czwartek, 29 grudnia 2022

 

Święta spowolniły na chwilę rzeczywistość, odzierając ją z niecierpliwości, pośpiechu i skupienia na pracy. W tym czasie choć odrobinę staramy się być bliżej siebie, odkrywając ten najpiękniejszy z horyzontów człowieczeństwa wychylonych ku zstępującej nań cudownie Boskości. Będąc blisko innych i poddając się subtelnemu drganiu duszy, uświadamiasz sobie, że nasz świat do końca nie zwariował i duchowo nie zbankrutował. Delikatna i bezpretensjonalna obecność innych przynosi pocieszenie. Zamieszkać w sobie i innych- nagląca konieczność istnienia.  Z drugiej strony dociera bolesna prawda, iż nasz czas się kurczy, zużywa, czego uzewnętrznieniem jest kolejny rok odłożony w „archiwum historii”- niczym kalorie zwiększające obfitość brzucha. Pozorna przewidywalność cyklu w którym dzieciństwo staje się dorosłością, dorosłość przyobleka się w szatę starości, a okruchy kończącego się dnia, stają się wiedzą mędrca stojącego na kamieniu; wołającego uparcie o zauważenie prawdy. Koniec roku skłania do osobistych podsumowań, przemyśleń, czy dokonań rozpatrywanych w kategorii sukcesu lub pochmurnie zaakceptowanych porażek. Można wytyczyć sobie wiele dalekosiężnych celów, lecz tylko nieliczne uda się w pełni zrealizować. Minuty których wartość odrywamy wraz z pojawieniem się siwych włosów, wydają się zmarnowane i przy nadmiarze najszlachetniejszych chęci nie możemy ich już odzyskać. Przepadły bezpowrotnie w rzeczywistości ludzkich zrywów, zatrzymań, czy tchórzliwych wahań. Czas wygładza szorstkość naszego istnienia. Nasza inteligencja jest zagubiona wobec faktu przemijania i zmniejszającego się dystansu wobec śmierci. Potrzebuje miarowego oddechu, świeżego powietrza i natychmiastowego otrzeźwienia. Ta świadomość jest z gruntu terapeutyczna. Moje opinie też są zwietrzałe, ponieważ siła ich rezonowania jest wczorajsza i najwyraźniej się przedawniła w natłoku filozoficznych zdumień których świeżość jest obarczona rycerską odwagą. Nikt nie chce słów z przedwczoraj, tak jak niewielu dzieli szczerstwiały chleb.  Za chwilę kolejny rok. Będziemy go witali radośnie, choć nie bez nuty niepokoju i podrażniającej błonę oka wilgotności. W wielu miejscach odkorkowane będą butelki szampana, kolorowe iluminacje i wystrzelone w niebo tony fajerwerków. Ulicami wielkich metropolii przejdą karnawałowe korowody kobiet i mężczyzn poddanych drganiu muzyki i tańców których ekspresja będzie miała w sobie coś archaicznego i inicjacyjnego. Homo ludens- zatopiony w nocnej afirmacji cielesności, wyjętej poza nawias religii i gorsetu obyczajów, przeszytej wypuszczoną ukradkiem strzałą Erosa. Przytulenia, pocałunki i życzenia wprawią świat w ruch którego siła będzie musiała uporać z widmem pełnych urojenia szaleńców i wojen. „Nie sposób nawet przez sekundę pomyśleć o wszystkich ludziach żyjących na ziemi, z których każdy jest obdarzony duszą i potężną mocą błędu”- pisał Christian Bobin. Empatia burząca mury uprzedzeń i pobojowiska śmierci. Dotknąć życia ! Wielu z ludzi będzie opadać ze zmęczenia i paraliżującego lęku, przed kolejnymi bombardowaniami i ratowaniem resztek z tego, co kiedyś było ich bezpiecznym domem. Z pod nawarstwień niepewności musi wydobyć się uśmiech i szczere spojrzenie dziecka które być może najlepiej pojmuje siłę dobra i miłości. „Liczy się siła radości która wybucha w zwierciadle naszych oczu” i dłoń Boga uchylająca okno pokoju. Oprócz tej euforii szczęścia, chrześcijaństwo może dać światu siłę wiary zdolną przenosić góry, aby z ruin wznosić fundamenty utraconego niegdyś Raju. Najpiękniejszą krainą istot wychylonych ku nadziei jest serce w którym miłość unicestwia nienawiść. Ono poruszone modlitwą, spotyka na peryferiach Tego, który rozchyla szczeliny czasu i zsyła dar błogosławieństwa. Oby nowy rok był spokojniejszy, wbrew wszelkim prognostom lęku i nachalnym zakusom zła.

wtorek, 27 grudnia 2022

 

Na Wschodzie bez zmian. Ukraińskie miasta ciągle są bombardowane i plądrowane. Nawet świąteczna aura nie zatrzymała na chwilę marszu putinowskiej hordy, a co paradoksalne wzmogła militarną aktywność okupanta. Kiedy w wigilijny wieczór wraz z rodziną zasiadałem przy suto zastawionym stole, czułem jakiś wewnętrzny dyskomfort i obezwładniający apetyty na świętowanie smutek bezradności. Nie wszyscy mają tyle szczęścia, aby cieszyć się obecnością bliskich, ciepłym posiłkiem i rozrzuconymi obficie pod choinką prezentami. Na zewnątrz świata wszystko kipi jak w kotle z którego lada chwila może coś eksplodować. Wojna na Ukrainie, napięcia w Kosowie i u bram Tajwanu wielki czerwony smok jakim są Chiny, nie wróży nic dobrego i przysparza powodów do obaw. Nawet słowa Ewangelii mówiące o perypetiach świętej Rodziny zdają się jakieś bardziej bliskie, jakby dziejące się za rogiem ulicy na której brakuje miejsca na schronienie dla Życia. „Świat w dalszym ciągu dąży do samobójstwa i łudzi się, że nic się nie stanie”- przemknęło mi w głowie zdanie Remarque. Jedynie chrześcijaństwo pozornie będące w zapaści, wciąga w siebie dylematy kruchej rzeczywistości, aby nadać im zgoła inny sens i otworzyć na misterium Obecności. Lux fulgebit hodie, lux nova. Wiara przenikająca miałkość ludzkiej egzystencji podpowiada, że jutro może być piękniejsze niż dzisiaj. Smutek miesza się z radością jak w treściach ludowych pastorałek śpiewanych po dziś dzień z emocjonalnym rozrzewnieniem. Miłość jest silniejsza niż śmierć. Światło zwycięża ciemność. Człowieczeństwo bierze górę nad zezwierzęceniem. Tego się trzymajmy i nigdy nie traćmy nadziei w siłę dobra. Pewien zdeklarowany ateista przy stole u bliskiej mi rodziny, stwierdził z właściwą dla siebie pewnością i intelektualną nonszalancją: „Kościół to najbardziej plugawa instytucja”(myślał o rzymskim katolicyzmie). Choć w sercu poczułem się dotkniętym i wywołanym do tablicy, zbyłem to jednak milczeniem. Pomyślałem przewrotnie, że to najbardziej grzeszna instytucja w której wbrew zakusom toczącego ją zła, ciągle wyrastają z jej gleby kwiaty świętości. Miejsce świtu po udręczonej ciemnością nocy. Prostytutka którą Baranek obmywa swoją miłością ! Ciężko polemizować z kimś, kto stoi na zewnątrz i nigdy nie poznał od środka rzeczywistości o której z taką pogardą orzeka i ośmiela się toczyć bój. Czasami Bóg robi uniki przed ludźmi którzy chcieliby zasiąść na tronie Jego sprawiedliwości i ferować wyrokami bez porycia w miłości. Kościół to „gołębica” która pomimo zagubienia i zranienia podrywa się do lotu, aby zatrzymać w sobie blask wschodu Słońca. Czas narodzenia Pańskiego przypomina nam, że Bóg kocha wszystkich- bez wyjątku- nawet tych, którzy chcieliby jego obecność sprowadzić do wytworu przerażonej, czy poddanej nudzie ludzkiej wyobraźni. Znajduję Boga nawet w ateiście który pluje mi w twarz !

sobota, 24 grudnia 2022

 

Lęk ogarnia piekło, bo Stwórca stał się sercem stworzenia ! Boże Narodzenie. Misterium bliskości Boga, który stał się Człowiekiem. Ukazał boskość w tym, co na ziemi niewątpliwie najpiękniejsze: w małym dziecku. „Bezcielesny przyjmuje ciało, Słowo się materializuje, Niewidzialny daje się widzieć, Nietykalny daje się dotknąć, Bezczasowy poczyna się w czasie, Syn Boga staje się synem człowieczym...” (św. Grzegorz z Nazjanzu). Kontemplacji tego wydarzenia towarzyszy mi radość i wzruszenie prostaczka; człowieka który nie zdoła do końca pojąć ogromu zstępującej w świat i jego historię Miłości. Ten, który do tej pory był nieogarniony, przyszedł w ciele Dziecięcia. „Pan przyszedł na świat nie wśród złota i srebra, lecz wśród błota” (św. Hieronim). Słowo wyszło z ciszy, wykluło się niczym wątłe piskle z łona Tajemnicy; przeszedł niebiańską szlak i znalazł miejsce pod sercem najpiękniejszej ziemskiej Kobiety Maryi. „Wszechmogący objawia się w delikatnej słabości Dziecka, nieskończona Cisza wypowiada się poprzez Słowo ‘streszczone” w ciele, Piękno Całkowite ofiaruje się we fragmencie, w szopce. To tam znajduje się brama otwierająca przejście do nieskończonej ciszy Boga, skąd pochodzi życie, ku któremu wzdycha niespokojne serce” (B. Forte). Każdy nosi w sobie ewangeliczny moment narodzin najcudowniejszego Dziecięcia; swoje własne, pełne ciepła wyobrażenie o tym, co stało się w Betlejem. Ludzkie oblicze Boga, sprawia że człowiek odnajduje swoją własną, pełną wewnętrznego i przemienionego piękna twarz. „Twarzyczka Dziecięcia rozdarła na zawsze matowość świata, sprawiając, że wytrysnęło w nim światło zmartwychwstania” (O. Clement). W Noc Narodzenia Bóg wchodzi w serce stworzenia, a człowiek- grzeszny, wątły, słaby i zasklepiony w sobie, zostaje wyniesiony ku wieczności, promieniując siłą miłości scalającej wszystko to, co do tej pory były wybrakowane. Pewnie dlatego w tym czasie nasila się tyle dobra i ludzkiej życzliwości, a skamieniałe ludzkie serca kruszą się od nadmiaru miłości przebaczającej i wskrzeszającej świętość. Ludzie stają się bardziej bogopodobni, ośmielę się powiedzieć- rozrzutni w okazywaniu sobie dobroci. Boże Narodzenie nie jest tylko świętem cudownego człowieczeństwa- wydobywaniem dobroci z pod warstw zaciemnionego ludzkiego wnętrza. Jest to również święto radości Boga. Święty Leon Wielki w homilii na święto Narodzenia Pańskiego, mówi: „Niech się weseli święty, niech się raduje grzeszny.” Raduje się również Bóg Ojciec, ponieważ w Słowie które stało się Ciałem, uobecniła się pełnia łaski. „W Nim bowiem wybrał nas... według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski” (Ef 1,4).  Philantropia – miłość do człowieka.

