niedziela, 30 kwietnia 2017

Łk 24, 13-35

W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali… Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać wraz z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» W tej samej godzinie zabrali się i wrócili do Jeruzalem. Tam zastali zebranych Jedenastu, a z nimi innych, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Niezwykła opowieść o uczniach przygniecionych tragicznymi wspomnieniami, idących w stronę Emaus ukazuje jak we wspólnocie wzrastała wiara w Zmartwychwstanie Chrystusa. Uczniowie, idący do Emaus opowiadają napotkanemu Nieznajomemu historię o Jezusie jako proroku, wyrażając żal z powodu tego, że został On fałszywie oskarżony i zamordowany rękami zaślepionego i odartego z poczucia sprawiedliwości tłumu. Wcześniejsze opowieści niewiast o pustym grobie, pozostawionych płótnach, odsuniętym kamieniu i tajemniczych postaciach nie zdołały podnieść ich na duchu. Kerygmat głoszony przez kobiety nie może sforsować serc i umysłów apostołów. Zatem sam Chrystus próbuje uświadomić owym wędrowcom sens tych wydarzeń; pokazać siebie nie jako nadzwyczajnego proroka, ale Mesjasza którego Śmierć i Zmartwychwstanie zostaje zapowiedziana w Starym Testamencie. On objawia się jako „zmartwychwstanie i życie”- jak sam to oznajmiał przemierzając wraz z nimi drogi Palestyny. Wspólne wędrowanie i zatrzymanie się w gospodzie wypełnione jest atmosferą intymności, napięcia i ostatecznie euforią radości. Nasuwają mi się tu słowa poety Herberta: „Boga oglądają nieliczni jest tylko dla tych z czystej neumy. Reszta słucha komunikatów o cudach i potopach z czasem wszyscy będą oglądali Boga. Kiedy to nastąpi nikt nie wie”. Dla uczniów to oglądanie- raczej rozpoznanie i bliskość będzie najpiękniejszym świętem które przejdzie do Liturgii chrześcijańskiej. „Oto postać życia. Oczywiście dopóki On nie umarł i nie zmartwychwstał, oczy duszy uczniów trzymane są na uwięzi i potrzebują dystansu, aby nie tylko jakoś wierzyć w Boską treść, ale aby w ogóle widzieć ją w oczywistości… Na podstawie obrazu widzianego oczyma wiary oraz na podstawie rozumienia w wierze, naoczni świadkowie złożyli swe ustne, a następnie pisemne świadectwo. Dali świadectwo, w jaki sposób Duch Święty obecny był w ich oczach, aby rozświetlić obraz”. Zobaczyli Zmartwychwstałego Pana i zrozumieli, że pozostaje On z nimi „aż do skończenia świata” w przełamanym chlebie- Pokarmie Życia. „Bo mając udział w Ciele i Krwi Chrystusa- powie św. Leon Wielki- przemieniamy się w Tego, którego pożywamy. Mamy więc stale nosić w ciele i duchu tego, w którym umarliśmy i zostaliśmy pogrzebani, lecz również powstaliśmy z martwych”. Tyle razy przychodzimy na Eucharystię, karmimy się Boskim Pokarmem, a paradoksalnie zmysły ciągle mamy na uwięzi. Mijamy Go w drodze i Kościele szamocząc się w wątpliwościach zapominając, że trzeba pytać własnego serca- poznawać sercem. Chrystus jest obecny w Eucharystii, jest obecny w przygodnych ludzkich spotkaniach, tam gdzie się objawia choć odrobina miłości.

piątek, 28 kwietnia 2017

J 6, 1-15

Jezus udał się na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. Szedł za Nim wielki tłum, bo oglądano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami… Jezus zaś rzekł: «Każcie ludziom usiąść». A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło». Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, pozostałymi po spożywających, napełnili dwanaście koszów.

 „Troszczcie się o pokarm, który trwa”. Wydaje się, że cud rozmnożenia chlebów i ryb zadziałał socjologiczne- można ten akt mierzyć w kategorii sukcesu. Rozgłos który towarzyszy Jezusowi rozdającemu pokarm, przyciąga jeszcze większe rzesze. Najbardziej kłopotliwy jest fakt, iż większość z tych ludzi nie odczytała poprawnie intencji Mistrza z Nazaretu. Ich obecność było podyktowana potrzebą czysto ludzką- ktoś za darmo rozdawał jedzenie. Jeżeli wejdziemy poza warstwę zewnętrzną, to możemy dostrzec fundamentalną rzecz. Cuda, których dokonuje Chrystusa mają nade wszystko znaczenie sakramentalne. Są one bowiem zapoczątkowaniem tych różnorodnych form, które działanie Słowa przybierze w dalszym ciągu dziejów. Cullman wykazał w swoich badaniach nad Ewangelią św. Jana, że cuda Chrystusa wiążą się z Chrztem i Eucharystią. Zdają się być- jak pisał Danielou- niejako poprzez odwrócenie- materialnym i niedoskonałym zarysem tego, co sakramenty dokonują w sferze ducha i w sposób doskonały”. Pełne kosze chlebów i ryb, rozmnożone dla zmęczonych wędrowaniem i słuchaniem tłumów, są zapowiedzią prawdziwego chleba, który zstąpił z nieba, aby dać życie światu, „aby każdy, który spożywać go będzie, nie umarł” (J 6,50). Zaspokojenie fizycznego głodu, stanowi doskonały przyczynek ku temu, aby wskazać na o wiele głębszy i przeszywający duszę człowieczą głód. Tym największym pragnieniem jest głód Boga. „Tej łączności pożądamy; musimy jej pożądać, a pożądanie znajduje wyraz nader głęboki. Kładzie go nam na usta Pismo Święte oraz liturgia: chcielibyśmy przez życie nasze tak się połączyć z Bogiem, jak ciało nasze łączy się z jadłem i napojem. Przeto łakniemy i pragniemy Boga. Nie dość nam Go poznać, nie dość kochać. Chcemy Go objąć, zatrzymać, mieć u siebie; tak, powiedzmy śmiało, chcemy Go pożywać i pić, brać Go całkowicie w siebie, póki się Nim nie nasycimy, nie zaspokoimy, całkowicie nie będziemy Nim napełnieni.” (R. Guardini). O takie zrozumienie cudu, chodziło Chrystusowi; aby uwierzyć w żywą obecność Tego, którego posłał Ojciec. Wielu dzisiejszych ludzi szuka nadzwyczajnych znaków, tropi cuda, wytęża się ku przeżyciu jakiego nadzwyczajnego zjawiska. A największy Cud świata każdego dnia, dokonuje się na wielu ołtarzach świata. Zbawienie urzeczywistnia się w mistycznej dramaturgii Kościoła: „udzielanie Słowa przechodzi przez udzielanie sakramentów i dokonuje się w akcie przyjęcia Ciała Chrystusa. Ale Ciało wylewa się poza historię i właśnie dzięki takiemu przekroczeniu wyzwala człowieka z wszelkiej socjologicznej alienacji”. W każdej minucie której upływ wskazuje nasz ziemski zegar, przychodzi w materii świata- prawdziwy Bóg. Przychodzi do człowieka, aby nasycić, przemienić i przeobrazić w Miłość.

czwartek, 27 kwietnia 2017

J 3, 31-36

Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkim, a kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i po ziemsku przemawia. Kto z nieba przychodzi, Ten jest ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny. Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a bez miary udziela mu Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz gniew Boży nad nim wisi.

