niedziela, 30 kwietnia 2023

 

 «O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: „Daj Mi się napić”, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej»… Rzekła do Niego kobieta: «Panie, daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać»… (J 4,5-42).

Wielokrotnie próbowałem wyobrazić sobie scenę spotkania Chrystusa z Samarytanką. Przesuwa mi się w pamięci wiele obrazów malarskich, których wspólnym wyróżnikiem jest atmosfera niepowtarzalnej intymności. W Ewangelii większość obrazów wypełniają szczelnie kłębiący się ludzie, którzy z ciekawości lub z chęci zobaczenia cudu cisną się wokół osoby Jezusa. Spotkali się przy studni Bóg i Samarytanka, Źródło i człowiek, to wydarzenie wypisało coś niezwykłego w historii ludzkich pragnień i odniesień. To powrót do rajskiej sytuacji, gdzie człowiek i Stwórca „przechadzali się” po ogrodzie, prowadzili dialog, zanurzali cembrowinę w studni. To ukryte przed oczami gapiów spotkanie, wskazuje na bardzo indywidualne podejście Boga do człowieka. „Każda kobieta kryje w sobie tajemnicę- pisał Saint- Exupery- jakiś ton głosu, jakiś gest albo jakieś milczenie.” Samarytanka nic o przypadkowo napotkanym mężczyźnie nie wie, lecz On wie o niej wszystko. Jest zaskoczona nieprzewidzianą obecnością Widzącego. W powietrzu unosi się drażniący zmysły zapach pachnidła, a na piasku pustyni ledwie dostrzegalne ślady wędrowców z Sychem. Podejrzliwość bierze górę nas kurtuazją; choć po chwili lęk przeciera się w natychmiastowe kołatanie serca i chęć poznania Nieznajomego. „Ona widzi w Nim najpierw kogoś, kto ma pragnienie, następnie Żyda, później proroka, w końcu Boga”(św. Efrem ). Niewiasta, nie może się już wycofać i wrócić z niczym do domu. Pokazanie się w innej porze dnia, byłoby dla niej niebezpieczne. Być może w jej stronę poszybowałyby przykre słowa z ust innych kobiet, a nawet kamienie- twardość irytacji i kondensacja gniewu. Chrystus doskonale zna jej historię. Wie czym się zajmuje, jaki jest jej status społeczny i profesja, a co najbardziej zaskakujące, zna opinie ludzi na jej temat. JA JESTEM, ten który mówię z tobą. Jest osaczona i musi skonfrontować się z najboleśniejszą prawdą o sobie. Jest grzeszna i potrzebuje „źródła wody żywej”. Nagle uświadamia sobie że jest w niej ktoś, kto zna ją od wewnątrz. „Skrucha wypływa z poznania prawdy” (T.S. Eliot). To spotkanie uświadamia nam niezwykle uniwersalne przesłanie: „Grzech pokrywa obraz Boga w człowieku nieczystością i zasłania go. Obraz Boga zostaje przykryty innym obrazem, który jest obrazem zwierzęcym, diabelskim. Pokuta oczyszcza i odnawia obraz. Cnota nadaje mu blask i piękno” (T. Spidlik). Chrystus wprowadza nieznajomą i bezimienną niewiastę w nawrócenie. Bez tej perspektywy, dyskusja o obecności Boga w tym, czy innym miejscu, wydaje się stratą czasu. „Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie Boże. Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże”.(Ps 42,2). Świątynią jest serce człowieka: miejsce spotkania, nawiedzenia, obdarowania,  nasycenia życiem. Miłosierdzie stoi przed nią- w bliskości o której mogli sobie pomarzyć Prorocy włóczący się za Bogiem, czy wdrapujący się na wysokie góry, aby choć przez chwilę poczuć obecność Niepoznawalnego. Ile jest dzisiaj takich ludzi, którzy twierdzą, że nie są spragnieni- a tak naprawdę umierają. Czy ich pragnienie Źródła wyschło ? Przy studni czeka Pan ! On ciągle czeka przy studni. Bóg tęskniący za człowiekiem !  

  

środa, 26 kwietnia 2023

 

Myślę, że w życiu i historii każdego narodu istnieje Ściana Płaczu stanowiąca kwintesencję zbiorowego cierpienia i okropności, jak również indywidualnie przeżywanych dramatów, przechowywanych skrzętnie w pamięci tych, którzy przeżyli i dając nadwątlone ulotnością czasu świadectwo prawdzie. „Nie mówię, ponieważ mam moc mówienia. Mówię, bo nie mam siły milczeć”- powie mądrość rabinacka. Ściana wchłaniająca potoki łez i modlitw, żalów, strat i buntów zanoszonych przez ludzkość Bogu. „Nie istnieją strefy zapomnienia. Przynajmniej jeden człowiek zawsze utrzyma się przy życiu i zda relację”(H. Arendt). W kontekście przeżywanych ostatnio rocznic związanych z zagładą kilku milionów Żydów polskich i samych Polaków oraz ich heroicznym bohaterstwie w okresie II Wojny Światowej, ciągle żywą wydaje się dyskusja o dzisiejszym bezpieczeństwie Europy i widmach zalegających nad przyszłością. Uprawiana namiętnie przez badaczy faktografia lubi statystyki, ale to nie one są najważniejsze w odsłanianiu realizmu historii. Fakty „ukazują swą martwą twarz, wykutą w skamielinie i żużlu uczuć, w której odpycha dystans nie ewokujący nic poza pustynnym krajobrazem spustoszenia”- pisał G. Herling- Grudziński. Świat po ideologiach odczłowieczenia XX wieku, nie zaprzestał szafować cierpieniem i śmiercią. Rany zabliźnione i zabandażowane na nowo broczą krwią, podnosząc świat ku wzmożonej czujności i wyostrzonej percepcji. Ciągle pojawiają się pionierzy okrucieństwa w których to oczach błyszczy pogardliwe spojrzenie bestii- jej krwiożercza aspiracja unicestwienia pokoju i dobra. Małe rozbłyski konfliktów, zawsze paraliżują wewnętrznie opinię publiczną, przyczyniając się do dwóch diametralnie różnych postaw: lęku przed nieuchronnością zła i obojętnością połączoną z niemożliwością uczynienia czegokolwiek. Przy suto zastawionym stole, dość szybko zapomina się o dramatach przeszłości. O tych, co barbarzyńsko urągali Bogu i byli narzędziem unicestwienia bezbronnych. Obozowych barakach i krematoryjnych kominach przez które wychodziły w rozgrzanym dymie setki tysięcy ludzi. Górach usypanych ciał i prochach które rozmiata beztrosko wiatr. Wichrach Kołymy- tej nieludzkiej ziemi udręki i zimna, gdzie myślenie o jedzeniu zabijało i odbierało marzeniom sens jutra. Czerwonych kazamatach, gdzie człowiek stawał się wielką spuchniętą raną, wrzuconą w bezimienny dół niepamięci. „Ludzie to tkaniny które łatwo się rozdzierają.” Sylwetki w stanie rozpadu, bielma kości chropowate jak z rzeźb Giacomettiego; konwulsyjnie odciśniętym na sobie ciężarem egzystowania w piekle. Otchłań znikczemnienia którą trzeba wyryć na kamieniach i umysłach młodego pokolenia. Uchronić od zapomnienia i ukazywać jako przestrogę. Rasa ludzi z telefonem w ręku i informacją śmigającą z prędkością światła, musi zatrzymać się na chwilę i pomyśleć. Milczenie jest wymowniejsze niż słowa, przeistacza je i pozwala wrażliwości wynieść człowieczeństwo do innego wymiaru poznania i reflektowania rzeczywistości. Im bardziej historia deportuje mnie do przeszłości, tym więcej rozumiem z chwili obecnej- z wolności która staje się pięknym, ale co bolesne efemerycznym śpiewem ptaka. Nie można być niedosłyszącym, czy obojętnym na czas w którym grawitują twarze zmarłych i żywych- spotykając się w bezszelestnym dialogu łez. Piszę te słowa, aby ukazać że siła pamięci zatrzymuje zło. Tylko wiara pozwala przeniknąć światłu przez szczeliny ściany, naprzeciw której stają ocaleni i ci, wierzący w siłę miłości. Trzeba na nowo stanąć przed Ścianą Płaczu- symbolicznym grobem w którym jest wyłom życia: „Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał- pisał proroczo Sołowjow- świat okazałby się niedorzecznością, królestwem złego, fałszu i śmierci; gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, to któżby mógł zmartwychwstać ?”