Pragnę wszystkim moim najbliższym, przyjaciołom i czytelnikom mojego bloga złożyć z serca płynące życzenia świąteczne. Niech Chrystus – Światłość ze Światłości, Książę Pokoju, napełnia wasze serca głębią wiary, miłością i pokojem. Christos rażdajetsia. Sławitie Jeho !

środa, 21 grudnia 2022

 

Porą najbardziej bliską i przemawiająca do mojej dziecięcej wyobraźni zawsze była zima. Czas spowolniony, w którym egzystencja kruszeje i kurczy się niczym niczego nieświadomy embrion. Wszystko jest mniej skomplikowane i nie wymaga rozwleczonego tłumaczenia. Powietrze jest wolne od zapachów, mniej wyraziste w ruchu przetaczających się przez zmysły muśnięć żywiołu. Lubię tę przepastną biel zalegająca na polach i pokrywająca dachy domów. Śnieg przysparza wiele atrakcji dzieciom i w swojej lodowatości przywodzi odczucie śmierci, spowinowaconej z druzgocącą ciszą- przyszywającą głębię odartej z pozorów duszy. „Stałem się igraszką wszystkiego, co wieje nad ziemią”(M. Guerin). Zimny podmuch na twarzy, zdaje się znakiem oczyszczenia w mozolnej drodze ku obranemu uprzednio celowi. Człowiek uświadamia sobie, że jest jak płatek śniegu lub geometrycznie zatrzymany szron w bajkowej fantazji zmieniających się kształtów i rytmów. Bóg jest niebywałym artystą potrafiącym malować i rzeźbić w materii śmierci ! Zimą sen jest taki błogosławiony i mógłby trwać całą wieczność. Śmierć zakrada się do łóżka, ale nie ma władzy nad ciałem wolnym od lęku przed unicestwieniem. Być może tak skonstruowane przemyślenia pozwalają mi zrozumieć sens współczucia i zdumienia wobec Boga który zapragnął do nas przyjść jak dziecko i odczuć namacalnie chłód betlejemskiej nocy. Stał się bezsilnym i odtrąconym: „Pan przyszedł  na świat nie wśród złota i srebra, lecz wśród błota” – pisał św. Hieronim. Jedna z palestyńskich grot stała się miejscem dla bezdomnego Boga. „Wejdź, to jest twoje miejsce tej nocy. Miejsce które Bóg wybrał na narodziny i odtworzenie świata”- czytam u Cladue- Henri Rocqueta. Nędzna grota, czy jak kto woli stajnia naszego świata, staje się miejscem nawiedzenia i obdarowania. „Jestem tutaj, Jestem tym, który powołuje do istnienia”(H.U. Balthasar). Ten całkowicie Niedostępny i Ukryty, stał się Istnieniem dla innych i w innych. Dusza człowieka staje się kielichem (tak jak to wymownie ukazuje ikonografia prawosławna) z którego wyłania się zarys Dziecka, czyniącego świat Eucharystią.

poniedziałek, 19 grudnia 2022

 

Deus, qui salutis aeternae, beatae Mariae virginitate fecudna, humano generi praemia praestitisti. Dosłownie kilka dni nas dzieli od liturgicznej antycypacji Narodzenia Pańskiego. Im bliżej świętowania, tym intensywniej wszystko staje się bliższe poznaniu Tego, który wchodzi w nasz zajęty sobą świat. Trzeba szczerości i prostoduszności dziecka, aby odkryć wokół siebie krainę ducha wraz z drobnymi detalami, układającymi się w ludzką i pełną szczerości tęsknotę. „Człowiek zraniony przez istnienie usiłuje naśladować nieobecność, kultywować wyobrażenie niczego, zabiegać o czystość pustki, opróżniać serce z jej osadów, unikać uczuć, być poprzez to, co nie jest”(E. Cioran). Każde święta wyzwalają nas z pokusy ujarzmiania życia, (z tego, co nie jest) testowania granic własnych możliwości i udawadnianiu innym czegokolwiek lub fałszywego tłumaczenia siebie. Bliskość tych drugich i prawda wychylające serce ku namacalności życia, zmusza do pogłębiania siebie- uczłowieczenia poddanego naciskowi łaski. W świecie w którym na każdym kroku proklamuje się, że religia umarła, a więzy rodzinne rozluźniły się, na dnie tego osamotnienia i buntu, niewidoczne spękania ludzkiego wnętrza wypełnia ciepło transcendentnego pochodzenia. Nad uskokiem otchłani zostaje przerzucona kładka po której można przejść i postawić nogi na ziemi błogosławieństwa. Pójść za przewodem gwiazdy. Dotrzeć do miejsca nowych narodzin. Królestwo konieczności nasycone odbierającymi wolność bożkami, musi ustąpić przed Królestwem które z proroczym żarem zwiastuje Ewangelia. Dziwny świat poddany nachalnym stereotypom, ulotnym ideologiom, przesądny i pełen nonszalancji wobec prostaczków, zostaje obnażony i poddany rezonowaniu wiary. „Jeśli serca nie nasycimy nieskończonością, trzeba nią zaspokoić zmysły”- twierdził Francois Mauriac. Przetrzeć przyprószony wzrok, zatęchły węch i zasklepione woskowiną ucho, aby usłyszeć oddech Dziecka położonego w korycie wśród cuchnącego bydła. Tego, który obłaskawia uśmiechem i rączką muska każdą z twarzy- nawet tych szkaradnych i wulgarnie bluźniących; zatopionych w mroku negacji i zwiędłych w możności miłowania. Światło może być ukryte pod korcem, ale ciągle się tli ! Nawet jeśli zastygło w ciemności, to jej ciemności przenika promień gwiazdy. Cud Betlejem jaśniejący poza bordiurą czasu. Drżenie miłości i jej świeżość, potrafi zmiękczyć najbardziej kamienne serce. „To już nie my żyjemy, ale Inny, Boży, który żyje w nas”- pisał w swoich Notatkach Dostojewski. Dla Boga nie jesteśmy skomplikowani, lecz jedynie nienarzucający się i poranieni, być może nie będą świadomi tego stanu rzeczy. „Miłość, którą Bóg kocha, staje się naszą miłością”(Wilhelm z Saint- Thierry). Nikt nam nie odebrał marzeń o przyszłości w której możliwy jest prymat miłości nad nienawiścią, sprawiedliwości nad cynizmem i chłodnym wyrachowaniem. Głębi nad powierzchownością po której kroczą neptycy, mozolnie i po omacku szukający światła. Wyczekiwać pokoju forsującego tamę przemocy i ludzkiej zachłanności śmierci. W świecie w którym wojna odbiera tak wiele innym, jedynym i największym pragnieniem jest rozpoznanie zstępującej Miłości.

niedziela, 18 grudnia 2022

 

Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego». Wtedy odszedł od Niej anioł (Łk 1, 34-36).

Ewangeliczny obraz Zwiastowania towarzyszy mi przez cały okres oczekiwania na przyjście Pana. Adwent to liturgia spotkania i życia- rozgrywająca się w najbardziej intymnej, urokliwej scenerii w której onieśmielona i zaskoczona młoda Dziewczyna, spotyka po raz pierwszy w życiu archanioła Gabriela- „Zwiastującego człowieka”. Zwiastowanie rozpoczyna historię całkiem nowych tropów wiary, zaskakujących sytuacji, które dotąd były w jakimś stopniu intuicyjne i trudne do przewidzenia, a od pierwszej Pięćdziesiątnicy w Nazarecie wszystko staje nowe i zaskakujące. Bóg okazuje się niezwykle kreatywny w swoich działaniach i tak bardzo przekonujący, że odpowiedź onieśmielonej Dziewicy staje się spontanicznie wypowiedzianym hymnem pochwalnym. Snując refleksję o Maryi można stawiać sobie cały szereg pytań na które nie można uzyskać odpowiedzi bez otarcia się o łaskę i aurę nadprzyrodzoności. Trudno wczuć się w Jej sytuację; bowiem takie wydarzenie miało miejsce tylko raz jedyny- zmieniając diametralnie człowiecze losy. Miłość, która wypełniła Jej łono stała się źródłem największego szczęścia i spełnienia w Bogu. Odtąd będzie nieść i chronić Cud Życia. „W Zwiastowaniu spełniła się tajemnica przewyższająca wszelki rozum- Wcielenie Boga. Druga Osoba Trójcy Świętej, sam Bóg, w niepojęty sposób wcielił się w Dziewicę i z purpury krwi Przeczystej utkał swe odzienie: wziął jednak od Niej nie tylko ciało, lecz także duszę i wszystko, co ludzkie. W Zwiastowaniu zaczyna się tkanie purpury ciała Chrystusa, w tym momencie rodzi się Jego człowieczeństwo: Słowo wciela się przez Ducha posłanego od Ojca” (G. Krug). Żar Ognia, który na ikonie Zwiastowania z Novogrodu, schodzi niczym lawa (nasienie Boga)- napełniając łono Dziewicy Życiem. „Nieogarniony przez wszystkich został objęty przez Twe łono”(Theotokion). Bóg wylewa miłość i zapładnia moc przyjmowania u Maryi Dziewicy. „Pewnego dnia- napisał Borys Pasternak- młoda dziewczyna w milczeniu i w tajemnicy dała życie dziecku, dała światu życie, cud życia, życie wszystkich rzeczy, Tego, który jest Życiem, jak Go później nazwano.”   

czwartek, 15 grudnia 2022

 

