czwartek, 31 marca 2016

Łk 24, 35-48
Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!» Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i spożył przy nich. Potem rzekł do nich: «To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach». Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma. I rzekł do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami tego».

Chrystus objawia się po zmartwychwstaniu na sposób cielesny; wielu teologów próbowało w sposób nieudolny, czasami nazbyt abstrakcyjny zrozumieć cielesny sposób uobecnienia. „Antropologia dualistyczna pojmowała ciało jako „materiał”, który wraz z duszą tworzy byt ludzki. Współczesna antropologia pojmuje ciało jako środek bądź miejsce wyrażania siebie oraz komunikowania się z innymi”. Przekaz Ewangelii a wraz z nim podążająca tradycja chrześcijańska od samego początku w sposób jednoznaczny podkreślała materialny wymiar zmartwychwstałego ciała Pana. Jeszcze silniej akcentowano ten wymiar bytowania, ze względu na pewne tendencje gnostyckie, które z mniejszym lub większym natężeniem pojawiały się w dyskursie teologicznym pierwotnego Kościoła. Chrystus sam decyduje w jaki sposób uczniowie będą widzieli swoimi zmysłami Jego osobę- pozwala siebie dostrzec, ale sam „kreuje swój przemieniony wizerunek”. Uwielbione ciało Chrystusa streszcza w sobie materię świata. Jest to ciało naznaczone tajemniczą jednością- „ciało kosmiczne i wszechludzkie” (O. Clement). Ciało które można dotknąć, przekonać się, że pulsuje w nim życie…, usłyszeć głos i wzrokiem ogarnąć osobę, która jest vis a vis mnie. Chrystus nie buduje chwilowych złudzeń, jakiś niewyraźnych- krótkotrwałych momentów przebywania; to nie iluzja, ale obecność kogoś całkowicie rzeczywistego. „Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem”. Takim dopełniającym prezentacje siebie argumentem jest prośba o pożywienie- spożywał kawałek upieczonej ryby. Upieczona na ogniu ryba ewokuje cały szereg skojarzeń i symboli, którymi jest przesycone współczesne przepowiadanie wiary. Chrystologiczne znaczenie ryby, sięgające swymi korzeniami symbolu ryby przynoszącej ocalenie, czego wyrazem jest starożytny akrostych złożony z greckich liter: Ichtys- Ryba. Litery tworzące ten wyraz traktuje się jako skróty słów: Jesous Christos Theou Hyios Soter. Na malowidłach katakumbowych ryba jest symbolem Eucharystii. Gest Jezusa po raz kolejny odsyła nas do liturgii chrześcijańskiej- przestrzeni spotkania Zwycięskiego Pana. Bowiem po zmartwychwstaniu- powie św. Leon Wielki „wszystko, co było widzialne w Chrystusie przeszło do sakramentów Kościoła”. Na koniec chciałbym za ks. Pasierbem postawić pytanie. „A my dzisiaj jak widzimy Zmartwychwstałego ? Co myślimy o Tym, z którym przez chrzest zostały złączone nasze losy ? Czy Jego zmartwychwstanie głosimy z równą siłą, jak wyznajemy Jego śmierć ? Bardziej niż kiedykolwiek trzeba wierzyć tym, co mówią, że Skazany i Zabity, Milczący i Oddalony- żyje i jest niedaleko. Wyprzedza nas jak wtedy, jak zawsze, idąc przez naszą mękę ku zmartwychwstaniu, które nam kiedyś odsłoni ostatecznie, które dziś dostrzegamy w przebłyskach nadziei”.

środa, 30 marca 2016

Łk 24, 13-35
W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało». Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali... Na to On rzekł do nich: «O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać wraz z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» W tej samej godzinie zabrali się i wrócili do Jeruzalem. Tam zastali zebranych Jedenastu, a z nimi innych, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Wiele razy czytałem i próbowałem komentować ten fragment Ewangelii. Za każdym razem pojawia się ta sama trudność wynikająca z pewnego ograniczenia które wynika ze zmysłów i serca. Opisy spotkań ze Zmartwychwstałym Panem stanowią bardzo osobiste doświadczenia, osadzone w głębinach człowieczego serca, stąd pozostają tak trudne do zrozumienia. Czasami trzeba przedrzeć się przez sferę odczuć, emocjonalnych wzruszeń, aby zobaczyć oczyma wiary i wyznać, że On żyje. „Wydarzenia paschalne- jak pisał Forte, jawią się jako wiekuiste czyny Miłości przybierające formę zamkniętych w czasie zdarzeń, które Duch Święty aktualizuje w historii”. W obrazie wędrujących uczniów, których serca obarczone są momentami paschalnych wydarzeń, możemy zobaczyć siebie samych; zakochanych w Bogu, ale ciągle niepewnych, słabych, nierozumiejących wszystkiego do końca. Wielu współczesnych chrześcijan żyje ciągle tak jakby wydarzenie z Golgoty jeszcze się nie zakończyło- stoją pod krzyżem i nie potrafią dostrzec poranka wielkanocnego. Smutek i brak nadziei zdominował ich serca. Dlatego potrzebne jest podjęcie drogi, wyjście naprzeciw nowych wyzwań, przekroczenie siebie- jak ów rosyjski pielgrzym, zapytany dokąd zmierza ? Nie potrafił udzielić odpowiedzi, gdyż celem jego życia stała się droga i odkrywanie obecności Boga w swoim sercu. Uczniowie nie rozumieli zbyt wiele, pewnie wracali w swoje strony, aby powrócić do swoich codziennych obowiązków. Celem podróży było Emaus; niewielka osada, podobna do wielu innych. Leży na stoku wzgórza z niego jest bardzo rozległy, gdyż wzrok obejmuje nawet pola położone dookoła Jafy. „Sama wioska to cyprysy i sykomory, białe domki podobne do sześciennych klocków, kręta rzeczka płynąca na dnie głębokiego jaru”. Rozmawiali ze sobą o wszystkim, co się wydarzyło. Być może mieli oczy wypełnione łzami, a głowy pełen od niemożliwych do wymazania wspomnień. Co jest znamienne- oczy ich były niejako na uwięzi. Dołączył do nich wędrowiec- Chrystus; tajemniczy, niepoznany, zadający wnikliwe pytania. Dopiero po czasie otwierają się im oczy i po geście łamania chleba, poznają, że to Pan. „Zmartwychwstały Chrystus sprawia, że spotkanie z Nim staje się przyczyną wewnętrznej przemiany, nawrócenia, uznania własnej winy i niegodności. Jego obecność czyni na uczniach ogromne wrażenie, przenika ich i przemienia, sięgając do wnętrza ich osobowości. Odżywa w nich wiara w Jego posłannictwo oraz sens Jego dzieła” (W. Hryniewicz). Lęk i poczucie niepewności przyszłości, przemienia się w radość, wykuwając nową postawę odważnego człowieka wiary. Ta scena jest pełna zdumiewającej prostoty i miłosnego zachwytu. Wtedy otworzyły się im oczy, i poznali Go. Serca zabiły mocniej, a cudowna chwila mogłaby przedłużyć się w nieskończoność. Rembrandt w małym obrazie potrafił genialnie, zachowując scenerię intymności, oddać spotkanie w Emaus. Komnata zanurzona w półmroku; światło zdaje się promieniować z postaci Chrystusa. Na środku pustego stołu, na obrusie leży chleb, który stanowi odniesienie do Eucharystii. Człowiek przemienia się w Tego, którego spożywa. Jezus zdaje się być zanurzonym w modlitwie. Skutkiem tego duchowego impulsu jest otwieranie zmysłów wzroku swoich przedmówców. Otwieranie spojrzenia i duszy- to pragnął uchwycić artysta. Za chwilę Pan zniknie im sprzed oczu, pozostawiając błogosławioną chwilę spotkania w ich pamięci do końca życia. Z tego wydarzenia ma zrodzić się liturgia uwielbienia. Chrystus uczynił coś więcej niż przełamanie chleba, pokruszył ich serca i zdjąć niewidzialną zasłonę z oczu. Jego czyny to mirabilia- są one tym, co On sam czyni. Poznali Pana przez misteria- sakramentalny gest uobecnienia. Dotykamy tutaj największego cudu, jakim jest Eucharystia. Najpiękniejsze i najbardziej wymowne spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym- Misterium fidei ! Chciałoby się przytaknąć i powiedzieć za Wilhelmem z Saint Thiery: „Smakuję, zatem wiem”.

wtorek, 29 marca 2016


Rozumiesz zatem że dla apostołów zmartwychwstanie stanowiło radykalną zmianę, odnowę, moment decydujący: Kiedy Chrystus trzeciego dnia ukazuje się im, siedzącym przy zamkniętych drzwiach, pierwszą ich myślą jest, że przeżywają halucynacje, że widzą zjawę. A Chrystus w tym zdarzeniu i w wielu innych, podobnych, kiedy się im ukazuje po zmartwychwstaniu, podkreśla zawsze jak przekazują Ewangelie- fakt rzeczywistej, cielesnej obecności, to że nie jest żadnym duchem ani złudzeniem. Dzieli z nimi posiłki. Rozumiesz także, dlaczego pierwszymi słowami Chrystusa były słowa pokoju: "Pokój wam!" Przynosi im ten pokój, który im odebrała śmierć, będąca także ich śmiercią. Wyzwala ich beznadziejności kompletnego chaosu owego półmrocznego świata, w jakim się pogrążyli, gdzie życie stało się nierozpoznawalne, z tymczasowości owego przejściowego bytowania, z którego została wymazana wieczność. Daje im pokój, który wyłącznie On może dać, "pokój przekraczający rozumienie", pokój pojednania z życiem, pewność poza zwątpieniem i poza wahaniem- ci ludzie taką pewność osiągnęli, ponieważ powracając do życia nie mogli już wątpić w życie. Życie w świecie, który ma przyjść, ale nadszedł już, bo Chrystus zmartwychwstał prawdziwie i dar Ducha Świętego został już dany. Radość zmartwychwstania jest czymś, czego koniecznie musimy się nauczyć doświadczać.


abp. Antoni Bloom Odwaga modlitwy

 

niedziela, 27 marca 2016


J 20, 1-9

Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra oraz do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono». Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą w jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.


