W zawiesinie myśli odkrywam
siebie jako samotnika, podążającego tropem nieudeptanych ścieżek, natarczywie
piętrzących się buntów i szorstkości, którą we mnie wywołuje deficyt dobra w
świecie. Rozmyślam głośno, że każdy osamotniony myśliciel czy pisarz, plątał
się w gęstwienie niewiadomych i zalegających podskórnie rozrzedzonych pytań,
wyłuskanych uprzednio z poszukiwanej w pocie czoła odpowiedzi. Zabłądzić „w
poszukiwaniu straconego czasu.” Nie można cofnąć zegarka. Nie można zawrócić
biegu rzeki, czy odwrócić znaczenia słów, które się powiedziało w niekorzystnych
dla siebie okolicznościach lub od tak w przypływie buntowniczej młodości. Oddaje to miękko brzmiące słowo języka
hiszpańskiego: destempio – człowiek odarty
z czasu i stojący na bezdrożu dróg – nasłuchujący szeptów i tąpnięć ziemi
osuwającej się z pod nóg. Spoglądam na świat i coraz bardziej przestaje mnie zdumiewać,
pociągać, czy odbierać mi dech w piersiach pod wpływem krótkich
natychmiastowych spojrzeń. Tak wiele niedorzeczności zalegającej niczym pleśń
na ścianie sędziwego i czekającego na wyburzenie domu. Przeraża mnie rzeczywistość
w której człowiek jest marionetkowy i tak naprawdę nie ma nic do powiedzenia,
stojąc naprzeciw naporu słów i pojęć, którym odebrano moc budzenia intelektu i sumienia.
W tym kotłowisku roztargnień i niepewności, jedynie wiara stanowi jakąś pociechę
i umocnienie przed mogącą objawić się rozpaczą, wykluczeniem i zapomnieniem.
Czyż to nie fragment autoportretu szkicowanego ukradkowo i pośpiesznie ? „Autoportrety
były zawsze wielką ambicją malarzy i rzeźbiarzy – pisał J. Wittlin – Starają się
oni pokazać nie tylko kwintesencję wiedzy
o samym sobie, ale poprzez własną postać i oblicze orzec, co wart jest świat, w
którym im żyć wypadło. Jedni oglądają siebie w zwierciadłach, wpatrują się w
każdą zmarszczkę, inni bardziej ufają wyobraźni, zapewne wierniej i bliżej
prawdy niż lustro. Zamiast wpatrywać się w siebie, malują jak gdyby z
zamkniętymi oczyma.” Choć słowo potrafi budzić obrazy i rozpisywać w najdrobniejszych
niuansach fabułę postaci, ja spuszczam z siebie wzrok i kierują go ku tym w
których to utrwalił się blik światła i spływającej poetycko świętości. „Sam
Mistrz pochylił się ku ziemi i odnalazł swój obraz”(M. Kabasilas). Powracam do Ikony
– upatrując w tych świetlistych portretach siłę do spotkania z Obecnością i pejzażem
wyczekiwanego ciekawsko Raju. Jestem zupełnie wolny od pokusy zakorzenienia w
ziemskiej rzeczywistości, czy ambicji, aby cokolwiek i komukolwiek coś
objaśniać. Stoję na brzegu świata i nie wiem, czy będzie przypływ, czy odpływ. Być
może koniec z którego wyłoni się inny początek !