środa, 30 marca 2022

On odpuszcza wszystkie twoje winy i leczy wszystkie choroby. On twoje życie ratuje od zguby, obdarza cię łaską i zmiłowaniem (Ps 103). Wielkopostna droga człowieka jest naznaczona pokutą. Jeden z rosyjskich mistyków mówił, że pokuta jest miastem w którym chrześcijanin znajduje schronienie. Greckim słowem określającym ten niezwykle intensywny proces wewnętrznej przemiany jest słowo metanoia, ma znaczenie sięgające o wiele głębiej. W pokucie nie chodzi tylko o zmianę zachowania lub przewartościowania wielu życiowych spraw. Chodzi tu o zmianę sposobu myślenia i oderwanie się od grzechu. Metanoein tłumaczy się tyle, co spojrzeć na świat przemienionym wzrokiem. Może dlatego Chrystus zabrał ze sobą uczniów na Górę Tabor, aby zobaczyli swoje życie w nowym świetle. Od tego momentu będą podążać za Światłem. Najważniejszą częścią pokuty jest doświadczenie przebaczającej miłości Boga. To lekarstwo miłości jest udzielane w sakramentach Kościoła. Odsłania się tu niezwykle ważne zadanie Kościoła, który staje się niczym „duchowe laboratorium, w którym przygotowane są lekarstwa, byśmy mogli znaleźć środki do uleczenia ran, które zadaje nam świat” (św. J. Chryzostom). Najmocniej ten terapeutyczny wymiar uzdrowienia odkrywamy w sakramencie pojednania i powrotu. Chrześcijański Wschód określa pojednanie jako misterium pokajania- pokajanije lub ispowiedanije, jako wyznanie duszy i wydobycie na zewnątrz tego, co odbiera radość istnienia i nie pozwala być oświeconym światłem Chrystusa. Spowiedź to również „drugi chrzest”, gdzie muszą pęknąć katarakty duszy i rozlać się na zewnątrz wodą oczyszczenia. To łzy duchowych narodzin, zmartwychwstania, odkrycia w sobie pięknego człowieka- którego Miłosierny Bóg wziął w ramiona, ponieważ „syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. Miłość Boga jest wskrzeszająca, ten kto zginął odnajduje się. Chrześcijaństwo ukazuje grzech jako zagubienie, nędzę i degradację człowieka. Pokuta zatem jest łaską u darem, zerwaniem krępujących więzów, pocieszeniem i radością- nową drogą odkupionego człowieka. Dostojewski wołał: „Bracia, nie bójcie się grzechu ludzkiego, miłujcie człowieka i w grzechu jego, albowiem to jest podobieństwo Bożej miłości i szczyt miłości na ziemi”. W tym wyznaniu zaznacza się silna perspektywa paschalna- spojrzeć na siebie, drugiego człowieka- przez miłujące oczy Boga. Ten sam pisarz penetrujący wewnętrzny świat człowieka napisał przed śmiercią słowa pouczenia, skierowane do swoich najbliższych. To przesłanie dla każdego chrześcijanina: „Strzeżcie bezgranicznej wiary w Pana i nigdy nie zwątpcie w Jego przebaczenie. Gdyby nawet zdarzyło się wam w ciągu waszego życia popełnić przestępstwo, mimo to nie traćcie nadziei w Bogu. Jesteście Jego dziećmi. Korzcie się przed Nim jak przed waszym Ojcem, proście Go o przebaczenie, a On będzie radować się z waszej skruchy, jak radował się z powrotu marnotrwanego syna”.

niedziela, 27 marca 2022

A Jezus, ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: «I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał» (J 7, 28-29). Pytanie, kim był Jezus, było pytaniem prostych i trochę naiwnych rybaków z Galilei, fanatycznych faryzeuszów, późniejszych myślicieli uwikłanych w filozoficznych dyskursach i teologach próbujących elastycznością intelektu i serca odsłonić oblicze Tego, który był w nieprzerwanej relacji do swojego Ojca; ciągle pozostając zagadką i tajemnicą. „Bóg proponuje więc siebie samego i pragnie się objawić. Jednak nas do niczego nie przymusza. Jego majestat jest majestatem miłości, a miłość pragnie wolności dla tego, kogo kocha. Bóg mówi i milczy… cierpliwie czeka”(O. Clement). Tomasz z Akwinu nękany przez jednego z uczniów, żeby kontynuował pracę nad Summą teologii, miał odrzec: „W porównaniu z tym, co dzisiaj zostało mi objawione, wszystko, czego dokonałem, zdaje mi się wymiecioną słomą.” Każde pojęcie którym się nieudolnie posługujemy zdaje się być niewystarczającym aby pośród zgiełku świata opowiedzieć o Tym, który jest miłosną tajemnicą człowieczej duszy. „Człowiek zawsze posługuje się rozumem w dziedzinie wiary- pisał F. Hadjadj- Rozum ten nie wystarcza jednak, by uczynić go wierzącym w Jezusa, mimo realnych przesłanek wiarygodności.” Dogmatyka chrześcijańska jest pełna łamigłówek i intelektualnego niedosytu, aby wszystko wyjaśnić przejrzyście i nie pozostawić cienia wątpliwości. Można grzęznąć w mieliźnie przy jednoczesnym braku świadomości, że Ten o którym rozprawiamy jest wewnątrz nas samych. Jakże wyraziście w tym punkcie rozważania wybrzmiewają słowa Pascala: „Znajomość Boga bez znajomości własnej nędzy rodzi pychę. Znajomość własnej nędzy bez znajomości Boga rodzi rozpacz. Znajomość Chrystusa stanowi pośrodek, ponieważ w niej znajdujemy i Boga i swoją nędzę.” Żydzi nie potrafili w żaden sposób zrozumieć relacji Mistrza z Nazaretu do transcendentnego Boga, który przenika swoją obecnością wszystkie wymiary rzeczywistości. Wyobrażenie Boga jako Wspólnoty (komunii Osób) i ich wzajemnej relacyjności było zbyt przedwczesne, enigmatyczne i problematyczne dla tych dla których centrum religii stał się Ehjeh ’ăšer ’Ehjeh (זה שהוא)- Jedyny ! Wiara chrześcijan wykarmiona mądrością Ewangelii idzie zgoła dalej. Widzi w Jezusie z Nazaretu, zrodzonym z Dziewicy, Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym- Syna Przedwiecznego, który objawił się na sposób cielesny i wszystko wypełnił w posłuszeństwie Ojcu. „Co zostało dokonane ? Dzieło cierpiącej miłości, zwycięstwo miłości nad nienawiścią. Chrystus, Bóg nasz kochał swoich w najwyższym stopniu. Z miłości stworzył świat, z miłości narodził się na świecie jako człowiek, z miłości wziął na siebie nasze rozbite człowieczeństwo i uczynił je własnym. Z miłości utożsamił się z całym naszym cierpieniem”(K. Ware). Ta cała intensywnie przeżywana droga miłości dokonała się w Posłanym i Posyłającym, podnosząc ludzkość do wymiaru miłości. „Wiara to wierzyć, że Bóg jest miłością i niczym więcej”- rozmyślała Simone Weil. Czyż nie o tym przekonuje nas Kościół w Wielkim Poście ?

