wtorek, 31 maja 2022

Duch Święty jest wielkim Doktorem Kościoła- powiedział wiele wieków temu święty Cyryl Jerozolimski. Ten Trzeci z Wspólnoty Boskich Osób- Mistagog Piękna i Miłości w sercu świata rozdartego podziałami i tęsknotami, potrafi szeptać wprost do ludzkiego serca. Wczoraj przechodząc w centrum Szczecina zaszedłem do małej- niepozornej księgarni z literaturą religijną. Po kilku sekundach zorientowałem się, że jestem w środowisku jakieś nieznanej mi denominacji protestanckiej. Sprzedawca uprzejmy, choć dociekliwy, sprawiał wrażenie „etatowego pastora” głodnego rozmowy o chrześcijaństwie, a nade wszystko Bogu. Nasza krótka, choć rzeczowa rozmowa, zeszła na tory miedzykonfesyjnych różnic i poszukiwania wspólnego mianownika w przestrzeni rezonowania Ewangelii. Nie próbowaliśmy się przeciągać na swoje strony, lecz wsłuchiwać się w inność i odmienność perspektyw postrzegania tego samego, choć wyrażonego w zupełnie odmienny sposób. Chrześcijaństwo- prawosławie, katolicyzm i protestantyzm- oś podziałów i zapętlonych dróg, które być może biegną do tego samego celu. „Łaską ugiąłeś czas niegodziwy. Zburzyłeś mury przeszłości. Schyliłeś niebo zgubionym. I drogę dałeś światłości”- otrzymałem na odchodne tworzywo słowa, penetrujące z niekwestionowaną dozą mistyki świat i zagubionego w nim człowieka. Żar wiary tlący się w ludziach na których również schodzi dar Pięćdziesiątnicy- Ognia zapalającego świat od wewnątrz i czyniącego zdezorientowanych uczniów Mistrza z Nazaretu- podobnymi Bogu. „Chrystus jest ośrodkiem, w którym zbiegają się wszystkie linie i z jednego, i z drugich czyni jedno Ciało”(św. Maksym). Wyszedłem ubogacony, choć z dozą płochliwego rozczarowania. Protestantyzm bez liturgii w której ogniskuje się sakramentalne życie Kościoła- wydał mi się czymś niepełnym, wybrakowanym, oczekującym na poruszenie niewidzialnej dłoni. Przypomniałem sobie słowa starożytnego poety Efrema: „Kto spożywa to ciało z wiarą, razem z nim spożywa ogień Ducha Świętego.”

czwartek, 26 maja 2022

Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce, błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba (Łk 24,50-51). Wniebowstąpienie Chrystusa wbrew wszelkim ludzki wyobrażeniom jest wydarzeniem transcendentnym przy kontemplacji którego muszą wycofać się nasze zmysły, a umysł musi pozwolić przeniknąć się drganiu wiary. „Ten bowiem, który niewidzialną mocą zawsze wśród nich był obecny, teraz już odszedł w swej cielesnej postaci”(św. Grzegorz Wielki). Nasz Zbawiciel nie jest podróżnikiem międzyplanetarnym przekraczającym światy, zaginając ramy czasu i przysparzając naukowcom pole do mędrkowania. „Gdzie więc nie ma Tego, który napełnił to, co niebieskie, podziemne i ziemskie”- pyta św. Ambroży. On przemierza drogę wieczności do której wynosi to, co cielesne- nasze. „Historia przebiega w czasie historycznym, ale nie może ona ani w nim pozostać, ani w nim się skończyć- pisał M. Bierdiajew- W głębi duszy wiemy, że życie w czasie dokonuje się w wieczności.” Odejście- Przejście- Wstąpienie Chrystusa jest uobecnieniem wieczności, przekroczeniem uwarunkowań jakie niesie czas i przestrzeń, to zjednoczenie ludzkości z Ojcem. „Absolutny Logos będzie spoglądać na mnie z wieczności ludzkim obliczem”(K. Rahner). Nowy Adam będzie wyczekiwał z tęsknotą rajskie dzieci odkupione i opieczętowane krwią Nowego Przymierza. „Dzięki Ukrzyżowaniu, Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu Bogaczłowieka zdejmujemy z siebie ziemską postać i oblekamy się w postać niebiańską. Zakończył się okres naszego wygnania z Raju, ponieważ jego drzwi podobnie otworzyły się, aby nas przyjąć”(N. Vasiliadis). Sztuka próbuje nieporadnie i milcząco odsłonić przed oczami ludzi tę scenę. W zachodniej ikonografii na ten obraz nakładają się jakby dwa kadry: Przemienienie i Zmartwychwstanie- stanowiące wizję apoteozy Chrystusa; akcentujące akt wstępowania. Unosi się do góry z rozłożonymi horyzontalnie dłońmi lub widzimy jedynie wyłaniające się z obłoku nogi. Na ikonach Pan przedstawiony jest już po uniesieniu się do nieba- najczęściej w pozycji frontalnej, wpisany w podkreślający Jego majestat świetlistą mandorlę- krąg sfer kosmicznych, w których promieniuje Jego chwała. W tyglu promieni słońca dokonuje się namacalne dotknięcie Domu Ojca. Góra Oliwna staje nowym miejscem Przemienienia. Mistrz prawą ręką błogosławi, a w lewej trzyma zwój Ewangelii. Aniołowie proklamują apostołom, że wstępujący do nieba Chrystus powróci powtórnie: „Ujrzycie Króla w chwale”(Iz 33,17). Jak powie święty Augustyn „objawi się wszystkim, nawet tym, którzy w Niego nie wierzą.” Wniebowstąpienie antycypowane w liturgii jest świętem nadziei i wiary w życie wieczne „królestwo Boże jest pośród nas”(Łk 17, 21), to znaczy w głębi ludzkiego serca które pełne tęsknoty oczekuje na Jego Paruzję. Od tej pory Kościół będzie wyczekiwał Parakleta, który będzie utrwalał dzieło Jezusa. Wspólnota pocieszona i przeobrażona charyzmatami będzie, jak pisał Chomiakow: „żywym przybytkiem Ducha Bożego, niosącym w swoim łonie Chrystusa, swego Zbawcę i Głowę.”