Ewangelia nakreśla nam obraz Chrystusa w którym zbiegają się wszystkie człowiecze drogi, wyobrażenia, niewiadome czy targające umysłem i sercem intuicje. Władza jest oddana w ręce Syna który nie tylko ogarnia rzeczywistość swoim spojrzeniem ale wszystko wypełnia siłą przeobrażającą i otwierającą na perspektywę przyszłości. Alfa i Omega- Świadek Wierny, zatrzymujący się przy odkupionym człowieku. On nie potrafi przejść obojętnie wobec ludzkiej egzystencji- nadaje jej sens i przeobraża ją według własnego zamysłu. Jak pisał jeden z teologów: „W największych ciemnościach mego piekła Przyjaciel patrzy na mnie wzrokiem, który nie paraliżuje, lecz wyzwala. Oblicze Ukrzyżowanego- Zmartwychwstałego jest absolutnym pięknem, jedynym które może przyciągnąć cały świat”. Bóg którego proklamuje chrześcijaństwo nie jest jakąś mniej lub lepiej prezentowaną ideą religijną. Jego obecność jest najbardziej dostrzegalna w losie jednostki; w głębinach serca które gdzie rozszerza się miłość wiecznie Obecnego. Takie przekonanie wychyla człowieka w stronę Chrystusa. Rodzi zdumienie i wdzięczność. Bóg jest polifoniczny i zaskakujący, rozpościerający przed człowiekiem narrację której nie można sobie nawet wyśnić.  Przychodzący z nieba podnosi człowieka wrośniętego w glebę efemerycznego świata. „Krzyż przywracający życie”, z którego rozbrzmiewa śpiew paschalnego triumfu wiary w życie. Jedyne co człowiek może uczynić, to dokonać wyboru; pozostać z Chrystusem lub być poza Nim. Uczepić się życia, czy pozostać peryferiach wieczności. Trzeba być ślepym aby nie zauważyć tej Bożej filantropii. „Gdyby Bóg patrzył na zasługi, nikt nie wszedłby do Królestwa”- głosił św. Marek Pustelnik. Człowiek odkrywa, że jest kochany „szaloną miłością”- wskrzeszającą, pozbawioną boskiej nonszalancji. „Całe chrześcijaństwo polega na tym, że On bardzo nas umiłował”. Zbawienie człowieka i świata dokonało się przez miłość. W swoim Umęczonym i Zmartwychwstałym Synu Ojciec odsłonił pełne miłości oblicze, tym samym odryglowując dla rzeszy Adamów i Kainów bramy swego Królestwa. Jeżeli Ewangelia zaprasza nas do szukania Królestwa Bożego, to ono jest na wyciągnięcie dłoni- urzeczywistnia się przez wielkie dzieło miłości. „Bóg pochyla się nad światem, Duch przenika jego otchłanie, a Chrystus staje się wewnętrzną rzeczywistością człowieka”.  

środa, 26 kwietnia 2017


J 3, 16-21
Jezus powiedział do Nikodema: «Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony… A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu».
Świat przeniknięty światłością, człowiek oświecony, a nade wszystko Bóg, od którego emanuje oślepiająca światłość. „Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności”- powie św. Jan Apostoł. Obszerny, teologiczny komentarz do tego stwierdzenia uczynił św. Symeon Nowy Teolog: „Bóg jest Światłością, i ci, których czyni on godnymi oglądania Go, widzą Go jako Światłość; ci, którzy Go otrzymali, otrzymali Go jako Światłość. Światło bowiem Jego chwały poprzedza Jego oblicze i nie może On ukazać się inaczej jak tylko w świetle. Ci, którzy nie widzieli tej Światłości, nie widzieli Boga, gdyż Bóg jest Światłością… Skrucha bowiem jest bramą, która prowadzi z krainy ciemności do krainy światła. Ci, więc, którzy nie są jeszcze w światłości, nie przekroczyli godnie wrót skruchy…” Stąd zdaniem mistyka, życie w łasce i odwrócenie się od grzechu, jest nieustannym procesem świadomości i wzrastaniem ku Boskiej światłości. „Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, to mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu”. Apostoł Jan, uświadamia nam niezwykle ważną sprawę; pójście za Chrystusem wymaga porzucenia ciemności- bowiem ciemność wyraża stan chaosu, czegoś, co nie zostało jeszcze prześwietlone światłem Bożym. Dlatego w chwili agonii Chrystusa na krzyżu nastały ciemności- wymiar infernalny, demoniczny, infekujący świat grzechem. Co takiego w tej sytuacji, dla nas- uczynił Chrystus ? „Jezus na krzyżu wyniszczył ciało, które nosiło grzech świata, i gdy w poranek wielkanocny zwycięsko powstał z grobu, był to triumf światła. Tym razem ciemność została ostatecznie pokonana, ponieważ grzech został ugodzony w samo serce. Bowiem pełen pychy bunt człowieka przeciw Bogu, bunt, który strącił go w ciemność, obecnie przez posłuszeństwo drugiego Adama został przezwyciężony i pokonany na zawsze. Wielkanocne słońce, promienne wschodzące na grobem, było symbolem Bożej światłości” (Odo Casel). To doświadczenie światła, czyni chrześcijaństwo opromienionym wydarzeniem Paschy Pana. Twarz każdego człowieka, została opromieniona światłem Zmartwychwstałego Pana. „Albowiem w Tobie jest źródło życia i w Twej światłości oglądamy światłość” (Ps 36). Nasze kroczenie za Światłością, jest niczym innym jak orientacją swojego życia ku Chrystusowi- który skruszywszy pęta grzechu, przechadza się w tanecznym korowodzie miłości, odbijając niczym lustro światło wydobywające się z głębin Ojca. Jeśli we wszystkim będziemy potrafili dostrzegać Chrystusa, wówczas cały świat stanie się przeniknięty światłością. Zakończę słowami patriarchy Athenagorasa: „Dziś chodzi o to nie by burzyć i odrzucać ale napełniać pokojem i światłem życie codzienne”.


wtorek, 25 kwietnia 2017

Mk 16,15-20

Jezus ukazawszy się Jedenastu rzekł do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli
i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.

Od momentu powstania z martwych Chrystusa- en nekron, dzieje ludzkości zostają opromienione światłem Paschy i naznaczone mocą zmartwychwstania. Zmartwychwstały Chrystus posyła swoich uczniów w świat i tym samym Kościół wchodzi w czas eschatologiczny, pełen tęsknoty i nadziei.  Stagnacja i lęk zostają przezwyciężone odwagą którą wskrzesza w nich moc z wysoka- Obietnica Ojca. „Święty Duch daje wszystko: On rozlewa proroctwa. On czyni doskonałymi kapłanów. On niewykształconych nauczył mądrości. On rybaków uczynił teologami. On zbiera w jedno cały sobór Kościoła. Współistotny i współzasiadający na tronie z Ojcem i Synem. O Pocieszycielu, chwała Tobie !” Od tej pory Chrystus będzie obecny w świecie pod ukrytą postacią Ducha. Wieczernik szczelnie zaryglowany zostaje opustoszały- apostołowie przynagleni miłością i wyposażeni pewnością wiary idą w nieznane- stają się homo viator- wędrowcami i gwałtownikami Królestwa Bożego. Od tej pory moc Parakleta będzie towarzyszyć wszelkim ich poczynaniom. Tam gdzie postawią swoje stopy, tam zrodzą się młode i przeniknięte entuzjazmem wiary wspólnoty. Uczniowie nie otrzymują obietnicy, że wszędzie znajdą wiarę, nie mogą mieć złudzeń. Pomyślność ich misji będzie zależała od ognia wiary, który ma płonąć w ich sercach. Mają być pokornymi narzędziami w rękach Boga. „Będziecie moimi świadkami aż po krańce ziemi”. Swe odejście do Ojca przypieczętowuje Jezus błogosławieństwem, które będzie towarzyszyć przyszłym losom Kościoła, którego skutki będą się objawiać przez wszystkie czasy i któremu mamy podporządkować wszelkie działanie Kościoła”. Z perspektywy dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa widać wyraźnie jak wielkie dzieło wskrzesił Bóg. Ruch który rozpoczął się z garstki Żydów w Jerozolimie, stał się religią o zasięgu globalnym. Jego dynamiczny rozwój potwierdza bogata historia społeczności, będąca świadectwem kulturowego zróżnicowania i zdolności adaptacyjnych. Przemijały ustroje polityczne, sprawowane władze, ideologie- a chrześcijaństwo, które „wgryzło” się w ciało świata pozostało niezmienne w swojej posłudze, emanując nieustannie twórczą siłą Ewangelii. „Niewidzialna moc wiary wyryła w murach i sarkofagach znaki świadectwa, które rozsiewają blask życia wiecznego”. Chrześcijanie będą dumnie przemierzać historię i czas ją spajający wpatrzeni w jeden punkt- Ex Oriente Lux- skąd nadejdzie Ten, który ich rozesłał w przygodę wiary u początku Kościoła. Intensywność chrześcijaństwa w dużym stopniu zawsze będzie zależeć od tej ciepłoty duchowej- otwarcia na ożywcze działanie Ducha Świętego. Już prawosławny teolog O. Clement zauważył, że nie zawsze Kościół potrafił właściwie uchwycić obecność Parakleta w swojej historii, jakby się bał całkowicie otworzyć na Jego działanie; a to w konsekwencji doprowadziło do wewnętrznych pęknięć i wzajemnych podziałów. „Zamknął się w obawie przed życiem i wolnością osobistą w moralizmie rytualistycznym na Wschodzie, a jurydycznym na Zachodzie. Wówczas porywy Ducha powiały na peryferiach Kościoła, a niekiedy przeciwko niemu, w ogromnym wołaniu o życie twórcze, o sprawiedliwość, o zjednoczenie i piękno.” Miał rację święty Sylwan z Atosu: „Kto może pojąć raj ? Ten, kto nosi w sobie Ducha Świętego”.  

niedziela, 23 kwietnia 2017

J 20, 19-31

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».