czwartek, 24 marca 2022

Bądźcie trzeźwi, czuwajcie. Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu (1 P 5,8-9). Nie trzeba być nadzwyczajnie błyskotliwym, by dostrzec że egzystujemy na progu niepewności i pytań o kształt jutrzejszego dnia. Wszystko, co chciałbym tu zawrzeć w ulotnej refleksji, można streścić jednym i paraliżującym słowem: strach. W przypływach i odpływach lęku, ludzie zwracają się do Boga lub zrywają z życiem- wybierając jedną z dróg na skróty ku unicestwieniu. Historia wielokrotnie pokazała, że wrażliwe jednostki w obliczu wojny, odbierały sobie życie, nie potrafiąc psychicznie unieść perspektywy możliwie spadających cierpień. Jakże w tym miejscu wybrzmiewa pesymistyczny ton Ciorana: „Narodziny i łańcuch to synonimy. Ujrzeć światło dnia to ujrzeć kajdanki.” W tej myśli kryje się jakaś niefortunna i nihilistyczna próba zanegowania wartości życia i nieodwracalności ludzkiego losu. Destrukcja egzystencji zaczyna się tam, gdzie w głowach szaleńców rodzi się pokusa podporządkowania świata własnym i niezrozumiałym przez innych „wartościom.” Jest w tym pragnieniu coś na wskroś demonicznego i niszczącego, przenikniętego pokusom racjonalizowania najbardziej wyszukanych sposobów na zadawanie cierpienia innym. Pandemonium w którym staje do walki Czerwony smok Blake’a czy Saturn Goi pożerający ludzkie dzieci, czyniąc świat pobojowiskiem sprofanowanych ciał wydanych sępom i krukom. „Diabeł w marynarce” może skutecznie wyręczyć w swojej bezwzględnej aktywności mistrza ciemności, kamuflażu i kłamstwa. Kiedy napiszę, że za rozterkami tego świata stoi inteligentny mistyfikator jakim jest Szatan, to zostanę ogłoszony szaleńcem który posunął się o jeden most za daleko. Ewangelia o diable w naszym świecie nie brzmi zbyt atrakcyjnie, spraszając na teologa lawinę śmiechów, krzywych spojrzeń i odtrącenia. Ludzie nawet odchodzący od zmysłów, nie chcą dopuścić do siebie świadomości że największy manipulator majstruje przy machnie wojny, obłędu, śmierci i chorób. „To demony wojują z nami poprzez myśli, a wojna ta jest cięższa niż wojna, którą z nami toczą poprzez rzeczywistość zewnętrzną”- pisał Maksym Wyznawca. Jesteśmy zbyt racjonalni żeby pozwolić naszej percepcji przedrzeć się przez to, co zewnętrzne i złudne- ku rozpoznaniu kogoś kto jest rzeczywistym „producentem zła,” umiejętnie roztaczającym złudzenia szczęścia. Demon jest mistrzem coachingu i upozorowanego „miłosierdzia” potrafiącego skutecznie zamieszać w kotle ludzkich próżności i programowo zantagonizować świat. „Zostaniemy zniszczeni tam, gdzie wierzyliśmy, że będziemy żyć- pisał Baudelaire w Kwiatach zła- postęp tak skutecznie zadusi w nas wymiar duchowy…” Umiejętność rozpoznania zła to już połowa sukcesu i bezdyskusyjne przynaglenie do duchowego działania. Wielki Post uświadamia chrześcijanom, że coroczne oczekiwanie w napięciu i nadziei na Paschę, może zaciemnić słońce szatana- parafrazując Bernanosa. „W tym rozstrzygającym momencie Bóg się nam przygląda. Oczekuje od naszej wiary mężnego aktu, pełnej i świadomej akceptacji swojego losu; domaga się byśmy go przyjęli w wolności. Nikt nie może tego zrobić za nas, nawet Bóg”(P. Evdokimov). Wędrujemy z Bogiem na pustyni niczym „atleci wygnania” i jesteśmy kuszeni, aby finalnie stać się istotami przeobrażonymi „upojonymi Bogiem.” Przemierzanie świata w którym są zasiane chwasty zła, pociąga za sobą strategię czujności i modlitwy. W Apophtegmata Patrum przeczytałem słowa które powinien usłyszeć poderwany do drogi wojownik światła: „Jeśli chcesz być doskonały, stań się cały ogniem.”