Niedziela Zmartwychwstania- przychodzimy wraz z Marią Magdaleną do grobu i przekonujemy się na własne oczy, że miejsce w którym zostało złożone ciało Pana jest puste. On żyje ! Szczęście dotka naszego serca; triumf życia nad rozpaczą śmierci rozbudza naszą wiarę, przemieniając nasze wnętrza. Jesteśmy świadkami największego cudu, który dokonał się w historii świata. Nie możemy pozostać takimi jakimi byliśmy dotychczas; doświadczenie Paschy musi poruszyć nasze wnętrza, zdetonować je z taką siłą, niczym moc która emanowała od Chrystusa detonując kamień grobu. „Śmierci będę twoją śmiercią. Śmierci, będę twoim zwycięstwem”. Radość błogosławionej nocy i dzisiejszego poranka musi w nas uruchomić głębokie pokłady wiary- zmotywować do bycia świadkiem na wzór Marii Magdaleny.  Zapytajmy siebie: Czy nasza twarz to twarz kogoś, kto zmartwychwstał ? Czy wraz ze zwycięskim Synem Człowieczym, każdy z nas zmartwychwstał ku nowemu życiu; zrywając z grzechem i wychodząc naprzeciw miłości Boga ? Te pytania muszą zadrżeć naszą duszą, tak jak moc która emanując od Jezusa rozsadziła kamień grobu. Jesteśmy powołani do życia i szczęścia. Jak pisał Boros: „Tym, co przynosi Bogu największą chwałę, jest człowiek, który jest pełen radości życia’. Jezus przeszedł przez śmierć, abyśmy mogli świętować życie…, nie poddawajmy się duchowi tego świata, ale głośmy ile tylko sił najpiękniejsze przesłanie wiary: Chrystus Zmartwychwstał !

sobota, 26 marca 2016

Łk 24, 1-12
W pierwszy dzień tygodnia niewiasty poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień zastały odsunięty od grobu. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: «Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: „Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie”». Wtedy przypomniały sobie Jego słowa, wróciwszy zaś od grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym. A były to: Maria Magdalena, Joanna i Maria, matka Jakuba; i inne z nimi opowiadały to apostołom. Lecz słowa te wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary. Jednakże Piotr wybrał się i przybiegł do grobu; schyliwszy się, ujrzał same tylko płótna. I wrócił do siebie, dziwiąc się temu, co się stało.

Wielkosobotnia cisza spowija jeszcze grób. Kościół trwa w świętym bezruchu, oczekując z napięciem na powstanie z martwych Chrystusa. Syn Człowieczy zostanie zbudzony ze snu śmierci. Poruszając wyobraźnię, opisuje to na sposób symboliczny średniowieczny Fizjologus, dostrzegając w Chrystusie śpiące lwiątko, które za lada moment tchnieniem życia obudzi Lew- Bóg Ojciec. „Tak też Bóg i Ojciec wszystkiego obudził Pierworodnego, naszego Pana, Jezusa Chrystusa, przed całym stworzeniem, aby ocalił On zbłąkany rodzaj ludzki”. Więzy śmierci, nie zatrzymają Go w ciemnym i zimnym grobie. Ukrzyżowanie było zwycięstwem jeszcze ukrytym, przykryte welonem smutku i rozstania. Dopiero w noc rozedrze się zasłona śmierci spowijająca świat i wytyczająca granicę zła. Zostanie pokonany największy z człowieczych lęków- strach przed objęciami śmierci. „Chrystus wstaje z martwych- napisze Ware, a swym powstaniem wyzwala On nas od trwogi i przerażenia: zwycięstwo Krzyża zostało potwierdzone, otwarcie pokazano, iż miłość jest silniejsza od nienawiści, a życie- od śmierci”. Śmierć została pokonana i zniweczone zostały plany złego ducha. Rozbrzmiewają zatem w całej pełni słowa homilii paschalnej św. Jana Chryzostoma: „Niechaj nikt się nie boi śmierci, albowiem śmierć Zbawiciela nas oswobodziła. Chrystus zmartwychwstał i demony upadły. Chrystus zmartwychwstał i aniołowie się radują…” A łacińska sekwencja spotęguje to poczucie duchowej euforii: „Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy, choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy… Wiemy, że zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy. O, Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy”. Radość zdumiewającego faktu zmartwychwstania oddaje piękno i ekspresja ikony. Wschód nie pokazuje samego faktu wyjścia z grobu i triumfalnego pokazania się niczym „wschodzącego słońca”- jak możemy to dostrzec w ikonografii zachodu. Wschód kontempluje Anastasis, jako wydarzenie zstąpienia Chrystusa do otchłani ( to jedno z najbardziej tajemniczych przedstawień, wymykających się ludzkiej wyobraźni). „Chrystus jest jakby słońcem zstępującym do podziemi. Całe Jego postać jest pełna dynamizmu. Skraj szaty rozwiany i unoszony wiatrem świadczy o tym, że Zbawiciel zstąpił do piekieł tak szybko i nagle jak błyskawica. Jego stopy depczą skruszone bramy piekieł, wyrwane z zawiasów i skrzyżowane nad otchłanią, do której zostały wrzucone piekło i śmierć…” (G. Krug). Wszystko zostaje przeniknięte światłem i życiem; nie ma takiego bytu, który nie zauważyłby triumfu Zbawiciela. Euforia szczęścia… „A przecież Chrystus jest „Bogiem, który tańczy” !- napisze O. Clement. Tak można Go zobaczyć na przykład na fresku w kościele Zbawiciela na Chorze w Konstantynopolu: Chrystus zstępuje do piekieł, jedną nogą rozbija bramy piekieł; a drugą zaczyna wstępować w jaśniejącą biel i wyrywa Adama i Ewę z grobów ! Oto Bóg, który tańczy !” Kościół pragnie tym samym entuzjazmem odpowiedzieć na dar wyzwolenia, radośnie naigrywając się ze śmierci. „Gdzie jest, o śmierci twoje zwycięstwo ? Gdzie jest, o śmierci twój oścień ?” (1 Kor 15,54). To przesłanie święta radości, podejmuje każdy głęboko wierzący chrześcijanin. Każdy opieczętowany miłością Baranka wielkanocnego, chce wypowiedzieć innym zdumiewajace przesłanie nadziei: Nie bój się. Chrystus Zmartwychwstał !

piątek, 25 marca 2016



J 18, 1 – 19, 42
… A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki:  Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął ją do siebie. Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł:  Pragnę.  Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł:  Dokonało się!  I skłoniwszy głowę, oddał ducha…

Wielki Piątek. Radość Wieczernika powoli przygasa, wraz z ostatnią zgaszoną lampką oliwną, widać rysujące się kontury ogrodu Getsemani. Pomimo upływu czasu, potrafimy doskonale wejść w wydarzenie zdrady, opuszczenia i bólu. Kościoły spowija cisza, ludzie zdają się być bardziej wyciszeni i refleksyjni; nawet w codziennym rytualne powitań dominuje nuta większej życzliwości. Kiedyś ten dzień był czasem żałoby, lamentu i duchowego przeżycia śmierci- wraz z Tym, który pozostał całkowicie osamotniony. Ilu to ludzi żyjących przed nami skupiało się tylko i wyłącznie na zadawanemu Chrystusowi cierpieniu.; jakby nie potrafiąc spojrzeć dalej, poza wymiar okrucieństwa. Dla jednych to dramaturgia śmierci i osądzenia Boga, a dla innych to triumf Miłości- konieczny do zrozumienia, że nawet w grzechu- człowiek jest kochany przez Boga. Ikonografia Kościoła Wschodniego z niezwykłą wrażliwością i pieczołowitością transponuje przekaz Ewangelii, aby przez tragizm chwili, przebiła się nadzieja Paschy. Święty Grzegorz Wielki mówił: „Abyśmy mogli żyć, było konieczne, by Bóg stał się człowiekiem, aby móc umrzeć”. Dlatego Krzyż stał się największym argumentem miłości, i najbardziej przemawiającą atrybucją łaski Odkupiciela. „Bóg pojawia się i wyznaje swoją miłość i błaga, żeby Mu ją odwzajemnić… odepchnięty, czeka przed drzwiami. Za całe dobro które nam wyświadczył, prosi w zamian tylko o naszą miłość; w zamian za naszą miłość umorzy wszystkie nasze długi” (M. Kabasilas). Tylko tak należy rozumieć misterium Krzyża- miłość jako dar, który człowiek potrafi przyjąć i na niego odpowiedzieć w całej pełni. „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje…”( Łk 9,23). Ikona Ukrzyżowania odsłania zasłonę czasu i kontempluje w zachwycie triumf paschalnego zwycięstwa. Wyczuwamy tutaj wielką autonomię Chrystusa. Szczególnie ruskie ikony ukazują Pana, który dobrowolnie przyjął na siebie cierpienie, a szczytem tego jest dokonane zwycięstwo nad szatanem, grzechem i śmiercią. Obcy jest Wschodowi sposób akcentowania cierpienia, tak jak to możemy zobaczyć na licznych obrazach zachodnich. Nie ma tu doloryzmu i dostrzegalnego okiem, fizycznego procesu wyniszczenia. „Dla wschodniego chrześcijanina ważne jest oczyszczenie, odnowienie, aby w ten sposób dojść do światłości Taboru”. Rodzi się jakieś naturalne pragnienie uchwycenia- tu i teraz- eksplozji światła, które za chwilę rozpieczętuje grób. „Zbawiciel na krzyżu nie jest zwyczajnie zmarłym Chrystusem, jest Kyriosem, Panem własnej śmierci i Panem swego życia. Męka nie wywołała w Nim żadnej zmiany. Pozostaje Słowem, Życiem wiecznym, które wydaje się na śmierć i przezwycięża ją” (P.Evdokimov). Tylko tak rozumiana wolność Boga rekapituluje stworzenie i człowieka- wszystko napełnia na nowo sensem oraz życiem. Krzyż stał się drzewem zasadzonym na Golgocie, aby człowiek zraniony grzechem mógł się po nim wdrapać ku nowemu życiu. Dlatego umieszczona w ciemnościach groty czaszka, staje się symbolem rehabilitacji pierwszego człowieka- Adama. Krew, która wytrysnęła z boku Nowego Adama, przywróciła do życia starego Adama i zniszczyła zapis starodawnej winy. Odkupienie to nowe stworzenie. Jak napisze ks. Hryniewicz: „Piękno utożsamiające się z miłością jaśnieje w tajemnicy kenotycznego samoumniejszenia i uniżenia Chrystusa… Uniżenie i opuszczenie ma sens zbawczy i wyzwalający… Tak rozpoczyna się droga uczestnictwa w światłości Taboru, przygotowująca dzieje ludzkości na objawienie Piękna Ostatecznego”. Tylko w Krzyżu i przez Krzyż Chrystusa, jesteśmy wstanie zrozumieć nasze życie i naszą przyszłość. To z wysokości narzędzia hańby i odrzucenia, Dobry Łotr usłyszał słowa nadziei: „Jeszcze dziś ze Mną będziesz w Raju !”
 