środa, 25 maja 2022

Pojutrze opatrzone licznymi dywagacjami, wskazuje kruchość życia wydanego niespodziewanie przychodzącej śmierci. „Żyjemy wszyscy w czasie i wiemy o tym”(R. Ingarden). Pandemia, wojna na Ukrainie, gospodarcze i ekonomiczne tąpnięcia pokazują jak silnymi mechanizmami uwarunkowane jest życie człowieka. Człowiek jest trybikiem skomplikowanej i obliczonej na zyski lub straty „maszyny.” To dramatyczna konstatacja ! Nagle przecierasz oczy i zdajesz sobie sprawę, iż los nie jest schowany tylko w twojej dłoni; ktoś potrafi w niego bezpardonowo ingerować. Zawsze istnieje jakiś symboliczny próg na którym dokonuje się konfrontacja z niewiadomym scenariuszem historii. Owa chimeryczność zdarzeń której jestem częścią, a która nie pozostaje bez wpływu na otaczającą mnie zewsząd rzeczywistość. „Człowiek wiedzie swoje życie, by dowiedzieć się o rzeczach, o których wiedział, by uświadomić sobie niebezpieczeństwo, które spływało po nim nie budząc jego niepokoju, by usłyszeć ponownie muzykę lub słowa, które znał na pamięć, by usłyszeć je, jakby ich nigdy przedtem nie słyszał i dzisiaj usłyszał je po raz pierwszy, by ujrzeć na nowo, przecierając oczy, ten sam krajobraz, wypełniony tymi samymi przedmiotami, krajobraz, który nigdy dotąd nie zwrócił jego uwagi”- pisał V. Jankélévitch. Prawda o obecności śmierci- jej powszechności, wydaje się aż nazbyt namacalna i paraliżująca. Zdawać się mogło, że nasza epoka będzie spokojną egzaltacją po koszmarach jakimi był stygmat dwudziestego wieku. Czas jest kolisty, a przepływając poza milczącymi przyzwalaniami na przemoc- odsłania maski, pozwalając uchwycić realną twarz zła. Nasze istnienie nie jest uwarunkowane jedynie biologią- skurczami i rozkurczami serca, czyniąc nas „życiem pośród życia.” Jesteśmy uwikłani w historię i jej porywisty nurt. „Pojmuję niespodziewanie, że jestem śmiertelny”- powie Arseniew w powieści Bunina, relacjonując śmierć swojej siostrzyczki Nadii. Dwiema rzeczywistościami które chronią człowieka od pesymizmu egzystencjalnego są religia i kultura. Ta pierwsza roztacza fascynujący i niezgłębiony poznawczo horyzont nadziei, a druga kieruje spojrzenie w stronę piękna- afirmatywnego i ocalającego duszę od zatracenia w mieliźnie obojętności i bezduszności. Już starożytni uważali że sztuka dokonuje katharsis, czyli oczyszczenia z zalegającego wnętrze brudu. „Niestety ! Przez wolę diabła, który dąży do zniszczenia harmonii świata, piękno zostało rzucone z szyderczym śmiechem w okropną otchłań”(M. Gogol). W tej paradoksalnej i przewrotnej ikoniczności świata, jedynym który odnawia ludzką twarz i przywraca odczucie piękna to Ukrzyżowany i Zmartwychwstały Chrystus. „Smutna to filozofia, która nie chce zrozumieć, że wieczność sięga już teraz w życie sprawiedliwe, w życie, którego wzorem jest Syn Człowieczy”(P. Czaadajew). Ukradkiem spoglądam na ikony zawieszone na ścianie mojego pokoju i przekonuję się, że wszystko jest oczekiwaniem na ostateczne przeobrażenie. Przychodzą mi na myśl słowa Bernanosa z Radości życia: „I niemal w tej samej, niedającej się obliczyć jednostce czasu rozbłysło światło wszędzie i wszystko przykryło.”

niedziela, 22 maja 2022

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie». Wówczas niektórzy z Jego uczniów mówili między sobą: «Cóż to znaczy, co nam mówi: „Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”; oraz: „Idę do Ojca”?» Mówili więc: «Cóż znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co powiada». Jezus poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: «Pytacie się jeden drugiego o to, że powiedziałem: „Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie?” Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz przemieni się w radość»(J 16, 16-20). Bardzo enigmatyczne wydają się słowa Chrystusa; chwila w której uczniowie będą dostrzegać Pana, a zarazem chwila, gdzie będzie całkowicie nieuchwytny dla ich cielesnych oczu- a jednak ciągle obecny. Jak rozumieć ową chwilę ? Czy można wytyczyć jakieś granice poznawalności lub jej braku ? W tych skądinąd ważnych pytaniach zawiera się perspektywa paschalna i eschatologiczna. „Cechą charakterystyczną naszego gatunku stanowi twórczy niepokój prowadzący ku nowym terenom zainteresowań i odkryciem poziomów rzeczywistości wykraczającej poza dostępne bezpośrednio dane wrażeniowe”(J. Życiński). Płynący czas i przenikająca oczy i serce mądrość, mogą czynić wyobrażenie jutra świetlistym egzystowaniem w nadziei. „Nadzieja widzi, czego jeszcze nie ma, a co będzie. Kocha to, czego jeszcze nie ma, a będzie”(Ch. Péguy ). Człowiek wierzący z dozą większej pewności, potrafi uchwycić transcendentny sens egzystowania Zmartwychwstałego Pana oraz własnej drogi, przecinającej się z drogą Mistrza. Dla ludzi poszukujących, sceptycznych, wątpiących lub niewierzących, takie zjawiska „uobecniania i znikania”- będą irracjonalnymi i trudnymi do zrozumienia fenomenami. „Ciało Zmartwychwstałego nie uleciało w przestworza. Nie przekroczyło stratosfery, by schronić się w dziesiątym, empirejskim niebie.
A jednocześnie, skoro jest ciałem, to musi gdzieś być- pisał Fabrice Hadjadj- Owe wstąpienie nie jest oddaleniem, ponieważ Ojciec będący celem jest również naszym Ojcem. Jest szerszym i intymniejszym obcowaniem niż to, które można osiągnąć poprzez dotyk na tym świecie. To możliwość mistycznego dotyku zdolnego dosięgnąć głębi duszy.” Życie Jezusa posiada pewien bardzo istotny aspekt: jest zapoczątkowaniem przyszłości, która jest wydarzeniem meta- racjonalnym, przekraczającym wszystkie możliwe standardy poznawcze. „Niebo to rzecz dla człowieka niepojęta, ziemia- mieści się w jego rozumieniu. On sam jest stworzeniem z pogranicza nieba i ziemi”- powie Karl Barth. Z drugiej strony, obok nadziei powtórnego przyjścia Pana, uobecnia się ciągle Jego obecność w Kościele- prawdziwa i w pewien sposób namacalna- w wymiarze sakramentalnym. Celebracja liturgii powoduje „szczelinę” w czasoprzestrzeni, dotykając niejako na sposób cielesny świata Boga. Wchodzimy w Jego czas, a przez to nasza indywidualna historia staje się święta, ponieważ jest naznaczona obecnością Transcendentnego Przyjaciela ludzi. „Wszystko, co się dla nas stało”- wspomina Kościół, dostrzegając już bieg dziejów w światłości spowijającej koniec, mającej swoje spełnienie w „wiecznej pamięci Boga.” W łonie Kościoła są już zasiane pierwociny Raju- przedsmak Królestwa w którym Zmartwychwstały Pan jest gościnny nawet dla ostatnich i pozbawionych nadziei. „Tu właśnie- wyśpiewuje grzeszny Kościół za świętym Efremem- zrywany jest codziennie owoc, który wszystkim daje życie.”

