środa, 30 maja 2018


Mk 14, 12-16. 22-26

A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im, mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił napoju z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić będę go nowy w królestwie Bożym».

Na chrześcijańskim Zachodzie, szczególnie od średniowiecza, pobożność eucharystyczna zdominowała całą duchową i materialną kulturę Kościoła. Eucharystyczny Chleb przechowywano w tabernakulach, wystawiano do publicznej adoracji, wynoszono w procesjach teoforycznych. Wszystko tak czyniono, aby człowiek mógł przez zmysł wzroku „zobaczyć i uwierzyć.” Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, którą jutro będzie świętował w liturgii Kościół Rzymski, jest potwierdzeniem tej na wskroś rozbudowanej pobożności eucharystycznej- od Misterium przeżywanego i spożywanego, po przejście do „spożywania przez wzrok”. Już samo to określenie wywodzi się z dość zacieśnionej praktyki, które koncentrowała wiernych tylko na oglądaniu postaci Chleba, podczas gdy eucharystyczne Wino- przy rozwoju Komunii pod samą tylko postacią Chleba- znika całkowicie z pola widzenia. Tego typu praktyka będzie zgoła odmienna od tej z pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa, która była wspólną dla Wschodu i Zachodu. Nie mniej poza różnicami natury teologiczno-praktycznej, godną pochwały jest cała intelektualna i odzwierciedlona w dziełach mistyków debata która przetoczyła się na Zachodzie, podkreślając prawdziwą i realną obecność Chrystusa w materii sakramentalnej. W Eucharystii umieszczonej na mensie ołtarza widziano Ciało Pańskie spoczywające w grobie; które za chwilę chwalebnie zmartwychwstanie. „Trójpostaciowe jest ciało Chrystusa, rozumieją to ci, którzy rozumieją śmierć i są śmiertelni. W pierwszej postaci jest ono święte i niepokalane, ciało które zostało przyjęte z Maryi Dziewicy; w drugiej jako to, które chodzi po ziemi; w trzeciej jako to, które leży w grobie. W cząstce składanego w ofierze chleba, który umieszcza się w kielichu, ukazuje Chrystus ciało, które już powstało z martwych”- pisał Amalarius z Metz. Zgoła inaczej postrzegają Eucharystię Kościoły Wschodnie. Udział w Boskiej Liturgii jest wydarzeniem na wskroś epifanicznym i pneumaforycznym. Jest to podobnie jak na Zachodzie centrum i szczyt życia duchowego, z jedyną tylko różnicą, że na Święte Postacie nie patrzy się, ale spożywa z bojaźnią. „Mistyczne zabarwienie prawosławnej pobożności ma swoje źródło właśnie w liturgii- pisał J. Klinger- To co chrześcijański Zachód osiąga na drodze indywidualnej kontemplacji, Wschód stara się osiągnąć w procesie liturgii, już tutaj na ziemi, przeżywając w Kościele teologię Chwały.” To wydarzenie jest Tajemnicą Tajemnic, Świętem przemienionego człowieka ! „Liturgia wprowadza nas w Ciało Chrystusowe, w nieograniczoną przestrzeń Tchnienia, przenikającego świat oraz dom Ojca” (O. Clement). Liturgia jest Świętem Piękna wyłaniającego się w ludzkim pełnym ciepła spotkaniu. „Zobacz jak wielka to tajemnica – wołał Grzegorz z Nereku- Duch i ciało, które przyjęły w komunii Chrystusa i piły Jego Krew, stają się przez ten udział Bogiem.” Ten akt wyraża mistyczne zaślubiny Oblubieńca ze swoją Oblubienicą- Kościołem. Prawosławny kult Eucharystii wyraża się wizualnie poprzez ikonę, ściśle skorelowaną z przebiegiem liturgicznego dramatu. Według tak rozumianej koncepcji, kult oddawany eucharystycznym postaciom oraz kult ikon wzajemnie się uzupełniają. Ikona jest czczona publicznie, a jako taka wprowadza nas we wspólnotę świętych przyjmujących Ciało i Krew wydanego za grzechy świata Baranka. Natomiast konsekrowane Postacie przeznacza się nie do adorowania, lecz do spożycia w komunii. Jest to najbardziej podniosły i mistyczny akt zjednoczenia człowieka z Bogiem. „Do kontemplacji zewnętrznej bardziej odpowiednia jest ikona, ukazująca w malarskiej wizji to co jest istotą Eucharystii. Potrzeba patrzenia na ikony jest wynikiem chęci ujrzenia tego, co ze swej natury jest zmysłom niedostępne. W ten sposób kult ikon pomaga modlitwie i uczy widzieć świat duchowy” (T. Wyszomirski). Wydarzenie jakim jest ponawiana na ołtarzach świata Liturgia jest Świętem wszystkich dzieci Kościoła, ponieważ przez nią nasze usta smakują Pokarmu Nieba, aby później móc wyznać: „Panie, kocham Ciebie, i czuję radość, bez której świat by nie istniał.”

