niedziela, 27 lutego 2022

Kiedy przybliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał przeciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?» On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 18,31- 42). Od kilku dni jakaś część naszego świata stała się Jerychem na którego drogach siedzą żebracy i chorzy wołający do Boga o pokój i miłość w ludzkich sercach. Chrystus powie Laktancjusz „wyciągając swoje ręce na krzyżu, rozpostarł skrzydła swe na Wschód i Zachód, by pod nimi wszystkie narody z obu krańców ziemi szły ku pokojowi.” Nieszczęśliwi błagają milcząco o łaskę wzroku dla tych, którzy nie potrafią wyobrazić sobie jeszcze jak wielkim złem jest wojna. Współczucie to zdecydowanie za mało, potrzeba otwartych oczu serca. Wielu boi się uzdrawiającego dotyku Boga, woli kroczyć w ciemności, dotykając cieni własnej duszy. Droga bez sprawnego wzroku, jest stąpaniem po krawędzi urwiska, wyciąganiem odruchowo dłoni przed siebie i udawaniem, że wszystko jest w należytym porządku; choć to jedynie pozory. Nic nie jest w porządku, jest tylko lęk połączony z błądzeniem. Sądzę, że jedną z przeszkód które nie pozwalają nam być naprawdę sobą i odnaleźć własnej drogi, jest to że nie zdajemy sobie sprawy jak dalece jesteśmy ślepi. Gdybyśmy wiedzieli, że jesteśmy ślepi, jakże usilnie szukalibyśmy uzdrowienia ! Prawdopodobnie szukalibyśmy zdrowia, jak ten bezimienny człowiek z Ewangelii. Ale tragedia na tym polega, że nie rozpoznajemy swej ślepoty- zbyt wiele rzeczy narzuca się naszym oczom, abyśmy mogli uświadomić sobie rzeczy niewidzialne, na które właśnie oślepliśmy. Żyjemy w świecie rzeczy, zagarniają naszą uwagę i same się nam zalecają, tak że nie potrzebujemy ich nawet oceniać- po prostu są tu oto, pod ręką, gotowe do użycia. Rzeczy niewidzialne nie zalecają się nam same, nie rzucają się nam w oczy, musimy ich szukać i odkrywać je. Świat zewnętrzny żąda naszej uwagi- Bóg zabiega o nas inaczej. Świat zewnętrzny sam nam się narzuca. Świat wewnętrzny może być odczytany, ale nigdy hałaśliwie nie zwraca na siebie uwagi. Oślepieni światłem rzeczy i rządzą panowania nad innymi, zapominamy, że nie zawiera on tych głębi, które człowiek zdolny jest odkryć. Zderzamy się z wielorakimi rodzajami ślepoty, często będąc w złej kondycji duchowej, tłumaczymy sobie tym samym, zręcznie uspokajając sumienie, że nic złego się nie dzieje- taka chwilowa zaćma. Pisze o tym doświadczeniu św. Grzegorz Wielki: „Kto więc nie zna blasku wiekuistego światła, jest ślepy; jeśli jednak nie wierzy w Odkupiciela, to jest tym który siedzi koło drogi. Ale gdyby miał wiarę i nie dbał o to, aby prosić o otrzymanie wiecznego światła, i nie modlił się, byłby podobny do tego, kto będąc niewidomym siedząc przy drodze, ale wcale nie żebrze. Jeśli zaś wierzy i poznaje ślepotę swego serca, i prosi o odzyskanie światła prawdy, jest jak ten, kto będąc niewidomym żebrze siedząc przy drodze. Kto więc poznaje ciemności swej ślepoty, kto pojmuje, że brak mu wiecznego światła, niech woła z głębi serca, niech woła także głosem ducha: "Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!" Dobrze zwrócić się pokornie do Boga w modlitwie, prosząc o dar zobaczenia siebie w prawdzie. „Uczyń balsam i dotknij oczu naszego serca i ciała, abyśmy- ślepi- nie popadli w zwyczajne błędy ciemności. Oto stopy Twoje obmywamy płaczem, nie odwracaj się od nas upokorzonych. O dobry Jezu, obyśmy nigdy nie odstąpili od Twoich śladów, boś przyszedł pokorny na świat. Wysłuchaj modlitwy za nas wszystkich i usuń z serc ślepotę naszych grzechów, abyśmy widzieli chwałę Twojego oblicza w owej szczęśliwości wiecznego pokoju” (liturgia mozarabska).

