środa, 29 kwietnia 2020


Piasek morski, krople deszczu i dni wieczności któż może policzyć ? (Syr 1,2).

Piękny jest dzień, gdy poranek budzi się skropiony kroplami deszczu. Gdzie spieczona i spragniona wody ziemia staje się pragnieniem; każda jej cząstka nasyca się życiem, aby rodzić i oddawać światu życie. Bóg rozszczelnia portal niebiańskich przestworzy i zsyła deszcz błogosławieństwa. „Nadzieja wychodzi w pięknym słońcu i wraca w deszczu”- pisał J. Renard. Dla starożytnych ludzi wychowanych w kulturze Biblii, spadający z nieba deszcz był obrazem obfitości i łaski jaką hojnie udzielał w swojej opatrzności Bóg. „On niebo okrywa chmurami, deszcz przygotowuje dla ziemi i sprawia, że góry wypuszczając trawę”(Ps 147, 8). Dobrze to rozumieli nomadzi i fellahowie wyczekujący deszczu niczym największego daru niebios. Pustynia którą przemierzali koczowniczo jawiła się jako kraina pragnienia wody. Na pustyni człowiek uczył się modlitwy pragnienia i rozbijał namioty: „moja dusza pragnienie Ciebie jak zeschła ziemia”(Ps 143,6). Człowiek spragniony zrobi wszystko, aby odnaleźć źródło wody. Pomimo kaprysów natury, zaczyna spoglądać na niebo lub zabiera się do szukania wody- w pocie czoła zaczyna kopać studnie. Każda drobina wilgotnego piasku przesiewanego przez dłonie, wzmaga jedynie szczęście połączone ze  świadomością, że święto jest już blisko. „Domagaj się mleka swej wielbłądzicy, syna swej kobiety, ale o wodę proś Boga”- słyszymy w starym arabskim przysłowiu. Na pustynnych oazach studnie wydają dźwięki; rezonują zawartością najszlachetniejszej cieczy, której wartość nie przelicza się już na pieniądze. Od niej zależy życie własne i innych ! Nie bez przyczyny greckie słowo nymphe tłumaczy się tyle co „źródło” i „dojrzałą dziewczynę,” a nawet „brzemienną”- niosącą w sobie życie. Krople deszczu spadające tanecznie na pełną wypieczonych bruzd ziemię, wskrzeszają na powrót raj- miejsce uobecnionego Edenu- najpiękniejszego ogrodu, gotowego na powrót do zamieszkania. Stąd oaza, miejsce zatrzymania i pokrzepienia witalnych sił, staje się przestrzenią epifaniczną. Studnia nie jest jedynie szczeliną w sercu pustyni, a sercem istnienia pośród śmierci. Historia zbawienia rozpoczyna się przy studniach patriarchów i przy studni nowego poznania, gdzie Chrystus staje się „wodą żywą” wytryskującą ku życiu wiecznemu. Kościół staje się studnią sakramentów. „Wychodząc więc od tych studni, przebiegnij całe Pismo w poszukiwaniu studni i dojdź aż do Ewangelii, a znajdziesz tam studnię, nad którą siedział nasz Zbawiciel, odpoczywając po trudach wędrówki..., gdy przyszła tam Samarytanka i chciał zaczerpnąć wody ze studni”(Orygenes). Od najdawniejszych czasów znakiem wody była falista, zygzakowata, czy spiralna linia. Falista wstęga zdobiąca średniowieczne portale i opowiadająca o przepływaniu wewnątrz bytów życia. Romantyczny poeta Novalis w jednej z pieśni określił Boga jako „ocean życia.” Dlatego chrześcijanie rodzą się w wodzie jako nowe- przeistoczone istoty- są „rybami.” Wyglądają deszczu który ożywi pustynię, napełnia źródła, rozpędza rzeki- aby powrócić ostatecznie do rahamim kolebki Życia.

poniedziałek, 27 kwietnia 2020


W świecie pełnym drżenia, napięć, podszeptów i słów, które z taką skutecznością modelują całe społeczności ludzkie i kształtują obraz odbitego w telewizyjnych ekranach świata, słowo Ewangelii staje się niczym cichy śpiew słowika. Świat obywający się bez tajemnic, a w nim mikroskopijny pochód ludzi wiary, których zaintrygowało i porwało światło wydobywające się z pustego grobu Chrystusa. Dobra Nowina o Życiu. Cieszę się, że chrześcijaństwo przestało być ekspansyjne, moralizatorskie, narzucające się, pozbawione jakiegoś istotnego wpływu na losy świata. Nie musi już budować strategii, aby chronić coś przed nieuchronnym wejściem w niebyt. Przestało być skostniałe i przemądrzałe; przytulone do powabów świata. Im bardziej obrastało w piórka, tym silniej było poddane prześmiewczym intrygom demona i krytycznym spojrzeniom ludzi wrogich i opryskliwych. „Prawdziwa wiara zaczyna się bowiem wtedy, gdy chrystianizm ustępuje miejsca samemu Chrystusowi  i gdy ten, kto już wierzy lub dopiero pragnie uwierzyć, kończy z abstrakcyjnymi rozważaniami nad ideologią czy moralnością chrystianizmu i po prostu wychodzi na spotkanie Jezusa”( A. Leonard). Teraz żyje siłą Ducha który zstępując, czyni wszystko nowym. „Królestwo Boże jest wewnątrz człowieka” (J. Bohme). Jego siłę nie mierzy się już orężem władzy, lecz pełnym pokory i ubóstwa byciem w zgiełku świata. To, co mnie ciągle urzeka w chrześcijaństwie to mistyka czasu i przestrzeni. Obecność Boga, którego spojrzenie i dar miłości przechodzi delikatnie i niezauważenie, niczym kropla wody drążąca monolit skały. „Nikt nie jest tak dobry i tak pełen współczucia, jak Bóg”- pisał mnich Marek Eremita. Jest to kraina tajemnic – nie tych sekretnych, zawoalowanych, niedostępnych dla ciekawskich oczu gapiów, czy szukających sensacji obsesyjnych tropicieli historii. Misterium obecnie przeżywanej chwili- liturgia pragnienia zrodzona z mozolnej wędrówki ku pełni istnienia. Pustynia na końcu której znajdują się studnie i namioty patriarchów. „Świat tworzy we mnie miejsce Jego odbioru.” Wielu ludzi ma ambicję zamknięcia w swojej dłoni świata, bycia kimś ważnym- dostrzeżonym- dokonującym rzeczy nieprzeciętnych, epatujących wobec innych siłą władzy.  Ja odkrywam przestrzeń wolności i zadowolenia z obecności Boga, którego piękno objawia się i zstępuje w migotliwie odczuwalnych poruszeniach duszy. „Dla mnie głównym dowodem na istnienie Boga jest radość, którą odczuwam, myśląc, że Bóg istnieje”(Rene Le Senne). Wychylam się ku przyszłości i odczuwam szczęście na samą myśl o świecie w którym wszystko będzie nieustannie przeżywanym świętem przemieniania. Trzeba przebić się przez powierzchnię sensu i odnaleźć się tam, gdzie doświadczenie Obecności staje się komunią miłości- sakramentem. Filozofia spotkania w której grzesznik wpada w objęcia Miłości i staje się istotą przebóstwioną. Nie chcę pisać tylko o jednej stronie życie i trzymać się kurczowo tego, co jest aktualnie- dzisiejsze. „Wszystkie gałęzie wznoszą się ku niebu”( G. Bernanos). Fascynuje mnie drugi horyzont wieczności, drugi brzeg do którego zawija się w podekscytowaniu i nadziei. Tęcza która pojawi się na horyzoncie nocy, wokół której pojawi się świetlista mandorla zamykająca Chrystusa przyjaciela ludzi. Boga w którego oczach płonąć będzie zachwyt jak w siódmym dniu stworzenia świata. „I będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego na ich czołach. I odtąd już nocy nie będzie” (Ap 22, 4-5). Zawsze były we mnie silnie odczuwalne nastroje futurystyczne w których historia naznaczona cyklem narodzin i śmierci jawiła się jedynie jako pogodne przejście. Historia której ostatnim akordem będzie „wspólne dzieło wskrzeszenia”(N. Fiodorow). Piękno przyszłości naznaczone namacalnością innego świata wyrywającego się wszelkim naiwnie i pozornie wielkim dociekaniom eschatologii. Przesłaniu Apokalipsy obce jest fatum, lęk i pełne urojeń katastroficzne niebezpieczeństwo. Apokalipsę przenika  świetlista nadzieja, a jej uobecnieniem jest Jeździec na białym koniu który dokonuje zwycięstwa nad mocami zła. Jutro jest piękniejsze niż dzisiaj, ponieważ oczekiwanie staje się uobecnieniem, a pragnienie miłości- staje się jej posiadaniem. „Niewidzialna moc wiary- twierdził P. Evdokimov- wyryła na murach i sarkofagach znaki świadectwa, które rozsiewają blask życia wiecznego.” Sztuka intuicyjnie próbuje ukazać te perspektywy wieczności; zawrzeć w źrenicy oka to, co jawi się jedynie jako lustrzane odbicie- coś jakby do końca nieokreślone kształtem. Chrystus żywy- zmartwychwstały młodzieniec- takim go ukazują ikony i rzeźbiarskie romańskie portale- w których to jak pisała S. Weil „Bóg oczekuje, że będzie rozpoznany przez człowieka.” Uprawiana przeze mnie teologia jest już prostodusznym traktatem o wieczności- intuicją, marzeniem, lub tęsknotą-„ drzwiami” które z dziecięcą ciekawością uchylam i wypatruję w miłosnym drżeniu Tajemnicy.

niedziela, 26 kwietnia 2020


 Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje swoje życie za owce (J 10, 11).

