czwartek, 29 grudnia 2022

 

Święta spowolniły na chwilę rzeczywistość, odzierając ją z niecierpliwości, pośpiechu i skupienia na pracy. W tym czasie choć odrobinę staramy się być bliżej siebie, odkrywając ten najpiękniejszy z horyzontów człowieczeństwa wychylonych ku zstępującej nań cudownie Boskości. Będąc blisko innych i poddając się subtelnemu drganiu duszy, uświadamiasz sobie, że nasz świat do końca nie zwariował i duchowo nie zbankrutował. Delikatna i bezpretensjonalna obecność innych przynosi pocieszenie. Zamieszkać w sobie i innych- nagląca konieczność istnienia.  Z drugiej strony dociera bolesna prawda, iż nasz czas się kurczy, zużywa, czego uzewnętrznieniem jest kolejny rok odłożony w „archiwum historii”- niczym kalorie zwiększające obfitość brzucha. Pozorna przewidywalność cyklu w którym dzieciństwo staje się dorosłością, dorosłość przyobleka się w szatę starości, a okruchy kończącego się dnia, stają się wiedzą mędrca stojącego na kamieniu; wołającego uparcie o zauważenie prawdy. Koniec roku skłania do osobistych podsumowań, przemyśleń, czy dokonań rozpatrywanych w kategorii sukcesu lub pochmurnie zaakceptowanych porażek. Można wytyczyć sobie wiele dalekosiężnych celów, lecz tylko nieliczne uda się w pełni zrealizować. Minuty których wartość odrywamy wraz z pojawieniem się siwych włosów, wydają się zmarnowane i przy nadmiarze najszlachetniejszych chęci nie możemy ich już odzyskać. Przepadły bezpowrotnie w rzeczywistości ludzkich zrywów, zatrzymań, czy tchórzliwych wahań. Czas wygładza szorstkość naszego istnienia. Nasza inteligencja jest zagubiona wobec faktu przemijania i zmniejszającego się dystansu wobec śmierci. Potrzebuje miarowego oddechu, świeżego powietrza i natychmiastowego otrzeźwienia. Ta świadomość jest z gruntu terapeutyczna. Moje opinie też są zwietrzałe, ponieważ siła ich rezonowania jest wczorajsza i najwyraźniej się przedawniła w natłoku filozoficznych zdumień których świeżość jest obarczona rycerską odwagą. Nikt nie chce słów z przedwczoraj, tak jak niewielu dzieli szczerstwiały chleb.  Za chwilę kolejny rok. Będziemy go witali radośnie, choć nie bez nuty niepokoju i podrażniającej błonę oka wilgotności. W wielu miejscach odkorkowane będą butelki szampana, kolorowe iluminacje i wystrzelone w niebo tony fajerwerków. Ulicami wielkich metropolii przejdą karnawałowe korowody kobiet i mężczyzn poddanych drganiu muzyki i tańców których ekspresja będzie miała w sobie coś archaicznego i inicjacyjnego. Homo ludens- zatopiony w nocnej afirmacji cielesności, wyjętej poza nawias religii i gorsetu obyczajów, przeszytej wypuszczoną ukradkiem strzałą Erosa. Przytulenia, pocałunki i życzenia wprawią świat w ruch którego siła będzie musiała uporać z widmem pełnych urojenia szaleńców i wojen. „Nie sposób nawet przez sekundę pomyśleć o wszystkich ludziach żyjących na ziemi, z których każdy jest obdarzony duszą i potężną mocą błędu”- pisał Christian Bobin. Empatia burząca mury uprzedzeń i pobojowiska śmierci. Dotknąć życia ! Wielu z ludzi będzie opadać ze zmęczenia i paraliżującego lęku, przed kolejnymi bombardowaniami i ratowaniem resztek z tego, co kiedyś było ich bezpiecznym domem. Z pod nawarstwień niepewności musi wydobyć się uśmiech i szczere spojrzenie dziecka które być może najlepiej pojmuje siłę dobra i miłości. „Liczy się siła radości która wybucha w zwierciadle naszych oczu” i dłoń Boga uchylająca okno pokoju. Oprócz tej euforii szczęścia, chrześcijaństwo może dać światu siłę wiary zdolną przenosić góry, aby z ruin wznosić fundamenty utraconego niegdyś Raju. Najpiękniejszą krainą istot wychylonych ku nadziei jest serce w którym miłość unicestwia nienawiść. Ono poruszone modlitwą, spotyka na peryferiach Tego, który rozchyla szczeliny czasu i zsyła dar błogosławieństwa. Oby nowy rok był spokojniejszy, wbrew wszelkim prognostom lęku i nachalnym zakusom zła.

wtorek, 27 grudnia 2022

 