czwartek, 24 lutego 2022

Wszedłem do cukierni po pączki. Za ladą dwie młode Ukrainki, milczące z oczami szklistymi od łez. Na pytanie o ich rodziny, jedna z nich błędnym spojrzeniem spogląda na telefon który wydaje się głuchy. W ludziach pozostawiających rodziny coś raptownie zamarło; przeistoczyło się w kokon skrycie przeżywanej rozpaczy. Zaczęła się wojna i już na wstępie ciężko pomieścić w sercu ludzki strach, ból i niepewność o to, co przyniosą następne dni. Cierpienie to słowo którego właściwy i najgłębszy sens rozumie się wtedy, kiedy czujesz że jesteś bezradny wobec rzeczywistości wplatanej w spiralę przemocy i śmierci. Kiedy nic nie możesz zrobić ściskając do piersi dzieci, próbując instynktownie uchronić je od obłąkanej nienawiści agresorów- wyciągających ręce po cudzą wolność. Jakże ciężko jest rozmyślać o rzeczywistości dziejącej się kilkaset kilometrów dalej z filiżanką kawy w dłoni i względnym poczuciem bezpieczeństwa. Gdzie jest ten dionizyjski żywioł życia Rosji, który z taką charyzmą opisywał Bierdiajew ? Zachłanność imperialna pożarła jego witalne siły, całe to bogactwo które mógłby ofiarować Europie. Nie istnieje racjonalność najeźdźców którzy kierowani różnymi pobudkami stają się sędziami innych; więcej gwałcicielami i siewcami chaosu w imię totalnej- pozbawionej skrupułów polityki. „Przemoc i kłamstwo czynią nas niewolnikami sił nieznanych”(O. Clement). Naoczność każdej wojny jest nie do udźwignięcia; niezrozumiała w kategoriach ludzkiej wrażliwości na zło. „Konflikty i wojny wybuchają dlatego, że niektórzy starają się przywłaszczyć sobie to, co należy do wszystkich, jak gdyby natura mogła oburzać się tam, gdzie człowiek tak głupimi słowami jak „moje,” „twoje,” wprowadza podział tam, gdzie Bóg ustanowił jedność. Te słowa „twoje,” „moje” nie mają sensu”- pisał św. Jan Chryzostom. Ciężko jest wyobrazić sobie indywidualne historie na tle militarnych działań, gdzie zaciera się granica między tymi którzy stają na pierwszej linii frontu, a cywilami szukającymi schronienia przed spadającymi wojnami i ostrzałem z za linii wroga. Najgorszym z możliwych doznań szturmujących umysł widza jest niemożliwość uczynienia czegokolwiek. Nie bierność, lecz bezradność przeistaczająca się w modlitwie błagania. Jedno ze zdjęć które obiegło świat jest jakże wymowne. Grupa ludzi klęcząca na placu Charkowa i zanosząca modlitwę do Boga. W tumulcie represji i eksplodujących domów, pozostaje nadzieja na ocalenie. Wydaje się, że świat już poznał okropieństwo wojen; obudzone z letargu demony zniszczenia za każdym razem inaczej improwizują zbiorowe zniszczenie i wyszukane metody okrucieństwa. Już nie pamiętam u kogo przeczytałem, że „historia potrzebuje początku, środka i końca.” Najbardziej dramatyczna jest świadomość jeśli początek zwiastuje tragiczny koniec. Ten inferalny nieporządek świata woła każdą drobiną istnienia o miłość i pokój. „Światło zwycięża ciemności, Życie unicestwia śmierć”- powie św. Grzegorz z Nyssy- dostrzegając w rezurekcyjnym triumfie Chrystusa nadzieję dla zwaśnionego i ciążącego ku samozagładzie świata.

wtorek, 22 lutego 2022

Jakże trudno jest egzystować w świecie w którym wszystko wrze od nadmiaru niepewności i efemeryczności czasu. Trzeba niebywałej dalekowzroczności aby poruszać się pośród tak wielu niewiadomych i zachować przy tym wewnętrzny spokój. Tak jak człowiek jest tajemnicą i trzeba uczyć się go rozszyfrowywać, tak również historia dziejąca się na naszych oczach wymaga głębokiego namysłu i przenikliwej mądrości. Budząca grozę nieświadomość jutra, owa halucynacyjność wymaga od ludzi wierzących asekuracji duchowej- modlitwy unoszącej nawet najbardziej zawiłe problemy świata poza obręb powierzchowności i niemocy uczynienia czegokolwiek. Pandemie, wojny, kataklizmy, sytuacje graniczne- stanowią nieodłączną część losu człowieka i jego historii- „apokaliptyczne” próby człowieczeństwa i wiary. Tym, co dręczy istoty od zarania dziejów, nie są plagi epokowych chorób, czy lęk o utratę wszystkiego co posiadamy. Największym lękiem jest paraliżująca świadomość śmierci, jej niezbywalność i żniwo które rozrywa ramy możliwych do wydedukowania statystyk. „Ulecz moje rany i oświeć ducha, abym mógł poznać, że Twoja opatrzność zawsze czuwała nade mną”- czytamy w literaturze patrystycznej. Stawką dramatu w którym bierzemy udział jest próba odszukania w sobie nadziei i wiary. „Tylko ten jest prawdziwie samotny, kto jest obcy samemu sobie”(I. Brianczaninow). Ostateczne dzieje naszego świata zależą od duchowego potencjału człowieka; percepcji nieśmiertelności o której tak często w Ewangelii mówi Chrystus. Tylko człowiek zakotwiczony w Bogu staje się absolutnie wolnym i zdolnym do odkrywania horyzontu szczęścia. „Ludzie pragną żyć długo, a ty, chrześcijaninie, pragnij szczęśliwej śmierci”- pisał św. Tichon Zadoński. Odkryć swoją samotność, przerażenie i lęk, aby móc złożyć ją w dłonie Boga. Być może przywiązanie do samych siebie, nie pozwala nam zrzucić krępujących więzów i zobaczyć oczami o wiele głębiej i dalej… Doświadczyć Wieczności w której powszedniość i niedefiniowalność czegokolwiek zostaje przepruta snopem światła- blaskiem zstępującej Prawdy. Centralną tajemnicą chrześcijaństwa jest prawda o konieczności śmierci i zmartwychwstanie w Tym, który jest Życiem. W tej najprostszej a zarazem najbardziej wymagającej z prawd wiary formule, zawiera się los człowieka i świata- „nowe narodziny”- komunia i ekstaza miłości. Wiara w nieśmiertelność i oczekiwanie zmartwychwstania to źródło medytacji, modlitwa tęsknoty i pieśń nadziei, aby nastał już poranek nowego dnia.

