poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Ciało Cerkwi na Ukrainie płacze łzami cierpienia, bezradności i pokajania. W świecie dotkniętym obecnością wojny, wszystko zdaje się wydane łasce miłosierdzia i ofiarności ludzi dobrej woli. Chrystus uwiarygodnia tam trudną pedagogię wolności, będącą „posłuszeństwem aż do śmierci krzyżowej”(Flp 2,8). Rachel opłakuje swe dzieci a jej krzyk przeszywa kamienne serce Europy. W tym mrocznym spektaklu śmierci i chimerycznym działaniu zła, jedynie Bóg staje się wolnością człowieka i odpowiedzią na najboleśniejsze z ludzkich pytań. „To w królewskiej wolności wiary odkrywamy, że Ukrzyżowany jest od tej pory Zmartwychwstałym, który nas wskrzesza, to w królewskiej wolności wiary odkrywamy, że świat, ten grób, jest w rzeczywistości grobem pustym, wypełnionym światłem, Królestwem niepostrzeżenie zstępującym pomiędzy nas…”(O. Clément). Przemiennie brzemiennej od nadmiaru smutku codzienności, dokonuje się w heroizmie ludzi którzy potrafią poświęcić wszystko dla ratowania ludzkich istnień i urzeczywistniania idei pokoju. Filozofia ciemności zostanie przepruta strugą wschodzącego Słońca. Myślę w tym miejscu ciepło o mnichach z Monasteru świętego Pantelejmona w Bilinie Wielkiej (https://pantelejmon.pl/). Otaczam ich posługę modlitwą, podziwem i przyjaźnią. Jestem w kontakcie z jednym z kapłanów i mam świadomość ile trudu i poświęcenia kosztuje ich codzienne bycie z ludźmi i zaradzanie codziennym trudnościom w sytuacjach ekstremalnych i wymagających natychmiastowych działań. Sołowjow napisał kiedyś, że „monastycyzm miał niegdyś wielkie znaczenie, ale teraz nadszedł czas nie uciekania od świata, ale pójścia w świat, aby go przemienić.” Taką misję podjęli Ojcowie tegoż monasteru, którzy poprzez działalność charytatywną, pomagają ofiarom wojny i nieustannie przez liturgiczną modlitwę zawierzenia wypraszają dar miłości i pojednania. Dzisiejszy świat potrzebuje dłoni i serc wystarczająco bezinteresownych, aby móc zaświadczyć, że miłość zwycięża nienawiść, dobro triumfuje nad złem. Bóg posyła aniołów pokoju „mnichów- którzy jak twierdził św. Jan Klimak- posiadają niegasnące światło w oczach swego serca.”