Na Wschodzie bez zmian. Ukraińskie miasta ciągle są bombardowane i plądrowane. Nawet świąteczna aura nie zatrzymała na chwilę marszu putinowskiej hordy, a co paradoksalne wzmogła militarną aktywność okupanta. Kiedy w wigilijny wieczór wraz z rodziną zasiadałem przy suto zastawionym stole, czułem jakiś wewnętrzny dyskomfort i obezwładniający apetyty na świętowanie smutek bezradności. Nie wszyscy mają tyle szczęścia, aby cieszyć się obecnością bliskich, ciepłym posiłkiem i rozrzuconymi obficie pod choinką prezentami. Na zewnątrz świata wszystko kipi jak w kotle z którego lada chwila może coś eksplodować. Wojna na Ukrainie, napięcia w Kosowie i u bram Tajwanu wielki czerwony smok jakim są Chiny, nie wróży nic dobrego i przysparza powodów do obaw. Nawet słowa Ewangelii mówiące o perypetiach świętej Rodziny zdają się jakieś bardziej bliskie, jakby dziejące się za rogiem ulicy na której brakuje miejsca na schronienie dla Życia. „Świat w dalszym ciągu dąży do samobójstwa i łudzi się, że nic się nie stanie”- przemknęło mi w głowie zdanie Remarque. Jedynie chrześcijaństwo pozornie będące w zapaści, wciąga w siebie dylematy kruchej rzeczywistości, aby nadać im zgoła inny sens i otworzyć na misterium Obecności. Lux fulgebit hodie, lux nova. Wiara przenikająca miałkość ludzkiej egzystencji podpowiada, że jutro może być piękniejsze niż dzisiaj. Smutek miesza się z radością jak w treściach ludowych pastorałek śpiewanych po dziś dzień z emocjonalnym rozrzewnieniem. Miłość jest silniejsza niż śmierć. Światło zwycięża ciemność. Człowieczeństwo bierze górę nad zezwierzęceniem. Tego się trzymajmy i nigdy nie traćmy nadziei w siłę dobra. Pewien zdeklarowany ateista przy stole u bliskiej mi rodziny, stwierdził z właściwą dla siebie pewnością i intelektualną nonszalancją: „Kościół to najbardziej plugawa instytucja”(myślał o rzymskim katolicyzmie). Choć w sercu poczułem się dotkniętym i wywołanym do tablicy, zbyłem to jednak milczeniem. Pomyślałem przewrotnie, że to najbardziej grzeszna instytucja w której wbrew zakusom toczącego ją zła, ciągle wyrastają z jej gleby kwiaty świętości. Miejsce świtu po udręczonej ciemnością nocy. Prostytutka którą Baranek obmywa swoją miłością ! Ciężko polemizować z kimś, kto stoi na zewnątrz i nigdy nie poznał od środka rzeczywistości o której z taką pogardą orzeka i ośmiela się toczyć bój. Czasami Bóg robi uniki przed ludźmi którzy chcieliby zasiąść na tronie Jego sprawiedliwości i ferować wyrokami bez porycia w miłości. Kościół to „gołębica” która pomimo zagubienia i zranienia podrywa się do lotu, aby zatrzymać w sobie blask wschodu Słońca. Czas narodzenia Pańskiego przypomina nam, że Bóg kocha wszystkich- bez wyjątku- nawet tych, którzy chcieliby jego obecność sprowadzić do wytworu przerażonej, czy poddanej nudzie ludzkiej wyobraźni. Znajduję Boga nawet w ateiście który pluje mi w twarz !

sobota, 24 grudnia 2022

 