 

czwartek, 24 marca 2016

J 13, 1-15
Było to przed Świętem Paschy. Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydał, Jezus, wiedząc, że Ojciec oddał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do misy. I zaczął obmywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?» Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później». Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał». Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną». Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!» Powiedział do niego Jezus: «Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy». Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: «Nie wszyscy jesteście czyści». A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: «Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem”, i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem».

Wielki Czwartek- Mandatum. Ostatnia Wieczerza jest pełna szczególnych gestów, które nade wszystko zmuszają uczniów Chrystusa do głębokiej refleksji i sprawiają, że wszelkie nieprawidłowe motywacje i intencje, muszą ustąpił przed miłością uobecnioną w rycie obmycia nóg. Przykazanie miłości- ukonkretnione w geście niewolnika, pochylającego się nad najbardziej niehigieniczną częścią ludzkiego ciała. „Na początku wieczerzy na znak czci należało umyć ręce. Po obmyciu Chrystus nagle wstał i zdjąwszy wierzchnie szaty, przepasał się ręcznikiem. Dwunastu zamarło ze zdumienia. A On wlał wodę do dzbana i zaczął myć uczniom nogi. Na Wschodzie czynność tę wykonują służący, którzy w ten sposób przyjmują gości utrudzonych podróżą w kurzu i pyle. Ale we wspólnocie Chrystusa nie było i nie mogło być sług”(A. Mień). To zadanie Chrystus wziął na siebie- sługa sakramentu miłosierdzia i braterstwa. W naszym świecie gdzie jest tak bardzo dostrzegalny deficyt ludzkiej wrażliwości i miłości, zdaje się ta czynność wybrzmiewać z jeszcze większą siłą przekazu. „Ile patosu w tym powolnym rytmie opisu najprostszych czynności. Widzimy to wszystko szeroko otwartymi oczyma umiłowanego ucznia, który przed chwilą podniósł głowę z piersi Jezusa” (J. Pasierb). Za tym wymownym gestem będzie podążać liturgia i sztuka, próbując zachować polecenie Chrystusa jako nakaz nieustannego wcielania przykazania miłości i bezwarunkowej posługi miłości względem wspólnoty Kościoła. Na wielu ikonach ukazujących Ostatnią Wieczerzę pojawia się motyw obmywania uczniom nóg. Pisząc to rozważanie mam przed sobą album w którym znajduje się jedna z ikon powstałych w kręgu szkoły Rublova. Z lewej strony kompozycji widoczna jest postać stojącego Chrystusa, który wyciera stopy Piotrowi. W ślad za obrazem podąży pełen ekspresji język tekstów liturgicznych: „Piotr sprzeciwiał się umyciu nóg przez przeczyste ręce, które stworzyły Adama. Usłyszał więc: „Jeśli nie umyję Ciebie, nie będziesz miał cząstki ze Mną”… O wielkie dary Władcy ! Wspólnikami swej łaski czyni uczniów, i obiecuje mieć z nimi cząstkę w niewypowiedzianej chwale, jak i w mistycznym kielichu, mówiąc, że nowy pić w królestwie niebieskim, którego i nas uczyń godnymi, jako miłosierny i Przyjaciel człowieka”. Apostołowie podzieleni są na dwie grupy, z których jedna dostąpiła już zaszczytu umywania nóg przez Jezusa. Na dole możemy zaobserwować misę z wodą- przybiera formę kielicha lub naczynia chrzcielnego, tym samym ewokując dwa sakramenty wtajemniczenia: Chrzest i Eucharystię. Obserwując tę scenę nasuwa się skojarzenie z wczesnochrześcijańskimi obrzędami neofitów. Katechumeni, którzy dostąpili łaski chrztu, po raz pierwszy przychodzą do ołtarza, aby pożywać największą Tajemnicę. Oddaje to katecheza chrzcielna św. Ambrożego: „Przyszedłeś do ołtarza i zacząłeś oglądać rzeczy dotąd nie widzialne… zacząłeś dostrzegać światło sakramentów”. Chciałbym zakończyć to rozważanie słowami zaczerpniętymi z Liturgii św. Jakuba Apostoła (wersja syryjska)- ta modlitwa jest powierzeniem nas samych, abyśmy jak Apostołowie zostali włączeni w krąg miłości Mistrza i stali się godnymi spożywania Mistycznego Chleba. „Racz sprawić, o Panie Boże, byśmy obmywszy serca swoje i oczyściwszy je od wszelkiej skazy i nieczystych myśli, godni byli wejść do Twego miejsca- wyniosłego i wywyższonego dla świętych, i byśmy stanęli przed Twoim świętym ołtarzem nieskalani i czyści, i wykonując służbę Bożą, z prawdziwą wiarą przynieśli Ci czystą i wspaniałą ofiarę, Ojcu, Synowi, i Duchowi Świętemu, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen”.
 

środa, 23 marca 2016

1 Kor 11, 23-26
Bracia: Ja otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy, połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!» Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Kielich ten jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę!» Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb i pijecie kielich, śmierć Pana głosicie, aż przyjdzie.

Wielka Środa- Pokarm Życia. Ostatnia Wieczerza; wiele razy próbowałem sobie wyobrazić to wydarzenie. Człowiek spontanicznie projektuje w swojej głowie mnóstwo wewnętrznych obrazów- pewnie po to, aby konkretne wydarzenie było bardziej bliskie, takie własne. Sala na Górze; migocące lampki oliwne, przygotowany stół do wieczerzy sederowej, zapach kwiatów, uczniowie podekscytowani, a jednocześnie tak bardzo mało przewidujący. Tradycja żydowska wiernie przestrzegała tych wszystkich przepisów. W Talmudzie obszerny traktat Peashim odsłania cały szereg drobiazgowych poleceń, którymi obwarowana jest „rytualna kolacja”. Dokładne objaśnienia obrzędów instruują, że ma być jagnię, którego żadna kość nie może być złamana. Ustalono liczbę kielichów, które należało wypić według ściśle określonej kolejności i dedykacji. Wyliczono gatunki ziół, które należało zjeść, oraz podano szczegółowe przepisy w jaki sposób je przyprawić-  ich smak ma oddać nutę cierpienia i goryczy. Wszystko stanowi opowieść o uczcie niewolników, którzy za chwilę staną się wolni- dzięki cudownej interwencji Boga. Czy właśnie taką ucztę spożył Jezus ze swymi uczniami w ten wyjątkowy wieczór ? Nie wiemy czy właśnie tak było, jak drobiazgowo określają jej ceremoniał przepisy. Pascha była świętem radosnym. „Jest soczysta jak oliwka- powiada Talmud- a Hallel powinien przebijać dachy domów”. Zapewne w tym momencie w sercu Jezusa radość łączyła się ze smutkiem. Pytał siebie w duchu- czy oni zrozumieją to Misterium. To, co jest kluczowe dla zrozumienia pragnienia Mistrza, to końcowy moment uczty. „Wtedy to inaugurując obrzęd, przez Prawo Mojżeszowe nie znany, Jezus uczynił ruch i wypowiedział słowa, przez które tragedia Wielkiego Piątku nabierze szczególnego znaczenia”. Konsekracja materii świata- „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę !”. Daje im swoje Ciało i Krew, które staną się owocem Męki. Owoc zerwany z nowego Drzewa Życia. Dotykamy ważnego, jeśli nie najważniejszego momentu Historii Zbawienia. Wszystko, co działo się wcześniej, było tylko zapowiedzią- figurą najdoskonalszej Uczty Paschalnej- Sakramentu Miłości. Dla pierwszych chrześcijan było to wydarzenie tak wielkiej wagi, że większość dekoracji malarskich na ścianach katakumb, odnosiła się do uczty ofiarnej- spożywania posiłku, który rzecz jasna przekracza sferę zwyczajnego przyjmowania pokarmów, a odsłania wydarzenie komunii- spotkania z Chrystusem. Wieczernik to moment przekroczenia czasu- wejścia w wieczne „teraz” Boga. Najpiękniejsza chwila, która swoją doniosłością przysłania wielkie dzieło stworzenia świata. Chrystus pozostawia siebie w materii świata- chleb i wino. Nie są to substytuty jego obecności, ale najbardziej realny dar dla człowieka. Nie chcę w tym miejscu rozważania, poddawać się powierzchownej ekscytacji, ale raczej w pokorze uwielbiać samoudzielającą się miłość Boga- jako Paschalnego Baranka, który daje siebie do spożycia- „za życie świata”. Wyraża to entuzjazm świętego Efrema: „O miejsce błogosławione ! Nikt nie widział ani nigdy nie zobaczy tego, co ty ujrzałeś. Pan stał się Ołtarzem, Kapłanem, Chlebem i Kielichem zbawienia, Sam z siebie wszystkim wystarcza, a nikt nie wystarczy dla Niego, sam jest Ołtarzem i Barankiem, Ofiarą i Ofiarnikiem, Kapłanem i Pokarmem. O miejsce błogosławione ! W tobie baranek paschalny spotkał się Barankiem prawdziwym: symbol słabości wszedł w spokojne łono i w nim został zamknięty. Błogosławione mieszkanie, w którym została odprawiona Pascha, do której nigdy nie było podobnej…”  Eucharystia jest więc antycypacją dóbr niebieskich. Jak mówi Teodor z Mopsuestii: „przez nią my, którzy byliśmy umarli z natury, oczekujemy daru nieśmiertelności; podatni zepsuciu, stajemy się niezniszczalni; z ziemi i z ziemskiego zła przechodzimy do dóbr i słodyczy niebieskich…” Jednym słowem przez znaki i gesty, które powtarza Kościół- wpatrzony w tajemnicę Wieczernika- uobecnia Liturgię Nieba. Wchodzimy w najbardziej możliwą na sposób somatyczny bliskość z Bogiem. Grzegorz z Nazjanzu napisze: „Eucharystia jest ofiarą bezkrwawą, przez którą łączymy się z cierpieniami i bóstwem Chrystusa”. Nasze grzeszne człowieczeństwo spotyka się z człowieczeństwem Chrystusa, aby mogło zostać podniesione ku Jego Bóstwu. Tak rozumianą głębię spotkania, odsłania malarski język ikony. Wieczerza Mistyczna- ilustrująca symboliczno-sakramentalną percepcję wiary w realną obecność Pana. „Całość kompozycji, gesty i symbolika ogniskują się wokół stołu i znajdujących się na nim naczyń, chleba czy innych pokarmów. Przy stole zasiada dwunastu apostołów z aureolami- symbolizują oni wtedy Kościół wszystkich wieków. Innym znowu razem na stole zamiast kielichów znajdują się chleb i ryby. To nawiązanie do ewangelicznych opisów spotkań uczniów ze Zmartwychwstałym Panem” (M. Bielawski). Każdy z apostołów ma przed sobą położony chleb ( to ich mistyczny udział przez sakrament kapłaństwa w Liturgii Życia). Oddają to słowa starożytnego hymnu liturgicznego: „Dziś oglądaliśmy Pana naszego Jezusa Chrystusa na ołtarzu. Dziś wychwalaliśmy Węgiel żarzący się, w cieniu którego śpiewają serafiny. Dziś usłyszeliśmy wielki i słodki głos mówiący: to Ciało spali ciernie grzechów i oświeci dusze ludzi…” W końcu na tej ikonie jest miejsce również dla nas; nie jako biernych obserwatorów wydarzenia, ale jako zaproszonych osobiście przez Pana. Wieczernik duchowo wychodzi do mnie, czyniąc mnie uprzywilejowanym i nakarmionym Bogiem. Drzwi tego miejsca nie są zaryglowane na cztery spusty; otwarte są na oścież. Tylko wiara pozwala przekroczyć próg i zasiąść do stołu. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a Ja was pokrzepię”.