niedziela, 28 sierpnia 2022

Z pewnością bardzo wielu komentatorów tej opowieści zastanawiało się, czy opowieść o dobrym Samarytaninie jest historią wymyśloną, czy może rzeczywistym wydarzeniem podpatrzonym z życia. Na drodze prowadzącej z Jerozolimy do Jerycha mogły wydarzyć się różne sytuacje, równie dramatyczne, co skonstruowana przez Chrystusa przypowieść. Jedną z najstarszych- patrystycznych interpretacji tego tekstu dokonał Orygenes w jednej z homilii: „Człowiekiem, który schodził, jest Adam, Jerozolima to raj, Jerycho to świat; zbójcy to diabeł, kapłan to Prawo, lewita to prorocy, Samarytanin to Chrystus; ranny to nieposłuszeństwo, zwierzę, na które go wsadził, to ciało Chrystusa, gospoda przyjmująca wszystkich chcących wejść do Kościół, dwa denary to Ojciec i Syn, gospodarz to pasterz Kościoła, któremu powierzona została troska o chorego, to iż Samarytanin obiecuje wrócić jest zapowiedzią drugiego przyjścia Zbawiciela.” Również u Klemensa Aleksandryjskiego odnajdujemy intrygujące objaśnienie: „Kimże innym byłby ów bliźni, jak nie samym Zbawicielem ? Albo kto bardziej od niego litował się nad nami, gdy władcy ciemności nieomal o śmierć nas przyprawili, gnębiąc rozlicznymi ranami… Rany te może uleczyć tylko Jezus. On to na zranione nasze dusze wylał wino- krew winnego szczepu Dawida; On przyniósł oliwę- litość serca ojcowskiego- i darzy nią obficie.” W tych najstarszych tropach wiary zawiera się prawda o ludzkości poranionej, grzesznej, na którą wylewa lekarstwo Bożej miłości Chrystus. „Świat to pustynia, na której jest tylko Chrystus, jedyny i prawdziwy skarb. Wszystko inne oprócz Niego- to mrok i cień”- powie św. Tichon Zadoński. Kolejnym i kluczowym aspektem przypowieści jest rzeczywistość podziałów międzyludzkich, przepaści od których nie jest również wolny nasz świat. Pokonujemy codziennie drogę do pracy i spotykamy na niej ludzi, których mijamy obojętnie i bez większych emocji. Mogą być na niej ludzie wykluczeni, bezdomni, uzależnieni, wewnętrznie obumarli, pozbawieni sensu i nadziei. Nie są oni jedynie nachalnymi żebrakami i natrętnymi pijakami- są bezimiennymi braćmi których spojrzenie, zapach i drżący głos kryje świat nieobnażonych dotychczas tragedii. To trudna i wymagająca lekcja miłości i pokory. Udzielałem kiedyś na ulicy pierwszej pomocy człowiekowi który miał rozległy zawał. Byłem bardziej przerażony niż ten człowiek, oddający się w moje ręce z dziecięcą ufnością. Bliźnim jest każdy komu zechcemy poświęcić czas i okazać współczucie. Dla Żydów Samarytanie uchodzili za psy- podludzi których należało omijać szerokim łukiem. Paradoksalnie to właśnie Samarytanin zdał egzamin z człowieczeństwa i stał się ikoną czułego miłosierdzia. Miłość, która potrafi być bezinteresowna i bez rozgłosu. Filozof żydowskiego pochodzenia Levians, twierdził że „etyka jest optyką.” Zobaczyć i wzruszyć się, podjąć wyzwanie i opatrzyć rany. Największą słabością tego świata jest obojętność i święty spokój. Moja wygodna nisza w której jestem głuchy i ślepy na cierpienia innych… To największy grzech naszego świata ! Czyn Samarytanina przewartościowuje wszystko i ma uniwersalny wydźwięk, ponieważ mówi o miłości otrzymanej od nieprzyjaciela. Pozostaje to najtrudniejsze: „Idź i ty czyń podobnie !”

czwartek, 25 sierpnia 2022

Wydaje się, że wszystko podskórnie wrze w tym świecie. Niszczący bieg czasu żłobiący drogę na którą wchodzą jedynie ci, którym powszedniość uwiera. „Czas wyczerpuje, odziera z sił. To z jego powodu wszystko starzeje się, zdąża ku śmierci, zużywa się…”(R. Caillois). Ciągła niepewność o jutro, narzekania i nieustanne niezadowolenie ludzi w różnych niszach życia społecznego. Godzina spędzona w miejscu pracy wydaje się tak frustrującą, że chciałoby się posiąść dar bilokacji. Rzeczywistość na krawędzi lęku i prowizorycznego spokoju, z karykaturalnymi uśmiechami i poczuciem chronicznego zmęczenia. W pewnym momencie odnosisz wrażenie że coś jest wypalone od środka, wyjałowione i pozbawione witalnych sił dających otuchę po zmęczeniu wczorajszego dnia. Przystając z ludźmi narzekającymi na władzę, zarobki i kaprysy pogody- przygniata do ziemi. „Wielu jest takich, którzy panują nad ludźmi i rządzą, ale sami są niewolnikami grzechu i jeńcami swoich namiętności”(św. Tichon Zadoński). Los którego osnową powinna być nadzieja, staje się czymś niepewnym i niewytłumaczalnym w swoim nastaniu. Żyć w świecie w którym próbuje się unaocznić wszystko- nawet wielkie tajemnice ludzkiego wnętrza i odrzeć je z pierwiastka niewytłumaczalności, symboliczności i sakralności. „Doświadczeniem XXI wieku jest utrata wiary na wszystkich poziomach egzystencji- pisał G. Deleuze- począwszy od poziomu induwiduum, po poziom religii czy polityki. Życie bez świętości, bez sprawczej siły politycznej, mającej realny wpływ na rzeczywistość, to właśnie najbardziej prymarne doświadczenie współczesności.” Ponowoczesna utrata wiary we wszystko, a co zatrważające w tajemnicę głęboko skrytą w człowieku. Bezpłodny zamęt tego, co jedynie dzieje się na powierzchni. To w sercu bytu drzemią ukryte źródła- studnie mądrości i pociechy, przy których niegdyś zatrzymywali się Patriarchowie szukając odpowiedzi na dalekosiężne i nie zdolne do udźwignięcia przez umysł pytania. „Istnieje widok wspanialszy niż niebo- wnętrze duszy ludzkiej”- w tym romantycznej sentencji Wiktora Hugo wyraża prawdę o drzemiących wewnątrz człowieka krajobrazach; przestrzeniach których nie sposób oddać tworzywem płochliwego słowa „odbierającego myśli jej czystość i tajemnicę”(L. Lavelle). Tak pojmowana rzeczywistość wyprzedza wszelkie odczucie ulotności, bezsensowności i bezsilności przeciwstawiania się jękliwej prozie życia. Życie duchowe staje się największym bogactwem prostaczków i wędrowców poderwanych do drogi w najmniej oczekiwanym momencie. Biologiczny rytm pędzącej cywilizacji zostaje zapłodniony powiewem zstępującego Ducha. Świat i uprawiający go w pocie czoła człowiek stają się ikoną Boga, wbrew przewrotnej i racjonalnej logice nicości. Spotkanie z Bogiem dokonuje się w karkołomnych sytuacjach i potrafi napełnić światłem stan najbardziej upadłej i buntowniczej ludzkiej natury. Dotknięcie Chrystusa i Effatha człowieka stają się początkiem nowej ontologii- „powtórnym narodzeniem” w którym „wszystko staje się nowe”(2 Kor 5,17). Świat stygmatyzowany reperkusjami wojny, cynizmem zawłaszczających wszystko egoistów, zaczyna na powrót słyszeć szept ukrytych źródeł i śpiew ptaków, zwiastujących powrót do Edenu.