sobota, 19 lutego 2022

Gdy zebrał się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego; rzekł w przypowieściach: «Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny». Przy tych słowach wołał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!» (Łk 8, 4-8 ) Chrystus w Ewangelii zaprasza nas do nieustannego słuchania- „sakramentu słuchu”- przez który odkrywa się głębię misterium zwiastowanego w sercu świata Królestwa Bożego. Przypowieść o siewcy jest intrygująca i orientuje chrześcijaństwo w obwieszczaniu mocy Słowa. Zasianym w ziemię ziarnem jest również człowiek przebudzony do wiary, który obumiera dla tego świata, aby zaowocować. Ziarna które rozsiewa hojnie siewca mają w sobie ukryte życie, aby ostatecznie zatriumfować nad śmiercią. Droga, skalisty teren i ciernie- stają się krajobrazem wzrostu lub obumarcia. Spoglądamy na świat wielkich duchowych dysonansów: leków i nadziei; błogosławieństwa i przekleństwa; obecności lub śmierci Boga w ludzkich duszach; Królestwa Miłości lub pokrętnego świata Antychrysta. „Postępują naprzód wśród płaczu, niosąc ziarno na zasiew. Z powrotem przychodzą wśród radości, przynosząc swoje snopy”- w tych pełnych nadziei słowach Psalmisty pulsuje zachęta do nieustannego podejmowania ewangelizacji, wydobywania dusz z powierzchni samych siebie. Jakże łatwo się opowiada o Bogu pośród tych którzy przeszli przez ogień wątpliwości i stali się ostatecznie odważnymi świadkami wiary. Trudniej jest odnaleźć się w krajobrazie niegościnnym, obojętnym i podejrzliwym; pośród tych których wyobrażenie wiary jest zmącone przez bunt, desakralizujące akty, wątpliwości, czy ideologiczny ateizm. Przemienić człowieka który jest profanatorem świętości ! W takim środowisku kaznodzieja bije głową w mur i trwoni energię wobec pustki tych których kontestacja i wycofanie jest miażdżące dla rozumu i serca. Jak mówić do tych, dla których bogiem stało się poszukiwanie dobrobytu, pieniędzy, przerywanie nudy ekstremalnymi przyjemnościami. Prawdę mówiąc, drogę do sukcesu mierzy się ilością niepowodzeń i wyrzeczeń; zderzeń z hipokryzją i pozornie złem wydającym się silniejszym nad przebijającym się niepostrzeżenie dobrem. Czas i spokojne oczekiwanie sprawia wzrost. Chrześcijanin przemierzający mozolnie drogę licznych prób, doskonale wie, jak łączyć życie i rozum, entuzjazm i trzeźwość. Jak niepowodzenia przekuć w sukces. Czasami głosiciel musi stać się pokornym i wyśmianym „idiotą”- wyrzutkiem i szaleńcem, aby ogień który sprasza stał się tworzywem słowa zdolnym zapalić świat. Tak naprawdę nie ma zmarnowanych ziaren, bowiem każdy wysiłek jest błogosławieństwem chwili, pomnożeniem prób, aby zmienić oblicze mętnego i zafałszowanego świata. Ziarna przenosi wiatr- tchnienie Parakleta- czyniące przestrzeń i czas, czymś na wskroś epifanicznym. Najważniejsze jest aby ocalić ziarno, uchronić wiarę. „Kazania już nie wystarczą, zegar historii wskazuje godzinę, kiedy nie chodzi już tylko o to, by mówić o Chrystusie, ale o to, by stawać się Chrystusem, miejscem Jego obecności i Jego słowa”(P. Evdokimov). Ostatecznie towarzyszy mi pełne nadziei przekonanie, że ziarno przyniesie owoc stokrotny, a człowiek stanie się istotą rozpromienioną od nadmiaru miłości i wiary. Istotą napełnioną Obecnością Tego, który jest Słowem Życia !

