środa, 28 kwietnia 2021

Siódmy anioł zatrąbił, a w niebie rozległy się donośne głosy, mówiące: „Nastało nad światem królowanie Pana naszego i Jego Pomazańca, i będzie królować na wieki wieków.” A dwudziestu czterech Starców, zasiadających na tronach swych przed tronem Boga, padło na oblicza i oddało pokłon Bogu, mówiąc: „Dzięki czynimy Tobie, Panie Boże wszechmogący, Który jesteś i Który byłeś, że objąłeś wielką Twą władzę i zacząłeś królować”(Ap 11, 15-17). Historię przenika światło Paschy i poryw Ognia, otwierający ludzką percepcję na sprawy ostateczne. Świat w którym jest nam dane egzystować, przyjął postawę „embrionalną”- kurcząc się w przewidywalnych granicach własnego poznania. Można naiwnie myśleć, „że bramy śmierci należą do Boga. A życie jest nasze”(J. Bourin). Pomimo rozleglej wiedzy którą się szczycimy, nasza percepcja świata i tego, co poza nim jest delikatnie mówiąc- naiwnie dziecięca- niedostatecznie trwała, aby ogarnąć horyzonty które proklamuje Wizjoner z Patmos w Apokalipsie. „Historią można czytać we wszystkich kierunkach- pisał J. Favier- Niezależnie od tego, czy wyraża się to w długich okresach głębokich zmian w życiu gospodarczym, czy w ewolucji kulturowej, w krótkim czasie codziennych przebłysków, czy w średnim czasie, w którym wpisane jest doświadczenie kolejnych pokoleń, chronologia nadaje skalę następstwa faktów i obserwacje wpisujące się w logikę przyczyn i konsekwencji.” Jednym ze szczególnych zadań historyka jest weryfikacja faktów, demaskowanie ich i jak najbardziej uczciwa poznawczo rekonstrukcja rzeczywistości do której można się zbliżyć dzięki zachowanym źródłom. Dla teologa (szerzej filozofa religijnego)- w historii zawiera się kiełkowanie „ziarna”- poruszająca ciągłość następstw, podprowadzająca ludzkość ku ostatecznemu przeobrażeniu. Średniowiecze nie znało takiego rozróżnienia. Czas, przestrzeń i rozgrywające się na jej scenie wydarzenia były ukierunkowane na Paruzję. Człowiek był pielgrzymem którego intrygowało i dogłębnie przenikało drganie wieczności. W jego uszach rozlegał się dźwięk trąb zapraszający do nieustannego przekraczania profanum. Wiara nie była elementem dodanym do struktur świata; jej światło rozpraszało szamoczące umysł i duszę niepokoje, przyniosło spokój wewnętrzny. „Najprostszy nawet chrześcijanin wie dobrze, że każde miejsce na świecie jest częścią wszechświata, a cały świat jest świątynią Boga. Modląc się więc w każdym miejscu, zamyka oczy zmysłowe, otwiera oczy duszy i wznosi się ponad świat cały”(Orygenes). Dzieła sztuki tego czasu odgrywają kluczową rolę w zrozumieniu tej obłaskawiającej i niepozwalającej na bezczynność aktywności ludzi wiary. Ecclesiae artifex bonus uwiarygadniający w kamiennych portalach moment spotkania z Bogiem wychodzącym ku ludzkości. Sztuka pozwalająca otrzeć się o limes wieczności. Odwołuje się do symbolu wtajemniczenia. „Natura jest świątynią, gdzie filary żywe. Wydają z siebie czasem szept słów niepojęty. Człowiek wśród nich jak lasem symbolów objęty”(Ch. Baudelaire). Spoglądam na zdjęcie jednego z najpiękniejszych i najobszerniejszych od strony ikonograficznej portali hiszpańskiego romanizmu, zachodniej fasady kościoła w Ripol (Katalonia). Kamień ma „siłę ognistą”- jak mawiała Hildegarda z Bingen, w tym przypadku staje się cudownym „ikonostasem” zapraszającym do przekroczenia świętego progu. Pozbawioną tympanonu bramę wiary, tworzy siedem łuków spoczywających na pilastrach i kolumnach, w których wiruje bogaty świat roślinny i zwierzęcy (namiastka Raju)- odkutego z niebywała zręcznością. W archiwoltach zapętlone postacie ze Starego Testamentu, wyobrażenia miesięcy, a na wierzchołku- ukazany w towarzystwie aniołów Chrystus na majestacie „najbardziej ukryty i najbardziej obecny”(św. Augustyn). Po obu stronach tego intrygującego widowiska, rozsiedli się Starcy Apokalipsy przypatrujący się uważnie historii wyrwanej już z ram ziemskiego czasu. Brama świątyni prowadzi do życia wiecznego. Chrystus powiedział: „Ja jestem bramą. Jeśli kto wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony”(J 10, 9).