wtorek, 25 kwietnia 2023

 

Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoja własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi (J 15,19).
W dzisiejszym świecie można być idiotą moralnym i nie wstydzić się tego. Obłąkanie rozkładać siebie, niczym promocyjny kupon do zrealizowania, deptany butami rozkrzyczanych przechodniów. Człowiek odarty z tajemnicy ! Powab pieniądza brutalnie niszczy i staje się źródłem paskudnego w skutkach hedonizmu. Sekularyzacja sumienia i paroksyzmy liberalnej wolności zamykają jednostkę w miażdżącym duszę egoizmie. Przyzwoitość i znaczenie godności ludzkiej dla dużej części ludzi jest przebrzmiałym i uwierającym gorsetem, który należy zwlec z siebie w imię płochej i niczym nieskrępowanej wolności. Intuicję piękna świętości należy wyśmiać, wymiętolić i wyrzucić na śmietnik anachronicznej historii. Ile w tym jest prostackiej nonszalancji i głupoty. Człowiek przemieniony w rzecz do zużycia „fabrykowany seriami, mało kosztuje, a zarazem mało jest wart”- oto nieprzedawniona koncepcja społecznej utopii. „Do dwóch dziedzin: tego, co wegetatywne, i tego, co społeczne- dobro nie ma dostępu”- twierdziła Simone Weil. Skarłowacenie i ekshibicjonizm połączony z perwersją, znamionują naszą cywilizację, czyniąc człowieka antropoidem- zaspokajającym jedynie te najniższe popędy. Wyznacznikiem gustów, mody i zachowania jednostki są media. „Co jest prawdą ?- pytał niegdyś Spengler- Dla tłumu prawdą jest to, o czym się ciągle słyszy i czyta.” Ogłupienie, idiotyzm i wulgaryzm przenikający masy, potrafi zabić duszę; wyjałowić ją doszczętnie z wrażliwości postrzegania i zdrowego przeżywania świata. Telewizja, Internet, prasa i kino „stale dostarczają człowiekowi bodźców z całego świata i drażnią jego ambicję, jego seksualność, jego łakomstwo”(G. Thibon). Będę aroganckim prowokatorem stojącym na peryferiach cmentarzyska absurdu i trochę ponarzekam. Świat na opak w którym cielesność bierze górę nad szlachetnością intelektu i pięknem człowieka z wewnętrznymi krajobrazami, potrafiącym w przestrzeni własnego świata, przecedzać krystaliczną wodę od śmierdzącej kloaki- o której inni mówią, że pachnie i warto się w niej zanurzyć po szyję. Rzeczywistość odwrócona i zalegalizowana przez spróchniałą moralnie mniejszość, narzucającą gwałtem swoją wolę innym. Mają ciebie za durnia kiedy nie uważasz, że płci jest więcej niż dwie. Sprofanowana metafizyka cielesności w której akcie wykluwa się przyzwolenie na imitację miłości dwóch mężczyzn, czy kobiet. Kultura skrzywdzonego Erosa prowadząca młodych ludzi w toksyczną ciekawość i pragnienie coraz to nowych doznań. Jestem buntownikiem- twierdząc- że istnieją w relacjach międzyludzkich takie grzechy które sprowadzają w ludzką duszę piekło. W stęchłej wodzie nie ma życia, lecz jedynie rozpad i truchło. Jakże wielu ludzi nie potrafi stać się dorosłymi, ciągle poddając się opiniom innym, dopasowując się do zmieniających swój kurs wiatrów, prowadząc życie względnie umiarkowane i niewystawione na krytykę; zwolnione z autorefleksji. Psychologia mająca nieść remedium, poddała się toksycznym ideologiom z pod znaku tęczy. Krótkowzroczność i tchórzostwo połączone z jakimś irracjonalnym lękiem. Można zaprzedać duszę diabłu w imię świętego spokoju. Iluż to ludzi jest zagubionych w ciemności, wybierających nieświadomie drogę Węża. Zbyt pośpiesznie zwalniających siebie z twórczej refleksji nad istotą własnego bytu. Roznegliżowanych na rozdrożu dróg i czekających kiedy Nieznajomy wypisze ich grzechy na piasku ! „Człowiek pozostawiony sobie samemu pragnie przerosnąć samego siebie, wyrywa się poza granice tego świata, ale zawsze pozostaje tragicznie bezradny”(M. Bierdiajew). Dzisiejszy świat jest zdecydowanym przeciwnikiem Chrystusa, Ewangelii i chrześcijaństwa. Jest w nim tak namacalnie obecna „suma skłonności do złego”(św. Bazyli) i obojętność na rezonowanie prawdy o człowieku jako Bożym dziecku i afirmującej go wolności. „Człowiek unosi się i prostuje- stając chwiejnie dwoma nogami na ziemi, zwraca się ku niebu. Nie po to, by wypatrywać z stamtąd pomocy i tam pokładać rachuby na zmartwychwstanie i unieśmiertelnienie, ale po to, by cały świat zaangażować w dzieło unieśmiertelnienia”(C. Wodziński). Drgają we mnie słowa Zdziechowskiego: „Każdy z nas jest odpowiedzialny za zło, w którym świat leży, lecz kto z nas miałby prawo zaliczyć siebie do chrześcijan heroicznych ?” Chrześcijanie stają się nomadami na obrzeżach ateistycznego i obojętnego świata, lecz nie sierotami jak chcieliby tego nowocześni koryfeusze nicości. Ciągle pozostają solą, drzazgą w oku i światłem niewygasłym na wątłym knocie. Idą przez życie, stając się świadkami Miłości która ocala i przywraca równowagę ducha tam, gdzie jest jej największy głód. Uczniowie Mistrza z Nazaretu głoszą duchowość paschalną, wedle której w blasku nowego dnia poczyna się człowiek przeobrażony zrzucający odzienie z liści- choć stojący naprzeciw zła- to jednak zaopatrzony w rękojmię wiary.  