poniedziałek, 28 maja 2018


Mk 10, 17-27

Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»...Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną». Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

W historii chrześcijaństwa odnajdujemy cały szereg tekstów- świadectw- opowiadających o ludziach, którzy pod wpływem gwałtownego wtargnięcia łaski porzucili wszystko i poszli za Chrystusem. „Imię chrześcijanina bez życia po chrześcijańsku- to hipokryzja,” twierdził św. Tichon Zadoński. Pragnienie świętości było w Kościele czymś oddolnym i tak bardzo pożądanym, że wywierało wpływ na całe pokolenia ludzi posiadających pragnienie „posiadania Boga.” Z pustyń i oddalonych od zgiełku miejsc, zrodziły się klasztory, skity, domu modlitwy- przestrzenie promieniujące świętością zakochanych w Bogu mężczyzn i kobiet. Piękne jest słowiańskie określenie osób poświęcających swoje życie w odosobnieniu – prepodobnyj- czyli ktoś, kto stara się być podobnym do Chrystusa. Idź, sprzedaj wszystko, co masz- ilu to ludzi usłyszało to przynaglenie ! Ten radykalizm porzucenia łatwego życia, był tak pociągający, że w oczach innych zakrawał nawet na szaleństwo. W życiorysie św. Antoniego- Ojca życia zakonnego, czytamy, że kiedy był na liturgii w kościele usłyszał właśnie te dzisiejsze słowa z Ewangelii. Miał wrażenie, że Jezus kieruje te słowa wprost do Niego. Natychmiast rozdał swoją ziemię i majątek, zatrzymując tylko drobną jego część, by wystarczyła na utrzymanie młodszej siostry. Wyszedł na pustynię, aby żyć w obecności Boga. Jak pisze Atanazy, utrzymywał się z pracy własnych rąk, wyplatając kosze, by w ten sposób zarobić na skromne pożywienie. Nie miał żadnych książek i opasywał się jak „zapaśnik,” by walczyć z diabłem, który „nie wytrzymywał, widząc taki sposób życia młodego człowieka.” Towarzyszyli mu później uczniowie pragnący bliskości mistrza. Zachowane do naszych czasów liczne i dystrybuowane piśmiennictwo z pierwszych wieków chrześcijaństwa, wyraźnie nakreśla malowniczo, fantastyczne portrety licznych mnichów, do których udawały się po poradę całe tłumy ludzi. Ludzie zafascynowani poszukiwaniem Boga zadomowili się na dobre w Kościele i wielokrotnie byli jego głosem sumienia. Jeżeli według Orygenesa od czasu Wcielenia Kościół jest „pełen Trójcy,” to od czasu zesłania Ducha Świętego jest pełen świętych. To święci pulsują w nim, niczym krew w żyłach, wyrywając go z letargu i pokusy zawierania kompromisu z grzechem i zakamuflowanym często złem. Po świętym Antonim pojawili się inni „święci szaleńcy”: Pachomiusz z zamiłowaniem do wojskowego szlifu i dyscypliny. Święty Benedykt z Nursji- również przynaglony do wyjścia i zasadzający monastycyzm „czarnych mnichów” na całym chrześcijańskim Zachodzie. Franciszek z Asyżu- zaślubiony pani biedzie i bratu słońcu, żebrak i piewca radosnej miłości; stygmatyk zakochany w pięknie stworzenia i czujący pod stopami chropowatość matki ziemi. Serafin z Sarowa- człowiek o świetlistej twarzy i przenikliwym spojrzeniu, piewca radości paschalnej; przyjaciel ludzi i zwierząt. „Jego pustelnię otaczały niedźwiedzie, wilki, zające, lisy, a także jaszczurki oraz wszelkiego rodzaju gady. Kiedy kończył swoją modlitwę, wychodził przed swoją celę, aby karmić je z ręki, i wydaje się, że wtedy Bóg mnożył ten suchy kawałek chleba, którego miał przecież tak niewiele, aby starczyło dla wszystkich stworzeń cierpiących głód na pustyni sarowskiej. Tym, co najbardziej uderzało wszystkich mających z nim kontakt, była promieniująca z ojca Serafina radość” (I. Gorainov). Z bardziej nam współczesnych beduin i mały brat Jezusa Karol de Foucauld wyznający: „od chwili gdy poznałem, że Bóg jest, nie mogę Go nie kochać.” Święci umieli wytworzyć w sobie język miłości ze światem. Potrafili przemieniać w dobro tych, których Bóg postawił na drodze ich życia. Dzisiejszemu światu potrzeba jest świętych, nowych święty, „świętych obdarzonych geniuszem”- jak mówiła Simone Weil. W rzeczywistości prymatu posiadania i egoizmu, potrzeba drogowskazów- jasnych punktów- ludzi autentycznie pięknych, takich dzięki którym zobaczymy własne życie w świetle Chrystusa.