wtorek, 22 marca 2016

J 13, 21-33. 36-38
W czasie wieczerzy z uczniami Jezus wzruszył się do głębi i tak oświadczył: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was Mnie wyda». Spoglądali uczniowie jeden na drugiego, niepewni, o kim mówi. Jeden z Jego uczniów – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: «Kto to jest? O kim mówi?» Ten, oparłszy się zaraz na piersi Jezusa, rzekł do Niego: «Panie, któż to jest?»Jezus odparł: «To ten, dla którego umoczę kawałek chleba i podam mu». Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wstąpił w niego Szatan. Jezus zaś rzekł do niego: «Co masz uczynić, czyń prędzej! » Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: «Zakup, czego nam potrzeba na święto», albo żeby dał coś ubogim. On więc po spożyciu kawałka chleba zaraz wyszedł. A była noc. Po jego wyjściu rzekł Jezus: «Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy…

Wielki Wtorek. Jesteśmy uczestnikami Wieczerzy Miłości- tylko taka raz jedyny wydarzyła się w historii świata; drugiej takiej samej nie będzie. Intymność i atmosferę Wieczernika wielu próbowało widzieć oczyma wyobraźni i kontemplować w swojej duszy. Nie będziemy się zatrzymywać na ustanowieniu pierwszej Eucharystii. Skupimy się raczej na ikonograficznej chwili Judasza. Czytając Ewangelię odczuwamy pewnie jakiś paraliż serca; wewnętrzne rozdrażnienie. Z jednej strony „Pamiątka największej miłości”, a z drugiej jawna zapowiedź zdrady. Mnóstwo kontrastów i niejasności Dla kogoś kto uważnie przeczytał ten fragment, istnieje tylko jedno odczucie- Judasz zaprzeczył miłości. Przyjaciel Jezusa zawiódł na całej linii. Pewnie każdy za apostołów przez chwilę mógł poczuć wewnętrzny lęk i dyskomfort; każdy pytał siebie, czy to może o mnie mowa. Czy przypadkiem ja, nie jestem zdrajcą ? Każdy z nich w jakimś stopniu zdradził, tyle że w nie tak spektakularny sposób. „Jeden z was Mnie zdradzi”. Jak pisał Romano: „W tej chwili oczekiwania ujawniają się myśli nigdy nie wyrażone, grzechy nie wyznane, instynkty zduszone zbyt późno, idee sformułowane i odrzucone, mroczne wybory, ohydne intuicje…, jaskinie, gdzie dusza gromadzi swoje ponure obrazy… Niech każdy z dwunastu pomyśli, że jest w nim dość brudu nie na jedną, ale na setkę zdrad”. Te przemyślenia zdają się w żaden sposób nie usprawiedliwiać gestu Judasza. Zdrada już została sowicie opłacona; trzydzieści srebrników już brzęczało w głowie zachłannego na trzos ucznia. Do końca nie wiemy, co działo się w jego wnętrzu; ale na pewno nie miało na celu dobra. Jeżeli nie chciwość, to może rozczarowanie wpłynęło na decyzję tego człowieka ? Przejdźmy do ikony ukazującej Wieczerzę. Ikona Ostatniej Wieczerzy nosi w języku rosyjskim nazwę Tainaja wicera, a w języku greckim Mystikon deipnos- to tłumaczy się jako „mistyczny posiłek”, lub „wieczerzę mistyczną”. Z czasem tak przedstawione wydarzenie, przybierze postać tzw. „Komunii Apostołów”(gr. Koinonia). Ostatnią Wieczerzę przedstawiano najczęściej jako ucztę miłości- Jan spoczywa na piersi Mistrza, ucztę zdrady- wyeksponowanie postaci Judasza, bądź syntezę obu” (M. Janocha). Na ikonie umieszczonej przeze mnie powyżej mamy odniesienie do wariantu ikony wywodzącej się ze szkoły nowogrodzkiej; tak ukazana scena stanowi najlepiej malarsko wyrażoną reminiscencję opisu zdrady Judasza. „ W ikonie Wieczerzy pochyłe linie widoczne są w postaciach Jana i Judasza Iskarioty. Obydwaj są odziani w rzucającą się w oczy czerwień i siedząc, pochylają się do przodu. Jan skłania się nisko w kierunku Jezusa i z oddaniem spoczywa na jego piersi, rozkładając dłonie do przodu w geście deesis. Judasz pochyla się w tym samym głębokim pokłonie, co Jan i sięga po chleb w kielichu”. Jan przyjmuje postawę pokornej miłości- całkowitego zdania się na Chrystusa. Judasz zaprzecza tej miłości i wyciąga rękę do naczynia eucharystycznego, to moment dramatycznego wyboru, demonicznego spętania i wejścia w ciemność. „Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę”, w taki sposób Chrystus zapowiada moment zdrady i pośrednio ujawnia zdrajcę. „Umoczywszy więc kawałek chleba wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan”. Ikonopisarz tym samym wprowadza nas w tajemnice sprzeniewierzenia się i tragizm opłakanego w skutkach wyboru. Wnikliwie i bez jakichkolwiek sentymentów wyrażają ten epizod zdrady, teksty liturgiczne: „Nieszczęsny Judasz okazał się niewdzięcznym i zazdrosnym, głupim złośnikiem, handlować chce dostojnym darem, dla którego odpuszczona zostaje wina grzechów, i sprzedaje umiłowaną Bożą łaskę…” Ikona odsłania przed nami przestrzeń w którą wpisują się ludzkie wybory. Tajemnica wolnej woli człowieka, którą Bóg szanuje. Mamy tutaj jakiś najbardziej pierwotny- edeniczny obraz ludzkiej chęci decydowania o sobie; postawienie Boga na ławie oskarżonych. „Nie będę Mu służył !” Czy w tym malarskim opisie zdrady, możemy znaleźć choć kawałek miejsca na nadzieję ? Z pomocą przychodzi mi głęboki, choć dla wielu nazbyt kontrowersyjny tekst prawosławnego teologa Paula Evdokimova. „Moc zbuntowanych pozwalająca nawet odrzucić Boga to najwyższy wymiar ludzkiej wolności. Takiej wolności- to znaczy bez ograniczeń- Bóg chciał. Bóg nie może zmusić żadnego ateisty do kochania Go i, jeśli wolno nam tak to wyrazić, na tym polega piekło Jego Bożej miłości. Judasz uciekł w noc samotności dlatego, że był w nim Szatan. Zabrał jednak ze sobą zaciśniętą w dłoni straszliwą tajemnicę, kawałek chleba z Uczty Pańskiej. W ten sposób w samym środku piekła zachowała się odrobina światła, co odpowiada słowom: „Światłość w ciemności świeci”. Każde wydarzenie może mieć to przesłanie terapeutyczne; takim było dla późniejszych generacji chrześcijan, jak również dla nas współczesnych. Chyba nie ma nikogo, kto chciałby powielić smutny los Judasza. Może dlatego chrześcijanie wschodni w czasie każdej Boskiej Liturgii- przed przyjęciem Najświętszych Darów odmawiają słowa pełnej przestrogi modlitwy: „Przyjmij mnie dzisiaj, Synu Boży, jako uczestnika Twojej Wieczerzy, gdyż nie zdradzę Twoi wrogom tajemnicy, ani też nie pocałuję Ciebie jak Judasz, lecz jak łotr wyznaję Ciebie: Wspomnij mnie, Panie, w królestwie Twoim”.
 

poniedziałek, 21 marca 2016

J 12, 1-11
Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta usługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku…

