Piękny jest dzień, gdy
poranek budzi się skropiony kroplami deszczu. Gdzie spieczona i spragniona wody ziemia staje się pragnieniem; każda jej cząstka nasyca się
życiem, aby rodzić i oddawać światu życie. Bóg rozszczelnia portal niebiańskich
przestworzy i zsyła deszcz błogosławieństwa. „Nadzieja wychodzi w pięknym
słońcu i wraca w deszczu”- pisał J. Renard. Dla starożytnych ludzi wychowanych w kulturze Biblii, spadający z
nieba deszcz był obrazem obfitości i łaski jaką hojnie udzielał w swojej
opatrzności Bóg. „On niebo okrywa chmurami, deszcz przygotowuje dla ziemi i
sprawia, że góry wypuszczając trawę”(Ps 147, 8). Dobrze to rozumieli nomadzi i
fellahowie wyczekujący deszczu niczym największego daru niebios. Pustynia którą
przemierzali koczowniczo jawiła się jako kraina pragnienia wody. Na pustyni
człowiek uczył się modlitwy pragnienia i rozbijał namioty: „moja dusza
pragnienie Ciebie jak zeschła ziemia”(Ps 143,6). Człowiek spragniony zrobi
wszystko, aby odnaleźć źródło wody. Pomimo kaprysów natury, zaczyna spoglądać
na niebo lub zabiera się do szukania wody- w pocie czoła zaczyna kopać studnie.
Każda drobina wilgotnego piasku przesiewanego przez dłonie, wzmaga jedynie szczęście
połączone ze świadomością, że święto
jest już blisko. „Domagaj się mleka swej wielbłądzicy, syna swej kobiety, ale o
wodę proś Boga”- słyszymy w starym arabskim przysłowiu. Na pustynnych oazach
studnie wydają dźwięki; rezonują zawartością najszlachetniejszej cieczy, której
wartość nie przelicza się już na pieniądze. Od niej zależy życie własne i
innych ! Nie bez przyczyny greckie słowo nymphe
tłumaczy się tyle co „źródło” i „dojrzałą dziewczynę,” a nawet „brzemienną”-
niosącą w sobie życie. Krople deszczu spadające tanecznie na pełną wypieczonych
bruzd ziemię, wskrzeszają na powrót raj- miejsce uobecnionego Edenu-
najpiękniejszego ogrodu, gotowego na powrót do zamieszkania. Stąd oaza, miejsce
zatrzymania i pokrzepienia witalnych sił, staje się przestrzenią epifaniczną.
Studnia nie jest jedynie szczeliną w sercu pustyni, a sercem istnienia pośród
śmierci. Historia zbawienia rozpoczyna się przy studniach patriarchów i przy
studni nowego poznania, gdzie Chrystus staje się „wodą żywą” wytryskującą ku życiu
wiecznemu. Kościół staje się studnią sakramentów. „Wychodząc więc od tych
studni, przebiegnij całe Pismo w poszukiwaniu studni i dojdź aż do Ewangelii, a
znajdziesz tam studnię, nad którą siedział nasz Zbawiciel, odpoczywając po
trudach wędrówki..., gdy przyszła tam Samarytanka i chciał zaczerpnąć wody ze
studni”(Orygenes). Od najdawniejszych czasów znakiem wody była falista,
zygzakowata, czy spiralna linia. Falista wstęga zdobiąca średniowieczne portale
i opowiadająca o przepływaniu wewnątrz bytów życia. Romantyczny poeta Novalis w
jednej z pieśni określił Boga jako „ocean życia.” Dlatego chrześcijanie rodzą
się w wodzie jako nowe- przeistoczone istoty- są „rybami.” Wyglądają deszczu
który ożywi pustynię, napełnia źródła, rozpędza rzeki- aby powrócić ostatecznie
do rahamim kolebki Życia.
środa, 29 kwietnia 2020
poniedziałek, 27 kwietnia 2020
W świecie pełnym
drżenia, napięć, podszeptów i słów, które z taką skutecznością modelują całe
społeczności ludzkie i kształtują obraz odbitego w telewizyjnych ekranach
świata, słowo Ewangelii staje się niczym cichy śpiew słowika. Świat obywający
się bez tajemnic, a w nim mikroskopijny pochód ludzi wiary, których
zaintrygowało i porwało światło wydobywające się z pustego grobu Chrystusa.
Dobra Nowina o Życiu. Cieszę się, że chrześcijaństwo przestało być ekspansyjne,
moralizatorskie, narzucające się, pozbawione jakiegoś istotnego wpływu na losy
świata. Nie musi już budować strategii, aby chronić coś przed nieuchronnym
wejściem w niebyt. Przestało być skostniałe i przemądrzałe; przytulone do
powabów świata. Im bardziej obrastało w piórka, tym silniej było poddane
prześmiewczym intrygom demona i krytycznym spojrzeniom ludzi wrogich i
opryskliwych. „Prawdziwa wiara zaczyna się bowiem wtedy, gdy chrystianizm
ustępuje miejsca samemu Chrystusowi i
gdy ten, kto już wierzy lub dopiero pragnie uwierzyć, kończy z abstrakcyjnymi
rozważaniami nad ideologią czy moralnością chrystianizmu i po prostu wychodzi
na spotkanie Jezusa”( A. Leonard). Teraz żyje siłą Ducha który zstępując, czyni
wszystko nowym. „Królestwo Boże jest wewnątrz człowieka” (J. Bohme). Jego siłę
nie mierzy się już orężem władzy, lecz pełnym pokory i ubóstwa byciem w zgiełku
świata. To, co mnie ciągle urzeka w chrześcijaństwie to mistyka czasu i
przestrzeni. Obecność Boga, którego spojrzenie i dar miłości przechodzi delikatnie
i niezauważenie, niczym kropla wody drążąca monolit skały. „Nikt nie jest tak
dobry i tak pełen współczucia, jak Bóg”- pisał mnich Marek Eremita. Jest to
kraina tajemnic – nie tych sekretnych, zawoalowanych, niedostępnych dla
ciekawskich oczu gapiów, czy szukających sensacji obsesyjnych tropicieli historii.
Misterium obecnie przeżywanej chwili- liturgia pragnienia zrodzona z mozolnej
wędrówki ku pełni istnienia. Pustynia na końcu której znajdują się studnie i
namioty patriarchów. „Świat tworzy we mnie miejsce Jego odbioru.” Wielu ludzi
ma ambicję zamknięcia w swojej dłoni świata, bycia kimś ważnym- dostrzeżonym-
dokonującym rzeczy nieprzeciętnych, epatujących wobec innych siłą władzy. Ja odkrywam przestrzeń wolności i zadowolenia
z obecności Boga, którego piękno objawia się i zstępuje w migotliwie
odczuwalnych poruszeniach duszy. „Dla mnie głównym dowodem na istnienie Boga
jest radość, którą odczuwam, myśląc, że Bóg istnieje”(Rene Le Senne). Wychylam
się ku przyszłości i odczuwam szczęście na samą myśl o świecie w którym
wszystko będzie nieustannie przeżywanym świętem przemieniania. Trzeba przebić
się przez powierzchnię sensu i odnaleźć się tam, gdzie doświadczenie Obecności
staje się komunią miłości- sakramentem. Filozofia spotkania w której grzesznik
wpada w objęcia Miłości i staje się istotą przebóstwioną. Nie chcę pisać tylko
o jednej stronie życie i trzymać się kurczowo tego, co jest aktualnie- dzisiejsze.
„Wszystkie gałęzie wznoszą się ku niebu”( G. Bernanos). Fascynuje mnie drugi
horyzont wieczności, drugi brzeg do którego zawija się w podekscytowaniu i
nadziei. Tęcza która pojawi się na horyzoncie nocy, wokół której pojawi się
świetlista mandorla zamykająca Chrystusa przyjaciela ludzi. Boga w którego
oczach płonąć będzie zachwyt jak w siódmym dniu stworzenia świata. „I będą
oglądać Jego oblicze, a imię Jego na ich czołach. I odtąd już nocy nie będzie”
(Ap 22, 4-5). Zawsze były we mnie silnie odczuwalne nastroje futurystyczne w
których historia naznaczona cyklem narodzin i śmierci jawiła się jedynie jako pogodne
przejście. Historia której ostatnim akordem będzie „wspólne dzieło wskrzeszenia”(N.
Fiodorow). Piękno przyszłości naznaczone namacalnością innego świata
wyrywającego się wszelkim naiwnie i pozornie wielkim dociekaniom eschatologii. Przesłaniu
Apokalipsy obce jest fatum, lęk i pełne urojeń katastroficzne niebezpieczeństwo.