środa, 16 lutego 2022

Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię.  A przebywał na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez szatana, i był ze zwierzętami, aniołowie zaś Mu służyli (Mk 1,12-13). Pustynia jest przestrzenią walki i zmagania się z samym sobą i przyczajonymi zewsząd demonami. Pustynia zakłada ascezę- askein, które oznacza „wykonywać” lub „praktykować,” antyczna proza attycka będzie odnosiła ten termin do wykonywania ćwiczeń cielesnych albo uprawiania sztuki. Chrześcijaństwo będzie widziało w ascezie i przestrzeni śmierci jaką jest pustynia- proces nawrócenia, umartwień, uduchowienia tego co cielesne- spowitego cieniem grzechu. To droga wyzwolenia z tytanicznych więzów obłędu, obojętności i śmierci. „Zbrukałem szatę mego ciała i zabrudziłem w sobie, Zbawco, to, co zostało stworzone na Twój obraz i podobieństwo”- śpiewa kościół w Kanonie Pokutnym św. Andrzeja z Krety. Według intuicji świętego Augustyna, człowiek jest cielesny do głębi ducha lub jest w pełni duchowy włączając w to ciało. „Bóg jest dla mnie udręką przez całe życie”- słyszymy wyznanie ateisty Kiryłowa w Biesach Dostojewskiego. Bóg stający się problemem człowieka; wyrzutem skłaniającym do głębokiego namysłu nad własnym życiem. Orygenes w tym wydarzeniu mocowania, postrzega indywidualną walkę każdego człowieka jako ścieżkę ku męczeństwu lub bałwochwalstwu. Ślepy los wędrowca zostaje muśnięty tchnieniem i poruszony palcem anioła poruszającego wodę zwierciadła w którym odbija się jedynie niewyraźna maska osoby. Człowiek powraca na pustynię, aby zostać ogołoconym z tego wszystkiego co krępuje duszę i zapętla przejrzystość umysłu. Na pustyni odzyskuje świetlistą twarz dziecka Bożego. Przepastna samotnia i krajobraz ogołocony z pierwiastka życia, uzewnętrznia ludzką bezsilność i pychę. Następuje porzucenie philautia, egoistycznej miłości zamykającej istotę w klaustrofobicznym świecie własnych, destruktywnych pragnień. Człowiek uwolniony z pod wpływu namiętności zaczyna pragnąć prawdy, wzrusza się i poddaje się tęsknocie. Wtedy pojawiają się łzy skruchy, które „oczyszczają i udzielają drugiego chrztu, o którym mówi Pan, odrodzenia z wody i Ducha”(św. Symeon Nowy Teolog). Spękana i chropowata ziemia zostaje spulchniona rosą miłości, stając się zalążkiem Raju. „Oczekiwaniem jest sztuka. Oczekiwaniem jest natchnienie. Oczekiwanie przynosi owoc. Pokora uczestniczy w tym czekaniu na Boga”- pisała S. Weil. Miejsce opuszczone w którym umiera się z pragnienia- staje się oazą i studnią- błogosławionym źródłem nadziei w którym zanurzone i spękane od milczenia usta odnajdują ochłodę i sycą się życiem. W portalu katedry Chartres znajduje się rzeźbiarskie przedstawienie Adama, którego kształtują dłonie Boga. Na twarzy protoplasty rodzaju ludzkiego widać rysy Stwórcy. Kamienna katecheza opowiada o wielkiej, cierpliwej i twórczej miłości Boga. Tworzy człowieka z prochu ziemi- wydobywa z pustyni nicości, usynawia i uszlachetnia to, co jest ubytkiem, defektem, skazą.