Wiele razy próbowałem sobie wyobrazić przerażonych, zrezygnowanych uczniów zabarykadowanych przed światem. Poczuli się naprawdę osieroceni i samotni. Mistrz był dla nich wszystkim; dopiero teraz sobie to uświadomili w całej pełni. Ostatnie chwile bycia z Jezusem przemykały przez ich myśli w setkach różnych odsłon i skojarzeń; pewnie właśnie teraz coś do nich zaczęło docierać. Jednak pozostał paraliżujący serce strach. Marzyli o spokoju i pytali siebie jeden przez drugiego: Co z nami będzie dalej ? W to napięcie wchodzi zmartwychwstały Pan. Pokazuje im swoje rany i pozwala się nawet dotknąć. Wyprowadza ich z lęku, tak jak wtedy kiedy sparaliżowani siedzieli w łodzi bojąc się rozszalałego żywiołu wody. Dlatego Ewangelista Jan a zanim napełniony entuzjazmem Wielkanocy Kościół wyzna: dotykaliśmy Go własnymi rękoma. Ciało, które było martwe, złożone w grobie, owinięte całunami- jawi się przed nimi zmartwychwstałe. Od niedowierzającego Tomasza Kościół wyzwolił się ze sceptycyzmu, niepoprawnych pytań, czy aroganckiego dociekania. Od tej pory największym grzechem ludzi wierzących będzie brak wiary w Zmartwychwstanie. Chrystus staje przed apostołami i przynosi im sakramentalny dar odpuszczania grzechów, który urzeczywistnia się dzięki dynamicznej aktywności Ducha Świętego. „Wielkanoc jest tą uroczystością, podczas której Kościołowi podarowane zostaje pełnomocnictwo odpuszczania każdego grzechu, za który okazana zostaje skrucha; w tym celu Kościół przyjmuje od Jezusa Ducha Świętego”. Chrystus czyni ze zmartwychwstania wydarzenie pełne łaski i przebaczenia. Człowiek otrzymuje siłę wyrwania się z więzów śmierci, pokonania w sobie grzechu- duchowego przeobrażenia. Święty Cyryl Jerozolimski pisał: „czegokolwiek bowiem dotknie Duch Święty to wszystko jest uświęcone i przemienione”. Dzisiejsza Niedziela jest świętem Miłosierdzia- darmowej miłości, Bożej absolucji. Miał rację Mikołaj Kabasilas: „Duch nazwany jest Królestwem i daje początek królowaniu Boga w nas”.

sobota, 22 kwietnia 2017

Mk 16, 9-15

Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której przedtem wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to Jego towarzyszom, pogrążonym w smutku i płaczącym. Ci jednak, słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie dali temu wiary. Potem ukazał się w innej postaci dwom spośród nich na drodze, gdy szli do wsi. Oni powrócili i obwieścili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary oraz upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!»

Maria Magdalena jako pierwsza osoba spotkała zmartwychwstałego Pana. Nie jest to przypadkowy zbieg okoliczności. Chrystus przez kobietę chciał rozgłosić prawdę o tym, że śmierć nie zatrzymała Go w objęciach grobu. Maria jest szczęśliwa, podekscytowana, wypełniona radością wielkanocnego zwycięstwa. Umiłowany jej duszy żyje ! Z jej twarzy musiała tryskać radość odkupionego człowieka. Kobieca pewność i świadectwo płynące z głębi serca, nie wystarcza aby skruszyć niedowierzanie uczniów i lęk spowijający mury Wieczernika. Kobieta spotkała Pana, to nie była iluzja, przewidzenie, czy projekcja tęskniącej za Mesjaszem nawróconej gwałtownie niewiasty. Wielu chrześcijanom- podobnie jak Marii z Magdali towarzyszy często jakaś niemoc wobec sceptycznego świata. „Kto chce mówić o paschalnej nadziei i radości spostrzega z zakłopotaniem, że zasób pojęć i obrazów szybko się wyczerpuje, że słowa łatwo zawodzą, stają się puste i niezdolne do przekazania myśli i uczuć… On sam oczekuje od swoich uczniów, że odnajdą w sobie radość, której przyczyna i źródłem jest rzeczywistość Boskiego świata zmartwychwstania” (W. Hryniewicz). Człowiekowi współczesnemu brakuje często żaru, który płonął w sercu kobiety równiej apostołom. Często tracimy czas i energię na gromadzenie smutku, przeżywanie go. Zapominamy nazbyt łatwo, że  w Chrystusowym zmartwychwstaniu dokonało się wielkie święto wiary i szczęścia. Radość odkupionych których euforia szczęścia niszczy w posadach pesymizm infernalnego świata zakutych w kajdanach smutku i cierpienia. „Dla każdego człowieka Zmartwychwstanie Chrystusa jest najradośniejszą i najważniejszą wiadomością. Czerpiemy wszyscy z tego wydarzenia światło i siłę, których tak bardzo potrzebuje współczesny człowiek” (Demetriors). Ocalmy ducha Wielkanocy. Niech przeniknie nasze serca radosne celebrowanie wiary w życie które podarował nam Baranek Zwycięski. „Gdzie raduje się miłość, tam jest święto”- przekonywał swoich wiernych św. Jan Chryzostom. Potrzeba wyjścia na ulicę i uśmiechu wiary, który będzie najbardziej wiarygodnym komunikatem człowieka paschalnego. Pozdrówmy wszystkich najpiękniejszym przesłaniem wiary: „Radości moja, Chrystus zmartwychwstał !”

czwartek, 20 kwietnia 2017

Łk 24, 35-48

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!» Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi…

Pokój wam !
Tymi słowami Zmartwychwstały usuwa z serc uczniów poczucie lęku. Chrystus, który przeszedł przez Krzyż, śmierć i piekło, przynosi Kościołowi będącemu w powijakach i wystraszonemu, doskonały pokój. Jest to inny pokój niż ten, który „daje świat”. Dlatego Paweł Apostoł podkreśla w swoim nauczaniu: „On bowiem jest naszym pokojem” (Ef 2,14), a sam Chrystus poprzedza i potwierdza jednocześnie ten dar, ukazaniem swoich ran. Właśnie te znamiona śmierci, zadanej Mu przez ludzi, stają się w Jego Osobie źródłem owego pokoju. Przez te chwalebne rany rozlewa się na uczniów miłość Ojca, wypełniając ich serca odwagą świadectwa. „Apostołowie mogli widzieć Chrystusa Zmartwychwstałego, gdyż sami zostali podniesieni do poziomu rzeczywistości Zmartwychwstałej”- pisał Nowosielski. Od tej pory Kościół dotyka i kontempluje Oblicze Zmartwychwstałego. „Bezkresny ocean światłości  rozlewa się ze zmartwychwstałego ciała Zbawiciela” (W. Łosski). Rany zadane Barankowi w boju stały się gwarantem autentyczności i całkowitej miłości do człowieka. Bez Chrystusa Zmartwychwstałego nie ma autentycznego chrześcijaństwa i przepowiadania Ewangelii. Tam gdzie zanika wiara w triumfalne zstąpienie Chrystusa do Otchłani i zdetonowany siłą życia grób, tam wiara zamienia się w nic nieznaczący światopogląd religijny, który w ustach choćby najbardziej wykształconych ludzi Kościoła staje się największą herezją. Chrystus stał się bowiem „słońcem eonów” jak powie jeden z Ojców Kościoła w którego promieniach odnawia się świat i to, co umarłe na powrót rodzi się do życia. Słyszymy to w cudownej homilii paschalnej św. Jana Chryzostoma: „Niech nikt nie opłakuje grzechów, przebaczenie bowiem z grobu zajaśniało. Niech nikt nie lęka się śmierci, wybawiła nas bowiem śmierć Zbawiciela. Wygasił ją Ten, który był przez nią trzymany…” Pan wydobywa nas z naszych grobów i pokazuje nam swoje rany- mówi: dotknij ich. Przekonaj się o sile mojej miłości. Wierz ! Wiara w Zmartwychwstanie, powinna być jak twierdził ks. Twardowski „stałym źródłem zdziwienia i zachwytu”. Nie pozwólmy aby ktokolwiek pozbawił nas wiary przenikniętej radością paschalną. W czasie każdej liturgii spożywamy Jego zmartwychwstałe Ciało i odpowiadamy na jego przyjęcie słowem: Amen.