Dziewica niesie nam Światło. Czas Adwentu dobiega końca i bezpośrednie przygotowania do świąt stają się coraz bardziej odczuwalne. Poza zakupami i zewnętrznym przygotowaniem, najważniejsze wydaje się to duchowe- będące poza jakimkolwiek parametrem. Przygotować wnętrze na przyjęcie Boga. Wielu ludzi w tej kotłowaninie zakupów, prezentów i pogańskiej egzaltacji tzw. „magią świat” będzie skutecznie zatajało pustkę, zasklepiając drzwi swojej duszy na natychmiastowe i pełne ekspresji zstąpienie łaski; przenikające dwa tysiące lat temu ciszę Betlejemskiej nocy. Znam ludzi którzy opresyjną nudę zabijają biegiem po galeryjnych przestrzeniach i uszczuplaniem zawartości własnego portfela. Kiedy znajdują się w zasięgu nabytych uprzednio rzeczy, pragną coraz to nowych i nowych… Pustka pochłania wszystko ! Remedium. Zmienić optykę. „Zatem gdyby nawet- jak mówił Terc- historia cywilizacji chrześcijańskiej była zaprzeczeniem jej ideału i celu, co nie jest całą prawdą, to i to nie podważyłoby jej twórczej siły i prawdziwości.” Bowiem siła ta bierze się ze spotkania z Obecnością ! Dotknąć rzeczywistości w której Bóg bezinteresownie zbawia świat, gdzie objawia się Jego wielka filantropia miłości. Jakże zaskakująca i paraliżująca umysł jest prawda o zstąpieniu Miłości w sam gąszcz historii- utkanej z ludzkich odrzuceń, niewierności, uprzedzeń i skostnienia ducha.  Dziecię z którego emanuje światłość, przychodzi aby zburzyć mur wrogości i uobecnić pojednanie. Aby nie polała się więcej ani jedna kropla krwi. Człowiek ma się rzucić ku Niemu, pozbywając się na drodze wszystkiego, co mogłoby przechylić szalę w stronę zła. Chrześcijaństwo ma zataczać się pijane miłością i całować ziemię na której Bóg w swojej ludzkiej naturze postawił stopę i uczynił ją miejscem błogosławieństwa- wbrew zakusom potępienia i rozpadu, wbrew pretensjom buntowników wyrzucających prawdę o Bogu na śmietniska świata. „On realizuje na ziemi dzieło miłości Trójcy Świętej- pisał W. Łosski- Z bezgranicznego szacunku do człowieka, ukazując ludziom jedynie bolesne Oblicze sługi i boleśnie braterskie ciało (Wcielonego) i Ukrzyżowanego, pobudza w człowieku wiarę, jako odpowiedź miłości, gdyż jedynie oczy wierzącego rozpoznają „postać Boga” pod „postacią sługi” i rozpoznając w ludzkim obliczu obecność Oblicza Bożego zaczynają w każdym obliczu odkrywać tajemnicę osoby stworzonej na obraz Boży.” Prawda o Wcieleniu wymaga od chrześcijan całkowitej przemiany, której namacalnym owocem będzie erupcja miłości ogrzewająca świat i czyniąca go ludzkim na miarę zadanej świętości. „Życie nie wymaga zrozumienia wszystkiego- czytam w duchowym przesłaniu Sofiana Boghiu- Wymaga jedynie chrześcijańskiej miłości wobec bliźnich, bezinteresownej ofiarności względem nich, szczerej, wypływającej z głębi serca modlitwy do Boga i wykonywania swej pracy z miłością i sumiennością. Postępując w taki sposób, człowiek uświadomi sobie, że tak naprawdę bardzo dużo rozumie.”

wtorek, 13 grudnia 2022

 

Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jakby trąby mówiącej: „Co widzisz w księdze napisz…”(Ap 1, 10). W czasie mojego kilkudniowego pobytu na Ukrainie, kiedy wertowałem Biblię natrafiłem na słowa z Apokalipsy świętego Jana. Rozmyślałem nad rzeczywistością jakże odmienną od tej w której dane jest nam normalnie i względnie spokojnie egzystować. Na strzępach papieru ułożonych na kolanie notowałem odczucia i ubierałem je w kostium lapidarnych słów. Nie będą relacjonował pobytu z pozycji reportera, lecz jedynie człowieka obserwującego ludzkie twarze i czytającego z nich zgoła więcej, niż może udźwignąć serce. Dopóki poruszamy się na powierzchni tego świata, zło wydaje się silniejsze i mutuje się w swojej zachłanności śmierci. Jakże trudno jest zakomunikować innym odczucia które w tamtych chwilach mi towarzyszyły. Nie będę relacjonował cudzych słów, ponieważ między nimi rysuje się radość i ból, rozpacz i nadzieja, niepewność i wiara w jutro przynoszące powiew wolności. W ciszy zimy którą zastałem na Ukrainie, w głębokim milczeniu mroźnych nocy, zobaczyłem ludzi których modlitwa jest donośnym wołaniem- ektenią otwierającą miłosierne serce Boga. Jeden z żołnierzy na przejściu w Medyce, spostrzegłszy mnie w stroju duchownym, uśmiechnął i w tym bezszelestnym dialogu zrodziła się jakaś nić porozumienia; współodczuwania spraw naprawdę ważkich. Można poczuć się bezradnym i nieużytecznym, widząc ludzi kierujących się ku granicy; słysząc płacz dzieci owiniętych kocami i niesionymi niczym drogocenny dar ku ziemi obiecanej. „Są takie miejsca w naszym sercu, które jeszcze nie istnieją, i trzeba, aby przeniknęło je cierpienie po to, aby były”- przypomina nam Leon Bloy. Poczułem się spóźnionym uczniem Chrystusa, który przespał moment praktycznego miłosierdzia. „Pozostań z nami, bo dzień ma się ku zachodowi”- zwracałem się słowami uczniów zdruzgotanych lękiem, a następnie przenikniętych ciepłem obecności pośród nich Mistrza w Emaus. „Pozostań z nami” - kiedy gasną światła miast i kordony wojsk szczelnie rozstawionych na trajektoriach ulic, wyczekują kolejnego wschodu słońca. „Pod rozłożonym skrzydłem śniegu kiełkują zalążki, tętnią ukryte źródła, śpią zwierzęta w norach. Pozór śmierci kryje życie- pisał Mauriac- Okres pozbawiony miłości uzbraja nas w przyjęcie nieopowiedzianego objawienia.” Dane mi było spędzić kilka dni w monasterze Pantelejmona pod Lwowem. Brak ciepła, prądu i wody, nie był powodem do rozterek, lecz próbą wiary wojownika którego oddech splata się z oddechem mnichów ze spokojem przyjmującym trud niewygody przekutej na błogosławieństwo. Słowa młodzieńca w podrasniku, próbującego umyślnie zatuszować bolesną wiadomość o śmierci ojca na froncie. Jego łzy schowane pod powiekami twardości. Przytuliłem go i nie byłem wstanie wydobyć z siebie żadnego pocieszenia. Panorama jakże inna od tej którą mam na co dzień.  Nocną mgłę i siarczysty mróz, przerywał z oddali hałas przelatujących helikopterów i wycie bezpańskich psów biegnących w oddali lasu. W cerkwi paliły się lampady, a modlitwa postrzyżonych mnichów, czyniła z tego miejsca przestrzeń czuwania i gotowości na przyjęcie cudu. „Panie Jezu Chryste, Synu Boży. Zmiłuj się nade mną.” Trwałość uczucia religijnego, niezwyciężonego dla powierzchownej spekulacji, zwiastuje bankructwo wojny i przywraca wiarę w człowieka. „Odtąd w Chrystusie przestrzeń śmierci zmienia się w przestrzeń Ducha, ciężar lęku staje się brzemieniem wiary, a przez wiarę Boże światło napełnia człowieka” (O. Clement). Uświadomiłem sobie, iż los świata zależy od mojej umiejętności bycia wrażliwym na sprawy wobec których inni przyjęli postawę oswojenia, obojętności, czy wyparcia. W rzeczywistości dotkniętej wojną, wszelka najbardziej błaha kalkulacja okazuje się grzechem przeciw miłości bliźniego. Misterium ludzkich wyborów !

wtorek, 6 grudnia 2022

 

Źle spałem w nocy przygnieciony nadmiarem myśli i odliczaniem czasu do wyjazdu na Ukrainę. Bliscy powtarzają mi do znudzenia, że niepokój komplikuje życie i nie warto się mu poddawać. Pewnie mają rację, a ja niosę niczym biblijny Samson ich odwagę w sobie. „Każdy krajobraz jest stanem duszy”- przypominam sobie ten sondujący głębię ludzkiego wnętrza aforyzm Amiela i mam nieodparte wrażenie, że bieg wydarzeń zbyt przesadnie rzeźbi wszystko wokół i jest wolny od szarpiących pretensji. Na wszystko to o czym intensywnie rozmyślam rzuca się wątły płomyk wiary. Nieprzerwanie tocząca się dysputa z Bogiem i mocowanie oczekujące na błogosławieństwo: „Chodźcie i spór ze mną wiedźcie”- zapisałem na marginesie spakowanego do torby notatnika słowa proroka Izajasza. Bez wątpienia istnieją takie przestrzenie powołania, wobec których można poczuć się bezsilnym, sparaliżowanym lub przygniecionym ogromem piętrzących się nagle wyzwań. Gdyby wiara jak chciał Gide, była jedynie „wynikiem dziedziczności i autosugestii,” to nie wielu potrafiłoby przenosić góry; a tacy ludzie bez wątpienia istnieją. Znam ich z imienia ! Bóg nie komplikuje ludzkiego życia na siłę, oczyszcza cierpliwie drogę, abyśmy zechcieli na niej postawić swoje brudne stopy. Rozszerza przestrzenie niewidoczności, abyśmy wzrokiem uchwycili migotliwość zstępującego nań dobra i łaski. Jesteśmy częścią jego zapobiegliwych myśli, trosk i tchnienia. Ten oddech na plecach potrafią poczuć najczęściej ci, którzy stoją pośród ruin i mają ochotę płakać. Lecz ich łzy nie są pozbawione wartości, bowiem spulchniają ziemię z której wyrosną młode pędy kwiatów. „Człowiek posiada to tylko, czego się wyrzeka- rozmyślała Simone Weil- To, czego się nie wyrzekamy, wymyka się nam. W tym sensie niczego absolutnie nie można posiadać, jeśli się nie przeszło wpierw przez Boga.” Jeden z mnichów poprosił mnie, abym z nim na miejscu spędził noc na modlitwie w cerkwi. „Błogosławiony, którego myśl pomieszała się z wzywaniem imienia Jezus i który nieustannie powtarza ją w swoim sercu, podobnie jak powietrze wiąże się z ciałem lub płomień ze świecą”(Heyzchiusz z Batos). Zgodziłem się, choć dźwięk syren w oddali i możliwe odgłosy bombardowania, mogą się okazać nieprzyjaznymi utrapieniami duchowych śmiałków. Wojna- zaprzeczenie miłości ! Modlitwa przywraca równowagę światu ducha i sprasza pokój.

niedziela, 4 grudnia 2022

 


Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi» (Mt 11, 2-6).