Lęk ogarnia piekło, bo Stwórca stał się sercem stworzenia ! Boże Narodzenie. Misterium bliskości Boga, który stał się Człowiekiem. Ukazał boskość w tym, co na ziemi niewątpliwie najpiękniejsze: w małym dziecku. „Bezcielesny przyjmuje ciało, Słowo się materializuje, Niewidzialny daje się widzieć, Nietykalny daje się dotknąć, Bezczasowy poczyna się w czasie, Syn Boga staje się synem człowieczym...” (św. Grzegorz z Nazjanzu). Kontemplacji tego wydarzenia towarzyszy mi radość i wzruszenie prostaczka; człowieka który nie zdoła do końca pojąć ogromu zstępującej w świat i jego historię Miłości. Ten, który do tej pory był nieogarniony, przyszedł w ciele Dziecięcia. „Pan przyszedł na świat nie wśród złota i srebra, lecz wśród błota” (św. Hieronim). Słowo wyszło z ciszy, wykluło się niczym wątłe piskle z łona Tajemnicy; przeszedł niebiańską szlak i znalazł miejsce pod sercem najpiękniejszej ziemskiej Kobiety Maryi. „Wszechmogący objawia się w delikatnej słabości Dziecka, nieskończona Cisza wypowiada się poprzez Słowo ‘streszczone” w ciele, Piękno Całkowite ofiaruje się we fragmencie, w szopce. To tam znajduje się brama otwierająca przejście do nieskończonej ciszy Boga, skąd pochodzi życie, ku któremu wzdycha niespokojne serce” (B. Forte). Każdy nosi w sobie ewangeliczny moment narodzin najcudowniejszego Dziecięcia; swoje własne, pełne ciepła wyobrażenie o tym, co stało się w Betlejem. Ludzkie oblicze Boga, sprawia że człowiek odnajduje swoją własną, pełną wewnętrznego i przemienionego piękna twarz. „Twarzyczka Dziecięcia rozdarła na zawsze matowość świata, sprawiając, że wytrysnęło w nim światło zmartwychwstania” (O. Clement). W Noc Narodzenia Bóg wchodzi w serce stworzenia, a człowiek- grzeszny, wątły, słaby i zasklepiony w sobie, zostaje wyniesiony ku wieczności, promieniując siłą miłości scalającej wszystko to, co do tej pory były wybrakowane. Pewnie dlatego w tym czasie nasila się tyle dobra i ludzkiej życzliwości, a skamieniałe ludzkie serca kruszą się od nadmiaru miłości przebaczającej i wskrzeszającej świętość. Ludzie stają się bardziej bogopodobni, ośmielę się powiedzieć- rozrzutni w okazywaniu sobie dobroci. Boże Narodzenie nie jest tylko świętem cudownego człowieczeństwa- wydobywaniem dobroci z pod warstw zaciemnionego ludzkiego wnętrza. Jest to również święto radości Boga. Święty Leon Wielki w homilii na święto Narodzenia Pańskiego, mówi: „Niech się weseli święty, niech się raduje grzeszny.” Raduje się również Bóg Ojciec, ponieważ w Słowie które stało się Ciałem, uobecniła się pełnia łaski. „W Nim bowiem wybrał nas... według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski” (Ef 1,4).  Philantropia – miłość do człowieka.

Pragnę wszystkim moim najbliższym, przyjaciołom i czytelnikom mojego bloga złożyć z serca płynące życzenia świąteczne. Niech Chrystus – Światłość ze Światłości, Książę Pokoju, napełnia wasze serca głębią wiary, miłością i pokojem. Christos rażdajetsia. Sławitie Jeho !

środa, 21 grudnia 2022

 

Porą najbardziej bliską i przemawiająca do mojej dziecięcej wyobraźni zawsze była zima. Czas spowolniony, w którym egzystencja kruszeje i kurczy się niczym niczego nieświadomy embrion. Wszystko jest mniej skomplikowane i nie wymaga rozwleczonego tłumaczenia. Powietrze jest wolne od zapachów, mniej wyraziste w ruchu przetaczających się przez zmysły muśnięć żywiołu. Lubię tę przepastną biel zalegająca na polach i pokrywająca dachy domów. Śnieg przysparza wiele atrakcji dzieciom i w swojej lodowatości przywodzi odczucie śmierci, spowinowaconej z druzgocącą ciszą- przyszywającą głębię odartej z pozorów duszy. „Stałem się igraszką wszystkiego, co wieje nad ziemią”(M. Guerin). Zimny podmuch na twarzy, zdaje się znakiem oczyszczenia w mozolnej drodze ku obranemu uprzednio celowi. Człowiek uświadamia sobie, że jest jak płatek śniegu lub geometrycznie zatrzymany szron w bajkowej fantazji zmieniających się kształtów i rytmów. Bóg jest niebywałym artystą potrafiącym malować i rzeźbić w materii śmierci ! Zimą sen jest taki błogosławiony i mógłby trwać całą wieczność. Śmierć zakrada się do łóżka, ale nie ma władzy nad ciałem wolnym od lęku przed unicestwieniem. Być może tak skonstruowane przemyślenia pozwalają mi zrozumieć sens współczucia i zdumienia wobec Boga który zapragnął do nas przyjść jak dziecko i odczuć namacalnie chłód betlejemskiej nocy. Stał się bezsilnym i odtrąconym: „Pan przyszedł  na świat nie wśród złota i srebra, lecz wśród błota” – pisał św. Hieronim. Jedna z palestyńskich grot stała się miejscem dla bezdomnego Boga. „Wejdź, to jest twoje miejsce tej nocy. Miejsce które Bóg wybrał na narodziny i odtworzenie świata”- czytam u Cladue- Henri Rocqueta. Nędzna grota, czy jak kto woli stajnia naszego świata, staje się miejscem nawiedzenia i obdarowania. „Jestem tutaj, Jestem tym, który powołuje do istnienia”(H.U. Balthasar). Ten całkowicie Niedostępny i Ukryty, stał się Istnieniem dla innych i w innych. Dusza człowieka staje się kielichem (tak jak to wymownie ukazuje ikonografia prawosławna) z którego wyłania się zarys Dziecka, czyniącego świat Eucharystią.