piątek, 20 maja 2022

Jakże dojmujące jest przeświadczenie, że tak naprawdę nie istnieje świat bez wojny. Przepastna ludzka wolność zawsze odnajdzie jakiś powód dla którego można unieszczęśliwić tych innych: słabszych, zastraszonych, poddanych gwałtownemu naciskowi ze strony silniejszych. Wolność potężniejszych, odbiera prawo do życia słabszym. Kiedy jedno ognisko zdoła się zagasić, to powstaje inne- okropniejsze i spowite rechotem biesów o ludzkich obliczach. Polityka którą toczy robak pazernego bogactwa, będzie odbierać prawo posiadania czegokolwiek tym, którzy w pocie czoła zdobywają chleb codzienności. „Tkankę świata reprezentuje tkanka pozostająca w stanie furii”- pisał w trochę pobocznym kontekście Andriej Biełyj. Szaleństwo destrukcji stanowi jakąś irracjonalną osnowę historii- jej mroczne i przeklęte strony. Historia jest poddana rezonowaniu śmierci; opłakiwanie umarłych jest obrzędem nieustannie warunkującym kulturę rozpaczy i rozpadu. Człowiek w dramacie egzystencji, po każdej pożodze, instynktownie podnosi się z kolan, aby zdobyć się na wzięcie losu w swoje dłonie. „Prawda jutra karmi się wczorajszym błędem”(A. Exupéry). Byt wychylony ku wolności- pragnie na nowo wzniecać ogień miłości, pozostawiając truchła szczelinom ziemi i ambiwalencji czasu. Pragnie wędrować ku nowym wschodom słońca. Odbudowywać z ruin i popiołów świat wartości, który choć przez chwilę zagwarantuje pauzę pokoju. „Któregoś dnia- czytam u Nabokova porządkującego czas i przestrzeń na podobieństwo zmontowanego montażu filmowego- przeszłość człowieka trzeba uporządkować. Wyretuszować, zrobić dubel. To i owo musi się „wyciąć,” to i owo „wmontować,” pewne uszkodzenia taśmy warto naprawić, za pomocą „przenikania” należy powiązać epizody i dyskretnie skombinować to działanie z odrzuceniem niepotrzebnego, wprawiającego w zakłopotanie „materiału.” Nie można cofnąć filmu historii jednym przyciskiem na pilocie, tak aby zapobiec sekwencją zmieniającym porządek uporządkowanego lokalnie świata. Nie można przekartkować ponownie księgi życia i wyrwać tych stron których litery wypisał atrament zatrzymanych na świadectwo łez. „Wiara jest mocą kochania”(I. Parvu). Tylko Bóg potrafi zedrzeć zasłonę czasu i odkupić człowieka w całej rozciągłości jego aktów. Mityczny Prometeusz „porwał z nieba ogień i przyniósł go na ziemie,” Chrystus w realizmie następujących po sobie wydarzeń- sam stał się Ogniem, Zbawicielem i apokaliptycznym rozjemcą spoglądającym z miłością na zagubione w odmętach wolności stworzenie. „Bóg bierze nas za dzieci i pokazuje nam swoją miłość”(D. Staniloae).Tylko Jego Pascha jest źródłem nieprzerwanej nadziei dla człowieka. Pusty grób z którego bije łuna światła. Życie miażdżące w zarodku śmierć.