Żyjemy w rzeczywistości nieprzejrzystej i poranionej. Jakże często lęk czyni ludzi niezdolnymi do zmagań z niełatwymi realiami życia. Sartre kiedyś próbował odpowiedzieć swojemu rozmówcy, co jest główną przeszkodą dla przejrzystości świata: „To przede wszystkim Zło. Chcę powiedzieć, że czyny inspirowane przez różne zasady i mogą prowadzić do skutków, których nie aprobuję. Właśnie to zło utrudnia okazywanie innym wszystkich swych myśli, gdyż nie wiem, w jakiej mierze drugi wychodzi z tych samych zasad co ja, by uformować swoje.” Nieprzejrzystość prowadzi do wizji piekła którą tak silnie dostrzegał ów filozof w innych ludziach. W odpowiedzi na tą egzystencjalną rozterkę i zawód, odpowiedział biskup Antoni Bloom: „Piekło to miejsce, gdzie nie ma Boga, miejsce radykalnej nieobecności, w którym nic nas ze sobą nie łączy.” Stan przeciwieństw i konfliktów, dysharmonii i beznadziei- miejsce nieprzejrzystości, oczekujące na snop światła ! Antidotum na to zaciemnienie jest misterium przychodzącego Boga. „On przynosząc samego siebie, przyniósł na świat wszystko nowe”(św. Ireneusz z Lyonu). Przyszłość wypatrywana oczami chrześcijanina różni się od tej oczekiwanej przez niewierzącego „nie przez brak czegoś, ale przez to, czego nie ma więcej”(R. Cantalamessa). Osiągnięcie przejrzystości i blik światła na twarzy tęskniącego, wyraża logikę ducha szybującego poza horyzont przewidywalności i pustki. „Czujemy się w końcu szczęśliwi, mając świadomość, że nie odgrywamy dłużej jakiejś nieautentycznej roli, która wiedzie do stanu własnej nieświadomości i pozbawia nas odwagi bycia tym, kim jesteśmy, z obawy, że odsłoni się zło tkwiące w nas… W ten sposób nasze istnienie zostaje wyzwolone, bym móc żeglować ku prawdziwemu”(D. Staniloae). Rzeczywistość staje się pełnią, a Bóg staje się w nas rozpoznanym i przyjętym. „Wszelka wolna własna zostanie zniesiona- pisał Hans Urs von Balthasar- gdyż stworzenie nawet już nie chce należeć do siebie… To będzie ogień miłości, płonący wewnątrz wszystkich rzeczy, a tym ogniem będzie Bóg.” Stoję w środku tej kosmicznej liturgii, wołając spękanymi ustami:  Niechaj przyjdzie Twa łaska i niech przeminie ten świat !

piątek, 2 grudnia 2022

 

Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość (2 P 3,13). Ton tęsknoty przebija się w przez chropowatość świata, zaciśniętego w klinczu niepewności o kształt jutra. „Zapewne, jest czas, gdy wszystko wydaje się świeże jak w pierwszym dniu stworzenia, i czas, gdy zewsząd rozbrzmiewa refren Eklezjasty: wszystko co jest już było…”(A. Wat). Człowiek – wbrew pesymistycznym i mętnym poglądom sceptyków, nie jest „patetyczną pomyłką na peryferiach wieczności.” Trzeba otrząsnąć się z pułapki pozorów i fałszywych imaginacji. To, co przegniłe i pozbawione duchowego sensu przejdzie przez „chrzest ogniem,” który z prorockim realizmem proklamował św. Jan Chrzciciel. Nostalgia za pięknem świtu, wbrew „tragicznej pedagogii otchłani”(L. Bloy). Wszystkie wydarzenia które rozgrywają się na powierzchni, zdają się jedynie tymczasowe i bardzo często są uwarunkowane tykaniem zegara, obwieszczającego początek czegoś zupełnie nowego. „Poznajemy tu prawdziwą eschatologiczną postawę adwentową. Kto naprawdę czeka na Pana, odrywa się od spraw tego świata. Bo gdy Bóg przyjdzie, nie będzie można mieć przy sobie niczego, co Jemu będzie obce”- pisał O. Casel. Im wyraźniejsza i ostrzejsza jest rzeczywistość w swojej konwulsji zła, tym mocniej wzrasta głód pragnienia za światem dotkniętym niewidzialnym palcem Miłości. Nasz sposób postrzegania świata- odczuwania go i nasza cywilizacja naznaczona rysami i wyraźnymi pęknięciami, pod naciskiem kiełkowania wieczności odnowi się. Dla wielu ludzi to jedynie płoche pocieszenie; przesiewanie tego, co jest wątpliwe i niewyraźne, wobec tego, co dla ludzi wiary jest ucieleśnieniem nadziei i nieporuszonej pewności. Ile w tej skomplikowanej dedukcji światła i cienia. Niedowierzania i spełnienia ! Wbrew płaczliwemu zagubieniu chrześcijaństwa, realność życia jest życiem położonym na wyciągniętej ku nam dłoni Boga. Święty Jan Chryzostom przekonuje mnie jak niegdyś ówczesnych słuchaczy przykładających ucho do ziemi i wznoszących oczy ku niebu: „Postaraj się wyobrazić sobie to życie, na ile jest to możliwe… Tam nikt nie będzie obawiał się chorób czy biedy: tam nie ma ciemiężców i uciemiężonych. Tam nie zobaczysz rozgniewanego czy zazdrośnika, czy upojonego władzą na innymi. Ustaną wszelkie cierpienia, wszystko będzie wypełnione pokojem, radością i szczęściem. Dni będą jasne i bezchmurne; wszędzie blask i światło… Znikną wszelkie przejawy naszej przemijalności, wszędzie królować będzie wieczna chwała. Lecz najważniejsze z tych wszystkich dóbr- to nieustanna rozkosz płynąca z przebywania z Chrystusem.”

wtorek, 29 listopada 2022

 

Powinniśmy przestać być ludźmi zalęknionymi, lecz błogosławiącymi każdy dzień. Taka szumiąca myśl przebiegła przez mój umysł w porannej wędrówce do pracy. Świat w rozkroku i człowiek zanurzony w szamotaninie narastających zewsząd obaw. W tej litanii powtórzeń ukrywa się niebezpieczeństwo wyparcia i osamotnienia w bólu. „Nasz świat jest taki kruchy i taki kruchy jest każdy z nas !”- czytam w pośpiesznie wertowanym Dzienniku Juliena Greena. Boimy się jutra, ponieważ wspomnienie przeszłości jest bezpieczniejsze i właściwie zinterpretowane w skamieniałej pamięci czasu. Przeszłość idealizujemy z dziecięcą nutą nostalgii, a przyszłość jest niewiadomą- obciążoną ryzykiem natychmiastowych reakcji. „Świat zaczął istnieć w momencie stworzenia, a teraz zbliża się do swego kresu”(T. Spidlik). W moim przekonaniu zwiększa się zagrożenie przetrwania człowieka; porowatość wolności której pragnienie rośnie, wraz z odległością od ukrytego poza nawigacją źródła. Życie jest próbą ! Wyzwaniem rzuconym losowi, oczyszczającym wąwozy serca i hartującym dzieci świtu w tyglu męstwa. „Nic nie jest zamknięte- pisał M. Bierdiajew- Świat jest półprzejrzysty, nie zna on nieprzejrzystości.” W greckiej mitologii Mojry zręcznie przędą historię, „snują wokół człowieka wszelkie zdarzenia jego życia, obracając nim jak wrzecionem…” Tylko rześkość świadomości z impetem podpowiada, że gdzieś jest początek i koniec tej włóczki. W tym zaplątaniu i odplątaniu „wiemy, że jesteśmy zarazem najwięksi i najnędzniejsi, ziemscy i niebiescy, docześni i śmiertelni, dziedzińce światła i ognia, albo też ciemności, zależnie do czego się skłonimy”(św. Grzegorz z Nazjanzu). Adwent skłania nasze spojrzenie ku perspektywie końca. Estetyka wieczności i poetyka spotkania z Obecnością, roztrząsana w otchłaniach duszy mistyków i porywach odwagi świadków, zmiażdżonych instrumentarium zła. „W miarę naszego poruszania się w historii, idziemy na Jego spotkanie, a promienie jaśniejące z Jego powtórnego przyjścia na świat stają się odczuwalne. Być może, przed nami stoi nowa epoka w życiu Kościoła, oświecona tymi promieniami”(S. Bułgakow). Spoglądam na zdjęcie malowniczej rumuńskiej cerkwi w Arbore, której kształt przypomina łódź (arkę) dryfującą w zieleni ku wieczności. Czuję się jej pasażerem. Moją twarz otula bryza Raju !

niedziela, 27 listopada 2022

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby się włamać do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie…(Mt 24,42-51).