wtorek, 22 marca 2022

Allegro naszego życia ulega naturalnemu spowolnieniu. Ciągle myślami powracam do Ukrainy i serce mi pęka od nadmiaru współczucia. Otaczający nas zewsząd świat podtruty lękiem wojny, zaczyna przeliczać słowa i odruchy ludzkiej solidarności lub bierności. Minuty udręki tych ludzi którzy w jednej sekundzie stracili domy i stali się nomadami, przeszywa wyobraźnię nawet tych dla których wojna to najbardziej pożądany towar serwisów telewizyjnych i poczytnych tabloidów. Reporterzy z narażeniem życia przeczesują najbardziej zapalne obszary, aby bezpośrednio i namacalnie uczynić widza uczestnikiem dziejących się wydarzeń. Relacja z wojny na stałe zagościła na ekranie telewizora i ciągle podbija słupki oglądalności. Relacjonowanie śmierci posiada potężną siłę rezonowania. Za obrazy śmierci dobrze się płaci (to dramatyczna konstatacja). „Wojna, ze wszystkim co ją prowokuje i towarzyszy, zawsze jest uwięziona w obecnej demonicznej sieci gry”(J. Huizinga). Zgliszcza zbombardowanych ukraińskich miast stają się wojenną pustynią (krajobrazem pustki) i co zaskakujące, ekstremalną przygodą ku uchwyceniu okiem kamery ciała martwego dziecka, kobiety, czy psa rozerwanego odłamkiem spadającego nagle pocisku. Zbudować napięcie i wciągnąć w nie jak najliczniejszą rzeszę obserwatorów. Zdjęcie wykonane w tej chwili jest wstanie kilku minut obiec połowę świata modelując emocjami mas. Notatka sporządzona w samym środku ostrzału nadaje ostatecznemu szlifowi artykułu wymiar prasowego dzieła sztuki. „Tylko tam, gdzie jest widmo trwogi, jest szczęśliwość zdziwienia”(M. Heidegger). Walący się budynek może stać się w sekundzie symbolem rozłupanego na dwoje świata, a uciekająca w popłochu rodzina obrazem ponowionej Via dolorosa Chrystusa. Rzeczywistość pokazuje nam dosadnie, że do ludzkiego piekła można wejść ukradkiem i bez większego wysiłku. W źrenicach oczu odbija się rzeczywistość przesiąknięta łzami ofiar. Bolesna jest świadomość, że świat jest nazbyt dyplomatyczny, aby przegapić taki spektakl zabijania. Czy można odkupić gwałty na kobietach ? Czy można odkupić wystrzelone kule w kierunku bawiących się mimo kaprysów historii dzieci ? W tych pytaniach zamykają się łzy i miłosierdzie; bunt i marzenie o normalności bez pokusy oskarżania o dziejące się zło Boga. Niewyobrażalna bezsilność i cierpienie splatające ludzkie losy jest najpotężniejszym komunikatem dla tych których jeszcze nie obudził dźwięk syren obwieszczających trwogę unicestwienia. Wojna przynosi duszność i wykluczenie- zamienia ziemski Raj w nieprzyjazny dla zmysłów cmentarz. Zapach trupów staje się wyczuwalny pomimo fizycznej nieobecności in situ. Aby poruszyła nas tak nieopisywalna słowami potworność świata, najpierw musimy poczuć ból rozpaczy i rozstania z tym do czego przywykliśmy i nie wyobrażamy sobie bez tego życia. Człowiek „przejście i koniec”- jak powie Nietzsche. Zrobić jeden krok w kierunku zrozumienia czegoś, co z gruntu jest bezsensowne, odpychające i wyparte natychmiastowo przez umysł. Ilu to ludzi w przypływie niemocy woła: do diabła ze światem w którym nie ma miejsca dla miłości. A Bóg pomimo tych udręk duszy i ludzkiego rozczarowania, domaga się od nas dyskretnie miłości ! Najwyższy zstępuje w świat z piedestału krzyża, aby obudzić wiarę i uspokoić pokusę zemsty. Trzęsienie ziemi, gdzie otwiera się bok najboleśniej Wzgardzonego i wytryskuje strumień odkupienia. Historia zostaje wypełniona nadzieją, ponieważ drzemią w niej pokłady dobra. „Historia jest jak ogromny tekst liturgiczny- pisał L. Bloy- w którym joty i kropki są tak samo ważne jak całe wersety i rozdziały, lecz znaczenie każdego z nich jest niemożliwe do określenia i głęboko ukryte.” Bóg nie rozdaje gotowych scenariuszy. Jedynie przekonuje człowieka jakie są granice wolności i dokąd może zaprowadzić pokusa dominacji jednych nad innymi. Ostatecznie jesteśmy jedynie gobelinem utkanym na osnowie miłości. Gobelinem na którym zatrzymały się krople krwi, kurz i okruchy lęków. Ale to „krosno” przenika światło nowego poranka !

niedziela, 20 marca 2022

Jezus [zaś] rzekł: «Każcie ludziom usiąść». a w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło» (J 6,10- 12). W pustynnej okolicy szczelnie wypełnionej tłumami, Mistrz dokonuje cudu rozmnożenia chlebów i ryb. Jakże to wymowny znak w kontekście wielkopostnej drogi. Figura sakramentu Eucharystii. Człowiek ascezy i drogi potrzebuje posilenia. „Wstępował w Chleby Pańskiego Oblicza, w Ryby Płodności, w Chleb Mocy- jak pięknie to ujął w Jezusie z Nazaretu Brandstaetter- w chleb przeznaczony do podziału między ludźmi, wstępował w trzydniowe ciemności Ryby przeznaczonej do rozmnożenia, wstępował w święte dary Boże, leżące na Jego wyciągniętych dłoniach, i wstąpiwszy w nie, wypełnił je sobą…” Nie ma smaczniejszego pokarmu jak chleb. Pamiętam starszego księdza który przeżył obóz koncentracyjny w Dachau, jak spontanicznie chował kawałki chleba w kieszeniach marynarek, spodni i ciasnych zakamarkach szafy. W obozowym piekle doświadczył braku chleba i zawsze się obawiał, że może nadejść ponownie dramatyczny czas kiedy znowu poczuje się głodny. Dla niego chleb kojarzył się z domem i wiejskim piecem w którym matka wypiekała chleb na którym wykreślała nożem znak krzyża. Nade wszystko kojarzył się z wolnością w Bogu. Czarny- obozowy chleb i kilka kropla wina z rodzynek, położona na spękanym ołtarzu dłoni była Świętem Życia pośród otchłani śmierci. Są jakieś granice ekspresji językowej, kiedy mówi się o sprawach przekraczających zwyczajność codziennego posiłku. Wchodzimy już w przestrzeń liturgii- uobecnienia- Wieczerzy przy której trzy Osoby Boskie prowadzą miłosny dialog. Najbardziej krucha materia świata stanie się Ciałem Boga danym do spożycia. Rozum, zmysły i serce muszą się mocować ze sobą, aby to właściwie pojąć. Ukryty Bóg pod postacią wypieczonych ziaren zboża, które scalone staną się prosforą- „Barankiem złożonym za życie świata” ! Tak niewystarczające są słowa i skojarzenia aby właściwie wyrazić tę tajemnicę wiary. Język jest ułomny- potrzebna jest interakcja innych zmysłów w którym spożywanie stanie się aktem mistycznym i przełomowym. Mówiąc językiem świętego Franciszka, nasz brat ciało wchłonie w siebie Boga, aby się Nim nakarmić i w Niego przemienić. „Tej łączności pożądamy; musimy jej pożądać- pisał R. Guardini- chcielibyśmy przez życie nasze tak się połączyć z Bogiem, jak ciało nasze łączy się z jadłem czy napojem. Przeto łakniemy i pragniemy Boga. Nie dość nam Go poznać, nie dość nam Go kochać. Chcemy Go objąć, zatrzymać, mieć u siebie...chcemy Go spożywać.” Eucharystia jest „sakramentem sakramentów,” w którym Ciało Chrystusa nasyca Kościół odwieczną miłością Boga i leczy rany zadane przez grzechy. Dzięki tej Mistycznej Wieczerzy odkrywamy prawdę o tym, że życie jest mocniejsze niż śmierć. Jesteśmy na powrót przyssani do pępowiny przez którą płynie ożywczy pokarm rodzący nas dla nieba. Ciało człowieka staje się „Miejscem Świętym”- „Tabernakulum”- przestrzenią przebóstwioną i świetlistą. „Stajemy się Tym, kogo przyjęliśmy i w kogo Duch nas przemienił”(J. Corbon). Od tej pory egzystencja człowieka staje się źródłem- miejscem pulsowania miłości, sadzawką z której można czerpać radość i pokój... „Bóg złożył w sercu człowieka pragnienie Siebie”(św. Maksym Wyznawca). Iluż to chrześcijan przyjmując Święte Postacie zwracało się ufnie do Boga: „Odkryj mi Twą obecność, aby Twój widok i piękność sprawiły, że umrę !” W każdej celebrowanej liturgii rozpoznaje się zstępującą Miłość i proklamuje się paschalną radość, której energia żłobi w sercu Kościoła ranę miłości i budzi postawę pojednania: „Pascha ! Zmartwychwstania dzień ! Rozjaśnijmy twarze w radości ! Obejmijmy jeden drugiego ! Powiedzmy, bracia, do nienawidzących nas: „Darujmy wszystko