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Ostatnie chwile wakacji zmuszają mnie sentymentalnej i okraszonej poczuciem szczęścia refleksji. Odpoczynek połączony z wędrowaniem po nowych i fascynujących miejscach zawsze jakoś odświeża, odnawia, umacnia w tym co wewnętrznie spójne; otwiera zmysły i pozwala im zatrzymać się na pięknu które zdaje się migotliwe i pozornie efemeryczne. „Jak można przechodzić koło drzewa i nie być szczęśliwym, że się je widzi ? Rozmawiać z człowiekiem i nie być szczęśliwym, że się go kocha ?” (F. Dostojewski). Spotkania z ludźmi, piękno przyrody, zwiedzanie zabytków i podążenie po tropach sztuki dawnej uczy pokornego spoglądania w przeszłość oraz szacunku wobec wrażliwości ludzi wewnętrznie spójnych, scalonych, wychylonych często ku wieczności. Egzystencjalna etiuda w której konieczne jest poszukiwanie symboli, mozolne rozszyfrowywanie znaków, delikatnych muśnięć szumu Ducha; otarcia się o to, co na pierwszy rzut oka schowane jest pod warstwą wewnętrznych pytań i dotykających duszę obrazów zapraszających nie tylko do zdumienia. Z dziełami sztuki można rozmawiać, a miejsca i przestrzenie nawiedzane opowiadają sprawach ważnych i nigdy nieprzedawnionych. Natura okraszona kolorową paletą barw, może uwieść- stać się religijnym poematem- przeistaczając zmysły ku poznaniu z fragmentarycznego ku pełnemu. „W naszej epoce poszukujący prawdy, którzy utracili starą wiarę, ciągle zwracają się do Ewangelii i chcą napić żywej wody z tego absolutnego źródła” (M. Bierdiajew). Na poziomie duchowym może zaistnieć taka sytuacja która rozbudzi wiarę, nada życiu ludzkiemu kierunek wertykalny. Można wnikać w sens świata- pulsującego w nim życia, odkrywając i odczuwając na sobie spojrzenie Obecności. Pewien mądry rabin mówił: „O biada, świat jest pełen ogromnych świateł i tajemnic, a człowiek zasłania się przed nimi swoją małą dłonią.” Od człowieka który jest produktem socjologicznym masowej- hipermarketowej kultury, można przejść do wewnętrzności- miejsca w którym Bóg pragnie być ze mną. „Czy nie należy wchodzić z zewnątrz, aby wejść do wnętrza- pyta M. Davy- zintegrować się z kosmosem, aby lepiej połączyć się z transcendencją. Stajemy się twórcami mostów, dzięki którym tworzymy jakieś relacje- kompromisy. Kiedy dziecko otrzyma łaskę kochającej i intrygującej natury, pewnego dnia odkryje, w pełni nabytej wolności ścieżkę światła.” Odpoczynek dla człowieka wierzącego jest jakąś szeroko rozumianą formą rekolekcji, duchowej regeneracji i słuchania Boga, które rodzi się w ciszy. Po tak owocnych doświadczeniach łatwiej i bez lęku można powrócić do świata rozedrganego, zmęczonego, stłamszonego, pędzącego, wyszukującego wrogów, w którym momentami dokonuje się atrofia ducha. Każdego dnia przekonuję się, że trzeba głosić wolność, przynosić uzdrawiającą moc Ducha Świętego; odczuwając odważnie świat i ludzi w Bogu. Powracają do mnie z większą intensywnością słowa św. Sylwana z Góry Athos: „Dla człowieka, który modli się w swoim sercu, cały świat jest Kościołem.” Pragnę świata rozświetlonego obecnością Chrystusa. Świata transparentnego niczym witraż, potrafiącego odkrywać radość istnienia- wyzwolonego od smutku, rozpaczy, absurdu i wszechobecnego zmęczenia.