niedziela, 23 kwietnia 2023

 

Ja Jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje swoje życie za owce (J 10, 11). Myślę, że centralną kwestią wiary i refleksji teologicznej- podyktowanej intrygującą umysł i duszę ciekawością była kwestia zbawienia. Pierwsi chrześcijanie widzieli w Chrystusie Kyriosa i uznawali Go za Boga, który wraz Ojcem odbiera cześć i uwielbienie, będąc głową odkupionej ludzkości. Przekonanie to znacząco wpłynęło na kształt późniejszej jak również dzisiejszej duchowości chrześcijańskiej. Nie bez przyczyny średniowieczny myśliciel św. Bernard miał powiedzieć: „Jesteśmy żebrakami żyjącymi na koszt Boga”. Wskazał tym samym że życie człowieka jest oczekiwaniem na Tego, który przynosi wyzwolenie. „Nie zdołamy uniknąć dylematu: albo nie ma myśli w świecie i nie ma Boga, albo Bóg powinien objawić swoje zwycięstwo. I zwycięstwo to objawił tam, gdzie się krzyżują drogi życia, to jest na Krzyżu, na którym zmarł, ażeby zmartwychwstać i zmartwychwstając, powołać do życia wiecznego tych, którzy z Nim stanowią jedno”(E. Trubeckoj). Wiele debat które się przetoczyły przez dzieje Kościoła najwyraźniej odzwierciedlają zbawczy sens Wcielenia i Odkupienia. Tradycja patrystyczna, a wraz z nią późniejsza myśl zbudowała wyrazisty komentarz: On przyszedł jako Pasterz, wszedł w środek Owczarni, aby szukać, odnaleźć i włożyć na ramiona grzeszników. Łacińscy poeci elegijni akcentują dobroć pasterza, który „gdy zmierza wieczorem do owczarni, nie waha się nieść na ramionach owcę wyczerpaną niedawnym porodem.” To zaufanie wobec zbawiającego Bogaczłowieka, nie tylko oddaje piśmiennictwo wieków ale nade wszystko najstarsza sztuka Kościoła. Pierwszym i najmocniej utrwalonym w świadomości wspólnoty wyobrażeniem Chrystusa w sztuce, był motyw kriophorosa, otoczonego miłośnie wpatrzoną w Niego owczarnią. To najpiękniejszy z obrazów dotkniętego stygmatem męczeństwa Kościoła- ze wzrokiem utkwionym w misterium Obecności, wypełniony miłością i absolutnym zaufaniem wobec Tego, który prowadzi ku pełnej idylli wieczności. W tym miejscu zdają się wiarygodnie wybrzmiewać słowa Ruperta Mayera: „Żyjąc w obecności Boga, pozostajemy zawsze na wyżynach”. Na wczesnochrześcijańskich malowidłach i freskach, ukazany świat jest już zbawiony. Przeszedł Paschę z Oblubieńcem pokonującym śmierć i inicjującym triumf życia. Święty Augustyn podkreślał: „Bóg chce uczynić ciebie bogiem… Jak uczestniczył w twojej śmiertelności, przybierając człowieczeństwo, tak dał ci udział w nieśmiertelności podnosząc cię”. Pasterz nigdy się nie zniechęca poszukiwaniem, nie znudzi się kołataniem do serca człowieka. Tego nie ma w żadnej innej religii; taka bliskość Boga wobec człowieka jest tylko w chrześcijaństwie. Kiedy jestem okaleczony, wyniszczony, poturbowany przez życie, czy krawędzi wątpliwości- On przychodzi z darem miłości i zbawienia. Piękny Młodzieniec z moim życiem na swoich ramionach !

wtorek, 18 kwietnia 2023

 

