Rzekł więc
do nich Jezus: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem
i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A
Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze
czynię to, co się Jemu podoba”. Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego.
Kilka razy przeczytałem
uważnie to stwierdzenie Chrystusa. Po chwili zastanowienia spojrzałem na mosiężny
prawosławny krzyż, który wisi na ścianie w moim pokoju. Nie wiedziałem przez
chwilę jak skleić myśli w całość… Gdybym był człowiekiem niewierzącym, albo co
najmniej wątpiącym- czy stawiającym całą serię niewygodnych pytań o Boga-
mógłbym być lekko zaniepokojony. Mamy do czynienia z jakimś paradoksem; z
jednej strony dramat Krzyża- rozpostarte i przeorane cierpieniem ciało
Człowieka- skazańca, a z drugiej strony manifestacja Bożej Chwały. Tragedia i
Triumf- dwie pozornie wykluczające się rzeczywistości, stają się przestrzenią,
przez którą Bóg wypowiada swoja obecność- JAHWE. „W rezultacie realne
zwycięstwo Chrystusa było klęską tylko pozornie, ponieważ właśnie poprzez
śmierć pokonał On moc śmierci. Ten, który jest sprawcą „skandalu” i „szaleństwa”
krzyża, poza którym nie można zrozumieć Mądrości Boga, jest niezrozumiałym dla
wielu ludzi. Krzyż jest więc konkretnym wyrażeniem zwycięstwa przez upadek,
chwały przez pokorę, życia przez śmierć. Krzyż stał się więc symbolem Boga wszechmogącego,
który zechciał stać się człowiekiem i umrzeć jak niewolnik, aby zbawić swoje
stworzenie”(W. Łosski). Na tym polega wywyższenie i chwała, w której udział zapowiada
sam Chrystus. Potrzeba niezwykle dużo pokory i wewnętrznej odwagi, aby zderzyć się
z taką prawdą (Bóg stawia przed nami „sprzeczności”, abyśmy się duchowo
pogimnastykowali). „Im głębsze jest cierpienie- napisze H. Balthasar, tym
bardziej zawodzą nasze pojęcia. Przed ostatnią stacją, w której żywe Słowo Boga
zostaje gwoźdźmi zmuszone do śmiertelnego bezruchu, milknie wszelkie ludzkie
Słowo. Jest to godzina Ojca, w której urzeczywistnia się trójjedyny,
przedwieczny plan uprzątnięcia całego brudu grzechu świata, spalenia go w ogniu
cierpliwej, cierpiącej miłości. Ogień ten odwieczne płonął w Bogu jako pałająca
miłość opowiedzenia się za odwiecznym dobrem, w którym wedle Jego postanowienia
także i świat ma mieć udział… Tajemnica Krzyża jest największym objawieniem
Trójcy Świętej”. Chrystus całkowicie oddaje się Ojcu- mamy tu natężenie
największej miłości, amplituda sięga maksimum. Potwierdzają to ostatnie wypowiedziane
słowa: „Wykonało się !” To zmaganie pozornie wydaje się klęską, ale za tym
tragicznym planem rozpościera się wydarzenie Chwały- wylewa się Duch Święty-
pieczętując miłością, dokonane dzieło Odkupienia. Oddaje się w ramiona Ojca. „Właśnie
tak, Syn ukrzyżowany umożliwia grzesznikom pogodzenie się z Ojcem, dzięki
darowi Ducha Świętego wylanego na Niego podczas Paschy i przez Niego,
Zmartwychwstałego, danego wszelkiemu ciału. W opuszczeniu Syna Przedwieczny
osiąga otchłanie śmierci i znosi je”(B. Forte). Mamy do czynienia z triumfem Boga.
Dlatego święty Paweł z taką stanowczością przekonywał swoich słuchaczy: „Nauka
bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla
nas, którzy dostępujemy zbawienia” (1 Kor 1,18).