niedziela, 29 sierpnia 2021

Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom podniebnym: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?... Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie martwcie się więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie. Dosyć ma dzień [każdy] swojej biedy (Mt 6,25-34). Dzisiejsza Ewangelia staje się papierkiem lakmusowym dla otaczającego nas świata. W słowach Chrystusa pojawia się przestroga i pociecha, skierowana do człowieka uwikłanego w konsumpcyjne i merkantylne mechanizmy tego świata. Troska o jutro towarzyszy wielu ludziom wstającym rano do pracy i zmagającymi się z trudami codziennego dnia. Mistrz z Nazaretu kieruje naszą uwagę na piękno świata i troskę Boga o wszystko, co istnieje i cieszy wzrok. Opatrzność Boża ! Przypatrując się ptakom szybującym w powietrzu; tańczącym na wietrze liliom polnym- można dostrzec miłość Tego, z pod którego dłoni cały widzialny świat się wyłonił. „Gdyby świat nie mówił tyle o Tobie- pisze P. Claudel- moja tęsknota nie byłaby tak wielka.” Każde stworzenie istnieje w Bogu wyczerpująco, oddychając już powietrzem wieczności. Tylko człowiekowi jakże często brakuje wiary i ufności w przyszłość- prawdę o tym, że mimo piętrzących się trudności- On niesie nas na swoich dłoniach i roztacza przed nami sytuacje spowite sensem i nadzieją. Rabbi Baruch powiedział: „Jaki ten świat jest jednak dobry i jasny, jeżeli człowiek się w nim nie zagubi, a jaki mroczny, kiedy się zagubi.” Wielu ludzi tonie w tragicznej parodii szczęścia. Tak bardzo biegną za pieniędzmi i dobrami tego świata, że stracili z horyzontu najważniejsze bogactwo jakim jest Zbawienie. Kiedy pragnienie rzeczy usunie człowiekowi potrzebę Boga i troskę o los drugiego człowieka, wtedy mamy do czynienia z dramatem jednostki. Telewizja, Internet i film karmi nas obrazami nęcącego zmysły bogactwa; szczęścia, którego kształt jest jednie projektem dobrze sprzedajnej reżyserii i biznesu. Idylliczny obraz fałszywej radości, bezproblemowości za cenę degradacji moralnej i wolności w której ludzka dusza uśmiercona podszeptem „demona przyjemności.” Tymczasem jest to jedynie iluzja szczęścia. Bajkowe pałace, luksusowe jachty i samochody, najprzeróżniejsze przyjemności dla ludzi próżnych i uprzywilejowanych. Zachłanność posiadania staje się najważniejszą treścią istnienia człowieka. „Życie zwrócone ku pieniądzom jest śmiercią”- powie A. Camus. Pragnienie bogactwa, może być początkiem szaleństwa i przewlekłych chorób duszy. „Szukanie życia, w którym nie będzie już cierpienia, jest szukaniem życia, w którym nie będzie już wolności”(M. Bierdiajew). Dlatego chrześcijanie przeniknięci mocą Ewangelii, posiadają dystans do rzeczy tego świata; posiadają już mądrą roztropność dzieci Bożych. Nie demonizują ich nadmiernie, ale zdają sobie sprawę z licznych niebezpieczeństw do których może prowadzić pokusa zawłaszczenia światem pieniądza, sławy i władzy. Nie chcą być samotnymi i zamkniętymi w skarbcach własnego bogactwa głupcami. Wiedzą, że są dziedzicami wieczności, a wszystko co jest wokół nich, to jedynie czas który wszystko obraca w proch historii.

