poniedziałek, 31 sierpnia 2020


Ostatnie chwile wakacyjnego odpoczynku. Wczoraj wieczorem wróciłem od moich przyjaciół u których dane mi było spędzić trochę czasu na wsi, jak również wspólnie z nimi celebrować niedzielną Eucharystię. Wracając samochodem w uszach brzmiały mi słowa Ewangelii, mówiące o dziesięciu uzdrowionych przez Chrystusa trędowatych i tylko jedynym człowieku który zdobył się na to, aby za przywrócone zdrowie podziękować. „Upadł na twarz do nóg Jego i dziękował mu”(Łk 17, 15). „Chwałą Boga jest żyjący człowiek”- mówi się św. Ireneusz. Jego miłość promieniuje po to, aby człowiek żył. Wdzięczność na którą tylko nie wielu ludzi jest wstanie się zdobyć. Tęsknota za Bogiem i potrzeba dziękczynienia jednego Samarytanina była silniejsza niż dziewięciu innych, utyskujących w modlitwie nad swym dramatycznym losem zmierzającym ku śmierci. Wiara jest najskuteczniejszym lekarstwem. „Bóg przychodzi z pomocą tym, którzy pragną się leczyć, dając im wiarę” (Teodoret z Cyru).  Tak wiele razy dotykamy się o uzdrawiającego Boga, że w pewnym momencie przyjmujemy mentalność tego świata, będąc przekonanym że za nic nikomu nie muszę być wdzięcznym. Droga człowieka wiedzie przez rozległy świat w którym wdzięczność, staje się ostatnim słowem „słabych, wykluczonych i zdezorientowanych”- ludzi potrzaskanych przez życie i paradoksalnie najbardziej pięknych w oczach Boga. Urodziliśmy się w krainie w której cuda są czymś tak upragnionym i pożądanym, że kiedy już naprawdę się dzieją, to przecieramy oczy i w nie wątpimy. Ktoś pięknie napisał, „że cuda są znakiem wolności Boga i codziennym zajęciem chrześcijan”- choć tak trudno je przyjąć jak coś zdumiewająco realnego. Jean Corbon pisał, że „poznanie Bożego współczucia jest być może najgłębszym działaniem Ducha w naszych sercach.” Eucharystia – po grecku znaczy tyle co dziękczynienie za łaskę otrzymaną przez Boga w Chrystusie. W sile tego słowa zawiera się najgłębsza z postaw człowieka- otwartość na dar Obecności i trwanie w pokornej wdzięczności. Dar Źródła Miłości wytryskujący z przebitego na Krzyżu boku Baranka. Dziękuję, staje się wyrazistą i pełną emocji modlitwą człowieka wobec Boga. W starożytnej anaforze Addaja i Mariego odnajdujemy słowa przekute w modlitwę dziękczynienia: „Ty przyjąłeś naszą ludzką naturę, aby ożywić nas przez swoją Boskość, podniosłeś upadłych, podniosłeś nas z nędzy, wskrzesiłeś naszą śmiertelność, darowałeś nam winy, usprawiedliwiłeś nasze grzechy, oświeciłeś nasze umysły..., sprawiłeś, że zatriumfowało ubóstwo naszej słabej natury przez najgłębsze zmiłowanie Twojej dobroci.”

czwartek, 27 sierpnia 2020


Czcimy Ciebie, który miłujesz ludzi, patrząc na ikonę Twego fizycznego oblicza; za jej pośrednictwem, o Zbawco, udziel nam, twoim sługom, możliwości wejścia do Edenu

