wtorek, 28 lutego 2023

 

Istnieją takie pytania, których stawiać nie należy. Pytania które trzeba wyłączyć z jadłospisu myśli i dociekań. Pytania zagmatwane i co najbardziej bolesne, pozostające bez odpowiedzi. Ileż to ludzkich umysłów utknęło na bezdrożach boleśnie przeżywanej ciekawości i próbowało mierzyć się ze sprawami których sens i głębię zna tylko sam Bóg. Do takich refleksji paraliżujących umysł, należy ta uporczywa myśl próbująca odsłonić zasłonę jutrzejszego dnia. Historia zasmuca nas każdej chwili niepewnością i niemożliwością przewidzenia czegokolwiek. W ferworze zalegających spekulacji, i ciągle młócących ślinę języków na ekranie telewizora i przesuwających się witryn Internetu, jedynie świat wiary potrafi rozświetlić zaprószoną drogę wędrowca który na chwilę zboczył z powziętego wcześniej szlaku. Dramatem naszego teraz, jest przenikająca tak wiele obszarów życia niepewność i zatęchłe poczucie bezpieczeństwa, które iluzorycznie i z przekonaniem kreślą niczego nieświadomym masom politycy i etatowi szarlatani zarzekający się, iż znają co do joty przyszłość.  Nasze klucze do zrozumienia świata nie pasują do zamku w którym mechanizm trybików działa nie tak jak należy. Jakże to głęboko symptomatyczny stan rzeczy, odsłaniający świat tętniących pod powierzchnią pozorów urojeń. W epoce, kiedy ludzkość powinna być świadoma swego istnienia, paraliżujący lęk spowija napiętą cięciwę czasu. Strach i towarzyszący mu chaos, potrafi być bardziej zaraźliwy niż epidemia. Żyjemy przygnieceni rozterką o kształt wolności, która lada chwila eksploduje pod naporem demonicznych sił. Wojna, nie dzieje się wyłącznie na Ukrainie, rozgrywa się na poligonie ludzkich serc i obrzeżach sumień. „Nie wejdziemy do raju jutro, pojutrze, czy za dziesięć lat, wchodzimy do niego dzisiaj, kiedy jesteśmy biedni i ukrzyżowani”- pisał w La Femme pauwre Bloy. Najdrobniejsze wybory potrafią przechylić szalę w stronę dobra i zła. Zguba lub ocalenie świata związane są tak silnie z najdrobniejszymi postawami i wyborami których bezpośrednim pokłosiem powinien być triumf dobra nad złem- życia nad śmiercią. „Im noc ciemniejsza- tym gwiazdy jaśniejsze”(A. Majakow). Odkrywanie światła w ciemności jest domeną ludzi ducha- proroków, potrafiących przerzucać mosty na krawędziami otchłani piekła. Jak pewien prawosławny duchowny który z krzyżem wyszedł naprzeciw rosyjskich czołgów agresora. Zginął na miejscu, stając się kroplą miłości w morzu zezwierzęcenia. Apokaliptyczna katastrofa rozszerza pole swego oddziaływania. Nie jest ona odległym w trajektorii czasu urojeniem wizjonera z Patmos, lecz realnością gorączkowej niepewności w nas o los jutra. Minął rok o rozpoczęcia agresji na wschodzie Europy. Każda zabliźniona rana jest na nowo rozjątrzona następującym nieprzewidzianie dramatem jednostki. Każdy wybuch pocisku i okruchy ciał, rodzą żądzę odwetu w możliwie jak najszybszym czasie. Każde łzy osieroconych dzieci wzbierają jak strumienie, płynąc prędko ku ziemi ocalenia. Ludzie stojący po obu stronach barykady śmierci wyjaławiają się z miłości. Okrutna jest filozofia nienawiści i zniszczenia: „Raj to brak człowieka”- powie pesymistycznie Cioran, przypisując katastrofę i zrujnowanie tego miejsca egoizmowi ludzi. Oczy cierpiących to zdewastowane miasta, czekające na cud. „U stóp krzyża nic nas nie dzieli, nasze oczy skupiają się na Tobie, i każdy z nas potrzebuje spojrzenia drugiego, aby Cię lepiej poznać i kochać” – pisał O. Clement. Chrześcijaństwo w czasie wielkopostnej drogi nawrócenia przypomina światu, że pomimo piętrzącego się zła, trzeba nieść w swoim sercu nadzieję lepszego i przemienionego jutra. „Tchnienie wokół nicości. Oddech w Bogu. Wiatr”(R.M. Rilke). Nasza cywilizacja potrzebuje wielkiego podmuchu miłości. Szczytem jest miłość, która jest przeciwieństwem nienawiści i odbiera złu narzędzia zniszczenia. Otwiera zasklepione przez grzech przestrzenie na Boga i człowieka. Sprawia, że każde najbardziej dramatyczne pytanie zostaje obmyte w sadzawce życia. „Tak, Panie, pozwól mi widzieć moje grzechy i nie sądzić mojego brata, ponieważ Ty jesteś błogosławiony na wieki wieków. Amen”

niedziela, 26 lutego 2023

 

Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych»…(Mt 4,1-11).