środa, 25 sierpnia 2021

Ostatnie dni wakacyjnego odpoczynku, naznaczone nutą osobistych zdumień i wspomnień których koloryt i smak musi pozostać na jakiś czas, przenikając jutrzejszą prozę życia promieniami słońca. „Filozofować to być w drodze”(K. Jaspers). Duchowe interpretowanie codzienności, coś na kształt religijnej filozofii. „Chcę postawić stopy na śladach moich myśli, chcę poczuć rękami to, co wie moja wiedza.” Powróciłem ze spaceru, gdzie wiatr popychał mnie do przodu, a oddychanie było powolniejsze- jakby akompaniując wezbranym myślom, przekuwanym w umyśle na materię słowa. Podarować każdą chwilę Życiu ! Modlę się do Boga słowami zasłuchania w przyrodę; kolorytem kwiatów i drzew wychylających swe korony ku górze. Głaszczę liście drzewa oliwkowego którego miniatura przenosi mnie do świata, gdzie umiłowanie ziemi jest liturgią dziękczynienia. Tajemnica pośród oczywistości. Świadomość realności świata pod którego skorupą dokonuje się ukryte drganie sacrum. Przypominam sobie słowa Merleau- Ponty’ego, który napisał: „Przyjeżdżam na wieś na wakacje, szczęśliwy że udało mi się porzucić moje zajęcia i moje codzienne otoczenie. Zamieszkuję we wsi. Staje się ona centrum mojego życia… Nasze ciało i nasza percepcja skłaniają nas zawsze do uznania za centrum świata tego pejzażu, o którym nas informują.” Każde miejsce naznaczone błogosławionym trudem przejechanych kilometrów, staje się przestrzenią zamieszkaną na chwilę; świeżością przyjmowanego daru, naznaczonego obecnością ludzi opowiadających o swoim życiu, marzeniach i historii w tak intrygujący sposób że ich słuchanie staje się ucztą dla ucha. „Wystarczy spojrzeć na coś uważnie, a stanie się to interesujące”- twierdził Eugenio D’Ors. Istnieją przestrzenie dziewicze, gdzie wędrowanie staje aktem na wskroś religijnym. Urzeczywistnioną modlitwą wobec rzeczywistości jako „cudownie skomponowanego hymnu”(św. Grzegorz z Nyssy). Odkryć wokół siebie i w sobie wewnętrzny wszechświat, nie poddany nowotworowi postępu, a dotknięty palcem nieustannie stwarzającego Boga. Przycupnięcie w miejscu gdzie ludzi nie niszczy pieniądz, indywidualizm, egoizm i hedonizm. Skrawki dziewicze, gdzie milczenie staje się przemienioną mową duszy. Mój synek podnosi z ziemi kamienie które następnie wkłada do kieszeni spodni. Skrawki szczęścia wydarte ziemi, zaciśnięte w dłoni autentycznie szczęśliwego dziecka. „Bóg istnieje wystarczy posłuchać kamieni”(O. Clement). Już teraz zaczynam w pełni rozumieć teologiczną ekspresję prawosławia, proklamującego „kosmiczne chrześcijaństwo” w którym świat został uświęcony Wcieleniem, Śmiercią i Zmartwychwstaniem Chrystusa. „Odczuwanie wszystkiego w Bogu”- powie św. Izaak Syryjczyk. Ten migotliwy zachwyt to już przedsmak życia nieśmiertelnego.

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Niech ta, która została odrodzona przez kąpiel zbawienia, nie została dotknięta żadnym płomieniem, kiedy Bóg przyjdzie doświadczyć świat przez ogień- słyszymy jedną z modlitw towarzyszących obrzędom sakramentu wtajemniczenia chrześcijańskiego. Wczoraj wraz z rodziną uczestniczyłem w radości naszych przyjaciół ojca Jacka i jego żony Ewy, których córeczka Marianna została włączona przez chrzest w misterium Chrystusa i Jego Kościoła. Religijna wartość Materii i Życia skłania do kilku słów osobistej refleksji. Chrzest jest „kąpielą wieczności,” odrodzeniem i narodzinami człowieka wiary. Rozpoczęciem prawosławnej drogi. Wzrostem ziarna zmartwychwstania ! To również doskonała okazja do medytacji nad stanem własnej wiary i osobistym, codziennym wyborem Chrystusa. Wraz z zanurzeniem w wodzie dziecka i namaszczeniem olejem krzyżma, każdy z uczestników tej doniosłej ceremonii- duchowo zstępuje i wynurza się, jako człowiek Paschy. Woda chrzcielna wypływa z przebitego boku Baranka i kieruje spojrzenie wierzących na Krzyż i wielkanocną eksplozję Życia. To powrót do „stanu embrionalnego” w którym symbolika wód płodowych, nabiera już wymiaru sakramentalnego. Kościół jest „łonem”- w którego żywiole życia otrzymują oczyszczenie jego owieczki. „Przez chrzest- pisał Tertulian- człowiek odzyskuje podobieństwo do Boga.” Człowiek staje się istotą edeniczną- sprzed upadku, będąc równocześnie spadkobiercą harmonii i piękna niezmąconego niczym świata. Myron staje się drogocennym olejkiem oblubienicy tęskniącej za Ukochanym swej duszy. Olej przenikający skórę: „Pieczęć Ducha Świętego,” z namszczeniem czoła, źródła intelektu. Następnie zmysły: uszy, oczy, nozdrza, wargi- dzięki którym percepcja świata będzie dokonywała się w świetlistości „nowego dnia.” Klatka piersiowa, to jest serce- pulsowanie miłości wewnątrz sanktuarium. Tak jak Duch Święty zstąpił na Chrystusa w wodach Jordanu i Pięćdziesiątnicy, tak teraz odnawia stworzenie, czyniąc je bytem przeobrażonym. Kończę to rozważanie słowami pieśni wielkanocnego hirmosu: „Wczoraj byłem, Chryste, pogrzebany z Tobą. A dzisiaj powstaję z Tobą powstającym. Wczoraj z Tobą na krzyżu. A dzisiaj uwielbij mnie z sobą w Twym świętym królestwie.”