Zazwyczaj jestem niezwykle krytyczny wobec współczesnych ikon, które próbuje się włączyć w szeroko rozumiany nurt malarstwa figuratywno- abstrakcyjnego. Bywają jednak mile zaskakujące wyjątki w przestrzeni sztuki sakralnej. W Świętolipskim Muzeum, została zorganizowana czasowa wystawa pt. Nowa Ikona, będąca pokłosiem Międzynarodowych Warsztatów Ikonopisania w Nowicy. Jedna z oglądanych przeze mnie prac, zatrzymała moją uwagę; było w tej wizji coś intrygującego, porywającego, charyzmatycznego i nie pozwalającego przejść dalej. Odkryłem w tej pracy coś z intuicji Gogola: „Toteż spojrzenie widzącego artysty postrzega to, czego obiektyw lub oczy innych nie widzą; z całego obiektu wydziela on prawdę percypowaną zmysłowo, która jest ciągle piękna jako prawda.”Mam na myśli ikonę ukazującą św. Łukasza Ewangelistę przy pracy, autorstwa Sviatoslava Vladyki. Charyzmatyczny etos pracy malarza którego dłoń prowadzi Anioł natchnienia, a światło- które wyraża złote tło staje się świetlistą rozpiętą na podobraziu tkaniną z której wyłania się obrys twarzy spoglądającego wnikliwie Chrystusa. Jest to szlachetna próba odwołania się do najstarszej- legendarnej tradycji w której to św. Łukasz miał być pierwszym i natchnionym pisarzem ikon. Sens tego przepowiadania jest teokaliczny. Nie chodzi tu o jakąś konstrukcję historyczną momentu zaistnienia obrazu, ponieważ takie przepowiadanie byłoby czymś z gruntu fałszywym. Bowiem sam Łukasz, był człowiekiem wychowanym w kulturze żydowskiej- wrogiej jakiemukolwiek przedstawianiu Boga w wizerunku. Jednakże słowami Ewangelii najpiękniej odmalował historię Wcielenia Boga i Jego uobecnione Piękno. „Tylko ikona- pisał J.L. Marion- odsyła przez dostrzeżona rzeczywistość ku niewidzialnej osobie, wzywa do przechodzenia na drugą stronę niewidzialnego zwierciadła i do wchodzenia w oczy ikony.” Ikona jest zatem teologiczną wizją i niesie przesłanie dla każdego chrześcijanina, który powinien w centrum własnego poznania odkrywać pełne miłości, zbawiające oblicze Boga. Powraca tu pytanie, które kiedyś postawił francuski myśliciel Olivier Clement: „Twarze: skąd pochodzą, skąd bierze się ciało, czasami przeniknięte światłem, które nie jest światłem słonecznym ?” Po raz kolejny odkrywamy prawdę o chrześcijaństwie które jest „religią twarzy”- kontemplacją Bogoczłowieczęństwa. „Dusza, która została w pełni oświecona przez niewypowiedziane piękno jaśniejącej chwały oblicza Chrystusa i napełniona Duchem Świętym, cała jest okiem, cała jest światłością, cała obliczem”- pisał w homilii Makary Wielki. Powołaniem człowieka jest spoglądać w twarz Boga. Widzieć oczy w których odbija się blask świata przemienionego. Nie bez przyczyn Dostojewski w swojej powieści poddał się ekspresji ikonograficznej wkładając w usta starca Zosimy słowa skierowane do Aloszy: „Błogosławię cię często w duchu z powodu twego ukrytego oblicza.” Patrząc na Oblicze, sami stajemy się obliczem- ikoną Ikony !

 

poniedziałek, 24 sierpnia 2020


Chcę błogosławić Pana w każdym czasie, na ustach moich zawsze Jego chwała (Ps 34, 2).