niedziela, 25 kwietnia 2021

Jezus przybył do miasta samarytańskiego zwanego Sychar, w pobliżu pola, które dał Jakub synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy źródle. Było to około szóstej godziny. Wówczas nadeszła kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta, by zakupić żywności… Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: „Daj Mi się napić”, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej»… Rzekła do Niego kobieta: «Panie, daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać»…(J 4,4-42). Wielokrotnie próbowałem wyobrazić sobie scenę spotkania Chrystusa z Samarytanką. Przesuwa mi się w pamięci wiele obrazów malarskich, których wspólnym wyróżnikiem jest atmosfera niepowtarzalnej intymności i spontaniczności. W Ewangelii większość obrazów wypełniają szczelnie kłębiący się ludzie, którzy z ciekawości lub z chęci zobaczenia cudu cisną się wokół osoby Jezusa. Spotkanie przy studni wskazuje na bardzo indywidualne podejście Boga do człowieka. Samarytanka nic nie wie o przypadkowo napotkanym mężczyźnie, nawet jest zaskoczona i skrepowana Jego obecnością. Nie może się już wycofać i wrócić z niczym do domu. Pokazanie się w innej porze dnia byłoby dla niej niebezpieczne; już nie tylko poleciłaby przykre słowa z ust innych kobiet, a może nawet kamienie poleciałby w jej kierunku. Chrystus doskonale zna jej historię; wie czym się zajmuje, jaki jest jej status społeczny, a co najbardziej zaskakujące zna myśli ludzi na jej temat. Jest osaczona i musi skonfrontować się z prawdą. Nie można czerpać wodę ze „studni życia” przy jednoczesnym zakłamywaniu własnego życia. Jest grzeszna i potrzebuje „źródła wody żywej”. Nagle uświadamia sobie że jest w niej ktoś, kto zna ją od wewnątrz. „Skrucha wypływa z poznania prawdy” (T.S. Eliot). To spotkanie uświadamia nam niezwykle uniwersalne przesłanie. „Grzech pokrywa obraz Boga w człowieku nieczystością i zasłania go. Obraz Boga zostaje przykryty innym obrazem, który jest obrazem zwierzęcym, diabelskim. Pokuta oczyszcza i odnawia obraz. Cnota nadaje mu blask i piękno” (T. Spidlik). Chrystus wprowadza nieznajomą i bezimienną niewiastę w nawrócenie; bez tego dyskusja o obecności Boga w tym, czy innym miejscu jest tylko stratą czasu. Tą świątynią jest serce człowieka- miejsce spotkania, nawiedzenia, nasycenia życiem. Już Platon pisał: „Kto dąży do piękna, ten naśladuje tego, kto jest najpiękniejszy. Kto miłuje dobro, ten szuka tego, kto jest dobrem…” Piękno, Dobro, Miłosierdzie stoi przed nią- w bliskości o której mogli sobie pomarzyć Prorocy włóczący się za Bogiem, czy wdrapujący się na wysokie góry, aby choć przez chwilę poczuć obecność Niepoznawalnego. Ile jest dzisiaj takich ludzi, którzy mówią że nie są spragnieni. Czy ich pragnienie Źródła wyschło ? Przy studni czeka Pan także na współczesne samarytanki. One doskonale wiedzą, że źródło istnieje, i szukają je, ale zapomniały, że bije ono z Tego, który nieustannie prosi, aby dać Mu pić. Źródło nie jest czymś urojonym, to człowiek jest zagubiony i zdezorientowany, ciągle przychodząc nie w porę. On ciągle czeka przy studni- Bóg tęskniący za człowiekiem. Dzisiaj Jego studnia jest Kościół- „miejsce pokrzepienia”- locus refrigerii- przedsmak Raju nawodniony miłością Zbawiciela. Kiedy nas swojej drodze życia spotka się Chrystusa, to pozostawia się swój dzban na brzegu studni i biegnie się ile tylko sił w nogach i piersiach, aby wykrzyczeć innym: „Czyż On nie jest Mesjaszem ?”

sobota, 24 kwietnia 2021

W moich ostatnich rozważaniach wiele miejsca poświęciłem teologii historii, nieudolnie choć w pełni świadomie odwołując się do intuicji które przecież nie były obce wielu niespokojnym myślicielom naszej, czy poprzedniej epoki. „Jedynie nadrzędną i wszechobecną normę sztuki romańskiej, wyznacza potęga, która nie jest z tego świata ziemskiego, ale z królestwa nadprzyrodzonego. Ona to daje umysłowi i ręce artysty ten stopień wolności” (J. Gantner). Opracowując tekst poświęcony kulturze romanizmu, powróciłem do intuicji które przed wielu już lat nakreślił w książce pt. Nowe Średniowiecze Mikołaj Bierdiajew. Choć publikacja ukazała się bez mała wiek temu, zdaje się ciągle promieniować świeżością idei. Potrafi on z właściwą dla siebie przenikliwością i erudycją uchwycić to, co każda epoka we właściwy dla siebie sposób wniosła do dziedzictwa ogólnohistorycznego. „Odwieczne fundamenty Europy chwieją się. Wszystko, co dotychczas było uświęcone zwyczajnie zmienia się. Drga to, co uchodziło za nienaruszalne…” Już z tego jednego zdania rezonuje prawda o niepokoju który spowija naszą codzienność- tak bardzo niestałą- a zarazem poddaną licznym dominantom przeciwstawnych sił. „Dziś nareszcie zaczynamy rozumieć, że wszystko, co najlepsze i najpiękniejsze znajduje się nie w przyszłości, ale w wieczności.” Zdaniem myśliciela epoką która najgłębiej rozumiała zmienność zjawisk i potrafiła uchwycić horyzont wieczności- było Średniowiecze. Epoka eschatologicznej wrażliwości- pełna prostodusznych i szczerych tęsknot za Rajem ! „Od XII wieku Chrystus- Zbawiciel szerzej otwiera ramiona dla ludzkości. Staje się bramą, przez którą wszedłwszy dostąpić można objawienia i zbawienia.”- pisał w Kulturze średniowiecznej Europy Jacques Le Goff. To, co dla współczesnych kojarzy się z czasem pokractwa, niewiedzy, okrucieństwa, zapóźnienia, mroku i obskuranctwa- było w rzeczywistości strugą światła przechodzącą przez szczelinę poznania ku Bogu w którym dokonuje się ów dynamizm historii. „Dusza średniowieczna, chrześcijańska zbudziła się pod wpływem woli tworzenia. Przebudzenie to ujawniło swoje duchowe oblicze w XII i XIII wieku. Objawiło się wspaniały rozkwitem świętości, która wzniosła twórczość ludzką, na najwyższe dla ducha ludzkiego wyżyny.” Naszą współczesną kulturę cechuje zmienność i zmęczenie, perwersja i nieustanne przesuwanie granic. „Kultura karmiona sakralną symboliką zamiera.” Nauka i sztuka zostały pozbawione korzeni i unoszą się na powierzchni- niczym wahadło- ciążąc ku zmieniającym się gustom. „Dziś stajemy się świadkami barbaryzacji świata europejskiego. Po wyrafinowanej dekadencji, cechującej apogeum kultury europejskiej, następuje skolei inwazja barbarzyństwa… Odnosimy wrażenie, że rozkłada się i zamiera piękno, że od tej chwili staje się niemożliwością swobodna gra ludzkich sił twórczych, że wolna indywidualność ludzka dochodzi do swego kresu.” Artysta nie nosi już w swojej duszy potrzeby piękna. Jego sztuka przestała być katalogatyczna- zrodzona z modlitwy i szacunku do materii, która powinna być przemieniona w żarze prorockiego zachwytu. „Właśnie ten symbolizm kultury, w którym zamykała się jej wielkość i piękno- przeżywa kryzys.” Potrzeba nam dzisiaj umiejętności zachwytu nad światem który tak bardzo znamionował i intrygował ludzi średniowiecza. Wyobraźni która potrafiła przenosić to, co mityczne i legendarne do otaczającej rzeczywistości, czyniąc najdrobniejsze szczegóły życia barwnymi i świetlistymi; porywającymi duszę ku sprawom absolutnym. Trzeba nam oczu ludzi szalonych duchowo- biedaków i żebraków dla których świat był jedynie odcinkiem drogi ku domowi którego drzwi uchylał miłosierny Chrystus. W tym świecie było wielu ludzi niewykształconych- analfabetów- których zdolność do uprawiania mądrości i postrzegania symbolicznego były o wiele bardziej rozwinięte niż wielu dzisiejszych, domorosłych intelektualistów z uruchomioną wyszukiwarką telefonu komórkowego. „Pamiętajmy też, że w owych czasach nie wszyscy uczyli się pisać, ale wszyscy uczyli się śpiewać”(R. Pernaud). Potrafili wyśpiewywać Bogu słoneczną pieśń uwielbienia jak święty Franciszek i całe rzesze jemu podobnych świętych szaleńców.