środa, 19 kwietnia 2017

Łk 24, 13-35

W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali…Wszedł więc, aby zostać wraz z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» W tej samej godzinie zabrali się i wrócili do Jeruzalem. Tam zastali zebranych Jedenastu, a z nimi innych, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Dwaj uczniowie na których spoczywa cień krzyża, szli przytłoczeni smutkiem i wątpliwościami z Jerozolimy. Po drodze przyłącza się do nich nieznajomy wędrowiec, który włącza się do rozmowy. Zwróćmy uwagę, że to spotkanie jest poza jakimkolwiek kontekstem religijnym. Zapraszają Go do gospody i  w czasie wieczerzy, przy błogosławieniu chleba, spadają im łuski z oczu i poznają Go. Jezus czyni te same gesty jak w czasie pożegnalnej wielkoczwartkowej Wieczerzy- Eucharystia. Pan Zmartwychwstały pozwala im się poznać. "Dopiero kiedy rozmawiamy z Nim i pozwalamy Mu do nas przemówić, kiedy wchodzimy z Nim w dialog, w relację ja i ty, wtedy możliwe jest autentyczne doświadczenie Boga.” Każdy z nas ma swoje Emaus w którym Chrystus łamie chleb i daje się rozpoznać, aby wzmocnić w nas oczekiwanie na miłość i łaskę. „Bóg złożył w sercu człowieka pragnienie posiadania Go”- powie św. Maksym Wyznawca. W Eucharystii to posiadanie staje się rzeczywistością komunii, bliskości. To jednocześnie wspólnota stołu w której gotowy jestem zobaczyć brata i siostrę, komunia miłości w której urzeczywistnia się prawdziwa miłość Boga wiecznie odkrywanego przez nasze oczy i serce.   Ta opowieść o roztargnionych uczniach bijących się z myślami i naznaczonymi cieniem smutku, wskazuje na Kościół który jest w drodze i nieustannym dorastaniu do prawdy o Zmartwychwstaniu. Tylko wiara pozwala zrozumieć to wydarzenie głębiej, usunąć zasłonę z oczu i wejść w przestrzeń rzeczywistości wypełnionej życiem. Chrześcijanin jest człowiekiem paschalnym, potrafiącym czytać własne życie na sposób wielkanocny. Miał rację o.Antoni Bloom: „Kresem naszej podróży jest spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym”, a gospodą w której będzie wiecznie trwać liturgia życia- będzie Dom Ojca.

wtorek, 18 kwietnia 2017

Dopiero wiara niewiasty staje się prawdziwą wiarą w Zmartwychwstanie. Maria Magdalena bowiem „nie wraca do siebie”, lecz zostaje u grobu, skąd zniknął Zmarły, szukając Go. Puste miejsce, gdzie leżało ciało Jezusa, nabiera blasku, oznaczają je dwaj aniołowie w bieli, jeden siedzący w miejscu głowy, drugi w miejscu nóg Zmartwychwstałego. Lecz pustka pełna blasku nie wystarcza miłości Kościoła; musi ona wejść w posiadanie jedynego przedmiotu jej miłości. Dokonuje się to przez wezwanie Jezusa: Mario ! W ten sposób dochodzimy do pełni: poszukiwany Umarły stał się wiecznie Żyjącym.  Lecz nie należy Go zatrzymywać, gdyż jest On  w drodze  do Ojca; ziemia nie powinna Go powstrzymywać, lecz tylko zaakceptować- tak jak przedtem Jego Wcielenie, tak teraz Jego powrót do Ojca. Ta zgoda na Jego odejście przeradza się w szczęście oznajmienia braciom nowiny: dawanie jest źródłem większego szczęścia niż zatrzymywanie dla siebie. Kościół jest w swej najgłębszej istocie niewiastą; jak niewiasta ogarnia zarówno urząd, jak i miłość Kościoła, które stanowią jedność: „niewiasta zatroszczy się o męża”(Jr 31,32).

Hans Urs von Balthasar

 

sobota, 15 kwietnia 2017

Christos Anesti !




Wielką Sobotę spowija cisza zamkniętego grobu; odczuwamy tylko drganie liturgicznego języka form zwiastującego subtelnie nadchodzącą eksplozję życia. „Co się stało ? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka w niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął”. Sen staje się przyjacielem śmierci, choć tylko na chwilę. „Śpi Życie- głoszą teksty bizantyjskie- drży otchłań i Adam zostaje uwolniony z więzów… Jakież to widowisko kontemplujemy, jakiż to odpoczynek ! Po wypełnieniu planu zbawienia przez mękę, Król wieków obchodzi sobotę w grobie, nam zaś ofiaruje nową sobotę. Do niego wołamy: Powstań, o Boże, i osądź ziemię, bo Ty rządzisz na wieki, Ty którego miłosierdzie jest nieskończenie ogromne”. W Kościele Wschodnim już w Wielki Piątek rozbrzmiewają pierwsze hymny Zmartwychwstania: „O jakże ukryła się przed Tobą otchłań łask- tajemniczo do Matki powiedział Pan- chcąc bowiem zbawić moje stworzenie, zechciałem umrzeć. Zmartwychwstanę jednak i wysławię Ciebie jako Bóg nieba i ziemi”. Teksty liturgiczne- pełne teologicznej impresji, opowiadają o nadziei i wskazują na Tego, który za chwilę przebudzi się ze snu śmierci i zstąpi do Otchłani. Nie spotykamy tu Chrystusa dotkniętego przerażającym i wywołującym w odbiorcach przerażenia; chłód rozkładu ciała przez fakt śmierci- tak jak to pokazał Holbain w swoim obrazie Martwy Chrystus. Nienaruszony i pełen piękna jest Ten, który leży w głębi pieczary, spoczywa niczym w „łonie” z którego lada chwila wyjdzie zwycięski i opromieniony światłem. „Wielka Sobota jest symbolem szczególnego stanu: niewidocznego studium rzeczywistości, która już faktycznie się rozpoczęła, ciemnością poprzedzającą świt”(T. Spidlik). Ukryty, lecz decydujący triumf nad śmiercią przenika lex orandi Kościoła, który składa uwielbienie za wielkie dzieło Odkupienia. „A jak śmierć w jednym człowieku się zaczęła i potem przeszła na wszystkich ludzi, tak i zmartwychwstanie rozpoczęło się od jednego i przechodzi na całą ludzkość… I w tym leży tajemnica wcielenia Boga i zmartwychwstania”(Grzegorz z Nyssy). W tej perspektywie Paschy- przejścia, przeobrażenia, rekapitulacji- dostrzegamy sens naszego życia i śmierci opromienionego zwycięskim triumfem Baranka Wielkanocnego. „Odtąd umieramy tylko na pewien czas- powie Atanazy Wielki- zgodnie ze śmiertelną naturą ciał, aby tym łatwiej otrzymać zmartwychwstanie; jak ziarna rzucone w ziemię, nie giniemy, lecz posiani w ziemi, powstaniemy znowu, ponieważ z łaski Zbawiciela śmierć została unicestwiona”. Przesłanie dzisiejszego dnia jest jasne; my kiedyś również wejdziemy w śmierć, rozstaniemy się z tym światem, przejdziemy przez to doświadczenie niczym bezradne dzieci. W Noc Paschy dokonuje się przypomnienie o naszym umieraniu i zmartwychwstaniu. W sensie mistycznym to już się dokonało, kiedy przez sakrament chrztu, weszliśmy w śmierć i wynurzyliśmy się do nowego życia. „Gdy się zanurzasz, wówczas dzieje się coś, co przypomina śmierć i pogrzeb. Otrzymujesz sakrament Krzyża, ponieważ Chrystus zawisł na krzyżu, a Jego Ciało zostało przybite gwoźdźmi. Ty więc jesteś współukrzyżowany, połączony z Chrystusem, przytrzymują cię gwoździe Pana naszego Jezusa Chrystusa” (św. Ambroży). Ale ten sam Chrzest jest również odrodzeniem- przejściem przez ciemność po śladach Chrystusa. Wyśpiewuje ten podniosły moment zwycięstwa w swoim hymnie Symeon Nowy Teolog: „O cudzie, oby ludzie mogli mieć kształt Boga i oby w nich przyjął kształt Ten, którego nic nie może ogarnąć…, aby każdy jaśniał tak, jak w swoim Zmartwychwstaniu zajaśniał mój Bóg”. Dzisiaj Chrystus jest gotowy zstąpić również do nas, zstąpić w głębię naszego istnienia, w ciemność naszego serca, które być może jeszcze jest pustynią lub ciemną grotą. To serce może przyjąć lub odrzucić Tego, który  tej nocy rozpromieni świat darem życia. „Ukrzyżowany solidaryzuje się ze wszystkimi tymi, którzy z własnej winy zostali pozbawieni Ducha i doświadczyli wygnania- oddzielenia od Boga. Właśnie tak, Syn ukrzyżowany umożliwia grzesznikom pogodzenie się z Ojcem, dzięki darowi Ducha wylanego na Niego podczas Paschy, i przez Niego Zmartwychwstałego, danego wszelkiemu ciału” (B. Forte). Dokonuje się nieprawdopodobne zwycięstwo, które zostaje proklamowane w mocy przyjęcia przez serce i usta człowiecze. Dzisiaj powinno zabrzmieć tylko jedno wezwanie podnoszące zgliszcza naszej egzystencji i czyniące ze świata Święto Światła. Chrystus Zmartwychwstał !