niedziela, 13 lutego 2022

Albowiem królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy (Mt 20,1-16). Przesłanie tej przypowieści jest niezwykle uniwersalne i można je bez większych problemów ekstrapolować na sytuację współczesną człowieka pracy. Pracodawca umawia się z robotnikami co do stawki wynagrodzenia bez względu na czas rozpoczęcia czy zakończenia pracy. Strategia i sposób wynagrodzenia zaproponowany przez gospodarza jest trudny do zrozumienia, ale pomimo różnych zastrzeżeń jest „sprawiedliwy,” a sam właściciel wykazuje inicjatywę i wychodzi do wszystkich którzy stoją bezczynnie i narzekają na bezrobocie. Wszyscy bez względu na godzinę rozpoczęcia pracy otrzymują jednakowe wynagrodzenie. To rodzi protest i niezadowolenie- otwarty bunt. Przyjacielu, nie jestem ci nic winien. Czy nie umówiliśmy się na określoną sumę ? „Czy nie wolno mi uczynić ze swoim, co chcę ?” Współcześnie cała tak napięta sytuacja miałaby swój finał w sądzie pracy lub w agresji wymierzonej w kierunku pracodawcy. „Bóg w swej suwerennej dobroci może wykroczyć poza miarę należnej sprawiedliwości- i robi to bez przerwy. Kładzie się tu nacisk na wolność… Z pewnością można tę przypowieść odnieść do żydostwa i pogaństwa: żydzi pracowali od wczesnego ranka, poganie dołączyli do nich o godzinie jedenastej. Lecz w praktyce i jedni, i drudzy otrzymują zapłatę odpowiednio do suwerennej i niezmierzonej dobroci Bożej”(H.U. Balthasar). Nasza przypowieść jest skomplikowana dla człowieka współczesnego- ciągle łaknącego pieniędzy. Dla Boga posiadanie czegokolwiek przez człowieka ma najmniejsze znaczenie. U Niego nie liczą się zasługi, ilość i jakość pracy czy też jej długość. Najważniejsza jest wierność i miłość; nieustanna odpowiedź którą udziela człowiek- pomimo własnej ograniczoności i grzeszności. „W oczach Pana liczy się nie tyle ciężka praca, co chęć podjęcia pracy w Jego winnicy”(J. Radermajers). Jezus głosił Królestwo Boże. Przyszedł aby urzeczywistnić miłość do Ojca i utrwalić w ludzkich umysłach pragnienie wieczności którego przedsmak dokonuje się już tu na ziemi. Aby wejść do Królestwa trzeba oderwać się od zaabsorbowania samym sobą- od pragnienia posiadania i gromadzenia pieniędzy. „Nie dbamy od czas obecny- pisał Blaise Pascal – Uprzedźmy przyszłość jako nadchodzącą zbyt wolno, jak gdyby przyśpieszając jej bieg…” Nasz jeden zarobiony denar wystarczy, aby przejść bramę wieczności !

wtorek, 8 lutego 2022

Przebywam wśród lwów, które pożerają ludzi. Chyba nie ma mamy już żadnych złudzeń, iż nad pewną częścią Europy ciąży widmo wojny. Ponad dwustu tysięczna armia przy granicy z Ukrainą nie stanowi o działaniach poligonowych, a raczej o przemyślanej strategii politycznej mocarstwa posiadającego wielowiekowe doświadczenie w anektowaniu słabszych państw. Styropianowe sojusze i cały szereg spekulacji przewijające się przez media, oddają coś z przedwojennej atmosfery minionego wieku. U Antoniego Bloom przeczytałem niezwykle osobiste wspomnienie: „Pamiętaj, że to, czy żyjesz, czy nie- nie powinno być ważne ani dla ciebie, ani dla innych. Liczy się tylko to, dla jakich wartości żyjesz, i za co jesteś gotów oddać życie…” Nasi politycy uszczypliwie i chyba w półświadomie prowokują lwa którego ryk sparaliżuje strachem ludzkie społeczności. Utopie „ziemskich rajów” się kończą w momencie gdy ktoś chce poszerzać strefy swoich wpływów i pragnienie przewietrzyć zatęchłe magazyny ze sprzętem wojskowym. Rosja niesie w sobie pragnienie bycia hegemonem Europy- „Trzecim Rzymem,” a dialektyka wojny ma jej w tym skutecznie pomóc. Przypominam sobie jeden z wojennych wierszy Pasternaka, oddający atmosferę narodowej jedności- wspólnotę serc wobec wielkiej sprawy za którą warto rozlać krew: „Milcząc- wśród przemian, co narosły. Pośród lat wojen i zniszczenia. Odnajdywałem rysy Rosji, Jej rysy nie do powtórzenia…” Kiedy słowa przestają mieć moc sprawczą do zaprowadzania pokoju, to w ich miejsce wchodzi duch siły i gwałtu; zwycięstwo barbarzyństwa nad człowieczeństwem; śmierci nad życiem. Wojna to również nastawiony na straty i zyski interes w którym partycypują ludzie na zewnątrz afiszujący się postawą antywojenną. U Tołstoja w Wojnie i pokoju można przeczytać: „Każdy człowiek żyje dla siebie, korzysta ze swobody, aby osiągnąć swe osobiste cele, i całą swą istotą czuje, że w tej chwili może wykonać jakiś czyn albo go nie wykonać; jednak jeśli już go wykona, to ów czyn, dokonany w danym momencie, staje się nieodwracalny, staje się własnością historii, w której ma znaczenie dowolne, lecz z góry określone.” Każda wojna z wielką łatwością usprawiedliwia w ludziach najbardziej podłe postawy: kłamstwo, przemoc, przesuwa perspektywy zła, schodząc do bram piekieł. Bóg pozwala, by wydobyła się na zewnątrz spowita ciemnością, niszcząc wolność człowieka. Wojna chaosu i zezwierzęcenia której najczęstszymi ofiarami są ci, którym odebrano wszystko i osierocono. Historia jest pełna śmierci- jednostkowych i zbiorowych wypełniających trupami okopy i ulice miast- czyniących z niej tak przejmującą i jednocześnie intrygującą poznawczo. „Ciało ziemi, gdzie ludzie się ukrywają jak w łonie matki, jest rozbite, zgwałcone, wstrząsane aż do wymiotów”(A. Sołżenicyn). W tak sugestywnym obrazie wojny, tli się światło nadziei, heroiczny podmuch miłości zdolny ocalić boskość człowieczeństwa. Pomiędzy tymi nagłymi i bezsensownym śmierciami rozciąga się milczenie Boga, Jego niemoc cofnięcia człowiekowi największego daru jakim jest wolność. „Piekło stworzone przez człowieka- rozmyślał W. Hryniewicz- podcina w okrutny sposób korzenie wszelkiej nadziei. Ludzie głęboko wierzący trwają jednak przy przekonaniu, że Bóg był obecny wszędzie tam, gdzie cierpieli ludzie. Nikt z nas nie potrafi wyjaśnić sposobu tej obecności na samym dnie upodlenia i poniżenia ludzkiej godności. Ufamy, ze niepojęty Bóg pozostał milczącym świadkiem ludzkiego cierpienia, współczującym i bliskim człowiekowi.” W Chrystusie dźwigającym swój krzyż na Golgotę, człowiek odkrywa wartość życia i wolności; słyszy rozbrzmiewający przez czas historii- krzyk Hioba przygniecionego cierpieniem, krzyk miłości spraszający Ducha przynoszącego pokój.