Oprócz wiosennego cudu natury, najpiękniejsze są krajobrazy ludzkiego wnętrza. Patrząc na ten widok, wbrew ograniczoności zmysłów, dotykamy tajemnic rozgrywających się poza mimowolną zachłannością oczu. Poznałem wielu ludzi narodzonych po raz drugi. Istoty tracące kontrolę nad własnym życiem. Wykadrowanych z misternie napisanego przez siebie scenariusza osamotnienia i śmierci. Ogarniętych strumieniem miłości tak intensywnie przenikającym duszę, iż poddali się całkowicie i wyłącznie Bogu. Obezwładnieni płakali tak żarliwie, że ich wezbrany strumień stał się sadzawką oczyszczenia- lavacrum. Dzięki genialnemu Diagnoście o szeroko otwartych oczach „podeptany kwiat stał się godnym miłosierdzia.” Wzniesienie ku górze, poczucie bezpieczeństwa, niczym dziecko połączone na powrót pępowiną z matką. Fenomen i factum miłosierdzia tak głęboko obecny w odwiecznej filantropii Boga (Czełowiekoljubiec). W każdym człowieku za fasadą jego duchowych migren, fobii, lęków i demonów, istnieje urodzajna gleba na którą spada deszcz przebaczenia i błogosławieństwa. „Musimy narodzić się z ciała, a następnie z duszy. Oba narodziny są jak łza. Pierwszy rzuca ciało w świat, drugi kołysze duszę do nieba”(Ch. Bobin). Wbrew religijnej wyższości i spoufaleniu sprawiedliwych, to właśnie grzesznicy odczuwają najmocniej ból powtórnych narodzin i pocałunek Boga złożony na ich roztrzaskanym człowieczeństwie. W „łonie matczynym” Przedwiecznego, zagubieni i chorzy- odnajdują schronienie- porzucając wyboistą i raniącą cierniami drogę grzechu. Prostytutka w sakramencie pojednania staje się na powrót dziewicą. Morderca dzieckiem Bożym, a złodziej zrehabilitowanym obywatelem świata i sługą dobra. Notoryczny kłamca i manipulator, pozostaje piewcą prawdy; a ten którego słowa niosły zamęt i podział, nagle odkrywa wielkość uzdrawiającego proroctwa które Bóg położył na jego chropowatym języku i ustach. Jakże często dłonie przestępców stają się strzeliste jak modlitwa lub ofiarnicze jak ołtarz na którym spoczywa Miłość do spożycia. „Ci, którzy mają posiąść nową wartość życia, muszą utracić wszystkie stare wartości”- pisał Brandstaetter. Ubłoceni wkładają godowe szaty czystości i stają świetlistymi, wbrew zalegającym zewsząd ciemnością przyszywającej ich rzeczywistości. „Przeto przyjmuje ostatniego jak i pierwszego- słyszymy w paschalnej homilii św. Jana Chryzostoma- Wszyscy nasyćcie się ucztą wiary, wszyscy przyjmijcie bogactwo miłosierdzia. Niech nikt nie opłakuje ubóstwa, objawiło się bowiem wspólne królestwo. Niech nikt nie opłakuje grzechów, przebaczenie bowiem z grobu zajaśniało.” Ciasny widnokrąg naszych ludzkich sądów, ustępuje pod naporem życia, które obficie udziela zmartwychwstały Chrystus. Dla Niego, pomimo zagmatwanych życiorysów, jesteśmy piękni, mądrzy, prości i godni przemieniającego dotyku. „Raj jest rozproszony, wiem o tym- rozmyślał Yves Bonnefoy- A naszym ziemskim zadaniem, rozpoznać jego kwiaty rozsiane wśród ubogich traw.” Jego przenikliwe i pełne czułości spojrzenie nas tworzy, scala i zatapia w świetle poranka, którego blask nie niknie i rozgrzewa ciepłem dusze skostniałe z zimna. On pisze grzechy na piasku, aby je następnie wymazać z pamięci i historii. „Odpoczniemy !Posłyszymy, jak śpiewają aniołowie, ujrzymy niebo całe w diamentach, ujrzymy, jak wszystko ziemskie zło, wszystkie nasze cierpienia utoną w miłosierdziu, które napełni cały świat, i życie nasze stanie się ciche, łagodne jak pieszczota”- słyszymy w dramacie Wujaszek Wania Czechowa. Stajemy przed Nim bezradnie nieudolni i pochwyceni pytaniem jak Piotr z Ewangelii: „Czy kochasz Mnie ?”

niedziela, 16 kwietnia 2023

 

Przez całe wieki dociekliwi chrześcijanie poszukiwali dowodów zmartwychwstania. „Zmartwychwstanie. Nikt go nie widział- pisał z wielką subtelnością J. Pasierb- Dowiedziano się o nim, spotykając Jezusa żyjącego po śmierci.” Wiele razy zastanawiałem się, dlaczego Pan Jezus po zmartwychwstaniu zachował rany. Po co te znamiona cierpienia- takie wyraziste ślady- skoro zatriumfowało życie, rozpacz i nienawiść zostały pokonane ? W Ewangelii Chrystus w poranek wielkanocny mówi spotkanym osobom: „Nie dotykaj Mnie,” „Nie zatrzymuj Mnie.” Zachowuje umiarkowaną wstrzemięźliwość w cielesnej bliskości. Czujemy pewną rezerwę wobec Tego, który wyrwał się śmierci. On jest w tym jakiś aspekt apofatyczności (poskromienia zmysłów). W wierze można poczuć się na rozdrożu lub zejść w otchłań wątpliwości. „Jedynym grzechem jest brak wiary w Zmartwychwstanie” (św. Izaak Syryjczyk). Później po długim czasie doszedłem do wniosku, iż te rany na rękach, nogach i boku były potrzebne, abyśmy nigdy nie mieli wątpliwości w miłość Boga do nas. Przez te chwalebne ślady wyraża się  prawda o tym, że Chrystus przyjął całe cierpienie w swojej cielesności. Jak Wojownik wstąpił na krzyż i został ugodzony w starciu ze złem i absurdem niesprawiedliwego świata. Rany są ważne w perspektywie eschatologicznej. W czasie ostatecznym przez te rany Bóg Ojciec będzie rozlewał miłość- która dla jednych będzie źródłem zbawienia dla innych oczyszczenia. „W Jego ranach jest nasze zdrowie". Przez ślady zadanej męki przychodzi życie, łaska i błogosławieństwo. Tak samo dobrze iż w krajobrazie uczniów pojawia się Tomasz, który chce się przekonać, zobaczyć, dotknąć- uczynić wiarę namacalną- nadać jej pierwiastek racjonalności. „Słyszałem jak mówiłeś, a choć niewidzialny, byłem przy Tobie i w twoich wątpliwościach, a będąc niewidzialny, kazałem ci czekać, pozostawiłem czas twej niewierności, by dobrze móc obejrzeć twą niecierpliwość”- wkłada słowa w usta Chrystusa Bazyli z Seleucji. W Niedowiarku odkrywam czasami swój sceptycyzm, ciekawość, swoistą pewność która będzie chciała mnie zabezpieczyć przez pomyłką. „Kresem naszej podróży jest spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym”(A.Bloom). Przychodzę do Jezusa, aby włożyć palec w miejsce gwoździ, aby zobaczyć otwarty bok, aby choć kropla Jego Boskiej Krwi zrosiła moje życie. Przychodzę również z moimi ranami, które są bandażowane, aby Pan na nie wylał drogocenną oliwę miłości. Już nie chcę być niedowiarkiem lecz prawdziwie wierzącym. „Sam Bóg umarł i powstał z martwych, a więc nie ma już śmierci- pisał K. Ware- gdyż nawet ona została wypełniona Bogiem.” Nim zostały również wypełnione wszystkie ludzie wątpliwości, niepewność, szamotanina rozumu z sercem. Pięknie wyrażają to słowa Nersesa Snorhali: „Ale ja wierzę z całej duszy, ja Ciebie wyznaję, Panie i Boże, wyznaję tak, jak on głosem, bo nauczyłem się tego przez słowo. Spraw łaskawie, abym w dniu ostatecznym, kiedy przyjdziesz w swojej chwale, stał się godny ujrzeć Cię w tym samym ciele i abym Cię objął miłością serca.”