piątek, 18 marca 2022

Im bardziej wnikliwiej spoglądam na otaczającą mnie rzeczywistość, tym bardziej noszę w sobie ujmującą potrzebę przekroczenia progu nadziei. Dziejąca się nieopodal nas wojna, uwrażliwia na realność życia, rozprasza iluzoryczność banalnego egzystowania. Tylko lamentująca nad brakiem instagrama młoda Rosjanka, nie potrafi wychylić się poza plastikowość życia- ku realnym problemom części świata pochłoniętego śmiercią. Sztuczne szczęścia lekkostrawnej codzienności, topnieją pod naporem ludzkich dramatów. Na ile można wycenić ludzkie życie ? Być może tak postawione przewrotnie pytanie, spędza sen z powiek tym, których obojętność wobec zła jest tak natarczywa i wymaga natychmiastowego rozszerzenia źrenic i nadstawienie uszu. Cyniczna rezygnacja elit z podejmowania radykalnych prób zatrzymania zła. Zawstydzenie obojętnością to właściwa diagnoza tego stanu rzeczy. Tak wyartykułowane pytania leczą umysł od osobistych frustracji i codziennych niewygód. Bóg w przeciwieństwie do wahających się ludzi, przechodzi przez szczelinę smutku i rozpaczy, aby podnosić cierpiących i zbierać łzy bezradnych dzieci. Oddech prześladowcy na plecach ofiary to już nie tyle zaproszenie do rozmowy, co modlitwa rozstania i przebaczenia zarazem. Putin nie dostrzega mijania czasu który go zmiecie z kart historii. Dobro zawsze triumfuje nad złem ! U Edyty Stein zamordowanej w Auschwitz karmelitanki przeczytałem słowa które przynoszą pocieszenie: „Mocą Krzyża możesz być obecna na wszystkich frontach świata, we wszystkich miejscach bólu, dokądkolwiek cię poniesie twoja współczująca miłość.” Modlitwa i współczucie przemienia bezradność i wycofanie w potężny strumień duchowego działania. Drżące wargi muśnięte powiewem wiatru zdolne są zrodzić słowa błagania; wezwania potrafiącego zmienić trajektorię zdarzeń. Nieporadna i wyszeptana skrycie rozmowa z Bogiem jest wstanie uczynić więcej, niż usta pełne frazesów i płochych zapewnień polityków rozsiadłych w swoich wygodnych fotelach. Nadzieja trzyma przy życiu. Modlitwa czyni życie zdolnym do wejścia w przeobrażającą Miłość. „Gdy drugi człowiek rozrywa mnie na strzępy obietnicą swojej obecności, jestem gotów szukać źródła jego światła, a nawet pokonać własne mroki”- pisał F. Hadjadj. Tam gdzie człowieka miażdży się lufą karabinu maszynowego, wychyla się dłoń z przesuwanymi paciorkami różańca, których moc słów sprasza nadzieję; szturmuje Niebo.