Na pustyni mikroskopijne doznania urastają do rangi czego monumentalnego, przeszywającego wszystkie możliwe zmysły. Kuszenie rozpoczęte w  Edenie, przechodzi w miejsce osamotnienia, pustki i przywidzenia; paradoksalnie czyniąc tak zdefiniowaną przestrzeń, czymś na wskroś dramatycznym, choć napełnionym Obecnością. Czas staje się obszerny i nie potrzebuje  zbędnego balastu jakim jest zegarek. Jedynym tykaniem składającym się na melodię paraliżującą umysł jest taniec skorpionów i ociężałe serfowanie węży- przewrotnych domowników wydm. Tylko nocą rozsiane gwiazdy, stają się jedynymi towarzyszami przepastnej samotności. Lęk staje się udręką, dotykającą otchłani nicości. Prawdziwe życie pustyni to morze przesuwającego się ziarniście piasku, a tym samym krajobrazu którego grzbiety potrafią oszukać najbardziej obeznanego z jej kaprysami wędrowcy. Tam, nie odchodzi się od świata, ale od siebie. Głowa w czasie snu oparta na kamieniu. Myśli kurczą się bez wsparcia i momentalnie wyparowują. Wszystko dzieje się wbrew logice pewności. Stajesz się stwardniałą gliną, tęskniącą każdą porą swojej cielesności na kroplę wody.  Palący żar zstępujący z nieba i podmuch wiatru tak silnie przeszywający ciało, iż wszystko pragnie przemienić w drobne partykuły wczorajszego życia. Tylko tęsknota za oazą wydaje się promykiem nadziei. Stajesz się głuchym krzykiem, niczym pęknięty dzwon. „Najsilniejszym człowiekiem jest ten, kto samotnie stoi ma drodze życia”(H. Ibsen). W tym miejscu cieni i widziadeł, człowiek wiary jest zmuszony nie tylko zmierzyć się z pokusami, lecz dokonać wyboru pomiędzy Adamem, albo Chrystusem. Stanąć przed wyborem grzechu lub zbawienia. Według definicji Jana Klimaka „pokuta jest paktem z Bogiem, aby rozpocząć nowe życie.” Tam wielki i cieszący się uznaniem człowiek, staje się kruchą marionetką przeżywającą tragedię utraty wiary, a następnie mozolnego poszukiwania jej w każdym oddechu, przypływie myśli, poruszeniu duszy. „Kto bezgranicznie wierzy, ten nie boi się wypróbować swej wiary za pośrednictwem również bezgranicznej niewiary; właśnie wskutek tego wiara jeszcze bardziej się umacnia”- pisał B. Bursow. Jakże ciężkim brzemieniem okazuje się dla człowieka wyrwanego z wielkomiejskiej cywilizacji zderzenie nicością; spotkanie ze sobą - sam na sam. To przerasta siły istoty uwikłanej w różne zabezpieczenia i wentyle bezpieczeństwa. „Po co poznawać to szatańskie dobro i zło, skoro tak wiele kosztuje ?”- słyszymy pełne rozpaczy i nihilizmu słowa Iwana Karamazowa. Wiara i niewiara to odwieczny problem ludzkiej myśli. Wybór pomiędzy substytutami wolności, a autentycznie doświadczaną wolnością. „Kiedy Boga brak, byle co może służyć za Boga. Wówczas Bóg, ten prawdziwy, ten, który ich przelicza kolejno, Bóg wywraca paliki ich namiotów, wyciąga ich za włosy z ciepłego łóżka beznadziei, i znowu wyruszają między wydmy piasku, wzdłuż linii pełnych atramentu”(Ch. Bobin). Z oddali słychać tylko podszept węża: „Staniecie się jak Bóg” obezwładnia i chyli ku upadkowi nieprzerwanie, aż do tej chwili. Pragnie wiedzy i władzy ! Człowiek gorączkowo przeżywanej rzeczywistości- samowystarczalny i samostanowiący o swoim losie, powiela to samo utopijne pragnienie pierwszych rodziców. „Cóż masz, czego byś ode Mnie nie otrzymał, włącznie z twoją wolnością ? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz i posługujesz się nią przeciw Mnie, tak jakbyś jej nie otrzymał ?”( Por. 1 Kor 4,7). Kto w swym życiu dokonuje wyboru dobra i opłakuje swoje grzechy, ten zbliża się do pełnej wolności w Tym, który jest Miłością. Prawdziwą wolność odkrywa się w Chrystusie który z walki z demonem wyszedł zwycięski, a miejsce śmierci przemienił w Raj. „Oto dałem wam władzę stąpania po całej potędze przeciwnika”(Łk 10,19).

środa, 22 lutego 2023

 

Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz (Rdz 3,19).