wtorek, 16 sierpnia 2022

Obserwuję świat nie od wczoraj. Coś się stało z relacjami pomiędzy ludźmi- z wartościami które kształtowały pokolenia w kulturze wzajemnych relacji. Zdaje sobie sprawę, że utyskiwanie nie jest dobre i zapewne nie rozwiązuje żadnych targających umysłem dylematów. Człowiek wczorajszy był znacznie bardziej mądry, przezorny, wrażliwy i skoncentrowany na sprawach najistotniejszych. Dawniej dzieciom od kołyski wpajano pewien repertuar dobrych manier (bądź szczery, mów dzień dobry i do widzenia, dziękuj za wszystko, a uprzejmością sobie zjednasz przyjaciół i szacunek wśród ludzi). Dobre zachowanie to nie mechanicznie wpajane zasady, ale pedagogia serca i oczy szeroko otwarte na świat. Od kultury słowa, po miłość do ziemi i szacunek do chleba. Nawet najbardziej wyrodne i marnotrawne dziecko nie użyłoby słów względem własnego rodzica które wdeptałyby go w ziemię, odarły z godności i utopiły we łzach rozpaczy. Noszę w pamięci dziewczynę która wulgarnym i kloacznym językiem wykrzykuje swojej matce wszelką podłość. Próbując usprawiedliwić swoją poranioną historię życia, wrzuca najbliższych w pajęczynę własnego misternie wypieranego piekła. Czasami nie można cofnąć czasu, czy odebrać mocy sprawczej słowom które w przypływie gniewu się wyrzuciło. Nie można wydrapać tekstu zapisanego na karcie historii i zapisać powtórnie na czysto. Wulkan wybucha a jego erupcja niszczy wszystko, co napotka na drodze. Odrzuconą miłość można jedynie porównać do wyschniętej studni lub skarłowaciałego drzewa. Zamiast szlachetnej symfonii, samotny i nędzny akord odrzucenia. Jakże pozbawiona smaku i sensu jest ludzka rzeczywistość. Niegdyś wszystko, a przynajmniej pośrednio było nasycone duchem Ewangelii; ludzką i prześwietloną na wskroś miłością, zdolną unieść syzyfowy ciężar istnienia. Dzisiaj tak wiele w ludziach wyobcowania, egoizmu, buty i narcystycznego ekshibicjonizmu. Człowiek przestał spoglądać w twarz drugiego. Spogląda przed siebie i błyskawicznie zaciska pięści do walki. W fałdach serca powstała zamulona obojętnością szczelina którą wypełnić i uzdrowić może na powrót odszukana miłość. Być może trzeba stracić władzę nad sobą, aby na powrót stać się małym i nieporadnym dzieckiem kurczowo trzymającym się dłoni matki. Dzieckiem zawierzenia, pozbawionym wszelkich karkołomnych kalkulacji i wypłowiałych od nadmiaru nienawiści emocji. Czyż Ewangelia nie mówi o Miłości która przenosi góry, uzdrawia niewidomych, zabliźnia ropiejące rany, wskrzesza umarłych i czyni wszystko na powrót nowym. Być zaginionym i odnaleźć się. Być umarłym i ożyć… Miłość ocala, żeby się o tym przekonać- wystarczy zacząć kochać !