Apokalipsę przenika świetlista nadzieja,
a jej uobecnieniem jest Jeździec na białym koniu który dokonuje zwycięstwa nad
mocami zła. Jutro jest piękniejsze niż dzisiaj, ponieważ oczekiwanie staje się
uobecnieniem, a pragnienie miłości- staje się jej posiadaniem. „Niewidzialna
moc wiary- twierdził P. Evdokimov- wyryła na murach i sarkofagach znaki świadectwa,
które rozsiewają blask życia wiecznego.” Sztuka intuicyjnie próbuje ukazać te
perspektywy wieczności; zawrzeć w źrenicy oka to, co jawi się jedynie jako
lustrzane odbicie- coś jakby do końca nieokreślone kształtem. Chrystus żywy-
zmartwychwstały młodzieniec- takim go ukazują ikony i rzeźbiarskie romańskie
portale- w których to jak pisała S. Weil „Bóg oczekuje, że będzie rozpoznany
przez człowieka.” Uprawiana przeze mnie teologia jest już prostodusznym traktatem
o wieczności- intuicją, marzeniem, lub tęsknotą-„ drzwiami” które z dziecięcą
ciekawością uchylam i wypatruję w miłosnym drżeniu Tajemnicy.
niedziela, 26 kwietnia 2020
Sztuka i wypełniające
ją od środka piękno, nie jest skamieniałe od nadmiaru nieustannie powtarzanych
rozszyfrowań i powtórzeń. Sztuka ciągle żyje, im mocniej pulsuje w niej
imperatyw piękna. „Oczyma duszy widzę raj. Uduchowionym przystoją oczy
duchowe...” (św. Efrem Syryjczyk). Ciągła próba reinterpretacji dzieł kultury
jest widomym świadectwem estetycznych poruszeń i filozoficznych zamyśleń nad
ideami które się nigdy nie przedawniły. W kulturze- niczym w źródle czasu
wyłaniają się na powierzchnię sprawy intrygujące człowieka; wyłonione ze
śmierci i skierowane ku na powrót tętniącemu życiu. Wielka sztuka musi przejść
przez śmierć; zrodzić się w objęciach śmierci- w potrzasku nicości i niebytu-
aby następnie się unieśmiertelnić w uszlachetnionym i naznaczonym mozołem
egzystencji, finalnym dziele artysty. Kultura jest przeniknięta pierwiastkiem
transcendentnym, pulsuje w niej wieczność wyrażająca się permanentnym stanem
napięcia. Ramy historii detonują od nadmiaru pierwiastka życia tryskającego z
pod spękanych i nabrzmiałych dłoni człowieka- wytwórcy. Sztuka niesie piękno na
marach historii wchodząc w zaułki obojętności i lekceważącej blask zachwytu nieobecności. Zbyt płytkim byłoby stwierdzenie, iż sztuka rodzi się z nadmiaru fascynacji lub rumienieje pod wpływem
przygodnych, niekiedy błahych impulsów
duszy. Sztuka jest religijną filozofią- orbitowaniem ku Absolutnemu Pięknu,
przekraczaniem czasu. Dla Pseudo-Dionizego piękno jest jednym z imion boskich.
To, co dostrzegamy oczami ciała jest jedynie zatrzymaniem się nad początkiem
piękna- „refleksem Boga.” Sztuka pozwala odkryć obecność Boga, przechadzającego
się po świecie jak po wielkiej pracowni w której tkani są ze świetlistego
tworzywa wiary- prorocy Królestwa Niebieskiego. „Człowiek to ktoś, kto nosi w sobie
coś większego niż on sam”- pisał A. Exupery. Niesie w sobie „prometejski” żar
wieczności- rozdzielające się języki ognia- owoce wiecznie trwającej
Pięćdziesiątnicy. „Droga przebóstwienia jest więc drogą ku pięknu” (M.I.
Rupnik). Artysta potrafi pokazać w nowy sposób piękno drzewa które zwiodło
Adama, jako drzewo kosmiczne- na którym zatriumfowała Miłość. „Zasadniczy
argument przemawiający za Bogiem zawiera się w człowieku i w jego powołaniu.
Świat miał twórców prawdziwego piękna, którzy sami byli piękni, ludzi
obdarzonych wielką głębią, ludzi mocnych duchem... to wszystko pozwala odkryć
Boga” (M. Bierdiajew). Bóg istnieje i podnosi świat z gruzów duchowej nędzy-
przekonują katakumbowe malowidła na których anonimowi chrześcijańscy twórcy
utrwalili cudowne oblicze Chrystusa- „Pięknego młodzieńca”- Pasterza niosącego
na swoich ramionach owieczkę. Bogaczłowieka wyrywającego istotę ludzką z
zaklętego kręgu śmierci ku zmartwychwstaniu. „Gardząc śmiercią wskazał nam
drogę, jaką iść winniśmy, dał nam wzór, jaki mamy naśladować”- pisał św.
Grzegorz Wielki. Taki obraz Boga przeniknął do ikonografii młodego Kościoła;
zrodził się tyglu wszechobecnego prześladowania i nieustannego potwierdzania
wiary męczeństwem. Kościół w uścisku śmierci mógł jedynie wyzwolić taką energię
miłości i piękna. „Uduchowione formy” malarstwa przekonujące o tym, że
Zbawiciel jest zakochanym w grzeszniku Bogiem, a „świeci są ziarnami
zmartwychwstania.” Nawet najbardziej dramatyczna historia zostaje rozświetlona
nadzieją. „Sztuka katakumb to przede wszystkim sztuka krzewiąca wiarę”-
przekonywał w znakomitym studium poświęconym ikonie Leonid Uspieński. Dobry
Pasterz staje się najstarszym wyobrażeniem zatroskanego o los świata i kościoła
Boga. „Z obrazu Chrystusa przenosimy oczy ducha na nieograniczony obraz Boga” (T.
Studyta). Pasterz- Wcielona, Ukrzyżowana i Zmartwychwstała Miłość- przekonuje
świat o tym, „że dostąpi zbawienia ten, kto zbawia innych.”
czwartek, 23 kwietnia 2020
Bardzo silnym
wyróżnikiem chrześcijaństwa jest tęsknota. „Szukajcie Królestwa Bożego” to
tyle, co pragnienie uobecnienia tęsknoty ! W psalmach możemy usłyszeć stan
miłosnego oczekiwania: „Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedy więc
przyjdę i ujrzę oblicze Boże ?”(Ps 42,3). Można tęsknić za wieloma sprawami- do
tych prozaicznych po te wysokie- zawieszone niczym gwiazdy na niebie. Jedni
tęsknią za dalekimi horyzontami szczęścia, jeszcze inni za zasobami
materialnymi, są i tacy których tęsknota przeobraża się w język bezwarunkowej
wiary. „Z tęsknotą nasze serca otwarliśmy dla niebiańskiego strumienia płynącego
z Twojego zdroju, zdroju życia, który u Ciebie jest, abyśmy na tyle zroszeni
jego wodą, na ile to było dla nas możliwe, zdołali dosięgnąć myślą owej
wielkiej tajemnicy”- pisał w Wyznaniach św.
Augustyn. Istnieją również tęsknoty fałszywe, złowieszcze- podszyte utopią
szczęścia i samorealizacji. Tęsknoty niewolnicze i bluźniercze, czyniące z
ludzi byty groteskowe, pełne parodii, śmieszne i pędzące na oślep. Boję się
ludzi którzy przestali tęsknić i rozmyślać nad światem który może być
usensowniony przez obecność przenikającego wszystko Życia. Kiedy myślę o
„Obecności” i „Życiu” to moja myśl orbituje w kierunku Boga Miłości- bliskiego
i przychylnego człowiekowi, który w Ewangelii pochyla się nad ludzkim,
zagmatwanym w gąszczu zdarzeń losem. U Bierdiajewa przeczytałem zaskakującą
myśl, która we mnie pulsuje nieustannie: „Tęsknota może pobudzić świadomość
istnienia Boga, ale jest także przeżyciem opuszczenia przez Boga. Tęsknota
zawiera się między transcendencją i otchłanią niebytu.” Myślę, że w tęsknocie istnieją
ogromne pokłady nadziei, pozwalające przechodzić bezkresne poczucie samotności,
lęku i nieuświadomionych do końca chimer wewnętrznie pustoszących duszę. „Wiara,
którą kocham najlepiej, mówi Bóg, jest nadzieją”- powie Ch. Paguy. W tęsknocie
rodzą się ludzie świetliści i prawi- przez których dusze przechodzi snop
energii- ożywcze tchnienie wydobywające się z ust Przedwiecznego i Tęskniącego.
„Tylko Żyjący- może uczynić wyłom we wszystkich determinizmach, może
przekształcić nieobecność w miłość.” Wiele zawdzięczam ludziom którzy we mnie
podsycali tęsknotę za Bogiem. Ludziom spacerującym po ścieżkach tęsknoty-
intrygującym o inteligentnym przenikliwym spojrzeniu, przepastnym sercu i stawiających
prowokacyjne pytania, niejednokrotnie wyprowadzające mnie z wygodnej drogi
duchowego lenistwa. Tęsknota pozwalała przez wieki historii wzbijać się ludziom
ponad świat szarości, wojny, niewyobrażalnych cierpień i porzucenia. Tęsknota
jest terapeutyczna i kształtuje odważnych-
wizjonerskich ludzi ducha. „Człowiek staje się bezgraniczną przestrzenią Boga.”
