środa, 16 marca 2022

Drzewo ma jeszcze nadzieję, bo ścięte, na nowo wzrasta… (Hi 14,7). Media nieustannie informują nas o okropnościach wojny na Ukrainie. W tym splocie spadających zewsząd komunikatów jestem „ja”- jako odbiorca i współprzeżywający to wszystko- tu i teraz. „Od słuchania o tym, co złe, przechodzi się łatwo do popełniania zła”(św. Bazyli Wielki). Zdemaskowanie i zanegowanie zła, to jeszcze zbyt mało. „Nie, cierpienie jest niewyrażalne, a każda próba jego opisu, skazana jest na artykulację w systemie konwencjonalnych znaczeń, kończyć się musi niepowodzeniem”(R. Przybylski). Trzeba stać się częścią tego „doświadczenia granicznego.” Ironią losu jest fakt, że świat stał się gapiem dramatu który dzieje się gdzieś tam, za ścianą mniej lub bardziej odległego sąsiada. Tylko bliskość tych zjawisk, intensyfikuje próg tolerancji na dziejące się zło i podnosi amplitudę wrażliwości. Nasze granice przekraczają tysiące ludzi- uczestnicząc w exodusie poszukiwania ziemi ocalenia i schronienia. Pulsowanie przemijalności, łzy kobiet i dzieci, ich strach i obawy, stały się naszym codziennym chlebem. Polska stała się miejscem gościnnym dla dwóch milionów ludzi, stając się ewangeliczną twarzą miłosiernego Samarytanina. Namacalność zła skłania uchodźców do ważkiego pytania: Czy świat zrobił wystarczająco dużo, aby zatrzymać impet wojny ? Oprócz tak wielu podszytych strachem i niepewnością pytań, potworność tak wielu wydarzeń staje się sprawdzianem dla ludzkości w poszukiwaniu dróg dobra i uwrażliwionego na los pokrzywdzonych człowieczeństwa. Ziemia zroszona krwią niewinnych istot, staje się niezauważalnym wzrostem tych wartości które współczesność uczyniła niezauważalnymi i nieodczuwalnymi. Wszelkie dywagacje które do tej pory prowadzono o wartości życia- przestały być nihilistycznymi- bowiem śmierć otwiera oczy na bezmiar życia. To przeświadczenie wytrąca z bierności ! Przypominają mi się w tym miejscu słowa Herberta: „ocalałeś nie po to aby żyć, masz mało czasu trzeba dawać świadectwo… strzeż się oschłości serca… Bądź wierny idź.” Wojna to ekstremum i wymaga od tych którzy stoją na zewnątrz, odważnej i natychmiastowej reakcji. Impuls miłości ma większą siłę, niż spadające na miasta bomby i szpalery maszerujących w amoku irracjonalnych rozkazów wojsk. Logika przymusu i gwałtu ustępuje przy pomnożonych i ponawianych nieustannie postawach szlachetnego człowieczeństwa. Wojna porusza sumienia i wydobywa człowieka z obszaru skostnienia, nicości i doczesnego sukcesu. Pod warstwą gruzów zemsty i ekskrementów, można odnaleźć istoty w których tli się iskra miłości. Oprócz wielkiego i medialnie nachalnego dobra, istnieje pełna prostoty i urzekającej szczerości- zwyczajna ludzka dobroć do ofiar i wrogów. Dobroć nie wymagająca świadków i oklasków tłumów; internetowych pochlebców kibicujących tym, dla których odruch miłosierdzia stał się afiszem lub reklamą przysparzającą popularność. Można zrobić dla innych tak wiele- po cichu, bez rozgłosu. Każdy następujący po sobie dzień przynosi nowe lęki, te najczarniejsze ocierające się o scenariusze- wprost z literatury o zabarwieniu apokaliptycznym. Wielu z nas na horyzoncie nieskrępowanej wyobraźni widzi unoszące się ku niebu atomowe grzyby wywołane eksplozjami jądrowymi. Obraz zbiorowej śmierci karmi podświadomość i nasila poczucie niepewności. W szaleństwie rozsiewania śmierci, nie ma jednoznacznych scenariuszy jest tylko nadzieja, że nasze dzisiaj, będzie lepsze od tego co wczorajsze. Zło nie potrafi ukazać prawdy o końcu. Tylko ludzkie dobro, poruszone niewidzialnym palcem Boga jest wstanie wyrwać świat z uścisku lęku i śmierci. Brzmią mi w uszach liturgiczne teksty Wielkiej Soboty: „Zstąpiłeś na ziemię, by ocalić Adama, a nie znajdując go tam, o Panie, poszedłeś go szukać do piekieł.” Jakie pocieszenie roztacza przed nami język liturgii. Bóg zstępuje w samo centrum zła- stając się „biednym bratem wszystkich ludzi”(św. Symeon), obarczony ludzkimi cierpieniami, wszystko wypełnia światłem zmartwychwstania. Nawet najtragiczniejszy los, opromieniony nadzieją, jest zapowiedzią dnia w którym możliwym staje się nastanie pokoju.