Chrystus tak wiele razy na kartach Ewangelii zaprasza swoich uczniów do czuwania. W chwilach ważnych decyzji i kluczowych wydarzeń, czuwanie i modlitwa Mistrza przenika sen spowitego ciemnościami świata. Czujność pozwala odkryć przestrzenie spotkania- miejsca naznaczone intensywnością miłosnego zachwytu. Potrzeba czujności w egzystencji którą sprzęgają tytaniczne siły zła, aby proklamować na agorach miast że „Boga nigdzie nie ma”(M. Stirner). Czujność jest jednocześnie pewnego rodzaju orężem do walki ze światem i grzechem. Noc jest królestwem demona, a przeciwstawienie się jej, zwiastuje świt i ostateczny triumf Boga. Ten dzień- to dzień Chrystusa wschodzącego słońca- wydarzenie ostatecznego triumfu życia i światła: Wcielenie, Zmartwychwstanie i Paruzja to wydarzenia których ciemność nocy zostaje przepruta światłem i ogniem. „Pogodna światłości świętej chwały, nieśmiertelnego Ojca niebios, Świętego, Błogosławionego, Jezu Chryste”- słyszymy w hymnie wieczornym świętego Sofroniusza. Chrześcijanin wychodzi ku tej rzeczywistości, podtrzymując w glinianym naczyniu serca płomień wiary. Stąd ta pedagogia nadziei i tęsknoty, gdzie „otchłań serca dąży ku otchłani Boga”(A. Silesius). Wyjście na obrzeża świata, aby odnaleźć schronienie i osiągnąć wewnętrzny spokój. Tylko w takim usposobieniu można cierpliwie wyglądać dnia jutrzenki. Zatem życie chrześcijanina jest czuwaniem i świętą tęsknotą; miłosnym wyczekiwaniem Oblubieńca przychodzącego do swej Oblubienicy- Kościoła. „Przeminą rzeczy widzialne i przyjdzie to, na co czekamy i co jest piękniejsze”( Cyryl Jerozolimski). Brak czujności sprawia, że  jesteśmy zaspani i duchowo niezdolni do otwarcia naszego wnętrza na dar łaski. Rzeczywistość nas rozprasza i dokonuje inwazji na nasze zmysły. Krzyk świata próbuje zagłuszyć szept Boga nieustannie szukającego i wołającego Adama. Przypominają mi się słowa francuskiego filozofa i mistyka Gustawa Thibona: „Czujesz, że ci ciasno. Marzysz o ucieczce. Wystrzegaj się jednak miraży. Nie biegnij, by uciec, nie uciekaj od siebie; raczej drąż to ciasne miejsce, które zostało ci dane: znajdziesz tu Boga i wszystko. Bóg nie unosi się na twoim horyzoncie, ale śpi w głębi ciebie. Różność biegnie, a miłość drąży. Jeśli uciekniesz od siebie, twoje więzienie biec będzie z tobą i na wietrze towarzyszącym twojemu biegowi będzie się stawało coraz ciaśniejsze. Jeśli zgłębisz się w sobie, rozszerzy się ono w raj”. W czasie Adwentu wkraczamy po raz kolejny w Chrystusowe misterium. Święty Jan Chryzostom w swojej homilii wskazywał chrześcijanom istotę czuwania i modlitwy: „Niech twój dom będzie kościołem; wstań w środku nocy. W nocy dusza jest czystsza, lżejsza. Zachwycaj się swoim Mistrzem. Jeśli masz dzieci obudź je i niech przyłączą się do ciebie we wspólnej modlitwie.” Jest w tym świeżość myślenia i odczuwania, połączone z pragnieniem wewnętrznej odnowy. Nadejście Królestwa jest ciągle nową i zstępującą rzeczywistością, przenikającą i rozszerzającą od wewnątrz granice naszego świata. „Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas niż wtedy, gdyśmy uwierzyli”(Rz 13, 11). Pan jest blisko ! Nasłuchujemy Jego kroków z oddali; wyostrzamy zmysły; szukamy przestrzeni ciszy, aby w anamnezie liturgii Żyjący, objawił się w całej pełni. „W owym bezpośrednim spotkaniu z Tym, który nadchodzi, człowiek staje się ostatecznie taki, w jakiego przemienia go Boska wieczność”- pisał P. Evdokimov. Niech każdy dzień tego wyjątkowego czasu, przemienia w nas pośpiech w zatrzymanie, niecierpliwość w tęsknotę, smutek w radość, zwątpienie w wiarę- zdolną uchwycić pejzaż wieczności.

czwartek, 24 listopada 2022

 


Wczoraj w berlińskiej Galerii Mistrzów, niezwykle mocno poruszył mnie obraz Luca Giordano przedstawiający świętego Michała Archanioła, poskramiającego demony i godzącego włócznią siedlisko zła. Symbolika tego obrazu zdaje się aż nazbyt oczywista i nasuwa cały szereg przemyśleń, dotykających dziejącej się wokół mnie rzeczywistości. Kolejne zmasowane ataki Putina na Ukrainę. Obłąkany rządzą władzy szaleniec, odbiera prawo do istnienia ludziom w imię tworzenia papierowej- imperialnej hegemonii. Myśli i czyny tego człowieka, stają się nagrobnymi inskrypcjami, wypluwając go tym samym, na margines cywilizowanego świata. „Los jednostki kierowanej przez nieznane potęgi- taka byłaby treść kolejnych zapisków w dzienniku intymnym diabła” (E. Cioran). Oddech staje się męczący, a łzy stają się jedynym środkiem perswazji wobec obojętności odwracających wzrok od zbrodni. Nic nie zapowiada końca tej wojny, a raczej budzi do istnienia głęboko uśpione potwory i plany których rozszyfrowanie przysparza paraliżujący niepokój. Czy jesteśmy na skraju jakieś bezsensownej zagłady ? To pytanie rezonuje pomiędzy złudną nadzieją na koniec tego konfliktu, a trzeźwym realizmem który podpowiada: Si vis pacem, para bellum ! W pejzażu życia jest tyle niewytłumaczalnego cierpienia i bezsensownej nienawiści na którą z mozolnym trudem odpowiada się miłością. „Istoty ludzkie podnoszą wrzawę potężną jak grzmot, podczas gdy ja wzdycham w milczeniu- pisał K. Gibran- bo przekonałem się, że każda szalejąca burza kiedyś ucichnie, że pochłonie ją otchłań czasu, a westchnienie przetrwa taj długo jak Bóg.” Jedynie nadzieja pomnaża okruchy dobra i drobne tąpnięcia wywołując szczelinę w ludzkich sercach; pomnażając pierwociny miłości. „Pewnego dnia wojna się skończy i wszyscy nareszcie odżyjemy ! Zagoimy się jak rany, odrośniemy jak kikuty nóg i rąk, jak ten pusty oczodół, w którym wiecznie ciemno. Zawołamy umarłych. Po imieniu. I wszyscy przyjdą”- tli się we mnie nadzieja poetyki Hałyny Kruk. Za kilkanaście dni wybieram się na Ukrainę. Będę towarzyszył jednemu z ojców z monasteru pod Lwowem. Nie wiem, co przyniesie los i jakie obrazy wyryją się w mojej pamięci. Grad ostrzału lub bezpieczny wąwóz, którym będzie można się przeprawić jak Mojżesz ze swoim ludem przez epicentrum szalejącego żywiołu. Tylko nadzieja przydaje skrzydeł i uśmierza lęk. Boję się, jak każdy w którego uszach brzmi dźwięk syreny nawołującej do ukrycia się w bezpiecznym miejscu. U świętego Bazylego w katechezie chrzcielnej, czytam: „Gdyby Izrael nie przeszedł przez morze, nie uszedłby przed faraonem; jeśli więc nie przejdziesz przez wodę, nie ujdziesz przed okrutną tyranią szatana.” Na końcu tej zawiłej i mrocznej drogi jest Zmartwychwstanie !

poniedziałek, 21 listopada 2022

 

Za oknem prawdziwa zima, a mroźny wiatr chłoszcze skórę odzwyczajoną od tych błogosławionych niedogodności. Wdychane i wydychane powietrze orzeźwia, a zarazem sprawia ból. Biała kołdra przykrywa ziemię, niczym śmierć przenika ludzkie ciało- odbierając mu władzę stanowienia o sobie. Pomimo radości dzieci ze śnieżnych zabaw, umysł przeszywa mnogość niepokojów względem tych którym wojna odebrała radość normalnego egzystowania. „Jak dziwny jest ten świat ! Los bawi się nami w tajemniczy sposób ! Wszystko dzieje się odwrotnie !”(M. Gogol). To najtrudniejszy czas dla naszych sąsiadów za wschodnią granicą. W szalonej rotacji wojny, ludzie będą marznąć w piwnicach i schronach pozbawionych ogrzewania i elektryczności. Natura nie będzie sojusznikiem sprawiedliwych, okaże się dramatycznie selektywna dla najsłabszych. Bezsenne noce i nagłe przebudzenia naznaczone skostnieniem i krystalizacją łez, staną się jeszcze mocniej odczuwalnym piekłem. Ziemia twarda i niegościnna dla zmarłych, pozostawi śmierć uzewnętrznioną i przeraźliwie namacalną. Pisząc te słowa mam przed oczami pełne wzruszającej ekspresji rysunki i litografie Kollwitz. W śnieżnych okopach i wśród ruin domów przyjdzie wielu z nich przeżywać najbardziej wymagający czas oczekiwania na Misterium Narodzenia Pańskiego. U Grudzińskiego odnajduję słowa wzmocnienia: „Pięknie jest wesprzeć ludzi właśnie wtedy, gdy trwoga zakrada się do ich serc, przekonać ich, że są wielcy, gdy przeżywają chwile niepodobne innym…” Moje myślenie o tych rzeczywistościach przeniknięte jest amplitudą wzruszenia i bezradności. Noszę w sobie nieustanne pragnienie, aby odległy bliźni, znalazł w moim sercu schronienie; aby odkrył azyl w pełnym miłości sercu Boga. Krzyczę do świata, wyrzucając mu ospałość. Rozsiewam słowa w eterze niedostatecznej wrażliwości i uśpienia. Tylko wiara przynosi chwilowe wyciszenie. Wobec zła Bóg jest niczym bezbronne dziecko. Ma mniejszą władzę, niż możni tego świata. „Może działać jak struga światła i miłości- tylko wówczas gdy jest przyjęty w królewskiej wolności wiary”- pisał O. Clement. W tej beznadziejnej i szalonej sytuacji wojny, wszystko staje się oczekiwaniem na Cud Życia !

niedziela, 20 listopada 2022

 

W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki! (Mt 3,1-3).