Sztuka i wypełniające ją od środka piękno, nie jest skamieniałe od nadmiaru nieustannie powtarzanych rozszyfrowań i powtórzeń. Sztuka ciągle żyje, im mocniej pulsuje w niej imperatyw piękna. „Oczyma duszy widzę raj. Uduchowionym przystoją oczy duchowe...” (św. Efrem Syryjczyk). Ciągła próba reinterpretacji dzieł kultury jest widomym świadectwem estetycznych poruszeń i filozoficznych zamyśleń nad ideami które się nigdy nie przedawniły. W kulturze- niczym w źródle czasu wyłaniają się na powierzchnię sprawy intrygujące człowieka; wyłonione ze śmierci i skierowane ku na powrót tętniącemu życiu. Wielka sztuka musi przejść przez śmierć; zrodzić się w objęciach śmierci- w potrzasku nicości i niebytu- aby następnie się unieśmiertelnić w uszlachetnionym i naznaczonym mozołem egzystencji, finalnym dziele artysty. Kultura jest przeniknięta pierwiastkiem transcendentnym, pulsuje w niej wieczność wyrażająca się permanentnym stanem napięcia. Ramy historii detonują od nadmiaru pierwiastka życia tryskającego z pod spękanych i nabrzmiałych dłoni człowieka- wytwórcy. Sztuka niesie piękno na marach historii wchodząc w zaułki obojętności i lekceważącej blask zachwytu nieobecności. Zbyt płytkim byłoby stwierdzenie, iż sztuka rodzi się z nadmiaru fascynacji lub rumienieje pod wpływem przygodnych, niekiedy błahych  impulsów duszy. Sztuka jest religijną filozofią- orbitowaniem ku Absolutnemu Pięknu, przekraczaniem czasu. Dla Pseudo-Dionizego piękno jest jednym z imion boskich. To, co dostrzegamy oczami ciała jest jedynie zatrzymaniem się nad początkiem piękna- „refleksem Boga.” Sztuka pozwala odkryć obecność Boga, przechadzającego się po świecie jak po wielkiej pracowni w której tkani są ze świetlistego tworzywa wiary- prorocy Królestwa Niebieskiego. „Człowiek to ktoś, kto nosi w sobie coś większego niż on sam”- pisał A. Exupery. Niesie w sobie „prometejski” żar wieczności- rozdzielające się języki ognia- owoce wiecznie trwającej Pięćdziesiątnicy. „Droga przebóstwienia jest więc drogą ku pięknu” (M.I. Rupnik). Artysta potrafi pokazać w nowy sposób piękno drzewa które zwiodło Adama, jako drzewo kosmiczne- na którym zatriumfowała Miłość. „Zasadniczy argument przemawiający za Bogiem zawiera się w człowieku i w jego powołaniu. Świat miał twórców prawdziwego piękna, którzy sami byli piękni, ludzi obdarzonych wielką głębią, ludzi mocnych duchem... to wszystko pozwala odkryć Boga” (M. Bierdiajew). Bóg istnieje i podnosi świat z gruzów duchowej nędzy- przekonują katakumbowe malowidła na których anonimowi chrześcijańscy twórcy utrwalili cudowne oblicze Chrystusa- „Pięknego młodzieńca”- Pasterza niosącego na swoich ramionach owieczkę. Bogaczłowieka wyrywającego istotę ludzką z zaklętego kręgu śmierci ku zmartwychwstaniu. „Gardząc śmiercią wskazał nam drogę, jaką iść winniśmy, dał nam wzór, jaki mamy naśladować”- pisał św. Grzegorz Wielki. Taki obraz Boga przeniknął do ikonografii młodego Kościoła; zrodził się tyglu wszechobecnego prześladowania i nieustannego potwierdzania wiary męczeństwem. Kościół w uścisku śmierci mógł jedynie wyzwolić taką energię miłości i piękna. „Uduchowione formy” malarstwa przekonujące o tym, że Zbawiciel jest zakochanym w grzeszniku Bogiem, a „świeci są ziarnami zmartwychwstania.” Nawet najbardziej dramatyczna historia zostaje rozświetlona nadzieją. „Sztuka katakumb to przede wszystkim sztuka krzewiąca wiarę”- przekonywał w znakomitym studium poświęconym ikonie Leonid Uspieński. Dobry Pasterz staje się najstarszym wyobrażeniem zatroskanego o los świata i kościoła Boga. „Z obrazu Chrystusa przenosimy oczy ducha na nieograniczony obraz Boga” (T. Studyta). Pasterz- Wcielona, Ukrzyżowana i Zmartwychwstała Miłość- przekonuje świat o tym, „że dostąpi zbawienia ten, kto zbawia innych.”

czwartek, 23 kwietnia 2020


Bardzo silnym wyróżnikiem chrześcijaństwa jest tęsknota. „Szukajcie Królestwa Bożego” to tyle, co pragnienie uobecnienia tęsknoty ! W psalmach możemy usłyszeć stan miłosnego oczekiwania: „Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedy więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże ?”(Ps 42,3). Można tęsknić za wieloma sprawami- do tych prozaicznych po te wysokie- zawieszone niczym gwiazdy na niebie. Jedni tęsknią za dalekimi horyzontami szczęścia, jeszcze inni za zasobami materialnymi, są i tacy których tęsknota przeobraża się w język bezwarunkowej wiary. „Z tęsknotą nasze serca otwarliśmy dla niebiańskiego strumienia płynącego z Twojego zdroju, zdroju życia, który u Ciebie jest, abyśmy na tyle zroszeni jego wodą, na ile to było dla nas możliwe, zdołali dosięgnąć myślą owej wielkiej tajemnicy”- pisał w Wyznaniach św. Augustyn. Istnieją również tęsknoty fałszywe, złowieszcze- podszyte utopią szczęścia i samorealizacji. Tęsknoty niewolnicze i bluźniercze, czyniące z ludzi byty groteskowe, pełne parodii, śmieszne i pędzące na oślep. Boję się ludzi którzy przestali tęsknić i rozmyślać nad światem który może być usensowniony przez obecność przenikającego wszystko Życia. Kiedy myślę o „Obecności” i „Życiu” to moja myśl orbituje w kierunku Boga Miłości- bliskiego i przychylnego człowiekowi, który w Ewangelii pochyla się nad ludzkim, zagmatwanym w gąszczu zdarzeń losem. U Bierdiajewa przeczytałem zaskakującą myśl, która we mnie pulsuje nieustannie: „Tęsknota może pobudzić świadomość istnienia Boga, ale jest także przeżyciem opuszczenia przez Boga. Tęsknota zawiera się między transcendencją i otchłanią niebytu.” Myślę, że w tęsknocie istnieją ogromne pokłady nadziei, pozwalające przechodzić bezkresne poczucie samotności, lęku i nieuświadomionych do końca chimer wewnętrznie pustoszących duszę. „Wiara, którą kocham najlepiej, mówi Bóg, jest nadzieją”- powie Ch. Paguy. W tęsknocie rodzą się ludzie świetliści i prawi- przez których dusze przechodzi snop energii- ożywcze tchnienie wydobywające się z ust Przedwiecznego i Tęskniącego. „Tylko Żyjący- może uczynić wyłom we wszystkich determinizmach, może przekształcić nieobecność w miłość.” Wiele zawdzięczam ludziom którzy we mnie podsycali tęsknotę za Bogiem. Ludziom spacerującym po ścieżkach tęsknoty- intrygującym o inteligentnym przenikliwym spojrzeniu, przepastnym sercu i stawiających prowokacyjne pytania, niejednokrotnie wyprowadzające mnie z wygodnej drogi duchowego lenistwa. Tęsknota pozwalała przez wieki historii wzbijać się ludziom ponad świat szarości, wojny, niewyobrażalnych cierpień i porzucenia. Tęsknota jest  terapeutyczna i kształtuje odważnych- wizjonerskich ludzi ducha. „Człowiek staje się bezgraniczną przestrzenią Boga.” W samym sercu piekła gułagu, anonimowy więzień przeniknięty tęsknotą pisał: „A jednak była tam Wielkanoc: wielka, święta, duchowa, niezapomniana. Została ona pobłogosławiona obecnością wśród nas naszego zmartwychwstałego Boga- błogosławiona cichymi syberyjskimi gwiazdami i naszym smutkiem. Jakże radośnie biją nasze serca w łączności duchowej z wielkim Zmartwychwstaniem !”