niedziela, 6 lutego 2022

Inną przypowieść im przedłożył: «Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast… (Mt 13, 24-30). W tej przypowieści uderza przede wszystkim mnogość kontrastów: siewca zatroskany o swoje pole i intruz rozsypujący nasienie chwastu; dobre ziarno i złe. Właściciel pola nieustannie dogląda swojej własności, obserwuje i osobiście nadzoruje proces wzrostu rozsianych uprzednio ziaren. To zatroskany gospodarz, umiejętnie zarządzający czasem. Nawet kiedy niepostrzeżenie- pod osłoną nocy przychodzi szkodnik to właściciel nie pozwala na oczyszczenie pola, ponieważ obawia się o ziarna. W tym plastycznym obrazie życia rolniczego dowiadujemy się tak wiele o pełnym cierpliwości i miłości Bogu. Dla Niego nie ma pośpiechu, potrzeba jedynie czekać na stosowną chwilę zbiorów. Metamorfozy i wzrostu ziarna pszenicy nie powstrzyma nawet namnożony kąkol. Obecność czegoś obcego na polu wymaga od rolników zdecydowanej i zdeterminowanej aktywności. „Zbawienie świata jest wyparciem zła w sferę niebytu, umocnieniem świata prawdziwego i zniszczeniem świata fałszywego”(M. Bierdiajew). Słowo „chwast” w języku hebrajskim posiada ten sam źródłosłów co słowo szatan. Odsyła zatem do idei podziału i zniszczenia. Diabeł jest tym, który dzieli, rozłącza, udaremnia wszelką komunię i prowadzi człowieka do stanu paraliżującej samotności- niekiedy do autodestrukcji. „Zły żyje jak pasożyt na bycie stworzonym przez Boga, tworząc potworną narośl, demoniczne nadęcie”(P. Evdokimov). Jaką wymowę ma tak misternie skonstruowane opowiadanie wpadające wprost do serc prostych rolników, w której poprzez proste wyrażenia każdy z łatwością uświadamia sobie końcowy akord historii- żniwo nadchodzącego Sądu. Choć wyczuwamy miedzy wierszami element trwogi, to ostateczne słowo pozostaje dla nadziei. „Tylko są Boży dokona ostatecznego przesiewu i oddzieli dobro od zła. Sąd, jak i królestwo, już się rozpoczął- pisał A. Mień-I dlatego jest tak wiele kryzysów i kataklizmów spowodowanych zderzeniem prawdy bożej ze złem człowieka. Sąd Ostateczny będzie ogniem oczyszczającym świat, gdy kruszec historii zostanie przetopiony dla królestwa. Ten nowe narodziny, trudne jak każdy poród, przyniosą owoc- odnowione stworzenie.” Wszystko zatem co uczestniczy w Bogu jest na tak dla życia, miłości, komunii; wyrywając się więzom śmierci ku Zmartwychwstaniu i nowemu życiu w Bogu. W Kanonie paschalnym św. Jana Damasceńskiego słyszymy: „Zmartwychwstania Dzień ! Rozjaśnijmy twarz, ludy ! Pascha Pańska, Pascha ! Ze śmierci do życia. I z ziemi do nieba, Chrystus Bóg nas widzie…” Przypowieść Jezusa ma zatem wymiar eschatologiczny- zwiastuje świat ostatecznego zwycięstwa na złem i radość z obietnicy życia wiecznego

