Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo
Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem, powiadam wam:
Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni
się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych
przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w
królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w
królestwie niebieskim».
Często zapominamy o
tym, że Chrystus wychowywał się i wzrastał w tradycji religijnej Izraela- często
boimy się użyć sformułowania, że Pan był Żydem praktykującym. Tak często się
przeciwstawia chrześcijaństwo względem judaizmu, że zapominamy o naszych
palestyńskich korzeniach, które wynikają z nauczania Tory i rabinicznej
mądrości. Oczywiście Chrystus miał swój jasno określony stosunek do Prawa
Mojżeszowego. Z Jego słów, nauczania, osobistego etosu, wynikało wyraźnie, że
chciał zachować je w mocy. Dla Niego było jasne, że Stary Testament jest Bożym
Objawieniem i uznawał za swój obowiązek wyjaśnianie jego autentycznego sensu-
wolnego od rabinistycznej drobiazgowości i faryzejskiej moralności; która
często stawała się jawnym zaprzeczeniem życia zgodnego z prawem. Dlatego z tak
wielką charyzmą i pełną świadomością prostował duchowy kręgosłup Izraela,
cierpliwie komentując Biblię: „Czyńcie i zachowujcie wszystko” (Mt 23,3), choć
za chwilę pokazywał defekty moralności- tzw. „sprawiedliwych” „ale uczynków ich
nie naśladujcie”. „Ale podczas gdy uczeni w Piśmie często uzupełniali Prawo
setkami nowych przepisów, to Jezus powracał do źródła Starego Testamentu- do
Dekalogu Synajskiego, autentycznego dziedzictwa Mojżesza, przechowywanego przez
Proroków; przy czym bardzo troskliwie odnosił się do zewnętrznych przepisów,
nie chcąc wystawiać na pokusy „maluczkich” i zrywać z Tradycją”… Jezus przesuwał
punkt ciężkości ze sfery obrzędowości w sferę duchowo-moralną; co więcej, pogłębiał
i dopełniał etyczne wymogi Prawa (A. Mień). Uwaga Chrystusa skupiała się na
człowieku- wszelkie przepisy miały za cel, pomóc wzrastać ku Bogu. W sercu
przepowiadania Ewangelii zawsze staje człowiek- połamany, poraniony, zagubiony,
potrzebujący ocalenia i miłości ze strony Boga. Takie prawo, które pomijało
człowieka i zagłuszało wrażliwość na miłość- było dalekie od zamysłu Boga.
Zawsze każdej skonstruowanej refleksji czy działaniu Pana, towarzyszyła jasna
konkluzja- chodzi o prawo miłości, które odkrywa się względem braci i sióstr. „Miłujcie
waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują… Bądźcie
więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,44-48).
Prawo Miłości, które przerasta wszystkie inne przepisy i najbardziej pobożne
rytuały… Z tego wynikała troska o tych najmniejszych. „Syn człowieczy przyszedł
szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19,10).