poniedziałek, 10 czerwca 2019


 Bóg jest Duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie
(J 4,24).

W chrześcijaństwie najbardziej fascynujące jest odkrywanie źródła rzeczy ukrytych, delikatnych muśnięć Boga zstępującego bez zapowiedzi i udzielającego życia. Parakletos- asystent, adwokat, doradca, pośrednik, ten, kto zachęca i rzuca przynaglające wezwania- „wszystkie te znaczenia zawierają się w pojęciu Parakletos”- pisał w swoim genialnym studium o Duchu Świętym I. Congar. Każde z tych słów nieporadnie inkrustuje refleksję Kościoła dotykając obecności Tego, który jest Jego duszą. „Bóg jest milczący, a wszystko, co ma na świecie jakąkolwiek wartość, jest nasycone milczeniem”- twierdził E. Mounier. Zdumiewający jest fakt, iż Bóg przerywa owo „święte milczenie” i schodzi w swoim Synu, aby mogła się dokonać Pięćdziesiątnica. „Bóg stał się nosicielem ciała, aby człowiek mógł stać się nosicielem Ducha”(św. Atanazy). Ten Trzeci z Trójcy zostaje dany przez Ojca na prośbę Syna. „Duch Święty jest Duchem Ojca... lecz równocześnie Duchem Syna- pisał św. Jan z Damaszku- nie jakoby był z Niego, lecz ponieważ przez Niego od Ojca pochodzi.” Trudno jest scharakteryzować Ducha Świętego, wypisać słowem Jego portret- Boga tajemniczego, nieuchwytnego, spowitego milczeniem, a jednocześnie wprawiającego w ruch dech życia, szum wiatru i ogień. Myślimy o Nim obrazami naszego dzieciństwa, postrzegając Go jako gołębicę unoszącą się nad zasupłanym od pojęć światem i zstępującą na materię, czyniąc z niej sakrament pragnienia. Wiatr, który podrywał namioty patriarchów i zmuszał ich mozolnej wędrówki w nieznane. Patrzymy na Niego również jako na Piękno które uosabia świetlisto zielonkawy anioł zasiadający przy eucharystycznym stole kosmicznej liturgii- z ikony Trójcy Rublova. W końcu myślimy o Nim, jak o deszczu ognia- wirujących językach które próbowała odcisnąć w sztuce fantastyczna wyobraźnia artystów i poetów; które pierwej zstąpiły w łono Dziewicy, a później prześwietliły mury Wieczernika wyrywając uczniów z letargu rozpaczy i zwątpienia. Tajemniczy z kręgu miłosnej i roztańczonej perychorezy, która wprawia świat w zadziwienie i czyni wiarę rozedrganą od nadmiaru pytań. Często wyobrażam sobie Go jako światłość- spowijającą cudownie przeobrażone ciało Jezusa na Taborze i w poranek wielkanocny, lub blik jaskrawej bieli- jak z uduchowionych malowideł Teofana Greka- czyniący twarze świętych fluorescencyjnymi. Czego ma nas nauczyć Paraklet ? Każdy prawosławny bez chwili zastanowienia odpowie: „zostać Bogiem”- osiągnąć świętość !