Oprócz wiosennego cudu
natury, najpiękniejsze są krajobrazy ludzkiego wnętrza. Patrząc na ten widok,
wbrew ograniczoności zmysłów, dotykamy tajemnic rozgrywających się poza mimowolną
zachłannością oczu. Poznałem wielu ludzi narodzonych po raz drugi. Istoty tracące
kontrolę nad własnym życiem. Wykadrowanych z misternie napisanego przez siebie
scenariusza osamotnienia i śmierci. Ogarniętych strumieniem miłości tak
intensywnie przenikającym duszę, iż poddali się całkowicie i wyłącznie Bogu. Obezwładnieni
płakali tak żarliwie, że ich wezbrany strumień stał się sadzawką oczyszczenia- lavacrum. Dzięki genialnemu Diagnoście o
szeroko otwartych oczach „podeptany kwiat stał się godnym miłosierdzia.” Wzniesienie
ku górze, poczucie bezpieczeństwa, niczym dziecko połączone na powrót pępowiną
z matką. Fenomen i factum miłosierdzia
tak głęboko obecny w odwiecznej filantropii Boga (Czełowiekoljubiec). W każdym człowieku za fasadą jego duchowych
migren, fobii, lęków i demonów, istnieje urodzajna gleba na którą spada deszcz przebaczenia
i błogosławieństwa. „Musimy narodzić się z ciała, a następnie z duszy. Oba
narodziny są jak łza. Pierwszy rzuca ciało w świat, drugi kołysze duszę do
nieba”(Ch. Bobin). Wbrew religijnej wyższości i spoufaleniu sprawiedliwych, to
właśnie grzesznicy odczuwają najmocniej ból powtórnych narodzin i pocałunek
Boga złożony na ich roztrzaskanym człowieczeństwie. W „łonie matczynym” Przedwiecznego,
zagubieni i chorzy- odnajdują schronienie- porzucając wyboistą i raniącą
cierniami drogę grzechu. Prostytutka w sakramencie pojednania staje się na
powrót dziewicą. Morderca dzieckiem Bożym, a złodziej zrehabilitowanym
obywatelem świata i sługą dobra. Notoryczny kłamca i manipulator, pozostaje
piewcą prawdy; a ten którego słowa niosły zamęt i podział, nagle odkrywa wielkość
uzdrawiającego proroctwa które Bóg położył na jego chropowatym języku i ustach.
Jakże często dłonie przestępców stają się strzeliste jak modlitwa lub
ofiarnicze jak ołtarz na którym spoczywa Miłość do spożycia. „Ci, którzy mają
posiąść nową wartość życia, muszą utracić wszystkie stare wartości”- pisał
Brandstaetter. Ubłoceni wkładają godowe szaty czystości i stają świetlistymi,
wbrew zalegającym zewsząd ciemnością przyszywającej ich rzeczywistości. „Przeto
przyjmuje ostatniego jak i pierwszego- słyszymy w paschalnej homilii św. Jana
Chryzostoma- Wszyscy nasyćcie się ucztą wiary, wszyscy przyjmijcie bogactwo
miłosierdzia. Niech nikt nie opłakuje ubóstwa, objawiło się bowiem wspólne
królestwo. Niech nikt nie opłakuje grzechów, przebaczenie bowiem z grobu
zajaśniało.” Ciasny widnokrąg naszych ludzkich sądów, ustępuje pod naporem życia,
które obficie udziela zmartwychwstały Chrystus. Dla Niego, pomimo zagmatwanych
życiorysów, jesteśmy piękni, mądrzy, prości i godni przemieniającego dotyku. „Raj
jest rozproszony, wiem o tym- rozmyślał Yves Bonnefoy- A naszym ziemskim
zadaniem, rozpoznać jego kwiaty rozsiane wśród ubogich traw.” Jego przenikliwe
i pełne czułości spojrzenie nas tworzy, scala i zatapia w świetle poranka,
którego blask nie niknie i rozgrzewa ciepłem dusze skostniałe z zimna. On pisze
grzechy na piasku, aby je następnie wymazać z pamięci i historii. „Odpoczniemy
!Posłyszymy, jak śpiewają aniołowie, ujrzymy niebo całe w diamentach, ujrzymy,
jak wszystko ziemskie zło, wszystkie nasze cierpienia utoną w miłosierdziu,
które napełni cały świat, i życie nasze stanie się ciche, łagodne jak
pieszczota”- słyszymy w dramacie Wujaszek
Wania Czechowa. Stajemy przed Nim bezradnie nieudolni i pochwyceni pytaniem
jak Piotr z Ewangelii: „Czy kochasz Mnie ?”