wtorek, 17 sierpnia 2021

Wszyscy razem chwalcie Boga jedynego ! O muzułmanie ! A potem powiedzcie: nuda nam nie grozi, bo zawsze jakiś Al- Amin się znajdzie- czytamy w tekście Abu Nuwas u At- Tabariego. Te słowa wydają się pozornie wyrwane z kontekstu, a jednak oddają coś z mentalności ludzi świata arabskiego. Zawsze znajdą się szaleńcy którzy przerwą monotonię czasu i rozpoczną czyjąś gehennę. Jesteśmy od kilku dni zaniepokojeni wydarzeniami dokonującymi się w Afganistanie. Po kilku latach w miarę względnego pokoju, mamy znowu radykalny i niosący śmierć pochód Islamu. W naszych oczach rysuje się scenariusz w którym muzułmanie występują przeciwko sobie, jak również zachodniemu w ich przekonaniu zepsutemu do cna światu. Pewien chrześcijański mnich w czasach kiedy armia Mahometa poszerzała granice swego świata, miał profetycznie rzec: „To fałszywy prorok, gdyż prorocy nie przychodzą uzbrojeni w miecz.” Ciśnie się w moim umyśle pytanie którego ujawniona treść jest pewnego rodzaju niedyplomatycznym ryzykiem: Czy Bóg mówi do was w chwili, gdy go czcicie posiewem śmierci, gwałtem kobiet i rzezią niewinnych dzieci ? Jakże trudno jest zrozumieć mądrość Koranu z tak dramatycznymi w skutkach zdarzeniami. „Święta wojna to brak przemocy”- pisał niegdyś filozof Lanza del Vasto. Bowiem przemoc to brak szacunku do życia i przestrzeni w której to życie rozkwita. Istnieją różne ogniska zapalne na świecie, gdzie wielkie mocarstwa niosąc na swoich sztandarach hasła wolności, a skrycie- w podziemiu sprzedają broń- stając się współuczestnikami falowego i wkalkulowanego w koszty ludobójstwa. „Śmierć ogołaca człowieka ze wszystkiego, co nie wykracza poza nią”(O. Clement). Zamazywanie historii krwią niewinnych jest tak stare, jak sędziwy jest świat. To bolesna prawda którą potrafią zrozumieć ci, naznaczeniu odrobiną ludzkiej wrażliwości. A jeśli do ekstremizmu dołączą się przesłanki religijne to mamy zagwarantowaną katastrofę. Tam gdzie religia staje się instrumentem zarzewia konfliktu, tam nie ma Boga. On jest wygnany z ludzkich serc, stając się „nomadą miłości”- łzami i krzykiem zrozpaczonych ofiar. „Stąd zbiorowe złudzenia, apetyty na rewolucje i wstrząsy wojenne, społeczne psychozy mas”(H. Corbin). Zło które próbuje zniszczyć dzieło Boga- Królestwo Pokoju wykreślone granicami ludzkich serc i wolności. Poruszające są słowa brata Rogera: „Bóg nigdy nie jest twórcą zła, nie chce ludzkiego cierpienia, ani nieszczęścia. Bóg nie chce wojen… Nigdy nie wzbudza strachu ani obaw, ale dzieli ból tych, którzy przeżywają niezrozumiałe doświadczenia.” Niezgłębiona tajemnica Boga cierpiącego w tych najbardziej osamotnionych i poddanych objęciom śmierci. Zobaczymy jaki będzie dalszy obrót spraw. Każdy naród posiada swój święty „mur płaczu” przy którym opłakuje zagładę własnych dzieci. Siedzimy wygodnie przed telewizorami i śledzimy relację z tego, co tam się dzieje. Cywilizacja otępiałej obojętności na los innych ! Zrozumieć exodus ludzi uciekających przed niesprawiedliwością; spoglądających resztkami nadziei na Zachód- „miejsce ocalenia.” Ludzi chwytających się ostatniej deski ratunku. Ludzi zdradzonych przez tych którzy mieli być gwarantem spokoju i normalności. Odczuwamy złość bezradności, po chrześcijańsku smutek, że śmierć próbuje pochłonąć życie. Krajobraz spustoszenia jaki niesie wojna, napawa wielu niepewnością- tak niepewnością również o własne jutro, pozorny spokój do którego nadmiaru aż nazbyt się przyzwyczailiśmy. Najgorsza jest bezradność, bierność i zapomnienie. Potrzeba odwagi mówienia prawdy w „czasach chorych na stępienie wrażliwości i niedowład wyobraźni.” Nawet najmniejsza aktywność jest wstanie przerwać spiralę zła. Trzeba nam dzisiaj modlitewnego przyzywania pokoju, pokornej wiary w moc życia i ostateczne zwycięstwo miłości.