wtorek, 21 kwietnia 2020


Wyszedłem rano na krótki spacer. Nabierałem hausty ożywczego powietrza i patrzyłem się jak dziecko w unoszące się ponad horyzontem domów słońce; soczyste jak z obrazów Vincenta van Gogha. „Witam Światło wcześnie rano- pisał hinduski poeta R. Tagore- Słońce niekończącego się dnia. Chwila wieczności. Pozdrawia cię człowiek, którego nadzieja nie umiera.” Pomyślałem o ludziach pędzących do pracy- o twarzach zakrytych maskami, gdzie tli się jeszcze nuta niepewności, obawa o własne zdrowie. „Inni to twarze”- powie E. Levians, choć zakryte, jednak twarze na które skraplają się migocące promienie słońca. Pogoda jest piękna, krajobraz wiosny pulsuje intensywnością barw i zapachów; przyobleczony w kostium oblubienicy wyczekującej miłośnie oblubieńca. „Ptak na gałęzi, lilia pośród pól, jeleń w lesie, ryba w morzu, niezliczone zastępy ludzi radośnie oznajmiających: Bóg jest miłością ! Zaś poniżej, niczym ton niosący wszystkie te głosy, niczym bas huczący ponad wszystkimi tymi jasnymi sopranami, de profundis, rozlega się głos poświęconych: Bóg jest miłością !”(S. Kierkegaard). Wszystko jest takie rezurekcyjne- przemienione, spowite siłą zstępującego Życia. „Istnieje wzrok, którego nie potrafi ciemnością zasnuć żadna ślepota. Wzrok miłości”(G.H. Grudziński).  Wiara pozwala patrzeć na świat pięknymi i niczym niezmąconymi oczami dziecka, pozwala przeżywać duchową intensywność w tak subtelny i głęboki sposób. Współczesnemu człowiekowi, brakuje tego edenicznego i świetlistego spojrzenia. Wychodzimy powoli z czasu pandemii, z oglądania zaniepokojonych i przygaszonych lękiem ludzkich twarzy. Być nasyconym Życiem ! Chrześcijaństwo w tym czasie proklamuje prawdę o Zmartwychwstaniu: „Chwała Tobie, który objawiłeś nam Światłość.” Bóg żyje, wystarczy wsłuchać się w śpiew ptaków, zobaczyć otwierające się niczym kielichy pąki drzew, intensywność zieleni i fantastyczną paleta barw, którą kładzie na płótno świata największy Boski Artysta. Bóg żyje i króluje w swej chwale. Jego boskie energie przechodzą przez ciało świata i otwierają go na wieczne piękno. Kosmiczna liturgia, której trwanie przenika poza czas i zamyka wszystko w dłoniach Piękna „rozlewającego łaskę na całe stworzenie”(św. Grzegorz z Nyssy). W ten sposób świat staje się ikoniczny, a człowiek staje się „obrazem obrazu”- istotą wychyloną ku wieczności- „płomieniem rzeczy.” W przyszłości, powie Orygenes, „wszyscy znajdą spełnienie w Człowieku doskonałym i staną się jednym słońcem.”

niedziela, 19 kwietnia 2020


J 20, 19-31

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».

Wiele razy próbowałem sobie wyobrazić przerażonych, zrezygnowanych uczniów zabarykadowanych przed światem. Poczuli się naprawdę osieroceni i samotni. Mistrz był dla nich wszystkim; dopiero teraz sobie to uświadomili w całej pełni. „Miłość wszystko okupuje i wszystko zbawia”(F. Dostojewski). Ostatnie chwile bycia z Jezusem przemykały przez ich myśli w setkach różnych odsłon i skojarzeń. Dopiero teraz coś do nich zaczęło docierać, brzmieć w zasklepionych strachem umysłach. Marzyli o spokoju i pytali siebie jeden przez drugiego: Co z nami będzie dalej ? W to napięcie wchodzi zmartwychwstały Pan. Pokazuje im swoje rany i pozwala się nawet dotknąć. „On przyjdzie do każdego- pisał M. Maliński- Tak jak przyszedł do nich. Pogrzebany, niechciany, zapomniany albo oczekiwany- w radości i smutku. Przyjdzie, abyś mógł Go dotknąć, uwierzyć, że nie darmo niesiesz krzyż, cierpisz rany, idziesz w samotności. Że nie na darmo.” Wyprowadza apostołów z rozdzierającego serca lęku, tak jak wtedy kiedy sparaliżowani siedzieli w łodzi bojąc się rozszalałego żywiołu wody. „Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego w niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania- słyszymy podczas Jutrzni Paschalnej- I usłyszymy wyraźnie, jak mówi: „Witajcie.” Mistrz pokazuje swoje chwalebne rany- trofea Krzyża- znaki „przemiany cierpienia w drogę zwycięstwa” (M. Bierdiajew). Tchnienie Ducha wytryskującego z przebitych ran uobecnia dynamizm zmartwychwstania; piękno przemienienia człowieka i świata- radość obecności Królestwa Bożego. „Wspaniałość Jego podobna do światła, promienie z rąk Mu tryskają, w nich to ukryta moc Jego”(Ha 3,4). Dlatego Ewangelista- umiłowany uczeń Jan a zanim napełniony entuzjazmem Wielkanocy Kościół wyzna: dotykaliśmy Go własnymi rękoma. Nasz twarze spowijało światło ! Ciało, które było martwe, złożone w grobie, owinięte całunami- jawi się przed nimi zmartwychwstałe- ożywione tchnieniem Ojca, świetliste obfitością Ducha Świętego. Od niedowierzającego Tomasza Kościół wyzwolił się ze sceptycyzmu, niepoprawnych pytań, czy aroganckiego dociekania. Kończę to rozważanie modlitwą brata Rogera z Taize. Litanią utkaną z pytań: „Gdybyś nie zmartwychwstał, Chryste, Panie, do kogo byśmy poszli, aby odkrywać jasność Bożego oblicza ? Gdybyś nie zmartwychwstał, nie trwalibyśmy razem w poszukiwaniu Twojej komunii i nie znajdowalibyśmy u Ciebie przebaczenia, świeżości źródeł. Gdybyś nie zmartwychwstał, skąd czerpalibyśmy energię, aby do końca życia iść za Tobą i stale na nowo Cię wybierać ?” Zmartwychwstał i wszystko zostało przeniknie sensem.


Zstąpienie świętego Ognia w bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie:
https://www.youtube.com/watch?v=ug-7nIqTvmw

czwartek, 16 kwietnia 2020


W Kościele starożytnym okres paschalny obfitował w bogactwo rytów, znaków i symboli, które plastycznie odsłaniała przed oczami wiernych liturgia Kościoła. „Zmartwychwstał w Nim świat. Zmartwychwstało w Nim niebo. Zmartwychwstała w  ziemia. Będzie bowiem nowe niebo i nowa ziemia”(św. Ambroży). Odzwierciedlało to głęboki zmysł misteryjnego wymiaru egzystencji. Noc paschalna otwierała oczy wierzących na wieczność, a wszystkie znaki sakramentalne uświadamiały ochrzczonym bogactwo łaski i pomnażały tęsknotę w duszach za wiecznością – egzystencją w objęciach miłującego Boga. Chrzest był „kąpielą wieczności” oraz nakarmieniem ciała i duszy pierwocinami tego świata. Liturgia włączała materię tego świata w obręb modlitewnego i epikeltycznego poruszenia- ukazując ich spełnienie w uświęceniu i ożywczym nasyceniu człowieka. „Wszystkie cudowności, jakie widzimy w świecie- mówi św. Grzegorz z Nyssy- dostarczają imionom boskim ich materii, za pomocą których określamy Boga jako mądrego, potężnego, dobrego i świętego.” Tak drewno stało się materią na krzyż i rozkwitło jako życiodajne drzewo życia, mirra niesiona przez kobiety- stała się paschalnym balsamem miłości i czułości, tak również inne elementy tego świata: oliwka, mleko i miód, chleby, woda i wino- staną się elementami świata już przebóstwionego, do którego będzie miał dostęp człowiek opieczętowany wiarą. „Jeśli w ziemi zbierają soki, jeśli woda odbywa swój zapładniający cykl, jeśli przez słońce i przez deszcz niebo i ziemia poślubiają się nawzajem, jeśli człowiek trudzi się, sieje, zbiera zboże i winne grona... dzieje się tak dlatego że w końcu praca człowieka uczyni z ciała ziemi kielich ofiarowany rozbłyskowi Ducha”(O. Clement).  Takim pożywieniem który był istotną częścią starożytnej liturgii chrzcielnej było podanie neofitom mleka zmieszanego z miodem. Ten zwyczaj nie zachował się w tradycji zachodniej, ale w rycie koptyjskim i ormiańskim po dziś dzień bezpośrednio po chrzcie i Eucharystii podaje się do wypicia ten słodki napój. Pierwszy pokarm które otrzymują nowonarodzone dzieci w łonie Kościoła. „Jaśniejący bielą, którzy jak mleko zgęstnieli”- pisał św. Ireneusz z Lyonu. Kiedy Jonatan za pomocą łaski włożył sobie trochę miodu do ust, „oczy jego nabrały blasku”(1 Sm 14,27). Miód ożywia ludzkie możliwości odczuwania i przeżywania wiary. Ludziom zwracającym się ku Bogu, miód spływa z boskiej pasieki i otwiera oczy ich wnętrza. Według św. Augustyna w Kościele znajduje się ul pszczeli, z którego spragnione dzieci biorą „słodki miód Chrystusa- czyli pokarm na życie wieczne.” Dzieci napełnione słodyczą, których twarze jaśnieją blaskiem Paschy. Było to piękne odwołanie do starotestamentalnej tradycji wejścia Izraela do Kanaanu- krainy wszelkich tęsknot- opływającej mlekiem i miodem (Wj 3,8). Mistyczne zjednoczenie z Bogiem i promieniowanie miłości oddaje z poetycką siłą księga Pieśni nad Pieśniami. Mleko w ogrodzie Oblubieńca należy do nadprzyrodzonych pokarmów życia (Pnp 5,1). W Nowym Testamencie symbolizuje początek wiary i tęsknotę za wiecznością (1 Kor 3,2., 1P 2,2). Również wspomniana ikonografia wczesnochrześcijańska ukazuje Chrystusa Dobrego Pasterza, którym w naczynku podaje mleko owieczkom: „I weszłam i zobaczyłam olbrzymi ogród, a pośrodku ogrodu siedział siwy człowiek ogromnego wzrostu; ubrany był w strój pasterza i doił owieczki. Naokoło niego ujrzałam wielotysięczny tłum ludzi w białych szatach. Człowiek ten odwrócił głowę i zobaczył mnie, i rzekł do mnie i dał mi trochę mleka z tego, które wydoił, a ja przyjęłam ze złożonymi rękami i spożyłam”- czytamy w świadectwie świętych Perpetuy i Felicyty. Mleko i miód- napój odkupionych dzieci Kościoła !