środa, 18 maja 2022

Za oknem świat opromieniony słońcem i ziemia której witalne drżenie może wyczuć jedynie ten, kto na chwilę zdejmie obuwie i postawi na niej swoje obciążone wędrówką stopy. W przyrodzie istnieje coś na kształt „sakramentalności bytu”- tajemnica przeobrażania się materii w kostium piękna. „Pochwycić obrazy obrazami”- mówił średniowieczny mistyk Henryk Suzo. W drobnych niuansach natury, odkryć rzeczywisty i niczym niezmącony wymiar istnienia w Istniejącym. Wystarczy wyjechać poza miasto, aby usłyszeć melodyjny śpiew szybujących na niebie ptaków, nasycić oczy kolorami dojrzewających zbóż, poddać się najczystszej palecie jaką potrafi oddać muśnięcie pędzla największego Artysty. Staję w paraliżującym umysł zdumieniu i pytam za poetą: „Czy w moich palcach światło przemieni się w glinę.” Przykładasz ucho i słyszysz oddech rodzącej ziemi, kiełkowanie roślin, pęcznienie kwiatów pośpiesznie wychylających swe kielichy ku słońcu. Miejsca, gdzie można „obmyć uszy ciszą”(P. Quignard). Człowiek zadyszanej nowoczesności, nie potrafi już dostrzec procesu wzrostu, owocowania. Cywilizacja więdnie od naporu technicznych innowacji, odbierając oczom- kontemplacyjny i misteryjny charakter postrzegania tego, co zewnętrzne- dogłębnie poruszające. „Współczesna egzystencja nie jest ani Nadejściem, ani rozwojem bytu, ani następstwem wydarzeń, ale współistnieniem pęknięć, rozświetleń i dźwięków, które nachodzą na siebie bez żadnego związku i następstwa”(P. Evdokimov). Współżycie człowieka i natury stanowi jedynie marny afisz obłąkanych ekologów, próbujących rzekomo ratować świat od zagłady. Najpierw trzeba posiąść umiejętność widzenia świata i mądrość współodczuwania go, za nim się napełni usta pustymi frazesami, za którymi skrywa się nić finansowych powiązań i pełna egoizmu- ludzka pustka- naznaczona tak naprawdę nic nie znaczącym aktywizmem. Usłyszeć śpiew wiatru obłaskawiającego korony drzew, stukot polnych kamieni na których archaiczni prorocy układali głowy do spania. Miał rację święty Augustyn: „Każdemu wzruszeniu mojej duszy dopowiada wśród rozmaitości tonów jakiś ton szczególny, który tajemniczym pokrewieństwem jest z owym wzruszeniem związany.” Dostrzec konika polnego przeskakującego zwiewnie, niczym baletmistrz przed premierą mającego się rozpocząć na deskach opery spektaklu. Muzyka świata przybliża nas do niebiańskiej sztuki, która będzie wolna od narcystycznego eksponowania siebie. Tętniący życiem świat uczy nas pokory dorastania i stawania się „nicością wobec Nieskończoności.” Parafrazując Claudela, nasze oczy zaczynają słuchać i poddawać się nastrojom krajobrazu, który roztańczony w kroplach spulchniającego deszczu, wykrzykuje najbardziej nastrojowy hymn uwielbienia. Siadam z moim synkiem na ubitej, gliniastej ziemi i pokazuję mu bociany, zadomowione w gnieździe chłopskiej chaty. Radość dziecka jest najbardziej szlachetną z bezszelestnych modlitw. „Chcę odejść, a wtedy Stworzyciel i stworzenie wymienią między sobą swoje tajemnice”(S. Weil). Uświadamiam sobie, iż Raj jest za drzwiami które wystarczy tylko uchylić !

niedziela, 15 maja 2022

Jezus powiedział do faryzeuszów: „Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu»(Łk 16,19-31). Przypowieść Jezusa jest papierkiem lakmusowym dzisiejszego świata, odzwierciedla współczesne mechanizm narastających przepaści pomiędzy, tymi którzy posiadają wszystko i tymi którzy wegetują w strasznej nędzy. Przypowieść przebija się jeszcze dalej, niż tylko ukazanie dysproporcji społecznej dwóch różnych ludzi. Opis bogacza oddającego się uciechom świata, nie myśląc o innych, zwłaszcza ubogich, stanowi kalkę dzisiejszego portretu psychologicznego- prężnego, silnego, człowieka- boga, dla którego kolekcjonowanie przyjemności i coraz mocniejsze szukanie przeżyć stanowią cel sam w sobie. Interesujące jest to, że w tym opowiadaniu bogacz, nie zostaje nam przedstawiony z imienia. Zastanawiające ! „W mentalności semickiej imię wyraża najgłębszą rzeczywistość osoby, skupia w sobie jej historię. Bogacz z przypowieści nie ma imienia, gdyż nie ma historii. Nie potrzebuje imienia, gdyż jego życie jest puste, daremne, skupione wyłącznie na sobie. Swoją egzystencję zbudował na pustce. Stracił imię, gdyż zagubił prawdziwy sens istnienia”. Życie to nie tylko imprezy, adrenalina, wystrzałowe gadżety poprawiające humor i pozwalające na chwilę uciec od realnych problemów życia. Wielu dzisiejszych ludzi tzw. celebrytów- ludzi z pierwszych stron gazet, będących ciągle na fali sukcesu, próbujących za wszelką cenę zachować poklask i witalność, na końcu tego wielkiego show, niejednokrotnie kończy tragicznie. Świat jest wypełniony ludźmi bez twarzy i serca, którzy zapomnieli jak mają na imię i zastąpili je innymi maskotkami: pieniądze, kariera, władza, seks, interesami, ciągłym udowadnianiem innym, że jestem panem świata. Jest jeszcze druga osoba tego dramatu- żebrak; który nie ma nic, jedynymi jego bogactwem jest towarzystwo psów, które przychodzą lizać mu rany i umilać twardą egzystencję. On jednak posiada imię, Łazarz, które oznacza- „Bóg wspomaga”, „Jahwe udziela pomocy”. Obraz który nam szkicuje słowami Chrystus, odsyła nas do tego, co dokona się w wieczności…, na którą już teraz trzeba zapracować. „Chce nam ukazać radykalną zmianę sytuacji w momencie śmierci, czyli wówczas gdy skończy się przedstawienie”. Kiedy śmierć zagląda w oczy, wtedy budzi się lęk, staje przed oczami całe życie człowieka, ze wszystkimi odcieniami, wtedy zauważamy rozpacz bogacza.To jest ten właściwy czas, aby Słowo Boga mnie poruszyło, abym się nim przejął. Trzeba jak Łazarz schylić się po resztki, których nikt zwyczajnie nie chciałby dotknąć, podnieść. Te resztki można rozumieć, jako wrażliwe oczy serca, odwagę zrezygnowania ze swojej napuszonej dumy, dostrzeżenie drugiego człowieka choćby w najmniej komfortowej sytuacji życia. Piekło jest brakiem miłości…, izolacją, odrzuceniem, byciem tylko ze sobą, permanentnym egoizmem który karmi sam siebie- liczę się tylko ja. Taką wizytówkę mają przyklejoną mieszkańcy otchłani- „liczę się tylko Ja”. Ewangelia musi nas katechizować, podprowadzić pod ważne pytania życiowe. Czy jestem świadomy, że życie przeżywane na fali, kolekcjonowanie dóbr, zaspokajanie wszystkich swoich zachcianek, czy to wszystko jest źródłem szczęścia ? Czy ta beztroska jest wszystkim na co, może się zdobyć człowiek ? Beztroska zamyka nasze serca na drugiego człowieka, tracimy go, z naszego pola widzenia, odpowiedzialności. To zamraża serce i sprawia, ze ten drugi, przestaje dla mnie istnieć. Nawet najdłuższa i najlepiej wyreżyserowana zabawa kiedyś się skończy. A po niej, przyjdzie nam spojrzeć w oczy ludzi, dla których nie mieliśmy nic, poza własną pychą.