środa, 21 kwietnia 2021

I ujrzałem: gdy Baranek otworzył pierwszą z siedmiu pieczęci, usłyszałem pierwszą z czterech Istot żyjących, gdy mówiła jakby mówiące jakby głosem gromu: „Przyjdź” (Ap 6,1). Studiowanie przeszłości jest domeną historyków i archeologów przedzierających się przez warstwy czasu i wydarzeń, próbując odkryć- jakże często zatarte- choć fascynujące poznawczo ślady ludzi i ich mniej lub bardziej odległej rzeczywistości. „Człowiekowi nauki, historykowi, inni ludzie, współbracia, jak gdyby powierzyli odkrycie prawdy”- pisał H.I. Marrou. Idąc tym tropem można sprowokować pytanie następującej treści: Czy równie intensywnie potrafimy czytać przyszłość, weryfikować szczątkowe dane i snuć refleksję o tym, co język apokaliptycznej nadziei- nazywa „pełnią czasu”- którego osią jest Baranek zrywający zapieczone pieczęcie Księgi Życia ? Kiedy pęka ostatnia skorupa pieczęci historia zostaje ogołocona z czasu, nie ma już „wczoraj” ani „jutra,” wszystko jest transcendentne wobec tego co znamy i potrafimy ogarnąć naszym umysłem. „Czasy skończone ! - historii już nie ma. Tworzenie tylko w bezbrzeżnej otchłani” (C.K. Norwid). Świat stanie naprzeciw Prawdy milcząco i pokornie. Historii nie można pisać na zamówienie, czy bezpardonowo odbierać Bogu prawo do ostatniego zdania. Dobrze to rozumieli ludzie średniowiecza pokazując Zbawiciela w sztuce z otwartą Księgą Ewangelii w której zapisany jest każdy człowieczy los. „Dostępność autentycznego uprzedzenia końca” ujawnia się również w twórczym języku wiary- liturgii spotkania z Misterium. Historia jest święta, choć tkana z ludzkich bezradności, powątpiewań, manipulacji i fantazji których atrakcyjność sprzedaje się w nadmiarze. Aperite portas, quia nobiscum Deus- śpiewa Kościół w starej antyfonie. Rozwija się wizja wydarzeń których najgłębszy sens może jedynie pojąć ktoś, kto przeszedł przez ogień niewiedzy, a może nawet przerażenia z powodu ogromu własnej małości. Zdumiewającym odkryciem eschatologii jest rzeczywistość przemiany- totalnego przeobrażenia, którego osnową jest absolutne i nie mające porównania z niczym promieniowanie chwały Boga. To wołanie o Przeistoczenie aby było coraz wyraźniej słyszalne w świecie- idąc za intuicją Sergiusza Bułgakowa: „Zanim nastąpi straszny i tragiczny koniec świata…, zanim świat zadrży w śmiertelnej męce, rozbłyśnie na ziemi promień Przeistoczenia, pojawi się, choćby tylko jako krótka zapowiedź, Królestwo Chrystusa na ziemi; do tego, jako do swojego kresu, zmierza cała historia.” Przestrzeń w której nie będzie już nonszalanckich profanów odłączonych od Boga. „Człowiek, którego skorupa została rozbita, otwiera się na boskość, w rzeczywistości- na innego człowieka i na siebie. Uczestniczy w życiu kosmicznym i dzieli je z innymi”(M.M. Davy). Eschatologia jest przeniknięta obecnością nadchodzącego Pana i tęsknotą człowieka za Królestwem „nie z tego świata.”

niedziela, 18 kwietnia 2021

Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach (Ps 23) Sztuka i wypełniające ją od środka piękno, nie jest skamieniałe od nadmiaru nieustannie powtarzanych rozszyfrowań i powtórzeń. Sztuka ciągle żyje, im mocniej pulsuje w niej imperatyw piękna. „Oczyma duszy widzę raj. Uduchowionym przystoją oczy duchowe...” (św. Efrem Syryjczyk). Ciągła próba reinterpretacji dzieł kultury jest widomym świadectwem estetycznych poruszeń i filozoficznych zamyśleń nad ideami które się nigdy nie przedawniły. W kulturze- niczym w źródle czasu wyłaniają się na powierzchnię sprawy intrygujące człowieka; wyłonione ze śmierci i skierowane ku na powrót tętniącemu życiu. Wielka sztuka musi przejść przez śmierć; zrodzić się w objęciach śmierci- w potrzasku nicości i niebytu- aby następnie się unieśmiertelnić w uszlachetnionym i naznaczonym mozołem egzystencji, finalnym dziele artysty. Kultura jest przeniknięta pierwiastkiem transcendentnym, pulsuje w niej wieczność wyrażająca się permanentnym stanem napięcia. Ramy historii detonują od nadmiaru pierwiastka życia tryskającego z pod spękanych i nabrzmiałych dłoni człowieka- wytwórcy. Sztuka niesie piękno na marach historii wchodząc w zaułki obojętności i lekceważącej blask zachwytu nieobecności. Zbyt płytkim byłoby stwierdzenie, iż sztuka rodzi się z nadmiaru fascynacji lub rumienieje pod wpływem przygodnych, niekiedy błahych impulsów duszy. Sztuka jest religijną filozofią- orbitowaniem ku Absolutnemu Pięknu, przekraczaniem czasu. Dla Pseudo-Dionizego piękno jest jednym z imion boskich. To, co dostrzegamy oczami ciała jest jedynie zatrzymaniem się nad początkiem piękna- „refleksem Boga.” Sztuka pozwala odkryć obecność Boga, przechadzającego się po świecie jak po wielkiej pracowni w której tkani są ze świetlistego tworzywa wiary- prorocy Królestwa Niebieskiego. „Człowiek to ktoś, kto nosi w sobie coś większego niż on sam”- pisał A. Exupery. Niesie w sobie „prometejski” żar wieczności- rozdzielające się języki ognia- owoce wiecznie trwającej Pięćdziesiątnicy. „Droga przebóstwienia jest więc drogą ku pięknu” (M.I. Rupnik). Artysta potrafi pokazać w nowy sposób piękno drzewa które zwiodło Adama, jako drzewo kosmiczne- na którym zatriumfowała Miłość. „Zasadniczy argument przemawiający za Bogiem zawiera się w człowieku i w jego powołaniu. Świat...miał twórców prawdziwego piękna, którzy sami byli piękni, ludzi obdarzonych wielką głębią, ludzi mocnych duchem... to wszystko pozwala odkryć Boga” (M. Bierdiajew). Bóg istnieje i podnosi świat z gruzów duchowej nędzy- przekonują katakumbowe malowidła na których anonimowi chrześcijańscy twórcy utrwalili cudowne oblicze Chrystusa- „Pięknego młodzieńca”- Pasterza niosącego na swoich ramionach owieczkę. Taka ikonografia zrodziła się tyglu wszechobecnego prześladowania i nieustannego potwierdzania wiary męczeństwem. Kościół w uścisku śmierci mógł jedynie wyzwolić taką energię miłości i piękna. „Uduchowione formy” malarstwa przekonujące o tym, że Zbawiciel jest zakochanym w grzeszniku Bogiem,a „świeci są ziarnami zmartwychwstania.” Nawet najbardziej dramatyczna historia zostaje rozświetlona nadzieją. „Sztuka katakumb to przede wszystkim sztuka krzewiąca wiarę”- przekonywał w znakomitym studium poświęconym ikonie L. Uspieński. Dobry Pasterz staje się najstarszym wyobrażeniem zatroskanego o los świata i kościoła Boga. „Z obrazu Chrystusa przenosimy oczy ducha na nieograniczony obraz Boga” (T. Studyta). Pasterz- Wcielona Miłość- przekonuje świat o tym, „że dostąpi zbawienia ten, kto zbawia innych.”