wtorek, 14 kwietnia 2020


Najstarszym i najbardziej popularnym symbolem wielkanocnym jest jajko. Nawet kiedy wielu nie potrafi lub nie chce bezpośrednio artykułować chrześcijańskiej prawdy o zmartwychwstaniu Chrystusa, odwołuje się do tradycji dzielenia się i spożywania tego pokarmu. „Jajko” punkt wyjścia do filozoficznej rozprawy o genezie istot”- mówił z przekąsem Gustave Flaubert. Religioznawcy i teologowie dostrzegali obecność jajka w bardzo wielu- jakże często odmiennych kulturach i religiach- które wspólnie widziały w nim cud nowego życia. „Większość starożytnych ludów wyobrażała sobie wszechświat w jego początkach jako olbrzymie jajko, które wyszło z ust najwyższego boga, albo zostało przez niego ukształtowane. Na pamiątkę tego Egipcjanie zawieszali jajo u powały świątyni. Znane jako przedstawienie boga Ptaha jako garncarza nadającego światu kształt jaja na kole garncarskim”(D. Fostner).W Fenicji opowiadanie o genezie świata było oparte na pierwotnym jajku jako zarodku wszystkich bytów. Mitologia grecka przekazuje nam historię boga Zeusa, który przyjmując postać łabędzia współżył z Ledą a owocem tego splotu miłości było jajko z którego się wykluli bliźnięta Kastor i Polluks. W Rzymie podczas świąt ku czci bogini Ceres kobiety formowały procesję niosąc na swych dłoniach jajka. Jajo towarzyszyło bardzo wielu podaniom i mitom kosmogonicznym, stając się niezwykle plastycznym wyobrażeniem stawania się i pojawiania się na zewnątrz życia, jak również wiosenną odnową natury i wegetacją. Również tradycja żydowska wspomina o jajku kosmicznym: „Jak Bóg stworzył świat ?- pyta Haguiga- Wziął dwie połowy jajka i zapłodnił jedną od drugiej.” Wymowny jest również fragment Sutawibhangi relacjonującej opowieść Buddy o kurze która znosi jajka, sadowi się na nich i ogrzewa je, czekając na pierworodnego pisklaka wyłaniającego się z przebitej dziobem skorupy. Zniesienie jaja w tym kontekście rozumiane było jako „pierwsze narodziny człowieka”- i było czymś w rodzaju naturalnej inicjacji. Eliade pisał, że „kosmiczne jajo było również utożsamione z rokiem, symbolicznym wyobrażeniem czasu kosmicznego; sansara, inny obraz cyklicznego trwania sprowadzonego do swych przyczyn, był odpowiednikiem mitycznego jaja.” Starożytni Germanie zakopywali w ziemi jajka by przyczynić się do jej większej witalności; ziemia stawała się płodną matką. Jajko było również nieodłącznym elementem rytuałów pogrzebowych i prostodusznie artykułowanej eschatologii- rozumianej jako życia po śmierci. Dają o tym świadectwo liczne znaleziska archeologiczne: „W licznych grobach na Rusi i w Szwecji znajdowano gliniane jajka. W grobach Beocji były statuetki Dionizosa trzymającego w ręce jajko. Na pustyni Mari odkryto groby w kształcie jajka- zmarły spoczywał w nich jako płód. W grobach galo-rzymskich odnajdywano „jajka wężowe,” a zwyczaj wkładania ich do grobu przetrwał wczesne średniowiecze”(J. Hani). Również zachowane malowidła w grobach etruskich ukazują kapłanów trzymających w dłoniach jajko- symbol przebudzenia ze snu śmierci. Tradycja chrześcijańska widziała w jajku jednoznaczny symbol odnowy duchowej- zmartwychwstania- wielkanocnego triumfu Chrystusa nad śmiercią „...jeżeli jednak groby pękają jak jaja i powstają ciała, ci którzy zostali pogrzebani, zostają wskrzeszeni...”(św. Efrem Syryjczyk). Jako to obraz grobu do którego zostało złożone ciało Pana. Pęknięcie to odsunięty kamień i eksplozja życia. Stąd trzaskanie pisanek symbolizuje zmartwychwstanie- łamanie grobu. Najstarsze podania mówią o tym, jak Maria Magdalena spotykając zmartwychwstałego Pana w ogrodzie, biegła później podekscytowana do uczniów zabarykadowanych w Wieczerniku. Przebiegając uliczkami Jerozolimy, a dokładnie przez rynek- krzyczała, że On żyje. Jedna z kobiet sprzedających jajka kontestując tę dobrą nowinę miała powiedzieć, że prędzej jaja  staną się czerwone, niż jakiś Jezus ożyje. I stały się czerwone ku sceptycyzmowi przekupki. Pomalowane na czerwono jako wspomnienie przelanej na krzyżu krwi Chrystusa. Rosyjskie legendy ludowe podają, że w czasie zmartwychwstania Chrystusa kamienie na Kalwarii zamieniły się w czerwone jaja. Jajo stało się ważną częścią liturgii wielkanocnej- paschalnej- w której to kapłan rozdaje każdemu z wiernych jajko. Również w domach podtrzymuje się tradycję wykonywania pisanek, malowania jajek (wiele z nich nie tylko pokrywają rozmaite kolorowe wzory geometryczne, czy chrystogramy, ale również figuralne motywy ikonograficzne). Pierwszy najstarszy rękopis mówiący o sztuce wykonywania pisanek pochodzi z X wieku z biblioteki klasztoru św. Anastazji koło Salonik. W cerkwiach umieszcza się jajka nad ikonostasem, zawiesza się na żyrandolach, mocuje na lampadach. Dzieci rywalizują z dorosłymi stukając się jajkami lub dzieląc się nimi przy składanych sobie paschalnych życzeniach. Jajko wiąże się również z wczesnochrześcijańską symboliką chrztu. Katechumeni stając się chrześcijanami przez zanurzenie w baptysterium, jakby wykluwali się na nowo. „Kościół jest matką dzieci Bożych; wydaje je na świat przez chrzest... Sadzawka chrzcielna jest łonem matki, gdzie dokonuje się zrodzenie dzieci Bożych”- pisał J. Danielou. Jajko zdaniem świętego Augustyna było również symbolem nadziei chrześcijańskiej, którą trzeba złożyć pod skrzydło ewangelicznej kury, którą jest Mądrość Boża.

niedziela, 12 kwietnia 2020


Kol 3, 1-4

Bracia: Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze Życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.

Teraz wszystko jest napełnione światłością. Niebiosa, ziemia, a nawet piekło. Niech całe stworzenie święci zmartwychwstanie Chrystusa, w którym jest źródło życia (Jutrznia paschalna).

Wzeszło na horyzoncie Słońce Nieśmiertelności. Jego blask uświęca oczy niedowiarków i budzi zmarłych na cmentarzach świata. „Oto dzień, który Pan uczynił. Jakże inny od tych dni, które się zaczęły wraz z początkiem świata i które odmierzamy biegiem czasu. Dzień Pana jest początkiem nowego stworzenia...” (św. Grzegorz z Nyssy). Wydarzenie Zmartwychwstania Chrystusa jest sercem całej teologii, liturgicznego uniesienia, piękna utrwalonego w sztuce, energii życia poruszającej ciało- Kościół otulony światłem rezurekcyjnego poranka. „Święto świąt i uroczystość nad uroczystościami.” To przyjęcie przez każdego wierzącego paschalnej radości, którą w całej głębi oddają słowa podniosłej antyfony: Christos anesti ek nekron... wyraża się w nich epicentrum radości całego stworzenia od nadmiaru życia i łaski. Tej podniosłej chwili nic i nikt, nie jest wstanie zdyskredytować lub w jakikolwiek sposób pomniejszyć. „Zmartwychwstanie- pisze N. Chatzinikolaou – przeobraziło krzyż i śmierć Chrystusa w symbol zwycięstwa i życia. Ale nie tylko dla Niego, lecz także dla nas. Chrystus nie zmartwychwstał po to, aby zmusić nas do uznania Jego boskości, ale żeby dać nam życie wieczne.” Jego zmartwychwstanie jest zapowiedzią naszego powstania martwych i zniszczenia zamykającej ciało grobowej płyty. „Zmienia się porządek rzeczy: grób pochłania śmierć, a nie zmarłego, dom śmierci staje się mieszkaniem życia” (św. Piotr Chryzolog). Jesteśmy poderwani w przypływie radości i niewzruszonej wiary do oznajmienia światu najpiękniejszego i najpotężniejszego przesłania wiary: Chrystus żyje, a śmierć traci swoją moc zniszczenia. Trzeba z głęboką wiarą kontemplować to Święto Życia; otwiera się ono bowiem dla tych, których oczy i serca są przemienione. „Zmartwychwstanie nie narzuca się- pisał O. Clement- Nie ukazuje się władcom tego świata, objawia się tylko tym, którzy przyjmują Go w wierze i miłości. To nie Zmartwychwstanie wzbudza wiarę, to wiara pozwala przejawić się Zmartwychwstaniu. Jezus woła nas delikatnie, jak zawołał Marię Magdalenę- a ona dopiero wtedy obróciła się, jej serce się poruszyło, rozpoznało Go.” Kościół jest ciągle w drodze na której spotyka Żyjącego, który zachował znaki swojej męki. Kroczy zwycięski rozpromieniając ludzkie przygnębione twarze; czyniąc je świetlistymi. W tym szczególnym dniu- pełnym łaski, pragnę złożyć wszystkim szczere życzenia. Przede wszystkim odwagi wiary i wychylenia ku cudownemu światu Boga. Pozdrawiam wszystkich ludzi dobrej woli słowami św. Serafina z Sarowa: „Chrystus Zmartwychwstał radości moja !”