W samym sercu piekła gułagu, anonimowy więzień przeniknięty tęsknotą pisał: „A
jednak była tam Wielkanoc: wielka, święta, duchowa, niezapomniana. Została ona
pobłogosławiona obecnością wśród nas naszego zmartwychwstałego Boga-
błogosławiona cichymi syberyjskimi gwiazdami i naszym smutkiem. Jakże radośnie
biją nasze serca w łączności duchowej z wielkim Zmartwychwstaniem !”
wtorek, 21 kwietnia 2020
Wyszedłem rano na krótki
spacer. Nabierałem hausty ożywczego powietrza i patrzyłem się jak dziecko w
unoszące się ponad horyzontem domów słońce; soczyste jak z obrazów Vincenta van
Gogha. „Witam Światło wcześnie rano- pisał hinduski poeta R. Tagore- Słońce
niekończącego się dnia. Chwila wieczności. Pozdrawia cię człowiek, którego
nadzieja nie umiera.” Pomyślałem o ludziach pędzących do pracy- o twarzach
zakrytych maskami, gdzie tli się jeszcze nuta niepewności, obawa o własne
zdrowie. „Inni to twarze”- powie E. Levians, choć zakryte, jednak twarze na
które skraplają się migocące promienie słońca. Pogoda jest piękna, krajobraz
wiosny pulsuje intensywnością barw i zapachów; przyobleczony w kostium
oblubienicy wyczekującej miłośnie oblubieńca. „Ptak na gałęzi, lilia pośród
pól, jeleń w lesie, ryba w morzu, niezliczone zastępy ludzi radośnie
oznajmiających: Bóg jest miłością ! Zaś poniżej, niczym ton niosący wszystkie te
głosy, niczym bas huczący ponad wszystkimi tymi jasnymi sopranami, de profundis, rozlega się głos poświęconych:
Bóg jest miłością !”(S. Kierkegaard). Wszystko jest takie rezurekcyjne-
przemienione, spowite siłą zstępującego Życia. „Istnieje wzrok, którego nie
potrafi ciemnością zasnuć żadna ślepota. Wzrok miłości”(G.H. Grudziński). Wiara pozwala patrzeć na świat pięknymi i
niczym niezmąconymi oczami dziecka, pozwala przeżywać duchową intensywność w
tak subtelny i głęboki sposób. Współczesnemu człowiekowi, brakuje tego
edenicznego i świetlistego spojrzenia. Wychodzimy powoli z czasu pandemii, z
oglądania zaniepokojonych i przygaszonych lękiem ludzkich twarzy. Być nasyconym
Życiem ! Chrześcijaństwo w tym czasie proklamuje prawdę o Zmartwychwstaniu: „Chwała
Tobie, który objawiłeś nam Światłość.” Bóg żyje, wystarczy wsłuchać się w śpiew
ptaków, zobaczyć otwierające się niczym kielichy pąki drzew, intensywność
zieleni i fantastyczną paleta barw, którą kładzie na płótno świata największy
Boski Artysta. Bóg żyje i króluje w swej chwale. Jego boskie energie przechodzą
przez ciało świata i otwierają go na wieczne piękno. Kosmiczna liturgia, której
trwanie przenika poza czas i zamyka wszystko w dłoniach Piękna „rozlewającego
łaskę na całe stworzenie”(św. Grzegorz z Nyssy). W ten sposób świat staje się
ikoniczny, a człowiek staje się „obrazem obrazu”- istotą wychyloną ku
wieczności- „płomieniem rzeczy.” W przyszłości, powie Orygenes, „wszyscy znajdą
spełnienie w Człowieku doskonałym i staną się jednym słońcem.”
niedziela, 19 kwietnia 2020
Wieczorem
w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były
zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do
nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się
zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak
Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i
powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im
odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».
Wiele razy próbowałem
sobie wyobrazić przerażonych, zrezygnowanych uczniów zabarykadowanych przed
światem. Poczuli się naprawdę osieroceni i samotni. Mistrz był dla nich
wszystkim; dopiero teraz sobie to uświadomili w całej pełni. „Miłość wszystko
okupuje i wszystko zbawia”(F. Dostojewski). Ostatnie chwile bycia z Jezusem
przemykały przez ich myśli w setkach różnych odsłon i skojarzeń. Dopiero teraz
coś do nich zaczęło docierać, brzmieć w zasklepionych strachem umysłach. Marzyli
o spokoju i pytali siebie jeden przez drugiego: Co z nami będzie dalej ? W to
napięcie wchodzi zmartwychwstały Pan. Pokazuje im swoje rany i pozwala się
nawet dotknąć. „On przyjdzie do każdego- pisał M. Maliński- Tak jak przyszedł
do nich. Pogrzebany, niechciany, zapomniany albo oczekiwany- w radości i
smutku. Przyjdzie, abyś mógł Go dotknąć, uwierzyć, że nie darmo niesiesz krzyż,
cierpisz rany, idziesz w samotności. Że nie na darmo.” Wyprowadza apostołów z rozdzierającego
serca lęku, tak jak wtedy kiedy sparaliżowani siedzieli w łodzi bojąc się
rozszalałego żywiołu wody. „Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego w
niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania- słyszymy podczas Jutrzni
Paschalnej- I usłyszymy wyraźnie, jak mówi: „Witajcie.” Mistrz pokazuje swoje
chwalebne rany- trofea Krzyża- znaki „przemiany cierpienia w drogę zwycięstwa”
(M. Bierdiajew). Tchnienie Ducha wytryskującego z przebitych ran uobecnia
dynamizm zmartwychwstania; piękno przemienienia człowieka i świata- radość
obecności Królestwa Bożego. „Wspaniałość Jego podobna do światła, promienie z
rąk Mu tryskają, w nich to ukryta moc Jego”(Ha 3,4). Dlatego Ewangelista-
umiłowany uczeń Jan a zanim napełniony entuzjazmem Wielkanocy Kościół wyzna:
dotykaliśmy Go własnymi rękoma. Nasz twarze spowijało światło ! Ciało, które
było martwe, złożone w grobie, owinięte całunami- jawi się przed nimi
zmartwychwstałe- ożywione tchnieniem Ojca, świetliste obfitością Ducha Świętego.
Od niedowierzającego Tomasza Kościół wyzwolił się ze sceptycyzmu, niepoprawnych
pytań, czy aroganckiego dociekania. Kończę to rozważanie modlitwą brata Rogera
z Taize. Litanią utkaną z pytań: „Gdybyś nie zmartwychwstał, Chryste, Panie, do
kogo byśmy poszli, aby odkrywać jasność Bożego oblicza ? Gdybyś nie
zmartwychwstał, nie trwalibyśmy razem w poszukiwaniu Twojej komunii i nie
znajdowalibyśmy u Ciebie przebaczenia, świeżości źródeł. Gdybyś nie
zmartwychwstał, skąd czerpalibyśmy energię, aby do końca życia iść za Tobą i
stale na nowo Cię wybierać ?” Zmartwychwstał i wszystko zostało przeniknie
sensem.
Zstąpienie świętego Ognia w bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie:
https://www.youtube.com/watch?v=ug-7nIqTvmw
Zstąpienie świętego Ognia w bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie:
https://www.youtube.com/watch?v=ug-7nIqTvmw
czwartek, 16 kwietnia 2020
W Kościele starożytnym
okres paschalny obfitował w bogactwo rytów, znaków i symboli, które plastycznie
odsłaniała przed oczami wiernych liturgia Kościoła. „Zmartwychwstał w Nim
świat. Zmartwychwstało w Nim niebo. Zmartwychwstała w ziemia. Będzie bowiem nowe niebo i nowa ziemia”(św.
Ambroży). Odzwierciedlało to głęboki zmysł misteryjnego wymiaru egzystencji. Noc
paschalna otwierała oczy wierzących na wieczność, a wszystkie znaki
sakramentalne uświadamiały ochrzczonym bogactwo łaski i pomnażały tęsknotę w
duszach za wiecznością – egzystencją w objęciach miłującego Boga. Chrzest był „kąpielą
wieczności” oraz nakarmieniem ciała i duszy pierwocinami tego świata. Liturgia
włączała materię tego świata w obręb modlitewnego i epikeltycznego poruszenia-
ukazując ich spełnienie w uświęceniu i ożywczym nasyceniu człowieka. „Wszystkie
cudowności, jakie widzimy w świecie- mówi św. Grzegorz z Nyssy- dostarczają
imionom boskim ich materii, za pomocą których określamy Boga jako mądrego,
potężnego, dobrego i świętego.” Tak drewno stało się materią na krzyż i
rozkwitło jako życiodajne drzewo życia, mirra niesiona przez kobiety- stała się
paschalnym balsamem miłości i czułości, tak również inne elementy tego świata:
oliwka, mleko i miód, chleby, woda i wino- staną się elementami świata już
przebóstwionego, do którego będzie miał dostęp człowiek opieczętowany wiarą. „Jeśli
w ziemi zbierają soki, jeśli woda odbywa swój zapładniający cykl, jeśli przez
słońce i przez deszcz niebo i ziemia poślubiają się nawzajem, jeśli człowiek
trudzi się, sieje, zbiera zboże i winne grona... dzieje się tak dlatego że w
końcu praca człowieka uczyni z ciała ziemi kielich ofiarowany rozbłyskowi Ducha”(O.
Clement). Takim pożywieniem który był
istotną częścią starożytnej liturgii chrzcielnej było podanie neofitom mleka zmieszanego
z miodem. Ten zwyczaj nie zachował się w tradycji zachodniej, ale w rycie
koptyjskim i ormiańskim po dziś dzień bezpośrednio po chrzcie i Eucharystii podaje
się do wypicia ten słodki napój. Pierwszy pokarm które otrzymują nowonarodzone
dzieci w łonie Kościoła. „Jaśniejący bielą, którzy jak mleko zgęstnieli”- pisał
św. Ireneusz z Lyonu. Kiedy Jonatan za pomocą łaski włożył sobie trochę miodu
do ust, „oczy jego nabrały blasku”(1 Sm 14,27). Miód ożywia ludzkie możliwości
odczuwania i przeżywania wiary. Ludziom zwracającym się ku Bogu, miód spływa z
boskiej pasieki i otwiera oczy ich wnętrza. Według św. Augustyna w Kościele
znajduje się ul pszczeli, z którego spragnione dzieci biorą „słodki miód
Chrystusa- czyli pokarm na życie wieczne.” Dzieci napełnione słodyczą, których
twarze jaśnieją blaskiem Paschy. Było to piękne odwołanie do
starotestamentalnej tradycji wejścia Izraela do Kanaanu- krainy wszelkich
tęsknot- opływającej mlekiem i miodem (Wj 3,8). Mistyczne zjednoczenie z Bogiem
i promieniowanie miłości oddaje z poetycką siłą księga Pieśni nad Pieśniami.