Wielki Post. Starannie układam wszystkie sprawy, aby należycie wejść w rzeczywistość czasu w którym dokonuje się proces oczyszczenia, nawrócenia i zmartwychwstania. Duchowa wiosna ! Wołam za świętym Efremem Syryjczykiem: „Ulecz moje rany i oświeć oczy mego ducha, abym mógł poznać, że Twoja opatrzność zawsze czuwała nade mną !” Czterdziestodniowa droga przez pustynię na której będę próbował odnaleźć rzeczy i przestrzenie które mnie ranią, uśmiercają moje wnętrze, czynią niewolnikiem spacerującym po krawędzi otchłani. „Ten, kto ujrzał swój grzech, większy jest niż ten, kto widział anioły”(św. Izaak Syryjczyk). Chciałbym pisać i mówić o Bogu, tak żarliwie, aby ludzie uwierzyli, że Go spotkałem i pozwoliłem się przeszyć miłości tryskającej obficie wprost z Krzyża. Objąć ramionami Miłość jak święty Franciszek, wymownie przedstawiony na jednym ze średniowiecznych fresków. Ocalić w sobie zarys Raju zaryglowanego przez cherubina ognistym mieczem. Całować rosochate Drzewo Zbawienia. Spotkać Go w ludziach, których grzeszne wnętrza zostały przemienione w weselne komnaty. Być Jonaszem wydobytym z wnętrzności ryby lub jak Noe ocalonym z potopu. Mojżeszem upadającym na twarz przed Nieogarnionym. Ujrzeć Mistrza w celniku wdrapującym się na sykomorę. Spotkać niewidomego z błotem na oczach, obmywającego się w sadzawce poruszonej palcem zstępującego niepostrzeżenie anioła. W prostytutce obficie wylewającej wonności na stopy Odkupiciela. Łazarzu wskrzeszonym przez łzy przyjaźni i miłości - zdolne rozkruszyć skalną komorę grobową. Marnotrawnym Synu z przypowieści który wydobyty siłą ojcowskiej miłości z koryta świń, uświadomił sobie, że przebaczenie jest większe niż brudy tego świata. Stać się Marią Egipcjanką której wyrzeźbione przez ascezę ciało, lizały adorujące świętość lwy. Być Tomaszem wkładającym palec w miejsce broczących ran, aby rozum został poddany natychmiastowej eksplozji wiary. Pić z sakramentalnej studni zagubionych wędrowców, by móc przekonać się, iż Kościół to nierządnica której odpuszczono liczne grzechy. Hermas opowiada w Pasterzu, że „nie ma innej pokuty prócz tej, jaką uczyniliśmy w dniu, gdyśmy zstąpiwszy do wody otrzymali odpuszczenie dawniejszych grzechów naszych.” Rozpoznać to, co jest zmęczeniem i obnażyć przy tym swoje ego, z którego rodzi się pokusa podporządkowania wszystkiego sobie. Wejść w ciszę i szeptać z głębi własnego jestestwa nieporadną materią słów. Modlić się niczym owad wobec żywiołu wichru. Zapłakać, być jak bezradne dziecko, które zauważone i bezbronne, łaknie rodzicielskiego ciepła; przytulenia Boga. „Panie, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”- nieustanna wewnętrzna modlitwa Jezusowa, będzie kompasem, aby ostatecznie dojść do wyznaczonego celu. „Do czego służą post i pokuta – pyta święty Jan Kronsztadzki- Po co te wysiłki ? Służą oczyszczeniu duszy, pokojowi serca, więzi z Bogiem; przepełniają nas pobożnością i synowskim duchem i obdarzają pewnością wobec Boga.” W tej perspektywie zaczynam rozumieć prawdę o rozkruszonym kamiennym sercu, ocaleniu i łasce. Pragnę zanurzony w liturgii Kościoła wykrzyczeć moje Hosanna- Zbaw mnie !

niedziela, 19 lutego 2023

 

Kiedy zbliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu (Łk 18, 35-43).