Wielki Poniedziałek. Nie będę komentował skądinąd bardzo wzruszającej sceny namaszczenia Chrystusa; dokonanego w domu najbliższych przyjaciół Pana w Betanii. Ten moment jest niezwykle ważny, ponieważ zapowiada pogrzeb Jezusa i obrzęd namaszczenia ciała. Chciałbym się skupić na innym wydarzeniu, będącym w bliskości tego, który dzisiaj odsłania Ewangelia. Świadomie przywołuję scenę wskrzeszenia Łazarza. Jest to jedna z najbardziej ciekawych i emocjonalnych scen Ewangelii. Przenikająca serce wiadomość o śmierci przyjaciela, spotęgowana wzruszeniem sióstr Marty i Mari; a następnie cud- zwrócone życie, pozostanie w pamięci wszystkich świadków tego wydarzenia. Wydaje się, że owo wskrzeszenie silniej oddziaływało na wyobraźnię chrześcijan niż cuda, które dokonały się wcześniej. Sztuka wielokrotnie starała się oddać zadziwiająca wielkość tej sceny powrotu umarłego do życia. Temat ten intrygował pierwszych wyznawców Chrystusa tak mocno, że odcisnął się w malarskich przedstawieniach na ścianach katakumb. Obraz historyczny, który zaczął pełnić funkcję symbolu- nadzieja nowego życia. W wyzwolonym z ramion śmierci Łazarzu, chrześcijanie dostrzegali nade wszystko, wizję ich osobistego zmartwychwstania. W katakumbach naliczono aż czterdzieści takich przedstawień, a najstarsze mogły już powstać w II wieku. To wydarzenie bardzo szybko zostało przetransponowane do ikonografii wschodniej. „Te ikony ukazują cud w swej zewnętrznej, dostrzegalnej postaci. Charakterystyczne dla Kościoła Wschodniego jest to, że dla wyrażenia swojej nauki o zbawieniu- soteriologii, wystarcza mu jeden cudotwórczy fakt, z którego czerpie swą siłę. Każdy szczegół Wskrzeszenia Łazarza, o który opowiedziano w Ewangelii św. Jana, zostaje przedstawiony na ikonie, ponieważ każda okoliczność jasnej i wyraźnej historii wskrzeszenia zmarłego, które miało miejsce publicznie i na oczach wszystkich, ma znaczenie” (L. Bastiaansen). Ikona bardzo dokładnie oddaje przekaz Ewangelii. Mamy obraz przeniesiony na deskę, opatrzony symbolicznymi elementami i spowity blaskiem światłości, którą wyraża złoto. To opowieść o życiu i uczestniczeniu na nowo w życiu Boga. Chrystus płacze nad każdym z nas, jak płakał nad grobem Przyjaciela. Chce również nas przywrócić do życia, nie tylko ziemskiego, ale do życia w całej pełni- doprowadzić do zmartwychwstania życia duchowego (przebóstwienie). Wyrażają to teksty liturgii godzin: „Ty jesteś Życiem, Panie, i prawdziwą Światłością, Łazarza wezwałeś i wskrzesiłeś go, jako wszechmocny we wszystkim okazałeś się, jako Bóg żywych i martwych”. Przejdźmy teraz do tego, co przedstawia ikona. Pozwólmy aby naszą wyobraźnię poprowadził tekst objaśniający sztukę malarską- jaki jest Hermeneia: „Góra o dwu wierzchołkach, poza nią ledwo majaczący gród, z którego bramy wychodzą Żydzi, widoczni tylko do pasa spoza góry, płaczący. Przed górą grób, z którego jakiś człowiek zdejmuje płytę; pośrodku stoi Łazarz, a inny człowiek odwija z niego całun. Naprzeciwko niego stoi Chrystus, jedną ręką błogosławiący go, w drugiej trzyma zwój, z którego mówi: „Łazarzu wyjdź na zewnątrz !” Za Chrystusem apostołowie; ku Jego stopom pochylają się Marta i Maria (J 11,1-44)”. Podobnie jak Chrystus na górze Tabor na oczach trzech wybranych uczniów ukazał się w swojej boskiej chwale- przyobleczony w światłość, aby ich umocnić przed czekającym Go i ich trudnym doświadczeniem przyjęcia Krzyża, także tutaj ukazuje swoją boską moc i godność, prosząc swojego Ojca, poprzez prośbę o przywrócenie życia, aby w ten sposób, wskazując na własną śmierć i zmartwychwstanie, wzmocnić serca uczniów w wierze i nadziei. Jezus jawi się jako ten, który jest Panem życia. Wszystko w ikonie jest skoncentrowane na energicznym geście Jezusa. Z jaką siłą wymusza na stojących blisko pieczary, aby usunęli kamień i wychodzącego rozwiązali z krepujących go bandaży. Niezwykła dramaturgia chwili; jest tak bardzo realistyczna, że na widok wychodzącego człowieka widownia na wielu przedstawieniach zatyka nosy- ponieważ czuć jeszcze odór śmierci i cielesnego rozkładu. „Któż widział, któż słyszał, aby powstał zmarły cuchnący człowiek ? Wstrząsnąłeś bramami i skruszyłeś okowy, rozpadają się więzy martwego na głos mocy Chrystusowej, a otchłań gorzko płacze wzdycha woła do swoich: Biada mi, skąd i jakiż to głos ożywia zmarłych”. Teksty liturgiczne i ikona, opowiadają nam o Chrystusie jako Tym, który nie pozostaje obojętny na przyszły los człowieka. Bóg pełen dobroci i miłości do rodzaju ludzkiego- Człowiekolubiec. „Dla Łazarza także śmierć jest tylko przejściem, jest wydarzeniem, które nie przerywa ciągu życia: światło poza bramami nocy obiecane jest tym, którzy wierzą. Przywołanie do życia Łazarza jest ostatecznym świadectwem bóstwa Chrystusowego, jest także zapowiedzią o ileż większego cudu, zapowiedzią ostatecznego zwycięstwa, jakie odniesie Jezus nad śmiercią”(D. Rops). Tak naprawdę to każdy z nas jest Łazarzem, oczekującym na swój poranek zmartwychwstania. Pan przyjdzie, aby nas obudzić !

niedziela, 20 marca 2016

Łk 19, 28-40
Jezus szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy. Gdy przybliżył się do Betfage i Betanii, ku górze zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, mówiąc: «Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie uwiązane oślę, którego nie dosiadał żaden człowiek. Odwiążcie je i przyprowadźcie. A gdyby was kto pytał: „Dlaczego odwiązujecie?”, tak powiecie: „Pan go potrzebuje”». Wysłani poszli i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział. A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele: «Czemu odwiązujecie oślę?» Odpowiedzieli: «Pan go potrzebuje». I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa. Gdy jechał, słali swe płaszcze na drodze. Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów zaczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. I mówili głosem donośnym: «Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach». Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: «Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom!» Odrzekł: «Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą».