sobota, 11 kwietnia 2020


Wielkosobotnia cisza spowija jeszcze grób. Kościół trwa w świętym bezruchu, oczekując z napięciem na powstanie z martwych Chrystusa. Syn Człowieczy zostanie zbudzony ze snu śmierci. Poruszając wyobraźnię, opisuje to na sposób symboliczny średniowieczny Fizjologus, dostrzegając w Chrystusie śpiące lwiątko, które za lada moment tchnieniem życia obudzi Lew- Bóg Ojciec. „Tak też Bóg i Ojciec wszystkiego obudził Pierworodnego, naszego Pana, Jezusa Chrystusa, przed całym stworzeniem, aby ocalił On zbłąkany rodzaj ludzki”. Więzy śmierci, nie zatrzymają Go w ciemnym i zimnym grobie. Ukrzyżowanie było zwycięstwem jeszcze ukrytym, przykryte welonem smutku i rozstania. Dopiero w noc rozedrze się zasłona śmierci spowijająca świat i wytyczająca granicę zła. Zostanie pokonany największy z człowieczych lęków- strach przed objęciami śmierci. „Chrystus wstaje z martwych- napisze K. Ware, a swym powstaniem wyzwala On nas od trwogi i przerażenia: zwycięstwo Krzyża zostało potwierdzone, otwarcie pokazano, iż miłość jest silniejsza od nienawiści, a życie- od śmierci”. Śmierć została pokonana i zniweczone zostały plany złego ducha. Rozbrzmiewają zatem w całej pełni słowa homilii paschalnej św. Jana Chryzostoma: „Niechaj nikt się nie boi śmierci, albowiem śmierć Zbawiciela nas oswobodziła. Chrystus zmartwychwstał i demony upadły.” A łacińska sekwencja spotęguje to poczucie duchowej euforii: „Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy, choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy… Wiemy, że zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy. O, Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy”. Radość zdumiewającego faktu zmartwychwstania oddaje piękno i ekspresja ikony. Wschód nie pokazuje samego faktu wyjścia z grobu i triumfalnego pokazania się niczym „wschodzącego słońca”- jak możemy to dostrzec w ikonografii zachodu. Wschód kontempluje Anastasis, jako wydarzenie zstąpienia Chrystusa do otchłani ( to jedno z najbardziej tajemniczych przedstawień, wymykających się ludzkiej wyobraźni). „Chrystus jest jakby słońcem zstępującym do podziemi. Całe Jego postać jest pełna dynamizmu. Skraj szaty rozwiany i unoszony wiatrem świadczy o tym, że Zbawiciel zstąpił do piekieł tak szybko i nagle jak błyskawica. Jego stopy depczą skruszone bramy piekieł, wyrwane z zawiasów i skrzyżowane nad otchłanią, do której zostały wrzucone piekło i śmierć…” (G. Krug). Wszystko zostaje przeniknięte światłem i życiem; nie ma takiego bytu, który nie zauważyłby triumfu Zbawiciela. Euforia szczęścia… „A przecież Chrystus jest „Bogiem, który tańczy” - napisze O. Clement. Tak można Go zobaczyć na przykład na fresku w kościele Zbawiciela na Chorze w Konstantynopolu: Chrystus zstępuje do piekieł, jedną nogą rozbija bramy piekieł; a drugą zaczyna wstępować w jaśniejącą biel i wyrywa Adama i Ewę z grobów ! Oto Bóg, który tańczy !” Kościół pragnie tym samym entuzjazmem odpowiedzieć na dar wyzwolenia, radośnie naigrywając się ze śmierci. „Gdzie jest, o śmierci twoje zwycięstwo ? Gdzie jest,o śmierci twój oścień ?” (1 Kor 15,54). To przesłanie święta radości, podejmuje każdy głęboko wierzący chrześcijanin. Każdy opieczętowany miłością Baranka wielkanocnego, chce wypowiedzieć innym- przesłanie nadziei: Nie bój się. Chrystus Zmartwychwstał !

piątek, 10 kwietnia 2020


J 18, 1 – 19, 42

A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki:  Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął ją do siebie. Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł:  Pragnę.  Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł:  Dokonało się!  I skłoniwszy głowę, oddał ducha…


Wielki Piątek. Radość Wieczernika powoli przygasa, wraz z ostatnią zgaszoną lampką oliwną, widać rysujące się kontury ogrodu Getsemani. Pomimo upływu czasu, potrafimy doskonale wejść w wydarzenie zdrady, opuszczenia i bólu. Kościoły spowija cisza, ludzie zdają się być bardziej wyciszeni i refleksyjni; nawet w codziennym rytualne powitań dominuje nuta większej życzliwości. Kiedyś ten dzień był czasem żałoby, lamentu i duchowego przeżycia śmierci- wraz z Tym, który pozostał całkowicie osamotniony. Ilu to ludzi żyjących przed nami skupiało się tylko i wyłącznie na zadawanemu Chrystusowi cierpieniu, jakby nie potrafiąc spojrzeć dalej, poza wymiar okrucieństwa. Dla jednych to dramaturgia śmierci i osądzenia Boga, a dla innych to triumf Miłości- konieczny do zrozumienia, że nawet w grzechu- człowiek jest kochany przez Boga. Ikonografia Kościoła Wschodniego z niezwykłą wrażliwością i pieczołowitością transponuje przekaz Ewangelii, aby przez tragizm chwili, przebiła się nadzieja Paschy. Święty Grzegorz Wielki mówił: „Abyśmy mogli żyć, było konieczne, by Bóg stał się człowiekiem, aby móc umrzeć”. Dlatego Krzyż stał się największym argumentem miłości, i najbardziej przemawiającą atrybucją łaski Odkupiciela. „Bóg pojawia się i wyznaje swoją miłość i błaga, żeby Mu ją odwzajemnić… odepchnięty, czeka przed drzwiami. Za całe dobro które nam wyświadczył, prosi w zamian tylko o naszą miłość; w zamian za naszą miłość umorzy wszystkie nasze długi” (M. Kabasilas). Tylko tak należy rozumieć misterium Krzyża- miłość jako dar, który człowiek potrafi przyjąć i na niego odpowiedzieć w całej pełni. „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje…”( Łk 9,23). Ikona Ukrzyżowania odsłania zasłonę czasu i kontempluje w zachwycie triumf paschalnego zwycięstwa. Wyczuwamy tutaj wielką autonomię Chrystusa. Szczególnie ruskie ikony ukazują Pana, który dobrowolnie przyjął na siebie cierpienie, a szczytem tego jest dokonane zwycięstwo nad szatanem, grzechem i śmiercią. Obcy jest Wschodowi sposób akcentowania cierpienia, tak jak to możemy zobaczyć na licznych obrazach zachodnich. Nie ma tu doloryzmu i dostrzegalnego okiem, fizycznego procesu wyniszczenia. „Dla wschodniego chrześcijanina ważne jest oczyszczenie, odnowienie, aby w ten sposób dojść do światłości Taboru”. Rodzi się jakieś naturalne pragnienie uchwycenia- tu i teraz- eksplozji światła, które za chwilę rozpieczętuje grób. „Zbawiciel na krzyżu nie jest zwyczajnie zmarłym Chrystusem, jest Kyriosem, Panem własnej śmierci i Panem swego życia. Męka nie wywołała w Nim żadnej zmiany. Pozostaje Słowem, Życiem wiecznym, które wydaje się na śmierć i przezwycięża ją” (P. Evdokimov). Tylko tak rozumiana wolność Boga rekapituluje stworzenie i człowieka- wszystko napełnia na nowo sensem oraz życiem. Krzyż stał się drzewem zasadzonym na Golgocie, aby człowiek zraniony grzechem mógł się po nim wdrapać ku nowemu życiu. Dlatego umieszczona w ciemnościach groty czaszka, staje się symbolem rehabilitacji pierwszego człowieka- Adama. Krew, która wytrysnęła z boku Nowego Adama, przywróciła do życia starego Adama i zniszczyła zapis starodawnej winy. Odkupienie to nowe stworzenie. Jak napisze ks. Hryniewicz: „Piękno utożsamiające się z miłością jaśnieje w tajemnicy kenotycznego samoumniejszenia i uniżenia Chrystusa… Uniżenie i opuszczenie ma sens zbawczy i wyzwalający… Tak rozpoczyna się droga uczestnictwa w światłości Taboru, przygotowująca dzieje ludzkości na objawienie Piękna Ostatecznego”. Tylko w Krzyżu i przez Krzyż Chrystusa, jesteśmy wstanie zrozumieć nasze życie i naszą przyszłość. To z wysokości narzędzia hańby i odrzucenia, Dobry Łotr usłyszał słowa nadziei: „Jeszcze dziś ze Mną będziesz w Raju !”