sobota, 17 kwietnia 2021

Nie dziwcie się temu ! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego… (J 5, 28-29). Poczucie końca świata towarzyszyło ludziom od początku historii- przynajmniej od czasu kiedy umysł człowieka był zdolny do refleksji apokaliptycznej. „Człowiek żyje dzięki śmierci”(O. Borst). Ilu to ludzi żyjących przed nami na widok zgliszcza nadchodzącej śmierci: pożogi, kataklizmów, epidemii i wojen, zamierało w nieporuszonym lęku. Poczucie mogącego nadejść końca frapowało nastające po sobie społeczności, czyniąc historię nabrzmiałą od pytań zatopionych w nurcie upływającego ciurkiem czasu. „Czas się wyczerpuje- pisał R. Caillois- On jest tym, co nas starzeje, co prowadzi do śmierci, co się zużywa.” W naszej aż nadto zadyszanej cywilizacji słowo eschatologia nie cieszy się wielką estymą i nie wzbudza w żaden sposób tak dogłębnego zainteresowania, tak jak skomplikowane procesy umysłowe podrywające tabuny programistów, próbujących się prześcigać w informatycznych filantropiach i biznesowych technokracjach. Pomimo tak licznych odskoczni w krótkowzrocznej przestrzeni technicznego udoskonalania świata i prymatu rozumu nad duchem, nie można zignorować faktu, że jesteśmy bytami przygodnymi i nasz biologiczny zegar nieustannie tyka- mogąc w każdej chwili się zatrzymać. Historia ciągle trwa- kiełkuje i rozszerza horyzonty- stąd oczekiwanie końca nie czymś pozbawionym realnego sensu. Nie jest bezpłodnym utyskiwaniem garstki wierzących rozpychających się w obojętnym świecie niedowierzania. Pytanie skąd się wzięliśmy i dokąd zmierzamy jest równie zasadne jak wtedy, kiedy ludzie średniowieczni przechodzili przez portale katedr i widzieli ludzkość wybudzoną ze snu śmierci na Sąd, czy wirujących wachlarzowo w archiwoltach świętych odkutych w kamieniu i tańczących na granicy dwóch jakże odmiennych światów. „Uczucie eschatologiczne to odczucie dokonującego się odcieleśnienia się i ponownego wcielenia świata. Proces ten może być przeżywany jako śmierć, ale nie jako śmierć ostateczna”- pisał M. Bierdiajew. W przesłaniu teologii i kultury, nic nie jest jednoznaczne, wszystko zostaje przetłumaczone na język symboliczny- a ten jest jedynie intuicją mistyków których oczy są nabrzmiałe od intensywności światła. Święty Bazyli pytany, jak będzie wyglądał świat po przejściu przez bramę śmierci ? Miał natychmiast odrzec: będzie „przemieniony do innego rodzaju życia.” Katecheza chrześcijaństwa od dwóch tysięcy lat jest niezmienna. Wyrażają ją słowa nadziei i zdumienia. Bierzemy udział w pełni „dnia ósmego, który nie będzie mieć końca”(W. Łosski). Tragizm śmierci, a tym samym najbardziej przerażająca hipoteza końca, została napełniona życiem wcielonego i zmartwychwstałego Chrystusa. „Zmartwychwstanie jest ostatecznym wyniesieniem- hyperhyposis- które wyrywa by z jego miary. Dłoń Boga chwyta swoją ofiarę i unosi ją nieznanym kierunku”(P. Evdokimov). On wyprowadził człowieka z niewoli lęku i śmierci. Usunął z twarzy śmiertelników welon piętrzących się wątpliwości. Czas zatoczy koło, a tchnienie Przedwiecznego wszystko przebudzi ze snu śmierci ku życiu. Koniec będzie początkiem !