piątek, 13 maja 2022

Nie istnieje już czas bezzdarzeniowy. Rzeczywistość jest na tyle dynamiczna, iż trudno myśleć o teraźniejszości i przyszłości za pomocą pewników warunkujących jakieś optymalne poczucie bezpieczeństwa. Dobrze oswojony przez nas świat- w którym jesteśmy zadomowieni i poruszamy się bezkolizyjnie, został poddany niezależnym od nas naciskom zewnętrznym i rozproszeniu. Często człowiek asekuruje się, lub wypiera ze świadomości tak pojmowalny splot wydarzeń i towarzyszących mu reperkusji. „Epoka inna jest u wrót. Śmiertelny wiatr serce przenika”- czytam w pożółkłym tomiku poezji Achmatowej. Obraz wojny tak osobliwy dla XX wieku, staje się czymś na nowo odczuwalnym, a co gorsza realnym w granicach dźwigającej wiele racjonalności. Oglądamy się za siebie i widzimy zwaśnione narody; szczelinę podziału której obrys zdaje się powiększać i obejmować coraz to większe pole zniszczenia. Pomimo dyplomatycznych zabiegów, słowom odebrano moc pojednania. Wojna z fotograficzną siłą promieniowania przekonuje, że w każdym konflikcie musi być ostatecznie zwycięzca i zwyciężony. Okiem kamery śledzimy tropy ludzkiego zezwierzęcenia i fałszu; przygniatający realizm zła. „Świat zamieszkany przez martwe dusze”(M. Gogol). Na wojnie każdy posiada swoje racje, które co najbardziej dramatyczne- stają się usprawiedliwieniem dla odbierania życia innym, profanowania go na wszelkie możliwe sposoby. Unicestwienie prawdy staje się chlebem powszednim- ucztą nienasyconych, ślepych i głuchych. W takiej scenerii rodzi się człowiek buntu i rozpaczliwego krzyku zemsty. Człowiek kamiennego serca i zaciśniętych szczelnie dłoni. Pod wpływem straty bliskich, rodzi się pragnienie odwetu- zemsty na tych, których czyny przez innych, mogą być uznane za bohaterskie i przełomowe. W tym chronotypie przemocy największy głos mają ci, których siła skrywa się za skutecznymi mechanizmami zadawania cierpienia; eksponowania nim przewagi nad słabszymi i skazanymi na nieuchronne unicestwienie. Nie trzeba być na wojnie, aby pojąć to paskudne kryterium „sprawiedliwości.” Dlatego obrazy i relacje korespondentów wojennych się tak dobrze sprzedają. „Żeby napisać powieść- zauważył Dostojewski- należy zdobyć jedno lub kilka silnych wrażeń, których serce autora doświadczyło rzeczywiście.” Bycie w centrum piekła to domena kina podrywająca widzów z najbardziej wygodnych miejsc. Dźwięk spadających pocisków, huk walących się w proch domów, krzyk przerażonych ludzi sprawia, że wojna przekracza swoją topografię i żyje w każdym, kto jest wstanie wykrzesać w głowie jakieś wyobrażenie tego paskudnego stanu rzeczy. „Każdy człowiek przeżywa swoją własną Apokalipsę, do której także odnosi się podstawowy paradoks czasu i wieczności, skończoności i nieskończoności”(M. Bierdiajew). Zamykasz oczy i widzisz świat z którego ucieczka jest największym potrzebą posiadania wolności. Wydostać się na zewnątrz; obudzić się ze snu, aby wyznać, że to jedynie majak- twór nadwyrężonego przez nadmierne zmęczenie umysłu. Głowa płodzi imaginacje, ale po chwili przychodzi przytomność. Czy tak naprawdę potrafimy zrozumieć ból tych, którym odebrano wszystko ? Spoglądam na fotografię sześcioletniego chłopca z Buczy przynoszącego na grób zmarłej z głodu matki pomarańczowy sok. Jakże trudno wejść w lament jeszcze innego dziecka, opłakującego na ulicy ciała swoich zamordowanych rodziców. Przyglądamy się temu za pomocą dobrze wykonanego zdjęcia, czy ukradkiem schowanej kamery. Lecz nie potrafimy zrozumieć tych sierot, których dzieciństwo w jednej sekundzie pękło niczym mydlana bańka. Stać nas na współczucie, ale nie dogłębne zrozumienie tak przejmującego zdarzenia. Przeżycie tego osieroconego człowieka, nigdy nie będzie naszym przeżyciem; ból nie wyrzeźbi w nas starty i zawodzenia tak przenikliwego, iż natychmiast paraliżuje, obezwładnia, czyni zbędnym. Owej przepastnej pustki przypominającej wnętrze wykopanego spowitego ciemnością grobu. Wśród wielu rozproszonych w powietrzu przesłanek za pokojem, jedno ma największą siłę odebrania mocy złu, jest nią miłość. „Kochać to porzucać siebie, by iść ku innym”(M. Quoist). Wiara w ostateczny triumf miłości, przeciwwaga dla despotii politycznej rosyjskich włodarzy. W świecie, który tak często milczy, jedyne co trzeba uczynić to udostępnić miejsce dla Miłości. Za drzwiami każdego ludzkiego piekła, istnieje zarys Raju w którym Bóg obdarowuje swoje wątłe stworzenia uśmiechem płynącym wprost z serca. „Świeża miłość przyszła w płaczu. By nas ożywić i na nowo pochwycić”(R. Char). Czas odnaleziony ! Przestrzeń odkupiona ! Niespodzianka miłości !