piątek, 4 lutego 2022

Każdy człowiek autentycznie wierzący, będzie powracał do pytania którą drogą należy pójść, aby osiągnąć zbawienie. Niestety ciężar tego pytania trzeba unieść samodzielnie. Najświeższa korespondencja z moim kuzynem zainspirowała mnie do nakreślenia myśli dotyczących prawosławia dla poszukujących. W tym słowie „poszukiwanie” zawiera się jakiś nieokreślony, a zarazem fascynujący poznawczo świat wartości charakterystyczny dla chrześcijaństwa które nie zawsze musi być do końca zrozumiałe dla człowieka pędzącej i racjonalnej rzeczywistości. Osobiście znam wielu ludzi którzy doskonale orientują się w literaturze dotyczącej prawosławia. Przeczytali i przestudiowali bardzo wiele książek; choć to jedynie wycinek rzeczywistości do której pełni poznania trzeba przebyć długą i wymagającą niebywałej pokory drogę. Na podstawie lektury książek można z pewnością przybliżyć się do katolicyzmu, ale w prawosławiu jest to niewystarczające i pewnie zubożyłoby obraz życia eklezjalnego. Jeszcze innych przyciągnęła do prawosławia ikona; jej piękno i magnetyzująca siła odziaływania. Teologia koloru wyrażona w kaligraficzności form i symbolice czyniącej z niej głęboki traktat duchowy. Dla wielu ludzi stojących na zewnątrz prawosławie wydaje się anachroniczne- jakby zastygłe w swoich obrzędach, a z drugiej strony fascynujące przez ową umiejętność niepoddania się upływowi czasu i przemianom które na zewnątrz rzeźbią oblicze świata. Prawosławie z wielką przenikliwością potrafi przez wieki modlić się w sposób nienaruszony tymi samymi tekstami liturgicznymi które ożywiały życie wspólnot w pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa. „Jeśli dobrze się modlisz jesteś teologiem”(Ewagriusz z Pontu). Cała mistyka prawosławia wyraża się w miłości i pięknie przenikającym liturgię i czyniącym ze wspólnoty- Mistyczne Ciało Chrystusa. W tak pojętym Misterium wyraża się oddech pierwszych chrześcijan, żar męczenników i mądrość Ojców którzy tchnęli w teologię przenikliwość godną starotestamentalnych proroków. Jak pisał Clement: „Kościół jest niczym innym jak wszechświatem na drodze do przebóstwienia.” Świadczą o tym oblicza licznych świętych wychylone z cerkiewnych ikonostasów- „okna” przez które możemy uchwycić skrawek Królestwa Niebieskiego. Najczęściej kiedy ktoś pyta mnie o prawosławne chrześcijaństwo, to odpowiadam: Przyjdź i zobacz ! Ojciec Lev Gillet (nota bene konwertyta z katolicyzmu) zdefiniował kim jest wyznawca: „Prawosławny to ten, kto przyjmuje Tradycję apostolską i żyje w łączności eucharystycznej z biskupami, którzy są ustanowionymi nauczycielami tej Tradycji.” Nie istnieje jedynie prawosławie bizantyjskie: rosyjskie, greckie, bułgarskie… Istnieje również prawosławie Zachodnie, sięgające swoimi korzeniami tradycji niepodzielonego Kościoła i bogactwa liturgii które ukształtowały się na długo przed tym za nim Rzym wszystko anektował i zunifikował; dokonał tego- co bolesne- siłą ziemskiego oręża. „Chrześcijaństwo wciela się w konkretne kultury, staje się Kościołem ludów i narodów- pisał W. Hryniewicz- Oblicze jego kształtują ludzie żyjący w czasie i przestrzeni, ich poszukiwania, dążenia, ideały i nadzieje…” Istnieją różne oblicza prawosławia od tego rygorystycznego- przyjmującego postawę izolacji wobec inności, po prawosławie ludzi otwartych zdolnych do dialogu i dalekich od jakiejkolwiek wzniosłości i osądu. Prawosławie „kanoniczne” i „niekanoniczne”- zrodzone z oddolnego muśnięcia Ducha Świętego. Chrześcijaństwo zdolne być zaczynem fascynującej duchowości, pobudzając chrześcijan Zachodu do odkrywania swoich korzeni i radykalizmu w przezwyciężaniu własnych wewnętrznych problemów. „Dlatego prawosławie zwraca się do tajemnicy Zmartwychwstania, jako ukoronowaniu i ostatecznemu celowi chrześcijaństwa”(M. Bierdiajew). Prawosławie potrafi z niebywałą przenikliwością skierować spojrzenie ludzkie na perspektywę przyszłości która ostatecznie znajduje swoje spełnienie w pełnym miłości i współczucia Bogu- Przyjacielu człowieka.