Droga bez sprawnego wzroku, jest stąpaniem po krawędzi urwiska, wyciąganiem odruchowo dłoni przed siebie i udawaniem, że wszystko jest w porządku. Nic nie jest w porządku, jest jedynie dojmujący lęk połączony z błądzeniem. Sądzę, że jedną z przeszkód które nie pozwalają nam być naprawdę sobą i odnaleźć właściwą drogę, to świadomość, że nie zdajemy sobie sprawy jak dalece jesteśmy ślepi. Gdybyśmy wiedzieli, że jesteśmy zatopieni w ciemności, jakże usilnie szukalibyśmy uzdrowienia ! Prawdopodobnie szukalibyśmy zdrowia, jak ten niewidomy żebrak z Ewangelii. Tragedia na tym polega, że nie rozpoznajemy swej ślepoty- zbyt wiele rzeczy narzuca się naszym oczom, abyśmy mogli uświadomić sobie rzeczy niewidzialne na które oślepliśmy. Przychodzą mi na myśl słowa, jakie wypowiada niewidoma Żydówka do pewnego chrześcijanina w jednym z dramatów Claudela: „Wy, którzy widzicie, coście uczynili ze światłem ?”Żyjemy w świecie niepotrzebnych rzeczy, zagarniających nieustannie naszą uwagę. Obrazów niszczących piękno spojrzenia, przechodzących wprost w szczeliny duszy. Roztopienia w mroku zawłaszczającym naszą uwagę. Bóg natomiast zabiega o nas inaczej. Świat zewnętrzny sam nam się narzuca. Świat wewnętrzny może być odczytany, ale nigdy hałaśliwie nie zwraca na siebie uwagi. Oślepieni światłem rzeczy zapominamy, że nie zawiera on tych głębi, które człowiek zdolny jest odkryć. Pisze o tym doświadczeniu św. Grzegorz Wielki: „Kto więc nie zna blasku wiekuistego światła, jest ślepy; jeśli jednak nie wierzy w Odkupiciela, to jest tym który siedzi koło drogi. Ale gdyby miał wiarę i nie dbał o to, aby prosić o otrzymanie wiecznego światła, i nie modlił się, byłby podobny do tego, kto będąc niewidomym   siedząc przy drodze, ale wcale nie żebrze. Jeśli zaś wierzy i poznaje ślepotę swego serca, i prosi o odzyskanie światła prawdy, jest jak ten, kto będąc niewidomym żebrze siedząc przy drodze. Kto więc poznaje ciemności swej ślepoty, kto pojmuje, że brak mu wiecznego światła, niech woła z głębi serca, niech woła także głosem ducha: "Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!" Oczy które przeszły przez strugę światła- „Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła”- potrafią zobaczyć Boga w błocie tego świata, w rewirach cuchnących miast, w twarzach wykolejonych istot, ciemnościach ludzkich serc. To spojrzenie z otchłani ziemi poszybuje ku szczytom poznania. Kontemplacji Piękna: „O, jakże bystre jest oko serca- pisze Martyriusz Sahdona- które, dzięki swej czystości widzi Tego, na którego widok serafini zakrywają twarze.”

sobota, 18 lutego 2023

 

Jesteśmy dziś otwarci na świat w najdrobniejszych szczegółach i najdalej usytuowanych miejscach. Dzięki możliwościom technicznym możemy na sposób wirtualny spacerować już nie tyle wyobraźnią, co ograniczonym ramą ekranu komputera miejscach o których niegdyś rozmyślano na sposób mityczny i dla fizycznego kontaktu niemożliwy. Jako dziecko palcem po globusie zwiedzałem odległe zakamarki świata i ekscytowałem się poznawaniem najbardziej odległych krain i miejsc geograficznych. Fascynacja historią rodzi w młodym człowieku pragnienie podróżowania; wzmaga głód za rzeczywistościami które stają się źródłem estetycznych podniet i zapachów, pozostając na długo skatalogowanymi w pozornie wątłej pamięci skarbami. Myślę, że podobna ciekawość towarzyszy ludziom wiary, pragnącym się wychylić ku drugiemu światu, będącego już częścią metahistorii. „Od setek tysięcy lat człowiek żyje w dwóch światach: i w tym, po którym się krząta, by zaspokoić głód, dać sobie bezpieczne schronienie, zrodzić nowych ludzi, i w tym, który go zabiera na zawsze, nieznany, niewidzialny, a niedostępny. Kruche ciało, zdolne przeżyć kilkadziesiąt lat, upomina się o wieczność”- pisał J. Parandowski. Miejscu którego nie sposób wpisać w wyszukiwarkę komputera, czy wytyczyć szlak w samochodowej nawigacji. To pragnienie ujrzenia rzeczywistości którego kontury wykreśla najdoskonalszy ikonograf jakim jest Duch Święty. Miejsce zdumienia które próbuje rozkruszyć nieudolnie konstruowana eschatologia o której bezbrzeżne plaże rozbija się pełna zuchwałości ludzka myśl. Miejsce za horyzontem nadziei- kontemplowane oczami mistyków, poetów i wizjonerów- których wabiły zapachy wieczności i Raju, lub ruch miłości wytryskujący z Boga spowitego światłem i czyniącego wszystko nowym. „Święty zwraca twarz niczym statek swój dziób ku temu, co przychodzi z przyszłości, aby zapłodnić teraźniejszość- pyłek kwiatowy przenoszony przez anioły wszelkiej maści. Święty nieustannie łączy bliskie z dalekim, ludzkie z boskim, żywe z żywym”(Ch. Bobin). Trzeba mieć przemieniony wzrok i zdolność do tak ogromnego wzruszenia, aby uchwycić choć odrobinę ze spraw z którymi nieudolnie próbuje się mierzyć. Ubi amor, ibi oculus- powie Hugo z klasztoru św. Wiktora. Jeżeli „filozofia jest  uchwyceniem sensu życia. To religia jest życiem w tym sensie,” jednocześnie go przekraczając ku absolutnemu byciu naprzeciw Obecności. Iluż to pierwszych chrześcijan podrywało się do lotu ku górze. Ich spojrzenia przeszywały niebo, a uszy wychwytały najpiękniejszą z muzyki sfer- liturgię subtelnych bytów- obezwładnionych miłością, naprzeciw Niepoznawalnego. Jakże wielu pragnęło i błagało Boga, aby po śmierci „posiąść radość wśród połyskujących kamieni raju,” doświadczyć onieśmielającego i czyniącego na powrót dziewiczym blasku światła- czyniącego z wyznawców płonących niczym menora w Namiocie Spotkania. My nowocześni jesteśmy przytwierdzeni do ziemi „żelaznymi klamrami” wątpliwości, nie potrafiąc spoglądać dalej niż czubek własnego nosa. Imitujemy wieczność na ziemi, niecierpliwie napinając strunę naszej cielesności, uciekając tym samym od świadomego i w pełni zaakceptowanego faktu, że jednak jesteśmy śmiertelni i samotni w odchodzeniu na drugą stronę, wypieranego podskórnie świata. Dźwięczy mi pocieszająco w głowie zdanie Peguy’ego: „Nadzieja widzi to, czego jeszcze nie ma, i to, co nadejdzie. Lubi to, co jeszcze się nie stało, a co przyjdzie. W przyszłości czasu i wieczności.”