piątek, 14 kwietnia 2017






Wielki Piątek jest szczególnym dniem dla całego chrześcijaństwa. Oczy wszystkich wierzących skierowane są ku Jerozolimie- Górze Kalwarii i grobie lokowanym w jej bliskości. Ten piątek nie jest dniem smutku, ale refleksji nad sensem Krzyża i Miłości. „My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1Kor 1,23)- wyjaśniał św. Paweł. Czymże zatem jest krzyż ? Prześladowaniem i cierpieniem, niezrozumiałą do końca przez nas lekcją miłości. Pierwsi chrześcijanie, nie odważyli się podjąć bezpośredniej prezentacji krzyża, ponieważ było to dla nich narzędzie obrzydzenia i sprzeciwu- na tym drzewie tortury zawieszono ich Zbawiciela. Próbowali oswajać się z tym znakiem w inny sposób. Postrzegali go w locie ptaka, w rozłupanej gałęzi drzewa, w kształcie masztu z żaglem czy kotwicy. Widzieli w świecie natury odciśnięty kosmiczny kształt krzyża. „Czy patrzysz na drzewa, jak ich gałęzie rosną znowu na wiosnę- pytał Mnich Kościoła Wschodniego- a potem pomyśl o Tym, który wisząc na drzewie krzyża czerpie wszystko dla siebie. Szukacie skał czy kamieni ? Następnie pomyśl o kamieniu w ogrodzie, który blokował wejście do grobowca. Ten kamień został odrzucony, a od tego czasu drzwi grobu nigdy nie były zamknięte”. Ziemia po której stąpamy i natura która nas otacza opowiada nam o tajemnicy Boga przekraczającego ludzką nienawiść i wyrywającego się więzom śmierci. „Dzisiaj na drzewie wisi Ten, który na wodach ziemie zawiesił, na króla aniołów zakładana jest korona cierniowa, w szatę hańby przyobleczony jest Ten, który niebo przyodziewa obłokami, policzkowany jest Ten, który w Jordanie uwolnił Adama, gwoźdźmi przybity jest Oblubieniec Kościoła, włócznia przebity jest Syn Dziewicy…” (liturgia bizantyjska). Krzyż pokazuje każdemu człowiekowi drogę prawdziwego rozwoju. „ Jesteśmy częścią ziemi i nieba, rozpostarci między grzechem i świętością, światłością i ciemnością. Jesteśmy wbici w ziemię niczym Chrystusowy Krzyż. „Ziemia, na której wznosi się krzyż, to nasza natura, nasze indywidualne historie, to my tacy, jacy staliśmy się dzięki naszym rodzicom, wychowaniu, wszystkim przypadkowym, a jednak trwale kształtującym rzeczom… Pionowa belka wznosi się ku górze, ku niebu. Duchem zmierzamy ku górze. Nie znajdujemy odpoczynku w nas samych, musimy wykraczać poza siebie” (A.Grun). Chrześcijaństwo nie tylko akceptuje krzyż, ale dostrzega w nim znak odkupionego człowieka- znak Zwycięskiego Boga, który z jego wysokości wypowiedział światu miłość i przebaczenie. Jedna z inskrypcji umieszczonych na ramie niewielkiej ikony z Synaju zawiera niezwykle ujmującą treść: „Któż nie jest wstrząśnięty i nie zadrży przerażony, gdy ujrzy Cię, mój Zbawicielu, wiszącego na drzewie Krzyża ? Nosisz na sobie szatę śmierci, ale otulony jesteś także suknią nieprzemijania”. Dlatego w ten wyjątkowy dzień, liturgia akcentuje wymiar wywyższenia- podniesienie i ukazanie Krzyża, jak również podniesienie człowieka ku wolności. „Oto Drzewo Krzyża na którym zawisło Zbawienie świata”- śpiewa podniośle kapłan, a wspólnota zgromadzona w aklamacji odpowiada: „Pójdźmy z pokłonem”. Po tym następuje ucałowanie drzewa i wiszącego na nim Zwycięzcy. „Całując Chrystusa, całujemy wszystkie rany świata, rany całej ludzkości, te otrzymane i te zadane, te, które nam zadani, i te, które my zadaliśmy innym. Co więcej, całując Chrystusa, całujemy także nasze rany, a więc te, które pozostawił na nas brak miłości okazany nam przez innych” (M. Rupnik). Tego dnia obejmijmy duchowo Krzyż i przytulmy się do niego, uświadamiając siebie, że „nie ma innego mostu do nieba jak krzyż” i innej dłoni  niż ta którą wyciąga ku nam Chrystus.  


 

czwartek, 13 kwietnia 2017




J 13, 1-15


A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: «Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem”, i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem».


Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus przyjmując postawę niewolnika uobecnił sens  najgłębszej miłości. „Pan pokazuje uczniom przykład pokory. On, który obłokami przyodziewa niebo, przepasuje się ręcznikiem i klęka, aby sługom umyć nogi. On, w którego ręce oddech wszystkich wierzących” (Hirmos). Nie można wejść w Eucharystię, nie będąc przenikniętym postawą miłości czy pokornego pochylenia się nad drugim człowiekiem. „Nasze nauczanie- pisał św. Ireneusz z Lyonu-jest zgodne z tym, co robimy podczas Eucharystii, a odprawianie Eucharystii kształtuje to, czego nauczamy”. Podczas pożegnalnej kolacji z uczniami Chrystus wskazuje na miłość- piękną, darmową, twórczą, płodną. Bez miłości i wiary, nie może dokonać się przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa; tak również bez miłości i wiary, nie jesteśmy wstanie przemienić skamieniałych ludzkich serc. Nie jesteśmy wstanie opowiadać o Bogu który przyjmując postawę sługi karmi nieustannie wygłodniały sensu istnienia świat.  „Eucharystia to ciało naszego zbawcy Jezusa Chrystusa, który za nas cierpiał” (Ignacy z Antiochii). Na dzień przed śmiercią dał siebie w ofierze uczniom, przełamał chleb i napełnił kielich winem uprzedzając to wszystko, co nastąpi następnego dnia na Kalwarii. „To jest Ciało moje, to jest Krew moja wylana”. Chrystus w ten misteryjny sposób dopełnił aktu dobrowolnego złożenia siebie w ofierze. Liturgia Wielkiego Czwartku zaprasza nas do wejścia w życie wypełnione miłością Odkupiciela, to spożywanie przebaczenia i sycenie duszy Pokarmem Nieśmiertelności. „To z powodu tej miłości Jezus umarł i zmartwychwstał- powie o. Maskine- Eucharystia pojawia się, aby nam przekazać całą moc posiłku wielkoczwartkowego, siłę „miłości do końca”, moc  płynącą z cierpień znoszonych przez ciało na krzyżu i ze zmartwychwstania, które podniosło ciało do życia, pozostawiając pusty grób”. Misterium Miłości- przeżywam je za każdym razem kiedy jako kapłan podnoszę Święte Dary, stając się niegodnym i grzesznym sługą Tajemnicy. „On jest światłem naszych dusz, które objawiło się nam i oddało w postaci sakramentu; albowiem my, wciąż pozostający uwięzieni w ciele, po śmierci ujrzymy Go i będziemy Go spożywać bez jakiejkolwiek zasłony” (M. Kabasilas). Doświadczenie Misterium Miłości ! Nie można tych uczuć przekuć w słowa, niewypowiedziana tajemnica bliskości i wejścia Święte Świętych. Trzeba upaść na twarz przed ołtarzem i zamilknąć na chwilę. Nie potrafię tego doświadczenia wyrazić mocniej i piękniej jak tylko słowami św. Symeona Teologa: „Jest ze mną całkowicie spleciony, całuje mnie całego i całkowicie mi się oddaje, a ja niegodny, napełniam się Jego miłością i pięknem, nasycam Jego radością i Boską słodyczą. Biorę udział w światłości. Współuczestniczę też w chwale i rozjaśnia się moje oblicze tak, jak jaśnieje oblicze Mego Oblubieńca; wszystkie części mojego ciała stają się nośnikami miłości”. Można odważyć się na następującą konkluzję, że sakrament Eucharystii jak również kapłaństwa, wielokrotnie będzie się spotykał z niezrozumieniem, kontestacją lub zwyczajnym niedowierzaniem. Eucharystyczny Chrystus-przyjmowany lub odrzucany, zapraszany do sanktuarium człowieczego serca lub profanowany obojętnością-bliską tej która uśmierciła wiarę Judasza. Dzisiaj Pan kieruje do nas te same słowa na które apostołowie odpowiedzieli obojętnością i snem: „Zostańcie tutaj i czuwajcie ze Mną”.

środa, 12 kwietnia 2017

Przyjacielu człowieka, nierządnica przystąpiła do Ciebie, miro ze łzami wylewając na Twoje nogi, i z Twego polecenia wybawiona jest ze smrodu zła, zaś uczeń Twój niewdzięczny odrzuca łaskę i odziewa się smrodem, z żądzy srebra sprzedaje Ciebie. Chwała, Chryste, łaskawości Twojej.

Fałszywy Judasz, zamroczony pożądaniem srebra, przebiegle uczy się, jak sprzedać Ciebie, skarbnicę życia, odwraca się od Ciebie i idzie do Żydów, mówiąc nieprawym: Cóż mi dacie, a ja wam Go wydam, abyście Go ukrzyżowali. (Katyzmy Wielkiej Środy)

 

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

J 12, 1-11

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta usługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z Jego uczniów, ten, który Go miał wydać: «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» Powiedział zaś to nie dlatego, że dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem i mając trzos, wykradał to, co składano.  Na to rzekł Jezus: «Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie».


Rozrzutność Marii rażąco kontrastuje z fałszywą troską Judasza o ubogich. Żyjemy w kulturze w której najważniejsze jest posiadanie, zasobność portfela, nieustanne i wręcz chorobliwe przekonanie o pomnażaniu oraz zabezpieczaniu dóbr. Człowiek współczesny żyje przeświadczony o tym, że aby coś znaczyć trzeba się prężyć i rozpychać łokciami z każdej strony. W świecie industrializacji i niezaspokojonego apetytu na wszystko, zostaje na peryferiach Chrystus czekający w drugim człowieku na „namaszczenie stóp” lub „otarcie łez”. Kościół w świętym marnotrawstwie cudownej kobiety, powinien uczyć się postawy służby, bezinteresowności, wrażliwości, pokory i miłości. „Oto taka jest natura miłości- pisał Abba Doroteusz- O ile jesteśmy na zewnątrz i nie miłujemy Boga, o tyle stajemy się oddaleni od bliźniego. Lecz jeśli miłujemy Boga, to o ile zbliżamy się do Boga z miłości ku Niemu, o tyle jednoczymy się z bliźnim, o tyle jednoczymy się z Bogiem”. W geście Marii odnajdujemy sens chrześcijańskiego posługiwania, wielkość serca przepełnionego miłością. W takim spontanicznym odruchu chwili, nie ma miejsca na kalkulację, egoizm i płytki altruizm. Miłość zawsze przynagla do urzeczywistniania dobra. Żyjemy w świecie inflacji człowieczeństwa. „Przeświadczenie, że inne istoty ludzkie istnieją jako takie, jest miłością” (S.Weil). Jesteśmy wezwani do bycia Marią, rozdającą od tak miłość i rozpylającą intensywny zapach świętości.

niedziela, 9 kwietnia 2017


Mt 21, 1-11
Gdy się zbliżyli do Jerozolimy i przyszli do Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch uczniów, mówiąc im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie uwiązaną oślicę i przy niej źrebię. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie…Uczniowie poszli i uczynili, jak im Jezus polecił. Przyprowadzili oślicę i źrebię i położyli na nie swe płaszcze, a On usiadł na nich. Tłum zaś ogromny słał swe płaszcze na drodze, a inni obcinali gałązki z drzew i słali nimi drogę. A tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno: «Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!» Gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, i pytano: «Kto to jest?» A tłumy odpowiadały: «To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei».
Niedziela Palmowa rozpoczyna w Kościele najważniejsze dni poprzedzające Paschę Chrystusa. Wchodzimy w święto Oblubienicy-Kościoła, obmytej krwią Baranka i rozpromienionej światłem wydobywającym się z rozpieczętowanego grobu. Dzisiejsza liturgia oddając radość spowitą smutkiem; świętuje triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Przed naszymi oczami rysuje się scena entuzjastycznego tłumu wymachującego gałązkami palm, wyrażających odnowienie natury i jej mocy odrodzenia. „Gałązka Orfeusza, który poszedł szukać Eurydyki do krainy cieni, gałązka, którą Wergiliusz zabrał ze sobą do piekła, gałąź ze złota, którą Eneasz na rozkaz Sybili zerwał przed podjęciem niebezpiecznej podróży pozagrobowej, są tak samo przedmiotami, które zapewniają im moc powrotu z objęć śmierci w objęcia życia. Wymachiwanie, kołysanie, potrząsanie gałązkami było sposobem uroczystego odprawiania pogrzebu, aby pobudzić duszę do zmartwychwstania lub tego, by przeżyła po śmierci” (J. Roux). Już pierwsi chrześcijanie dostrzegali w Orfeuszu Zwycięskiego Chrystusa zstępującego do otchłani w poszukiwaniu pierwszych rodziców. A męczennicy byli ukazywani z gałązkami palmowymi w dłoniach- niczym atleci ducha, którzy odnieśli zwycięstwo dając świadectwo wiary. Również my przynosimy palmy wyrażając tym samym radość i zamyślenie nad najważniejszymi momentami życia Odkupiciela. W Palestynie na pamiątkę tych wydarzeń po dziś dzień chrześcijanie wchodzą na szczyt Góry Oliwnej, skąd rozpościera się ta sama panorama którą zatrzymało pełne wzruszenia spojrzenie Jezusa. Wiatr tak jak dwa tysiące lat wcześniej wprawia w ruch korony drzew oliwkowych i palmowych, unosząc niczym echo modlitwy przepełnionych nostalgią pątników. Tylko sztuka próbuje dokonać retrospekcji tych ważnych wydarzeń. Na ikonach scenę wjazdu Chrystusa do Świętego Miasta umieszcza się wśród bogatej symboliki. Ikona nie pretenduje do roli faktograficznego przekazu, jest teologią w kolorze- często odsłania to, co trzeba czytać na marginesie Ewangelii. Chrystus na czele orszaku apostołów wychodzi ze szczeliny skalnej i posuwa się ku widzom; po prawej mieszkańcy Jerozolimy oczekują Go przed bramami, poza nimi wznoszą się piętrowe domy miasta. W tle, powyżej lub naprzeciw Chrystusa kłębi się grupa dzieci, które wybiegają lub siedząc na konarach drzew zrywają i kołyszą gałązkami. Na innych wariantach możemy zobaczyć ludzi ścielących na ziemi palmy. Orygenes nazywa dzieci- filozofami, mądrzejszymi od zamkniętych na prawdę faryzeuszów. Dzieci potrafią z wielką świeżością odkryć wielkość tej chwili. Oślica na której wjeżdża Chrystus jest pokorna, tak jak pokorny winien być Kościół dojrzewający w wierze, nadziei i miłości. Twarze ludzi wyrażają radość i niecierpliwy zapał, kontrastujący z poważnym spokojem Zbawiciela. „Na tronie w niebiosach i na osiołku na ziemi noszony jesteś Chryste Boże, aniołów chwałę i śpiew dzieci przyjąłeś, wołających Ciebie: Błogosławiony jesteś, który idziesz wezwać Adama” (Kontakion). Po orszaku i  radośnie wyśpiewanym „Hosanna na wysokościach”, przychodzi moment na wejście w tajemnicę zdrady i Krzyża. O wiele silniej przeszywają serce słowa osamotnionego i doświadczającego agonii- niesprawiedliwie oskarżonego Bogaczłowieka: „Boże Mój, Boże Mój, czemuś mnie opuścił ?” A w kulminacyjnym momencie ukrzyżowana Miłość wykrzyczy z głębin duszy: „Ojcze w Twoje ręce oddaję ducha mojego”. Ofiara Chrystusa realizuje odwieczny zamiar Ojca, aby człowiek w cierpiącej twarzy Chrystusa odkrył miłość. Wyrażają to słowa Cyryla Aleksandryjskiego: „On przyjął zniszczalne ciało, aby zniszczyć w nim moc śmierci i przemienić je w życie… On przyoblekł się w nasze ciało, żeby nas wyzwolić od śmierci”.  W taki sposób miała się wyrazić Boża filantropia. Jezus Chrystus „wyciągnął swoje ręce na drzewie- jak powie św. Hipolit- i rozwinął w ten sposób swoje skrzydła, prawe i lewe, wzywając wszystkich do siebie, którzy w Niego wierzą, i chroniąc ich jak kwoka pisklęta.” Treści dzisiejszej Niedzieli i Wielkiego Tygodnia zapraszają nas do wejścia w Misterium Odkupienia. „Sam Bóg jest pokorny- pisał O.Clement- ponieważ jest miłością, Bóg upokorzył się z miłości”. Miłość którą przynosi nam Chrystus musi wyrwać nas z duchowej bierności, winna stać się centrum naszej egzystencji. Wchodząc w przeżywanie treści Wielkiego Tygodnia, nie mamy być zaspanymi czy znudzonymi widzami, upamiętniającymi coroczny obchód wydarzeń paschalnych; mamy być uczestnikami tych narracji, które przeżywane liturgicznie, pozwolą nam zobaczyć siebie jako człowieka odkupionego.

