Istnieją takie pytania,
których stawiać nie należy. Pytania które trzeba wyłączyć z jadłospisu myśli i
dociekań. Pytania zagmatwane i co najbardziej bolesne, pozostające bez
odpowiedzi. Ileż to ludzkich umysłów utknęło na bezdrożach boleśnie przeżywanej
ciekawości i próbowało mierzyć się ze sprawami których sens i głębię zna tylko
sam Bóg. Do takich refleksji paraliżujących umysł, należy ta uporczywa myśl
próbująca odsłonić zasłonę jutrzejszego dnia. Historia zasmuca nas każdej
chwili niepewnością i niemożliwością przewidzenia czegokolwiek. W ferworze
zalegających spekulacji, i ciągle młócących ślinę języków na ekranie telewizora
i przesuwających się witryn Internetu, jedynie świat wiary potrafi rozświetlić
zaprószoną drogę wędrowca który na chwilę zboczył z powziętego wcześniej
szlaku. Dramatem naszego teraz, jest przenikająca tak wiele obszarów życia niepewność
i zatęchłe poczucie bezpieczeństwa, które iluzorycznie i z przekonaniem kreślą niczego
nieświadomym masom politycy i etatowi szarlatani zarzekający się, iż znają co
do joty przyszłość. Nasze klucze do
zrozumienia świata nie pasują do zamku w którym mechanizm trybików działa nie
tak jak należy. Jakże to głęboko symptomatyczny stan rzeczy, odsłaniający świat
tętniących pod powierzchnią pozorów urojeń. W epoce, kiedy ludzkość powinna być
świadoma swego istnienia, paraliżujący lęk spowija napiętą cięciwę czasu.
Strach i towarzyszący mu chaos, potrafi być bardziej zaraźliwy niż epidemia. Żyjemy
przygnieceni rozterką o kształt wolności, która lada chwila eksploduje pod
naporem demonicznych sił. Wojna, nie dzieje się wyłącznie na Ukrainie, rozgrywa
się na poligonie ludzkich serc i obrzeżach sumień. „Nie wejdziemy do raju
jutro, pojutrze, czy za dziesięć lat, wchodzimy do niego dzisiaj, kiedy
jesteśmy biedni i ukrzyżowani”- pisał w La
Femme pauwre Bloy. Najdrobniejsze wybory potrafią przechylić szalę w stronę
dobra i zła. Zguba lub ocalenie świata związane są tak silnie z najdrobniejszymi
postawami i wyborami których bezpośrednim pokłosiem powinien być triumf dobra
nad złem- życia nad śmiercią. „Im noc ciemniejsza- tym gwiazdy jaśniejsze”(A.
Majakow). Odkrywanie światła w ciemności jest domeną ludzi ducha- proroków,
potrafiących przerzucać mosty na krawędziami otchłani piekła. Jak pewien
prawosławny duchowny który z krzyżem wyszedł naprzeciw rosyjskich czołgów
agresora. Zginął na miejscu, stając się kroplą miłości w morzu zezwierzęcenia. Apokaliptyczna
katastrofa rozszerza pole swego oddziaływania. Nie jest ona odległym w trajektorii
czasu urojeniem wizjonera z Patmos, lecz realnością gorączkowej niepewności w
nas o los jutra. Minął rok o rozpoczęcia agresji na wschodzie Europy. Każda
zabliźniona rana jest na nowo rozjątrzona następującym nieprzewidzianie
dramatem jednostki. Każdy wybuch pocisku i okruchy ciał, rodzą żądzę odwetu w
możliwie jak najszybszym czasie. Każde łzy osieroconych dzieci wzbierają jak
strumienie, płynąc prędko ku ziemi ocalenia. Ludzie stojący po obu stronach
barykady śmierci wyjaławiają się z miłości. Okrutna jest filozofia nienawiści i
zniszczenia: „Raj to brak człowieka”- powie pesymistycznie Cioran, przypisując katastrofę
i zrujnowanie tego miejsca egoizmowi ludzi. Oczy cierpiących to zdewastowane
miasta, czekające na cud. „U stóp krzyża nic nas nie dzieli, nasze oczy
skupiają się na Tobie, i każdy z nas potrzebuje spojrzenia drugiego, aby Cię
lepiej poznać i kochać” – pisał O. Clement. Chrześcijaństwo w czasie wielkopostnej
drogi nawrócenia przypomina światu, że pomimo piętrzącego się zła, trzeba nieść
w swoim sercu nadzieję lepszego i przemienionego jutra. „Tchnienie wokół
nicości. Oddech w Bogu. Wiatr”(R.M. Rilke). Nasza cywilizacja potrzebuje
wielkiego podmuchu miłości. Szczytem jest miłość, która jest przeciwieństwem
nienawiści i odbiera złu narzędzia zniszczenia. Otwiera zasklepione przez
grzech przestrzenie na Boga i człowieka. Sprawia, że każde najbardziej
dramatyczne pytanie zostaje obmyte w sadzawce życia. „Tak, Panie, pozwól mi
widzieć moje grzechy i nie sądzić mojego brata, ponieważ Ty jesteś
błogosławiony na wieki wieków. Amen”