Mleko w ogrodzie Oblubieńca należy do nadprzyrodzonych pokarmów życia (Pnp
5,1). W Nowym Testamencie symbolizuje początek wiary i tęsknotę za wiecznością
(1 Kor 3,2., 1P 2,2). Również wspomniana ikonografia wczesnochrześcijańska
ukazuje Chrystusa Dobrego Pasterza, którym w naczynku podaje mleko owieczkom: „I
weszłam i zobaczyłam olbrzymi ogród, a pośrodku ogrodu siedział siwy człowiek
ogromnego wzrostu; ubrany był w strój pasterza i doił owieczki. Naokoło niego
ujrzałam wielotysięczny tłum ludzi w białych szatach. Człowiek ten odwrócił
głowę i zobaczył mnie, i rzekł do mnie i dał mi trochę mleka z tego, które
wydoił, a ja przyjęłam ze złożonymi rękami i spożyłam”- czytamy w świadectwie
świętych Perpetuy i Felicyty. Mleko i miód- napój odkupionych dzieci Kościoła !
wtorek, 14 kwietnia 2020
Najstarszym i
najbardziej popularnym symbolem wielkanocnym jest jajko. Nawet kiedy wielu nie
potrafi lub nie chce bezpośrednio artykułować chrześcijańskiej prawdy o
zmartwychwstaniu Chrystusa, odwołuje się do tradycji dzielenia się i spożywania
tego pokarmu. „Jajko” punkt wyjścia do filozoficznej rozprawy o genezie istot”-
mówił z przekąsem Gustave Flaubert. Religioznawcy i teologowie dostrzegali obecność
jajka w bardzo wielu- jakże często odmiennych kulturach i religiach- które
wspólnie widziały w nim cud nowego życia. „Większość starożytnych ludów
wyobrażała sobie wszechświat w jego początkach jako olbrzymie jajko, które
wyszło z ust najwyższego boga, albo zostało przez niego ukształtowane. Na
pamiątkę tego Egipcjanie zawieszali jajo u powały świątyni. Znane jako przedstawienie
boga Ptaha jako garncarza nadającego światu kształt jaja na kole garncarskim”(D.
Fostner).W Fenicji opowiadanie o genezie świata było oparte na pierwotnym jajku
jako zarodku wszystkich bytów. Mitologia grecka przekazuje nam historię boga
Zeusa, który przyjmując postać łabędzia współżył z Ledą a owocem tego splotu
miłości było jajko z którego się wykluli bliźnięta Kastor i Polluks. W Rzymie
podczas świąt ku czci bogini Ceres kobiety formowały procesję niosąc na swych
dłoniach jajka. Jajo towarzyszyło bardzo wielu podaniom i mitom kosmogonicznym,
stając się niezwykle plastycznym wyobrażeniem stawania się i pojawiania się na
zewnątrz życia, jak również wiosenną odnową natury i wegetacją. Również
tradycja żydowska wspomina o jajku kosmicznym: „Jak Bóg stworzył świat ?- pyta
Haguiga- Wziął dwie połowy jajka i zapłodnił jedną od drugiej.” Wymowny jest
również fragment Sutawibhangi
relacjonującej opowieść Buddy o kurze która znosi jajka, sadowi się na nich i
ogrzewa je, czekając na pierworodnego pisklaka wyłaniającego się z przebitej
dziobem skorupy. Zniesienie jaja w tym kontekście rozumiane było jako „pierwsze
narodziny człowieka”- i było czymś w rodzaju naturalnej inicjacji. Eliade
pisał, że „kosmiczne jajo było również utożsamione z rokiem, symbolicznym
wyobrażeniem czasu kosmicznego; sansara, inny obraz cyklicznego trwania
sprowadzonego do swych przyczyn, był odpowiednikiem mitycznego jaja.” Starożytni
Germanie zakopywali w ziemi jajka by przyczynić się do jej większej witalności;
ziemia stawała się płodną matką. Jajko było również nieodłącznym elementem
rytuałów pogrzebowych i prostodusznie artykułowanej eschatologii- rozumianej
jako życia po śmierci. Dają o tym świadectwo liczne znaleziska archeologiczne: „W
licznych grobach na Rusi i w Szwecji znajdowano gliniane jajka. W grobach
Beocji były statuetki Dionizosa trzymającego w ręce jajko. Na pustyni Mari
odkryto groby w kształcie jajka- zmarły spoczywał w nich jako płód. W grobach
galo-rzymskich odnajdywano „jajka wężowe,” a zwyczaj wkładania ich do grobu
przetrwał wczesne średniowiecze”(J. Hani). Również zachowane malowidła w
grobach etruskich ukazują kapłanów trzymających w dłoniach jajko- symbol
przebudzenia ze snu śmierci. Tradycja chrześcijańska widziała w jajku
jednoznaczny symbol odnowy duchowej- zmartwychwstania- wielkanocnego triumfu
Chrystusa nad śmiercią „...jeżeli jednak groby pękają jak jaja i powstają
ciała, ci którzy zostali pogrzebani, zostają wskrzeszeni...”(św. Efrem
Syryjczyk). Jako to obraz grobu do którego zostało złożone ciało Pana.
Pęknięcie to odsunięty kamień i eksplozja życia. Stąd trzaskanie pisanek
symbolizuje zmartwychwstanie- łamanie grobu. Najstarsze podania mówią o tym,
jak Maria Magdalena spotykając zmartwychwstałego Pana w ogrodzie, biegła
później podekscytowana do uczniów zabarykadowanych w Wieczerniku. Przebiegając
uliczkami Jerozolimy, a dokładnie przez rynek- krzyczała, że On żyje. Jedna z
kobiet sprzedających jajka kontestując tę dobrą nowinę miała powiedzieć, że
prędzej jaja staną się czerwone, niż
jakiś Jezus ożyje. I stały się czerwone ku sceptycyzmowi przekupki. Pomalowane na
czerwono jako wspomnienie przelanej na krzyżu krwi Chrystusa. Rosyjskie legendy
ludowe podają, że w czasie zmartwychwstania Chrystusa kamienie na Kalwarii
zamieniły się w czerwone jaja. Jajo stało się ważną częścią liturgii wielkanocnej-
paschalnej- w której to kapłan rozdaje każdemu z wiernych jajko. Również w
domach podtrzymuje się tradycję wykonywania pisanek, malowania jajek (wiele z
nich nie tylko pokrywają rozmaite kolorowe wzory geometryczne, czy
chrystogramy, ale również figuralne motywy ikonograficzne). Pierwszy najstarszy
rękopis mówiący o sztuce wykonywania pisanek pochodzi z X wieku z biblioteki klasztoru
św. Anastazji koło Salonik. W cerkwiach umieszcza się jajka nad ikonostasem,
zawiesza się na żyrandolach, mocuje na lampadach. Dzieci rywalizują z dorosłymi
stukając się jajkami lub dzieląc się nimi przy składanych sobie paschalnych
życzeniach. Jajko wiąże się również z wczesnochrześcijańską symboliką chrztu.
Katechumeni stając się chrześcijanami przez zanurzenie w baptysterium, jakby
wykluwali się na nowo. „Kościół jest matką dzieci Bożych; wydaje je na świat
przez chrzest... Sadzawka chrzcielna jest łonem matki, gdzie dokonuje się
zrodzenie dzieci Bożych”- pisał J. Danielou. Jajko zdaniem świętego Augustyna
było również symbolem nadziei chrześcijańskiej, którą trzeba złożyć pod
skrzydło ewangelicznej kury, którą jest Mądrość Boża.
niedziela, 12 kwietnia 2020
Kol 3, 1-4
Bracia:
Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze,
gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w
górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem
w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze Życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie
się w chwale.
Teraz
wszystko jest napełnione światłością. Niebiosa, ziemia, a nawet piekło. Niech
całe stworzenie święci zmartwychwstanie Chrystusa, w którym jest źródło życia (Jutrznia
paschalna).
Wzeszło na horyzoncie
Słońce Nieśmiertelności. Jego blask uświęca oczy niedowiarków i budzi zmarłych
na cmentarzach świata. „Oto dzień, który Pan uczynił. Jakże inny od tych dni,
które się zaczęły wraz z początkiem świata i które odmierzamy biegiem czasu.
Dzień Pana jest początkiem nowego stworzenia...” (św. Grzegorz z Nyssy). Wydarzenie
Zmartwychwstania Chrystusa jest sercem całej teologii, liturgicznego uniesienia,
piękna utrwalonego w sztuce, energii życia poruszającej ciało- Kościół otulony
światłem rezurekcyjnego poranka. „Święto świąt i uroczystość nad
uroczystościami.” To przyjęcie przez każdego wierzącego paschalnej radości,
którą w całej głębi oddają słowa podniosłej antyfony: Christos anesti ek nekron... wyraża się w nich epicentrum radości
całego stworzenia od nadmiaru życia i łaski. Tej podniosłej chwili nic i nikt,
nie jest wstanie zdyskredytować lub w jakikolwiek sposób pomniejszyć.
„Zmartwychwstanie- pisze N. Chatzinikolaou – przeobraziło krzyż i śmierć
Chrystusa w symbol zwycięstwa i życia. Ale nie tylko dla Niego, lecz także dla
nas. Chrystus nie zmartwychwstał po to, aby zmusić nas do uznania Jego
boskości, ale żeby dać nam życie wieczne.” Jego zmartwychwstanie jest
zapowiedzią naszego powstania martwych i zniszczenia zamykającej ciało grobowej
płyty. „Zmienia się porządek rzeczy: grób pochłania śmierć, a nie zmarłego, dom
śmierci staje się mieszkaniem życia” (św. Piotr Chryzolog). Jesteśmy poderwani
w przypływie radości i niewzruszonej wiary do oznajmienia światu
najpiękniejszego i najpotężniejszego przesłania wiary: Chrystus żyje, a śmierć
traci swoją moc zniszczenia. Trzeba z głęboką wiarą kontemplować to Święto
Życia; otwiera się ono bowiem dla tych, których oczy i serca są przemienione.