czwartek, 6 kwietnia 2017

J 8, 51-59

…Czy Ty jesteś większy od ojca naszego, Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kimże Ty siebie czynisz?» Odpowiedział Jezus: «Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, co otacza Mnie chwałą, o którym wy mówicie: „Jest naszym Bogiem”. Lecz wy Go nie poznaliście. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy kłamcą. Ale Ja Go znam i słowo Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał go i ucieszył się». Na to rzekli do Niego Żydzi: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem»…

Dyskusja utrwalona na kartach Ewangelii Janowej, między Chrystusem a faryzeuszami jest niezwykle ważna w znaczeniu chrystologicznym i trynitarnym, bowiem Jezus o sobie mówi z całą stanowczością „JESTEM, KTÓRY JESTEM”. Mamy tu do czynienia z kolejnym przedstawieniem się Boga. Bowiem Ten, który wypowiada te słowa „jest obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15). Ta prezentacja dotyka jednocześnie tajemnicy Trójcy Świętej. Druga Osoba Trójcy- Syn „odblask chwały i odbicie istoty” Ojca (Hbr 1,3), wskazuje na wyjątkowość swojej osoby. Żydzi nie potrafią tego pojąć, to wyznanie nie tylko budzi ich religijny sprzeciw, ale jest również naznaczone postawą negacji i agresji. Osoba Syna jest ikoną Ojca. „Wpatrywanie się w oblicze Syna wyciska w naszym sercu pieczęć Osoby Ojca. Ponieważ jest Synem Ojca, można w Nim dojrzeć Ojca. Jako Syn jest obrazem i obliczem Ojca” (Ch. Schonborn). Widzenie Boga jest więc osobowym bezpośrednim poznaniem Go „twarzą w twarz” (1 Kor 13,12). „Co to znaczy ?- pisze Ratzinger- Przede wszystkim coś bardzo prostego i jasnego: Bóg zostaje poznany tylko przez Boga. Nikt nie może poznać Boga, tylko sam Bóg. Poznanie to, w którym Bóg zna sam siebie, jest dawaniem siebie Boga jako Ojca oraz przyjmowaniem siebie i oddawaniem Boga jako Syna, wymianą odwiecznej miłości, odwiecznym darem i zwrotem zarazem”. Nie mogli na tamtym etapie zrozumieć tego Żydzi, to przekraczało ich jakiekolwiek wyobrażenie. Nawet gdyby zechcieli spróbować to zgubiliby się na pierwszym odcinku. Bowiem poznaniu Boga towarzyszy asystencja Ducha Świętego. Precyzyjnie oddają to słowa św. Bazylego Wielkiego: „Nie można zobaczyć obrazu Boga niewidzialnego (Chrystusa) inaczej, jak tylko w światłości Ducha… Tak więc dzięki światłości Ducha w sposób właściwy postrzegamy odblask chwały Bożej (Chrystusa)…” Zbierając te myśli w duchowe przesłanie mam przed sobą wydruk ilustracji ikony Chrystusa Pantokratora z VI wieku (klasztor św. Katarzyny na Synaju). Wpatrując się w Jego przenikliwe spojrzenie pozostaje tylko wejść w przestrzeń modlitwy: „Ty z dobroci stworzyłeś człowieka i ukształtowałeś go na swój obraz. Mieszkaj we mnie, mój Boże, roztaczający troisty blask, jako dobry i litościwy”.

środa, 5 kwietnia 2017

J 8, 31-42

Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». Odpowiedzieli Mu: «Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakże Ty możesz mówić: „Wolni będziecie?”» Odpowiedział im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz Syn pozostaje na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni.