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Czy istnieje w nas manichejska pokusa postrzegania świata ? Kultura egzystującego człowieka zbyt łatwo żongluje leksykalnymi przeciwstawieniami: miłość i nienawiść; dobro i zło; życie i śmierć; białe i czarne; światło i ciemność; sacrum i profanum; piękne i brzydkie; trwałe i kruche… Na pierwszy rzut oka odczuwamy jakieś trudny do uzasadnienia przymus do opowiedzenia się ku którymś ze „światów” do którego przyłatane jest owo zgrabne w swej lapidarnej konstrukcji określenie. Słyszymy o kategoriach które paradoksalne wzajemnie się przenikają i wykluczają. Choć brzmi to niezwykle abstrakcyjnie, ale nie pozostaje bez wpływu na nasze życie. Te dwuznaczności szarpią naszym rozumem i sondują otchłanie duszy. Być może są i tacy, którzy uznają za słuszne wybrać drogę środka- jakąś szczelinę, czy wąwóz, którym będzie można przejść przez życie bez zbędnych obciążeń i piętrzących się dylematów. Kiedy nagle zapada ciemność, pojawia się bezradność i obijanie się o ściany niewidoczności. Jeśli jest nadmiar światła, wszystko wydaje się transparentne, rozwibrowane i transcendujące; ubity pod nogami grunt zaczyna drgać od nadmiaru impresji- choć nie jest to emanacja sztucznego światła ! Jakże oportunistyczne i ułomne są te ludzkie rozstrzygnięcia, kotłujące się w umysłach niezdecydowanych, zdezorientowanych, podejrzliwych, stojących jakże często w rozkroku. Tylko konieczność ostatecznych wyborów kształtuje istoty dojrzałe i w pełni odpowiedzialne za profil własnego życia. Istoty zdolne przezwyciężyć chaos. Bycie na rozstaju staje się źródłem niepokoju paraliżującego poruszanie się dalej. Ludzie, twierdził Dante, to stworzenia mające rozum i miłość. Chrześcijanin nie żyje filozofią ying i yang. Przez jego życie nie przebiega płynna granica pomiędzy zaciemnieniem a nadmiarem światła. „We wnętrzu świetlanego człowieka mieszka światło, które oświetla cały świat.” Chrześcijan jest dzieckiem cudu światła, sacrum, piękna- nawet wtedy jeśli daleko jest od Źródła, kiedy zewsząd rozciąga się jedynie pustynia wątpliwości. Człowiek wiary jest ślepcem któremu Bóg otwiera oczy. To jest już inny wymiar świadomości i poznania. „Teraz tęskniłem już nie do tego, by być pewniejszym Ciebie, lecz tylko do tego, by mocniej w Tobie trwać”- wyzna św. Augustyn w Wyznaniach. Również słowa pewnej mniszki ze wspólnoty monastycznej Betlejem poruszyły mnie do głębi: „Zapuść twe korzenie w milczeniu. I to milczenie zwiąże cię z braćmi w sposób o wiele silniejszy od słów.” Nasza codzienność eksploduje od nadmiaru słów i dysonansów rozpinających- zdaje się sztucznie- człowieka pomiędzy jedynie zarysowanym czymś. „Obyś był zimny albo gorący !”- rozbrzmiewa z cała stanowczością głos apokaliptycznego przynaglenia do przemiany życia. Miał rację Mistrz Eckhart: „W tym, kto zawsze przebywa w obecnym teraz, Bóg nieustannie rodzi swojego Syna.” Dla człowieka wiary każda chwila, westchnienie i łyk powietrza, staje się „sakramentem chwili obecnej” w której to nawrócenie i spotkanie, stają się otarciem z Tajemnicą obłaskawiającej Obecności. Stają się wyborem nieobciążonym dylematem i podszytym podskórnie lękiem. W Nim wszystko jest na „tak.”

sobota, 14 sierpnia 2021

O, przedziwny cudzie ! Źródło życia spoczęło w grobie i grób staje się drabiną nieba. Wesel się Getsemani, święty domu Bogurodzicy ! Dziewico, uczyń Twoje sługi godnymi ujrzenia Królestwa Twojego Syna. Raduj się, Raju zachwycający życia wiecznego (św. Nektariusz). Wyrusz, o Panie, na miejsce Twego odpocznienia, Ty i Twoja Arka pełna chwały (Ps 132, 8). Dzisiejszą liturgiczną wigilią rozpoczynamy świętowanie wydarzenia Zaśnięcia i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. „Jakże piękna jesteś, Przyjaciółko moja”- woła Ten, który przez Jej łono zszedł na ziemię i stał się jednym z nas. Kościół przenika zapach kwiatów, ziół i kadzidła. „Teraz wszystko jest napełnione światłością” (Jutrznia paschalna). To duchowa wiosna- jakże zbliżona do poranka wielkanocnego. „Ona okryła sobą całe ludzkie zepsucie i uczyniła godnymi tego, żeby z nimi żył Bóg, i uczyniła ziemię miejscem godnym przebywania Zbawiciela” (M. Kabasilas). Wonności i blask wotywnych świec, przywołują piękno Tej, która zasnęła snem śmierci, a którą wywyższył Jej Syn- a nasz Pan Jezus Chrystus. „Weszła do wiekuistego blasku nieba, jest u Boga, zostaje wzięta do głębi Boskiego morza i żaru. Maryja jest włączona do świętego miasta Bożego”(O. Casel). W zaśnięciu Najświętszej ze wszystkich kobiet i wywyższeniu ku górze- Kościół antycypuje Paruzję i proklamuje prawdę o zmartwychwstaniu każdego z nas. „W Chrystusie zaczęła się już Pascha świata- pisał A. Schmemann- przejście i przetworzenie świata w Królestwo Boże, i ze świętem tej paschy, jej pokojem i radością w Duchu Świętym przeniknięte jest już życie. Albowiem Chrystus zmartwychwstał i nastało królestwo Życia.” Tę drogę zmartwychwstania jako pierwsza pokonuje nowa Ewa- „Niewiasta obleczona w słońce;” a wszyscy podążają za Nią. Cała ludzka historia w Niej odzyskuje swój sens, staje się Oblubienicą Baranka wychyloną radośnie ku nowemu światu. Jej czas zamienił się w wieczność. „Wszystko stało się światłem niezniszczalnym i zachód przemienił się we wschód”(Klemens Aleksandryjski). Starożytność chrześcijańska określała ten dzień jako „Śmierć i zmartwychwstanie Bogarodzicy.” Olivier Clement próbując wyjaśnić głębię tego święta, zestawia ze sobą dwa przedstawienia ikonograficzne. „Pierwsze przedstawia Matkę trzymającą i ochraniającą Dzieciątko, czasami przytula do swego policzka Jego twarzyczkę. Maria- w imieniu całej ludzkości przyjmuje Boga. To pierwsze assumptio- przyjęcie boskości przez ludzkość. Na drugiej ikonie wszystko zostaje odwrócone: Matka nie żyje, jej leżące ciało, jak czarna poczwarka, przecina poziomo kompozycję. Lecz przestrzeń śmierci zostaje otwarta, pojawia się Chrystus zwycięski, pion światła, czyniący z ikony chwalebny krzyż. Bierze w ramiona nieoddzieloną od ciała duszę swej Matki, przedstawioną w postaci dziecka, którego narodziny dokonują się w Królestwie. I przytula twarz tej kobiety- dziecka: zalążka i antycypacji przemienionego dzieła stworzenia. Jest to drugie assumptio, tym razem przyjęcie człowieczeństwa przez boskość.” Ikona wciąga nas nieznane i tak bardzo upragnione głębie życia. „Jeżeli nie żyje się na ziemi dla nieba, nie można osiągnąć nieba poza granicami grobu”- przekonywał biskup Filaret Czernigowski. Tylko sztuka obrazuje to, przy czym słowo zapada w błogie milczenie. „Krąg śmierci nie mógł powstrzymać Matki Życia, ponieważ Jej Syn przeniósł Ją do życia przyszłego wieku” (kontakion, ton 2). Theotokos, otwiera na oścież portal wieczności- krainę życia- wołając swoje dzieci, aby zobaczyły dom Ojca w którym jest mieszkań wiele. „Pociągnij nas za sobą, pobiegniemy za wonią twych pachnideł” (Pnp 1,3).