Z pustyni- miejsca z miejsca naznaczonego tremendum et fascinans, rozbrzmiewa tektoniczne przesłanie, że „Bóg jest oszałamiająco bogatą rzeczywistością”(F. Hügel). Na ziemi błogosławieństwa i przekleństwa rezonuje nawoływanie Anioła Pustyni, jakim jest święty Jan Chrzciciel. Intrygujący mężczyzna, pierwowzór pustelnika i ulubiony bohater sztuki, która tak chętnie próbowała unaocznić jego pełne szaleństwa i bezkompromisowości życie. Szelest jego skrzydeł przenika karawanę czasu i zaprasza do wyjścia ku Źródłu. Jego katecheza wstrząsa ludzką obojętnością, wycofaniem i zatrzymaniem się w świecie pozorów, ponieważ z niewiarygodną siła przyciągania nakreśla obraz Boga ukrytego i nadchodzącego: „Boga najczulszych spotkań i Boga, który doświadcza ukrzyżowaną samotnością”(A. Pronzato). Miejsce odludne staje się gościnne dla grzeszników których wiedzie nadzieja na odkupienie win i szansa na przemianę własnego życia. Istnieją jakże budujące świadectwa starożytnych mnichów, mówiące o tym jak dzięki modlitwie, pustynia stawała się miejscem zstępującej strugi światła. „Boska Światłość jest darem przeżycia mistycznego. Jest widzialnym znamieniem boskości, mocami, przez które Bóg się udziela i objawia tym, którzy oczyścili swe serca”(W. Łosski). Przemienienie i tęsknota- dwa słowa klucze stojące u początki adwentowej drogi łaski. Pandemia i wojna na Ukrainie, naznaczyła człowieka „stygmatem izolacji”- zaś liturgiczne oczekiwanie Kościoła- staje się błogosławioną samotnością pośród zgiełku świata. Dopóki człowiek nie osiągnie wewnętrznego pokoju, to będzie smagany piaskiem i wiatrem pustyni. Miał rację święty Hieronim: „Pustynia miłuje ludzi nagich.” Być ogołoconym ze wszystkiego i gotowym na zwiastowanie jak Maryja w zaciszu nazaretańskiego domu. Trzeba przyłożyć ucho „do ziemi, by móc usłyszeć szmer ukrytych źródeł i niewidocznego kiełkowania”(J. Maritain). Dopiero wtedy pustynia otworzy swoje spękane szczeliny i stanie się krainą pragnienia; oazą kroczących po śladach Zbawiciela. „Nadejdzie znów świat i światło dzienne. Słoneczne ciepło jak krew zacznie krążyć w ciałach. Nawet przymykając oczy, będziecie wiedzieli, że was zamieszkało…”(A. Exupery). Potrzebujemy światła które wschodzi na horyzoncie pustyni. Pan, którego zwiastuje Prorok w wielbłądziej skórze, przychodzi z mocą życia, aby otworzyć nasze zaryglowane od środka twierdze i uczynić wszystko nowym. Człowiek ma stać się, jak powie Claudel „nową świątynią, której lamp nie zgasi, ni diamentowych sklepień nie rozdzieli gniew szatana.”

czwartek, 17 listopada 2022

 

A gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty. Brat wyda brata na śmierć i ojciec swoje dziecko; powstaną dzieci przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. I będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mk 13,11-13).

Obraz apokaliptycznego poronienia i odkupienia, staje się treścią przesłania Chrystusa. „Gwałtowna cisza. Wszystko się stało, co stać się miało, między człowiekiem a Bogiem” (W. Kruszewski). Czas dobiega kresu, a świat zostaje zaludniony niewiernością i zdradą. Miejsca fałszywych sakralizacji stały się jałową pustynią. Ile w tym zwiastunie przyszłości jest realnej okropności i zwyrodnienia? Deszcz pocisków wrytych w ziemię, których ugodzenie odsłania wąwóz niedowierzania i rozpaczy. Ziemia staje się cmentarzem dla ciał o których już nikt nie pamięta; bo wymazano ich nienawiścią z księgi żyjących. Spektakl sprzeniewierzenia miłości i humanistycznej negacji, która rykoszetem dewastuje wszystko, co napotka na swojej drodze. „Komu ufać a kogo się bać”- uniwersalność pytania odnalezionego w poezji Stachury. Paroksyzm grozy, wydobywający się ze zrujnowanych miejsc na których wczoraj kładło swój uśmiech światło rozwleczonego poranka. Enigmatyczne zdanie Hegla: „Wolność, czyli zbrodnia,” odnajduje tu swoje demoniczne ucieleśnienie w odrzuceniu komunii i egoistycznemu zwrotowi ku sobie. Droga Judasza wymykającego się w noc zdrady, staje się udziałem dzieci buntu. Początek piekielnego kręgu rozpaczy, zaczyna się od konwulsyjnej próby ratowania siebie, kosztem innych. „Dzień ostatni” staje się wielkim dniem próby- sprawdzianem z boskiego pierwiastka żarzącego się w głębinach niknącego człowieczeństwa. Konfrontacja z przyszłością okazuje się bolesna dla tych, na których sercach odcisnął się stygmat bestii- pieczęć niemożliwości kochania, połączona z absolutną pogardą wobec życia.  Ewangelia jest przeniknięta symboliczną gęstością w której sens dosłowny rzuca cień na krainę ducha w której trzeba dokonać ostatecznego wyboru między dobrem a złem. „Trzeba więc, żeby sam Bóg zstąpił w głąb tej wolności, w jej bezdenną ciemność i wziął na siebie skutki zrodzonego przez wolność zła i cierpienia”- pisał M. Bierdiajew. Miłość będzie legitymować wolność i promieniowanie życia wiecznego. To ewangeliczna etyka świadków, którzy okazali się wolni i odkryli tajemnicę Jego miłości. „Przekląłeś nas, a później pobłogosławiłeś. Wygnałeś z raju i z powrotem do niego przyprowadziłeś. Ubrałeś nas w zwyczajne liście figowe- ubrania naszej nędzy, a później narzuciłeś nam na ramiona płaszcz ozdobny, Ty otwarłeś więzienie i uwolniłeś skazańców. Ty nas pokropiłeś wodą czystą i obmyłeś brudy nasze. Odtąd Adam nie będzie się już wstydził, jeśli go zawołasz”- czytam przeniknięte natchnioną nadzieją słowa św. Grzegorza z Nyssy.

środa, 16 listopada 2022

 

Spośród wielu nieszczęść które trapią naszą zagmatwaną rzeczywistość, jedno jest szczególnie dojmujące- tlący się na dnie ludzkiego serca lęk o jutro. Hiobowe milczenie pośród zgiełku świata. Na ekranach widzimy umarłych zaludniających mnogość programów informacyjnych, a za chwilę na naszym podwórku spada pocisk i pozbawia życia dwoje niewinnych ludzi. Zabawa w wojnę jest okrutna dla przypadkowych przechodniów na podwórku własnego domu; okrutnie odsuwających od siebie myśl o niebezpieczeństwie następującego po sobie dnia. Sekunda i miejsce pozornie bezpieczne, staje się przestrzenią żałoby i fermentu narastającej paniki. „Fatalizm szuka swojego odpoczynku, przekreślając znaki zapytania w księdze przeznaczenia.” Od dłuższego czasu literatura i prasa pochyla się nad demistyfikowaniem zła, napędzającego wojnę za naszym płotem. Zachodzimy w głowę, gdzie leży źródło tego kłamstwa i wyrafinowanego zła ? Być może w „tyrańskiej władzy namiętności” jednego zakompleksionego człowieka z Kremla. Nikczemna przemoc jakże często podszyta jest wolą przejęcia kontroli nad wolnością, największą siłą człowieka. Pozbawić ludzi samodzielnego myślenia, to pierwsza tama którą trzeba rozryglować. Później to już efekt domina… Etyka natychmiast odsyła nas mechanizmów ludzkiego ducha- zdruzgotanego egoistyczną pokusą pomnażania i podporządkowania. „Cel uświęca środki” to hasło nie zdezaktualizowało się w postsowieckiej mentalności i ciągle rezonuje w coraz bardziej wyszukanych narzędziach terroryzowania mas. „Rosja w swoim geopolitycznym oraz sakralno-geograficznym rozwoju nie jest zainteresowana w istnieniu niepodległego państwa polskiego w żadnej formie. Nie jest też zainteresowana istnieniem Ukrainy. Nie dlatego, że nie lubimy Polaków czy Ukraińców, ale dlatego, że takie są prawa geografii sakralnej i geopolityki”- pisał ideolog demonicznego imperializmu Dugin. Wobec tak artykułowanego zła, stajemy z dozą niepewności i rozczarowania jednostką szafująca tak skrajnie nieodpowiedzialnymi hasłami. „Tylko w owych okresach gwałtu dzieje rzeczywiście ukazują swą prawdziwą twarz i rozwiewają mgłę ideologicznego obłudnego gadania”(H. Arendt). Ukraina robi co może, bohatersko stawiając opór. Chyba zdołaliśmy się zorientować, że „przedstawienie przestaje być miejscem narodzin i pierwotnym siedliskiem prawdy istot żywych, potrzeb i słów”(M. Foucault). Wiele krajów w prawdzie potępiających mruczącym głosem wojnę, ciągle cicho i bezszelestnie na paluszkach krąży wokół niedźwiedzia, aby go tylko nie zbudzić. Ten kołowrotek podszytej lękiem obojętności musi się skończyć. Pomimo niemożliwości uczynienia czegokolwiek, pozostaje nam modlitwa i słowa- które jak krople będą drążyły skałę. „Wojna na Ukrainie jest tragedią i hańbą, która na zawsze napiętnuje jej sprawców, ludzi bez bojaźni Bożej”- powie patriarcha Bartłomiej.To jedyne oręże tych, których głos jest nieusłyszanym lub przemilczanym. Już nie możemy powiedzieć, to nas nie dotyczy. Za chwilę pośród trupów, znajdą się twarze naszych bliskich. Jutro zaczyna się od nas !

niedziela, 13 listopada 2022

 

Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś, odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego
(J 1, 37-39).

Dzisiejszą niedzielą prawosławie zachodnie rozpoczyna coroczną wędrówkę ku Misterium Wcielenia.  Prorocy widzą przychodzącego Wybawcę i proklamują Jego nadejście: „Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło”(Lb 24,17). Ewangelia zaprasza nas do spotkania Boga i zamieszkania w Nim. „Od Abrahama do Maryi Duch Święty cierpliwie przygotowuje preliturgię Słowa, Jego ukrytą prothesis”(J. Corbon). Oto rozpoczyna się Adwent, sześć tygodni prowadzących w stronę spotkania z Obecnością ! „Czemu nie dowieść, że Bóg jest tym, który nadejdzie, który przez całą wieczność ma nadejść, że jest czasem przyszłym, dojrzałym owocem drzewa, którego my jesteśmy liśćmi. Czy nie sądzicie, że wszystko, co się dzieje, jest jakimś początkiem ? Czy nie jest też początkiem Boga ?”(R.M. Rilke). Życie człowieka rozpina się na cięciwie czasu i przechodzi na sposób młodzieńczy ku dynamizmowi przyjścia i nawiedzenia- ciszę Betlejemskiej Nocy i grobowej groty w której szczelnie spowijające ciemności, zostają przeprute eksplozją światła- triumfem Apokaliptycznego Baranka. Odnawia się czas i historia napełniając porowate bukłaki upojenia, winem Królestwa Niebieskiego, zwiastując tym samym radość obecności Oblubieńca. Kościół przygotowuje się na spotkanie Tego, który wypełnia świat podmuchem swojej miłości i wznieca w głębi ludzkiego jestestwa „rozpaczliwe przyciąganie.” Tak lapidarnie sformułowana tajemnica jest zawsze „stara i nowa zarazem, stara w figurze, nowa w rzeczywistości”(Meliton z Sardes). Adwent to również świt Paruzji którą chrześcijanie wypatrują i której podniosłość, próbują zgłębić rozległością umysłu i odnową serca. Jak twierdził Pasierb: „Bóg zbliża się często do ludzi poddanych próbie pustyni” i żywiołowi codzienności uwikłanej w nieustannym utrudzeniu pośpiechem i negacją. Adwent to czas zbawienia; scalenia glinianych i zmurszałych od obojętności naczyń duszy. „Teraz bowiem bliższe jest nasze zbawienie niż wówczas, gdy uwierzyliśmy”(Rz 13,11). To przestrzeń fides de non visis, aby na powrót stać się dzieckiem wiary- którego beztroskie i malownicze wzruszenie wyraża się w gościnnym okrzyku ust: Marana tha !