Niedzielą Palmową- liturgicznym przywołaniem wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, rozpoczynamy celebrację najważniejszych wydarzeń, które zapisane są w kalendarzu Kościoła. Tydzień ten zaczyna się świeżym zapachem ściętych gałęzi palm i oliwek, gdzie indziej wierzbiny, jemioły, żółtawych wiosennych bazi. Natura budzi się do życia, a wraz z nią, rozpoczyna się uobecnienie najważniejszych momentów- utrwalonych na kartach Ewangelii. Wielki Tydzień, będzie duchowym podążaniem po śladach Chrystusa i Jego Matki; odkrywaniem wiary i wątpliwości uczniów, zdumieniem i poczuciem lęku. Spotkamy przyjaciół Chrystusa- tych z Betanii- Marię, Martę i Łazarza, staniemy w bliskości krzyża wraz z Marią Magdaleną- ocierając z krwi przebite gwoźdźmi rany Pana. Usłyszymy krzyk osamotnienia Chrystusa i płacz Matki tulącej do piersi martwe ciało swojego jedynego Syna. Przez te chwile trzeba przejść z pokorą i wiarą; niech nasze oczy i serca przedrą się, niczym zasłona przybytku; tak, aby zapieczętowany grób naszego serca, rozsadziła światłość Zwycięzcy- aby oślepił nas blask wschodzącego Słońca. Mądrość żydowska mówi, że Nisan to czas cudów. Tora określa ten czas, jako miesiąc kłosów. Jest to przypomnienie wyjścia z Egiptu. „Zaś owo Wyjście z Egiptu to alef i taw- pierwsza i ostatnia litera- w historii judaizmu… Od tego bowiem wydarzenia bierze swój początek pełna cudowności historia ludu Izraela”. Chrześcijanie jako „nowy Izrael”, pragnie również przejść drogę wyzwolenia wraz ze swoim Panem. „Nie wystarczy opuścić Egipt, trzeba jeszcze wejść do ziemi obiecanej”- pisał św. Jan Chryzostom. Kościół przeszedł po raz kolejny drogę pokuty, i pragnie odnowiony przejść ostatni odcinek drogi, wraz ze swoim Mistrzem. Ten półmetek inauguruje Wielki Tydzień- a rozpoczyna się podniosłym i radosnym śpiewem, skandującym wjazd Chrystusa na oślicy do Jerozolimy. W naszych uszach, tak jak w centrum Jerozolimy i na jej opłatkach, musi zabrzmieć: Hosanna- błagam, zbaw mnie Boże ! Chciałbym w tym roku rozważając poszczególne dni Wielkiego Tygodnia, wzmocnić przesłanie Ewangelii- ikonografią. Będę każdego dnia pochylał się na ikoną ilustrującą konkretne wydarzenia oraz odkrywał za pomocą sztuki, duchowe przesłanie wiary- dla siebie i moich czytelników. Ikona będzie stanowiła głęboki i wyczerpujący komentarz teologiczny. Dzisiejszą Uroczystość, chciałbym omówić od zaprezentowania znanej ikony pt. „Wjazd Chrystusa do Jerozolimy” (1405 r.,Sobór Błagowieszczeński- Kreml, Moska) - autorstwa genialnego artysty św. Andrieja Rublova. Wejście jest przedstawione na ikonach zawsze w ten sam sposób. Według Ewangelii Jezus schodzi ze swoimi uczniami z Góry Oliwnej. Dlatego też po lewej stronie na ikonie ukazuje się Góra Oliwna, z której zjechał na zwierzęciu Mistrz. Komentują ten epizod również głębokie w swej treści, teksty liturgiczne: „Ten, który zasiada na tronie cherubinów. Dla nas zasiadł na źrebięciu oślicy. I podążając ku dobrowolnej śmierci, słyszy dzisiaj dzieci wołające „Hosanna !”. Lud ogłaszający: „Synu Dawida, zbaw tych, których stworzyłeś. Błogosławiony Jezusie ! W tym bowiem celu przyszedłeś, abyśmy podjęli chwałę Twoją” ( Katyzma Jutrzni Niedzieli Palmowej). Powróćmy do ikony święta. Rublov bardzo dokładnie przedstawia to wydarzenie. Wyprzedzając swych uczniów, Jezus podąża do bramy Jerozolimy, w której wita go zgromadzony tłum. Za nimi, w tle widać monumentalne kopuły budowli miejskich- to świadczy o splendorze wielkiego Miasta. „Perspektywa piętrzących się wzgórz z delikatnie zakreskowanym pejzażem, podobnie jak sposób namalowania postaci Jezusa, odwracającego się ku swym uczniom, zdradza mistrzowską rękę Andrieja Rublova”. Chrystus siedzi na osiołku- symbolizującym wspólnotę Kościoła, która na swoim grzbiecie dźwiga Zbawiciela świata; przynajmniej tak postrzegali to Ojcowie Kościoła. W lewej dłoni trzyma zwinięty rotulus- to słowa Ewangelii, które pozostawia apostołom, aby w chwilach próby które nadejdą, szukali w nich oparcia. Prawą ręką błogosławi. Palmy w rękach witającego Go tłumy, symbolizują dar zwycięstwa i zmartwychwstania ( w tradycji etiopskiej i syryjskiej palma ewokuje krzyż, na którym Chrystus dokonuje aktu odkupienia). „Przed swoją największą kenozą Chrystus zostaje przyjęty jako w Jerozolimie jako Mesjasz- Król… Jednak ludzie mieli serca skierowane ku dobrom ziemskim i sądzili, że maja raczej do czynienia z odnowicielem królestwa Izraela niż ze zwycięzcą śmierci, Panem królestwa tego świata. Tylko dzieci nie myliły się, gdy wołały: „Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie” (M. Quenot). O czym wtedy myślał Pan ? Zachwycał się widokiem Świętego Miasta. A najbardziej rozmyślał o Świątyni Jerozolimskiej- przewidując w myślach jej tragiczną przyszłość. Pomimo tych wewnętrznych przeżyć o których możemy jedynie spekulować, wszystko na ikonie, zdaje się być przeniknięte radością i majestatem, niczym antyczne wkroczenie władcy- Adventus Augusti. Charakterystyczne w ikonie jest to, że zarówno Góra Oliwna, jak drzewo pośrodku pochylają się w kierunku orszaku Jezusa, przez co zostaje podkreślony odświętny i wypełniony splendorem charakter wjazdu. „Raduj się, Córko Syjonu, wołaj radośnie, Córo Jeruzalem ! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny- jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy” (Za 9,9). „Nie bój się, Syjonie ! Niech nie słabną twe ręce ! Jahwe twój Bóg, Mocarz jest pośród ciebie, On zbawi, uniesie weselem nad tobą, odnowi swą miłość, wzniesie okrzyk radości” (So 3,17).  Za tekstami proroków podąży wrażliwość liturgiczna Kościoła Wschodniego i będzie wołać w radosnym uniesieniu: „On spętał piekło, uśmiercił śmierć i świat wskrzesił. Małe dzieci, niosąc gałązki palmowe, śpiewały Ci, Chryste, jako Zwycięzcy i wołały tego dnia do Ciebie: Hosanna, Synu Dawida ! Dlatego też śpiewamy pełni zapału: Błogosławiony Ten, który przychodzi obudzić z grobu Adama. Przyjdźcie narody i ludy i oglądajcie dziś Króla niebios, który zbliża się do Jerozolimy, siedząc na pokornym osiołku, wywyższony jak na tronie…” Ten dzień rozpoczyna szczególny czas łaski- wjazd Chrystusa to bliskość Odkupienia i zapowiedź nadejścia Królestwa Bożego. Ikona i Liturgia spotykają się ze sobą, stanowiąc opowieść o wielkich dziełach Boga- Magnalia Dei, których stajemy się naocznymi świadkami. Wchodzimy w misterium czasu i miejsca- kontemplując Paschę Chrystusa- w pełni bogoczłowieczeństwa, który przez swoje oddanie sięgające aż po Krzyż i bezgraniczną miłość Ojca, uczynił nas uczestnikami swojego boskiego życia.
 

piątek, 18 marca 2016

J 10, 31-42
Żydzi porwali za kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie kamienować? Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie kamienujemy Cię za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga».

W Ewangelii jest wiele takich momentów newralgicznych, w których Żydzi nie rozumiejąc wielu spraw z wielką łatwością sięgają po kamienie, aby rozwiązać zaistniały problem po swojemu. Wiadomość o tym, że prosty Nauczyciel z Galilei nazywa siebie Bogiem- mogła spowodować lawinę niezadowolenia, a nawet agresji. Nigdy nikt w historii Izraela nie powiedział o sobie z taką bezpośredniością jak Chrystus. Wielu było pod wrażeniem Jego osoby- mądrość, błyskotliwość, a nawet dar czynienia cudów, czyniły z Chrystusa wyjątkowego człowieka- proroka. Ale zrównanie siebie z Bogiem- to już skandal i bluźnierstwo. Może dlatego, że był jednym z nas, tak trudno było tamtym ludziom rozpoznać w Nim obraz Boga. Jak mówił św. Jan Damasceński „miał twarz nas wszystkich, twarz syna Adamowego”. Człowiek zwykły i prosty- taki ukazuje się nam Jezus Ewangelii. Ważne jest również to, aby wśród tych rysów typowo ludzkich, potrafić dostrzec Jego Boskość. „Kościół- pisał Pascal- miał tyle samo trudności, by tym, którzy zaprzeczali człowieczeństwu Jezusa Chrystusa, wykazać, że był On człowiekiem, jak i by wykazać, że jest Bogiem”. Czy objawieniem Jego boskości- nie była chwała i światłość, która spowijała Jego ciało w czasie przemienienia na Górze Tabor ? Uczniowie byli zdumieni, bezradni i sparaliżowani…, ich oczy nie potrafiły wytrzymać tej cudownej iluminacji. Pan ukazał siebie w swojej boskiej naturze- przez światłość, której intensywność była tak nadzwyczajna, że wprowadzała ludzkie zmysły w fizyczną i duchową ciemność. Można więc sobie wyobrazić, że w Jezusie bóstwo było siłą, której On sam był w pełni świadomy- miał samoświadomość swojej boskości. To poczucie nadawało Jego posłannictwu szczególny charakter. Nikt inny jak tylko Bóg byłby wstanie przywrócić do życia człowieka, który od kilku dni leżał w grobie. Jezus po ludzku zapłakał- jak przyjaciel; ale po chwili Jego boska moc dokonała cudu wskrzeszenia Łazarza. Zatem Chrystus nie jest jakimś półbogiem- rozpiętym pomiędzy człowieczeństwem a wszechprzenikającą Go boskością. „Chrystus jest nie pięćdziesięcioprocentowym Bogiem i  pięćdziesięcioprocentowym człowiekiem, ale w stu procentach Bogiem i w stu procentach człowiekiem” (K. Ware). Jak to bardzo trafnie określił święty Leon Wielki: Jest On totus in suis, totus in nostris- „pełny w tym, co Jego własne, pełny w tym, co nasze”. My jako chrześcijanie nie musimy tak mocno gimnastykować umysłu, czy drzeć niepotrzebnie szat. Pełny tym, co jego własne- to znaczy prawdziwy Bóg. Jak powie św. Jan Apostoł: „Boga nikt nigdy nie widział, Ten jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” (J 1,18).

czwartek, 17 marca 2016


faciem tuam Domine reguiram

Osłonić twarz
własną
odkryć cudzą
już to są wielkie odkrycia


odnalezienie Oblicza
może być
nieprzeczuwalnym wstrząsem
dla twego życia



Janusz Pasierb
J 8, 51-59
Jezus powiedział do Żydów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli ktoś zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki». Rzekli do Niego Żydzi: «Teraz wiemy, że jesteś opętany, Abraham umarł, i prorocy – a Ty mówisz: „Jeśli ktoś zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki”. Czy Ty jesteś większy od ojca naszego, Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kimże Ty siebie czynisz?» Odpowiedział Jezus: «Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, co otacza Mnie chwałą, o którym wy mówicie: „Jest naszym Bogiem”. Lecz wy Go nie poznaliście. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy kłamcą. Ale Ja Go znam i słowo Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał go i ucieszył się». Na to rzekli do Niego Żydzi: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?»Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem». Porwali więc kamienie, aby rzucić w Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.