poniedziałek, 19 grudnia 2022

 

Deus, qui salutis aeternae, beatae Mariae virginitate fecudna, humano generi praemia praestitisti. Dosłownie kilka dni nas dzieli od liturgicznej antycypacji Narodzenia Pańskiego. Im bliżej świętowania, tym intensywniej wszystko staje się bliższe poznaniu Tego, który wchodzi w nasz zajęty sobą świat. Trzeba szczerości i prostoduszności dziecka, aby odkryć wokół siebie krainę ducha wraz z drobnymi detalami, układającymi się w ludzką i pełną szczerości tęsknotę. „Człowiek zraniony przez istnienie usiłuje naśladować nieobecność, kultywować wyobrażenie niczego, zabiegać o czystość pustki, opróżniać serce z jej osadów, unikać uczuć, być poprzez to, co nie jest”(E. Cioran). Każde święta wyzwalają nas z pokusy ujarzmiania życia, (z tego, co nie jest) testowania granic własnych możliwości i udawadnianiu innym czegokolwiek lub fałszywego tłumaczenia siebie. Bliskość tych drugich i prawda wychylające serce ku namacalności życia, zmusza do pogłębiania siebie- uczłowieczenia poddanego naciskowi łaski. W świecie w którym na każdym kroku proklamuje się, że religia umarła, a więzy rodzinne rozluźniły się, na dnie tego osamotnienia i buntu, niewidoczne spękania ludzkiego wnętrza wypełnia ciepło transcendentnego pochodzenia. Nad uskokiem otchłani zostaje przerzucona kładka po której można przejść i postawić nogi na ziemi błogosławieństwa. Pójść za przewodem gwiazdy. Dotrzeć do miejsca nowych narodzin. Królestwo konieczności nasycone odbierającymi wolność bożkami, musi ustąpić przed Królestwem które z proroczym żarem zwiastuje Ewangelia. Dziwny świat poddany nachalnym stereotypom, ulotnym ideologiom, przesądny i pełen nonszalancji wobec prostaczków, zostaje obnażony i poddany rezonowaniu wiary. „Jeśli serca nie nasycimy nieskończonością, trzeba nią zaspokoić zmysły”- twierdził Francois Mauriac. Przetrzeć przyprószony wzrok, zatęchły węch i zasklepione woskowiną ucho, aby usłyszeć oddech Dziecka położonego w korycie wśród cuchnącego bydła. Tego, który obłaskawia uśmiechem i rączką muska każdą z twarzy- nawet tych szkaradnych i wulgarnie bluźniących; zatopionych w mroku negacji i zwiędłych w możności miłowania. Światło może być ukryte pod korcem, ale ciągle się tli ! Nawet jeśli zastygło w ciemności, to jej ciemności przenika promień gwiazdy. Cud Betlejem jaśniejący poza bordiurą czasu. Drżenie miłości i jej świeżość, potrafi zmiękczyć najbardziej kamienne serce. „To już nie my żyjemy, ale Inny, Boży, który żyje w nas”- pisał w swoich Notatkach Dostojewski. Dla Boga nie jesteśmy skomplikowani, lecz jedynie nienarzucający się i poranieni, być może nie będą świadomi tego stanu rzeczy. „Miłość, którą Bóg kocha, staje się naszą miłością”(Wilhelm z Saint- Thierry). Nikt nam nie odebrał marzeń o przyszłości w której możliwy jest prymat miłości nad nienawiścią, sprawiedliwości nad cynizmem i chłodnym wyrachowaniem. Głębi nad powierzchownością po której kroczą neptycy, mozolnie i po omacku szukający światła. Wyczekiwać pokoju forsującego tamę przemocy i ludzkiej zachłanności śmierci. W świecie w którym wojna odbiera tak wiele innym, jedynym i największym pragnieniem jest rozpoznanie zstępującej Miłości.

niedziela, 18 grudnia 2022

 

Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego». Wtedy odszedł od Niej anioł (Łk 1, 34-36).