„Zmartwychwstanie nie narzuca się- pisał O. Clement- Nie ukazuje się władcom
tego świata, objawia się tylko tym, którzy przyjmują Go w wierze i miłości. To
nie Zmartwychwstanie wzbudza wiarę, to wiara pozwala przejawić się
Zmartwychwstaniu. Jezus woła nas delikatnie, jak zawołał Marię Magdalenę- a ona
dopiero wtedy obróciła się, jej serce się poruszyło, rozpoznało Go.” Kościół
jest ciągle w drodze na której spotyka Żyjącego, który zachował znaki swojej
męki. Kroczy zwycięski rozpromieniając ludzkie przygnębione twarze; czyniąc je
świetlistymi. W tym szczególnym dniu- pełnym łaski, pragnę złożyć wszystkim
szczere życzenia. Przede wszystkim odwagi wiary i wychylenia ku cudownemu
światu Boga. Pozdrawiam wszystkich ludzi dobrej woli słowami św. Serafina z
Sarowa: „Chrystus Zmartwychwstał radości moja !”
sobota, 11 kwietnia 2020
Wielkosobotnia cisza spowija
jeszcze grób. Kościół trwa w świętym bezruchu, oczekując z napięciem na
powstanie z martwych Chrystusa. Syn Człowieczy zostanie zbudzony ze snu
śmierci. Poruszając wyobraźnię, opisuje to na sposób symboliczny średniowieczny
Fizjologus, dostrzegając w Chrystusie
śpiące lwiątko, które za lada moment tchnieniem życia obudzi Lew- Bóg Ojciec.
„Tak też Bóg i Ojciec wszystkiego obudził Pierworodnego, naszego Pana, Jezusa
Chrystusa, przed całym stworzeniem, aby ocalił On zbłąkany rodzaj ludzki”.
Więzy śmierci, nie zatrzymają Go w ciemnym i zimnym grobie. Ukrzyżowanie było
zwycięstwem jeszcze ukrytym, przykryte welonem smutku i rozstania. Dopiero w
noc rozedrze się zasłona śmierci spowijająca świat i wytyczająca granicę zła.
Zostanie pokonany największy z człowieczych lęków- strach przed objęciami
śmierci. „Chrystus wstaje z martwych- napisze K. Ware, a swym powstaniem
wyzwala On nas od trwogi i przerażenia: zwycięstwo Krzyża zostało potwierdzone,
otwarcie pokazano, iż miłość jest silniejsza od nienawiści, a życie- od
śmierci”. Śmierć została pokonana i zniweczone zostały plany złego ducha.
Rozbrzmiewają zatem w całej pełni słowa homilii paschalnej św. Jana
Chryzostoma: „Niechaj nikt się nie boi śmierci, albowiem śmierć Zbawiciela nas oswobodziła.
Chrystus zmartwychwstał i demony upadły.” A łacińska sekwencja spotęguje to poczucie duchowej euforii: „Śmierć
zwarła się z życiem i w boju, o dziwy, choć poległ Wódz życia, króluje dziś
żywy… Wiemy, że zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy. O, Królu Zwycięzco, bądź
nam miłościwy”. Radość zdumiewającego faktu zmartwychwstania oddaje piękno i
ekspresja ikony. Wschód nie pokazuje samego faktu wyjścia z grobu i
triumfalnego pokazania się niczym „wschodzącego słońca”- jak możemy to dostrzec
w ikonografii zachodu. Wschód kontempluje Anastasis,
jako wydarzenie zstąpienia Chrystusa do otchłani ( to jedno z najbardziej
tajemniczych przedstawień, wymykających się ludzkiej wyobraźni). „Chrystus jest
jakby słońcem zstępującym do podziemi. Całe Jego postać jest pełna dynamizmu.
Skraj szaty rozwiany i unoszony wiatrem świadczy o tym, że Zbawiciel zstąpił do
piekieł tak szybko i nagle jak błyskawica. Jego stopy depczą skruszone bramy
piekieł, wyrwane z zawiasów i skrzyżowane nad otchłanią, do której zostały
wrzucone piekło i śmierć…” (G. Krug). Wszystko zostaje przeniknięte światłem i
życiem; nie ma takiego bytu, który nie zauważyłby triumfu Zbawiciela. Euforia
szczęścia… „A przecież Chrystus jest „Bogiem, który tańczy” - napisze O.
Clement. Tak można Go zobaczyć na przykład na fresku w kościele Zbawiciela na
Chorze w Konstantynopolu: Chrystus zstępuje do piekieł, jedną nogą rozbija
bramy piekieł; a drugą zaczyna wstępować w jaśniejącą biel i wyrywa Adama i Ewę
z grobów ! Oto Bóg, który tańczy !” Kościół pragnie tym samym entuzjazmem
odpowiedzieć na dar wyzwolenia, radośnie naigrywając się ze śmierci. „Gdzie
jest, o śmierci twoje zwycięstwo ? Gdzie jest,o śmierci twój oścień ?” (1 Kor
15,54). To przesłanie święta radości, podejmuje każdy głęboko wierzący
chrześcijanin. Każdy opieczętowany miłością Baranka wielkanocnego, chce
wypowiedzieć innym- przesłanie nadziei: Nie bój się. Chrystus Zmartwychwstał !
piątek, 10 kwietnia 2020
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria,
żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego
obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do
ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął ją do siebie. Potem Jezus
świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: Pragnę.
Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną
octem i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Dokonało się!
I skłoniwszy głowę, oddał ducha…
Wielki Piątek. Radość
Wieczernika powoli przygasa, wraz z ostatnią zgaszoną lampką oliwną, widać
rysujące się kontury ogrodu Getsemani. Pomimo upływu czasu, potrafimy doskonale
wejść w wydarzenie zdrady, opuszczenia i bólu. Kościoły spowija cisza, ludzie
zdają się być bardziej wyciszeni i refleksyjni; nawet w codziennym rytualne
powitań dominuje nuta większej życzliwości. Kiedyś ten dzień był czasem żałoby,
lamentu i duchowego przeżycia śmierci- wraz z Tym, który pozostał całkowicie
osamotniony. Ilu to ludzi żyjących przed nami skupiało się tylko i wyłącznie na
zadawanemu Chrystusowi cierpieniu, jakby nie potrafiąc spojrzeć dalej, poza
wymiar okrucieństwa. Dla jednych to dramaturgia śmierci i osądzenia Boga, a dla
innych to triumf Miłości- konieczny do zrozumienia, że nawet w grzechu-
człowiek jest kochany przez Boga. Ikonografia Kościoła Wschodniego z niezwykłą
wrażliwością i pieczołowitością transponuje przekaz Ewangelii, aby przez
tragizm chwili, przebiła się nadzieja Paschy. Święty Grzegorz Wielki mówił:
„Abyśmy mogli żyć, było konieczne, by Bóg stał się człowiekiem, aby móc
umrzeć”. Dlatego Krzyż stał się największym argumentem miłości, i najbardziej
przemawiającą atrybucją łaski Odkupiciela. „Bóg pojawia się i wyznaje swoją
miłość i błaga, żeby Mu ją odwzajemnić… odepchnięty, czeka przed drzwiami. Za
całe dobro które nam wyświadczył, prosi w zamian tylko o naszą miłość; w zamian
za naszą miłość umorzy wszystkie nasze długi” (M. Kabasilas). Tylko tak należy
rozumieć misterium Krzyża- miłość jako dar, który człowiek potrafi przyjąć i na
niego odpowiedzieć w całej pełni. „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze
samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje…”( Łk
9,23). Ikona Ukrzyżowania odsłania zasłonę czasu i kontempluje w zachwycie
triumf paschalnego zwycięstwa. Wyczuwamy tutaj wielką autonomię Chrystusa.
Szczególnie ruskie ikony ukazują Pana, który dobrowolnie przyjął na siebie
cierpienie, a szczytem tego jest dokonane zwycięstwo nad szatanem, grzechem i
śmiercią. Obcy jest Wschodowi sposób akcentowania cierpienia, tak jak to możemy
zobaczyć na licznych obrazach zachodnich. Nie ma tu doloryzmu i dostrzegalnego
okiem, fizycznego procesu wyniszczenia. „Dla wschodniego chrześcijanina ważne
jest oczyszczenie, odnowienie, aby w ten sposób dojść do światłości Taboru”.
Rodzi się jakieś naturalne pragnienie uchwycenia- tu i teraz- eksplozji
światła, które za chwilę rozpieczętuje grób. „Zbawiciel na krzyżu nie jest
zwyczajnie zmarłym Chrystusem, jest Kyriosem,
Panem własnej śmierci i Panem swego życia. Męka nie wywołała w Nim żadnej
zmiany. Pozostaje Słowem, Życiem wiecznym, które wydaje się na śmierć i
przezwycięża ją” (P. Evdokimov). Tylko tak rozumiana wolność Boga rekapituluje
stworzenie i człowieka- wszystko napełnia na nowo sensem oraz życiem. Krzyż
stał się drzewem zasadzonym na Golgocie, aby człowiek zraniony grzechem mógł
się po nim wdrapać ku nowemu życiu. Dlatego umieszczona w ciemnościach groty
czaszka, staje się symbolem rehabilitacji pierwszego człowieka- Adama. Krew,
która wytrysnęła z boku Nowego Adama, przywróciła do życia starego Adama i
zniszczyła zapis starodawnej winy. Odkupienie to nowe stworzenie. Jak napisze
ks. Hryniewicz: „Piękno utożsamiające się z miłością jaśnieje w tajemnicy
kenotycznego samoumniejszenia i uniżenia Chrystusa… Uniżenie i opuszczenie ma
sens zbawczy i wyzwalający… Tak rozpoczyna się droga uczestnictwa w światłości
Taboru, przygotowująca dzieje ludzkości na objawienie Piękna Ostatecznego”.
