czwartek, 29 grudnia 2022

 

Święta spowolniły na chwilę rzeczywistość, odzierając ją z niecierpliwości, pośpiechu i skupienia na pracy. W tym czasie choć odrobinę staramy się być bliżej siebie, odkrywając ten najpiękniejszy z horyzontów człowieczeństwa wychylonych ku zstępującej nań cudownie Boskości. Będąc blisko innych i poddając się subtelnemu drganiu duszy, uświadamiasz sobie, że nasz świat do końca nie zwariował i duchowo nie zbankrutował. Delikatna i bezpretensjonalna obecność innych przynosi pocieszenie. Zamieszkać w sobie i innych- nagląca konieczność istnienia.  Z drugiej strony dociera bolesna prawda, iż nasz czas się kurczy, zużywa, czego uzewnętrznieniem jest kolejny rok odłożony w „archiwum historii”- niczym kalorie zwiększające obfitość brzucha. Pozorna przewidywalność cyklu w którym dzieciństwo staje się dorosłością, dorosłość przyobleka się w szatę starości, a okruchy kończącego się dnia, stają się wiedzą mędrca stojącego na kamieniu; wołającego uparcie o zauważenie prawdy. Koniec roku skłania do osobistych podsumowań, przemyśleń, czy dokonań rozpatrywanych w kategorii sukcesu lub pochmurnie zaakceptowanych porażek. Można wytyczyć sobie wiele dalekosiężnych celów, lecz tylko nieliczne uda się w pełni zrealizować. Minuty których wartość odrywamy wraz z pojawieniem się siwych włosów, wydają się zmarnowane i przy nadmiarze najszlachetniejszych chęci nie możemy ich już odzyskać. Przepadły bezpowrotnie w rzeczywistości ludzkich zrywów, zatrzymań, czy tchórzliwych wahań. Czas wygładza szorstkość naszego istnienia. Nasza inteligencja jest zagubiona wobec faktu przemijania i zmniejszającego się dystansu wobec śmierci. Potrzebuje miarowego oddechu, świeżego powietrza i natychmiastowego otrzeźwienia. Ta świadomość jest z gruntu terapeutyczna. Moje opinie też są zwietrzałe, ponieważ siła ich rezonowania jest wczorajsza i najwyraźniej się przedawniła w natłoku filozoficznych zdumień których świeżość jest obarczona rycerską odwagą. Nikt nie chce słów z przedwczoraj, tak jak niewielu dzieli szczerstwiały chleb.  Za chwilę kolejny rok. Będziemy go witali radośnie, choć nie bez nuty niepokoju i podrażniającej błonę oka wilgotności. W wielu miejscach odkorkowane będą butelki szampana, kolorowe iluminacje i wystrzelone w niebo tony fajerwerków. Ulicami wielkich metropolii przejdą karnawałowe korowody kobiet i mężczyzn poddanych drganiu muzyki i tańców których ekspresja będzie miała w sobie coś archaicznego i inicjacyjnego. Homo ludens- zatopiony w nocnej afirmacji cielesności, wyjętej poza nawias religii i gorsetu obyczajów, przeszytej wypuszczoną ukradkiem strzałą Erosa. Przytulenia, pocałunki i życzenia wprawią świat w ruch którego siła będzie musiała uporać z widmem pełnych urojenia szaleńców i wojen. „Nie sposób nawet przez sekundę pomyśleć o wszystkich ludziach żyjących na ziemi, z których każdy jest obdarzony duszą i potężną mocą błędu”- pisał Christian Bobin. Empatia burząca mury uprzedzeń i pobojowiska śmierci. Dotknąć życia ! Wielu z ludzi będzie opadać ze zmęczenia i paraliżującego lęku, przed kolejnymi bombardowaniami i ratowaniem resztek z tego, co kiedyś było ich bezpiecznym domem. Z pod nawarstwień niepewności musi wydobyć się uśmiech i szczere spojrzenie dziecka które być może najlepiej pojmuje siłę dobra i miłości. „Liczy się siła radości która wybucha w zwierciadle naszych oczu” i dłoń Boga uchylająca okno pokoju. Oprócz tej euforii szczęścia, chrześcijaństwo może dać światu siłę wiary zdolną przenosić góry, aby z ruin wznosić fundamenty utraconego niegdyś Raju. Najpiękniejszą krainą istot wychylonych ku nadziei jest serce w którym miłość unicestwia nienawiść. Ono poruszone modlitwą, spotyka na peryferiach Tego, który rozchyla szczeliny czasu i zsyła dar błogosławieństwa. Oby nowy rok był spokojniejszy, wbrew wszelkim prognostom lęku i nachalnym zakusom zła.