Pewnie moich stałych czytelników zaniepokoił fakt, że od ponad tygodnia nie pojawiał się żaden mój wpis. Kilkanaście dni spędzonych na Mazurach było doskonałą okazją, aby telefon i komputer porzucić na dnie bagażnika samochodu. Pełna wrażeń była nasza rodzinna wakacyjna przygoda, której szlak wyznaczały dziewicze krajobrazy przyrody i ciągnące się pasma jezior w których można było zaznać w upalne dni ożywczych kąpieli. Naprawdę istnieją takie cudowne skrawki ziemi nie udeptane stopami nonszalanckich i naznaczonych nowoczesnością turystów. Miejsca spotkania z ciszą i pięknem natury, kołysane muśnięciami wiatru tak silnie wyczuwalnymi, że zmysły szaleją z radości. „Małe ojczyzny” w których przywiązani do odległej tradycji ludzie- egzystują w czasie dla nich właściwym- wolnym od brzemienia pośpiechu. Kilka miejsc zrobiło na mnie szczególne wrażenie. Jadąc samochodem zajechaliśmy do Świętej Lipki- gwarnego sanktuarium maryjnego, gdzie według podań na pniu lipowego drzewa Maryja miała się objawić pewnemu człowiekowi. Miejsce ciekawe z jeszcze innego powodu- estetycznego- podyktowanego chęcią zobaczenia pięknych barokowych wnętrz kościelno- klasztornych. Imponujący rzeźbiarski ołtarz wykonany przez Peuckera i Dobla w którym zagościła kopia rzymskiego wizerunku Matki Bożej Śnieżnej. Największe wrażenie na moim synku wywołał wspaniały prospekt organowy z ruchomymi figurkami odtwarzającymi scenę Zwiastowania. Urokliwe ukłony wymieniane pomiędzy Maryja a archaniołem Gabrielem. Muzyka i plastyka stworzyły harmonijny spektakl form; teatralną i religijną ucztę dla oczu maluczkich. Anioły muzykujące na instrumentach zrobiły takie wrażenie na pobudzonym wszystkim dwulatku że zaniemówił z wrażenia. Pomyślmy jakie to widowisko sztuki musiało robić wrażenie na ludziach z dawnych epok. Sanktuarium to miejsce gwarne, próbujące się za murami klasztornych krużganków chronić przed straganami dewocjonaliów i rzeszami licznie przybywających wycieczek turystów. Zatrzymaliśmy się na jedną noc w domu pielgrzyma i następnie skoro świt ruszyliśmy w dalszą drogę do Wojnowa. W tym drugim miejscu odczuliśmy smak błogiej ciszy. Przywitał nas Wojnowski Festiwal Fotografii. Na płotach domostw można było oglądać cały szereg zdjęć dokumentujący życie tej lokalnej społeczności i nie tylko. Historia i pełne szczerości ludzkie oblicza, zagajniki i toczące się w nich życie zostało zatrzymane w kadrze aparatu. Inspiracją do powstania tej wystawy plenerowej był francuski Festiwal Photo La Gacilly. Tam w małej wiosce w Bretanii na stałe odbywa się tak wizualna uczta dla oka. Zatrzymaliśmy się tam kilka dni, aby odetchnąć od przebytej drogi i przygotować się do uroczystości na które zostaliśmy zaproszeni. Odwiedziliśmy Monaster Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy. Mała wspólnota sióstr w miejscu, gdzie ślady tej duchowej prawosławnej kultury wydają się zapomniane, egzotyczne, cerowane nicią czasu i duchowo połączone echem z modlitwą dawnej mieszkających w tych stronach starobrzedowych mniszek. Będąc w monasterze przypomniały mi się słowa Rozanowa: „To nie Kościół zrodził monastery, ale monastery zrodziły kościół- zrodziły jego ustrój i ducha, szaty i zmysły.” Miła, choć powściągliwa siostra oprowadziła nas po cerkwi i udostępniła cerkiewny sklepik. Na wieść o tym że jestem prawosławnym duchownym związanym z tradycją Zachodu, zadawała wiele wnikliwych i budzących zainteresowanie innością pytań. Na Boga. Prawosławie nie musi być ruskie ! Moją uwagę przyciągnęła Trójręka ikona Matki Bożej- rzecz jasna kopia ikony ze świętej Góry Atos. Obecność mniszek w tym miejscu wydaje się twórczym, ale jednak ciągle mozolnym spotkaniem Wschodu z Zachodem; tradycji bizantyjsko- ruskiej z rzymskim katolicyzmem. Ostatecznie „domeną Kościoła jest jedność- pisał G. Florovsky- Jedność ta nie jest zewnętrzna lecz wewnętrzna, ukryta i ograniczona. To jedność żywego ciała, jedność organizmu.” Pomimo historycznych podziałów, nawarstwionych historycznie uprzedzeń i wzajemnych oskarżeń, Kościół jest jeden, ponieważ w Bogu nie ma podziału lecz jest jedność- o tym w głębi duszy rozmyślałem. Katolickość „oznacza dostrzeganie siebie samego w innym, w umiłowanym.” Wracając do naszej wakacyjnej podróży. Najważniejszym miejscem na naszym szlaku stał się dawny klasztor i cerkiew mniszek starobrzędowych. Pomimo tego że ostatnia mniszka zmarła wiele lat temu, to cichą- duchową obecność tych kobiet wyczuwa się w murach tego miejsca. Molenna zaprasza do modlitwy, a święci ze starych i przyprószonych czasem ikon zapraszają do świata który przekracza granice czasu. Raskolnicy (schizmatycy) lub starowiercy byli ważnymi postaciami wpisanymi w bolesne dzieje Cerkwi. Nie chcieli się on zgodzić na reformę patriarchy Nikona, która zakładała ujednolicenie ksiąg i obrzędów liturgicznych według greckich wzorców. Dążenia te uraziły wielu z ludu przywiązanych do ruskiej tradycji i przyczyniło się ostatecznie do schizmy.  Staroobrzędowcy – różnili się różnili się od oficjalnego Kościoła jedynie pod względem rytuału, a nie doktryny. Byli ucieleśnieniem najbardziej subtelnych i starych elementów ruskiej pobożności, oraz dzięki nim zachowała się w dużym stopniu kanoniczna tradycja wykonywania ikon. „Ci ludzie żyli harmonijną koncepcją świata: nie jest ich winą, że zamysł reformy okazał się oderwany od żywych źródeł, od twórczego natchnienia wczesnego Kościoła, zaniżony do poziomu Typikonu i Domostroju”(A. Schmemann). Byli to prawosławni przypominający „amerykańskich amiszów”- żyjących w odizolowanych wspólnotach i przenikniętych tęsknotą za wiecznością w Bogu. W starobrzędowej cerkwi  dane mi było celebrować Boską Liturgię i sakrament małżeństwa moich przyjaciół. To miejsce na nowo zostało obudzone modlitwą wiernych, a niema sztuka ikon zaczęła przemawiać siłą zstępującego piękna. „Odwracalność czasu” dzięki potędze liturgii. Wydłużone i smukłe figury ikon wraz z odeszłymi do wieczności mniszkami stworzyły wraz z nami korowód błogosławionych- wyśpiewujących Bogu radosną pieśń uwielbienia.  