czwartek, 12 sierpnia 2021

Przeglądanie mediów jest katastrofalne w skutkach dla intelektu i duszy. Ostanie dni są nie tylko burzliwe politycznie, ale rezonują siła wstrząsu atomowego w różnych przekazach stacji telewizyjnych i wyskakujących natrętnie serwisów i porali internetowych. Nawet w wakacje nie ma chwili spokoju od politycznych przepychanek, ideologicznych scysji i wulgarnego języka ulicy, któremu skandują tzw. „oświecone elity” niczym nieskrępowanej kultury i rozmaitych maści osobowości politycznych. W wirtulanej rzeczywistości, jak również na agorach dużych miast- każdemu krzyczącemu się wydaje, że ma rację i powinien być usłyszanym za wszelką cenę. Tak po sokratejsku, wielu chciałoby spłodzić swoje polityczne dzieci do pochodu o rząd dusz. Czy jesteśmy skazani na tak rozgrzany do czerwoności ferment różnych i rywalizujących ze sobą grup społecznych ? Bardzo rzadko staram się na stronie mojego bloga komentować bieżące wydarzenia polityczne. Jako duchowny zachowuję powściągliwość w tak delikatnych i dynamizujących życie społeczne sprawach. Staram się balansować z wielką delikatnością, taktem i kulturą wobec różnych poglądów ludzi których spotykam na co dzień i z którymi staram się podejmować mnie lub bardziej udane rozmowy w tonie spokojnym (pomimo tego, iż jestem cholerykiem). Jednak tym razem pozwolę sobie na wyważony, choć nie pozbawiony oburzenia komentarz. Można być sympatykiem różnych opcji politycznych, ugrupowań, programów, etc. Żyjemy w pewnego rodzaju pluralizmie i jednocześnie fermencie wielu zderzających się ze sobą opinii. Przywilej demokracji ! To, co mnie bulwersuje to nagminna i narzucająca się bez pardonowo obecność chamstwa. Grzeszny sposób międzyludzkich relacji. „Schamieliśmy”- miał kiedyś powiedzieć w najkrótszym i najdosadniejszym kazaniu ksiądz Mieczysław Maliński. Ten narzucający się zmysłowi słuchu i wzroku język prostactwa, cynizmu i agresji, przelał czarę goryczy. Argumentu ulicy i garstki etatowych, zmanipulowanych ludzi o niewyraźnych obliczach i zaciśniętych do bijatyki pięściach, stał się kadrem rzeczywistości z którym mentalnie nie jestem wstanie się pogodzić, czy go zaakceptować. „Każda reguła irytuje tych, którzy rozważają jej złamanie”(R. Caillois). Istnieją takie grupy interesów, które „żyją w świecie w celu zniszczenia świata.” Ten teatr pogardy i zamętu z etatowymi kukiełkami i wiecznie niezadowolonymi indywidualnościami dzieje się najczęściej wtedy, kiedy zdegustowanej mniejszości czymkolwiek jest coś nie w smak. Nie ma żadnych konieczności aby w taki sposób się zachowywać. Miał rację Dostojewski kiedy mówił o ludziach chorych posiadających tendencję do psucia porządku świata na sposób toksyczny- chorobowy. „Zaciśnięta dłoń jest śmiercią”(L. Bloy). W tych obrazach cynizmu i stanie podsycanej siły, nie ma nic z pragnienia szukania dialogu, konsensu, czy wolności w której to granicach każdy chciałby być wysłuchanym i należycie uszanowanym. Wielu z nas podgląda świat przez ekran telewizora- preferencji stacji z których płynie dla naszego ucha, możliwie zadowalające nas przesłanie. „Coraz częściej zamiast rzeczywistości widzimy jej symulakry”- pisał w jednym z felietonów Umberto Eco. Prawda jest bardzo często fabrykowana na opłotkach egzystencji, modelowanej przez korporacje nastawione na programowe i długoterminowe działanie. Myślę, że potrzeba wiele dystansu- powrotu do miejsca- gdzie możemy usłyszeć swoje własne myśli, a nie tych którzy próbują przekonać nas do czegoś wątpliwego, a co natrętnie niepokojącego i uderzającego w godność innych osób. W kontekście przelewającego się przez Internet hejtu, powinna zrodzić się jakaś ludzka i pełna wrażliwości odpowiedzialność za słowo. „Czułość”- przypomniane i chyba zdaje się zapomniane słowo przywołane przez naszą Noblistkę. „Zrozumieć to już kochać”- powie Bernanos. Nasz świat się zmienił; stał się pustym, wątpliwym, pęczniejącym aż nazbyt wyraźnie od ludzkich wad; pielęgnowanych jak niegdyś cnoty. Płycizna po której próbują brodzić masy ogłupione ekranem monitorów i wibrujących w kieszeniach telefonów. Trzeba nam powrotu do ciszy i świata ducha który może się oprzeć ideologicznym nawałnicom i temu wielkiemu wysypisku śmieci (słów, postaw, czynów…). Atmosfera ducha ! Narodzić się jako człowiek równowagi- „spokoju, zdolnego przemienić świat.” Człowiek jako twórcza egzystencją przejawiającą się w relacjach agapicznych. Na koniec przywołuję bliskie mi słowa Ewagriusza z Pontu z dzieła De oratione: „Błogosławiony, kto jest od wszystkich oddzielony i z wszystkimi zjednoczony.”