Ewangelia stawia nas w samym centrum tajemnicy Chrystusa i Jego dzieła. Wielu zadawało sobie pytanie: Kim On jest ? Słowo stawia nas w samym sercu odkrycia tajemnicy Boga, który w fakcie Wcielenia przybliżył się do nas tak blisko, jak nigdy dotąd. Myślę, że wiele różnych grup nieuznających Bóstwa Chrystusa, powinno z głęboką pokorą i należytym skupieniem przeczytać ten tekst. „Zanim Abraham stał się, Ja Jestem”. Pełne odwagi wyznanie Chrystusa, przenosi nas do starotestamentalnego przedstawienia się Boga. Po raz pierwszy w historii świata- zadrgało i zostało złożone z liter- święte i pełne bojaźni imię Wszechmocnego. Bóg objawił się Izraelowi, swemu ludowi, pozwalając poznać swoje imię. „Imię wyraża istotę, tożsamość osoby i sens jej życia.” Bóg posiada imię, nie jest kimś „wirtualnym bezimiennym”- a zarazem przestaje być anonimowym. Bóg mówił do Mojżesza: „JESTEM Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba” (Wj 3,6). To Imię, które zabrzmiało na górze- będzie otaczane największym szacunkiem, do tego stopnia iż ortodoksyjni Żydzi, będą wyszukiwali cały szereg zamienników, aby tylko nie wypowiedzieć świętego mienia Jahwe. Tu wracamy do sedna Ewangelii. W konfrontacji z faryzeuszami i ciekawskim tłumem, Jezus wypowiada- święte Imię Boga. Tym wskazuje na swoje Bóstwo- odwiecznie istniejącą relację Trójcy. Dobrze to wyjaśnia o. Delfieux: „Wynika stąd, że jedynie Bóg chrześcijan może dać odpowiedź na pytanie o przyczynę stworzenia i Wcielenia. Nie znaczy to jednak, iż Bóg Starego Testamentu jest Bogiem fałszywym. Jest On jednak objawiony w sposób niepełny”. Słowa Jezusa w uszach słuchających Żydów były największym bluźnierstwem; a dla chrześcijan, stały się koronnym argumentem za Jego niepodważalną boskością. Wyraża to w całej pełni Symbol Wiary, który jest recytowany za każdym razem kiedy Kościół celebruje Eucharystię: „Bóg z Boga. Światłość ze Światłości. Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a niestworzony. Współistotny Ojcu…” Wiara Kościoła, jest wiarą w Jezusa Chrystusa- prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. W jednej osobie Wcielonego Logosu- kontemplujemy Bóstwo i Człowieczeństwo. Dla ludzi wierzących wyznać, że Jezusem jest Panem ! To tyle, co wypowiedzieć święte imię Boga Jahwe. „Ojciec jest wieczny i Syn jest wieczny, bo skoro zawsze był Ojciec, to był i Syn. Dlatego głosimy, że Syn zrodził się z Ojca, ale bez początku. Wierzymy, że doskonały Ojciec zrodził doskonałego Syna, bez jakiegokolwiek umniejszania czy podziału, gdyż jest tą samą Boską Istotą co Ojciec. Syn Boże jest jednocześnie Synem z natury, a nie adoptowanym. Powinniśmy też wierzyć, że Bóg zrodził Go nie z potrzeby, czy pragnienia, bo w Bogu nie ma ani pragnień, ani potrzeb. Syn istniejący od zawsze w Ojcu (J 1,1), na łonie Ojca (J 1,18)- jest z Nim jednym: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Pisząc o tych niełatwych zawiłościach teologicznych, najważniejsze jest uchwycenie fundamentalnego sensu; wskazując na Bóstwo Chrystusa, nie próbuję Go rekomendować. On sam to czyni w słowach, które skierowane są również do nas: „Ja Jestem”. Chrześcijanie otrzymują jeszcze jedno mocne zapewnienie Pana, które ugruntowuje Jego boską obecność: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).

środa, 16 marca 2016

J 8, 31-42
Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli»…

Prawda was wyzwoli ! W tym stwierdzeniu Chrystusa, wcale nie chodzi o jakąś filozoficzną konstrukcję prawdy; pojecie, definicję, czy wyczerpujący wykład. Odcinam się od takiego rozumienia i przychylam się w tym przypadku w stronę Kartezjusza, który twierdził, że „żadna logiczna definicja nie pouczy o tym, czym jest prawda”. Nie rozstrzygamy tu czym jest prawda, ale przybliżamy się i dotykamy tajemnicy Boga- który sam siebie określa jako najwyższą Prawdę. „Prawda jest kontemplacją Siebie przez Innego w Trzecim: Ojca, Syna i Ducha… Ousia Prawdy- to nie kończące się działanie Trzech w jedności” (T. Spidlik). Jesteśmy w bliskości tej Prawdy, a czasami po omacku poruszamy się, obijając się umysłem o mnóstwo różnych- jakże przeciwstawnych „prawd”. W obliczu logicznych sprzeczności człowiek mógłby odczuć pokusę, by wierzyć w istnienie jakiejś „innej  logiki”. Czasami w życiu ludzi następuje dramatyczne rozstanie z Bogiem. Pójście innymi drogami, które z pozoru wydają się dobre. Chrześcijaństwo, które przestaje budować swoje życie na prawdzie, jaką jest Bóg, staje się tylko humanizmem pozbawionym solidnego fundamentu- pustym i ślepym antropocentryzmem. Brak konfrontacji z Prawdą, rodzi chęć ucieczki i samousprawiedliwienia siebie; człowiek buduje własną dialektykę prawdy i oddala się w stronę samorealizacji siebie (mamy tu do czynienia z jakimś kryzysem antropologicznym, który prowadzi do negacji i ateizmu). Odrzucenie Boga- Prawdy, prowadzi do osamotnienia i obojętności: „Bóg ? Nigdy o nim nie myślę”- wyznaje Francoise Sagan. Dzisiejszy człowiek zdaje się być na tyle lekkomyślnym, iż wszystko zdaje mu się być farsą- wyraża się to w postawie braku zainteresowania Bogiem. Ludzie będą ironicznie pytać, niczym Piłat w czasie procesu Chrystusa: „Cóż to jest prawda ?”. „We współczesnej mentalności, w świecie pochrześcijańskim, odartym ze świętości i zeświecczonym, nie ma miejsca dla Boga i Ewangelia nie wywołuje już wstrząsu. Widok wierzących nikogo już nie porusza, w tym świecie nic się nie wydarza, nie ma w nim cudów. Wiara religijna wydaje się dziecięcym stadium ludzkiej świadomości…” Człowiek w miejsce Boga- Prawdy, wstawił niczym zamienną część „prawdę”, którą każdego dnia przechodzi permanentne przeobrażenia i dostosowuje się do ludzkiej bylejakości myślenia, wiary, etosu życia… Słowa Chrystusa muszą nas poruszyć, sprawdzić myślenie i spojrzenie na właściwy tor. Prawda stoi przed nami. Czy potrafimy ją dostrzec, czy może podążymy łatwiejszymi, choć ostatecznie prowadzącymi do nikąd drogami ? A przecież nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa –PRAWDY !

wtorek, 15 marca 2016

J 8,21-30
Rzekł więc do nich Jezus: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba”. Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego.

Kilka razy przeczytałem uważnie to stwierdzenie Chrystusa. Po chwili zastanowienia spojrzałem na mosiężny prawosławny krzyż, który wisi na ścianie w moim pokoju. Nie wiedziałem przez chwilę jak skleić myśli w całość… Gdybym był człowiekiem niewierzącym, albo co najmniej wątpiącym- czy stawiającym całą serię niewygodnych pytań o Boga- mógłbym być lekko zaniepokojony. Mamy do czynienia z jakimś paradoksem; z jednej strony dramat Krzyża- rozpostarte i przeorane cierpieniem ciało Człowieka- skazańca, a z drugiej strony manifestacja Bożej Chwały. Tragedia i Triumf- dwie pozornie wykluczające się rzeczywistości, stają się przestrzenią, przez którą Bóg wypowiada swoja obecność- JAHWE. „W rezultacie realne zwycięstwo Chrystusa było klęską tylko pozornie, ponieważ właśnie poprzez śmierć pokonał On moc śmierci. Ten, który jest sprawcą „skandalu” i „szaleństwa” krzyża, poza którym nie można zrozumieć Mądrości Boga, jest niezrozumiałym dla wielu ludzi. Krzyż jest więc konkretnym wyrażeniem zwycięstwa przez upadek, chwały przez pokorę, życia przez śmierć. Krzyż stał się więc symbolem Boga wszechmogącego, który zechciał stać się człowiekiem i umrzeć jak niewolnik, aby zbawić swoje stworzenie”(W. Łosski). Na tym polega wywyższenie i chwała, w której udział zapowiada sam Chrystus. Potrzeba niezwykle dużo pokory i wewnętrznej odwagi, aby zderzyć się z taką prawdą (Bóg stawia przed nami „sprzeczności”, abyśmy się duchowo pogimnastykowali). „Im głębsze jest cierpienie- napisze H. Balthasar, tym bardziej zawodzą nasze pojęcia. Przed ostatnią stacją, w której żywe Słowo Boga zostaje gwoźdźmi zmuszone do śmiertelnego bezruchu, milknie wszelkie ludzkie Słowo. Jest to godzina Ojca, w której urzeczywistnia się trójjedyny, przedwieczny plan uprzątnięcia całego brudu grzechu świata, spalenia go w ogniu cierpliwej, cierpiącej miłości. Ogień ten odwieczne płonął w Bogu jako pałająca miłość opowiedzenia się za odwiecznym dobrem, w którym wedle Jego postanowienia także i świat ma mieć udział… Tajemnica Krzyża jest największym objawieniem Trójcy Świętej”. Chrystus całkowicie oddaje się Ojcu- mamy tu natężenie największej miłości, amplituda sięga maksimum. Potwierdzają to ostatnie wypowiedziane słowa: „Wykonało się !” To zmaganie pozornie wydaje się klęską, ale za tym tragicznym planem rozpościera się wydarzenie Chwały- wylewa się Duch Święty- pieczętując miłością, dokonane dzieło Odkupienia. Oddaje się w ramiona Ojca. „Właśnie tak, Syn ukrzyżowany umożliwia grzesznikom pogodzenie się z Ojcem, dzięki darowi Ducha Świętego wylanego na Niego podczas Paschy i przez Niego, Zmartwychwstałego, danego wszelkiemu ciału. W opuszczeniu Syna Przedwieczny osiąga otchłanie śmierci i znosi je”(B. Forte). Mamy do czynienia z triumfem Boga. Dlatego święty Paweł z taką stanowczością przekonywał swoich słuchaczy: „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia” (1 Kor 1,18).

poniedziałek, 14 marca 2016


Człowiek wewnętrzny wchodzi w siebie w prosty sposób, ponad wszelką aktywnością i wszystkimi wartościami, by oddać się prostemu wpatrywaniu w miłość owocującą. Tam bezpośrednio spotyka Boga. Tam jaśnieje w nim proste światło, promieniujące z jedności Boga. To proste światło ukazuje się jako ciemność, ogołocenie i nicość. Tą ciemnością człowiek zostaje otoczony i zatapia się w stan pozbawiony wszelkich odczuć, w którym gubi się i zatraca. W ogołoceniu znikają wszystkie troski i rozproszenia powodowane przez przedmioty, a proste światło przenika człowieka i wypełnia go…, staje się jednym z Duchem Boga.