niedziela, 27 maja 2018


Mt 28,16-20

 ... Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

Życie człowieka rozpoczyna się od Trójcy Świętej, a finiszem egzystencji jest spotkanie z Bogiem Trójosobowym. Miał rację św. Augustyn, że dla wielu poszukujących zrozumienia tajemnicy Boga, jedynym mozolnym sposobem będzie przelewanie morza do małego dołka piasku- będzie ten proces trwał wieczność; tym samym stwierdzając ludzką ograniczoność poznawczą. Bóg odsłania się człowiekowi na tyle, na ile pragnie dać się poznać…, czasami bardzo enigmatycznie i w sposób zawoalowany. Bóg kiedy rozmawiał z Mojżeszem, nie powiedział o Sobie nic więcej poza własnym imieniem: „Jestem, który jestem” (Wj 3,14). Od tego momentu w historii świata Bóg będzie odsłaniał krok po kroku, swoją transcendentną obecność, a człowiek z każdym pytaniem zrodzonym w głębi serca, będzie się dobijał aby zobaczyć Jego Oblicze i nie umrzeć. Dlatego po wielu wiekach Chrystus powie znamienne słowa do swoich uczniów: „Błogosławione oczy, które widzą to, co wy widzicie”. Niewątpliwie jednak niewielu tylko chrześcijan zgłębia tę prawdę wiary. A przecież liturgia, w której uczestniczą, sytuuje ich wciąż w sercu tej tajemnicy. Kiedy czynią znak krzyża przed modlitwą osobistą, wspólnotową, rodzinną, nie mogą nie wiedzieć, że błogosławi ich Ojciec, Syn i Duch Święty. Każdego ranka, który jest darem Boga dla  człowieka, człowiek wierzący, który znaczy swe ciało znakiem krzyża, w sposób jak najbardziej naturalny oddaje całe swoje życie Trójcy Osób. Szczytem tego powierzenia się Bogu jest moment liturgicznej doksologii- „Przez Chrystusa…, Tobie Boże Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków”- której zwieńczeniem jest nasze wypowiedziane słowo „Amen”.  Przechodząc od naszego życia modlitwy orientowanego ku Bogu Tajemnicy, należy przejść również do refleksji teologicznej. „W każdej dyskusji o Trójcy- pisze bp. Kallistos Ware- punktem wyjściowym musi być historia zbawienia, ruch w ramach czasu Bożego samo objawienia. Bóg nie jest jakąś abstrakcją, lecz objawia się w sposób i w określonym czasie poprzez łańcuch spotkań z poszczególnymi mężczyznami i kobietami. W tej serii spotkań można wskazać pewną trójstopniową ewolucję. W pierwszym stadium, jak stwierdza św. Grzegorz z Nazjanzu w swym znakomitym tekście: Stary Testament głosił Ojca w sposób zupełnie wyraźny, Syna raczej jakby przez zasłonę” poprzez typy i proroctwa. W drugim stadium Nowy Testament ukazał