 

czwartek, 9 kwietnia 2020


Wielki Czwartek. „O Chryste, Wielka i Najświętsza Pascho ! O Mądrości, Słowo Boga i Mocy ! Daj, abyśmy jeszcze pełniej uczestniczyli w Tobie, w niezachodzącym dniu Twego Królestwa” (liturgia bizantyjska). Wieczernik- obszerna sala na górnym piętrze, miejsce gdzie uczniowie mieli zatroszczyć się o przygotowanie wieczerzy sederowej, inaczej zwaną pesachową. Próbuję sobie wyobrazić tę scenę. Słońce zachodzi na horyzoncie, rzucając poświatę na coraz bardziej wyludniające się uliczki Jerozolimy. Wszyscy się krzątają, aby uczta była należycie przygotowana. Wypieczone przaśniki, warzywa zaprawione octem, czerwone wino i jagnię, które należało uprzednio złożyć w ofierze- upiec i spożyć ze wszystkimi domownikami. W domach unosił się zapach migdałów i cynamonu, składających się na charakterystyczną potrawę jaką było haroseth. Wszystko miało swoje znaczenie, było misternie utkaną opowieścią o potężnej miłości Elohim do swojego ludu. Najmłodsze dziecko stawiało ojcu pytanie o wyjątkowość tej celebrowanej nocy. Wspominaniem jedynej i wyjątkowej nocy, kiedy Przedwieczny rozlał swoje błogosławieństwo na synów i córki Izraela. Wydobył ich z otchłani lęku i niedoli, przeprowadził przez pustynię, wprowadził do krainy mlekiem i miodem płynącej. Nastał wieczór, uczniowie zajęli miejsca dookoła stołu na łożach. Wszystkie nasze malarskie wyobrażenia tego momentu, muszą ustąpić przed semicką obrzędowością, która skrupulatnie określała jak owo wydarzenie miało przebiegać. Najpierw maczano przaśny chleb w czerwonym winie. Potem biesiadnicy wznosili dwa kielichy, a pomiędzy tymi rytualnymi toastami, recytowano wersety Psalmu 113- opowiadającego o wyjściu z Egiptu i cudownej przeprawie przez Morze  Czerwone. Na ziemię spadały również krople słonej wody, symbolizujące przelane łzy Hebrajczyków doznających ucisku w niegościnnej ziemi niewolników. Spożywano jagnię z gorzkimi warzywami i aromatycznymi przyprawami, było to przypomnieniem doznanej niegdyś goryczy. Następnie spożywano kolejne dwa puchary z winem, ten ostatni nazywał się „pucharem dziękczynienia,” ponieważ bezpośrednio po nim intonowano śpiew radosnego i podniosłego Hallelu: „Chwalcie Pana, wszystkie narody, wysławiajcie Go wszystkie ludy, bo Jego łaskawość nad nami potężna, a wierność Pana trwa na wieki”(Ps 116, 1-2). Pascha miała być bowiem świętem dziękczynienia i radości. „Jest soczysta jak oliwka- powie Talmud- a Hallel powinien przebijać dachy domów.” Możemy sobie z łatwością wyobrazić tańczących uczniów Chrystusa, trzymających się za dłonie i skaczących w radosnym uniesieniu. Na ich twarzach odbijają się bliki migających lampek oliwnych, oraz cieni które rzucają migocące w oknach zasłony. Potem ułożyli się z powrotem na łożach lub gęsto wyścielonych dywanach, przypominających grubo tkane gobeliny. Zapanowała przeszywająca duszę cisza. Wzrok Mistrza przeszył każdego z nich tak dogłębnie, że pospuszczali głowy. W tym jednym momencie weszli w Posiłek pożegnalny, Paschę Nowego Przymierza- Wieczną Ucztę Nowego Testamentu. Misterium obdarowania- Obecności ! Wchlebowstąpienie i przeistoczenie zmysłów. Liturgia braterstwa i pokory, rozpoczyna się od gestu sługi umywającego nogi. Tak. Bóg umył brudne ludzkie nogi ! Kapłaństwo to służba miłości, nie zawód. Powołanie Apostoła jest wejściem w ofiarę, ogołocenie, ewangeliczną bezinteresowność. Tylko Judasz nie wytrzyma tego naporu miłości z kawałkiem ułamanej macy wejdzie w ciemność i zdradę. Eucharystia- pierwsza liturgia rodzi się z gestów i słów Jezusa- Baranka oraz zdrady apostoła. „Twoja ręka trzyma świat. I kosmos spoczywa w Twojej miłości. Twoje życie trwa w sercu Twego Kościoła. Twoja święta krew chroni Oblubienicę”(Cyryllonas). Daje im swoje Ciało i Krew, które będą wydane na Golgocie jako największe wydarzenie Miłości- Odkupienie. „Jam jest chleb życia...” Komunia staje antycypacją opuszczenia, żarliwej modlitwy w Getsemani, Męki i Zmartwychwstania. W liturgii wcielony Bóg staje się obecny w każdym człowieku. „ten głód Boga żywego, szukającego pierwszego człowieka w raju, zaspokaja Komunia. Adam, człowiek lęku, zostaje w końcu odnaleziony, a Jezus, nowy Adam, wydobywa go, stawiając wobec doskonałej miłości, która usuwa wszelki lęk”- pisał J. Corbon. Przebóstwienie- Ciało Jezusa z Nazaretu staje się mistycznym pokarmem- materią Jego przemienionego i chwalebnego ciała. „Chrystus przyjmuje świat i przemienia go w soma pneumatikon, ciało duchowe, swoją materię”(O. Clement). Czytamy w starożytnym tekście przypisywanym Hipolitowi, znamienne słowa: „Odtąd będziecie spożywać Paschę czystą i nieskalaną, chleb kwaszony, chleb pełni, zmieszany i wypieczony przez Ducha Świętego: Ciało i Krew samego Boga, ofiarowane za wszystkich ludzi.” Dzisiejsza liturgia jest anamnezą i wdzięcznością za sakramentalną obecność Boga i kapłaństwo.