Ewangeliczny obraz Zwiastowania towarzyszy mi przez cały okres oczekiwania na przyjście Pana. Adwent to liturgia spotkania i życia- rozgrywająca się w najbardziej intymnej, urokliwej scenerii w której onieśmielona i zaskoczona młoda Dziewczyna, spotyka po raz pierwszy w życiu archanioła Gabriela- „Zwiastującego człowieka”. Zwiastowanie rozpoczyna historię całkiem nowych tropów wiary, zaskakujących sytuacji, które dotąd były w jakimś stopniu intuicyjne i trudne do przewidzenia, a od pierwszej Pięćdziesiątnicy w Nazarecie wszystko staje nowe i zaskakujące. Bóg okazuje się niezwykle kreatywny w swoich działaniach i tak bardzo przekonujący, że odpowiedź onieśmielonej Dziewicy staje się spontanicznie wypowiedzianym hymnem pochwalnym. Snując refleksję o Maryi można stawiać sobie cały szereg pytań na które nie można uzyskać odpowiedzi bez otarcia się o łaskę i aurę nadprzyrodzoności. Trudno wczuć się w Jej sytuację; bowiem takie wydarzenie miało miejsce tylko raz jedyny- zmieniając diametralnie człowiecze losy. Miłość, która wypełniła Jej łono stała się źródłem największego szczęścia i spełnienia w Bogu. Odtąd będzie nieść i chronić Cud Życia. „W Zwiastowaniu spełniła się tajemnica przewyższająca wszelki rozum- Wcielenie Boga. Druga Osoba Trójcy Świętej, sam Bóg, w niepojęty sposób wcielił się w Dziewicę i z purpury krwi Przeczystej utkał swe odzienie: wziął jednak od Niej nie tylko ciało, lecz także duszę i wszystko, co ludzkie. W Zwiastowaniu zaczyna się tkanie purpury ciała Chrystusa, w tym momencie rodzi się Jego człowieczeństwo: Słowo wciela się przez Ducha posłanego od Ojca” (G. Krug). Żar Ognia, który na ikonie Zwiastowania z Novogrodu, schodzi niczym lawa (nasienie Boga)- napełniając łono Dziewicy Życiem. „Nieogarniony przez wszystkich został objęty przez Twe łono”(Theotokion). Bóg wylewa miłość i zapładnia moc przyjmowania u Maryi Dziewicy. „Pewnego dnia- napisał Borys Pasternak- młoda dziewczyna w milczeniu i w tajemnicy dała życie dziecku, dała światu życie, cud życia, życie wszystkich rzeczy, Tego, który jest Życiem, jak Go później nazwano.”   

czwartek, 15 grudnia 2022

 

Dziewica niesie nam Światło. Czas Adwentu dobiega końca i bezpośrednie przygotowania do świąt stają się coraz bardziej odczuwalne. Poza zakupami i zewnętrznym przygotowaniem, najważniejsze wydaje się to duchowe- będące poza jakimkolwiek parametrem. Przygotować wnętrze na przyjęcie Boga. Wielu ludzi w tej kotłowaninie zakupów, prezentów i pogańskiej egzaltacji tzw. „magią świat” będzie skutecznie zatajało pustkę, zasklepiając drzwi swojej duszy na natychmiastowe i pełne ekspresji zstąpienie łaski; przenikające dwa tysiące lat temu ciszę Betlejemskiej nocy. Znam ludzi którzy opresyjną nudę zabijają biegiem po galeryjnych przestrzeniach i uszczuplaniem zawartości własnego portfela. Kiedy znajdują się w zasięgu nabytych uprzednio rzeczy, pragną coraz to nowych i nowych… Pustka pochłania wszystko ! Remedium. Zmienić optykę. „Zatem gdyby nawet- jak mówił Terc- historia cywilizacji chrześcijańskiej była zaprzeczeniem jej ideału i celu, co nie jest całą prawdą, to i to nie podważyłoby jej twórczej siły i prawdziwości.” Bowiem siła ta bierze się ze spotkania z Obecnością ! Dotknąć rzeczywistości w której Bóg bezinteresownie zbawia świat, gdzie objawia się Jego wielka filantropia miłości. Jakże zaskakująca i paraliżująca umysł jest prawda o zstąpieniu Miłości w sam gąszcz historii- utkanej z ludzkich odrzuceń, niewierności, uprzedzeń i skostnienia ducha.  Dziecię z którego emanuje światłość, przychodzi aby zburzyć mur wrogości i uobecnić pojednanie. Aby nie polała się więcej ani jedna kropla krwi. Człowiek ma się rzucić ku Niemu, pozbywając się na drodze wszystkiego, co mogłoby przechylić szalę w stronę zła. Chrześcijaństwo ma zataczać się pijane miłością i całować ziemię na której Bóg w swojej ludzkiej naturze postawił stopę i uczynił ją miejscem błogosławieństwa- wbrew zakusom potępienia i rozpadu, wbrew pretensjom buntowników wyrzucających prawdę o Bogu na śmietniska świata. „On realizuje na ziemi dzieło miłości Trójcy Świętej- pisał W. Łosski- Z bezgranicznego szacunku do człowieka, ukazując ludziom jedynie bolesne Oblicze sługi i boleśnie braterskie ciało (Wcielonego) i Ukrzyżowanego, pobudza w człowieku wiarę, jako odpowiedź miłości, gdyż jedynie oczy wierzącego rozpoznają „postać Boga” pod „postacią sługi” i rozpoznając w ludzkim obliczu obecność Oblicza Bożego zaczynają w każdym obliczu odkrywać tajemnicę osoby stworzonej na obraz Boży.” Prawda o Wcieleniu wymaga od chrześcijan całkowitej przemiany, której namacalnym owocem będzie erupcja miłości ogrzewająca świat i czyniąca go ludzkim na miarę zadanej świętości. „Życie nie wymaga zrozumienia wszystkiego- czytam w duchowym przesłaniu Sofiana Boghiu- Wymaga jedynie chrześcijańskiej miłości wobec bliźnich, bezinteresownej ofiarności względem nich, szczerej, wypływającej z głębi serca modlitwy do Boga i wykonywania swej pracy z miłością i sumiennością. Postępując w taki sposób, człowiek uświadomi sobie, że tak naprawdę bardzo dużo rozumie.”