środa, 16 marca 2022

Drzewo ma jeszcze nadzieję, bo ścięte, na nowo wzrasta… (Hi 14,7). Media nieustannie informują nas o okropnościach wojny na Ukrainie. W tym splocie spadających zewsząd komunikatów jestem „ja”- jako odbiorca i współprzeżywający to wszystko- tu i teraz. „Od słuchania o tym, co złe, przechodzi się łatwo do popełniania zła”(św. Bazyli Wielki). Zdemaskowanie i zanegowanie zła, to jeszcze zbyt mało. „Nie, cierpienie jest niewyrażalne, a każda próba jego opisu, skazana jest na artykulację w systemie konwencjonalnych znaczeń, kończyć się musi niepowodzeniem”(R. Przybylski). Trzeba stać się częścią tego „doświadczenia granicznego.” Ironią losu jest fakt, że świat stał się gapiem dramatu który dzieje się gdzieś tam, za ścianą mniej lub bardziej odległego sąsiada. Tylko bliskość tych zjawisk, intensyfikuje próg tolerancji na dziejące się zło i podnosi amplitudę wrażliwości. Nasze granice przekraczają tysiące ludzi- uczestnicząc w exodusie poszukiwania ziemi ocalenia i schronienia. Pulsowanie przemijalności, łzy kobiet i dzieci, ich strach i obawy, stały się naszym codziennym chlebem. Polska stała się miejscem gościnnym dla dwóch milionów ludzi, stając się ewangeliczną twarzą miłosiernego Samarytanina. Namacalność zła skłania uchodźców do ważkiego pytania: Czy świat zrobił wystarczająco dużo, aby zatrzymać impet wojny ? Oprócz tak wielu podszytych strachem i niepewnością pytań, potworność tak wielu wydarzeń staje się sprawdzianem dla ludzkości w poszukiwaniu dróg dobra i uwrażliwionego na los pokrzywdzonych człowieczeństwa. Ziemia zroszona krwią niewinnych istot, staje się niezauważalnym wzrostem tych wartości które współczesność uczyniła niezauważalnymi i nieodczuwalnymi. Wszelkie dywagacje które do tej pory prowadzono o wartości życia- przestały być nihilistycznymi- bowiem śmierć otwiera oczy na bezmiar życia. To przeświadczenie wytrąca z bierności ! Przypominają mi się w tym miejscu słowa Herberta: „ocalałeś nie po to aby żyć, masz mało czasu trzeba dawać świadectwo… strzeż się oschłości serca… Bądź wierny idź.” Wojna to ekstremum i wymaga od tych którzy stoją na zewnątrz, odważnej i natychmiastowej reakcji. Impuls miłości ma większą siłę, niż spadające na miasta bomby i szpalery maszerujących w amoku irracjonalnych rozkazów wojsk. Logika przymusu i gwałtu ustępuje przy pomnożonych i ponawianych nieustannie postawach szlachetnego człowieczeństwa. Wojna porusza sumienia i wydobywa człowieka z obszaru skostnienia, nicości i doczesnego sukcesu. Pod warstwą gruzów zemsty i ekskrementów, można odnaleźć istoty w których tli się iskra miłości. Oprócz wielkiego i medialnie nachalnego dobra, istnieje pełna prostoty i urzekającej szczerości- zwyczajna ludzka dobroć do ofiar i wrogów. Dobroć nie wymagająca świadków i oklasków tłumów; internetowych pochlebców kibicujących tym, dla których odruch miłosierdzia stał się afiszem lub reklamą przysparzającą popularność. Można zrobić dla innych tak wiele- po cichu, bez rozgłosu. Każdy następujący po sobie dzień przynosi nowe lęki, te najczarniejsze ocierające się o scenariusze- wprost z literatury o zabarwieniu apokaliptycznym. Wielu z nas na horyzoncie nieskrępowanej wyobraźni widzi unoszące się ku niebu atomowe grzyby wywołane eksplozjami jądrowymi. Obraz zbiorowej śmierci karmi podświadomość i nasila poczucie niepewności. W szaleństwie rozsiewania śmierci, nie ma jednoznacznych scenariuszy jest tylko nadzieja, że nasze dzisiaj, będzie lepsze od tego co wczorajsze. Zło nie potrafi ukazać prawdy o końcu. Tylko ludzkie dobro, poruszone niewidzialnym palcem Boga jest wstanie wyrwać świat z uścisku lęku i śmierci. Brzmią mi w uszach liturgiczne teksty Wielkiej Soboty: „Zstąpiłeś na ziemię, by ocalić Adama, a nie znajdując go tam, o Panie, poszedłeś go szukać do piekieł.” Jakie pocieszenie roztacza przed nami język liturgii. Bóg zstępuje w samo centrum zła- stając się „biednym bratem wszystkich ludzi”(św. Symeon), obarczony ludzkimi cierpieniami, wszystko wypełnia światłem zmartwychwstania. Nawet najtragiczniejszy los, opromieniony nadzieją, jest zapowiedzią dnia w którym możliwym staje się nastanie pokoju.

niedziela, 13 marca 2022

A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł naprzeciw niego, rzucił się mu na szyję i ucałował go (Łk 15, 20). Jest to jeden z najpiękniejszych, a jednocześnie z najbardziej poruszających wewnętrznie fragmentów Ewangelii. Zobaczyć gest Ojca który rozpościera w akcie miłości swoje ramiona, wychodzi na drogę z tęsknotą wyczekując swojego zagubionego- zniszczonego przez grzechy dziecka. Pocałunek, przytulenie, wzruszenie i eksplozja miłości, która czyni chrześcijaństwo wrażliwym na przebaczenie..., to wielkość która wypływa z pełnego miłosierdzia serca Boga. „Potok łez miłości pokuty, leczy duszę z ran grzechowych” (Jan Mandakuni). Chrześcijaństwo mierzy się otwartymi ramionami, głębią serca, potokiem łez które przynoszą oczyszczenie i wskrzeszają na nowo do życia. Ile to razy w naszym życiu zranieni jesteśmy grzechem, zagubieni...pełni buntu i wewnętrznej pychy. Przechodząc przez dramat upadku, potykając się o swoje iluzje szczęścia, w pewnym momencie przypominamy sobie, że ktoś nas autentycznie i prawdziwie kocha, dla Niego jesteśmy ważni. Bóg się nami nie brzydzi, ciągle wychodzi cierpliwie na drogę i wygląda naszego powrotu, bo wie że słabi jesteśmy i pełni lęku. Kiedy duma, pycha i egoizm się wyczerpią pozostanie tylko tęsknota za Miłością. św. Ambroży wypowiedział taki zdumiewający pogląd: „Bóg stworzył człowieka i wówczas odpoczął mając wreszcie kogoś, komu może przebaczyć grzechy". Te słowa stanowią całą wielką wyobraźnię miłości jako daru. Jest taki obraz Rembrandta, który głęboko wnika ducha tej przypowieści. Ojciec czcigodny starzec, w płaszczu szeroko rozpostartym, o obliczu promieniującym radością, mimo że jego oczy są wyblakłe od wielkiego płaczu. Ręce silnie opierają się na ramionach syna, by uniemożliwić mu powtórne odejście. Młodszy syn jest w cieniu, klęczy, widzimy jego plecy. Głowę kryje na piersi ojca. Tu się wszystko zawiera, położenie głowy blisko serca ojca, wyraża przywróconą miłość. Serce ojca nigdy nie przestało bić dla swojego dziecka, to centrum uczuć, to przestrzeń w której zostaje przywrócony do życia ten który był umarłym a ożył, zaginał a odnalazł się. W głębi widzimy starszego syna, tego „sprawiedliwego wyrobnika", gdybyśmy mieli opisać jego portret psychologiczny to zobaczymy: wściekłość, irytację, pogardę, ręce zaciśnięte w porywie gniewu, cała postawa wyraża naganę i zgorszenie słabością ojca. Jak ten obraz ma się do mnie ? Kiedy odnajdę w sobie marnotrawnego syna, stanę w prawdzie, dokonam autorefleksji nad swoim postępowaniem, wejdę na drogę, jest szansa że spotkam na niej Ojca, który przyjmie mnie z rozpostartymi ramionami..., to już jest uzdrowienie, odnaleziona darmowa miłość. "Teraz wreszcie czuję, jak ogarnia mnie tęsknota za tym uściskiem. Biegnę do Ojca, zarzucam Mu ręce na szyję. Przebacz mi, że byłem Ci wierny bez miłości".