sobota, 15 sierpnia 2020


Ap 11,19
Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni. Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

W wigilię uroczystości Wniebowzięcia wraz z rodziną uczestniczyłem w Akatyście o Zaśnięciu Bogurodzicy na Górze Polanowskiej, a następnie w procesji światła. Kiedy na marach niesiona była rzeźba z wizerunkiem leżącej Matki Zbawiciela,  przypomniałem sobie słowa św. Jana Damasceńskiego: „Cała tajemnica ekonomii zbawienia zawarta jest w Maryi.” Wydarzenie miało charakter ekumeniczny i zgromadziło wokół Matki Zbawiciela uczniów, tak jak niegdyś w Jerozolimie. „Czcimy Ciebie wszyscy Bogarodzico Dziewico.” Chrześcijaństwo pozbawione obecności Maryi wydaje się bezpłodne, indywidualistyczne, hermetyczne i pozbawione matczynego ciepła- promieniowania świętości. Tym bardziej dziękuję Bogu za osobę o. Janusza Jędryszka, który doskonale rozumie potrzebę nieustannej odnowy kultu maryjnego; odkrywania wiary i miłości wraz z Oblubienicą i Matką Kościoła- Panhagią. Ona jest pierwszą zbawioną i niezawodną przewodniczką na drodze wspólnoty wierzących ku wieczności. W swoim zaśnięciu- śmierci i cudownym cielesnym wskrzeszeniu przez Syna, przekonuje nas o Królestwie Bożym w którym każdy ma przygotowane dla siebie mieszkanie. W liturgii święta Zaśnięcia teksty liturgiczne wyraźnie akcentują fakt, że Zbawiciel nie mógłby pozwolić, aby Ta z której wziął ciało została dotknięta konsekwencjami cielesnej śmierci. „Dziewico czysta, Twój grób świadczy zarazem o Twoim cielesnym przejściu na niebo” (troparion św. Teofana Graptosa). Pełne nadziei i przeniknięte paschalną radością antyfony opowiadają o pięknie przemienionego świata do którego wchodzi pierwszy człowiek- Niewiasta obleczona w słońce. „Grób i śmierć są bezsilne, aby zatrzymać Matkę Bożą, zawsze gorliwą w swym wstawiennictwie... Ona jest bowiem matką Życia i przeprowadził Ją do życia Ten, który zamieszkał w Jej zawsze dziewiczym łonie”- pisał św. Kosmas z Maiumy. Podniosłe teksty liturgiczne niezwykle mocno wzmacnia ikonografia, próbując tę wielką tajemnicę przejścia Theotokos zamknąć za pomocą linii, kolorów, apokryficznej wyobraźni i ewangelicznego milczenia kontemplowanego w sercu rozmodlonego Kościoła. Zgodnie z przekazem tradycji Bogarodzica po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Chrystusa na początku żyła w Jerozolimie, a kiedy rozpoczęły się liczne prześladowania wraz z Janem Apostołem udała się do Efezu. U schyłku życia miała powrócić do Jerozolimy, rozważając ostatnie momenty życia umiłowanego Syna. Tam miał Jej objawić się archanioł Gabriel i obwieścić odejście z tego świata. Dowiedzieli się o tym również apostołowie rozsiani po całym  chrześcijańskim świecie. Kiedy zasnęła, ciało Maryi zostało uroczyście przeniesiono z Jerozolimy do Getsemani i złożono w grobie. Podobnie jak w paschalnym opisie ewangelicznym w czasie pogrzebu nie był obecny apostoł Tomasz. Chcąc osobiście po raz ostatni zobaczyć zmarłą Matkę Mistrza poprosił o otwarcie grobu. Okazało się, że grób był pusty. Ikona lub całun (płaszczenica) święta ukazuje tę scenę w sposób następujący. Ciało Maryi spoczywa na łożu, otoczone przez apostołów, świętych i aniołów adorujących w milczeniu; będących figurą Kościoła ziemskiego i niebieskiego. Chrystus stoi nam łożem i trzyma w ręku małą postać ludzką „jaśniejącą duszę swojej Matki.” W innych wariantach ikonograficznych pojawia się również motyw Matki Bożej w mandorli podtrzymywanej przez aniołów, jako wyraz cielesnego wniebowzięcia. To przedstawienie jest bliższe tradycji zachodniej i będzie rozszerzane w repertuarze form. Obraz ten streszcza eschatologię- finalną wędrówkę człowieka wiary, moją wędrówkę ku życiu w Bogu.  Wyraża to wymowna w swej treści modlitwa poświęcenia ziół i kwiatów: „A gdy będziemy schodzić z tego świata, niech nas, niosących pełne naręcza dobrych czynów, przedstawi Tobie Najświętsza Dziewica Wniebowzięta, najdoskonalszy owoc tej ziemi, abyśmy zasłużyli na przyjęcie do Twojego domu.”