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Wyrusz, o Panie, na miejsce Twego odpocznienia, Ty i Twoja Arka pełna chwały (Ps 132, 8). Przeżywamy dzisiaj w liturgii uroczystość Zaśnięcia i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. „Jakże piękna jesteś, Przyjaciółko moja”- woła Ten, który przez Jej łono zszedł na ziemię i stał się jednym z nas. Kościół przenika zapach kwiatów, ziół i kadzidła. „Teraz wszystko jest napełnione światłością” (Jutrznia paschalna). To duchowa wiosna- jakże zbliżona do poranka wielkanocnego. „Ona okryła sobą całe ludzkie zepsucie i uczyniła godnymi tego, żeby z nimi żył Bóg, i uczyniła ziemię miejscem godnym przebywania Zbawiciela” (M. Kabasilas). Wonności i blask wotywnych świec, przywołują piękno Tej, która zasnęła snem śmierci, a którą wywyższył Jej Syn- a nasz Pan Jezus Chrystus. „Weszła do wiekuistego blasku nieba, jest u Boga, zostaje wzięta do głębi Boskiego morza i żaru. Maryja jest włączona do świętego miasta Bożego”(O. Casel). W zaśnięciu Najświętszej ze wszystkich kobiet i wywyższeniu ku górze- Kościół antycypuje Paruzję i proklamuje prawdę o zmartwychwstaniu każdego z nas. „W Chrystusie zaczęła się już Pascha świata- pisał A. Schmemann- przejście i przetworzenie świata w Królestwo Boże, i ze świętem tej paschy, jej pokojem i radością w Duchu Świętym przeniknięte jest już życie. Albowiem Chrystus zmartwychwstał i nastało królestwo Życia.” Tę drogę zmartwychwstania jako pierwsza pokonuje nowa Ewa- „Niewiasta obleczona w słońce;” a wszyscy podążają za Nią. Cała ludzka historia w Niej odzyskuje swój sens, staje się Oblubienicą Baranka wychyloną radośnie ku nowemu światu. Jej czas zamienił się w wieczność. „Wszystko stało się światłem niezniszczalnym i zachód przemienił się we wschód”(Klemens Aleksandryjski). Starożytność chrześcijańska określała ten dzień jako „Śmierć i zmartwychwstanie Bogarodzicy.” Olivier Clement próbując wyjaśnić głębię tego święta, zestawia ze sobą dwa przedstawienia ikonograficzne. „Pierwsze przedstawia Matkę trzymającą i ochraniającą Dzieciątko, czasami przytula do swego policzka Jego twarzyczkę. Maria- w imieniu całej ludzkości przyjmuje Boga. To pierwsze assumptio- przyjęcie boskości przez ludzkość. Na drugiej ikonie wszystko zostaje odwrócone: Matka nie żyje, jej leżące ciało, jak czarna poczwarka, przecina poziomo kompozycję. Lecz przestrzeń śmierci zostaje otwarta, pojawia się Chrystus zwycięski, pion światła, czyniący z ikony chwalebny krzyż. Bierze w ramiona nieoddzieloną od ciała duszę swej Matki, przedstawioną w postaci dziecka, którego narodziny dokonują się w Królestwie. I przytula twarz tej kobiety- dziecka: zalążka i antycypacji przemienionego dzieła stworzenia. Jest to drugie assumptio, tym razem przyjęcie człowieczeństwa przez boskość.” Ikona wciąga nas nieznane i tak bardzo upragnione głębie życia. „Jeżeli nie żyje się na ziemi dla nieba, nie można osiągnąć nieba poza granicami grobu”- przekonywał biskup Filaret Czernigowski. Tylko sztuka obrazuje to, przy czym słowo zapada w błogie milczenie. „Krąg śmierci nie mógł powstrzymać Matki Życia, ponieważ Jej Syn przeniósł Ją do życia przyszłego wieku” (kontakion, ton 2). Theotokos, otwiera na oścież portal wieczności- krainę życia- wołając swoje dzieci, aby zobaczyły dom Ojca w którym jest mieszkań wiele. „Pociągnij nas za sobą, pobiegniemy za wonią twych pachnideł” (Pnp 1,3).