Tylko w Krzyżu i przez Krzyż Chrystusa, jesteśmy wstanie zrozumieć nasze życie
i naszą przyszłość. To z wysokości narzędzia hańby i odrzucenia, Dobry Łotr
usłyszał słowa nadziei: „Jeszcze dziś ze Mną będziesz w Raju !”
czwartek, 9 kwietnia 2020
Wielki Czwartek. „O
Chryste, Wielka i Najświętsza Pascho ! O Mądrości, Słowo Boga i Mocy ! Daj,
abyśmy jeszcze pełniej uczestniczyli w Tobie, w niezachodzącym dniu Twego
Królestwa” (liturgia bizantyjska). Wieczernik- obszerna sala na górnym piętrze,
miejsce gdzie uczniowie mieli zatroszczyć się o przygotowanie wieczerzy
sederowej, inaczej zwaną pesachową. Próbuję sobie wyobrazić tę scenę. Słońce
zachodzi na horyzoncie, rzucając poświatę na coraz bardziej wyludniające się
uliczki Jerozolimy. Wszyscy się krzątają, aby uczta była należycie
przygotowana. Wypieczone przaśniki, warzywa zaprawione octem, czerwone wino i
jagnię, które należało uprzednio złożyć w ofierze- upiec i spożyć ze wszystkimi
domownikami. W domach unosił się zapach migdałów i cynamonu, składających się
na charakterystyczną potrawę jaką było haroseth. Wszystko miało swoje
znaczenie, było misternie utkaną opowieścią o potężnej miłości Elohim do
swojego ludu. Najmłodsze dziecko stawiało ojcu pytanie o wyjątkowość tej
celebrowanej nocy. Wspominaniem jedynej i wyjątkowej nocy, kiedy Przedwieczny
rozlał swoje błogosławieństwo na synów i córki Izraela. Wydobył ich z otchłani
lęku i niedoli, przeprowadził przez pustynię, wprowadził do krainy mlekiem i miodem
płynącej. Nastał wieczór, uczniowie zajęli miejsca dookoła stołu na łożach.
Wszystkie nasze malarskie wyobrażenia tego momentu, muszą ustąpić przed semicką
obrzędowością, która skrupulatnie określała jak owo wydarzenie miało
przebiegać. Najpierw maczano przaśny chleb w czerwonym winie. Potem biesiadnicy
wznosili dwa kielichy, a pomiędzy tymi rytualnymi toastami, recytowano wersety
Psalmu 113- opowiadającego o wyjściu z Egiptu i cudownej przeprawie przez
Morze Czerwone. Na ziemię spadały
również krople słonej wody, symbolizujące przelane łzy Hebrajczyków doznających
ucisku w niegościnnej ziemi niewolników. Spożywano jagnię z gorzkimi warzywami
i aromatycznymi przyprawami, było to przypomnieniem doznanej niegdyś goryczy. Następnie
spożywano kolejne dwa puchary z winem, ten ostatni nazywał się „pucharem
dziękczynienia,” ponieważ bezpośrednio po nim intonowano śpiew radosnego i
podniosłego Hallelu: „Chwalcie Pana,
wszystkie narody, wysławiajcie Go wszystkie ludy, bo Jego łaskawość nad nami
potężna, a wierność Pana trwa na wieki”(Ps 116, 1-2). Pascha miała być bowiem
świętem dziękczynienia i radości. „Jest soczysta jak oliwka- powie Talmud- a Hallel powinien przebijać dachy domów.”
Możemy sobie z łatwością wyobrazić tańczących uczniów Chrystusa, trzymających
się za dłonie i skaczących w radosnym uniesieniu. Na ich twarzach odbijają się
bliki migających lampek oliwnych, oraz cieni które rzucają migocące w oknach
zasłony. Potem ułożyli się z powrotem na łożach lub gęsto wyścielonych
dywanach, przypominających grubo tkane gobeliny. Zapanowała przeszywająca duszę
cisza. Wzrok Mistrza przeszył każdego z nich tak dogłębnie, że pospuszczali
głowy. W tym jednym momencie weszli w Posiłek pożegnalny, Paschę Nowego
Przymierza- Wieczną Ucztę Nowego Testamentu. Misterium obdarowania- Obecności !
Wchlebowstąpienie i przeistoczenie zmysłów. Liturgia braterstwa i pokory,
rozpoczyna się od gestu sługi umywającego nogi. Tak. Bóg umył brudne ludzkie
nogi ! Kapłaństwo to służba miłości, nie zawód. Powołanie Apostoła jest
wejściem w ofiarę, ogołocenie, ewangeliczną bezinteresowność. Tylko Judasz nie
wytrzyma tego naporu miłości z kawałkiem ułamanej macy wejdzie w ciemność i
zdradę. Eucharystia- pierwsza liturgia rodzi się z gestów i słów Jezusa-
Baranka oraz zdrady apostoła. „Twoja ręka trzyma świat. I kosmos spoczywa w
Twojej miłości. Twoje życie trwa w sercu Twego Kościoła. Twoja święta krew
chroni Oblubienicę”(Cyryllonas). Daje im swoje Ciało i Krew, które będą wydane
na Golgocie jako największe wydarzenie Miłości- Odkupienie. „Jam jest chleb
życia...” Komunia staje antycypacją opuszczenia, żarliwej modlitwy w Getsemani,
Męki i Zmartwychwstania. W liturgii wcielony Bóg staje się obecny w każdym
człowieku. „ten głód Boga żywego, szukającego pierwszego człowieka w raju,
zaspokaja Komunia. Adam, człowiek lęku, zostaje w końcu odnaleziony, a Jezus,
nowy Adam, wydobywa go, stawiając wobec doskonałej miłości, która usuwa wszelki
lęk”- pisał J. Corbon. Przebóstwienie- Ciało Jezusa z Nazaretu staje się
mistycznym pokarmem- materią Jego przemienionego i chwalebnego ciała. „Chrystus
przyjmuje świat i przemienia go w soma
pneumatikon, ciało duchowe, swoją materię”(O. Clement). Czytamy w
starożytnym tekście przypisywanym Hipolitowi, znamienne słowa: „Odtąd będziecie
spożywać Paschę czystą i nieskalaną, chleb kwaszony, chleb pełni, zmieszany i
wypieczony przez Ducha Świętego: Ciało i Krew samego Boga, ofiarowane za
wszystkich ludzi.” Dzisiejsza liturgia jest anamnezą i wdzięcznością za
sakramentalną obecność Boga i kapłaństwo.