czwartek, 15 kwietnia 2021

Dokładnie rok temu wydawało się, że epidemia wejdzie w fazę odwilży i wraz z wielkanocnym powiewem świeżości stanie się jedynie migotliwym wspomnieniem tąpnięcia naznaczającego ludzkość cieniem śmierci. Już drugi rok zmagamy się z wirusem i jego rozmaitymi mutacjami. Twarze zakryte maskami, sinusoida społecznych ograniczeń wpisała się w panoramę przewidywalnych mechanizmów stawiających przynajmniej symbolicznie tamę rozprzestrzeniającej się fali zachorowań. Na pozór ludzie szybko zaadaptowali się do nowej rzeczywistości, choć mentalnie żyją we wspomnieniach czasu kiedy wszystko było normalnością z mniej lub bardziej banalnymi problemami życia codziennego. Izolacja i dystans społeczny sprowadziły międzyludzkie relacje do przestrzeni wirtualnej w której to wielu z nas wrosło tak mocno, iż zaczęło egzystować na dobre- jakby obok tego świata rzeczywistego. Wraz z masową tendencją do zaszczepienia całego świata- paradoksalnie- skaczą słupki zachorowań, stawiając rządzących wobec bezradności i szukania coraz to nowych dróg wyjścia z impasu. Po raz kolejny przekonujemy się, że historia jest pełna milczących śmierci- tych indywidualnych i zbiorowych- poddanych napierającej konieczności natychmiastowego przejścia na drugi brzeg. Kiedyś ludzie jakoś intuicyjnie przeczuwali moment własnej śmierci, dzisiaj już nie ma tej uspokajającej pewności. Osamotnieni ludzi wychodzą ze szpitalnych korytarzy, stając się częścią statystycznego niepowodzenia lub walki stoczonej z ograniczonością własnego ciała. Czy pandemia nauczyła ludzi odchodzić z godnością i postrzegać śmierć jako stan mistyczny ? Nie wiem. Rozbijam się o to pytanie i jest we mnie wiele wątpliwości. Dla człowieka wiary, śmierć jest czymś wydarzeniem oswojonym, przewidywalnym, a nawet pogodnie wyczekiwanym- bez względu na okoliczności- czy moment jej pojawienia się. Przechodzę przez bramę śmierci i dostrzegam blask świetlistego poranka. Jest w tym jakaś przejmująca zamysły perspektywa paschalna; choć jej sens jest zrozumiały tylko nielicznym. Dzisiaj wielu myślących ludzi jest ateistami- parafrazując Hemingwaya- i to przesłania im horyzont nadziei i nieśmiertelności. Znam wielu ludzi którzy zamykają się w skorupie swojego racjonalizmu i nie potrafią dostrzec w sobie i wokół siebie świata który pulsuje energiami wieczności. Odejdą z tego świata z ujmującym duszę lękiem, kurczowo trzymając się ziemi- której gleba zdolna jest do nowego zrodzenia. W uszach chrześcijan rozbrzmiewa liturgiczny hymn życia: „Chrystus powstał z martwych, śmiercią podeptał śmierć i będącym w grobach życie dał.” Te słowa są pocieszeniem i modlitwą- uwielbieniem które składa śmiertelna istota Bogu który jest Życiem. „Na pewno zmartwychwstaniemy, na pewno zobaczymy i wesoło, radośnie opowiemy sobie nawzajem, co było”- pisał Dostojewski w Braciach Karamazow. Kilka dni temu byłem w rodzinnym domu. Wraz z najbliższymi robiliśmy porządek w biblioteczce. Wśród licznych szpargałów, lekko przyprószone pierzyną kurzu rodzinne albumy. Natrafiłem na czarnobiałe zdjęcie ukazujące zbiorowe ujęcie rodziny mojego taty. Powrót do korzeni… Zostało ono wykonane jakieś dwadzieścia lub więcej lat przed moimi narodzinami. Pomyślałem w jednym momencie o tych którzy żyją, i tych których odeszli a których wizerunki utrwaliły się na fotografii. Uświadomiłem sobie w jednej chwili, jak ważna jest pamięć. Kiedy zapominamy o naszych bliskich, to tak jakbyśmy ich skazali na jakiś niebyt- wyjście z kręgu przepływającej międzypokoleniowo miłości. W średniowiecznych klasztorach mnisi prowadzili księgi- Libri memoriales- „księgi zachowujące pamięć.” Były to spisy ludzi, którzy co roku w określonym dniu będę aż do końca świata wymieniani w czasie liturgii i przywoływani w niegasnącej pamięci Kościoła. W ten sposób gromadzono w klasztorach opasłe annały imion, o których staranie i niezapomnienie trudziły się również całe rzesze ich krewnych. Kościół i dom były miejscami pamięci- przestrzeniami chroniącymi od zapomnienia. Piękna tradycja warta przypomnienia i być może w kontekście przeżywanego czasu, godna naśladowania. Zakończę tekstem widniejącym na jednej z bocznych ścian katedry w Rouen: „Jest tu grób, a także epitafium, które opowiada o jego czynach i o jego życiu.”

niedziela, 11 kwietnia 2021

A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: ”Pokój wam!”. Następnie rzekł do Tomasza: ”Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. Tomasz Mu odpowiedział: ”Pan mój i Bóg mój!”... (J 20, 19- 31). Przez całe wieki dociekliwi chrześcijanie poszukiwali dowodów zmartwychwstania. „Zmartwychwstanie. Nikt go nie widział- pisał z wielką subtelnością J. Pasierb- Dowiedziano się o nim, spotykając Jezusa żyjącego po śmierci.” Kiedyś się zastanawiałem dlaczego Pan Jezus po zmartwychwstaniu zachował rany. Po co te znamiona cierpienia- takie wyraziste ślady- skoro zatriumfowało życie, rozpacz i nienawiść zostały pokonane ? W Ewangelii Chrystus w poranek wielkanocny mówi spotkanym osobom: „Nie dotykaj Mnie,” „Nie zatrzymuj Mnie.” Czujemy pewną rezerwę wobec Tego, który wyrwał się śmierci; jest w tym jakiś aspekt apofatyczności (poskromienia zmysłów). „Wiara w zmartwychwstanie oznacza odwagę do buntu przeciwko przymierzu ze śmiercią” (J. Moltmann). W wierze można poczuć się na rozdrożu lub zejść w otchłań wątpliwości. „Jedynym grzechem jest brak wiary w Zmartwychwstanie” (św. Izaak Syryjczyk). Później po długim czasie doszedłem do wniosku, iż te rany na rękach, nogach i boku były potrzebne, abyśmy nigdy nie mieli wątpliwości w miłość Boga do nas. Przez te chwalebne ślady wyraża się prawda o tym, że Chrystus przyjął całe cierpienie w swojej cielesności. Jak Wojownik wstąpił na krzyż i został ugodzony w starciu ze złem i absurdem niesprawiedliwego świata. Rany są ważne w perspektywie eschatologicznej. W czasie ostatecznym przez te rany Bóg Ojciec będzie rozlewał miłość- która dla jednych będzie źródłem zbawienia dla innych oczyszczenia. „W Jego ranach jest nasze zdrowie". Przez ślady zadanej męki przychodzi życie, łaska i błogosławieństwo. Tak samo dobrze iż w krajobrazie uczniów pojawia się Tomasz, który chce się przekonać, zobaczyć, dotknąć- uczynić wiarę namacalną- nadać jej pierwiastek racjonalności. W nim odkrywam czasami swój sceptycyzm, ciekawość, swoistą pewność która będzie chciała mnie zabezpieczyć przez pomyłką. „Kresem naszej podróży jest spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym”(A.Bloom). Przychodzę do Jezusa, aby włożyć palec w miejsce gwoździ, aby zobaczyć otwarty bok, aby choć kropla Jego Boskiej Krwi zrosiła moje życie. Przychodzę również z moimi ranami, które są bandażowane, aby Pan na nie wylał drogocenną oliwę miłości. Już nie chcę być niedowiarkiem lecz prawdziwie wierzącym. „Sam Bóg umarł i powstał z martwych, a więc nie ma już śmierci- pisał K. Ware- gdyż nawet ona została wypełniona Bogiem.” Nim zostały również wypełnione wszystkie ludzie wątpliwości, niepewność, szamotanina rozumu z sercem. Pięknie wyrażają to słowa Nersesa Snorhali: „Ale ja wierzę z całej duszy, ja Ciebie wyznaję, Panie i Boże, wyznaję tak, jak on głosem, bo nauczyłem się tego przez słowo. Spraw łaskawie, abym w dniu ostatecznym, kiedy przyjdziesz w swojej chwale, stał się godny ujrzeć Cię w tym samym ciele i abym Cię objął miłością serca.”