 

czwartek, 13 kwietnia 2023

 

Po wielkim strumieniu obrazów i przemyśleń towarzyszących mi podczas przygotowań do Triduum Paschalnego i wprost w czasie poprzedzającym celebracje największych Misteriów, pozostała mi jedna- zdaje się najważniejsza myśl- On Jest i Żyje ! "Czemu wchodzicie i szukacie na zewnątrz- pyta Mistrz Eckhart- Wszystko przecież macie w sobie." W naszej problematycznej teraźniejszości prawda o Zmartwychwstaniu przedziera się spokojnie, nie wyważa drzwi współczesnych Wieczerników, lecz forsuje cicho i obezwładniająco opieczętowane niedostępnością ludzkie dusze. W Chrystusie to, co naznaczone jest buntem i wyparciem, zostaje przemienione i poddane delikatnemu muśnięciu Parakleta. „Cały sens cudu zmartwychwstania polega na tym, że jest on niewidzialny, nieudowadnialny, niezniewalający, że zawsze zwrócony jest ku ludzkiej wolności i ludzkiej miłości. Cud zmartwychwstania jest rzeczą niewidzialną i ujawnia się tylko za pomocą wiary. Po akcie wiary odkrywa się sens rzeczy, rodzi się gnoza”- pisał M. Bierdiajew. Duchowość paschalna wdziera się przez szczeliny najbardziej zabetonowanych środowisk i ideologicznych aberracji, aby otwierać zmysły na niewyrażalność i niewytłumaczalność udzielającego się życia Boga. Świat zużyty i przygnieciony ciężarem samotności potrzebuje wejść w sacrum, przez którą świetlistej poświacie ukaże się Ten, który potrafi rozszyfrować najmisterniej utkaną zagadkę ludzkiego losu. „Bóg zmartwychwstał, odwalił groby naszych domów. Byśmy stanęli. Na światło spojrzeli. Byśmy wołaniem odetchnęli.”( E. Bryll). Być ziarnem w dłoniach kroczącego po kamienistej drodze Mistrza. Źdźbłem Jego słowa, stawiającego świat w płochym zdumieniu. Być kroplą wpadającą do wezbranej po brzegi studni, nasycającej orzeźwieniem wędrowców poszukujących drogi do domu. Stać się obłupanym kamykiem wielkiego głazu który zdetonowało światło rezurekcyjnego podmuchu życia. Spojrzeć przez wąwozy ran, aby dostrzec przyszłość skąpaną w deszczu światła. Jeżeli ktoś będąc w opozycji do mojej wrażliwości wiary, opowiada mi o gigantycznej obecności zła. Nie zaprzeczam, nawet więcej, nie wypieram tej namacalności i podłości piekła wybijającej niczym uśpiony gejzer. Cierpieniu i wojnach udręczających całe rzesze niewinnych ludzi. Jedyną rozsądną argumentacją wydaje się ta, iż istnieje pluralizm wolności, które Przedwieczny w swojej hojności ( bez działania wstecz), powierzył człowiekowi. Wobec piętrzącego się zła, staje naprzeciw rozlana z Krzyża miłość: „oblicze Boga broczącego krwią w cieniu”(L. Bloy) i pełne miłosierdzia spojrzenie Zmartwychwstałego, budzącego na powrót świat do stania się Edenem- miejscem, gdzie przebywa niebo i gdzie zapach kwiatów rozsiewają święci biegnący ku nieustannym wschodom Słońca. Znam ludzi którzy odczuwają zapachy biblijnych drzew i słyszą ich szum niegdyś ocieniający galilejskie przechadzki Mistrza z Nazaretu. Niedostępny Bóg Izraela jest Ikoną Obecności pokonującej meandry czasu i przestrzeni. Życiem. Życiem. Życiem ! – zapisanym na skrawku papieru w kieszeni mojej kurtki.    

niedziela, 9 kwietnia 2023

 

Delikatny szmer i pękanie skały. Wilgotne powietrze poranka przenika wonność kwiatów i pianie kogutów w oddali. Zapieczętowany kamienny głaz grobu runął na ziemię. Wszystko wokół zadrżało i spełniło się wsiane w sercach uczniów słowo życia. Wzeszło na horyzoncie Słońce Nieśmiertelności; Jego blask uświęca oczy niedowiarków i budzi zmarłych na cmentarzach świata. „Oto dzień, który Pan uczynił. Jakże inny od tych dni, które się zaczęły wraz z początkiem świata i które odmierzamy biegiem czasu. Dzień Pana jest początkiem nowego stworzenia...” (św. Grzegorz z Nyssy). Wydarzenie Zmartwychwstania Chrystusa jest sercem całej teologii, liturgicznego uniesienia, piękna utrwalonego w sztuce, energii życia poruszającej ciało- Kościół otulony światłem rezurekcyjnego poranka. „Święto świąt i uroczystość nad uroczystościami.” To przyjęcie przez każdego wierzącego paschalnej radości, którą w całej głębi oddają słowa podniosłej antyfony: Christos anesti ek nekron... wyraża się w nich epicentrum radości całego stworzenia od nadmiaru życia i łaski. Tej podniosłej chwili nic i nikt, nie jest wstanie zdyskredytować lub w jakikolwiek sposób pomniejszyć. „Zmartwychwstanie- pisze N. Chatzinikolaou – przeobraziło krzyż i śmierć Chrystusa w symbol zwycięstwa i życia. Ale nie tylko dla Niego, lecz także dla nas. Chrystus nie zmartwychwstał po to, aby zmusić nas do uznania Jego boskości, ale żeby dać nam życie wieczne.” Jego zmartwychwstanie jest zapowiedzią naszego powstania martwych i zniszczenia zamykającej ciało grobowej płyty. „Zmienia się porządek rzeczy: grób pochłania śmierć, a nie zmarłego, dom śmierci staje się mieszkaniem życia” (św. Piotr Chryzolog). Jesteśmy poderwani w przypływie radości i niewzruszonej wiary do oznajmienia światu najpiękniejszego i najpotężniejszego przesłania wiary: Chrystus żyje, a śmierć traci swoją moc zniszczenia. Trzeba z głęboką wiarą kontemplować to Święto Życia; otwiera się ono bowiem dla tych, których oczy i serca są przemienione. „Zmartwychwstanie nie narzuca się- pisał O. Clement- Nie ukazuje się władcom tego świata, objawia się tylko tym, którzy przyjmują Go w wierze i miłości. To nie Zmartwychwstanie wzbudza wiarę, to wiara pozwala przejawić się Zmartwychwstaniu. Jezus woła nas delikatnie, jak zawołał Marię Magdalenę- a ona dopiero wtedy obróciła się, jej serce się poruszyło, rozpoznało Go.” Kościół jest ciągle w drodze na której spotyka Żyjącego, który zachował znaki swojej męki. Kroczy zwycięski rozpromieniając ludzkie przygnębione twarze; czyniąc je świetlistymi. W tym szczególnym dniu- pełnym łaski, pragnę złożyć wszystkim szczere życzenia. Przede wszystkim odwagi wiary i wychylenia ku cudownemu światu Boga. Pozdrawiam wszystkich ludzi dobrej woli słowami św. Serafina z Sarowa: „Chrystus Zmartwychwstał radości moja !”