środa, 8 kwietnia 2020


Wielkanoc mojego dzieciństwa to ciągle żywe wspomnienia przechowywane skrzętnie w pamięci i sercu. Święta w naszej rodzinie rozpoczynały się od obchodów Triduum Paschalnego. „Kościół to Eucharystia”. Wielki Czwartek- siła eucharystycznej pamiątki z Wieczernika promieniowała na nasz dom, czyniąc miejscem gościnnym dla Miłości którą Kościół w liturgii składał w nasze dusze. „Ten, który był widzialny jako nasz Odkupiciel, teraz przeszedł do sakramentów”(św. Leon Wielki). Ciało Boga wydane i przyjmowane. „Żyć Twoim życiem- wesele przeczyste !”- wzdychała dotknięta promieniowaniem miłości święta Teresa od Dzieciątka Jezus. Pamiętam jak mój tato przygotowywał się do sakramentu pojednania i eucharystycznego zjednoczenia z Chrystusem, jak nas całował i przepraszał- dawał nam świadectwo wchodzenia w świętowanie z oczyszczonym sercem. Każde włókno kruchego człowieczeństwa otwierało się na miłosierdzie- czuły gest przebaczającego Ojca; bycia w epicentrum Trzech Boskich Osób. Zawsze na mnie robił olbrzymie wrażenie obrzęd umycia nóg mężczyznom w czasie liturgii Wieczerzy Pańskiej; było w tym coś widowiskowego i dającego do myślenia- „abyście się miłowali.” Obnażone stopy w świątyni i kapłan pochylający się nad nimi w geście sługi. „Pan pokazuje uczniom przykład pokory. On, który obłokami przyodziewa niebo, przepasuje się ręcznikiem i klęka, aby sługom umyć nogi. On, w którego ręce oddech wszystkich żyjących.” Wielkopiątkowy post był bardzo radykalny, właściwie jedzenie ograniczało się do minimum. Odkurzone i całowane krzyże wiszące na ścianach mieszkania, połączone z pełną pasji opowieścią o ostatnich chwilach z życia Jezusa. Nasze wyrzeczenia były jakąś odrobiną współodczuwania tego, co przeżywał Chrystus w Getsemani, a później kiedy został niesprawiedliwie osądzony i wydany na śmierć. „Oto drzewo Krzyża, na którym zawisło Zbawienie świata”- wołał kapłan w liturgii rzymskiej odsłaniając oczom wiernych Krzyż. Jako dziecko strasznie przeżywałem tę wielką niesprawiedliwość historii; cień śmierci i samotność Bogaczłowieka. „Śmierć- pisze św. Efrem Syryjczyk- zabiła Go w ciele, które On przyjął, lecz tą samą bronią On zatriumfował nad nią. Boskość skryła się w człowieczeństwie i zbliżyła się do śmierci, która zabijając je, sama została zabita na krzyżu.” Klękając przed krzyżem i całując jego dłonie, bok i stopy rozumiałem jedynie- że miłość jest Ofiarą „raną, która się nie goi” (Ibn Arabi). Nawiedzanie grobów należało do corocznej tradycji. Obchodziliśmy wieczorem świątynie- niczym stacje Drogi Krzyżowej, zatapiając się w modlitwie i rozmyślaniu nad męką Chrystusa. Milczenie znajdowało się wewnątrz pogrążonego w śnie śmierci Słowa. Długie nocne modlitwy przygotowywały nas na Wielka Sobotę. Wszystko było utkane z ciszy. Nawet radość malowania wielkanocnych jajek była przeniknięta wspomnieniem Męki i Krzyża. Prześcigaliśmy się w przenoszeniu fantazyjnych wzorów na ugotowane skorupki jajek. To było częścią wielkiego rodzinnego konkursu na najlepszą pisankę. Mama krzątała się w kuchni. Zapach wędzonych wędlin i kiełbas kołysał powonienie i sprawiał że ostatnie chwile postu było bardzo uciążliwe. Za oknem była słoneczna wiosna, ale chłodny wiatr dawał znać o kurczowym przywiązaniu do zimy. Drzewa puszczały pąki kwiatów, a ziemia zieleniła się, a jej zapach stawał się tak wyczuwalny jak paschalne kadzidło. „Cicho ! Ukochany mój ! Oto on ! oto nadchodzi ! ... Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie. Drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną”(Pnp 2,8- 13). Na stole bukiet z kwiatami: żonkile, tulipany, bazie i gałązki bukszpanu. Piernikowy baranek oblany gęstą i chrupiącą czekoladą. (Później pozostawała z niego jedynie chorągiewka). Koszyk ze święconką do którego każdy coś dokładał ze swoich ulubionych smakołyków. Chleb pachniał jakoś inaczej, jakby zachował w sobie smak wieczerzy sederowej w której Pan się wcielił w najpowszedniejszą materię świata. Zawsze ojciec opowiadał kresowe historie z swojego rodzinnego domu- jak w Wilnie do kościołów przynoszono na poświęcenie ogromne wiklinowe kosze z jadłem, ciastem i wystającymi butelkami które szczególnie cieszyły dorosłych domowników płci męskiej. Aromatyczny zapach lukrowanej babki unosił się w powietrzu i mieszał się z chrzanem który osobiście tarł mój ojciec. Sól i pieprz – przyprawy codzienności, ale tu ich rola była szczególna- konserwująca i nadająca wyjątkowy smak potrawom. Te drobne gesty i ryty „liturgii domowej” budowały niepowtarzalny nastrój i odsyłały do tych wewnętrznych przeżyć. Bez ćwikły do białej kiełbasy śniadanie wielkanocne byłoby czymś niepełnym- pozbawiony smaku. Stół nakryty białym obrusem, świąteczna zastawa- przekazywana z pokolenia na pokolenie- niczym rodzinne wiano. Na haftowanym kawałku płótna Biblia- Słowo Boga przynoszące zbawienie i duchową strawę. Woskowa świeczka nawiązująca do paschału który w noc pełną łaski rozbłyskał snopem ognia i światła. Wieczorem rozciągnięta w czasie liturgia Paschy. „Cała historia chrześcijaństwa jest niczym innym jak historią jednego cudu, cudu zmartwychwstania Chrystusa, który nieprzerwanie trwa w sercach chrześcijan..” (G. Florovsky). Rozpoczynało się święto. „Pascha Pańska- na cześć Trójcy Świętej. To jest dla nas święto na świętami i uroczystość nad uroczystościami, o tyle wyższe od wszystkich, nie tylko ludzkich świąt i z ziemią związanych, lecz także od świąt samego Chrystusa, które na Jego cześć obchodzimy, o ile słońce piękniejsze jest od innych gwiazd”- pisał w swojej mowie św. Grzegorz z Nazjanzu. Nie było pośpiechu- chwila radości miała trwać i przedłużać się do długich godzin nocnych. „W Twej światłości oglądamy światłość”(Ps 36,10). Świat miał się zapalić światłem: „Raduj się ziemio, opromieniona tak ogromnym blaskiem... Zdobny blaskiem takiej światłości, raduj się, Kościele święty, matko nasza !”- brzmiał w uszach podniosły śpiew Exultetu wykonywanego przez diakona. Po latach odkryłem prawosławie i poruszający duszę i nasycający szczęściem śpiew liturgii bizantyjskiej: „Christos Anesti ek nekron, thanato thanaton patisas, kai tis en tis mnimasi zoin harisamenos”- Chrystus zmartwychwstał, śmiercią zwyciężył śmierć (Troparion Paschy). Ogromny woskowy paschał, stawał się kolumną ognia- widzialnym znakiem Zmartwychwstałego pośród swego ludu. „Czyż słup świetlisty nie przedstawia samego Chrystusa Pana, który usuwa mroki niewiary, a do serc ludzkich wlewa światło prawdy i łaski”- pisał św. Ambroży z Mediolanu. Kolejnym elementem tej plastycznej liturgii była woda, miał się w niej odrodzić na nowo grzeszny człowiek. Powrócić do matczynego łona Kościoła- stać się dzieckiem zanurzonym w wodach chrzcielnych, tak jak Chrystus zstąpił do piekieł, a one wówczas stały się Kościołem. „Ale ta matka niebiańska radosna, wydaje was na świat radosnych; wolna, wydaje was na świat wyzwolonych z grzechu”(Zenon z Werony). W końcu nadchodzi poranek i radosne obwieszczenie: Pan żyje ! „Światłość Zmartwychwstania spowija Kościół a radość paschalna, zwycięstwa nad śmiercią go przepełnia”(S. Bułgakow). Kamień który zamknął tajemnicę Jego grobu zostaje odsunięty, a wszystko przenika świetlista nadzieja. „Wschód wschodów rozszerza się na cały świat...Nieśmiertelny, Niezmierzony, wielki Chrystus świeci nad wszystkimi ludźmi, mocniej niż słońce”- czytamy w tekście z II wieku. Aniołowie odsunęli głaz przed kobietami i apostołami- przed nami, abyśmy mogli oczami wyobraźni zobaczyć i uwierzyć. „Zmartwychwstania dzień ! Rozjaśnijmy twarze w radości ! Obejmijmy jeden drugiego... Darujmy wszystko w Zmartwychwstaniu.” To my wracamy z apostołami od grobu, który pozostał pusty. To do nas powiedział, że jest z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. „Chrystus zmartwychwstał- tę siłę widzi tylko kochający Go i wierzący w Niego”(M. Bierdiajew). Zwieńczeniem tych duchowych wrażeń jest posiłek wielkanocny- przedłużenie mistycznej Wieczerzy. Poprzedzał go jeszcze raz odczytany fragment Ewangelii o mirofrach które przyszły do grobu, a ten był pusty. Świąteczne życzenia i wspólne biesiadowanie przerywane od czasu do czasu paschalnym pozdrowieniem: Chrystus Zmartwychwstał ! Prawdziwie zmartwychwstał ! Dom stawał się Kościołem napełnionym siłą zstępującego Życia.  

poniedziałek, 6 kwietnia 2020


Hosanna na wysokości. Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie- to słowo było skandowane przez tłum w czasie uroczystego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy. Zastanawiałem się wczoraj nad tym jednym zdaniem, moje myśli orbitowały wobec jednej ewangelicznej aklamacji w której zawiera się radość i nieodwracalnie przychodzący cień śmierci. Jedno z kilku semickich słów, które przejęła liturgia chrześcijańska, a które jest nieprzetłumaczalne na język polski. Hosanna- znaczy tyle, co „zbaw mnie,” „zachowaj mnie,” „wspomóż prosimy”- stanowi zatem modlitwę błagalną, którą składa człowiek Bogu; zawierając w niej całe swoje kruche życie. W takim wezbranym westchnieniu, słowa są jednocześnie wypowiadane i przekraczane, stają się uwielbieniem za przeobrażone życie. „W niezmierzonych głębinach oceanu giną szerokie rzeki, których wody toczą się majestatycznie przez niezliczone krainy, jak i niepozorne, ledwie widoczne strumyki. Podobnie w głębiach Bożej łaski giną grzechy ciężkie na równi z najmniejszymi, najdrobniejszymi nieprawościami”- pisał św. I. Brianczaninow. W ten sposób pamięć o grzechu i śmierci, staje się pamięcią o przebaczającym i wychodzącym ku nam Bogu.  Hosanna- modlitwa pragnienia i źródła, spraszanie miłosierdzia. W świetle tej intuicji staje się niezwykle wymowne duchowe wyznanie Fiodora Dostojewskiego: „Ile strasznych mąk kosztowało mnie i kosztuje to pragnienie wiary...Nie jak chłopczyk wierzę w Chrystusa i wyznaję Go, ale przez wielki ogień zwątpień przeszła moja Hosanna.” Podobnie jest z siłą tekstu Psalmu 51- Miserere: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość. Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego.” Takie człowiecze westchnienie duszy, które najpełniej przytula muzyka i stawia w świętym drżeniu miłości. Harmonia dźwięków splatająca się w gąszczu narastających tonów. Mój prawie dwuletni synek, kiedy usłyszał dziewięciogłosową polifonię Miserere Gregorio Allegri, zamarł na kilka minut- poddał się z dziecięcą ufnością jakiemuś trudno wyrażalnemu w słowach przeobrażeniu. Być może doświadczył błogiej i przenikającej zmysły siły wybawienia nad którą ja rozmyślałem kilka godzin.

niedziela, 5 kwietnia 2020


Mk 11, 7-10

 Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie. Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach. Ci zaś, którzy Go poprzedzali i którzy szli za Nim, wołali: «Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego, Dawida, które nadchodzi. Hosanna na wysokościach!»