wtorek, 14 lutego 2023

 

Czy tylko martwi widzą koniec wojny ? Nadzieja na zakończenie konfliktu na Ukrainie i wygaśnięcie punktów zapalnych w Europie i poza jej granicami, wydaje się jedynie płochym marzeniem naiwnych optymistów. Jakże dojmujące i tragiczne przeświadczenie. Konflikt zamiast gasnąć, coraz mocniej skrzy i nie pozostawia złudzeń na szybkie uzdrowienie rzeczywistości. Świat uładzony dyskusjami polityków, przerzucaniem pieniędzy, opowiadaniem się za aktywnością, a może bierną postawą. Wielkie niewiadome decydentów i intrygantów uważających się za bogów ludzkiego losu. W wielu europejskich krajach czuć smród strachu przez oddechem Rosji, jej pajęczyną w którą lada chwila może wpaść jakiś skorumpowany parlamentarzysta i rzuci się to cieniem na rozklekotane już struktury sprawiedliwości i porządku. Wszystko jest na opak. Nie istnieje logika wojny. Za grzbietem rozciągniętych okopów stają naprzeciw siebie ludzie, którzy żyją już na sposób ekstremalny w objęciach śmierci. Mechanizmy racjonalności zostają zawieszone, liczy się jedynie usilna wola przeżycia i jak najbardziej wydajne unicestwienie przeciwnika. Homo homini lupus- człowiek człowiekowi wilkiem. Te słowa zapisane przez starożytnego pisarza Plauta, zrobiły zawrotną karierę i ciągle powracają na nowo, gdy historię nasyca pełna zazdrości kainowa zbrodnia, skierowana przeciw bratu. Jakże brakuje nam współczesnym philanthropii zdolnej zakopywać mury podziałów, wytrącać karabiny z dłoni, stać się istotami twórczymi w hojnie dystrybuowanej miłości. „Ci, chrześcijanie, którzy pragną dla bliźniego większych cierpień i są gotowi krzyżować go dla jego zbawienia, upodobniają się do tych, którzy ukrzyżowali Chrystusa”(M. Bierdiajew). Pokój jest zachwytem tych, którzy potrafią kochać ! W tej dziecięcej naiwności ukrywa się największa siła zdolna wyrywać świat z chaosu; zdolna kruszyć destrukcyjne idee, za którymi chowają i za pomocą których usprawiedliwiają się najwięksi zbrodniarze. Czas. Nie mamy go w nadmiarze. „Ci, którzy będą żyli za sto, za dwieście lat i którzy będą nami gardzić za to, żeśmy tak głupio, tak bez smaku przeżyli nasze życie- ci może znajdą środki, żeby być szczęśliwymi, ale my… Mnie i tobie została tylko jedna nadzieja. Nadzieja, że kiedy będziemy spać w naszych trumnach, odwiedzą nas widziadła…” Oby nie ziściły się te słowa i czarny scenariusz, nakreślony przez Czechowa w Wujaszku Wani. Obyśmy nie powielili szaleństwa głupców, biegnących w stronę wymierzonego ku nam maszynowego karabinu. Niech rządzi nami perspektywa serca. Zawsze można dostrzec światło w tunelu. Jeżeli Duch Święty jest miłością zstępującą w skamielinę świata, to trzeba Go przyzywać z jeszcze większą determinacją. „Czas już otworzyć się na Wiatr, o którym niewiele jeszcze wiemy, który jednakże niebawem zacznie wiać.”

niedziela, 12 lutego 2023

 

Gdy zebrał się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego; rzekł w przypowieściach: «Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny». Przy tych słowach wołał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»(Łk 8, 4-8).