czwartek, 8 kwietnia 2021

W tych dniach zwracamy się ku tajemnicy Zmartwychwstania. Chrześcijaństwo światu głuchemu i zasklepionemu w komorze grobowej, wskazuje na światło i życie przenikające każdą nawet najdrobniejszą szczelinę egzystencji. „Świetliste promienie Zmartwychwstania przenikają cały świat”- pisał M. Bierdiajew w jednym z tekstów ukazujących wyjątkowość prawosławia. Ewangelia czyni nas bezpośrednimi uczestnikami spotkań z Panem który odebrał śmierci przerażającą władzę nad człowiekiem. „Żyje Bóg i Jego Boża radość ! Wiedzieć, że Bóg istnieje, to już całe życie…”- powie Mitia bohater jednej z powieści Dostojewskiego. Wiara otwartych oczu i serca przenikniętego żarem Obecności połączonej z ekstatycznie przeżywaną radością: Pan naprawdę żyje ! Misterium chrześcijaństwa zawiera się w spojrzeniu- twarzach na których wypisuje się miłosny zachwyt spotkania. „Oni mają zawsze piękną twarz, ci którzy żyją w pokoju z własnym sumieniem”(A. Sołżenicyn). Oczy się otwierają; uszy rejestrują symfonię wieczności; dłonie dotykają ran; usta wychylają się do pocałunku i wypowiedzianego w przypływie chwili uwielbienia: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”(J 21, 17). Ciało drży stając się miejscem liturgii przebóstwienia- istotą uchrystusowioną w promieniach Paschy. Nad brzegiem jeziora Zmartwychwstały „na żarzących węglach kładzie rybę.” Wokół sceneria jeziora Genezaret w którego tafli odbija się uśmiech natury; poderwanej ze snu śmierci wiosny. W Chrystusie spacerującym nad brzegiem i inicjującym ucztę miłości, świat staje się pierwocinami Królestwa Bożego. Jedynie sztuka próbuje nieudolnie uchwycić coś z przenikniętej energiami egzystencji. Horyzont wieczności którego drogę odcisnęły naznaczone ranami stopy Wędrowca napotkanego w bliskości Emaus. Świat staje się sakramentem przenikającego wszystko Ciała Chrystusowego. „Królestwo Boże- przekonywał Fiodorow- jest dostępne dla ruchu molekuł i atomów we wszechświecie, co sprawia, że zmartwychwstanie i przemienienie wszystkich jest możliwe.” Cud Życia !

wtorek, 6 kwietnia 2021

Gdy anioł przemówił do niewiast, one pośpiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i pobiegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi, mówiąc: «Witajcie!» One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: «Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech udadzą się do Galilei, tam Mnie zobaczą»(Mt 28,8…) Zobaczyć i uwierzyć ! Trwamy w radości zmartwychwstania Pańskiego, a lektura fragmentów Ewangelii umacnia naszą pewność, że On żyje ! Kobiety przepełnione wiarą w obecność żywego Chrystusa stają się pierwszymi apostołkami- głosicielami radosnej nowiny. Kościół przeniknięty blaskiem poranka wielkanocnego podejmie to pełne duchowej eksplozji przesłanie: „Pascha piękna, Pascha, Pascha Pańska…Bowiem dzisiaj z grobu, jak z pałacu, zajaśniał Chrystus. Niewiasty radością napełnił, mówiąc: „Głoście apostołom !” Pan zostawia niewiastom dwa kluczowe słowa przesłania: radość i proklamacja. Pascha jest „wybuchem radości... Jest to eksplozja kosmicznej radości wywołanej triumfem życia po wszechogarniającym żalu po śmierci- śmierci, którą Pan życia musiał przecierpieć, kiedy stał się człowiekiem...” (D. Staniloae). Ale nawet dzisiaj – podobnie jak dwa tysiące lat temu, radość z bliskości Żyjącego, może zostać przesłonięta kłamstwem, niedowierzaniem, sceptycyzmem, pogardą, a nawet ideologiczną przemocą. Tak jak niegdyś faryzeusze próbowali sfabrykować i zaciemnić fakt nieobecności Chrystusa w zapieczętowanym grobie, tak również i dzisiaj nie brakuje ludzi których oczy spowite są niepoznaniem, ciemnością i przekupstwem. Świat chciałby uczynić z Kościoła socjologicznie poprawną dystrybucję dóbr, ale bez opowiadania o Bogu. „Pozbawcie chrześcijaństwo tej paschalnej radości, zabierzcie mu Paschę – pisał A. Schmemann- i co pozostanie ? Pozostanie dręczące wspomnienie o dziwnym Nauczycielu, pozostaną Jego słowa o miłości i pokorze, pozostanie smutna historia jeszcze jednego tragicznego niepowodzenia. Pozostanie cyniczna myśl: Co może to kazanie miłości i braterstwa w świecie, gdzie mimo wszystko triumfują piłaci, judasze, faryzeusze i naczelnicy, gdzie wszystko zbudowane jest na sile, na strachu, na przymusie ? I prawdę mówiąc właśnie to chcą udowodnić od niepamiętnych czasów wszyscy wrogowie Chrystusa i chrześcijaństwa.” Pomimo tych ludzkich sprzeciwów, naigrywania się i perfidnego śmiechu zwątpienia, radość detonuje twardą skamielinę wielopokoleniowej krótkowzroczności. My jesteśmy świadkami Jego Zmartwychwstania. Nie pozwólmy żeby ktoś nam zamknął usta, aby prawda o największym cudzie została zagłuszona pomrukiem bezbożności. Największą bronią chrześcijaństwa jest odważna wiara i życie w „stanie szczęśliwości paschalnej.”