piątek, 11 listopada 2022

 

Święto Niepodległości. „Historyk nie jest powołany do prorokowania. Powinien jednak rozumieć rytm i sens dziejących się wydarzeń. A zdarza się, że wydarzenia mają charakter proroczy”(G. Florowski).Trzepotanie biało czerwonych flag, pełne patosu dywagacje o historii, deklamowane w aulach uniwersyteckich i szkolnych wierszy, organizowane marsze- zbiorowo i z przytupem manifestowana duma narodowa. Kotyliony w czepione w klapę marynarki i polifonia odczuć szargająca sercami mniej lub bardziej uświadomionych przechodniów. Żonglowanie nazwiskami (Piłsudski, Dmowski i wielu innych…) które przyprószył kurz indywidualnej imaginacji.  Patriotyzm, słowo nie schodzące z ust, tak silnie nabrzmiałe od znaczeń iż właściwe jego znaczenie rozmywa się w tyglu bulgocących komentarzy. Każdy Polak jest „patriotą” i z właściwą dla siebie wrażliwością czuje się odpowiedzialny za duże lub małe ojczyźniane środowisko życia. Wbrew utartym definicjom historyków i socjologów, patriotyzm zaczyna się od liczenia umarłych poległych w podmuchach bitewnego zgiełku. Czas i krew wsiąknięta w ziemię, rodzi bohaterów którym przypisujemy heroiczne czyny i dalekosiężne w skutkach zwycięstwa- rzutujące na kształt obecnej historii. Trzeba jak w archeologii przepuścić przez sito piasek czasu, aby zauważyć w nim diamenty które po mozolnym oszlifowaniu cieszą oczy. W czasach podkopanej gruntownie rzeczywistości i zachwianych autorytetów, szukamy drogocennych kamieni które jaśnieją w mule społecznych podziałów i prawd do których uczepiają się bojownicy skrajnie odmiennych frakcji politycznych. Do tych mniej lub bardziej spektakularnych akordów historii, przyznaje się bez wątpienia wielu- nie dlatego, że jest to dzień wolny od pracy- lecz z poczucia dumy i etosu bohaterstwa. Odczucie patriotyzmu i troska o dzisiejszy kształt życia potrafi również burzyć krew w żyłach i dzielić. Powietrze gęstnie od indywidualnych opinii i zakulisowych rewolucji stanowiących odbicie niezadowolenia. W moim miejscu pracy imiona polityków są wymieniane przez wszystkie przypadki. Przypisuje się im zasługi, a najczęściej pomija milczeniem kompromitujące powagę sprawowanego urzędu porażki. Pan Tusk cieszy się uwielbieniem które wręcz graniczy z bałwochwalczą idolatrią. Znowu Pan Kaczyński to upostaciowanie wszelkiej maści zła, odpowiedzialnego za biedny los nauczyciela i narodu który rzekomo przestał być demokratycznym. Pewnie w innym miejscu jest na odwrót. Jako społeczeństwo ciągle myślimy fragmentarycznie, dając asumpt naszym głęboko zakorzenionym uprzedzeniom które jakże często mogą mijać się z prawdą. Wielu ludzi chciałoby patriotyzm, niczym zimowe palto zamienić na kosmopolityzm w imię świętego spokoju i brzmiącego miło w uszach i kieszeni euro. „Niezależnie od tego, czy te dwie grupy konfrontują się ze sobą jako rywale w meczu, czy też jako poważne zagrożenie dla siebie, widok lub po prostu potężny obraz drugiego tłumu zapobiega rozpadowi pierwszego. Dopóki wszystkie oczy są skierowane w przeciwną stronę, kolano pozostaje zablokowane przez kolano. Dopóki wszystkie uszy nasłuchują oczekiwanego krzyku z drugiej strony, ramiona będą poruszać się we wspólnym rytmie”- pisał Elias Canetti. Życzeniem dzisiejszego święta jest odwaga wyjścia poza barykady własnego bastionu. Wyjście naprzeciw i próba myślenia wspólnie o tym, co dla każdego jest skarbem. Bóg, Honor, Ojczyzna- lapidarnie wyartykułowana przez przeszłe pokolenia triada najważniejszych wartości w których zakorzenieniu można czuć się absolutnie wolnym. Sekularyzacja tych pojęć, nieuchronnie wyprowadza duszę polską na manowce nihilizmu. „Świat odwróconego Dekalogu. Świat odwróconych ludzkich wartości, świat bez nadziei, bez litości dla innych, świat życia w pancerzu obojętności. Oto na czym polega inność”(B. Skarga). Tragedią naszego narodu jest pieniactwo i egoizm przedkładany nad dobro ogółu. To wymaga nieustannej korekty. Trzeba z nową i przeobrażającą serce świeżością wsłuchać się w proroków pędzla i pióra:  „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba, Tęskno mi, Panie. Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony są jak odwieczne Chrystusa wyznanie: „Bądź pochwalony!” Tęskno mi, Panie.

środa, 9 listopada 2022

 

Europa stała się terenem mniej lub bardziej wyniszczających wojen i zapomnienia o Bogu. „Jestem przekonany, że jesteśmy obecnie na krawędzi zagłady naszej cywilizacji”- profetycznie przekonywał przed laty Andriej Tarkovski. Tyglem wewnętrznych rewolucji- niezadowolenia i rozproszonych buntów mas przeciwko władzom różnej maści. „Wystarczy nam ten jeden (świat) a już się nim dławimy”- pisał w Solaris Lem.  Takie przewroty nasilają się w momencie kiedy człowiek odczuwa lęk przed niepewnością jutra i na dodatek wyczuwa, że jest programowo i z premedytacją okłamywany. Jakże często katastrofy społeczne są wypadkową wad i błędów władzy, a niekiedy szaleństwa jednego człowieka pretendującego ślepo i naiwnie do demonstrowania gwałtu nad światem. „Cywilizacja nie upada jak budynek, wydaje się o wiele dokładniej, że stopniowo opróżnia się ze swojej substancji, aż pozostanie tylko kora”(G. Bernanos). Historia to konglomerat racjonalnie przewidywalnego nieuporządkowania i gwałtownego zrywu niszczącej wszystko głupoty. To drugie zjawisko jest o wiele bardziej niebezpieczne i zaskakujące. Promieniowanie zła jest wielowektorowe i budzi nie od dzisiaj niepokój. Ktoś wrośnięty w ziemię, przeżywa obawę przed natychmiastową koniecznością przesadzenia; wyrwania z korzeniami i wpadnięciem w egzystencjalny niebyt. Posiadający materialne dobra, może w jednym momencie stać się wykolejonym włóczęgą z mglistym wspomnieniem luksusowego domu i dobrze prosperującej koroporacji. Obecna historia Ukrainy otrzeźwia nasze poczucie realizmu. Jesteśmy przygodni ! W tym wyziewie niemocy uczynienia czegokolwiek, rodzi się pokusa wyparcia i wycofania, choć zagrożenie przemocą jest aż nazbyt realne i względnie przewidywalne. Jeszcze kilkanaście lat temu ludzie wskrzeszali w sobie odwagę poznawania świata, zamykania wczorajszego życia i udawania się w zapierającą dech w piersiach podróż w nieznane. Nasz dzisiejszy świat się skurczył i na każdym jego skrawku istnieje zlepek problemów, które mogą okazać się paraliżujące i z dozą okrutnego realizmu, odmitologizują nasze wyobrażenia szczęśliwego i w miarę bezpiecznego miejsca na ziemi (pandemia, katastrofy…) Wszędzie podskórnie wrze i nie wiadomo kiedy i jaki zasięg będzie miała gwałtowna erupcja. „Czujecie, że trzeba mieć dużą odporność, aby nie akceptować rzeczy dnia, uwielbiać Baala, to znaczy nie brać iluzji za realność”- przekonuje Dostojewski. Uciekamy, choć tak naprawdę nie mamy się gdzie schronić- to trzeźwa i druzgocąca diagnoza tego stanu rzeczy. Homo viator stał się osaczoną  sierotą bez domu, obyczajów, moralności i duchowych wartości. „Żyjemy w epoce zamętu i pragnienia, w których zalety komunikacji są większe niż tajemnica”(F. Schunon). Człowiek w pokusie wolności i chronicznej agitacji, stał się niczyim i odseparowanym od innych. Tym, co mnie niepokoi wewnętrznie to „jałowa pustynia” na której rozbiegnięci w różnych kierunkach ślepcy szukają studni, aby zwilżyć spękane gardła i wydrzeć przeszłości kolejną sekundę życia. Jeśli rzeczywistość nie zostanie przemieniona, ulga powolnej agonii. Nasze upojenie racjonalizmem tak bardzo triumfuje, iż nie potrafimy zauważyć, że jesteśmy na krawędzi- w sytuacji delikatnie mówiąc niekomfortowej. „Z krzywego sękatego drzewa człowieczeństwa nikt nie wyciosał prostej i równej rzeczy”(I. Kant). Dziś posuwamy się wstecz, kurczowo trzymając się strzępów materialnych zabezpieczeń i płochych zapewnień medialnych tub. Nie wyleczyliśmy się i nie wyzwoliliśmy z paraliżujących wolność, struktur „grzechu pierworodnego.” Mit człowieka nowoczesnego i reżyserującego własne życie, wydaje się czymś eterycznym i nie mającym potwierdzenia w korowodzie galopującej ku przepaści jednostkowej historii „tracącej ulotny cień tajemnicy.” Pośród natarczywości niewiadomych i wahania nastrojów, pocieszają mnie słowa Simone Weil: „W czasach, kiedy wszystko ulega zatracie, wszystko również jest do odzyskania.”