Niedzielą Palmową- antycypacją uroczystego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, rozpoczynamy celebrację najważniejszych wydarzeń- stanowiących szczyt i źródło liturgicznego obchodu Kościoła. Przez kilka dni poprzedzających Paschę staniemy się „bezpośrednimi” uczestnikami najbardziej podniosłych i przenikniętych duchowymi treściami scen. Przejdziemy ostatnią ziemską drogą Jezusa; wejdziemy w dialog Jego duszy, zmaganie, lęk i osamotnienie. Być może pojawi się dar łez- niczym dar źródła które wytrysnęło dla zmęczonego wędrówką Izraela na pustyni. Zatopimy obumierającego w nas grzesznika w sadzawce chrztu, której woda poruszona niewidzialną dłonią świetlistego Anioła, stanie źródłem wytryskującym ku pełni życia. Dostrzeżemy odważną i pełną akceptacji miłość Maryi- Matki Bolesnej- ufającej do końca i wraz z Ukochanym Synem zbierającej pokłosie ludzkiej niesprawiedliwości i odtrącenia. „Bóg, który nakłada krzyż, pomaga nam go nieść” (Tichon Zadoński). Prześledzimy zmagania apostołów, od ich wewnętrznych dylematów, aż po zdumienie dzięki nowo rozbudzonej nadziei i wierze w Zmartwychwstałego. „Nikt nie rodzi się chrześcijaninem, każdy chrześcijaninem się staje”-  twierdził Tertulian. Te kadry złożone w jedną teologiczną opowieść staną się przesłaniem dla nas dzisiejszych ludzi wiary- ciągle dorastających do bycia uczniami Chrystusa. W bliskości Mistrza znajdą się najwierniejsi przyjaciele, jak również i zdrajcy zasklepieni własnym interesem lub tchórzostwem, bezsilną niemożliwością udźwignięcia osobistego krzyża. Pomimo tych ludzkich dylematów, wszystkich tych ludzi obejmą przytwierdzone do krzyża dłonie cierpiącego Baranka. Jego czułe spojrzenie przenika historię świata, stając się potwierdzeniem największej miłości nowego Adama który przyszedł ocalić grzesznika. Liturgia i ikonografia odsłoni przed nami narracje, które staną się naszymi wewnętrznymi odpowiedziami wiary. Wielkopostna droga pokajania musi mieć swój finał w odzyskaniu utraconej przez grzech wolności dzieci Bożych. „Nie wystarczy opuścić Egipt, trzeba jeszcze wejść do ziemi obiecanej”- pisał św. Jan Chryzostom. Nasza Via Crucis przecina się z zawsze z drogą Męża Boleści. Uroczysty wjazd Chrystusa do Jerozolimy wypełniony na pozór radosnym introitem Hosanna, zorientuje chrześcijan w perspektywie Krzyża. „Krzyż objawia przeznaczenie świata, który Chrystus prowadzi do przekształcenia w Bogu.” Bardzo szybko radosne Hosanna- „błagam, zbaw mnie Boże,” zabrzmi zgoła inaczej: „Na krzyż z Nim !” Euforia skandowanej radości przeobrazi się w język niebywałej sadystycznej ludzkiej kaźni. „Gromadzimy się, aby wspominać śmierć naszego Pana- powie św. Augustyn- kiedy celebrujemy to wydarzenie na sposób misterium, nie zadowalamy się przywoływaniem jakiegoś zdarzenia z przeszłości w dniu, w którym miało ono miejsce, lecz przywołujemy je w taki sposób, aby wziąć w nim udział.” Trzymamy w dłoniach palmy, ale one nie tylko wyrażają naszą radość, lecz również symbolizują drzewo na którym jedyny Sprawiedliwy złoży siebie w ofierze „za życie świata” i cud nowego życia które wytryśnie lada chwila z zapieczętowanego szczelnie grobu. Wyrażają to pełne podniosłego nastroju teksty Kościoła Wschodniego: „Ponieważ związałeś nieśmiertelną otchłań i uśmierciłeś śmierć, i świat wskrzesiłeś, dzieci z palmami sławiły Ciebie, Chryste, jak zwycięzcę i wołały do Ciebie: Hosanna Synowi Dawida” (ikos). Patrzymy na oślicę niosącą na swym grzbiecie Króla, ale tak naprawdę to Kościół ma stać się najpokorniejszym dźwigarem i rozdawcą najpokorniejszej miłości. Odkupienie człowieka i świata- wyrażone w bogactwie treści i znaczeń; Chrystus wchodzący w otchłań śmierci i wychodzący jako Zwycięzca, a ludzkość wraz z Nim. „Wszystkie drzwi naraz się otwierają- pisał P. Claudel- wszystkie przeciwieństwa się rozpływają, wszelkie sprzeczności się rozwiewają.” Nie pozwólmy sobie na to, aby pozostać poza tymi wydarzeniami- jako widz lub, co tragiczniejsze- niedowiarek. Kończę to rozważanie słowami modlitwy zaczerpniętej z Sakramentarza Gelazjańskiego: „Boże, sprawiedliwością jest Ciebie miłować i kochać, pomnóż w nas dary swej niewymownej łaski; a jak sprawiłeś, że przez śmierć Syna Twego pokładamy nadzieję w tym, co wierzymy, tak spraw przez Jego zmartwychwstanie, abyśmy doszli tam dokąd zmierzamy.”

czwartek, 2 kwietnia 2020


Przyjdźcie, uwielbiajmy, padnijmy na twarze i zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył. Albowiem on jest naszym Bogiem, a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku (Ps 95, 6-7).

Dobiega końca okres Wielkiego Postu. Wszystko w tym czasie było spowite niepewnością, obawami, grasującym ukradkiem wirusem i śmiercią. „Cierpieniami Pan wybawia nas od jeszcze większych cierpień”(św. Filaret). Całun smutku spowijał ten czas próby, przygniatał wielu ciężarem narzuconego na barki krzyża. Pustynia okazała się kapryśna, a ludzkość została poddana hiobowym próbom. „Wczoraj byłem Chryste pogrzebany, a dzisiaj powstaję z Tobą powstającym, wczoraj z Tobą na krzyżu, a dzisiaj, o Zbawco, uwielbij mnie z sobą w Twym świętym Królestwie”- wyśpiewuje podniośle liturgia. Wszystkie niedostatki i brzemienne doświadczenia były rozświetlone obecnością Ukrzyżowanego Mistrza; współodczuwaniem wraz z Nim bólu osamotnienia i porzucenia. Wśród mnóstwa piętrzących się pytań przenikało światło nadziei. Przypominają mi się w tym momencie słowa poety, napisane w chwili największych duchowych rozterek: „Znam wszystkich Chrystusów, co po muzeach wiszą. Ale w ten wieczór, Panie, idziesz ze mną ulicą”(B. Cendrars). Bóg przechodził ulicami miast, szpitalnych sal, domowych izb i miejsc gdzie ukradkiem spadały na ziemię łzy i gdzie dokonywało się milczące cierpienie. Większość moich rozważań była poświęcona pandemii- życiu i śmierci- przenikaniu się tych dwóch, paradoksalnie przeciwstawnych rzeczywistości. Ostatecznie jednak triumfuje życie i miłość; bliskość Chrystusa przytulającego i ocierającego łzy smutku. Śmierć jest naszym codziennym stanem, ale jednak opromienionym blaskiem wschodzącego Życia. „Nie bójcie się”- powiedział anioł do niewiast, przestraszonych otwarciem grobu i pełnym blasku widzeniem. „Wypowiedziane w grobie, siedlisku śmierci, rozładowują największą z naszych trwóg”(J. Pasierb). Już za moment wejdziemy w Wielki Tydzień. Pójdziemy śladami Chrystusa i uczniów, przyjaciół i świadków. Doznamy duchowych uniesień i smutku- przygniecieni ogromem Chrystusowej miłości staniemy się ponownie ludźmi nadziei; stróżami poranka, pełnymi wielkanocnej euforii szczęścia. Z Jego ran wytryśnie na sposób sakramentalny źródło Życia. Liturgia- choć przeżywana w domowym Wieczerniku, stanie się przestrzenią uobecnienia i przejścia- anamnezą i antycypacją-  ze śmierci ku życiu. „Lecz o północy każde ciało nagle zamilknie- jak pisał B. Pasternak- Wiosna rozgłosi wiadomość, że od pierwszego brzasku śmierć będzie w łunie wielkiego wołania Paschy.”