Ewangelia jest księgą składającą się z wielu zdań, a w każdym ze zdań jest wiele krajobrazów poruszających zmysły choćby przypadkowego i niezorientowanego w egzegezie czytelnika. Jest tam szum drzew oliwnych, studnie dla strudzonych samotników, bryza wiatru z nad pustyni, stuk kopyt osiołków, zapach ryb ułowionych w nocnym zmaganiu z żywiołem wody, figowce smagane wiatrem i ziarna które rolnik z nadzieją rozrzuca, iż wpadną w płodne łono ziemi i staną się powszednim chlebem. U Orygenesa czytam: „Cała rzeczywistość zmysłowa, włącznie z niebem i tym, co zawiera, dla tego, kto się w nią wpatruje, jest jak owe białe pola gotowe do żniwa, albowiem odsłania się jej logos ukazujący się tym, którzy upodobnili się do obrazu Boga i zyskali oczy podobne do oczu Boga, które widziały, że stworzenie jest dobre.” Błogosławiona materia przez którą zwiastowana jest prawda o wieczności ! Galilea i jej odczucie ziemi rozsianej pośród górzystych wzniesień; krajobrazu nieprzewidywalnego w swych kaprysach. W takiej scenerii osadzona jest przypowieść o siewcy. Tu się zaczyna rezonowanie słowa- pęcznienie ziarna w uszach słuchaczy wrośniętych w ziemię i czerpiących z niej życie. Alegoria podąża drogą historii zbawienia. Trzeba porzucić mentalność człowieka wielkomiejskiej cywilizacji, aby zrozumieć sens Królestwa Bożego które przychodzi w ukryciu, pośród pasma niepowodzeń. Chrystus przekonuje nas, że Królestwo jest zasiewem- znojnie powtarzaną czynnością, nawet jeśli ten świat zamarzony przez Boga, musi przejść przez proces obumarcia, zakleszczenia w szczelinach i cierniach ludzkiego odtrącenia. Siewcę przenika nadzieja wzrostu i przekonanie o ostatecznym sukcesie. „Bóg jest hojny. Nie sieje tylko na dobrej glebie, nie chce nawet wiedzieć, kto jest chwastem, a kto żyzną ziemią. Nie wolno nam zatem ograniczać zasiewu tylko do żyznej ziemi…czy też do tej, którą my uważamy za żyzną”(A. Maillot). Największym zadaniem dla dzisiejszych chrześcijan to ocalić ziarno wiary. Osłonić je przed żywiołem zniszczenia, zagubienia i podeptania. Religia jest uchwyceniem tego sensu- zespoleniem z Tym, który zasiewa i uczestniczeniem w procesie wzrostu ziarna.

sobota, 11 lutego 2023

 

O jaśniejszy niż wschodzący poranek. Gdy zwyciężył wstał. I opuścił samotne miejsce śmierci. Odkąd człowiek istnieje, szczęście zdaje się być jego najwyższym dobrem i celem życia na tym skrawku dawnego Raju. Wbrew temu istnieje tragizm zła, spadającego nagle- powodującego rozproszenie, rozpad, cierpienie i zerwanie mozolnie tkanych włókien dobra. Ach strach pomyśleć, że teraz przeżywamy czasy o których z gęsią skórką czytało się w literaturze powojennej. Okropności wojny powracają, a towarzyszące jej znaki w ludziach głębokiej wiary prowokują do pytań natury apokaliptycznej. Poruszyła mnie wczoraj przeczytana myśl Bierdiajewa z 1940 roku: „Hitler jest znakiem, że historia skończyła się, wchodzimy w metahistorię, w której nie będą już działać ludzie, ale przez ludzi będą działać demony.” Jakże wymowna jest ta diagnoza ówczesnej sytuacji. W miejsce tamtego Hitlera, można spokojnie wstawić imiona dzisiejszych demonów: Putin, Kim Dzong Un, Łukaszenka… „Człowieka współczesnego można trzymać w niewoli i można mu zadawać mękę, a jednak, robiąc to, trzeba koniecznie twierdzić, że robi się nie to właśnie, lecz coś innego”- pisał G.H. Grudziński. W tym rozstrzygającym wiele momencie dziejów, Bóg się przygląda głębokim ciemnością ludzkiej wolności, czyniąc wyraźniejszym obszary podłości i zniszczenia. Strach przed skutkami nawarstwiających się nieprzewidzianie wydarzeń jest większy niż słodkie uspokojenia polityków, grzęznących po kolana w mechanizmach kontroli lub jej braku. „A jednak świat, ze wszystkimi jego wojnami, nie jest jeszcze piekłem. A historia, jakkolwiek pełna grozy, ma inny i głębszy sens. Bo nie zło jest w historii jej prawdziwym znaczeniem i nie poprzez zło nam współczesne możemy zrozumieć naszą epokę” (T. Merton). Jeżeli uważamy, że jesteśmy wstanie właściwie ocenić bieg dziejów i sens dzisiejszego dnia, to jesteśmy w błędzie. Logika nie potrafi ci pomóc w przechodzeniu od wątpliwej prawdy do tej autentycznej- niosącej cząstkę pewności spowalniającej bicie serca. Można karmić się iluzjami kolportowanymi przez media z prawej lub lewej strony, ale one nie zaspokoją głodu prawdy. To czas przebudzenia. Świtu wraz z którym umiera humanizm i przychodzi spowijająca serca godzina ciemności. „Tam, gdzie nie ma już Boga, nie ma też człowieka.” W natychmiastowym szturmie zła, człowiek przestaje wyraźniej słyszeć i wiedzieć piękno rozkwitającego zewsząd życia. Dostojewski z wielką precyzją zdemaskował zło, wkładając w usta diabła następujące słowa: „Jestem Szatanem i uważam, że nic co ludzkie nie jest mi obce.” Nieprzyjaciel jest najgenialniejszym z aktorów, kameleonem potrafiącym adaptować się do każdej zaistniałej sytuacji, umiejętnie przejmując nad nią kontrolę. Beztroski przyjaciel dyktatorów marzących o pomnażaniu bogactwa nawet za cenę morza ludzkiej krwi. „Wymyka się podobnie, jak kłamie, przejmuje wszystkie możliwe oblicza, nawet nasze”(G. Bernanos). A przecież tajemnica człowieka leży w zbawieniu. Ostatecznym triumfie miłości ! – brzmi przyciszony głos świadomych tego, co nadejdzie niebawem chrześcijan.