środa, 11 maja 2022

Chodźcie i przypatrzcie się: Oni żyją w grobach jak umarli. Patrzcie na ich nagie ciała, pokryte tylko ich własnymi włosami. Patrzcie na nich w nocy leżących na kamieniach. Gdy spotka ich zbój, z szacunku pada przed nimi w proch. Dzikie zwierzęta z powodu cudów, ze zdumienia rzucają się do ucieczki. W tym skądinąd archaicznie brzmiącym dla ucha współczesnego słuchacza tekście, święty Efrem wyraża podziw dla świętości Ojców Pustyni. Asceza i męstwo starożytnych mieszkańców Tebaidy, poruszało wyobraźnię i zapał do wiary nie tylko niegdyś żyjących ludzi, ale również współczesnych poszukiwaczy dróg przygody i radykalizmu, kruszącego posadami aż nazbyt zainteresowanego sobą świata. Człowiek nowoczesności (dziecko telefonu komórkowego, tableta i Coca-Coli) mimowolnie przejawia tęsknotę za rzeczywistością w której to, co realne- przygniecione rozterkami, nasyca się światłem i tęsknotą- krajobrazu intuicyjnie przeczuwanej duszą wieczności. Pustynia nie jest miejscem nudy i zapomnienia o świecie. To strefa oczyszczenia pojęć takich jak: „Bóg,” „zbawienie,” „świętość,” „dziewictwo”- słów nikczemnie obarczonych pogardą i zużyciem. Ojczyzna istot będących rezerwuarami mądrości i kultury atletów mocujących się z demonami. Miejsce kiełkowania dobra i szlachetnego człowieczeństwa. W rozsianych szczelinach grot- niczym łonach matek- rysuje się widok rozsiadłych w skupieniu mnichów nasłuchujących kroków przechadzającego się w ciszy Boga. Sceneria nasycona walką i zawierzeniem w której to „dusza daje się pociągnąć pięknem Chrystusa”(Teolept). Iluż artystów chciało za pomocą pędzla namalować przepastny krajobraz anachorety; zbieg dwóch przestrzeni- zewnętrznej i tej wewnętrznej- którą penetrowałby obsesyjnie nie jeden dzisiejszy psycholog. „Kto przebywa w samotności i trwa w pokoju ducha, uwalnia się od potrójnej walki, to znaczy o opanowanie słuchu, mowy i wzroku. Będzie prowadził tylko jedną walkę- o opanowanie serca”(Abba Antoni). Kiedy wertujemy mądre i bardzo życiowe sentencje mnichów, rozumiemy że byli to ludzie twardzi i konkretni, rozumiejący świat i podnoszący go z oparów duchowego otępienia i bylejakości. Ukryci w klaustrofobicznych przestrzeniach swych celi, obcujący na co dzień ze śmiercią, potrafili niczym w lustrze wody, dostrzec wszystkie najdrobniejsze niuanse otaczającej ich rzeczywistości. Być może nasza, rujnowana obojętnością religijną rzeczywistość, potrzebuje piasku pustyni wpadającego w oczy; szeptu wiatru otulającego bezbronność i strach; oczu gołębicy przedzierającej się przez obrazy spowite cieniem; śpiewu łez obmywających twarze zatwardziałych grzeszników. Jakim remedium na depresję naszej cywilizacji jest pocieszenie płynące od starożytnych mężczyzn i kobiet, całkowicie zanurzonych w czasoprzestrzeni ascetycznego działania (praxis). „Kiedy się modlisz, musisz milczeć, niechaj modlitwa twoja przemienia ciebie.” Nasza nerwowa i ociężała od nadmiaru słów i wrażeń rzeczywistość, potrzebuje dosłownego przebudzenia zawierającego się w modlitwie utkanej z ciszy. Milczenie boskie, które- jak twierdził Izaak Syryjczyk- jest „mową przyszłego świata” i radosnym potokiem uwielbienia wobec Tego, który jest rozrzutny w miłości. Niech streszczeniem tego rozważania będą słowa poety Claudela: „Kiedy Mistrz mówi nam: „Daj mi swe serce,” to jakby mówił: Synu, daj Mi to, co w twoim wnętrzu jest twoją przyczyną, zasadą przewodnią twojego życia, twoim wyczuwalnym rytmem, wrażliwym i zrozumiałym. Przyjdź do źródła. Pij ze Mną.”