Jan van Ruysboreck

 

J 8,12-20

Jezus przemówił do faryzeuszów tymi słowami: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”…


Biblia jest niczym mozaika złożona z wyrażeń, które odnoszą się do światła. Świat przeniknięty światłością, człowiek oświecony, a nade wszystko Bóg, którego atrybucją jest światłość. „Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności”- powie św. Jan Apostoł. Obszerny, teologiczny komentarz do tego stwierdzenia uczynił św. Symeon Nowy Teolog: „Bóg jest Światłością, i ci, których czyni on godnymi oglądania Go, widzą Go jako Światłość; ci, którzy Go otrzymali, otrzymali Go jako Światłość. Światło bowiem Jego chwały poprzedza Jego oblicze i nie może On ukazać się inaczej jak tylko w świetle. Ci, którzy nie widzieli tej Światłości, nie widzieli Boga, gdyż Bóg jest Światłością… Skrucha bowiem jest bramą, która prowadzi z krainy ciemności do krainy światła. Ci, więc, którzy nie są jeszcze w światłości, nie przekroczyli godnie wrót skruchy…” Stąd zdaniem mistyka, życie w łasce- odwrócenie się od grzechu, jest nieustannym procesem świadomości i wzrastaniem ku Boskiej światłości. „Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, to mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu”. Apostoł Jan, uświadamia nam niezwykle ważną sprawę; pójście za Chrystusem wymaga porzucenia ciemności- bowiem ciemność wyraża stan chaosu, czegoś, co nie zostało jeszcze prześwietlone światłem Bożym. Dlatego w chwili agonii Chrystusa na krzyżu nastały ciemności- wymiar infernalny, demoniczny, infekujący świat grzechem. Co takiego w tej sytuacji, dla nas- uczynił Chrystus ? „Jezus na krzyżu wyniszczył ciało, które nosiło grzech świata, i gdy w poranek wielkanocny zwycięsko powstał z grobu, był to triumf światła. Tym razem ciemność została ostatecznie pokonana, ponieważ grzech został ugodzony w samo serce. Bowiem pełen pychy bunt człowieka przeciw Bogu, bunt, który strącił go w ciemność, obecnie przez posłuszeństwo drugiego Adama został przezwyciężony i pokonany na zawsze. Wielkanocne słońce, promienne wschodzące na grobem, było symbolem Bożej światłości” (Odo Casel). To doświadczenie światła, czyni chrześcijaństwo opromienionym wydarzeniem Paschy Pana. Twarz każdego człowieka, została opromieniona światłem Zmartwychwstałego Pana. „Albowiem w Tobie jest źródło życia i w Twej światłości oglądamy światłość” (Ps 36). Nasze kroczenie za Światłością, jest niczym innym jak orientacją swojego życia ku Chrystusowi- który skruszywszy pęta grzechu, przechadza się w tanecznym korowodzie miłości, odbijając niczym lustro światło wydobywające się z głębin Ojca. Za dwa tygodnie będziemy celebrować najważniejsze chrześcijańskie misteria wiary. Liturgia Wielkiej Nocy, przeprowadzi nas z ciemności, ku światłu. Noc jak powie tekst „Exultetu”- stanie się błogosławiona, gdyż z niej wyszło światło. „Jest to zatem ta noc, która światłem ognistego słupa rozproszyła ciemności grzechu, a teraz ta sama noc uwalnia wszystkich wierzących od pogańskiego życia i od mroku grzechów, do łaski przywraca i gromadzi w społeczności świętych… O tej nocy napisano: a noc jako dzień zajaśnieje, oraz: noc będzie mi światłem i radością”.

 

niedziela, 13 marca 2016

J 8, 1-11
Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz».

Żyjemy w świecie nieustannego podglądactwa, wszystko co się dzieje, a szczególnie kiedy dotyczy tych innych, chciałoby się zarejestrować w siatkówce oka lub na ekranie telewizora, czy komputera. Każdy chce być w centrum wydarzeń…, najlepiej jako anonimowy widz. Obraz przemawia z bardzo wielką i zagarniającą wszystko siłą uwodzenia; podsycając nieustanną ciekawość wlepionych we wszystko ludzkich oczu. Świat tak bardzo się skurczył i zamknął w obiektywach kamer monitorujących życie ludzie, iż wydaje się niemożliwym wyłączenie zmysłu wzroku. Ludzkie oczy fiksujące rzeczywistość od rana do wieczora, wychwytujące przemykające z niewyobrażalną szybkością fakty. Ludzka rozpiętość spojrzenia- od tego pięknego zachwytu, po potępiające i uśmiercające. Dzisiaj Ewangelia odsłania przed nami dwa warianty ludzkiego spojrzenia. Pierwsze to spojrzenie dzikiego i wymagającego „sprawiedliwości” tłumu, a drugie spojrzenie przesycone miłością. „Podnosząc oczy, cudzołożnica widzi Kogoś, kto patrzy na nią inaczej niż wszyscy. Nigdy nie doświadczyła takiego spojrzenia”. Wcześniejsze spojrzenia były uprzedmiatawiające, obnażające z godności, pożądliwe, wulgarne, niewolnicze i podporządkujące. W oczach Chrystusa prostytutka dostrzega miłość, której dotąd nieznana- miłość wskrzeszającą, uzdrawiającą, przynoszącą nowe życie. Simone Weil mówiła: „Jedna z podstawowych prawd chrześcijaństwa, o której często zapominamy, jest taka: tym, co zbawia jest spojrzenie”. Może warto nad tym pomyśleć, że za nim zaczniemy naprawiać świat wokół siebie, należy najpierw uzdrowić swoje spojrzenie. Może się okazać, ze zmysł wzroku stanie się największym wsparciem dla naszego serca. Spojrzenie stanie się przebaczeniem, udrożni całkiem inne emocje…, a tym samym uruchomi pokłady miłości.

sobota, 12 marca 2016

Jr 11,18-20
Pan mnie pouczył i dowiedziałem się; wtedy przejrzałem ich postępki. Ja zaś jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: „Zniszczmy drzewo wraz z jego mocą, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!”Lecz Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią, bada sumienie i serce. Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nimi, albowiem Tobie powierzam swoją sprawę.

Czytając wnikliwie duchowe wejrzenie proroka Jeremiasza w duszę Izraela, rysuje się przed nami sytuacyjny opis, który wypełni się wiele wieków później w osobie Chrystusa (cierpiącego Sługi Boga i prawdziwego Baranka paschalnego). Każdego dnia w liturgii chrześcijańskiej kapłan podnosząc konsekrowaną Hostię- Ciało Chrystusa „ofiarowane za życie świata”, powtarza słowa: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. A lud wpatruje się w Pokarm Życia i wzbudza w sobie pragnienie przyjęcia największej Miłości. „Nazwanie Pana Barankiem jest charakterystyczne dla starożytnej tradycji chrześcijańskiego Wschodu. Ten tytuł odnosi nas do wydarzeń opisanych w Starym Testamencie: do baranka uwikłanego w zaroślach, którego patriarcha Abraham złożył w ofierze zamiast swojego syna Izaaka; do baranka paschalnego, którego krwią Izraelici pokropili odrzwia domu, by nie wszedł Anioł niszczyciel; do baranka spożywanego corocznie w żydowskich domach na pamiątkę tego wydarzenia; do baranków składanych w ofierze w świątyni jerozolimskiej jako ofiara biesiadna w Jom Kippur, dzień przebłagania za grzech” (T. Kwiecień). W końcu obraz baranka odsyła nas do największego misterium chrześcijańskiego jakim jest Eucharystia. Chrystusa sam siebie, uważał za baranka wielkanocnego, potwierdzają to wypowiedziane słowa: „Bierzcie i jedzcie, … pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów”.  Jezus zmarł dokładnie w tym samym czasie, kiedy w świątyni dokonywano rytualnego uboju baranków- które miały być spożyte w czasie wieczerzy paschalnej. Przepis był ściśle określony- nie wolno było łamać im kości; tak również nie połamano kości Jezusa na krzyżu: „Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo”. Święty Paweł komentując to wydarzenie z perspektywy czasu, podejmuje refleksję teologiczną- wskazując na wymiar zbawczy aktu Syna Człowieczego. „Chrystus bowiem został złożony jako nasza Pascha”. Ikonografia chrześcijańska obraz Baranka- Chrystusa, eksplorowała na różne sposoby- szczególnie akcentując wymiar symboliczny- ewokując tym samym, Ofiarę Krzyża i Jego chwalebne Zmartwychwstanie. Chyba najbardziej do mnie  przemawia z wielu dzieł sztuki, obraz pt. „Baranek Boży” (Muzeum Prado), hiszpańskiego artysty Francisco Zurbarana. „Na czarnym tle ewentualnie w półmroku na kamiennym blacie, bokiem leży związany biały baran. Podbrzusze i zatopione w półcieniu. Światło z lewej wydobywa delikatny łeb zwierzęcia i rozjaśnia biało beżowe, wełniane gęste runo na tułowiu. Dominują brąz, biel i beż. Wąska głowa barana spoczywa z lewej. Ciemne półprzymknięte oczy. Pomiędzy zwisającymi grube, bezowe rogi. Róg z lewej półkoliście opada za uchem, drugo za szyję. Tylne nogi wysunięte miedzy przednimi, wysunięte za blat. Na przedniej nodze podwójny rzemień. Skryty w cieniu ogon zwisa z blatu”. Nastrój oddany pędzlem i ujmujący serce dramat skrępowanego zwierzęcia, oddaje coś na wskroś mistycznego; możemy kontemplować tajemnicę Wielkiego Piątku- zdrady, wydania, cierpienia, agonii, śmierci. Nie można przejść obojętnie wobec tak skondensowanych w jednej scenie emocji. Unaocznieniem tego są słowa proroka Izajasza: „Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich”.