wtorek, 13 grudnia 2022

 

Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jakby trąby mówiącej: „Co widzisz w księdze napisz…”(Ap 1, 10). W czasie mojego kilkudniowego pobytu na Ukrainie, kiedy wertowałem Biblię natrafiłem na słowa z Apokalipsy świętego Jana. Rozmyślałem nad rzeczywistością jakże odmienną od tej w której dane jest nam normalnie i względnie spokojnie egzystować. Na strzępach papieru ułożonych na kolanie notowałem odczucia i ubierałem je w kostium lapidarnych słów. Nie będą relacjonował pobytu z pozycji reportera, lecz jedynie człowieka obserwującego ludzkie twarze i czytającego z nich zgoła więcej, niż może udźwignąć serce. Dopóki poruszamy się na powierzchni tego świata, zło wydaje się silniejsze i mutuje się w swojej zachłanności śmierci. Jakże trudno jest zakomunikować innym odczucia które w tamtych chwilach mi towarzyszyły. Nie będę relacjonował cudzych słów, ponieważ między nimi rysuje się radość i ból, rozpacz i nadzieja, niepewność i wiara w jutro przynoszące powiew wolności. W ciszy zimy którą zastałem na Ukrainie, w głębokim milczeniu mroźnych nocy, zobaczyłem ludzi których modlitwa jest donośnym wołaniem- ektenią otwierającą miłosierne serce Boga. Jeden z żołnierzy na przejściu w Medyce, spostrzegłszy mnie w stroju duchownym, uśmiechnął i w tym bezszelestnym dialogu zrodziła się jakaś nić porozumienia; współodczuwania spraw naprawdę ważkich. Można poczuć się bezradnym i nieużytecznym, widząc ludzi kierujących się ku granicy; słysząc płacz dzieci owiniętych kocami i niesionymi niczym drogocenny dar ku ziemi obiecanej. „Są takie miejsca w naszym sercu, które jeszcze nie istnieją, i trzeba, aby przeniknęło je cierpienie po to, aby były”- przypomina nam Leon Bloy. Poczułem się spóźnionym uczniem Chrystusa, który przespał moment praktycznego miłosierdzia. „Pozostań z nami, bo dzień ma się ku zachodowi”- zwracałem się słowami uczniów zdruzgotanych lękiem, a następnie przenikniętych ciepłem obecności pośród nich Mistrza w Emaus. „Pozostań z nami” - kiedy gasną światła miast i kordony wojsk szczelnie rozstawionych na trajektoriach ulic, wyczekują kolejnego wschodu słońca. „Pod rozłożonym skrzydłem śniegu kiełkują zalążki, tętnią ukryte źródła, śpią zwierzęta w norach. Pozór śmierci kryje życie- pisał Mauriac- Okres pozbawiony miłości uzbraja nas w przyjęcie nieopowiedzianego objawienia.” Dane mi było spędzić kilka dni w monasterze Pantelejmona pod Lwowem. Brak ciepła, prądu i wody, nie był powodem do rozterek, lecz próbą wiary wojownika którego oddech splata się z oddechem mnichów ze spokojem przyjmującym trud niewygody przekutej na błogosławieństwo. Słowa młodzieńca w podrasniku, próbującego umyślnie zatuszować bolesną wiadomość o śmierci ojca na froncie. Jego łzy schowane pod powiekami twardości. Przytuliłem go i nie byłem wstanie wydobyć z siebie żadnego pocieszenia. Panorama jakże inna od tej którą mam na co dzień.  Nocną mgłę i siarczysty mróz, przerywał z oddali hałas przelatujących helikopterów i wycie bezpańskich psów biegnących w oddali lasu. W cerkwi paliły się lampady, a modlitwa postrzyżonych mnichów, czyniła z tego miejsca przestrzeń czuwania i gotowości na przyjęcie cudu. „Panie Jezu Chryste, Synu Boży. Zmiłuj się nade mną.” Trwałość uczucia religijnego, niezwyciężonego dla powierzchownej spekulacji, zwiastuje bankructwo wojny i przywraca wiarę w człowieka. „Odtąd w Chrystusie przestrzeń śmierci zmienia się w przestrzeń Ducha, ciężar lęku staje się brzemieniem wiary, a przez wiarę Boże światło napełnia człowieka” (O. Clement). Uświadomiłem sobie, iż los świata zależy od mojej umiejętności bycia wrażliwym na sprawy wobec których inni przyjęli postawę oswojenia, obojętności, czy wyparcia. W rzeczywistości dotkniętej wojną, wszelka najbardziej błaha kalkulacja okazuje się grzechem przeciw miłości bliźniego. Misterium ludzkich wyborów !

