środa, 26 kwietnia 2023

 

Myślę, że w życiu i historii każdego narodu istnieje Ściana Płaczu stanowiąca kwintesencję zbiorowego cierpienia i okropności, jak również indywidualnie przeżywanych dramatów, przechowywanych skrzętnie w pamięci tych, którzy przeżyli i dając nadwątlone ulotnością czasu świadectwo prawdzie. „Nie mówię, ponieważ mam moc mówienia. Mówię, bo nie mam siły milczeć”- powie mądrość rabinacka. Ściana wchłaniająca potoki łez i modlitw, żalów, strat i buntów zanoszonych przez ludzkość Bogu. „Nie istnieją strefy zapomnienia. Przynajmniej jeden człowiek zawsze utrzyma się przy życiu i zda relację”(H. Arendt). W kontekście przeżywanych ostatnio rocznic związanych z zagładą kilku milionów Żydów polskich i samych Polaków oraz ich heroicznym bohaterstwie w okresie II Wojny Światowej, ciągle żywą wydaje się dyskusja o dzisiejszym bezpieczeństwie Europy i widmach zalegających nad przyszłością. Uprawiana namiętnie przez badaczy faktografia lubi statystyki, ale to nie one są najważniejsze w odsłanianiu realizmu historii. Fakty „ukazują swą martwą twarz, wykutą w skamielinie i żużlu uczuć, w której odpycha dystans nie ewokujący nic poza pustynnym krajobrazem spustoszenia”- pisał G. Herling- Grudziński. Świat po ideologiach odczłowieczenia XX wieku, nie zaprzestał szafować cierpieniem i śmiercią. Rany zabliźnione i zabandażowane na nowo broczą krwią, podnosząc świat ku wzmożonej czujności i wyostrzonej percepcji. Ciągle pojawiają się pionierzy okrucieństwa w których to oczach błyszczy pogardliwe spojrzenie bestii- jej krwiożercza aspiracja unicestwienia pokoju i dobra. Małe rozbłyski konfliktów, zawsze paraliżują wewnętrznie opinię publiczną, przyczyniając się do dwóch diametralnie różnych postaw: lęku przed nieuchronnością zła i obojętnością połączoną z niemożliwością uczynienia czegokolwiek. Przy suto zastawionym stole, dość szybko zapomina się o dramatach przeszłości. O tych, co barbarzyńsko urągali Bogu i byli narzędziem unicestwienia bezbronnych. Obozowych barakach i krematoryjnych kominach przez które wychodziły w rozgrzanym dymie setki tysięcy ludzi. Górach usypanych ciał i prochach które rozmiata beztrosko wiatr. Wichrach Kołymy- tej nieludzkiej ziemi udręki i zimna, gdzie myślenie o jedzeniu zabijało i odbierało marzeniom sens jutra. Czerwonych kazamatach, gdzie człowiek stawał się wielką spuchniętą raną, wrzuconą w bezimienny dół niepamięci. „Ludzie to tkaniny które łatwo się rozdzierają.” Sylwetki w stanie rozpadu, bielma kości chropowate jak z rzeźb Giacomettiego; konwulsyjnie odciśniętym na sobie ciężarem egzystowania w piekle. Otchłań znikczemnienia którą trzeba wyryć na kamieniach i umysłach młodego pokolenia. Uchronić od zapomnienia i ukazywać jako przestrogę. Rasa ludzi z telefonem w ręku i informacją śmigającą z prędkością światła, musi zatrzymać się na chwilę i pomyśleć. Milczenie jest wymowniejsze niż słowa, przeistacza je i pozwala wrażliwości wynieść człowieczeństwo do innego wymiaru poznania i reflektowania rzeczywistości. Im bardziej historia deportuje mnie do przeszłości, tym więcej rozumiem z chwili obecnej- z wolności która staje się pięknym, ale co bolesne efemerycznym śpiewem ptaka. Nie można być niedosłyszącym, czy obojętnym na czas w którym grawitują twarze zmarłych i żywych- spotykając się w bezszelestnym dialogu łez. Piszę te słowa, aby ukazać że siła pamięci zatrzymuje zło. Tylko wiara pozwala przeniknąć światłu przez szczeliny ściany, naprzeciw której stają ocaleni i ci, wierzący w siłę miłości. Trzeba na nowo stanąć przed Ścianą Płaczu- symbolicznym grobem w którym jest wyłom życia: „Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał- pisał proroczo Sołowjow- świat okazałby się niedorzecznością, królestwem złego, fałszu i śmierci; gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, to któżby mógł zmartwychwstać ?”