wtorek, 11 sierpnia 2020


Ps 97 

 Przed Jego obliczem idzie ogień
i dokoła pożera Jego nieprzyjaciół.
Jego błyskawice wszechświat rozświetlają,
a ziemia drży na ten widok.

Wyobraźnia podsuwa mi cały szereg obrazów ze świata sztuki przedstawiających triumfującego Chrystusa- „zwornik”, „oś dziejów historii”, widzianego oczami mistyków i artystów jako objawienie Piękna i Światłości zstępującej w finalnym momencie panoramy świata. „Święty przychodzi z góry... Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia pełna jest Jego chwały. Wspaniałość Jego podobna do światła, promienie z rąk Jego tryskają” (Ha 3,3-4). Pantokrator- Pan Wszechwładny- Zbawca w Mocach, Kyrios, siedzący na tronie królujący z niezmąconym spokojem jako władca świata. Jest On, jak mówi św. Augustyn, królem i twórcą państwa Bożego: ipsam civitatem Dei, cujus rex est et conditor Christus. Bogoczłowiek witający wierzących pielgrzymów z kamiennych romańskich portali, czy wschodnich ikonostasów- bram przez które zstępuje świat niebiańskich bytów i wytryskuje światłość odpowiadająca tej która detonowała energią życia kamień grobu przy Zmartwychwstaniu. Światło w którym są ukryte przyczyny wszystkiego, co jest. Chrystus z Apokalipsy o obliczu lśniącym jak słońce. „W tym świetle ciało, historia i ziemia otrzymują wezwanie do przeistoczenia”- pisał O. Clement. Wystarczy, że człowiek wchodzący do dawnych kościołów pozwoli powędrować swemu wzrokowi, to zderzy się z wiecznością zstępującą delikatnie za pomocą symboli, budząc poczucie transcendencji, fascinosum i lęku. Sztuka potrafi rysować kontury wieczności, mówiąc do intelektu i przyśpieszając bicie serca. „Wschodzi nareszcie wieczny dzień i nigdy już noc po nim nie przyjdzie. Światłość Słowa, które ciałem się stało, rozbłysła w jednej chwili i od razu dokonała najprzedziwniejszej spośród wszystkich rewolucji”- twierdził Klemens Aleksandryski. Obrazy- symbole budzą tęsknotę wobec Tego, którego Kościół opiewa słowami Trishagionu: „Święty, Święty, Święty Bóg, Święty Mocny i Nieśmiertelny.” U Jego stóp skąpana w ogniu Paruzji ludzkość próbuje wkroczyć bez lęku w przemienienie i odnaleźć obiecane mieszkanie: „kiedy go ujrzałem, do stóp jego padłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: Przestań się lękać ! Ja Jestem Pierwszy i Ostatni, i Żyjący”- relacjonuje dla nas tę wizję św. Jan na Patmos. Bóg oczekuje, iż będzie rozpoznany przez człowieka, nie ma już na sobie znamion kenozy, lecz spowija go plastycznie ukazana mandorla; wznosi się ponad profanum roztaczając limes nowego Raju- Domu Ojca- Weselnej komnaty w której Oblubieniec wzdycha miłośnie za swoją Oblubienicą Kościołem. Wyrażają to słowa średniowiecznej mistyczki Julianny z Norwich: „Jezus żywi gorące pragnienie, by wszystkich posiadać w sobie, dla swojego szczęścia...”

niedziela, 9 sierpnia 2020


Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet wnieść oczu ku niebu, lecz bił się piersi i mówił: „Bożej miej litość dla mnie grzesznika” (Łk 18, 13).