niedziela, 8 sierpnia 2021

Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić (Mk 7, 35). Ludzie wierzący doskonale wiedzą, że istnieje „Ewangelia” czułego spojrzenia i dotyku Boga, który uzdrawia i wychodzi naprzeciw niedostatkom człowieka. Taka świadomość wyzwala nadzieję i poczucie sensu; pozwala przezwyciężyć bezradność i niemoc, której paraliżującym źródłem jest doświadczenie choroby. „Jest to po prostu bezinteresowne radowanie się tym, że Bóg istnieje i rozjaśnia wszystko swym światłem, i ogarnia wszystko miłością”. Czy pozwalamy Bogu, aby pozwolił nam odzyskać sprawność fizyczną, czy duchową ? Sequeri pisał: „Dotykamy wszystkiego i nic nas już nie może dotknąć”- a szczególnie delikatna dłoń Chrystusa. Effatha, Otwórz się ! Często człowiek boi się tego dotyku uzdrowienia. Najbardziej boimy się uzdrowienia wewnętrznego, ponieważ taka zmiana zakłada całkowite przemeblowanie życia. „Żyjemy w epoce niesłychanego napięcia nerwowego. Według współczesnej medycyny, większość chorób organizmu ma źródło w psychicznym nieuporządkowaniu. Tragedia współczesnego człowieka polega na tym, że znajduje się pod wpływem zasad, których nie zna lub boi się poznać” (P. Evdokimov). A co dopiero z chorobami duszy, z grzechem który niczym pasożyt toczy serce człowieka ? „Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia ?”- mówił J. Gaarder. Kiedy dusza tonie w cierpieniu, to ból promieniuje na ciało. Chrystus przynosi lekarstwo na wszelkie choroby duszy i ciała. Balsam Jego miłości rozlewa się na ropiejące miejsca, zasklepiając je i czyniąc na powrót zdrowymi. „W życiu chrześcijanina nie chodzi o uzdrowienie, ale o odnowienie. Celem nie jest łaska uzdrowienia, ale życie w Duchu. Można nawet powiedzieć, że tu na ziemi nigdy nie zostaniemy do końca uzdrowieni, ani całkowicie wyzwoleni… Dar uzdrowienia związany jest z poznaniem prawdy o sobie, wyzwoleniem z grzechu i przyjęciem zbawienia. Uczniowie poszli za Jezusem z miłości do Niego, ale większość ludzi prosiła jedynie o uzdrowienie i odchodziła, gdy tylko otrzymywała to, o co prosiła”- napisał w książce „Porzucić swoją przeszłość” Brat Remi. Człowiek potrzebuje uzdrowienia, czasami przemierzy pół świata, aby odnaleźć miejsce wytchnienia i duchowej lecznicy. Chrystus stawia każdemu z nas pytanie: „Chcesz być zdrowy ? Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało” (J 5, 7;14).