Wielki Post uświadamia nam niezmienną prawdę o tym, że droga do świętości wiedzie przez doświadczenie własnej grzeszności i małości. Każdy wierzący z osobna, jak również wspólnota Kościoła musi być przeniknięta świadomością bycia grzesznikiem i potrzebą nawrócenia- naprawy, uzdrowienia, życia w Chrystusie. To jest dopiero pierwszy krok na drodze do świętości. W tym akcie dokonuje się moment osobistej transparencji i zmierzenia ze sobą. Tylko prawda o kondycji własnego wnętrza jest wstanie podnieść z kolan ku górze. To szczera skrucha połączona z wyznaniem grzechów i autentyczna pokuta, zanurza w oceanie miłosierdzia Bożego. Po wyznaniu grzechów przychodzi moment ulgi, zrzucenia ciężkiego balastu, poczucia się naprawdę wolnym. To nic innego jako sondowanie głębin własnej duszy. Otwarcie duszy pozwala wyzbyć się kompleksów i zaleczeniu ran. Według świętego Antoniego, „nikt nie może poznać Boga, jeśli nie poznał rzeczywistości siebie samego”. Na tym polega bezpośrednie przygotowanie do sakramentalnej spowiedzi- rewizja własnego wnętrza- otwarcie szczelnie zamkniętych okien duszy. „Myśl skrywana niszczy serce; kto wyjawia swe myśli, szybko wróci do zdrowia, a kto je ukrywa,  będzie nadal chory”- pouczał św. Jan Kasjan. Człowiek pragnie opróżnić serce, wyrzucić z siebie nawarstwione przez grzech poczucie lęku, mając nadzieję że raz na zawsze to co paraliżuje wnętrze zostanie unicestwione. Jedynie rozgrzeszenie sakramentalne zmienia życie człowieka i przywraca utracony pokój wewnętrzny. „Do uzewnętrznienia winy potrzebna jest obecność świadka, Bożego terapeuty, który słucha i w ten sposób przerywa samotność, i włącza penitenta we wspólnotę Ciała. Resztę dokonuje łaska”. Nie jestem wstanie policzyć ile razy płakałem nad własnym grzechem, ale jednocześnie moje łzy skruchy sprawiały we mnie nowy stan istnienia. Ojcowie Kościoła postrzegali drogę do doskonałości w tym, że człowiek, jako podobny do Boga, jest zdolny do ciągłego wzrostu przez oczyszczenie się z wad i pielęgnowanie cnót, co jest stanem jakiegoś nieuświadomionego uczestniczenia w przeobrażającej miłości do Boga. Jest jeszcze jedna prawidłowość na drodze uzdrowienia. „By otrzymać od Boga przebaczenie, musimy przebaczyć tym ludziom, którzy nam wyrządzili krzywdę  prosić o przebaczenie tych, którym krzywdę wyrządziliśmy sami. Nie wystarczy więc okazywać miłosierdzie- trzeba prosić o nie innych. Tak jedno, jak i drugie jest bardzo trudne. Dość łatwo jest domagać się przebaczenia ze strony Boga, ale trudniejszą postawą jest ta, która nie tylko przebacza bliźnim, lecz nade wszystko prosi o przebaczenie z ich strony”(D. Staniloae). W tym samym duchu wypowiada się Opat Izajasz: „Oczyść serce w stosunku do ludzi, a znajdziesz pokój z Bogiem”. Na tym polega dynamizm życia Kościoła i każdego chrześcijanina z osobna- oczyścić się przez pokutę i wyjść naprzeciw Chrystusa.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017


J 8, 12-20
Jezus przemówił do faryzeuszów tymi słowami: «Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia»…
Ikona tak niezwykle ważna w tradycji chrześcijańskiej, zawsze prowadzi wzrok oglądającego ku dostrzeżeniu świetlistości Oblicza Boga. Na ikonach tło jest wykonane z czystego złota, stanowiące „kolor cesarskiej wieczności, spalający wszystkie obiekty materialne”. Mowa tu o świetle które promieniuje z przemienionego ciała Chrystusa. Chrześcijanin w ikonach kontempluje intensywność i blask światła w zdumieniu oraz poczuciu fascinosum i tremendum. W ten sposób Bóg staje najbliżej wobec człowieka- wychodzi naprzeciw spojrzeniu, a człowiek zaczyna rozumieć najgłębszy sens Jego obecności. „W tej otwartości, którą On jest, w tym świetle, które On wydziela, my odkrywamy prawdziwą, pozbawioną maski, ujednoliconą, tajemną twarz drugiej osoby, a jednocześnie miejsce Boga. Wszystkie rasy, kultury, wszystkie formy uwielbienia znajdują swoje ostateczne miejsce i znaczenie w tym otwarciu. Oblicze Chrystusa na ikonach, koloru ziemi zmieszanej ze światłem, to bezgraniczne oblicze rodzaju ludzkiego…” W Chrystusie odkrywamy, że Bóg jest światłością a ta spowija również ludzkie twarze, odwzorowując na nich piękno przyszłego świata. Nie bez przyczyny św. Grzegorz z Nyssy mówił, że „zbliżając się do światła dusza staje się światłością”, a przecież „kontemplacja Boga jest życiem duszy”- więcej jest zadaniem i pragnieniem całego człowieka próbującego się wedrzeć w świetlistość przyszłej rzeczywistości. Myśląc o świetlistości Chrystusowego oblicza, zawsze powracam skojarzeniowo do obrazów acheiropoietycznych- „nie ręką ludzką uczynionych”, ale cudownie odbitych, reprodukowanych, czy napisanych przez pełnych charyzmy artystów. Takim zatrzymującym spojrzeniem jest Spas Nierukotwornyj z Novogrodu (XII wieku). To ikona, o formacie zbliżonym do kwadratu, nie ma tu chusty nad której odcisnęło się Święte Oblicze tak charakterystyce dla wielu innych przedstawień tego wariantu. Na jasnym tle w kształcie krzyża przedstawiona jest pełna świetlistości twarz Chrystusa. Okalające ja włosy są staranie rozczesane i symetrycznie ułożone w cztery sploty. Lekko asymetryczne rysy twarzy i wielkie ujmujące oczy, patrzące w prawo, przekazują jasny obraz Zbawiciela, którego mistycznej sile nie sposób się oprzeć. „W Obliczu Jezusa ukazuje się, co zostało naszkicowane na każdej ludzkiej twarzy: przyjęcie całej ludzkości i wszechświata…” W tym przedstawieniu chrześcijańska sztuka sakralna odnajduje „Piękno które zbawia świat”.

niedziela, 2 kwietnia 2017

J 11, 1-45

… Maria zaś siedziała w domu. Marta więc rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga». Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Marta Mu odrzekła: «Wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Powiedział do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat»… A Jezus, ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus powiedział: «Usuńcie kamień!» Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: «Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie». Jezus rzekł do niej: «Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?» Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie tłum to powiedziałem, aby uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś». To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić». Wielu zatem spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

Niedziela Wskrzeszenia Łazarza wprowadza nas w rzeczywistość naszej paschy; duchowe przeobrażenie i perspektywa przyszłości jako nowego eonu. „Ja jestem zmartwychwstanie i życie”. Wyjście z grzechu do łaski. Przebudzenie ze snu śmierci ku nowemu istnieniu. Imię Łazarz z hebrajskiego tłumaczy się jako Bóg pomógł- Eleazar. Chrystus każe usunąć kamień pieczętujący wejście, ponieważ grota była grobem i przywraca życie- pomaga wrócić przyjacielowi. Uczestniczymy tu w narastaniu i natężeniu ludzkiego bólu oraz współczucia Jezusa. Później następuje wielkie modlitewne natężenie i eksplozja życia, dzięki której dotknięty rozkładem Łazarz wychodzi żywy. Miłość jest więc siłą ożywiającą. Ewangelia wyrywa z naszych serc strach przed objęciami śmierci. Dobrze to wyraził Sołowjow: „na śmierć nie ma odpowiedzi, nie można jej wyjaśnić, nie ma ona logiki ani sensu. Jedyną prawdziwą odpowiedź znajdujemy w Biblii: śmierć jest konsekwencją grzechu”. Samo to stwierdzenie pozostawione od tak wydaje się pesymistyczne i odarte z nadziei. Jednak tutaj śmierć zostaje rozpromieniona obecnością Chrystusa- podeptana, jak to można zobaczyć na ikonie Anastasis. Chrystus przynosi nam wyzwolenie z kajdan grzechu; staje przed grobem (jakkolwiek szeroko go rozumiemy) i mówi: Wyjdź na zewnątrz ! Porzuć swoje zafałszowane i zakłamane życie, odseparuj od siebie grzech… Wejdź w życie i bądź wolnym. Miłość jest siłą ożywiającą, przywracającą na powrót utracone życie. Dlatego pełna wiary w siłę dobra i przebaczenia Sonia z powieści Dostojewskiego, czytała Rodinowi opowieść o wskrzeszonym Łazarzu. Świadomość bycia mordercą zamknęła go w „grobie” i opróżniła jego serce z woli życia. „W koślawym lichtarzu dawno się już dopalił ogarek, mętnie oświetlający w tej nędznej izbie mordercę i jawnogrzesznicę, którzy się dziwnie stowarzyszyli w czytaniu tej wiecznej księgi”. Pisarz pokazuje to rozdwojenie serca i przemienienie które będzie powoli ogarniać duszę grzesznika.  „Człowiek wychodzi spod zewnętrznej formy- powie Bierdiajew- zewnętrznego prawa i drogami cierpienia zdobywa dla siebie wewnętrzne światło. Wszystko przechodzi w ostateczną głębię ducha chrześcijańskiego… Chrystus powinien objawić się człowiekowi na drogach jego wolności, jako wolność ostateczna, wolność w Prawdzie”. Czy to nie jest droga grzesznika ku zmartwychwstaniu ? „Czym bardziej zbliżamy się do Boga, tym bardziej widzimy swą grzeszność” (św. Doroteusz).  Zmartwychwstanie !