W wielu religiach jedną z głównych przyczyn które popychają ludzi do modlitwy, staje się potrzeba. Człowiek dotknięty udrękami życia, stara się zwrócić litościwe spojrzenie Boga na swoje sprawy. Stąd najczęściej używanymi wyrażeniami stają się słowa: „Słuchaj”, „Wysłuchaj”, „Zmiłuj się”, „Odmień moje życie”, „Zaradź kłopotom” itd. Z tych słów utkana jest Biblia, jak również liturgia chrześcijańska. Doświadczeni ojcowie duchowi, często wskazują na ważny aspekt takie artykułowania próśb- „to poczucie naszej marności mobilizuje nas do poszukiwania opieki u Boga”. Kiedy człowiek uświadamia sobie swoje trudne położenie, sytuację bez wyjścia, ból udręczonej duszy, wtedy zwraca całe swoje człowieczeństwo ku miłosierdziu Bożemu. To naturalna postawa, nie ma tu żadnej kalkulacji, pozostaje tylko nadzieja na przemianę zaistniałej sytuacji. „Otrzymacie wszystko, o co z wiarą prosić będziecie”. Oznacza to więcej niż tylko psychologiczne zawierzenie, to postawa wiary, że Ten który potrafi czynić znaki i cuda- ma również moc, aby moje życie przemienić- według swojego zamysłu. Modlitwa wypełniona autentyczną wiarą, stanowi zatem konkretne przyjmowanie woli Bożej- „Nie chciej, aby sprawy, które ciebie dotyczą, działy się po twojej myśli, ale raczej tak, jak podoba się to Bogu”- pisał Ewagriusz z Pontu. Zgodnie prosić- to znaczy stawać razem, jako wspólnota ludzi wierzących przenikniętych duchem Ewangelii- Kościół stający się modlitwą (lex orandi). Siła modlitwy wspólnotowej- liturgicznej, jest o wiele większa niż pojedynczego człowieka, taka tylko sprawia rzeczy wielkie. Stąd jakże wielką wartością jest Eucharystia, spotkanie z żywym Jezusem, który uzdrawia, podnosi, cierpliwie wysłuchuje…, a nade wszystko odbiera nam nędzę i bierze ją na krzyż. Przybliżmy się Chrystusa- On zna nasze serca; módlmy się nieustannie oraz pokornie prośmy, aby to czego pragniemy było zgodne z Jego wolą.