wtorek, 6 grudnia 2022

 

Źle spałem w nocy przygnieciony nadmiarem myśli i odliczaniem czasu do wyjazdu na Ukrainę. Bliscy powtarzają mi do znudzenia, że niepokój komplikuje życie i nie warto się mu poddawać. Pewnie mają rację, a ja niosę niczym biblijny Samson ich odwagę w sobie. „Każdy krajobraz jest stanem duszy”- przypominam sobie ten sondujący głębię ludzkiego wnętrza aforyzm Amiela i mam nieodparte wrażenie, że bieg wydarzeń zbyt przesadnie rzeźbi wszystko wokół i jest wolny od szarpiących pretensji. Na wszystko to o czym intensywnie rozmyślam rzuca się wątły płomyk wiary. Nieprzerwanie tocząca się dysputa z Bogiem i mocowanie oczekujące na błogosławieństwo: „Chodźcie i spór ze mną wiedźcie”- zapisałem na marginesie spakowanego do torby notatnika słowa proroka Izajasza. Bez wątpienia istnieją takie przestrzenie powołania, wobec których można poczuć się bezsilnym, sparaliżowanym lub przygniecionym ogromem piętrzących się nagle wyzwań. Gdyby wiara jak chciał Gide, była jedynie „wynikiem dziedziczności i autosugestii,” to nie wielu potrafiłoby przenosić góry; a tacy ludzie bez wątpienia istnieją. Znam ich z imienia ! Bóg nie komplikuje ludzkiego życia na siłę, oczyszcza cierpliwie drogę, abyśmy zechcieli na niej postawić swoje brudne stopy. Rozszerza przestrzenie niewidoczności, abyśmy wzrokiem uchwycili migotliwość zstępującego nań dobra i łaski. Jesteśmy częścią jego zapobiegliwych myśli, trosk i tchnienia. Ten oddech na plecach potrafią poczuć najczęściej ci, którzy stoją pośród ruin i mają ochotę płakać. Lecz ich łzy nie są pozbawione wartości, bowiem spulchniają ziemię z której wyrosną młode pędy kwiatów. „Człowiek posiada to tylko, czego się wyrzeka- rozmyślała Simone Weil- To, czego się nie wyrzekamy, wymyka się nam. W tym sensie niczego absolutnie nie można posiadać, jeśli się nie przeszło wpierw przez Boga.” Jeden z mnichów poprosił mnie, abym z nim na miejscu spędził noc na modlitwie w cerkwi. „Błogosławiony, którego myśl pomieszała się z wzywaniem imienia Jezus i który nieustannie powtarza ją w swoim sercu, podobnie jak powietrze wiąże się z ciałem lub płomień ze świecą”(Heyzchiusz z Batos). Zgodziłem się, choć dźwięk syren w oddali i możliwe odgłosy bombardowania, mogą się okazać nieprzyjaznymi utrapieniami duchowych śmiałków. Wojna- zaprzeczenie miłości ! Modlitwa przywraca równowagę światu ducha i sprasza pokój.

niedziela, 4 grudnia 2022

 


Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi» (Mt 11, 2-6).