poniedziałek, 9 maja 2022

>Straszne, że Rosja jest czymś innym, niż tym, cośmy sobie wyobrażali. To nacechowany nostalgią, fragment listu Sołżenicyna, przechowującego w swojej pamięci obraz Rosji głębokiej- w której pięknie i głębi można się zatracić. W Przemówieniu sztokholmskim noblista podkreślił, że świat współczesny zerwał z drzewa życia dwie gałęzie, zła i dobra. Trwa jedynie gałąź piękna, która przyswaja sobie wszystkie soki płynące z pnia. „Są dwie Rosje: jedna Rosja pozorów, ogrom zewnętrznych form o regularnych konturach, wabiących oko; ze zderzeniami, które powstały i kończą się w określony sposób- „Imperium.” Jest i druga – „Ruś Święta”, „mateczka-Ruś”, której praw nikt nie zna, o niezrozumiałych formach, nieokreślonych nurtach, końca których nie sposób przewidzieć, a początek jest nieznany, to Rosja rzeczywista, żywej krwi, niewysłowionej wiary, gdzie każdy fakt nie opiera się na sztucznej więzi z drugim, lecz trwa mocą własnego bytu w niego włożonego”- pisał Rozanov. Dramat Rosji jest to, że zawsze na jej czele pojawiały się jednostki przywódcze o skłonnościach do dzielenia i podporządkowania świata siłą. Uważam, że na podstawie toksycznych i despotycznych osobowości, nie wolno poddawać negatywnej ocenie całej społeczności- narodu, który dźwiga na swoich plecach brzemię własnej- niejednokrotnie uwierającej historii. Rzeczywistość jest zbyt nabrzmiała od błyskawicznych ocen moralnych. Na powierzchni nie widać wszystkiego, co dzieje się pod jej skorupą. Demaskowanie wydarzeń wymaga dystansu i spokoju. Dla człowieka oswojonego i estetycznie wykarmionego na spuściźnie intelektualnej i artystycznej Rosji, obecna sytuacja negacji wszystkiego, co rosyjskie wydaje się skandaliczna. Można otwarcie krytykować ekspansywną i wykreśloną krwią niewinnych politykę Putina, to przywilej wolności i współodpowiedzialności za świat. Nawet zrozumiały, choć odarty z reguł dobrego wychowania wydaje się desperacki gest oblania czerwoną farbą ambasadora rosyjskiego w Polsce. Ale czy w cieniu nabrzmiałego konfliktu na Ukrainie, mamy przekreślać całą i niezwykle bogatą spuściznę kulturalną wybitnych Rosjan ? „Nierozumne umysły” jak określał takich ludzi- starożytny myśliciel Orygenes. Żyjemy w cywilizacji audiowizualnej, która tak silnie kształtuje postawy i emocje, iż z łatwością może wygnać zdrowy rozsądek na rubieże głupoty i prostactwa. Media bardzo często podgrzewają atmosferę podziałów i uprzedzeń. Czy z powodu wojny u naszego sąsiada, mamy przestać czytać wielką literaturę: Gogla, Dostojewskiego, Tołstoja, Pasternaka, Bułhakowa, Puszkina… ? Czy z afiszów filharmonii mamy wygumkować repertuar tak wielkich osobowości świata muzyki jak Czajkowski, Rahmaninov ? Jaki wpływ na dzisiejszą sytuację mają ikony Rublova, czy pejzaże Polenova ? Jakże uboga byłaby europejska myśl filozoficzna bez takich umysłów jak Sołowjow, Bierdiajew, Szestow, Frank, Floreński. Media zręcznie posługują się sztuką imaginacji, aby zohydzić inność rosyjskiej kultury i nadać jej status czegoś zakazanego, niepożądanego, opatrzonego etykietą imperialnej zachłanności… Dramatyczny jest fakt, że można stać się częścią „spektaklu nienawiści” wobec osobowości i dzieł, których jedynym nieszczęściem jest to, iż stworzyli je genialni Rosjanie. „Sztuka jedna nas z życiem, wprowadza w dusze porządek i harmonię, a nie wstrząsy i nieporządek… Jeśli artysta nie sprawi cudu przemiany duszy widza w miłość i przebaczenie, jego sztuka jest jedynie przelotną pasją”(P. Evdokimov). W kontekście tych bolesnych dywagacji, przypomina mi się metafizyczne i skłaniające do autorefleksji nad losem człowieka i jego przeznaczeniem kino Andrieja Tarkovskiego. Film pt. Ofiarowanie potrafi otworzyć oczy na wizję przyszłości- to przypowieść o człowieku pogrążonego w kryzysie egzystencji, napięciu i wolności do której trzeba nieustannie dorastać. Od świata pogrążonego w atomowej katastrofie, możemy przejść do przepastnego pejzażu duszy człowieka. Historia którą opowiada Aleksander swojemu synowi, rozgrywa się w cieniu filmowej „ikebany”- karłowatej sosny, obumarłego drzewa, które ostatecznie zaowocuje pod wpływem cierpliwości i wiary młodego mnicha. Drzewo staje się symbolem wskrzeszenia, symbolem zmartwychwstania i nowego życia w Pięknie. Ów mnich zaniesie jego pierwociny do klasztoru, aby rozdać je braciom, powtarzając każdemu z nich: „Podejdźcie i spróbujcie owocu posłuszeństwa.” Opowieść o drzewie objawia proroczą prawdę o nadziei, ocaleniu i ostatecznemu przeobrażeniu świata. Rezonuje tu mądrość Księgi Hioba: „Choć bowiem korzeń zestarzeje się w ziemi, a pień jego w piasku zbutwieje, gdy wodę poczuje, odrasta, rozwija się jak młoda roślina”(Hi 14, 7-9).