sobota, 8 kwietnia 2023

 

Pascha Pana ! Jeszcze raz powiem: Pascha, ku czci Trójcy. Dla nas jest to święto świąt, uroczystość uroczystości, która przyćmiewa wszystkie święta- nie tylko ludzkie i doczesne, lecz także święta samego Chrystusa, które obchodzi się ku Jego czci- tak jak słońce zaćmiewa gwiazdy (św. Grzegorz z Nazajnzu).

Wielka Sobota- dzień uroczystego Szabatu Boga. Milczenie spowija grób i ludzkie serca; święty bezruch który za chwilę przemieni się w pełną splendoru i radości liturgię Wigilii Paschalnej. Kościół zatopiony w kontemplacji, oczekuje chwili w której otworzą się „bramy Raju,” kiedy drzwi kościoła i carskie wrota ikonostasu zostaną rozpostarte dla tych którzy oczekują zstąpienia Słońca. „Głęboka cisza ogarnia stworzenie w spoczynku- pisała Minke de Vres- Lecz Bóg Ojciec, współczujący, działa dalej. Życie zstępuje w otchłań śmierci wypełniając swym blaskiem najciemniejsze jej dno. Owocowanie ziarna wrzuconego w ziemię, które obumiera w swej pierwotnej postaci, by powstać do życia nowego i wiecznego.” Chrystus złożony w grobie odpoczywa, po tak wielkim boju, który dokonał się na drzewie kaźni. Zranione Jego dłonie, bok i nogi, są świadectwem dramatu, który zgotowała mu ludzkość; odciśnięte niczym pieczęć w pamięci Kościoła, staną się znakami chwalebnego zwycięstwa nad śmiercią i królestwem demona. „Dzisiaj grób ogarnął Tego, który w swojej dłoni trzyma całe stworzenie, kamień okrywa Tego, który niebo okrywa pięknością, śpi życie i drży otchłań.” W sobotę dokonuje się jedynie to, co wyrażają słowa chrześcijańskiego Credo- „zstąpił do piekieł”. Zstąpienie do piekieł widziane oczyma wiary, stanowi jedno, powiązane i komplementarne wydarzenie: męki, śmierci krzyżowej i zwycięskiego zmartwychwstania. Krzyż i zmartwychwstanie ukazują się w tej perspektywie jako dwa oblicza tego samego Misterium. Tę właśnie jedność Chrystusowej Paschy wyraża ikonografia chrześcijańskiego Wschodu, przedstawiając Anastasis jako zstąpienie i wyjście z Otchłani: Chrystus kruszy bramy krainy zmarłych, dźwiga Adama i Ewę za rękę i wprowadza wszystkich oczekujących Go do królestwa życia. Słowa radosnego Troparionu powtarzane wiele razy, oddają podniosłość tego misterium wiary: „Chrystus powstał z martwych, śmiercią podeptał śmierć, i będących w grobach życie dał”. W ten sposób każdy wierzący może z właściwą dla siebie wrażliwością, kontemplować tajemnicę zbawienia, która stanowi jakże ważną prawdę o ostatecznej perspektywie życia w Bogu. Tu ciemność zostaje ostatecznie pokonana, ponieważ grzech został ugodzony w samo serce. Bunt Adama który stał się przyczyną strącenia w ciemność, teraz zostaje rozświetlony obecnością zstępującego Życia. W apokryficznej Ewangelii Nikodema czytamy: „I ujrzałem, że Pan Jezus Chrystus nadchodzi w chwale światła, w pokorze, wielki, a jednak skromny, trzymając w dłoni łańcuch pętający szyję Szatana i jego związane plecami ręce, i wtrąca go na powrót do Tartaru, a wsparłwszy świętą stopę na jego szyję, rzecze: Dziś skazuję cię na wieczny ogień.” Wielka Sobota stanowi już antycypację wydarzenia wielkanocnego – centrum chrześcijańskiego obchodu- Nocy triumfu- w czasie której w Paruzji może nadejść Pan. Otchłań napełnia się chwałą zmartwychwstania. „I samo piekło staje się Kościołem” (H. Balthasar). Wieczorem kiedy rozbłyśnie światło Paschału- wszystko zostanie zapłodnione życiem i światłością. Tak jak od światła świat zaczął istnieć jako przygotowany do wejścia w relację z Bogiem, tak światło Chrystusa Zmartwychwstałego oświeci ciemności ludzkich serc, i pozwolić na nowo uchwycić oczom duszy,  wielką eksplozję światła która rozsadzi kamienny grób. „Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego- będą opowiadać o tym apofatycznym wydarzeniu teksty liturgii wschodniej- w niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania. I usłyszymy wyraźnie jak mówi: Witajcie !”

piątek, 7 kwietnia 2023

 

