Jezus udał
się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził
się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i
faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na
cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę
kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam
takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na
próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał
palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do
nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I
powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim
zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko
Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do
niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt,
Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie
grzesz».
Żyjemy w świecie
nieustannego podglądactwa, wszystko co się dzieje, a szczególnie kiedy dotyczy
tych innych, chciałoby się zarejestrować w siatkówce oka lub na ekranie
telewizora, czy komputera. Każdy chce być w centrum wydarzeń…, najlepiej jako anonimowy widz. Obraz przemawia z
bardzo wielką i zagarniającą wszystko siłą uwodzenia; podsycając nieustanną
ciekawość wlepionych we wszystko ludzkich oczu. Świat tak bardzo się skurczył i
zamknął w obiektywach kamer monitorujących życie ludzie, iż wydaje się
niemożliwym wyłączenie zmysłu wzroku. Ludzkie oczy fiksujące rzeczywistość od
rana do wieczora, wychwytujące przemykające z niewyobrażalną szybkością fakty.
Ludzka rozpiętość spojrzenia- od tego pięknego zachwytu, po potępiające i uśmiercające.
Dzisiaj Ewangelia odsłania przed nami dwa warianty ludzkiego spojrzenia.
Pierwsze to spojrzenie dzikiego i wymagającego „sprawiedliwości” tłumu, a
drugie spojrzenie przesycone miłością. „Podnosząc oczy,
cudzołożnica widzi Kogoś, kto patrzy na nią inaczej niż wszyscy. Nigdy nie doświadczyła
takiego spojrzenia”. Wcześniejsze spojrzenia były uprzedmiatawiające,
obnażające z godności, pożądliwe, wulgarne, niewolnicze i podporządkujące. W
oczach Chrystusa prostytutka dostrzega miłość, której dotąd nieznana- miłość wskrzeszającą,
uzdrawiającą, przynoszącą nowe życie. Simone Weil mówiła: „Jedna z podstawowych
prawd chrześcijaństwa, o której często zapominamy, jest taka: tym, co zbawia
jest spojrzenie”. Może warto nad tym pomyśleć, że za nim zaczniemy naprawiać
świat wokół siebie, należy najpierw uzdrowić swoje spojrzenie. Może się okazać,
ze zmysł wzroku stanie się największym wsparciem dla naszego serca. Spojrzenie
stanie się przebaczeniem, udrożni całkiem inne emocje…, a tym samym uruchomi
pokłady miłości.