czwartek, 6 sierpnia 2020


Przemienienie Pańskie: Święto Światła; Apostolskie wznoszenie namiotów; Doświadczenie na szczycie Taboru; Błogosławieństwo pierwocin ziemi; Przedsmak Zmartwychwstania. Te wszystkie piękne określenia wydają się niewystarczające, aby opisać wielką iluminację tryskającą z ciała Bogaczłowieka. „Dobrze, że tu jesteśmy”- powie zdumiony Piotr prześwietlony na wskroś tryskającymi promieniami Słońca. Wszystko w tym opisie Ewangelii zdaje się być naznaczone nieprawdopodobnym doświadczeniem cudu. Długa i pełna przygód wspinaczka trzech uczniów na szczyt góry. W tle słyszymy echo psalmu wykonywanego przez Izraelitów: „Ześlij mi Twoją światłość  i Twoją prawdę; one mnie powiodą i zaprowadzą na Twoją świętą górę.” Paradoksalnie mozolna droga powinna być zwieńczona zachodem słońca, a w rzeczywistości dzień staje się tak intensywną światłością, tak że metafora słońca w zenicie wydaje się niewystarczająca. Wschód wschodów – „Światło ze Światłości”- przenikający horyzont oczekującej przemienienia historii. Jestem, który jestem. Oczom apostołów objawia się blask prawdy- Chrystus w swojej boskiej naturze- Shekinah ,która  przechodzi ze świątyni Salomona i czyni cały świat kosmiczną świątynią chwały. Tak przeżywana chwila staje się momentem dotknięcia ponadczasowości, nieśmiertelności i wieczności. „Bóg staje się przezwyciężeniem samotności, odnalezieniem bliskości i wspólnoty, sensu wypełnionego istnieniem...” pisał M. Bierdiajew. Wydarzenie Przemienienia jest odpowiedzią Boga na samotność i bezradność człowieka. „To nasze życie przekształcone w relację” (Ch. Yannaras). Każdy człowiek poszukuje zbawiającego Piękna. Desperacko poszukujemy światła w ciemności, odwagi w przeżywaniu lęku, podniesienia ku górze; szczególnie kiedy spadamy głową w dół. Potrzebujemy odczucia Jego świetlistości, kiedy szamoczemy się z wątpliwościami i zastanawiamy jaką obrać drogę. Być dojrzałym w Chrystusie ! Chrześcijanie próbują uchwycić Boga „oczami przemienionymi mocą Ducha”(św. Grzegorz Palamas). Kontakion święta podkreśla prawdę o tym, że uczniowie widzieli chwałę Bożą „na ile pojąć mogli,” według ich percepcyjnych możliwości. Theosis jest osobistym i wewnętrznym spotkaniem człowieka z Bogiem. „Najważniejszy w łasce jest powiew Ducha. Dusza i cała natura człowieka zostają uświęcone nie mocą dobrych uczynków, a mocą łaski” (G. Florovsky). W czasie każdej liturgii dokonuje się „królewska droga naszego ubóstwienia”- stając w samym centrum działającej Trójcy. „Bóg jest obecny tam, gdzie działa, gdzie wyraża swą energię, tę energię na którą człowiek odpowiada aktem synergii”(T. Spidlik). Ten dynamizm zjednoczenia z Bogiem staje się udziałem tych, którzy poszli za Panem. Przemienienie człowieka dokonuje się w naszej akceptacji rzeczywistości; w przyjęciu cierpienia i śmierci, otwarciu na sakramentalne i to ostateczne zjednoczenie ze Zmartwychwstałym Panem.

wtorek, 4 sierpnia 2020


Święty przychodzi z góry... Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia pełna jest Jego chwały. Wspaniałość Jego podobna do światła, promienie z rąk Jego tryskają (Ha 3,3-4).

Za dwa dni będziemy przeżywać święto Przemienienia Pańskiego. „Chwała Tobie, który objawiłeś nam Światłość.” Dla chrześcijan prawosławnych to jedno z najważniejszych wydarzeń antycypowanych w liturgii Kościoła. Chciałbym w krótkiej refleksji zatrzymać się nad rzeczywistością światła. Ewangelia Janowa, tak głęboka teologicznie przedkłada nam subtelnie odczucia światła: „A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.” Światło które pochłania ciemność i wydobywa na zewnątrz kontury i kształty rzeczy. „Niechaj się stanie światłość.” Światło pierwszego dnia stworzenia; światło spowijające twarze pierwszych rodziców; światło tęczy wieńczącej pełen błogosławieństwa i opiekuńczości akt Boga. Światło, czyniące z największych grzeszników świętych. Światło przebóstwienia, czyniące z dzieci Kościoła nosicieli Ducha i stróżów poranka. „Kościół jaśnieje, w środku swym jest rozjaśniony”(Suger). W końcu najważniejsze światło, które spowije ciało Syna Człowieczego- Wcielonego, Przemienionego i Zmartwychwstałego napełniającego ciemności jutrzenką życia. Ostatni akord: Światło Apokalipsy w którym Niewiasta odziana w słońce, spoglądając na Nowe Jeruzalem, proklamuje pełne uniesienia przesłanie wiary: „I już nocy nie będzie...” Jakże wyczuwalne i namacalne staje się doświadczenie światła i ciemności w Biblii. Ciemności- które możemy rozumieć jako manifestację zła, infernalną przestrzeń pustki, przeszywającą separację od źródła życia, w opozycji do światła wypełniającego każdą, najdrobniejszą nawet szczelinę bytów. Ciemność jawi się zatem jako brak światła. Na pierwszych stronach Genesis pojawi się określenie „ciemność nocy.” Teologia komentując ten stan rzeczy, będzie wskazywać na światło przeobrażające zalegające ciemności nocy w dzień bez zmierzchu. Znamienne są słowa Pascala: „Gdy nie było ciemności, człowiek nie odczuwałyby swego skażenia, a gdyby nie było światła, człowiek nie miałby nadziei uleczenia.” Istnieje uwodząca zmysły i duszę estetyka światła będąca w silnej opozycji do ciemności. „Światło jest naturą powszechną znajdującą się we wszystkich ciałach tak niebieskich, jak i ziemskich... Światło jest formą substancjalną ciał. W zależności od mniejszego lub większego uczestnictwa w świetle ciała zajmują prawdziwsze i godniejsze miejsce wśród bytów”- wyjaśniał św. Bonawentura. Tak rozumiane pojęcie światła określa każdą zasadę bytu, czyniąc świat świetlistym i na zewnątrz objawiającym się feerią przenikających się tanecznie barw. Światło emanujące z każdej istoty, którą powołały do istnienia usta Boga. W końcu światło sztuki- tak silnie wyrażone w złotych poświatach ikon. Jest ono „swym własnym światłem o najwyższej mocy” (W. Schone). Wizerunki, jako światło samo w sobie, zagarniające spojrzenie modlących się i otwierające oczy na świat już przeobrażony. „Ikony, oblicza wieczności, wprowadzają nas we wspólnotę świętych. Świece i lampki wyrażają przekształcenie materii w światłość”(O. Clement). Osoby z ikon są przeniknięte światłością, będąc w komunii z Bogiem, ponieważ „stając się bliską światłości, dusza przemienia się w światłość” (św. Grzegorz z Nyssy). Jesteśmy istotami które przechadzając się w wąskiej smudze cienia, ostatecznie dochodzą do Święta Światła. Dochodzą i stają w zdumieniu. Ikona Przemienienie przedstawia Chrystusa jako Światłość. Jego przebóstwione ciało tryska życiodajnymi energiami, czyniąc świat świetlistym i zdruzgotanym od nadmiaru życia. „W Twojej światłości oglądamy światłość !”