poniedziałek, 7 listopada 2022

 

Życie wielu ludzi gubi się w rozproszeniu. Są zajęci tak wieloma sprawami, iż nie dostrzegają pulsujących wokół siebie źródeł. Człowiek osadzony w gąszczu codziennych spraw, równie mocno potrzebuje duchowości, co nasycającego głód ciała chleba. Kiedy wchodzisz do księgarni i robisz szybki rekonesans wystawionych na półkach publikacji, to pierwsza błyskawiczna myśl jest taka: ktoś chce opowiedzieć mi o życiu i dać na nie receptę. Psychologiczne przewodniki mnożą się w nieskończoność, stając się nużącym bajdurzeniem o sukcesie który zdaje się udziałem nielicznych jednostek, gotowych na mocowanie się z brutalną rzeczywistością w konwulsyjnym wyścigu po laur zwycięstwa. Już nas nie męczą nachalni akwizytorzy, lecz etatowi kołczerzy z groteskowym uśmiechem na twarzy i szablonową motywacją, mającą na celu obudzić w nas gigantów własnego życia. Człowiek boi się dzielić swoim lękiem, a jeśli to czyni przybiera to formę ekshibicjonizmu w stylu talk show. „Gdybym był ogniem spaliłbym świat”- wzdychał za inną, zrodzoną z pożogi rzeczywistością Campanella. Utopia wiecznie niezaspokojonych i nieustannie stymulowanych ku pochwyceniu szczęścia marionetkowych ludzi. Staliśmy się społecznością obarczoną nieustanną autokorektą- ciągłym dopasowywaniem się do panujących trendów w życiu prywatnym i zawodowym. Stosując tu klucz orwellowski, ktoś chce nam szeptać do ucha i sterować naszym życiem, aby być dopasowanym- niczym puzzel do uprzednio wyrysowanej układanki. Mistrzowie podejrzeń i manipulacji ! Człowiek rozbija się o ciągłe wymagania którym ostatecznie nie potrafi sprostać. Przestaje myśleć samodzielnie i czuje się zagubionym. Ludzie silą się na oryginalność, a wystarczy być sobą i emanować pięknem swego wnętrza. Wielu idzie przez życie jak buldożer. Wszystko taranując po drodze, bez sentymentów i pobłażliwości dla tej słabszej- raczej wrażliwszej strony świata. Tak naprawdę to człowiek jest sam w swojej absolutnej wolności; ceremonialnym pochodzie ku sławie. „Największe niebezpieczeństwo, które grozi człowiekowi, kryje się w nim samym. Wczoraj była nim ignorancja, dzisiaj jest to zakłamanie.” Osiąganie ciągłych rekordów w życiu intelektualnym, zawodowym i rodzinnym. Obsesja bycia jak najsprawniejszym i doskonalszym od innych. „Żal z powodu porażki jest oznaką pospolitości”- pisał Nietzsche. Wydaje się, iż idea nadczłowieka tak silnie jest obecna w naszej zagmatwanej i próżnej rzeczywistości. Porażka to przywilej słabych i prostodusznych nienadążających za naglącymi potrzebami chwili. Spektakl próżności i nicości, bagatelizujący i wykpiwający wartości najcenniejsze i nieprzedawnione. Chrześcijaństwo jako jedyne próbuje się przeciwstawić temu stanowi rzeczy. Głosi wolność na antypodach świata i uczy mądrości w której słabość, może być drogą do osiągnięcia spokoju wewnętrznego i równowagi. Trzeba przeciwstawić świat korporacji, katedrze ducha, gdzie Chrystus czeka na przyjęcie ze strony człowieka. „Moje ręce są dłońmi nieszczęśnika, a stopy stopami Chrystusa- słyszę w hymnie św. Symeona Nowego Teologa- Ja, niegodny, jestem ręką i nogą Chrystusa. Poruszam ręką i moja ręka jest cała Chrystusem, albowiem boskość Boga nierozdzielnie złączyła się ze mną.”

niedziela, 6 listopada 2022

 

Będzie bowiem wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd i nigdy nie będzie. Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z powodu wybranych ów czas zostanie skrócony… Zaraz też po ucisku owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą. Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od jednego krańca nieba aż do drugiego (Mt 24,15-35).

Dzisiejszą perykopę Ewangelii przenika apokaliptyczne drżenie i nie pozostaje to bez wpływu na czytelnika tego tekstu. Przejmujący w swojej plastycznej konstrukcji opis, nie tyle jeży włosy na ciele, co potęguje odczucie lęku przed mającą nastąpić katastrofą. Biologiczna harmonia świata zostanie zachwiana, a nieskończoność dokona inwazji na materię, odsłaniając tym samym zarys nowej ziemi i nowego nieba. Czas pod naporem wieczności skurczy się, a człowiek przecierając tarczę zegara spostrzeże się, iż nastała chwila nawiedzenia i pochwycenia. Uwspółcześniając trochę dramaturgię, padnie Internet i nastanie chaos. Duchowa i intelektualna śmierć dotknie szczególnie ludzi młodych- tak silnie zamkniętych w granicach tego świata. Cywilizacja legnie w gruzach, nie pod wpływem wybuchu atomowego, lecz zstępującego ognia miłości ! Jeżeli w przekonaniu Blocha historia jest ruchem, ewolucją, tętniącym życiem społeczeństw w czasie, to władza nad tym wszystkimi uwarunkowaniami zostanie zwrócona Bogu. „Historia nie może trwać przez czas nieokreślony, ani zatrzymać się dowolnie… Wcześniej czy później sztuka, myśl, świadomość moralna czy element społeczny zatrzymują się we własnych granicach i wówczas stają przez nieubłaganym wyborem: czy ustalić się w błędnej i zarazem występnej nieskończoności swej własnej immanencji, upoić się swoją czczością , lub wyjść ponad swe własne duszące jej ograniczenie- i być odbiciem tego, co transcendentne”(P. Evdokimov). Świat się musi zestarzeć, aby dostąpić przemienienia i zbawienia. Gobelin paradoksów: nastanie ciemność i rozbłyśnie światło. Zabrzmi dźwięk Paruzji z wydymanych przez usta posłańców trąb. „W końcu historii ucieleśni się moc zła, kościół diabła… Fałsz stworzenia, mniemającego o sobie, że jest bóstwem, będzie zniszczony, a wywyższone będzie stworzenie, zgodnie z planem Bóstwa, tzn. kosmos”(M. Bierdiajew). Czy będę godnym nieskończoności ? Tak postawione pytanie wzbudza postawę zawierzenia lecz nie lęku; wiary w ostateczną moc miłosierdzia. „Chrześcijanin żyje bowiem w dwóch światach- pisał Casel- Według ciała i swojej historycznej egzystencji żyje on w obecnym eonie, w doczesności naznaczonej jeszcze ciężarem grzechu i wzdychającej do zbawienia. Według Ducha jednak, tzn. według nadprzyrodzonej egzystencji, żyje już w królestwie Chrystusa, w przyszłym świecie pod panowaniem Bożym.” Eschatologia jest nasycona chrystologią. Przesłanie Ewangelii wtajemnicza nas w najwyższą rzeczywistość życia które zaczyna się przy drzewie poznania, a kończy przy „lśniącym krzyżu poprzedzającym przyjście Króla”(Cyryl Jerozolimski). Dzieło Boga odnajduje swoje zwieńczenie w spektakularnym akordzie końca i zarazem początku. W tym naglącym oczekiwaniu Pana pozostaje chrześcijanom nieprzedawnione pouczenie Mistrza Eckharta: „Niech nam wszystkim Bóg dopomoże iść za Nim, tak by On nas doprowadził do siebie, tam gdzie Go poznamy naprawdę.”

piątek, 4 listopada 2022

 

Vidi civitatem sanctam Jerusalem novam descendentem de coelo a domino (Ap 21,2). W przypadkowo wertowanej książce natrafiłem na intrygujące umysł pytanie: „Czy przyszłość jest schwytana w początkach ?” Często słowa pod naporem intensywności myślenia pękają, niczym orzech w spotkaniu z twardym podłożem ziemi. Jakże potrzebna jest umiejętność przenikliwego widzenia i rozumowania na marginesie mimowolnych i utartych już przesłanek. Rozłupanie na dwie części jakże często objawia ukrytą na dnie prawdę o miejscu naszego przebudzenia i przeznaczenia. Tęsknota za którą budzi się świt i zmierzch- zaistnienie i zaśnięcie- ostateczne Zmartwychwstanie ! Myślę, że w człowieku każdej następującej po sobie epoki, istniała tęsknota za światem idealnym: wyjściowym, rozpatrywanym w kategoriach czegoś doskonałego i niczym niezmąconego. „Naszą prawdziwą podróżą jest wnętrze”(T. Merton). Nosimy głęboko na dnie serca tęsknotę za Rajem, jakkolwiek byśmy go nie nazywali; nawet jeśli okaże się płochym snem w którym mogliśmy się na chwilę rozsmakować. „Prawdziwą krainą jest czas”- twierdził Yves Bonnefoy. Czas w którego ramach odnajdujemy schronienie i którego granice przekraczamy wypatrując czegoś absolutnie nowego i zaskakującego. „Oczyma duszy widzę raj”- wzdychał święty Efrem. Szukamy swego miejsca na ziemi, gdzie na policzkach będziemy czuć ciepło słońca, głębię nieba, szum ukrytych źródeł i taniec gór z których prorocy nasłuchiwali melodii wieczności. „Samopoznanie jest narodzinami we własnym świetle, we własnym słońcu. Człowiek, który zna siebie, jest człowiekiem, który żyje”(M.M. Davy). Jeżeli życie jest ścieżką to w moim przekonaniu prowadzi do „krainy początku,” rzeczywistości przebóstwionej w której kiełkują zarodki Edenu i oślepia oczy blask Niebieskiego Jeruzalem. „W czasie wieczności wszystko jest żywe- pisał Schmemann- Granica i pełnia: cały czas, całe życie jest w każdej chwili.” Obok tego przeświadczenia, istnieje rozdzierający wnętrze problem. Jak interpretować wydarzenia złe i dramatyczne ? Straszliwy strach dziewczyny uczepionej parapetu i spadającej z dziesiątego piętra, aby zostać zmiażdżonym na chodniku? Krzyk zauważenia i rozpaczy, wyrażony w sposób krańcowy i kompletnie przed nami zakryty. Nawet tak bolesne doświadczenie zostaje odkupione przez Chrystusa. Odkupiony czas i otchłań ludzkiego serca. Wszystko przeniknięte blaskiem nowego dnia.