niedziela, 4 kwietnia 2021

Zmartwychwstania dzień ! Rozjaśnijmy twarze. W radości ! Obejmijmy jeden drugiego ! Powiedzmy, bracia, do nienawidzących nas: „Darujmy wszystko w Zmartwychwstaniu !” I tak zawołajmy: „Chrystus powstał z martwych, Śmiercią podeptał śmierć. I będącym w grobach życie dał”- słyszymy w pełnych euforii tekstach liturgii bizantyjskiej. Chrześcijaństwo w czasie tych dni będzie opowiadać o Bogu wydanym śmierci i zmartwychwstałym. Życiu i światłości wnikającej w skałę zapieczętowanego szczelnie grobu. Baranek ugodzony w boju, zasypia snem aby następnie wstać na horyzoncie czasu i historii, niczym poranne Słońce. Zatrzymujemy się nad Tajemnicą która wymaga głębi poznania- jakby niedowierzania własnym zmysłom. Duchowa wiosna której piękno na zewnątrz poświadcza budząca się do życia przyroda. Pascha „święto świąt,” napełnia duszę radością i wyzwala ją, choćby na moment, z pęt ograniczonej ludzkiej egzystencji. „Bóg zmartwychwstał- pisał poeta Ernest Bryll- odwalił groby naszych domów. Byśmy stanęli. Na światło spojrzeli. Byśmy wołaniem odetchnęli.” Ogrania nas radosne uczucie przy spojrzeniu na piękno świata, a samo życie staje się słonecznym- upodobnionym do szat Zmartwychwstałego Pana. W swej ekspresji form opowiada o tym przesłanie Ewangelii i sztuka, dając asumpt rezurekcyjnej sile Życia. Życzę tej świetlistej radości która przeniknęła wnętrza niewiast i apostołów biegnących do grobu. Radości zrodzonej z prostodusznej wiary, zdumienia i wdzięczności- aby „zobaczyć i uwierzyć.” Wszelkiego dobra. Rafał z Rodziną.

sobota, 3 kwietnia 2021

Pascha Pana ! Jeszcze raz powiem: Pascha, ku czci Trójcy. Dla nas jest to święto świąt, uroczystość uroczystości, która przyćmiewa wszystkie święta- nie tylko ludzkie i doczesne, lecz także święta samego Chrystusa, które obchodzi się ku Jego czci- tak jak słońce zaćmiewa gwiazdy (św. Grzegorz z Nazajnzu). Wielka Sobota- dzień uroczystego Szabatu Boga. Milczenie spowija grób i ludzkie serca; święty bezruch który za chwilę przemieni się w pełną splendoru i radości liturgię Wigilii Paschalnej. Kościół zatopiony w kontemplacji, oczekuje chwili w której otworzą się „bramy Raju,” kiedy drzwi kościoła i carskie wrota ikonostasu zostaną rozpostarte dla tych którzy oczekują zstąpienia Słońca. „Głęboka cisza ogarnia stworzenie w spoczynku- pisała Minke de Vres- Lecz Bóg Ojciec, współczujący, działa dalej. Życie zstępuje w otchłań śmierci wypełniając swym blaskiem najciemniejsze jej dno. Owocowanie ziarna wrzuconego w ziemię, które obumiera w swej pierwotnej postaci, by powstać do życia nowego i wiecznego.” Chrystus złożony w grobie odpoczywa, po tak wielkim boju, który dokonał się na drzewie kaźni. Zranione Jego dłonie, bok i nogi, są świadectwem dramatu, który zgotowała mu ludzkość; odciśnięte niczym pieczęć w pamięci Kościoła, staną się znakami chwalebnego zwycięstwa nad śmiercią i królestwem demona. „Dzisiaj grób ogarnął Tego, który w swojej dłoni trzyma całe stworzenie, kamień okrywa Tego, który niebo okrywa pięknością, śpi życie i drży otchłań.” W sobotę dokonuje się jedynie to, co wyrażają słowa chrześcijańskiego Credo- „zstąpił do piekieł”. Zstąpienie do piekieł widziane oczyma wiary, stanowi jedno, powiązane i komplementarne wydarzenie: męki, śmierci krzyżowej i zwycięskiego zmartwychwstania. Krzyż i zmartwychwstanie ukazują się w tej perspektywie jako dwa oblicza tego samego Misterium. Tę właśnie jedność Chrystusowej Paschy wyraża ikonografia chrześcijańskiego Wschodu, przedstawiając Anastasis jako zstąpienie i wyjście z Otchłani: Chrystus kruszy bramy krainy zmarłych, dźwiga Adama i Ewę za rękę i wprowadza wszystkich oczekujących Go do królestwa życia. Słowa radosnego Troparionu powtarzane wiele razy, oddają podniosłość tego misterium wiary: „Chrystus powstał z martwych, śmiercią podeptał śmierć, i będących w grobach życie dał”. W ten sposób każdy wierzący może z właściwą dla siebie wrażliwością, kontemplować tajemnicę zbawienia, która stanowi jakże ważną prawdę o ostatecznej perspektywie życia w Bogu. Tu ciemność zostaje ostatecznie pokonana, ponieważ grzech został ugodzony w samo serce. Bunt Adama który stał się przyczyną strącenia w ciemność, teraz zostaje rozświetlony obecnością zstępującego Życia. W apokryficznej Ewangelii Nikodema czytamy: „I ujrzałem, że Pan Jezus Chrystus nadchodzi w chwale światła, w pokorze, wielki, a jednak skromny, trzymając w dłoni łańcuch pętający szyję Szatana i jego związane plecami ręce, i wtrąca go na powrót do Tartaru, a wsparłwszy świętą stopę na jego szyję, rzecze: Dziś skazuję cię na wieczny ogień.” Wielka Sobota stanowi już antycypację wydarzenia wielkanocnego – centrum chrześcijańskiego obchodu- Nocy triumfu- w czasie której w Paruzji może nadejść Pan. Otchłań napełnia się chwałą zmartwychwstania. „I samo piekło staje się Kościołem” (H. Balthasar). Wieczorem kiedy rozbłyśnie światło Paschału- wszystko zostanie zapłodnione życiem i światłością. Tak jak od światła świat zaczął istnieć jako przygotowany do wejścia w relację z Bogiem, tak światło Chrystusa Zmartwychwstałego oświeci ciemności ludzkich serc, i pozwolić na nowo uchwycić oczom duszy, wielką eksplozję światła, które rozsadzi kamienny grób. „Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego- będą opowiadać o tym apofatycznym wydarzeniu teksty liturgii wschodniej- w niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania. I usłyszymy wyraźnie jak mówi: Witajcie !”