piątek, 11 marca 2022

Każdy piątek Wielkiego Postu zatrzymuje percepcję wierzących na misterium Krzyża i spowijającego go milczenia. Wejść w ciszę ! Współcześnie ludzkie myśli przyobleczone w słowa stają się natarczywym- uwierającym krzykiem- kakofonią, której jedynym celem jest pozbawienie człowieka twórczej przestrzeni ciszy. Świat krzyczących i zakrzyczanych zewsząd ludzi. „Życie w społeczeństwie zmusza do ulegania zgiełkowi, namawia bardziej do uczestnictwa we wszystkim niż do introspekcji”(A. Corbin). Gwar miasta z ulicami utkanymi z warczących samochodów i rzeką przechodniów biegnących w tunelach szczelnie odmierzanego czasu. Nawet wibracja kilku smartfonów w kieszeniach pasażerów tramwaju, staje się utrapieniem dla delektujących się kiełkowaniem myśli u początku dnia. Człowiek niekończącej się rozmowy, a właściwie monologu stanowiącego autoafirmację siebie. Przestrzeń zasypana rozrzuconymi wszędobylsko dźwiękami. Przez obecność wytworów cywilizacji technicznej, przestajemy rozmyślać o świecie i jego pięknie; stajemy się ideowo bezpłodni i ogarnięci marazmem. Jakże wielu z nas nie potrafi znieść milczenia i dystansu od tego, co nas zewnętrznie przytłacza. Słowa zakrzyczały milczenie i pozbawiły człowieka duchowej przestrzeni do właściwej oceny otaczającej go rzeczywistości. Dla mistyków „estetyka milczenia”- to przeistoczona modlitwa, muzyka duszy, czy intrygujący powiew wolności w głębiach człowieczeństwa otwartego na muśnięcie Ducha. Liturgia spotkania i nieustanne wychodzenie naprzeciw Tego, który z poranka ciszy, wypowiedział świat do istnienia. Nawet przyroda w swoich fazach stawania się, przechodzi przez inicjację ciszy: „Wiosną odnosimy wrażenie, że zieleń rozlewa się w ciszy z drzewa na drzewo” (M. Picard). W milczeniu rodzi się człowiek zintegrowany wewnętrznie i zdolny do bycia darem. „Miłujcie milczenie. Jest ono źródłem wszelkich cnót, źródłem pokoju serca” (Paweł z Obnory). Żyć w milczeniu- tej szlachetności rezonowania wieczności wewnątrz bytu. Świat pękający w szwach od naporu wojny i śmierci, potrzebuje wejścia w muzykę ciszy; odczytania w niej szeptu miłości i pocałunku Boga. „Panie, nie pozwól nam zapomnieć- pisze Kierkegaard- że ty mówisz również wtedy, kiedy milczysz.” W czasie pobytu na pustyni Charles de Foucauld miał usłyszeć od Jezusa: „W ciągu trzydziestu lat nie nauczałem cię słowem, lecz milczeniem.” Czas nawrócenia jaki dany jest teraz Kościołowi, obwieszcza jedną z najbardziej ujmujących duszę prawd, iż milczenie wydanego na śmierć Baranka- staje się najpiękniejszą mową miłości. Święta Anna z malowidła odnalezionego w Faras, kładzie palec na ustach, sugerując że wielkie sprawy Boga kontempluje się w ciszy; „dźwiękach niewypowiedzianych słów.”