piątek, 6 maja 2022

Miłosierdzia drzwi otwórz nam, Błogosławiona Bogarodzico, abyśmy pokładający w Tobie nadzieję nie zginęli, lecz przez Ciebie zostali wybawieni od nieszczęść: Ty bowiem jesteś zbawieniem rodu chrześcijańskiego- słowa tej wschodniej modlitwy poleciłem utrwalić na pomniku nagrobnym mojego taty, tym samym kierując spojrzenie nawiedzających i modlących się stronę Ostrej Bramy i cudownego wizerunku Matki Bożej Miłosierdzia. Mój Ojciec urodził się w Wilnie, zawsze z wielkim rozrzewnieniem opowiadał o wileńskich uliczkach prowadzących do bramy, przed którą zatrzymywał się każdy przechodzień. To były najpiękniejsze obrazy jego dzieciństwa- jak sam mówił „z nad Wilii”, gdzie zapach kresowych kwiatów wtapiał się cudowną panoramę miasta przodków. Jako mały chłopiec utrwalił w pamięci przechodniów, którzy klękali, zatrzymywali się, zdejmowali czapki z głów przed wizerunkiem Niewiasty obleczonej promieniami słońca. Katolicy, prawosławni, żydowscy cadykowie i przypadkowi przybysze, nie potrafili przejść obojętnie wobec Kobiety która czułym spojrzeniem zatrzymywała na moment swoje dzieci. Matka, która jednoczy chrześcijańskie dzieci w jeden Wieczernik. „Najświętsza, oznacza skądinąd Jej solidarność z ludzkością uświęconą, to znaczy z członkami ciała Chrystusa- pisał N. Nissiotis- ponieważ oni nie tylko uznają w Niej swoją symboliczną reprezentację, lecz uczestniczą w świętości danej przez Ducha, który wciela w Theotokos Logos Boga.” Jest to jeden z tajemniczych wizerunków maryjnych. Nie znamy artysty tego dzieła- za anonimową osobą kryję się ktoś, kto w sposób głęboki odsłonił miłujące oblicze „Apokaliptycznej Niewiasty.” Obraz powstał na dwóch dębowych deskach, o wymiarach 165 x 200 cm, techniką temperową na zaprawie kredowo-klejowej; tak jak wykonuje się ikony. Łatwiej mi myśleć o niej jak o ikonie. W okresie międzywojennym w wyniku licznych pracy konserwatorskich odkryto liczne przemalowania farbami olejnymi z XVII i XVIII wieku. Jedynie twarz Madonny nie została poddana żadnej malarskiej ingerencji. Jest to jedna z nielicznych „ikon” przedstawiających Maryję bez Dzieciątka. Twarz oddana z wielką subtelnością i delikatnością; głowa przechylona na prawo, tak jakby miała niewidzialnie spocząć na twarzyczce dziecięcia ( przytulając do siebie twarz każdego człowieka), szyja smukła o pięknej linii, oczy lekko zamknięte, ręce skrzyżowane na piersiach (jakby zabrała cierpienia świata i przyłożyła je do swego serca). Usta cicho szepczące. Jak powie Filaret: „Duch Święty, któremu oddała się w zachwycie modlitwy, poruszył Jej usta i wypowiedziała Ona to, co zamierzyło wobec Niej Bóg i co pod kierownictwem Jej Opatrzności powinien był w stosunku do Niej spełniać Kościół.” Dziewica, która będzie przez całe życie zachowywać słowa Syna w swym sercu. Głowę przykrywa biała chusta, a szyja jest owinięta szalem. Maryja ma na sobie założony płaszcz w odcieniu zielonkawoniebieski, pod nim czerwona powłóczysta tunika o zwiniętych szeroko rękawach. Nie możemy tego teraz dostrzec, gdyż Jej ciało przykrywa srebrno-złota suknia. „Obraz pod względem artystycznym ma niezwykłą wartość. Malowany szeroko, śmiało, posiada ogromna siłę wyrazu, ale zarazem tak subtelną, że twarz Bogurodzicy wydaje się żywa, zmienia wyraz zależnie od światła i miejsca, z którego się na Nią patrzy.” Nad głową Maryi artysta umieścił złocistą aureolę z licznymi promieniami i dwunastoma srebrnymi gwiazdami. Mamy tu silne odniesienie do majestatycznie skomponowanego obrazu Apokalipsy: „Wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1-7). Obraz ten suponuje ostateczną przemianę świata- przeobrażenie wszystkiego dzięki Oblubienicy- jako matki ludzkości odnowionej w Chrystusie. Emanuje z niej piękno kobiecości i macierzyństwa. Piękno Niewiasty utkanej w przebóstwiającej światłości Boga. Matko Miłosierdzia, pod Twoją obronę uciekamy się !

czwartek, 5 maja 2022

Bracia, nie bójcie się grzechu ludzkiego, miłujcie człowieka i w grzechu- to przejmujące duszę słowa starca Zosimy z powieści Dostojewskiego. Szept rezonowania Ewangelii w literaturze sondującej ukryte krajobrazy ludzkiej duszy. W tym duchowym testamencie zawiera się kwintesencja chrześcijaństwa. Droga odrzucająca jakąkolwiek formę potępienia, oskarżenia, lecz paradoksalnie przynosząca przebaczenie, stanowiące źródło paschalnej nadziei i szczęścia. Egzystencja którą przestaje rozdzielać milczący krzyk Hioba, a usta wybuchają radosnym uwielbieniem tych których losem jest finalnie ocalenie i świadectwo. „Tragiczna pedagogia otchłani”- odwołując się do intuicji Bloya, rozkwita siłą życia kruszącą mury piętrzącego się zła. Świt duchowej wiosny ! „Świat ukazał mi się- powie Buchariew- nie tylko jako kraina tonąca w złu, ale także bezmierna przestrzeń ujawniania się łaski Bogaczłowieka, który wziął na siebie zło tego świata.” Chrześcijaństwo otwiera na oścież portale swoich świątyń, aby radosne przesłanie Paschy obudziło wątpiących, wyprostowało zalęknionych, poderwało do działania zaspanych- wybudziło z letargu obojętności dzieci Kościoła, wyzbyte z tęsknoty za apokaliptycznym wschodem Słońca. Pragnę zasugerować z całą mocą, że zmartwychwstanie Chrystusa ukryte jest w sercu ateisty, sceptyka, ignoranta, czy istot gardzących życiem innych. Nawet wojna- „piekło niemożliwości kochania”-zaprzeczenie i zdeptanie życia, nie jest wstanie zatrzymać powiewu wolności jakie niesie siła Paschy. „Nie należy lękać się wolności, ale trzeba iść do jej kresu, gdzie kryje się ostatnie zniewolenie, śmierć. Jedynym autentycznym przemienieniem jest więc zmartwychwstanie”(O. Clement). To czas blasku prawdy i zdejmowania uwierających na twarzach masek „pokazywać własną twarz-oblicze, wyrażające osobę, będącą przecież obrazem Boga”(F. Frontisi- Ducroux). Być ikoną bytu przeobrażonego. Powracam do starca Zosimy i pytania które rozciąga się również w nas: „A czy widzisz słońce nasze, czy widzisz Go ?”