środa, 8 lutego 2023

 

Śmierć to odwieczny temat historii, to nasza codzienność którą przecina krucha granica istnienia. Nigdy nie jesteśmy w pełni przygotowani na jej nadejście, spoufaleni z nią- gotowi zaglądać jej w oczy. Człowiek naszej cywilizacji wszystko mierzy techniką i nie rozumie, że nawet ona może zawieść, oszukać, zmylić trop… Katastrofa wywołuje sprzeciw naszej świadomości, jakieś wyparcie wobec tektoniki cierpienia. Ciągle jesteśmy pyłem z telefonem w dłoni, zdanym na kaprysy bezlitosnego losu.  Martwe dziecko pod gruzami zawalonego domu, to nie przedmiot zawieruszony przez gwałtowne tchnienie żywiołu, to życie na które niewiadoma siła natury zsunęła całun ciemności. Jego bezbronny płacz osamotnienia w przeszywającej pustce i chłodzie, słyszy już jedynie Bóg. Modlitwa istnienia wydanego milczeniu ! „Bezradność lubi odzwierciedlać swoją nicość w cierpieniach innych”(G. Bernanos). Zdarzenie trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii, obezwładnia słowa i pozostawia na długo w paraliżującym umysł szoku. Tak nagle zstępująca tragedia to wydarzenie gwałtowne, nagłe i bezsensowne. Życie miast tętniących swoim niezmąconym rytmem, zostaje przerwane sejsmicznym wstrząsem. Śmierć wygnana na peryferia, powraca przez niebezpieczeństwo zwalonych budynków i płacz ludzi przeczesujących zgliszcza; nasłuchujących krzyku pogrzebanych bliskich, sąsiadów, przypadkowych ludzi i zwierząt. Nagle zaczynamy pojmować, że jesteśmy śmiertelni i zdani na łaskę innych. „Śmierć ludzi budzi nienawiść”- miał odrobinę racji Tołstoj. Przychodzi taki moment, gdzie musimy rozstać się z czasem, przestając być łakomi życia- to jest bolesne i nieodwracalne doświadczenie. Jesteśmy wzburzeni lecz niepozbawieni wiary wobec zaistniałego dramatu. Dzisiaj otrzymałem list od mojego Władyki: „Czasy są złe, ale ufamy miłości Boga, który nigdy nie opuszcza tych, którzy jej szukają...” Twarz dziewczynki wyciągniętej po czterech dniach z klaustrofobicznej pustki. Pocieszenie to pierwszy krok ku nadziei.

niedziela, 5 lutego 2023

 

Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zawołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść (Mt 22, 1-14).

Szybkość, zmęczenie i obojętność jest syndromem naszej epoki. Oburza mnie to i mierzi tak, jak zirytowany był gospodarz któremu w ostatnim momencie wymówili się z przyjęcia zaproszeni goście. Wielu ugina się pod ciężarem wymówek i zawodzi. To niestandardowe zachowanie, zważywszy na fakt, iż każdy miał sposobność do darmowego świętowania. W pewnym momencie zaproszenia lądują w koszu na śmieci, a słudzy udają się na ulice i peryferia miasta, ochoczo spraszając wszystkich. Pieniądze wydane, wiktuały zalegają na stołach i muzycy przygrywają do pustej sali. Sytuacja jest nerwowa i wymaga zmiany scenariusza. Ludzie zagarnięci na ulicy, wbiegają pośpiesznie do domów i przeczesują kufry, aby pokazać się w schludnie. Nawet włóczęgom i pospolitym domokrążcom nie odmówiono udziału w biesiadzie. W wierszu Staffa odnalazłem takie słowa: „I spotkałem Cię, kiedym odwrócił się w drodze. Bowiem przez całe życie krok w krok szedłeś za mną.” Każdy może czuć się uprzywilejowanym. Jakie jest rzeczywiste przesłanie przypowieści ? „Królestwo niebieskie jest ucztą weselną, Jezus jest oblubieńcem, a Bóg Ojciec królem z przypowieści, autorem i początkiem całego przedsięwzięcia.” Chrystus jest Bożym „tak” dla wszystkich obietnic. „Moc Boża jest zdolna otworzyć nadzieję tam, gdzie już nie ma nadziei i nawet w niemożliwości jeszcze wskazać drogę”(św. Grzegorz z Nyssy). W Oblubieńcu streszcza się eschatologiczna nadzieja zbawienia. „Pierwotne chrześcijaństwo z jego charyzmatami i eschatologizmem pozostaje w historii jak utracony raj. Chrześcijaństwo przyszło zanurzyć się pyle i błocie ziemskiej historii”- pisał M. Bierdiajew. Jednak zanurzając się w tym pyle, nie pozostało na nizinach- nieustannie wzbijając się ku nadziei jaka jest w ich Zbawcy. „On, który zna ukryte misterium osób, wydarzeń i spotkań, wskazuje nam na miejsce wizji miłosierdzia i miłości. Jego plan jest planem zbawienia. Jest On Kimś, kto kocha ludzi”(Y. Congar). Pozostaje nam jedynie odpowiedź na Jego zaproszenie !