środa, 8 kwietnia 2020
Wielkanoc mojego
dzieciństwa to ciągle żywe wspomnienia przechowywane skrzętnie w pamięci i
sercu. Święta w naszej rodzinie rozpoczynały się od obchodów Triduum
Paschalnego. „Kościół to Eucharystia”. Wielki Czwartek- siła eucharystycznej
pamiątki z Wieczernika promieniowała na nasz dom, czyniąc miejscem gościnnym
dla Miłości którą Kościół w liturgii składał w nasze dusze. „Ten, który był
widzialny jako nasz Odkupiciel, teraz przeszedł do sakramentów”(św. Leon
Wielki). Ciało Boga wydane i przyjmowane. „Żyć Twoim życiem- wesele przeczyste
!”- wzdychała dotknięta promieniowaniem miłości święta Teresa od Dzieciątka
Jezus. Pamiętam jak mój tato przygotowywał się do sakramentu pojednania i
eucharystycznego zjednoczenia z Chrystusem, jak nas całował i przepraszał-
dawał nam świadectwo wchodzenia w świętowanie z oczyszczonym sercem. Każde
włókno kruchego człowieczeństwa otwierało się na miłosierdzie- czuły gest
przebaczającego Ojca; bycia w epicentrum Trzech Boskich Osób. Zawsze na mnie
robił olbrzymie wrażenie obrzęd umycia nóg mężczyznom w czasie liturgii
Wieczerzy Pańskiej; było w tym coś widowiskowego i dającego do myślenia-
„abyście się miłowali.” Obnażone stopy w świątyni i kapłan pochylający się nad
nimi w geście sługi. „Pan pokazuje uczniom przykład pokory. On, który obłokami
przyodziewa niebo, przepasuje się ręcznikiem i klęka, aby sługom umyć nogi. On,
w którego ręce oddech wszystkich żyjących.” Wielkopiątkowy post był bardzo
radykalny, właściwie jedzenie ograniczało się do minimum. Odkurzone i całowane
krzyże wiszące na ścianach mieszkania, połączone z pełną pasji opowieścią o
ostatnich chwilach z życia Jezusa. Nasze wyrzeczenia były jakąś odrobiną
współodczuwania tego, co przeżywał Chrystus w Getsemani, a później kiedy został
niesprawiedliwie osądzony i wydany na śmierć. „Oto drzewo Krzyża, na którym
zawisło Zbawienie świata”- wołał kapłan w liturgii rzymskiej odsłaniając oczom
wiernych Krzyż. Jako dziecko strasznie przeżywałem tę wielką niesprawiedliwość
historii; cień śmierci i samotność Bogaczłowieka. „Śmierć- pisze św. Efrem
Syryjczyk- zabiła Go w ciele, które On przyjął, lecz tą samą bronią On
zatriumfował nad nią. Boskość skryła się w człowieczeństwie i zbliżyła się do
śmierci, która zabijając je, sama została zabita na krzyżu.” Klękając przed
krzyżem i całując jego dłonie, bok i stopy rozumiałem jedynie- że miłość jest Ofiarą
„raną, która się nie goi” (Ibn Arabi). Nawiedzanie grobów należało do corocznej
tradycji. Obchodziliśmy wieczorem świątynie- niczym stacje Drogi Krzyżowej,
zatapiając się w modlitwie i rozmyślaniu nad męką Chrystusa. Milczenie
znajdowało się wewnątrz pogrążonego w śnie śmierci Słowa. Długie nocne modlitwy
przygotowywały nas na Wielka Sobotę. Wszystko było utkane z ciszy. Nawet radość
malowania wielkanocnych jajek była przeniknięta wspomnieniem Męki i Krzyża. Prześcigaliśmy
się w przenoszeniu fantazyjnych wzorów na ugotowane skorupki jajek. To było
częścią wielkiego rodzinnego konkursu na najlepszą pisankę. Mama krzątała się w
kuchni. Zapach wędzonych wędlin i kiełbas kołysał powonienie i sprawiał że
ostatnie chwile postu było bardzo uciążliwe. Za oknem była słoneczna wiosna,
ale chłodny wiatr dawał znać o kurczowym przywiązaniu do zimy. Drzewa puszczały
pąki kwiatów, a ziemia zieleniła się, a jej zapach stawał się tak wyczuwalny
jak paschalne kadzidło. „Cicho ! Ukochany mój ! Oto on ! oto nadchodzi ! ... Na
ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic i głos synogarlicy już
słychać w naszej krainie. Drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy
kwitnące już pachną”(Pnp 2,8- 13). Na stole bukiet z kwiatami: żonkile,
tulipany, bazie i gałązki bukszpanu. Piernikowy baranek oblany gęstą i
chrupiącą czekoladą. (Później pozostawała z niego jedynie chorągiewka). Koszyk
ze święconką do którego każdy coś dokładał ze swoich ulubionych smakołyków. Chleb
pachniał jakoś inaczej, jakby zachował w sobie smak wieczerzy sederowej w
której Pan się wcielił w najpowszedniejszą materię świata. Zawsze ojciec
opowiadał kresowe historie z swojego rodzinnego domu- jak w Wilnie do kościołów
przynoszono na poświęcenie ogromne wiklinowe kosze z jadłem, ciastem i
wystającymi butelkami które szczególnie cieszyły dorosłych domowników płci
męskiej. Aromatyczny zapach lukrowanej babki unosił się w powietrzu i mieszał
się z chrzanem który osobiście tarł mój ojciec. Sól i pieprz – przyprawy
codzienności, ale tu ich rola była szczególna- konserwująca i nadająca
wyjątkowy smak potrawom. Te drobne gesty i ryty „liturgii domowej” budowały
niepowtarzalny nastrój i odsyłały do tych wewnętrznych przeżyć. Bez ćwikły do
białej kiełbasy śniadanie wielkanocne byłoby czymś niepełnym- pozbawiony smaku.
Stół nakryty białym obrusem, świąteczna zastawa- przekazywana z pokolenia na
pokolenie- niczym rodzinne wiano. Na haftowanym kawałku płótna Biblia- Słowo
Boga przynoszące zbawienie i duchową strawę. Woskowa świeczka nawiązująca do
paschału który w noc pełną łaski rozbłyskał snopem ognia i światła. Wieczorem
rozciągnięta w czasie liturgia Paschy. „Cała historia chrześcijaństwa jest
niczym innym jak historią jednego cudu, cudu zmartwychwstania Chrystusa, który
nieprzerwanie trwa w sercach chrześcijan..” (G. Florovsky). Rozpoczynało się
święto. „Pascha Pańska- na cześć Trójcy Świętej. To jest dla nas święto na
świętami i uroczystość nad uroczystościami, o tyle wyższe od wszystkich, nie
tylko ludzkich świąt i z ziemią związanych, lecz także od świąt samego
Chrystusa, które na Jego cześć obchodzimy, o ile słońce piękniejsze jest od
innych gwiazd”- pisał w swojej mowie św. Grzegorz z Nazjanzu. Nie było
pośpiechu- chwila radości miała trwać i przedłużać się do długich godzin
nocnych. „W Twej światłości oglądamy światłość”(Ps 36,10). Świat miał się
zapalić światłem: „Raduj się ziemio, opromieniona tak ogromnym blaskiem...
Zdobny blaskiem takiej światłości, raduj się, Kościele święty, matko nasza !”-
brzmiał w uszach podniosły śpiew Exultetu
wykonywanego przez diakona. Po latach odkryłem prawosławie i poruszający
duszę i nasycający szczęściem śpiew liturgii bizantyjskiej: „Christos
Anesti ek nekron, thanato thanaton patisas, kai tis en tis mnimasi zoin
harisamenos”- Chrystus zmartwychwstał, śmiercią zwyciężył śmierć (Troparion
Paschy). Ogromny woskowy paschał, stawał się kolumną ognia- widzialnym znakiem
Zmartwychwstałego pośród swego ludu. „Czyż słup świetlisty nie przedstawia
samego Chrystusa Pana, który usuwa mroki niewiary, a do serc ludzkich wlewa
światło prawdy i łaski”- pisał św. Ambroży z Mediolanu. Kolejnym elementem tej
plastycznej liturgii była woda, miał się w niej odrodzić na nowo grzeszny
człowiek. Powrócić do matczynego łona Kościoła- stać się dzieckiem zanurzonym w
wodach chrzcielnych, tak jak Chrystus zstąpił do piekieł, a one wówczas stały
się Kościołem. „Ale ta matka niebiańska radosna, wydaje was na świat radosnych;
wolna, wydaje was na świat wyzwolonych z grzechu”(Zenon z Werony). W końcu
nadchodzi poranek i radosne obwieszczenie: Pan żyje ! „Światłość
Zmartwychwstania spowija Kościół a radość paschalna, zwycięstwa nad śmiercią go
przepełnia”(S. Bułgakow). Kamień który zamknął tajemnicę Jego grobu zostaje
odsunięty, a wszystko przenika świetlista nadzieja. „Wschód wschodów rozszerza
się na cały świat...Nieśmiertelny, Niezmierzony, wielki Chrystus świeci nad
wszystkimi ludźmi, mocniej niż słońce”- czytamy w tekście z II wieku. Aniołowie
odsunęli głaz przed kobietami i apostołami- przed nami, abyśmy mogli oczami
wyobraźni zobaczyć i uwierzyć. „Zmartwychwstania dzień ! Rozjaśnijmy twarze w
radości ! Obejmijmy jeden drugiego... Darujmy wszystko w Zmartwychwstaniu.” To
my wracamy z apostołami od grobu, który pozostał pusty. To do nas powiedział,
że jest z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. „Chrystus
zmartwychwstał- tę siłę widzi tylko kochający Go i wierzący w Niego”(M.
Bierdiajew). Zwieńczeniem tych duchowych wrażeń jest posiłek wielkanocny-
przedłużenie mistycznej Wieczerzy. Poprzedzał go jeszcze raz odczytany fragment
Ewangelii o mirofrach które przyszły do grobu, a ten był pusty. Świąteczne
życzenia i wspólne biesiadowanie przerywane od czasu do czasu paschalnym
pozdrowieniem: Chrystus Zmartwychwstał ! Prawdziwie zmartwychwstał ! Dom stawał
się Kościołem napełnionym siłą zstępującego Życia.
poniedziałek, 6 kwietnia 2020
Hosanna
na
wysokości. Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie- to słowo było skandowane przez tłum w czasie uroczystego wjazdu
Chrystusa do Jerozolimy. Zastanawiałem się wczoraj nad tym jednym zdaniem, moje
myśli orbitowały wobec jednej ewangelicznej aklamacji w której zawiera się
radość i nieodwracalnie przychodzący cień śmierci. Jedno z kilku semickich słów,
które przejęła liturgia chrześcijańska, a które jest nieprzetłumaczalne na
język polski. Hosanna- znaczy tyle,
co „zbaw mnie,” „zachowaj mnie,” „wspomóż prosimy”- stanowi zatem modlitwę
błagalną, którą składa człowiek Bogu; zawierając w niej całe swoje kruche
życie. W takim wezbranym westchnieniu, słowa są jednocześnie wypowiadane i przekraczane, stają
się uwielbieniem za przeobrażone życie. „W niezmierzonych głębinach oceanu giną
szerokie rzeki, których wody toczą się majestatycznie przez niezliczone krainy,
jak i niepozorne, ledwie widoczne strumyki. Podobnie w głębiach Bożej łaski
giną grzechy ciężkie na równi z najmniejszymi, najdrobniejszymi nieprawościami”-
pisał św. I. Brianczaninow. W ten sposób pamięć o grzechu i śmierci, staje się
pamięcią o przebaczającym i wychodzącym ku nam Bogu. Hosanna-
modlitwa pragnienia i źródła, spraszanie miłosierdzia. W świetle tej
intuicji staje się niezwykle wymowne duchowe wyznanie Fiodora Dostojewskiego: „Ile
strasznych mąk kosztowało mnie i kosztuje to pragnienie wiary...Nie jak
chłopczyk wierzę w Chrystusa i wyznaję Go, ale przez wielki ogień zwątpień
przeszła moja Hosanna.” Podobnie jest z siłą tekstu Psalmu 51- Miserere: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w
swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość. Obmyj
mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego.” Takie człowiecze
westchnienie duszy, które najpełniej przytula muzyka i stawia w świętym drżeniu
miłości. Harmonia dźwięków splatająca się w gąszczu narastających tonów. Mój
prawie dwuletni synek, kiedy usłyszał dziewięciogłosową polifonię Miserere Gregorio Allegri, zamarł na
kilka minut- poddał się z dziecięcą ufnością jakiemuś trudno wyrażalnemu w
słowach przeobrażeniu. Być może doświadczył błogiej i przenikającej zmysły siły
wybawienia nad którą ja rozmyślałem kilka godzin.
niedziela, 5 kwietnia 2020
Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili
na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie. Wielu zaś słało swe płaszcze na
drodze, a inni gałązki ścięte na polach. Ci zaś, którzy Go poprzedzali i którzy
szli za Nim, wołali: «Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię
Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego, Dawida, które nadchodzi. Hosanna
na wysokościach!»