niedziela, 14 sierpnia 2022

Minął tydzień wakacyjnych przygód i wędrówek których to nieporadność słów nie jest wstanie należycie odmalować. Mnemosyne jest aż nazbyt zawodna, aby ciężar spostrzeżeń i związanych z nimi przeżyć rzetelnie utrwalić i oddać z siłą pierwszego zachwytu. Kilka dni temu siedząc w porcie i przyglądając się horyzontowi morza, kartkowałem zakupione uprzednio w antykwariacie książki. To brzmi dziwacznie, ale w panoramie przemykających ludzi z plażowymi akcesoriami, siedział człowiek, którego dobytkiem był plecak szczelnie wypchany książkami. Kawa, książka i brudnopis do sporządzania notatek- mój synonim luksusu. Nawet w zgiełku portowego bulwaru, można odnaleźć własną przestrzeń do rozmyślań i towarzyszących jej natchnień duszy. U Parandowskiego przeczytałem, że „literatura jest przeznaczona do zatrzymania czasu w jego niszczącym biegu. Ona to zawiesza w wiecznej teraźniejszości wszystko, co kiedykolwiek mogło się wydarzyć.” Cieszy mnie świat, jednak często skrywam się przed nim w kokonie mojej płodnej wyobraźni. Od dziecka oddawałem się lekturze książek i barwnych opowieści, aby uciekać do magicznych światów, baśniowych krain, utożsamiać się z postaciami ciągle będącymi w drodze ku nieznanej, intrygującej przygodzie. „Życie każdego człowieka jest baśnią napisaną przez Boga”(H.Ch. Andersen). Porywała moją wyobraźnię historia zaludniona indywidualnymi postaciami- często przygniecionymi balastem czasu i kotłującymi się w nim wydarzeniami oraz padającym na wszystko cieniem śmierci. Owszem, historia jest wypełniona śmiercią i życiem; naznaczona jest osobistą Paschą każdego człowieka. „Wszystkie gałęzie wznoszą się ku niebu”( G. Bernanos). Fascynuje mnie drugi horyzont wieczności, drugi brzeg do którego zawija się w podekscytowaniu i nadziei. Tęcza która wyłoni się na horyzoncie nocy, wokół której pojawi się świetlista mandorla zamykająca Chrystusa przyjaciela ludzi. Dwa dni temu o piątej nad ranem wyszedłem z rodziną zobaczyć wschód słońca. Mgła nocy spowita światłem jutrzenki. Narodziny w świetle i przedsmak wieczności. Impresja wiary, przed którą kapituluje dociekliwy wszystkiego rozum. Wyrwany ze snu pragniesz biec po plaży ile tylko sił w nogach. Mój przebudzony synek i jego bezcenny uśmiech skierowany w stronę rozbłyskującego światła. Wszystko zamknięte jest w ludzkiej tęsknocie za porankiem obłaskawionym spojrzeniem Boga. Dzisiaj przeżywamy Wigilię Uroczystości Zaśnięcia i Wniebowzięcia Bogurodzicy. Prawosławie powie, że to mała Pascha- afirmacja Tej, która jest najpiękniejszym kwiatem w wielkim ogrodzie Boga. Arcydzieło poezji liturgicznej, hymn Akatyst, skierowany do Maryi, wprowadza Kościół w serce misterium: „Raduj się, przez którą całe stworzenie jest odnowione.”

sobota, 6 sierpnia 2022

Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił (Łk 9,29). Przemienienie Pańskie- Synaj Nowego Testamentu, Święto Światłości, Przebłysk Królestwa, Antycypacja Wielkanocy, Przejrzystość Raju, Przebóstwienie człowieka i świata. „Ja Jestem światłością świata. Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”(J 8,12). Słońce które zajaśniało na Taborze- „Światłość ze Światłości. Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego”- wzejdzie w poranek zmartwychwstania i otuli jasnością pogrążony w mroku grzechu świat. Słońce, które wzniesie się na horyzoncie historii i zasiądzie na tronie sprawiedliwości. „Ty, odnawiasz oblicze ziemi”( Ps 104,3). Oczy Apokaliptycznego Jeźdźca będą świeciły niczym ogień. „Wielki spektakl światła Przemienienia Pańskiego jest tajemnicą ósmego dnia”- nauczał św. Grzegorz Palamas. Bóg obejmuje całe stworzenie, umożliwia poznanie, zwraca ludzką percepcję ku temu co transcendentne, lecz jednak możliwe do zobaczenia. Oczy zostają nasycone światłem, a ciało staje się miejscem „nawiedzenia”- Teofania. Człowiek stający naprzeciw Niepoznawalnego, zaczyna siebie rozumieć jako istnienie w Istniejącym. Dobrze to opisał św. Grzegorz z Nyssy: „Oto Bóg jest celem i przedmiotem oglądania tych, co mają serca oczyszczone”. Tak wiele znaczeń i sensów towarzyszy dzisiejszemu wydarzeniu przywoływanemu w liturgii. Zachwyt za którym nie może nadążyć rozum, a wszelkie wyobrażenia topnieją w bezgraniczności wiary. Wchodzimy w promienie boskiego światła- które przenikają oczy i dusze Piotra, Jakuba i Jana. Niesamowitość tej podniosłej chwili zapisze się w ich pamięci tak mocno, że Kościół po kilku wiekach utrwali tę scenę na przesyconych złotem ikonach. Wszystko jest skąpane w świetle- prześwietlone energiami bijącymi z niezwykłą ekspresją z ciała Bogaczłowieka. „Jak słońce jest radością dla tych, którzy szukają jego dnia, tak moją radością jest Pan. Ponieważ On jest moim słońcem i Jego promienie sprawiły, że powstałem i Jego światło rozproszyło wszelkie ciemności z mojej twarzy. W Nim zyskałem oczy i ujrzałem Jego święty dzień” (Didache). Powróćmy na moment do apostołów; ich twarze zostają rozświetlone światłem- niczym błona fotograficzna. Od nadmiaru energii, nie mogą już widzieć świata takim jest- ich ciała zostają zanurzone w „świetlistym obłoku” Ducha Świętego. „Jest to zjednoczenie się Boga i człowieka w Duchu Świętym, w Duchu światła. W ten sposób Duch światłości Boga staje się duchem oświecającym człowieka dzięki łasce” (D. Staniloae). Ich twarze odbiły światło emanujące z ciała Chrystusa. „Miejsce w którym materia świata staje się w najwyższym stopniu przejrzysta dla osoby jest twarz- pisał św. Makary Wielki- a w twarzy spojrzenie.” Ich spojrzenie wyraża wszystko to, co nie jest wstanie wypowiedzieć słowo. Chcą stawiać namioty- „świątynie”- dla Boga i jego Proroków. Pragną przedłużyć w czasie tę chwilę szczęścia. Od tego momentu „chrześcijanin to ten, który, gdzie nie spojrzy, wszędzie dostrzega Chrystusa i raduje się Nim”(A. Schmemann). Kościół przez wieki będzie się wspinał na górę Tabor. Chrześcijanie będą nosili w sobie pragnienie uchwycenia się świetlistej szaty Chrystusa. Przebóstwienie stanie się drogą ludzi wiary. „Kościół oczekuje przeobrażenia ciała i wierzy w boskość materii, w możliwość prześwietlenia materii. Wyłącznie w Kościele dany jest bogomaterializm. Dlatego mistyka Kościoła jest właśnie mistyką zjednoczenia i przeistoczenia” (M .Bierdiajew). Za każdym razem kiedy celebruję Boską Liturgię, staję się uczestnikiem cudu Przemienienia. Dotykam i spożywam Chrystusa- Światłość Prawdziwą i napełniam się żarem Ognia- Duchem Świętym. Później pozostaje tylko zdumienie: Dobrze tu być z Tobą !