środa, 9 marca 2022

Wiemy, że jesteśmy z Boga, cały zaś świat leży w mocy Złego (1 J 5,19). W Niedzielę Przebaczenia patriarcha moskiewski i całej Rusi w cerkwi Chrystusa Zbawiciela wypowiedział jedne z najbardziej haniebnych słów, uderzających w istotę chrześcijaństwa i proklamację miłości do której przynagla uczniów Chrystusa Ewangelia. Takie słowa wypowiada wilk, a nie pasterz powierzonej sobie Owczarni: „Rozpoczęliśmy walkę, która ma znaczenie nie fizyczne, ale metafizyczne.” Wbrew podniosłym i pełnym duchowej egzaltacji słowom, to nie jest wojna wobec bezbożnego świata Zachodu (choć bez wątpienia, wiele zła niczym robak toczy jego ciało). To wojna bratobójcza w której narody wyrastające z tego samego- prawosławnego pnia wiary i tradycji którą książę Włodzimierz przejął z Bizancjum i wszczepił w ludzie serca i ziemię- stały się zarzewiem konfliktu wyrastającym z ducha fałszywej, mesjanistycznej i ekstremistycznej polityki imperialnej Rosji. „Imperializm oznaczał zawsze wypaczenie rosyjskiej idei i rosyjskiego posłannictwa- pisał M. Bierdiajew- Nie przypadkiem jednak Rosja jest wielka… Wielkość Rosji jest jej cechą metafizyczną, a nie tylko właściwością jej historii empirycznej.” Jeżeli jeden naród uważa siebie za szczególnie predystynowany, a jego Kościół przyjmuje rolę duchowego przewodnictwa, usprawiedliwiając dramat wojny, to nie ma w nim nic apokaliptycznego, lecz jedynie spowija go ciemność i droga porzucenia Chrystusa. Jakże znamienne w tym przełomowym momencie historii zdają się słowa Rozanowa: „Cień Golgoty legł na świecie i zatruł radość życia.” Fałszywe i przewrotne chrześcijaństwo może przechylić szalę miłości w kierunku nienawiści, opętania i zniszczenia; stając się królestwem Antychrysta. Żyzna ziemia wypuści kąkol i zatruje zdrowe ciało. „Miastem dającym schronienie nam chrześcijanom jest pokuta” (Teofan Rekluz). Co się stało z pięknem rosyjskiej duszy ? Gdzie jest pragnienie świętości i pokoju w narodzie który został naznaczony krwią tak wielu męczenników ? Rozbijam się ze smutkiem o te dręczące umysł pytania. Jeżeli religia staje się instrumentem wzmocnienia władzy i terroru, wtedy zaczyna na nowo rozbrzmiewać prześmiewczy śmiech demona i pogarda wobec życia. Czy taki Kościół jest zdolny wyśpiewać radość Paschy ? Jakże wymowne w tym miejscu stają się słowa mojego biskupa Grzegorza: „Nigdy nie było ważniejsze i bardziej konieczne odróżnienie tego, co doczesne od tego, co duchowe, aby nie mylić naszej przynależności do Kościoła lokalnego z tożsamością narodową. Kościół lokalny jest Mistycznym Ciałem Chrystusa wcielonym w miejscu i nawet jeśli miejsce to może być czasem pomylone z narodem, Kościół lokalny nie może być zredukowany do tego narodu… Módlmy się o pokój między Kościołami, zwłaszcza Kościołami prawosławnymi, które z wierności orędziu Ewangelii muszą wyjść z religijnego nacjonalizmu.” Usiądźmy wspólnie przy stole grzeszników, aby mogła nas oświecić światłość Zmartwychwstałego Odkupiciela. Pozostaje pokorna i skropiona łzami modlitwa o jedność i autentyczne przebaczenie. Bogurodzico, skieruj kroki swoich dzieci na ścieżkę pokoju i uścisku miłości !

niedziela, 6 marca 2022

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy pościł już czterdzieści dni i czterdzieści nocy, poczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem»… Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”». Wtedy opuścił Go diabeł, a oto przystąpili aniołowie i usługiwali Mu (Mt 4,1-11). Ewangelia dzisiejszej Niedzieli przenosi nas na pustynię, jesteśmy świadkami pierwszego i niezwykle ważnego pojedynku Chrystusa z diabłem. To moment kuszenia i próby, pewnie bez którego nie jesteśmy wstanie zrozumieć istoty Wielkiego Postu. Chrystus- pisał Brandstaetter- „post pojmował jako karmienie sobą Boga i równocześnie jako wyzwanie rzucone złu…” Pustynia nie jest miejscem turystycznej włóczęgi, czy egzaltacji- to miejsce duchowej walki, mocowania się ze sobą i z przeciwnikiem naszej duszy. Pustynia to środowisko naszego życia, codzienność przemierzana w pocie czoła i z oczami w których można wyczytać katalog osobistych trosk. Na pustynię wychodzi się po to, aby wiarę pozbawić bałwochwalstwa, serce opróżnić z egoizmu- dostrzec własne grzechy i opłakiwać je. „Potok łez pokuty leczy duszę z ran grzechowych”(Jan Mandakuni). U Atanazego Wielkiego słyszymy: „Umiłujmy post, bowiem post jest wielką ochroną, wraz z modlitwą i jałmużną. To one wyzwalają człowieka od śmierci. Jak Adam został wygnany z raju za to, że zjadł i przez to wyrzekł się wiary, tak każdy, kto chce, wchodzi do raju przez post i wiarę”. Pustynia jest miejscem wycofania się od wszystkiego, konfrontacji z tym, co uniemożliwia dalsze wędrowanie w kierunku Boga. Święty Izaak Syryjczyk opowiada, że trzeba wyruszyć odważnie w nieznane- szukać i wołać o dar przeobrażającej serce miłości: „Niech Duch Twój, oddany przez Ciebie na krzyżu w ręce Ojca, w miłosierdziu swym doprowadzi mnie do Ciebie. Nie ma odwagi, żeby Ciebie poszukiwać, brak mi ducha pokuty, brak też miłości… Ale Ty, Panie, Boże mój, Jezus Chryste, daj mi łaskę pokuty, potrząśnij mym sercem, abym całą duszą poszukiwał Ciebie, bez Ciebie bowiem nie istnieję…” Na pustyni można zajrzeć w głąb samego siebie, zobaczyć to wszystko co potrzebuje uzdrowienia i ocalenia. „Dana jest człowiekowi urojona boskość, aby mógł się z niej wyzuć, tak jak Chrystus wyzuł się ze swojej rzeczywistej boskości”(S. Weil). W tej duchowej bezsilności możemy zdać się jedynie na Boga. Nie jesteśmy wstanie nie doświadczyć trzech pokus, które stały się doświadczeniem Mistrza. Ilu dzisiaj współczesnych ludzi słyszy ten sam podszept złego ducha. Chcesz rozwiązać problemy ekonomiczne świata; przemienić kamienie w chleb- nakarmić rzesze, to daj mi tylko swoją wolność. Czy tak właśnie nie oskarżał chrześcijaństwa ateistyczny socjalizm ? Wypominał chrześcijaństwu to, że nie uczyniło ludzi szczęśliwymi, nie dało im spokoju, nie nakarmiło ich. Wielki Inkwizytor z powieści Dostojewskiego mówił, że „człowiek szuka nie tyle Boga, ile cudu”. W taką pułapkę próbował wciągnąć demon Chrystusa, a teraz mami tym krótkowzrocznych i chorujących na materializm ludzi. Odpowiedź Pana jest prosta i radykalna: „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”- wskazując prymat ducha nad materią. Nie chodzi tu o powszechną i pozbawiającą problemów świata dystrybucję dóbr. „Pokusy zostały odrzucone przez Chrystusa- mówił Bierdiajew- w imię wolności ludzkiego ducha. Chrystus nie chciał by duch ludzki był zniewolony przez chleb, cud i ziemskie królestwo… Tajemnica chrześcijańskiej wolności jest tajemnicą Golgoty, tajemnicą Ukrzyżowania. Prawda ukrzyżowana nikogo nie zmusza. Można ją dobrowolnie przyjąć. Prawda ukrzyżowana zwrócona jest do wolności ducha ludzkiego”. Dzięki pokornemu przemierzaniu pustyni z Chrystusem, chrześcijaństwo uczy się wewnętrznej wolności opartej na zaufaniu; odkrywa przemieniającą radość, odnajduje najcenniejszy dar- miłość samego Boga. Po zmierzeniu z pustynią, chrześcijanin staje się gwałtownikiem zwalczającym zło w swoim wnętrzu, a jego „serce oczyszczone staje się wewnętrznym niebem”.