Wielki Piątek. Wszystko jest spowite ciszą która przeszywa tkankę zaganianej codzienności. Osie teologii są odwrócone. „Świat zaczyna wyobrażać sobie siebie w ludzkiej zadumie”(G. Bachelard). Perspektywa bólu i śmierci, wbrew tragizmowi rozmyślań, spowita jest nadzieją i światłem przebijającym zlegający mrok. Śmiech szyderstwa i przeraźliwy rechot demona zostaje zmiażdżony triumfem miłości; pęknięciem ludzkich serc i rozdarciem zasłony świątynnego Przybytku. „Trzeba nam było, aby Bóg wcielił się i umarł, abyśmy mogli ożyć”- twierdził św. Grzegorz Teolog. Miniatury z których buduje się ewangeliczny obraz Pasji, stają się częścią większej całości- darem chwili i ekonomią miłości- odsłaniającym trudną do zrozumienia pedagogię Odkupienia i Zbawienia. „Milknie sakrament ustępując miejsca zdarzeniu, które dało początek wszystkim sakramentom”(R. Cantalamessa). Liturgia poprowadzi nas przez urwisko cierpienia. „Smutna jest moja dusza aż do śmierci”(Mk 14,34). W dramatycznym rozproszeniu myśli i paraliżującym wolność strachu uczniów, chowających się po kątach z obawy o własne życie- egzamin z płochej lojalności jest jedną z wielu prób przez które chrześcijaństwo będzie musiało przejść, aby rozpoznać dowody wiary za pomocą przepełnionego ogniem serca. Trzeba pójść pod prąd racjonalności, aby stanąć naprzeciw Jezusa ugiętego pod ciężarem krzyża. „Ukrzyżuj Go !” Ten wściekły krzyk tłumu nie przestał rezonować ani na moment. Jego wulgarność i determinacja w uśmiercaniu Boga, spowija umysły wielu nam współczesnych. „Bolesny pesymizm przeżera korzenie życia i to jest właśnie piekło serca, serca walczącego z nieistniejącym Bogiem, ku któremu człowiek krzyczy w swojej rozpaczy”(P. Evdokimov). W ferworze spragnionego krwi motłochu i grze kłamstw, zapada wyrok skazujący. Getsemani i Golgota- teatr powtórnej pogardy, rozgrywa się na naszych oczach w wyszydzeniu i wdeptaniu Go w niepamięć historii. „Stwórca świata wydany w ręce nieprawych. Przyjaciel człowieka podniesiony na drzewie, aby uwolnić więźniów znajdujących się w otchłani i wołających: Wielce cierpliwy Panie, chwała Tobie”(Stichera). Ciało Ptaka rozciągniętego na przestworzach, wygiętego w konwulsyjnym ruchu zstępującej nań miłości. „Rozpostarł swe opiekuńcze skrzydła, aby pod nimi zgromadzić w pokoju wszystkie narody obu części świata”(Laktancjusz).  Jest to jedyny dzień w ciągu roku, gdzie nasze oczy zostają zawłaszczone przez narzędzie tortury, a usta zostają przynaglone porywem uczuć, aby złożyć na nim swój pocałunek. „Krzyż uzupełnia fragmentaryczny sens tego świata, który ma znaczenie, gdy jest postrzegany jako dar posiadający swą wartość, ale jedynie relatywną i nie absolutną. Krzyż objawia przeznaczenie świata, który Chrystus prowadzi do przekształcenia w Bogu… Cały świat jest darem Boga i przez krzyż cały świat musi być przekraczany w Bogu. Tylko w Chrystusie to znaczenie krzyża jest w pełni objawione”(D. Staniloae). Później On jest oddany w nasze ręce, przytulony i obmyty łzami. Ciało wydane kochającej Matce i w dłonie grzesznego Kościoła, który na ołtarzach świata będzie antycypował Jego śmierć, zstąpienie do Otchłani i triumfalne Zmartwychwstanie. Piękno wzgardzone i oszpecone, stanie się wstępującym Słońcem.

czwartek, 6 kwietnia 2023

 

Wieczernik. „Błogosławieni, którzy widzieli koniec figur, a początek Prawdy”(św. Efrem). Pomiędzy słowami Ewangelii relacjonującymi to podniosłe wydarzenie, również ważna jest wyobraźnia pozwalająca wskrzeszać obrazy, czyniąc je bliskimi, pomimo odczuwalnego upływu czasu. Tej wnikliwej kontemplacji Triduum Paschalnego, towarzyszyć mi będą pełne światła ikony Ivanki Demchuk. Każdym detal zawiera głębię odczuć, zapachów, delikatnych muśnięć, malarskich reminiscencji- otwierających szeroko oczy na zdumienie i ciszę w której aurze obleką się słowa paschalnej Pamiątki. Przestrzeń jerozolimskiej architektury przeniknięta obecnością i przeszyta pokorną miłością Syna Człowieczego. Zapadł wieczór i mrok spowił kontury miasta. Słońce za oknami izby dogasło. Pomimo zalegającej ciemności, kontury niesamowitości kreślą scenariusz czegoś naprawdę podniosłego. Grupa mężczyzn krząta się po izbie, aby noc sederu przygotowana była według uświęconej tradycji ojców i następujących po sobie rytów. Na ich twarzach rysuje się radość i niepewność. Nic nie może umknąć uwadze ludzi ukształtowanych w kulturze Biblii i obyczajów tak silnie przenikających codzienność żydowskiego życia. Pieczołowitość przenika wiktuały kuchni: przaśne mace, gorzkie zioła, wodę i wino- materię codzienności i znoju ludu zrzucającego okowy niewolnictwa. Wnętrze rozbłysło oliwnymi lampkami. Zapach mirtu i cynamonu nęci zmysły, czyniąc uczestnikami wyjątkowej chwili błogosławieństwa. Na ścianach rozwieszono kotary, a podłoga pokryła się posłaniami na których w półleżącej pozycji domownicy będą spożywać ten wyjątkowy posiłek i wyśpiewywać radosny Hallel. Na glinianych paterach układano wypieczone w pośpiechu mace i  kielichy napełniono czerwonym winem, słodkie i mocne, którego smak miał ukoić rozterki tego, co dopiero miało nadejść i wywołać rzekę łez. Kiedy w czternastym dniu Nisan rodzina żydowska zasiadała do stołu, najmłodsze dziecko, według zwyczaju, zwracało się do ojca z następującym pytaniem: „Co oznacza ten ryt, który będziemy tej nocy celebrować ?”(Wj 12,26). To pytanie również wyszło z ust Jana (najmłodszego) i w całkowicie nowym blasku, powtarzane jest przez Kościół z pełną żaru charyzmą: „Dlaczego ta noc jest wyjątkowa ?” To, co robimy jest anamnezą, liturgią która rozdziera włókna czasu, czyniąc realnie obecnym Boga. Jest sakramentem, który aktualizuje wydarzenie. Nowa Pascha, Wieczna Wieczerza, Misterium Eucharystii ! Starożytna obrzędowość przeniknięta ukrytym sensem i literalną precyzją. Na początku należało umyć ręce. Chrystus przyjmuje rolę niewolnika w niezrozumiałej logice uniżenia. Pochyla się nad spoconymi i zakurzonymi nogami uczniów, aby w geście obmycia zawrzeć całą pedagogię miłosiernej służby kapłana. Trudno opisać zamieszanie obecnych na widok tego, co uczynił Jezus. Wzbranianie się i poddanie, aż po sugestię Piotra, aby uczynić czystymi również inne miejsca ciała. „Pan pokazuje uczniom przykład pokory. On, który obłokami przyodziewa niebo, przepasuje się ręcznikiem i klęka, aby sługom obmyć nogi. On, w którego ręce oddech wszystkich żyjących”- słyszymy w tekstach liturgii. To, co następuje później staje się sercem Kościoła- źródłem największego obdarowania: „Czyńcie to na Moją pamiątkę.” Chleb i wino, stają się Jego prawdziwym Ciałem do spożycia- Materia nieśmiertelności, Przyobleczoną w pokarm Miłością nasycającą największy z ludzkich głodów. „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”(J 6, 54- 56).  „Kto spożywa”- użyty tutaj czasownik troguein, oznacza dosłownie „rozgniatanie,” „miażdzenie” dokonujące się w czasie spożywania posiłku w ustach konkretnej osoby - wchłaniania go w substancje własnego ciała. „Dokonał Wchlebowstąpienia. Stał się Chlebem”(R. Brandstaetter). Sakramentalny realizm liturgii wprowadza w oblubieńczą komunię. „On jednoczy nas ze sobą, prowadząc do Ojca- pisał J. Corbon- aż będziemy żyć Jego życiem.” Po tej chwili podniosłości i przeistoczenia, przychodzi dramatyczny moment samotności i zdrady. Zapowiedź ogrójca: „Wy wszyscy zgorszycie się tej nocy…” To pierwsze i inicjujące w historii jakże wiele zgorszeń związanych z osobą Jezusa. Próba wiary w której tyglu wypieczone będą pokolenia świadków i zdrajców. Mistrz „demontuje wiarę naiwną, prymitywną, opartą na ludzkich wyobrażeniach, wyliczoną z jakieś sytuacji ziemskiej. Nie chciał wiary łatwej, bezkonfliktowej, która nic nie kosztuje. Nie znosił wiary „ubezpieczonej”, pewnej siebie, sytej”(J. Pasierb). Topos ogrodu zdrady ciągle jest żywy w świadomości tych którzy potrafią płakać wraz z Nim. Rosochate drzewa po dziś dzień kształtują jego krajobraz i niemo szepczą pełną trwogi modlitwę Jezusa do Ojca. „Jezus- powie Pascal- będzie konał aż do skończenia świata; nie wolno nam spać przez ten czas.” Wyjście z samotni ogrodu, zapowiada teofanię bólu i ostatecznego triumfu życia. Rajskie drzewo musi na nowo zakwitnąć i wydać owoc !