Żyjemy w rzeczywistości nieprzejrzystej i poranionej. Jakże często lęk czyni ludzi niezdolnymi do zmagań z niełatwymi realiami życia. Sartre kiedyś próbował odpowiedzieć swojemu rozmówcy, co jest główną przeszkodą dla przejrzystości świata: „To przede wszystkim Zło. Chcę powiedzieć, że czyny inspirowane przez różne zasady i mogą prowadzić do skutków, których nie aprobuję. Właśnie to zło utrudnia okazywanie innym wszystkich swych myśli, gdyż nie wiem, w jakiej mierze drugi wychodzi z tych samych zasad co ja, by uformować swoje.” Nieprzejrzystość prowadzi do wizji piekła którą tak silnie dostrzegał ów filozof w innych ludziach. W odpowiedzi na tą egzystencjalną rozterkę i zawód, odpowiedział biskup Antoni Bloom: „Piekło to miejsce, gdzie nie ma Boga, miejsce radykalnej nieobecności, w którym nic nas ze sobą nie łączy.” Stan przeciwieństw i konfliktów, dysharmonii i beznadziei- miejsce nieprzejrzystości, oczekujące na snop światła ! Antidotum na to zaciemnienie jest misterium przychodzącego Boga. „On przynosząc samego siebie, przyniósł na świat wszystko nowe”(św. Ireneusz z Lyonu). Przyszłość wypatrywana oczami chrześcijanina różni się od tej oczekiwanej przez niewierzącego „nie przez brak czegoś, ale przez to, czego nie ma więcej”(R. Cantalamessa). Osiągnięcie przejrzystości i blik światła na twarzy tęskniącego, wyraża logikę ducha szybującego poza horyzont przewidywalności i pustki. „Czujemy się w końcu szczęśliwi, mając świadomość, że nie odgrywamy dłużej jakiejś nieautentycznej roli, która wiedzie do stanu własnej nieświadomości i pozbawia nas odwagi bycia tym, kim jesteśmy, z obawy, że odsłoni się zło tkwiące w nas… W ten sposób nasze istnienie zostaje wyzwolone, bym móc żeglować ku prawdziwemu”(D. Staniloae). Rzeczywistość staje się pełnią, a Bóg staje się w nas rozpoznanym i przyjętym. „Wszelka wolna własna zostanie zniesiona- pisał Hans Urs von Balthasar- gdyż stworzenie nawet już nie chce należeć do siebie… To będzie ogień miłości, płonący wewnątrz wszystkich rzeczy, a tym ogniem będzie Bóg.” Stoję w środku tej kosmicznej liturgii, wołając spękanymi ustami:  Niechaj przyjdzie Twa łaska i niech przeminie ten świat !

piątek, 2 grudnia 2022

 

Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość (2 P 3,13). Ton tęsknoty przebija się w przez chropowatość świata, zaciśniętego w klinczu niepewności o kształt jutra. „Zapewne, jest czas, gdy wszystko wydaje się świeże jak w pierwszym dniu stworzenia, i czas, gdy zewsząd rozbrzmiewa refren Eklezjasty: wszystko co jest już było…”(A. Wat). Człowiek – wbrew pesymistycznym i mętnym poglądom sceptyków, nie jest „patetyczną pomyłką na peryferiach wieczności.” Trzeba otrząsnąć się z pułapki pozorów i fałszywych imaginacji. To, co przegniłe i pozbawione duchowego sensu przejdzie przez „chrzest ogniem,” który z prorockim realizmem proklamował św. Jan Chrzciciel. Nostalgia za pięknem świtu, wbrew „tragicznej pedagogii otchłani”(L. Bloy). Wszystkie wydarzenia które rozgrywają się na powierzchni, zdają się jedynie tymczasowe i bardzo często są uwarunkowane tykaniem zegara, obwieszczającego początek czegoś zupełnie nowego. „Poznajemy tu prawdziwą eschatologiczną postawę adwentową. Kto naprawdę czeka na Pana, odrywa się od spraw tego świata. Bo gdy Bóg przyjdzie, nie będzie można mieć przy sobie niczego, co Jemu będzie obce”- pisał O. Casel. Im wyraźniejsza i ostrzejsza jest rzeczywistość w swojej konwulsji zła, tym mocniej wzrasta głód pragnienia za światem dotkniętym niewidzialnym palcem Miłości. Nasz sposób postrzegania świata- odczuwania go i nasza cywilizacja naznaczona rysami i wyraźnymi pęknięciami, pod naciskiem kiełkowania wieczności odnowi się. Dla wielu ludzi to jedynie płoche pocieszenie; przesiewanie tego, co jest wątpliwe i niewyraźne, wobec tego, co dla ludzi wiary jest ucieleśnieniem nadziei i nieporuszonej pewności. Ile w tej skomplikowanej dedukcji światła i cienia. Niedowierzania i spełnienia ! Wbrew płaczliwemu zagubieniu chrześcijaństwa, realność życia jest życiem położonym na wyciągniętej ku nam dłoni Boga. Święty Jan Chryzostom przekonuje mnie jak niegdyś ówczesnych słuchaczy przykładających ucho do ziemi i wznoszących oczy ku niebu: „Postaraj się wyobrazić sobie to życie, na ile jest to możliwe… Tam nikt nie będzie obawiał się chorób czy biedy: tam nie ma ciemiężców i uciemiężonych. Tam nie zobaczysz rozgniewanego czy zazdrośnika, czy upojonego władzą na innymi. Ustaną wszelkie cierpienia, wszystko będzie wypełnione pokojem, radością i szczęściem. Dni będą jasne i bezchmurne; wszędzie blask i światło… Znikną wszelkie przejawy naszej przemijalności, wszędzie królować będzie wieczna chwała. Lecz najważniejsze z tych wszystkich dóbr- to nieustanna rozkosz płynąca z przebywania z Chrystusem.”