piątek, 3 lutego 2023

 

Za oknem deszcz ze śniegiem daje nikłe odczucie zimy której piękno i mroźna aura pozostała jedynie w dziecięcych wspomnieniach. Tylko marzenia potrafią unosić w miejsca, gdzie najpiękniejsze odczucia pozostają w jakiś sposób dziewicze- nieporuszone przez muśnięcie czasu. W istocie upływ czasu nie ma większego znaczenia. Jak powiada starzec Zosima, bohater powieści Bracia Karamazow, „korzenie naszych myśli i uczuć tkwią nie tu, lecz w innych światach.” Nie trzeba być artystą, żeby afirmować piękno w najdrobniejszych detalach chropowatej, i jakże często zwiotczałej egzystencji. Choć zachwyty pozostają ulotne, to nasycają duszę szczęściem i pozwalają wzlatywać ponad banalność codzienności, obarczonej garbem codziennych trosk i nerwowością miasta- wyczekującego natychmiastowego wytchnienia i ciszy. Człowiek żyje najintensywniej wtedy, gdy nie przestaje szukać i zdumiewać się sprawami nad którymi inni przechodzą od tak, do porządku dziennego- mijając je niezauważenie. Na życie składają się drobne zdumienia; poruszenia w których tętni energia życia i zdolność do kontemplacji w znaczeniu potencjalnie mistycznym. „Urosłem wewnątrz łzy. Przez lśniące okno widziałem świat pełen światła”- pisał Ch. Bobin. Zachwyt pozwala oderwać się od grozy świata, broczących krwią stygmatów, którymi opieczętowuje paskudnie wszystko wojna. Nawet pod najbardziej mroczną warstwą historii, można dostrzec blask kolejnego świtu z którego wyłania się zarys Raju. „Chrześcijaństwo to styl życia – sposób bycia w świecie, który jest prosty, bez przemocy, dzielony i pełen miłości. Jednak zrobiliśmy z tego ustaloną "religię" i uniknęliśmy samej zmiany stylu życia. Można być wojowniczym, chciwym, rasistowskim, samolubnym i próżnym przez większą część historii chrześcijaństwa i nadal wierzyć, że Jezus jest "osobistym Panem i Zbawicielem.” Świat nie ma już czasu na takie głupoty. Cierpienie na Ziemi jest zbyt wielkie”- pisał R. Rohr. Pięknego Boga i szlachetnego człowieka można odnaleźć w miejscach które płochliwe umysły nazywają granicami piekła, pustką na kształt wchłaniającej wszystko „czarnej dziury.” Nie inteligencja i spryt wydobywa istoty z chaosu życia, lecz wiara i miłość której ostatecznym tchnieniem jest piękno, złożone niczym liturgiczny pocałunek na ustach świata. Wczoraj prowadziłem intensywną konwersację z moim przyjacielem, mnichem z monasteru, który zaniepokojony a zarazem podekscytowany, wymieniał ze mną myśli dotyczące odnowy życia duchowego w wielu obszarach prawosławia. Odparłem, że odnowa zaczyna się od miejsca w którym się jest, żyje i oddycha powietrzem. Mistrz Eckhart twierdził, iż „duchowości nie można się nauczyć, uciekając od świata, uciekając od rzeczy lub pozostając w samotności i oddalając się od świata. Musimy raczej nauczyć się wewnętrznej samotności, gdziekolwiek lub z kimkolwiek jesteśmy. Musimy nauczyć się przenikać rzeczy i znajdować w nich Boga.” Klasztor nie może być "przystankiem autobusowym," lecz „górą” na którą się wędrowiec wspina i widząc ze szczytu krajobraz, pragnie tam pozostać na zawsze. Najłatwiej jest żyć Bogiem tam, gdzie nas nie ma, kiedy potykamy się o wyimaginowane pragnienia, tworząc rzeczywistości alternatywne, dopasowane na miarę dla nas. Tego typu myślenie jest u podstaw wadliwe, ono nie rodzi się ze zdumienia- pulsowania żaru w arteriach serca. To jedynie miraż, obciążony mnóstwem aktywności, aby tylko nie wejść do królestwa własnego wnętrza, aby porzucić miejsce w którym On nas pragnie dla siebie. Człowiek jakże często jest zainfekowany pokusą bycia dla siebie i samostanowienia o przyszłości której kształt rzeźbi jedynie żywioł wolności.