Niedzielą Palmową-
antycypacją uroczystego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, rozpoczynamy celebrację
najważniejszych wydarzeń- stanowiących szczyt i źródło liturgicznego obchodu
Kościoła. Przez kilka dni poprzedzających Paschę staniemy się „bezpośrednimi”
uczestnikami najbardziej podniosłych i przenikniętych duchowymi treściami scen.
Przejdziemy ostatnią ziemską drogą Jezusa; wejdziemy w dialog Jego duszy,
zmaganie, lęk i osamotnienie. Być może pojawi się dar łez- niczym dar źródła
które wytrysnęło dla zmęczonego wędrówką Izraela na pustyni. Zatopimy
obumierającego w nas grzesznika w sadzawce chrztu, której woda poruszona
niewidzialną dłonią świetlistego Anioła, stanie źródłem wytryskującym ku pełni
życia. Dostrzeżemy odważną i pełną akceptacji miłość Maryi- Matki Bolesnej-
ufającej do końca i wraz z Ukochanym Synem zbierającej pokłosie ludzkiej
niesprawiedliwości i odtrącenia. „Bóg, który nakłada krzyż, pomaga nam go
nieść” (Tichon Zadoński). Prześledzimy zmagania apostołów, od ich wewnętrznych
dylematów, aż po zdumienie dzięki nowo rozbudzonej nadziei i wierze w
Zmartwychwstałego. „Nikt nie rodzi się chrześcijaninem, każdy chrześcijaninem
się staje”- twierdził Tertulian. Te
kadry złożone w jedną teologiczną opowieść staną się przesłaniem dla nas
dzisiejszych ludzi wiary- ciągle dorastających do bycia uczniami Chrystusa. W
bliskości Mistrza znajdą się najwierniejsi przyjaciele, jak również i zdrajcy
zasklepieni własnym interesem lub tchórzostwem, bezsilną niemożliwością udźwignięcia
osobistego krzyża. Pomimo tych ludzkich dylematów, wszystkich tych ludzi obejmą
przytwierdzone do krzyża dłonie cierpiącego Baranka. Jego czułe spojrzenie
przenika historię świata, stając się potwierdzeniem największej miłości nowego
Adama który przyszedł ocalić grzesznika. Liturgia i ikonografia odsłoni przed
nami narracje, które staną się naszymi wewnętrznymi odpowiedziami wiary.
Wielkopostna droga pokajania musi mieć swój finał w odzyskaniu utraconej przez
grzech wolności dzieci Bożych. „Nie wystarczy opuścić Egipt, trzeba jeszcze
wejść do ziemi obiecanej”- pisał św. Jan Chryzostom. Nasza Via Crucis przecina się z zawsze z drogą Męża Boleści. Uroczysty
wjazd Chrystusa do Jerozolimy wypełniony na pozór radosnym introitem Hosanna, zorientuje chrześcijan w
perspektywie Krzyża. „Krzyż objawia przeznaczenie świata, który Chrystus
prowadzi do przekształcenia w Bogu.” Bardzo szybko radosne Hosanna- „błagam, zbaw mnie Boże,” zabrzmi zgoła inaczej: „Na krzyż
z Nim !” Euforia skandowanej radości przeobrazi się w język niebywałej
sadystycznej ludzkiej kaźni. „Gromadzimy się, aby wspominać śmierć naszego
Pana- powie św. Augustyn- kiedy celebrujemy to wydarzenie na sposób misterium,
nie zadowalamy się przywoływaniem jakiegoś zdarzenia z przeszłości w dniu, w
którym miało ono miejsce, lecz przywołujemy je w taki sposób, aby wziąć w nim
udział.” Trzymamy w dłoniach palmy, ale one nie tylko wyrażają naszą radość,
lecz również symbolizują drzewo na którym jedyny Sprawiedliwy złoży siebie w
ofierze „za życie świata” i cud nowego życia które wytryśnie lada chwila z
zapieczętowanego szczelnie grobu. Wyrażają to pełne podniosłego nastroju teksty
Kościoła Wschodniego: „Ponieważ związałeś nieśmiertelną otchłań i uśmierciłeś
śmierć, i świat wskrzesiłeś, dzieci z palmami sławiły Ciebie, Chryste, jak
zwycięzcę i wołały do Ciebie: Hosanna Synowi Dawida” (ikos). Patrzymy na oślicę
niosącą na swym grzbiecie Króla, ale tak naprawdę to Kościół ma stać się
najpokorniejszym dźwigarem i rozdawcą najpokorniejszej miłości. Odkupienie
człowieka i świata- wyrażone w bogactwie treści i znaczeń; Chrystus wchodzący w
otchłań śmierci i wychodzący jako Zwycięzca, a ludzkość wraz z Nim. „Wszystkie
drzwi naraz się otwierają- pisał P. Claudel- wszystkie przeciwieństwa się
rozpływają, wszelkie sprzeczności się rozwiewają.” Nie pozwólmy sobie na to,
aby pozostać poza tymi wydarzeniami- jako widz lub, co tragiczniejsze-
niedowiarek. Kończę to rozważanie słowami modlitwy zaczerpniętej z Sakramentarza Gelazjańskiego: „Boże,
sprawiedliwością jest Ciebie miłować i kochać, pomnóż w nas dary swej
niewymownej łaski; a jak sprawiłeś, że przez śmierć Syna Twego pokładamy
nadzieję w tym, co wierzymy, tak spraw przez Jego zmartwychwstanie, abyśmy
doszli tam dokąd zmierzamy.”
czwartek, 2 kwietnia 2020
Dobiega końca okres
Wielkiego Postu. Wszystko w tym czasie było spowite niepewnością, obawami,
grasującym ukradkiem wirusem i śmiercią. „Cierpieniami Pan wybawia nas od
jeszcze większych cierpień”(św. Filaret). Całun smutku spowijał ten czas próby,
przygniatał wielu ciężarem narzuconego na barki krzyża. Pustynia okazała się
kapryśna, a ludzkość została poddana hiobowym próbom. „Wczoraj byłem Chryste
pogrzebany, a dzisiaj powstaję z Tobą powstającym, wczoraj z Tobą na krzyżu, a
dzisiaj, o Zbawco, uwielbij mnie z sobą w Twym świętym Królestwie”- wyśpiewuje
podniośle liturgia. Wszystkie niedostatki i brzemienne doświadczenia były
rozświetlone obecnością Ukrzyżowanego Mistrza; współodczuwaniem wraz z Nim bólu
osamotnienia i porzucenia. Wśród mnóstwa piętrzących się pytań przenikało
światło nadziei. Przypominają mi się w tym momencie słowa poety, napisane w
chwili największych duchowych rozterek: „Znam wszystkich Chrystusów, co po
muzeach wiszą. Ale w ten wieczór, Panie, idziesz ze mną ulicą”(B. Cendrars).
Bóg przechodził ulicami miast, szpitalnych sal, domowych izb i miejsc gdzie ukradkiem
spadały na ziemię łzy i gdzie dokonywało się milczące cierpienie. Większość
moich rozważań była poświęcona pandemii- życiu i śmierci- przenikaniu się tych
dwóch, paradoksalnie przeciwstawnych rzeczywistości. Ostatecznie jednak
triumfuje życie i miłość; bliskość Chrystusa przytulającego i ocierającego łzy
smutku. Śmierć jest naszym codziennym stanem, ale jednak opromienionym blaskiem
wschodzącego Życia. „Nie bójcie się”- powiedział anioł do niewiast,
przestraszonych otwarciem grobu i pełnym blasku widzeniem. „Wypowiedziane w
grobie, siedlisku śmierci, rozładowują największą z naszych trwóg”(J. Pasierb).
Już za moment wejdziemy w Wielki Tydzień. Pójdziemy śladami Chrystusa i
uczniów, przyjaciół i świadków. Doznamy duchowych uniesień i smutku-
przygniecieni ogromem Chrystusowej miłości staniemy się ponownie ludźmi
nadziei; stróżami poranka, pełnymi wielkanocnej euforii szczęścia. Z Jego ran
wytryśnie na sposób sakramentalny źródło Życia. Liturgia- choć przeżywana w
domowym Wieczerniku, stanie się przestrzenią uobecnienia i przejścia- anamnezą
i antycypacją- ze śmierci ku życiu.
„Lecz o północy każde ciało nagle zamilknie- jak pisał B. Pasternak- Wiosna
rozgłosi wiadomość, że od pierwszego brzasku śmierć będzie w łunie wielkiego
wołania Paschy.”
Subskrybuj:
Posty (Atom)