piątek, 2 kwietnia 2021

Dzisiaj na drzewie wisi Ten, który na wodach ziemię zawiesił, na króla aniołów zakładana jest korona cierniowa, w szatę hańby obleczony jest Ten, Który niebo przyodziewa obłokami, policzkowany jest Ten, który w Jordanie uwolnił Adama, gwoźdźmi przybity Oblubieniec Kościoła, włócznią przebity jest Syn Dziewicy. Kłaniamy się Twym cierpieniom, Chryste. Okaż nam Twe chwalebne zmartwychwstanie ! Wielki Piątek to jedyny taki dzień w ciągu roku, kiedy to przez skorupę zabieganego i pochłoniętego sprawami świata człowieka, przebija się prawda o Krzyżu do którego została przytwierdzony Syn Boży. To również w liturgii Kościoła jedyny dzień w którym spojrzenie z Eucharystii przechodzi na jej Owoc- Chrystusa- Baranka wchodzącego w objęcia odtrącenia i śmierci. Tego dnia jakaś trudna do opisania łaska przechodzi przez ludzkie serca powodując sejsmiczny wstrząs; czyniąc je uspokojonymi- wychylonymi ku miłości Boga i ludzi. „Jaśnieje tajemnica Krzyża”- jak to wyraża starożytny hymn liturgiczny. Jaśnieje i swoim blaskiem zagarnia ludzkie spojrzenia, kruszy najbardziej stwardniałe serca, a usta wychyla do pocałunku złożonego na Ciele umęczonego Boga. Dzisiaj chyba najmocniej dociera do nas prawda o tym, że „Chrystus umarł za nasze grzechy i został wskrzeszony dla naszego usprawiedliwienia” (1 Kor 15,3-4). Jego agonia staje się odpowiedzią dla cierpiącego człowieka i stworzenia, nadając sens nawet temu, co jest pozbawione tego sensu. „Krzyż wskazuje nam wskrzeszenie i drogę, która do niego prowadzi... Przez krzyż świat i nasze życie stają się przejrzyste” (D. Staniloae). W sercu chrześcijanina rodzi się na powrót pytanie: Dlaczego umarł za moje grzechy ? Odpowiedzią która niczym błyskawica rozpromienia wszystko, staje się najprostsze z możliwych wyjaśnień: „Chrystus nas umiłował i samego siebie wydał za nas” (Ef 5,2). Umiłował każdego człowieka i zajął jego miejsce unicestwienia. „Umiłował Kościół i dlatego wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25). Zostaliśmy ochrzczeni w Jego śmierci, rozgrzani miłością, stworzeni z przebitego boku, niczym rajska Ewa z boku pogrążonego w śnie Adama. „Być ochrzczonym w Jego śmierci oznacza wejść w serce Jezusa- powie R. Cantalamessa- wziąć udział w dramacie miłości i cierpienia Boga... Z tego chrztu wychodzi się jako nowe stworzenie, gotowe służyć w nowy sposób dla Królestwa Niebieskiego.” Oznacza to śmierć dla grzechu i odkrycie bijącego źródła w sakramencie Chrztu i Eucharystii – Woda i Krew- totalne uchrystusowienie człowieka- Theosis. Jezus stał się „świątynią” w której wytrysnęła fontanna życia- rozszczelniło się serce Ojca i wytrysnęła miłość przykrywając duszny i pozbawiony miłosiernego współczucia świat. Zwyciężył Lew z pokolenia Judy- Syn Człowieczy, a sztandarem tego zwycięstwa stał się Krzyż. Przez niego „wstąpił na wyżynę, powiódł jeńców” (Ps 68,19), przez niego „zstąpił w głębiny otchłani”- jako powie Orygenes- ponieważ Krzyż ma „wysokość i głębokość.” Zrozumie to tylko ten, przez którego serce przechodzi cząstka tego palladium zwycięstwa- Drzewa Życia, gdzie rozkwitają pąki najpiękniejszych kwiatów. Stojąc pod tym drzewem każdy z nas jest zwyczajnym łotrem i bluźniercą- żebrakiem miłości ! Tak powinniśmy się czuć tego dnia, kiedy całujemy całun i przedstawionego zranionego w dłonie, bok i nogi Chrystusa. Święty Grzegorz z Nazjanzu streszcza tę wielką tajemnicę miłości w kliku słowach: „Żaden cud nie jest taki jak cud mojego zbawienia: nieliczne krople krwi odnawiają cały świat.”

czwartek, 1 kwietnia 2021

Wielki Czwartek- to dzień szczególnie podniosły ze względu na ustanowiony przez Chrystusa Sakrament Sakramentów- Eucharystię. Wieczernik to moment przekroczenia czasu- wejścia w wieczne „teraz” Boga. Najpiękniejsza chwila, która swoją doniosłością przysłania wielkie dzieło stworzenia świata. Wydarzenie powtarzane od początku istnienia Kościoła. Chrystus pozostawia siebie w materii świata- chleb i wino- przeistoczone ogniem Ducha dary natury. Nie są to substytuty jego obecności, ale najbardziej realny dar dla człowieka. Wyraża to entuzjazm świętego Efrema: „O miejsce błogosławione ! Nikt nie widział ani nigdy nie zobaczy tego, co ty ujrzałeś. Pan stał się Ołtarzem, Kapłanem, Chlebem i Kielichem zbawienia, Sam z siebie wszystkim wystarcza, a nikt nie wystarczy dla Niego, sam jest Ołtarzem i Barankiem, Ofiarą i Ofiarnikiem, Kapłanem i Pokarmem. O miejsce błogosławione ! W tobie baranek paschalny spotkał się Barankiem prawdziwym: symbol słabości wszedł w spokojne łono i w nim został zamknięty. Błogosławione mieszkanie, w którym została odprawiona Pascha, do której nigdy nie było podobnej…” Eucharystia jest więc antycypacją dóbr niebieskich. Jak mówi Teodor z Mopsuestii: „przez nią my, którzy byliśmy umarli z natury, oczekujemy daru nieśmiertelności; podatni zepsuciu, stajemy się niezniszczalni; z ziemi i z ziemskiego zła przechodzimy do dóbr słodyczy niebieskich…” W znakach i gestach, które powtarza Kościół- wpatrzony w tajemnicę Wieczernika- uobecnia Liturgię Nieba. Pokornie naśladuje Jego ryt miłości. Wchodzimy w najbardziej możliwą na sposób somatyczny bliskość z Bogiem. Grzegorz z Nazjanzu napisze: „Eucharystia jest ofiarą bezkrwawą, przez którą łączymy się z cierpieniami i bóstwem Chrystusa”. Nasze grzeszne człowieczeństwo spotyka się z człowieczeństwem Chrystusa, aby mogło zostać podniesione ku Jego Bóstwu. „Pan wciąż jest z nami- będzie przekonywał nas św. Jan Kronsztadzki- On pozwala nam dotknąć siebie, włożyć dłonie naszego serca w Jego rany przebite gwoźdźmi, i włożyć palce nasze w Jego bok.”