czwartek, 4 sierpnia 2022

Pomimo wakacyjnego odpoczynku ciągle docierają do nas wiadomości o zbrodniach wojennych na Ukrainie. Z pewnością jesteśmy już zmęczeni i przekarmieni tymi obrazami, ale ciągle pomimo dzielącej nas odległości, poruszają wyobraźnię i chwytają za serce. Każda wojna jest paskudna i z człowieczeństwa czyni doświadczalny poligon wyborów. Jej spektrum jest zatrważające i podsyca lęk. Namacalność śmierci bulwersuje i rezonuje postawą wewnętrznego sprzeciwu. Poeta René Char obarczony balastem II Wojny Światowej napisał: „Już tylko oczy są wstanie wydobyć krzyk.” Obok rozdzielającego duszę krzyku, pojawia się wola stawienia oporu złu. Wielu Ukraińców stara się czynić to mężnie- bohatersko i z przekonaniem że to zatrzyma wroga i przyczyni się do rychłego nastania pokoju. „Umiera się za dom. Nie za sprzęty i mury. Umiera się za katedrę. Nie za kamienie. Umiera się za naród. Nie za tłum. Umiera się z miłości do Człowieka, jeśli on jest podstawą Wspólnoty. Umiera się jedynie za to, dlaczego można żyć” (A. Saint-Exupéry). Obok tych którzy każdego dnia z narażeniem życia stają w obronie najważniejszych wartości, są również i tacy, dla których wojna to okazja do ucieczki i tchórzostwa. Dwa dni temu przeszedłem się z rodziną ulicami Szczecina. Na bulwarach grupy młodych mężczyzn (Ukraińców) pijących piwo i śmiejących się w doskonałej atmosferze zabawy. Na plażach pijący wódkę i eksploatujących do granic możliwości polską gościnność. „Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi… Są takie, które zwierza się przyjaciołom w domu.” Rozumiem, że pomagamy ofiarom wojny i dajemy schronienie kobietom i dzieciom. Ale nie jestem wstanie pojąć obecności tysięcy młodych mężczyzn którzy zamiast walczyć w obronie ojczyzny, na dobre rozkoszują się profitami i możliwościami które im stworzyliśmy w przypływie dobra i solidarności, a jednocześnie łatwego zdezerterowania od spraw najwyższej wagi. Otępiałe zobojętnienie ! Patrzę na takie obrazy i coś się we mnie gotuje. Europa ponosi ogromne koszty tej wojny, a bohaterskość części ukraińskiej młodzieży można zmierzyć ilością wypitych piw i totalnej lekkomyślności. To prawda bolesna o której nie będą wzmiankować media, aby nie podsycać niepotrzebnych nastrojów i napięć. Wyleję trochę goryczy. Drażni mnie mówienie o nas – Polakach jako o braciach Ukraińców. To zbyt wielkie nadużycie. W historii tych dwóch narodów nigdy nie było braterstwa. Szczerze wierzę że ponad nurtami dramatycznej historii pojawia się czas i miejsce na przebaczenie i zabliźnienie ran. Obiektywnie od narodu ukraińskiego doświadczyliśmy wiele zła (Obozy koncentracyjne, ludobójstwo na Wołyniu) - co paradoksalne- za które nigdy nas nie przeproszono. Wbrew ironii prawdy, przebaczyliśmy, choć widma przeszłości ciągle powracają. Dzisiaj odpowiadamy ludzką wrażliwością, gościnnością i chrześcijańskim miłosierdziem; ponieważ tak należy czynić. Czynimy tak ponieważ historia też dla nas nie była łaskawa i też byliśmy nomadami szukającymi azylu. Pragniemy zwyczajnie pokoju i nie chcemy aby „wirus wojny” przeniósł się do nas. To jedyna racjonalna przesłanka tego stanu rzeczy.