piątek, 6 sierpnia 2021

Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło (Mt 17, 2). Dla wyznawców prawosławia święto Przemienienia Pańskiego ma szczególne znaczenie. Przeżywaniu tego wydarzenia towarzyszy ekspresja sztuki- obecność ikony- „kolorowej kontemplacji.” Teologiczna wizja wykarmiona Ewangelią, a następnie wypisana tak jak tylko najlepiej potrafi dłoń artysty. Zakomponowanie postaci, ich hieratyczne rozmieszczenie, barwna kolorystyka z dominantą złota- symbolu transcendencji i boskiego splendoru. Wszystko zdaje się wirować, a spojrzenia zaskoczonych uczniów utkwione w Chrystusie, odzwierciedlają udział w niewypowiedzianej chwili jaka stała się ich udziałem. „Słońce wschodzi dla tego, kto idzie mu na spotkanie”- rozmyślał Henri Le Saux. To Święto Piękna, gdzie ogniskuje się najbardziej zaskakująca i przekraczająca ludzką wyobraźnie wizja świata. W tradycji arabskiej istnieje na opisanie tego święta, rymowane powiedzenie: „Święto Przemienienia zwie się koroną lata, a winogrona ozdobą”- jednym słowem celebracja życia i światłości; dzień kiedy chrześcijanie życzą sobie pomyślności i szczęścia. Przesłanie jest wyraźne: człowiek zostaje zaproszony do percypowania w Bożym pięknie. Światło przychodzi z zewnątrz, podrywając zmysły ku druzgoczącemu zachwytowi, lecz tak naprawdę obdarowanie światłem dotyka wnętrza- czyniąc je świetlistą świątynią. Bóg w Chrystusie, staje najbardziej bliski i dotykalny przez chwilę ludzkim zmysłom. Wprawdzie zmysły uginają się pod naporem boskiego oglądu, ale emanacja jest tak silna, tak że stawia człowieka w nieprawdopodobnej bliskości Chwały. Człowiek staje się płomieniem; żarem emitującym ciepło. Chrystus jest „Panem Chwały”. Jego przemienienie jest równocześnie afirmacją człowieka. Kąpielą w świetle- Przeistoczeniem- przedsmakiem poranka wielkanocnego. Chrystus, który niczym emanujące żarem słońce, rozświetla twarze i dusze ludzkie. „Bóg, Ten, który zajaśniał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa”(2 Kor 4,6). Od tego momentu na obliczach ludzkich jaśnieje chwała przyobleczonego w światłość Boga-Przyjaciela człowieka. Świetlista i olśniewająca postać Chrystusa- spowitego blaskiem „Dnia Nowego”, czyni z synów Adama- „dzieci światłości”- których przeznaczeniem jest jaśniejące światłem, święte miasto Jeruzalem. Od tego momentu, oczyma duszy człowiek może dostrzegać kontury utraconego Raju. To pragnienie wyrażają słowa najstarszej eucharystycznej anafory św. Jakuba Apostoła: „Daj nam odpoczynek w krainie żywych, w Twoim Królestwie…, gdzie jaśnieje światłość Twego oblicza”.