niedziela, 2 sierpnia 2020


Łk 19,45-48

Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: „Napisane jest: «Mój dom będzie domem modlitwy», a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”. I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.

Ze świątyni, miejsca obecności Boga, tam gdzie oczy każdego wierzącego Żyda były utkwione niczym w największej świętości- gdzie, o tym miejscu sam Bóg powiedział: „Tam będzie moje Imię” (1 Krl 8,27-29), a Jego wyznawcy od tego duchowego szacunku i zdumienia, przeszli zbyt łatwo do dewocyjnego biznesu. Historia religii pokazuje, jak bardzo łatwo można przekroczyć granicę owego sacrum i przejść spokojnie do urzeczywistnia swoich ludzkich potrzeb. Taka postawa wywołuje irytację Chrystusa- Świątynia, w której spoczywała Shekina, stała się „jaskiną zbójców”. Słowa krytyki, które wychodzą z ust Pana, ukazują od tego momentu, świątynię w całkiem innym sensie. Taką świątynią jest ciało Chrystusa. Ją miał na myśli, kiedy mówił do Żydów: „Zburzcie tę świątynie, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). Takie sformułowanie, kompletnie niezrozumiałe dla Żydów, stanie się paradygmatem chrześcijańskiego postrzegania miejsca kultu, jako Ecclesiae orantis. Świątynia jako mieszkanie Boga, winna być wzniesiona w duszy każdego chrześcijanina. Przypomina o tym św. Paweł: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży w was mieszka ?”. Co więcej, całe chrześcijaństwo, jedna świątynia Pańska- jako mistyczne Ciało, zbudowana na fundamencie apostołów, proroków i męczenników, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus. Ta duchowa wizja świątyni, zostaje w chrześcijaństwie przetransponowana ideowo na materialną przestrzeń, jakim jest dom modlitwy. Świątynia chrześcijańska- miejsce antycypacji misteriów, które zostały przekazane w depozycie wspólnocie uczniów, uobecniają się w świętej przestrzeni. Kościół przyjmuje kształt krzyża- symbol Chrystusa, który na krzyżu odniósł zwycięstwo, i Jego władzy panowania. Stąd każdy wierzący wchodząc do świątyni na celebrację liturgii, uświadamiał sobie, że jego życie winno być ukrzyżowane wraz z Chrystusem.  Tylko tak rozumiana wykładnia, wskazywała na materialną przestrzeń, jako na miejsce tymczasowego oczekiwania, bowiem w perspektywie eschatologicznej, wizji nadchodzącego Jeruzalem, nie będzie już żadnej świątyni, „bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek” (Ap 21,22).