wtorek, 2 sierpnia 2022

Piękno, o którym zwykle myślimy w kategoriach płochliwego zachwytu nad kimś lub nad czymś, wydaje się jedną z najbardziej pożądanych wartości człowieka nowoczesności. Brak zdolności do natychmiastowych zdumień- impresji- redukuje życie człowieka do płaszczyzny tylko i wyłącznie egzystencjalnej; nie pozwala wzbić się na wyższy poziom myślenia i postrzegania świata. „Istnieje coś jakby wcielenie Boga w świat, a piękno jest Jego znakiem”(S. Weil). Na poziom nie tyle estetyczny, co teologiczny. „W pięknie należy żyć, aby je poznać”(M. Bierdiajew). Myślę, że dla wielu ludzi piękno jest czymś odległym, rozproszonym- fragmentarycznie obecnym w granicach tego świata. „Dziś nie szuka nikt Piękna- rozmyśla na polu poezji Norwid- żaden poeta. Żaden sztukmistrz- amator- żadna kobieta. Dziś szuka się tego, co powabne. I tego- co jest uderzające !” Te słowa sondują stan dzisiejszej świadomości i odzwierciedlają ludzką powierzchowność postrzegania i odczuwania świata w głębinach własnego bytu. Samo słowo piękno nadużywane nagminnie, ciągnie za sobą sznur skojarzeń i opinii modelujących nudną i banalną rzeczywistością naszego dzisiaj. „Dla człowieka posiadającego takie gusta, sztuka ma przedstawiać to, co ładne, łagodne, miękkie- pisał w Węźle Gordyjskim Herbert- Ale najwybitniejszym artystom wszystkich epok taka rola ozdabiaczy świata wydawała się mało ambitna. Nie chcieli być ornamentatorami, twórcami łagodnych harmonii, ale pragnęli przedstawić dramat człowieka, wydrzeć światu nową prawdę widzenia, poszerzyć granicę jego doznań.” Przed naszymi oczami przepływa codziennie tyle obrazów, ale nie wszystkie mają moc rozgrzewania duszy. Istnieje piękno oślepiającej oczy urody kobiecej. Piękno opromienionych górskich szczytów, czy powab bezkresnego morza którego fale uderzają o brzeg- budząc odczucie grozy i szczęścia. Istnieje również piękno, które jak twierdził Sołowjow, szarpiąc się Nietzschem na słowa „umiera w każdym umarłym” i „zostaje pogrzebane na wszystkich cmentarzach świata.” Wobec tak pojmowalnych odczuć piękna, pojawia się również i to, które ma siłę przemienienia i zbawienia- w którym już tutaj zawiera się ideał świata w którym Bóg jest „wszystkim we wszystkich.” Piękno w którym ukrywa się niczym orzech w skorupie, łaską i świętość Ósmego Dnia. Jakże własną czynię wizję którą roztaczał Evdokimov: „Nawet majestatyczne piękno ośnieżonych szczytów, pieszczota morza lub złote pola pszenicy staną się tym wspaniałym językiem, o którym Biblia często nam mówi. Słońca Van Gogha lub nostalgia Wenus Boticellego i smutek jego Madonn osiągną swoją ostateczną pełnię, kiedy pragnienie dwóch światów zostanie zaspokojone. Najczystszy i najbardziej tajemniczy element kultury, muzyka, w kulminacyjnym punkcie rozkwita i stawia nas przed Absolutem.” Bez piękna człowiek jest jak skazaniec wyczekujący świtu wolności.