czwartek, 5 sierpnia 2021

Dla człowieka religijnego obecność świętych przestrzeni jest szczególnie ważna. Historia i topografia wykreśliła w pamięci ludów i krain, przestrzenie realne i symboliczne zarazem do których podążanie było czynnością na wskroś sakralną i duchowo oczyszczającą zmysły. „Nic nie jest tak piękne jak grawitacja w wiecznych fałdach gór”(S. Weil). W sposób szczególny myślę to o świętych górach- których szczyty promieniowały energią i w momentach indywidualnych ludzkich zdumień, stawały się przestrzeniami hierofanicznymi. Góry rozsiane na całym globie: Synaj, Horeb, Moria, Akropol, Ida, Olimp, Fudżijama, Tabor. Jak również te lokalne, których bliskość jest dla mnie szczególna i bardziej namacalna: Góra Chełmska, Polanowska, Grabarka. „Nie zbliżaj się tu- usłyszał Mojżesz głos Boga- Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce na którym stoisz, jest ziemią świętą.” Tradycja żydowska wspomina o centrum świata- Ziemi Świętej, gdzie „stworzenie świata zaczęło się na Górze Syjon.” Z całą pewnością istnieją przestrzenie święte, gdzie niema cisza i niczym nie zmącony zachwyt bezpośrednio podnosi duszę ku kontemplacji innego wymiaru rzeczywistości. „Góra potrafi mówić dziwne słowa miłości”(J.I. Leloup). Gdzie ze szczytu wszystko wydaje się inne, nawet przyroda w różnorodności swoich kształtów i barw, staje się częścią harmonijnej rzeczywistości zatopionej w oczekiwaniu na to, co przewidywalnie spektakularne- mysterium tremendum i mysterium fascinans- o którym z taką wnikliwością pisał Rudolf Otto. Po uciążliwej wspinaczce na szczyt, człowiek zderza się z uczuciem grozy, przerażenia, przy jednoczesnym i niewytłumaczalnym racjonalnie upojeniu szczęściem; obecnością witalnych sił, czymś prawdziwie terapeutycznym. Spojrzenie ku górze jest wyrazem zwrócenia się do Boga. „Na wzgórzu Pan się ukazuje” – co zakreśla granice wydarzenia w którego centrum staje człowiek, stając się istotą obdarowaną i naznaczoną promieniowaniem Teofanii. Axis mudni ! Nie bez przyczyny najstarsze świątynie wzniesione ludzkimi dłońmi, przywodzą na myśl konstrukcję gór, po których to stopniach dociera się do miejsca świętego. „Dom na którym wspiera się niebo i ziemia”- podają najstarsze mity. „Ziqqurat była właściwie Górą Kosmiczną; jej siedem pięter przedstawiało siedem pięter przedstawiało siedem nieb planetarnych; kapłan, wchodząc na piętra docierał na szczyt Uniwersum- pisał M. Eliade- Odpowiednia symbolika wyjaśnia także olbrzymią świątynię Barabudur na Jawie, wzniesioną jako sztuczna góra. Wchodzenie na szczyt świątyni jest tożsame z ekstatyczną podróżą do centrum świata…, dociera do czystego obszaru transcendującego świat świecki.” Każdy element materii- budulca pnie się ku górze, jakby chcą przedrzeć się przez nieboskłon i zatopić się w promieniach żarzącego się słońca. Kiedy Chrystus powiedział do Samarytanki: „wierz mi, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jeruzalem nie będziecie czcili Ojca”- mówi On sam o sobie, jako miejscu świętym i wszechobecnym, które odbiera świętość każdemu do tej pory zaspokajającego ludzkie spełnienia miejscu. Chrystus staje się centrum- „Górą kosmiczną”- szczytem i spełnieniem ludzkich pragnień. Dlatego na Taborze, który zwie się „pępkiem ziemi” ukazuje swoją boską naturę i staje się światłem- „Słońcem,” i „Kolumną Ognia.” Dlatego św. Augustyn pytał: „Jakaż to góra, na którą wchodzimy, jeśli to nie Pan Jezus Chrystus.” Człowiek który pnie się ku szczytowi, staje się cały przeniknięty światłem- przebóstwiony. Święty Grzegorz z Nyssy, poucza chrześcijanina: „nie przestawaj wstępować… każdy krok cię wprowadza w inny wymiar.”

niedziela, 1 sierpnia 2021

Boże, miej litość dla mnie, grzesznika (Łk 18, 13). Ewangelia opowiada o dwóch ludziach, którzy przyszli do świątyni na modlitwę. Faryzeusz i celnik- dwie jakże odmienne postawy wobec Boga. Jeden zaanektował świątynię jakby była jego własnością, drugi nie wszedł do świętej przestrzeni, będąc świadomym swojej niegodności. W rzeczywistości świątynia okazała się miejscem gościnnym dla tego drugiego- człowieka o szemranej reputacji, podatkowego ździercy, konfidenta. Faryzeusz jest zapatrzonym w siebie pozorantem, wymieniającym Bogu litanię swoich zasług. Oczekuje podziwu, błogosławieństwa i dyskredytacji tych, którzy nie są wstanie osiągnąć jego pułapu doskonałości. Mądrość Ewangelii kieruje się inną logiką: „Dostąpi zbawienia ten, kto zbawia innych.” Ten drugi wręcz przeciwnie, widzi jedynie w swoim wnętrzu grzech. Otchłań jego pustki otwiera się, stając się modlitwą błagania o usprawiedliwienie. Ten, nie potrzebuje nic więcej poza pełnym miłości spojrzeniem Boga. „Kiedy ogołocicie człowieka ze wszystkiego, nie jest już w waszym władaniu- znowu staje się wolny”- czytamy w Pierwszym kręgu Sołżenicyna. Faryzeusz doświadcza własnego Hosanna. Jego duchowa bezdomność i kruchość, zyskuje usprawiedliwienie i aprobatę Boga. Ewangelia nam mówi, że życie w Chrystusie wymaga pokory i ubóstwa serca; otwartość na nowość życia. Stan skruchy otwiera przedsionki nieba. Oczy cielesne zostają zamknięte, a oczy duszy zaczynają widzieć świat przeniknięty łaską. Jest w tym bardzo głęboko zakorzeniony i świadomie obecny w chrześcijaństwie element metanoi; zwrotu od życia płytkiego, banalnego i rozmienionego na dobra tego świata. Świata który jedynie mirażem- złudzeniem szczęścia- „idolatrią samego siebie” (św. Andrzej z Krety), w której głębi jest jedynie samotność, samoadroacja, ostatecznie droga do unicestwienia. „Prawdziwa asceza rozpoczyna się od wyzbycia się strachu o utratę tego, co może być utracone”- pisał R. Panikkar. Stan pokajania tak silnie rysujący się na twarzy i w duszy celnika, świadczy o możliwości wyrwania się ze stanu duchowego letargu i śmierci. W tym miejscu jakże wymowne stają się wiekopostne słowa modlitwy św. Efrema: „Tak, Panie, pozwól mi wiedzieć moje grzechy i nie sądzić mojego brata, ponieważ Ty jesteś błogosławiony na wieki wieków. Amen.”