środa, 2 lutego 2022

«Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, które przygotowałeś wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela». A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą – a Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu» (Łk 2,29-35). W pełnym wdzięczności wyznaniu wiary starca Symeona chrześcijaństwo odkrywa radość z bliskości Bogoczłowieka- „Światłości świata”. Na chrześcijańskim Wschodzie epizod ofiarowania Chrystusa jest nazwany „Spotkaniem”, ponieważ Dziecię łączy w swojej Osobie Stary i Nowy Testament, celebruje zrealizowanie obietnicy Mesjasza. Poczciwy Symeon jest świadkiem uobecnionej tęsknoty „wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Chrystusa Pańskiego”. Jego miłosne wypatrywanie Zbawcy urzeczywistniło się w jesieni życia- napełniając sensem i nadzieją wędrówkę ku Bogu. Pierwsi pasterze ujrzeli Narodzonego w Betlejem, ale to był impuls chwili, spontaniczne poderwanie i zaspokojenie ciekawości rozbudzone anielskim nawoływaniem. Jak pisał św. Ambroży: „Śpieszyli by ujrzeć Słowo. Gdy widzieli ciało Boże, widzieli również Słowo, to znaczy Syna”. Inaczej ma się z Symeonem, jego rozpoznanie jest przeniknięte oczekiwaniem i łaską; to doświadczenie światłości otwierające oczy duszy i przyśpieszające bicie serca. Człowiek uchwycił blask światłości, wziął w swoje ramiona Przedwiecznego, stanął w pośrodku Szekiny. „Blask Boga widzimy więc obecnie nie bezpośrednio, lecz poprzez Jego objawienie się w ciele- pisał Odo Casel. To ciało początkowo jest jak welon, zasłona; jednakże zasłona prowadzi do Świętego Świętych… Ciało Chrystusa, Jego wcielenie, jest koniecznym przejściem do Ojca. Jego żłobek, Jego krzyż prowadzą do chwały. Im bardziej naszą wiarą ogarniamy Jego uniżenie, tym bardziej staje się ono dla nas przejrzyste i pozwala przez siebie dostrzec Jego chwałę, aż wreszcie nastąpi pełne odsłonięcie Jego światła, przy czym uniżenie przemieni się w chwałę, ciało zaś stanie się Słowem, Panem, Duchem.” Bóg położony w dłoniach człowieka jaśnieje światłem nadchodzącego Królestwa Ojca. Odsłaniają głębię tego przeżycia liturgiczne kontakiony święta: „Łono dziewicze uświęciłeś zrodzeniem Twoim i pobłogosławiłeś ręce Symeona jako sługi, a teraz zbawiłeś i nas, Chryste Boże. Ukróć spory wśród ludzi i umocnij lud Twój, który umiłowałeś, Jedyny Przyjacielu człowieka”. W Dziecięciu objawia się ogień miłości Trójcy- Żar rozpalający wnętrzności człowieka i umożliwiający zupełnie inny rodzaj poznania. To przeżycie łaski oddają pełne zdumienia słowa Pascala: „Ogień. Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba, a nie filozofów i uczonych. Pewność. Pewność. Uczucie. Radość. Pokój. Bóg Jezusa Chrystusa… Ten tylko Go znajdzie, kto pójdzie drogą wskazaną w Ewangelii… Jezusa Chrystusa”. Na długo przed Pascalem Kościół rozpoznawał obecność Pana uobecniającego się przez wiarę w sakramentalnej obecności. Ofiarowanie które rozpościera się przez wieki i wypełnia tabernakula, jak również ludzkie serca. Zbliżamy się do Chrystusa drogami zwykłymi, którymi każdy może do Niego dotrzeć; przez wnikliwą lekturę Ewangelii, czy podążając tropem sztuki. W ślad za przesłaniem Ewangelii podąża również ikonografia, próbując zatrzymać to wydarzenie w malarskiej- pełnej mistagogii wizji. Ikona Spotkania Pańskiego nawiązuje to faktu przyniesienia Chrystusa w czterdziestym dniu po Narodzeniu do Świątyni Jerozolimskiej przez Maryję i Józefa. To opowieść teologiczna pełna duchowej wrażliwości i czułego napięcia emocjonalnego, które spowija wszystkie postaci tego spotkania. Ikona przedstawia Starca z Dzieciątkiem na rękach. Cała jego postać wyraża jakby wypełnienie wszystkich ludzkich tęsknot. Całym sobą pochyla się nad Jezusem, wszystkie linie jego sylwetki skierowane są ku Zbawicielowi, swymi wklęsłymi konturami tworząc zarys jakby czaszy kielicha, którą wypełnia łaska, zaś ręce Symeona stają się uformowanym ołtarzem gotowym na największy dar- Wcielonej Miłości. To wiara w Boga, który wkracza w egzystencję ludzką i objawia się spełniając dzieła, które spełnić może tylko On sam. To odnowienie i oświecenie dotyczy każdego z nas, cały splot ludzkich pokoleń. Wyrażają to słowa Ireneusza z Lyonu: „Odnowił w sobie długi szereg ludzi i dał nam zbawienie jakby mieszcząc swoim ciele”. Niech nam wystarczy wyznanie Brata Rogera: „Trwając przy Bogu, możemy już odtąd wszystko widzieć w świetle Chrystusa. W tym właśnie świetle spojrzymy na wszystkich ludzi, widząc, że w każdym człowieku, nawet w tym, który nie zna Chrystusa, jaśnieje odbicie obrazu Stwórcy”.