piątek, 4 marca 2022

Czas wielkopostnego nawrócenia i przepełniona nadzieją kontemplacja Krzyża, pozwala chrześcijanom odkryć najbardziej wiarygodne i przepełnione miłością oblicze Boga-Człowieka. Filanthropos- Przyjaciel człowieka, którego twarz wzgardzona, opluta, odrzucona, zaświadcza o największej miłości. Krzyż Chrystusa, staje się wyrazem tej irracjonalnej, bezprecedensowej „szalonej miłości”. Tylko taka perspektywa odsłania nam prawdziwy sens Odkupienia. „Nie odrzucę Twojej miłości, bowiem stworzyłeś mnie z prochu, wyciągnąłeś rękę i chronisz mnie”- modlił się starożytny mnich Ewagriusz z Pontu. Mamy do czynienia z przeobrażającą człowieka i świat manifestacja miłości. Ten strumień miłości wypływający z ran Ukrzyżowanego Baranka- ożywia, uświęca, stygmatyzuje miłością, przebóstwia zranionego grzechem człowieka. Bóg przez krzyż schodzi do najbardziej mrocznej przestrzeni ludzkiego świata, aby swoją obecnością rozświetlić ciemności absurdu i zwątpienia. Teraz rozumiemy ten sens wyraźniej w kontekście dziejącej się obok nas wojny. „Rachel opłakuje swe dzieci”- ponieważ całun śmierci spowija ich obmyte łzami ciała. „Nie płacz nade mną Matko” mówi w poległych na froncie synach Chrystus. „Śmierć jest na łasce wielkiego wołania Paschy”- pisał B. Pasternak. Jest to Bóg, który płaci przerażającą cenę własną krwią i dlatego „miłość i przebaczenie Baranka nie mają granic.” W tych dniach jesteśmy wezwani do wejścia w Misterium Krzyża- współodczuwania w duszy cierpienia świata; dźwigania go na swoich barkach, upadania i powstawania z kolan, aby ostatecznie stać się świadkami życia i triumfu miłości. Bóg chroni świat w Chrystusie wydanym śmierci i jednocześnie zrywającym jej pęta. Oczekujemy na kolejną- może już ostatnią Paschę. Oblubieniec Kościoła zdepcze bramy otchłani, a nam napotkanym w drodze wędrowcom powie: „Nie bójcie się, Jam zwyciężył świat !”

środa, 2 marca 2022

Wszyscy przyjmijcie bogactwo miłosierdzia- słyszymy w Homilii Paschalnej świętego Jana Chryzostoma. Rozpoczął się kolejny Wielki Post. Czas wielkiej próby przez którą przechodzimy wraz z Chrystusem wydanym za „życie świata.” Z pustyni rozlega się rozpaczliwe wołanie o pokój i miłość zdolną rozkruszyć kamienne serca. Ludzkie łzy stają się sadzawką uzdrowienia dla świata na który pada cień zniszczenia i śmierci. „Nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego ze Mnie”(J 14, 30). Dramat rozgrywający się na oczach biernych obserwatorów, skłania do refleksji o cierpieniu, bezradności i okrucieństwie które tak wyraźnie znamionują świat demoniczny. „Kiedy w czasie umierają i znikają ludzkie uczucia, to jest to przeżywanie śmierci”- pisał M. Bierdiajew. Chrześcijaństwo w tym liturgicznym czasie demaskuje obszary zła w otaczającej rzeczywistości, drganiu historii i człowieku stojącemu przed koniecznością nieustannych wyborów i konfrontacji. Wraz z kurzem wojny i makabrycznością ludzkich czynów, szturmuje niebo modlitwa egzorcyzmu. Ludzie spowici nadzieją i tęsknotą za urzeczywistnieniem dobra, przypominają światu, że Chrystus posiada władzę miłości zdolną odnowić zbrukanego grzechem i ogarniętego szaleństwem zniszczenia człowieka; zstępuje do piekła, aby je napełnić światłością ! „Rozświetlony w Chrystusie świat trwa w swojej nieprzejrzystości na skutek nieprzejrzystości ludzi”(O.Clement). Piękno duchowego rezonowania miłości odkrywa Kościół w słowach świętego Jana Klimaka: "Nawrócenie i uznanie swojej grzeszności jest córką nadziei i odrzuceniem rozpaczy.” Życie chrześcijanina jest Paschą. Wielki Post to czas duchowej wiosny, a nie przygnębienia i martwoty, które wyrażają trafnie słowa św. Pawła „…zawsze nosimy w sobie umieranie Jezusa, aby i życie Jezusa okazało się w nas […] wyglądamy na umierających, a oto żyjemy […] na smutnych, a zawsze jesteśmy radośni” (2 Kor 4,10; 6,9-10). Jako życie w ciągłym nawróceniu, nasza chrześcijańska droga to jedynie udział w Getsemani i w Przemienieniu, w Krzyżu i Zmartwychwstaniu. Chrześcijańska asceza to „walka trudniejsza niż bitwa między ludźmi”(A. Rimbaud). Asceza oczyszcza człowieka z pokusy zagarnięcia wszystkiego dla siebie, z egoizmu który jest źródłem wielu spadających na świat nieszczęść. To nieustanne przynaglenie, aby „widzieć Boga, takim jest”- przyoblec się w Jego upokorzenie, osamotnienie i ostateczne zwycięstwo na Krzyżu. Narodzić się jako istota przyobleczona w szatę światłości i miłości. Wejść w milczenie Hioba, aby móc u końca tej drogi wyśpiewać pełen ekspresji i szczęścia- kantyk ocalenia i zwycięstwa: „Jezu zmartwychwstały, ożyw dusze nasze.”