niedziela, 2 kwietnia 2023

 

Świat poszedł za Nim (J 12,19).

Wielu ludzi stoi na skraju świata i jest jak gałązka palmy szeleszcząca pod naporem euforii lub zwątpienia. „Sprawiedliwy zakwitnie jak palma”(Ps 91,13). Przestaliśmy już skandować imię żywego Boga na placach miast, bo tak jest łatwiej i wygodniej- wbrew nachalności i głębi sumienia, przypominającej, że jesteśmy utkani z miłosnego oddechu Ukrzyżowanego Króla- wydanego z nas, wbrew logice świętego spokoju i obojętności. Rzeczywistość dotknięta duchową schizofrenią i odrętwieniem czynów. „W obłędzie człowiek upada w prawdę o sobie: a to jest sposób całkowitego się z nią utożsamienia i równocześnie utracenia”- pisał M. Foucault. PRAWDA stoi przed światem, ale on nie jest nią zainteresowany jak Piłat. Wybiera dla niej drogę powtórnego odtrącenia i śmierci. „Ukrzyżowany Bóg jest największym zgorszeniem dla Żydów. Bóg może być jedynie wielkim i potężnym. Kenoza była bluźnierstwem, zdradą dawnej wiary w wielkość i chwałę Boga. Taka jest żydowska religia, z której wyrosło odrzucenie Chrystusa”(M. Bierdiajew). Jedni patrzą na twarz mężczyzny, widząc w niej wszystkie prerogatywy władcy, a jeszcze inni – skazańca, niewolnika, uzurpatora, politycznego wichrzyciela, bluźniercę- uważającego siebie za JA JESTEM. „Rozciągnęli Cię na ołtarzu krzyża jakby ofiarę. Przybito Cię, jakbyś był złoczyńcą… Ciebie, który jesteś wielkością nietykalną”(Grzegorz z Nareku). Oszpecona ludzką nienawiścią i ślepotą Twarz pokornej Miłości, odbita na poszarpanej tkaninie ludzkich dusz. Tylko oślica niosąca Go na swoich ramionach, nie zwątpiła i stała się pomimo zwierzęco wrodzonej upartości, dyspozycyjnym narzędziem w drodze do wypełnienia powziętego planu zbawienia. Entuzjazm tłumu szybko zamienia się w posiedzenie sądowe. „Złorzeczą Bogu, a potem nuży ich złorzeczenie Mu. Obierają sobie innego, bardziej schlebiającego ich gustom… Prawda nigdy nie jest tak wielka jak w poniżeniu Tego, kto ją głosi”(Ch. Bobin). Im głębiej uczestniczymy w wydarzeniu Niewinnego i skazanego na Krzyż, tym wyraźniej dostrzegamy przestrzeń naszej wolności. Nie chodzi wcale, aby się ugiąć pod straszliwym brzemieniem moralnego udręczenia, ale doświadczyć opamiętania i nawrócenia. Możemy nakładać „maskę bestii” lub „naśladować Chrystusa, to znaczy przekształcać się w Chrystusa całkowicie, a następnie zstąpić do otchłani naszego świata”(P. Evdokimov). Satanistyczna teologia rozkrzyczana na dachach miast, próbuje wyrwać historii osobę Mistrza z Nazaretu i „czyni Go tak niemożliwie pięknym, że musi On pozostawać niezmiernie daleko od nędzy naszego bytowania”(T. Merton). Bóg zohydzony, wygnany i urojony- postrzegany jako projekcja maluczkich, prostaczków, sentymentalnych słabeuszy i wsteczników- pariasów anachronicznego zabobonu. Pomimo tytanicznej pracy tych którzy próbują wygnać na peryferia zapomnienia Boga i wymazać Jego imię, Sprawiedliwy otwiera ranę swego boku i miłosiernie przebacza. Wbrew zakusom zła, On nieustannie zmartwychwstaje i przypomina: „Jam jest Pierwszy i Ostatni, i żyjący”(Ap 1,17-18).