niedziela, 26 stycznia 2020


Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić».  Jezus wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!». I natychmiast został oczyszczony z trądu.  A Jezus rzekł do niego: «Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich» (Mt 8,1-4).

Leniwy niedzielny poranek. Czytam po raz kolejny Ewangelię o uzdrowieniu niewidomego. Z każdą lekturą tej perykopy odsłania się coś świeżego- malującego obraz pełnego troski Kogoś, kto potrafi dostrzec trudny, człowieczy los. Ewangelia jest pełna cudów, a tam gdzie pojawia się Chrystus nawet najbardziej dramatyczne sytuacje stają się okazją do zamanifestowania uzdrawiającej mocy wrażliwego i współczującego Boga. Punktem wyjścia jest zrelacjonowany przez ewangelistę zwięzły opis cudu. W wielu sytuacjach uzdrowienie fizyczne wiąże się również z duchowym przeobrażeniem- drganiem wiary w duszy obdarowanego człowieka. Gwałtowne poruszenie i odpowiedź całym sobą na dokonującą się zmianę. Nieznajomy- wędrowny nauczyciel z Nazaretu inicjuje liturgię uzdrowienia. Dotyka czegoś co w przekonaniu większości jest ohydne i niedotykalne; sprowadzające rytualną nieczystość- separujące od powszechnie panującej normalności życia. Trędowatych się izolowało oraz agresywnie wyganiało z miast i wsi. Żyli oni jako wykluczeni- wyrzutkowie dźwigający na swoich ramionach brzemię grzechu. Dzwoneczkami komunikowali swój pochód, a ich pojawiający się cień, powodował popłoch i wyludnienie. Oprócz toczącej ich straszliwej choroby, otrzymywali często kamieniem w plecy lub głowę. Umierali w samotności i powolnej agonii; poza oczami świata. Dzisiaj trąd nie jest już chorobą ciała charakterystyczną dla krajów trzeciego świata, jest powszechnym rozkładem duszy- obojętnością na grzech i zło- atrofią sumienia. „Podczas chrztu rodzimy się z wody i Ducha; podczas sakramentu pokuty odradzamy się łzami i Duchem”- nauczał św. I. Brianczaninow. Wiara leczy z tego, co święty Jan z Karpathos określał jajo „chorobę niedowiarstwa.” Wielu ludzi nie posiada świadomości, że ich choroby cielesne mogą mieć podłoże duchowe. Nie jest to jednak kara Boża, lecz terapeutyczna droga do odkrycia łaski miłosierdzia. Teodoret z Cyru wskazuje, „że Bóg przychodzi z pomocą tym, którzy pragną się leczyć, dając im wiarę.” W moim życiu byłem świadkiem wielu nieprawdopodobnych sytuacji. Tak beznadziejnych spraw, że medycyna rozkładała ręce; a tu nagle dziwne zawieszenie praw natury- cud. Śmiertelna diagnoza okazała się drogą do nawrócenia i odzyskania zdrowia. Pamiętam kobietę z poważnymi przerzutami nowotworu i modlitwę wstawienniczą nad nią. Ciepło które przechodziło przez jej głowę, promieniując na całe ciało. Pod dwóch tygodniach kolejne wyniki wykazały ze jest zupełnie zdrowa. Przypominają mi się w tym momencie słowa świętego Barsafaniusza że, „nasza doskonała wiara widoczna jest w uzdrowieniu.” Trędowaty uniżył się przed Bogiem- stał się modlitwą pragnienia- pyłkiem pod stopami Najwyższego. Uwierzył i odszedł uzdrowiony ! „Łzy- powie św. Jan Chryzostom- zwracają życie temu, co było w duszy martwe.” Wrzody i nabrzmiałe od krwi i ropy rany trędowatego się zasklepiły- zaczyna ożywać. Jego ciało stało się czyste, jakby się narodził powtórnie. Jego wnętrze stało się świetliste- naznaczone dłonią Zbawcy.