poniedziałek, 19 grudnia 2022

 

Deus, qui salutis aeternae, beatae Mariae virginitate fecudna, humano generi praemia praestitisti. Dosłownie kilka dni nas dzieli od liturgicznej antycypacji Narodzenia Pańskiego. Im bliżej świętowania, tym intensywniej wszystko staje się bliższe poznaniu Tego, który wchodzi w nasz zajęty sobą świat. Trzeba szczerości i prostoduszności dziecka, aby odkryć wokół siebie krainę ducha wraz z drobnymi detalami, układającymi się w ludzką i pełną szczerości tęsknotę. „Człowiek zraniony przez istnienie usiłuje naśladować nieobecność, kultywować wyobrażenie niczego, zabiegać o czystość pustki, opróżniać serce z jej osadów, unikać uczuć, być poprzez to, co nie jest”(E. Cioran). Każde święta wyzwalają nas z pokusy ujarzmiania życia, (z tego, co nie jest) testowania granic własnych możliwości i udawadnianiu innym czegokolwiek lub fałszywego tłumaczenia siebie. Bliskość tych drugich i prawda wychylające serce ku namacalności życia, zmusza do pogłębiania siebie- uczłowieczenia poddanego naciskowi łaski. W świecie w którym na każdym kroku proklamuje się, że religia umarła, a więzy rodzinne rozluźniły się, na dnie tego osamotnienia i buntu, niewidoczne spękania ludzkiego wnętrza wypełnia ciepło transcendentnego pochodzenia. Nad uskokiem otchłani zostaje przerzucona kładka po której można przejść i postawić nogi na ziemi błogosławieństwa. Pójść za przewodem gwiazdy. Dotrzeć do miejsca nowych narodzin. Królestwo konieczności nasycone odbierającymi wolność bożkami, musi ustąpić przed Królestwem które z proroczym żarem zwiastuje Ewangelia. Dziwny świat poddany nachalnym stereotypom, ulotnym ideologiom, przesądny i pełen nonszalancji wobec prostaczków, zostaje obnażony i poddany rezonowaniu wiary. „Jeśli serca nie nasycimy nieskończonością, trzeba nią zaspokoić zmysły”- twierdził Francois Mauriac. Przetrzeć przyprószony wzrok, zatęchły węch i zasklepione woskowiną ucho, aby usłyszeć oddech Dziecka położonego w korycie wśród cuchnącego bydła. Tego, który obłaskawia uśmiechem i rączką muska każdą z twarzy- nawet tych szkaradnych i wulgarnie bluźniących; zatopionych w mroku negacji i zwiędłych w możności miłowania. Światło może być ukryte pod korcem, ale ciągle się tli ! Nawet jeśli zastygło w ciemności, to jej ciemności przenika promień gwiazdy. Cud Betlejem jaśniejący poza bordiurą czasu. Drżenie miłości i jej świeżość, potrafi zmiękczyć najbardziej kamienne serce. „To już nie my żyjemy, ale Inny, Boży, który żyje w nas”- pisał w swoich Notatkach Dostojewski. Dla Boga nie jesteśmy skomplikowani, lecz jedynie nienarzucający się i poranieni, być może nie będą świadomi tego stanu rzeczy. „Miłość, którą Bóg kocha, staje się naszą miłością”(Wilhelm z Saint- Thierry). Nikt nam nie odebrał marzeń o przyszłości w której możliwy jest prymat miłości nad nienawiścią, sprawiedliwości nad cynizmem i chłodnym wyrachowaniem. Głębi nad powierzchownością po której kroczą neptycy, mozolnie i po omacku szukający światła. Wyczekiwać pokoju forsującego tamę przemocy i ludzkiej zachłanności śmierci. W świecie w którym wojna odbiera tak wiele innym, jedynym i największym pragnieniem jest rozpoznanie zstępującej Miłości.