środa, 19 stycznia 2022

Zobaczyliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon (Mt 2,2)- pod takim hasłem przebiega tegoroczny tydzień modlitw o jedność chrześcijan. Dla wielu kościołów przynaglenie do jedności stanowi bardzo trudną drogę nawrócenia. Jeszcze nie zabliźniły się dobrze rany historii, doktrynalnych sporów, stąd wizja ekumenicznego scalenia pozostaje ciągle „marzycielskim dążeniem.” W epoce wrogiej chrześcijaństwu i pełnej sprzecznych ideologii, świadomość ekumeniczna powinna być naznaczona osobistym pragnieniem i fundamentalnym zadaniem uczniów Chrystusa. W świecie duchowo zdewastowanym, potrzeba przemiany serc i charyzmatycznego przebudzenia z letargu obojętności, co może zainaugurować autentyczną postawę sakramentu brata. „Czyż Chrystus jest podzielony ?” To chrześcijanie są podzieleni i rozdzierają Ewangelię na strzępy, szukając w niej uzasadnienia swojego własnego stanowiska. „Tym, co powinno łączyć wszystkie wyznania chrześcijańskie, jest poczucie duchowego niedorastania do chrześcijaństwa. Wszystkie Kościoły skazane są na przyzywanie Bożego Ducha, aby zastąpił obszary wewnętrznego ubóstwa poszczególnych wiernych i całej wspólnoty. Samo przyzywanie Ducha jest wyrazem przyznania się do tego, czego nam nie dostaje.” (W. Hryniewicz). Wzrastanie w jedności musi być epikletyczne- przyzywające nieustannie mocy Ducha Świętego. On urzeczywistnia jedność i prowadzi dzieci skąpane w wodach chrzcielnych ku Źródłu. „Nie ulega wątpliwości, że Kościół nie może być podzielony; mimo pozorów tajemnicza, niepodzielna jedność żyje; w przeciwnym razie należałoby powiedzieć, że poza kanoniczną granicą rozpoczyna się pustynia i że używanie słowa Kościół w liczbie mnogiej nie ma sensu” (P. Evdokimv). Ile trzeba wewnętrznej determinacji, aby przyśpieszyć o krok w przywracaniu utraconej jedności. Ile potrzeba pokory żeby nabrzmiałą od sporów teologię napełnić żarem miłości Chrystusa. Dla wielu chrześcijan uobecniona tu na ziemi jedność, pozostaje w kręgu szlachetnych- choć nie możliwych do zrealizowania tęsknot. Każdy okopał się na swoim stanowisku i kurtuazyjnie wychodzi naprzeciw, choć w środku swojej własnej wspólnoty kościelnej zabiega o pierwszeństwo w wyścigu o laur zbawienia. Włodzimierz Sołowjow w książce o Antychryście przenosi urzeczywistnienie jedności na krańce historii; w wydarzenie eschatologiczne, gdzie zjednoczenie dokona się na końcu czasów. Myślę, że rany naszych podziałów muszą się zabliźnić szybciej, poprzedzając ostateczne przyjście Chrystusa w Paruzji. Mamy już dzisiaj przygotować grunt pod nadejście Królestwa miłości i pokoju. Każdy człowiek, powiada Teodor z Beze, otrzymuje w chwili urodzenia zapieczętowany list, który wolno mu otworzyć dopiero przed tronem Bożym- wówczas może go odczytać i dowiedzieć się o swoim wiecznym losie. Przypuszczam, iż treścią tego listu może być pytanie o miłość. Tylko miłość jest tworzywem powszechnego zbawienia. Pragniem ostatecznej jedności i bycia wspólnie w Bogu. Dołożyć wszelkich starań, aby w tym momencie historii uczynić wszystko co tylko możliwe, abyśmy byli jedno. Sforsować bramy szczelinie zamkniętych drzwi i rodzić owoce Ducha, uśmiercając w sobie bierność oraz ekskluzywizm konfesyjny. „Moc Boża zdolna jest dać nam nadzieję tam, gdzie nie ma nadziei, wytyczyć drogę w tym, co niemożliwe”- pisał św. Grzegorz z Nyssy. Chrystus zstępuje w otchłanie naszych serc i żarem miłości usuwa grzechy podziałów. Jego przesłanie jest paschalne- wskrzeszające i wertykalne. Kończę to rozważanie wierszem Aleksandra Galicza, upatrując w tych słowach modlitwę, aby rozproszwni przyjaciele Baranka spotkali się kiedyś w jednej Świątyni Ducha: „A gdy powrócę, skieruję kroki do tej jedynej świątyni, z której błękitną kopułą nie mogą się równać niebiosa.”