nam Syna całkiem jasno, ale bóstwo Ducha tylko zaznaczył”. W trzecim i końcowym stadium, w erze Kościoła, okresie w którym teraz żyjemy „Duch Święty miedzy nami przebywa, wyraźniej objawiając nam prawdę o sobie”. Refleksja o Trójcy Świętej nie jest jakimś skomplikowanym owocem wysiłku intelektualnego mądrych ludzi. Jest to prawda objawiona przez Boga. Podczas Chrztu Chrystusa w Jordanie Bóg w sposób pełny i wyraźny objawił Siebie światu, jako Jeden w trzech Osobach: „A kiedy Jezus został ochrzczony i modlił się, otwarły się niebiosa i Duch Święty zstąpił na Niego w cielesnej postaci, jakby gołębica, a z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 22). Mamy do czynienia z Teofanią w której uobecnia się wspólnota Trzech. Wysyłając uczniów aby głosili Ewangelię wszystkim narodom, Pan mówił im: „Idźcie więc  nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 27, 20). W listach apostolskich zostaje przemycona prawda o wspólnocie Osób: „Albowiem trzej dają świadectwo: Duch i woda, i krew, a ci trzej stanowią jedno” (1 J 5,7-8). Zdumiewające jest to, że chrześcijański Bóg nie jest jednostką, lecz zjednoczeniem, nie - po prostu jednością, lecz - wspólnotą. Jest w Bogu coś analogicznego do "społeczeństwa". Nie jest On pojedynczą osobą, kochającą jedynie samego siebie ani samowystarczalną monadą czy "Tym Jedynym". Jest On trójjednością, to jest trzema równymi osobami, z których każda żyje w dwóch pozostałych dzięki nieustannemu ruchowi wzajemnej miłości". Bóg którego czcimy jest Komunią Miłości, to coś więcej niż tylko analogiczna relacja ludzka miedzy osobami w celebrowanej miłości. Bóg zaprasza nas do kontemplacji tej miłości, udziela nam jej w odpryskach które emanują z Jego łona. „Bóg jest miłością… Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała” (1 J 4, 8-12).

piątek, 25 maja 2018


Ps 102  

Błogosław, duszo moja, Pana,
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.

Liturgia prawosławna utkana jest z pochwalnych ustępów Pisma Świętego. Na Wschodzie często cytowano słowa pochwalne dla modlitwy wspólnotowej w kościele. Każda celebracja- na którą składają się słowa i gesty, jest świętem wychwalającej Boga wspólnoty. Jan Kronsztadzki pisze: „lektury, hymny, modlitwy i błagania, jakie zanosimy w kościele, są głosem naszych dusz..., są głosem ludzkości, cudownie piękne, są oddechem Ducha Świętego.” Z tekstów biblijnych chrześcijanin ożywiony wewnętrznym pragnieniem poznania, może dowiedzieć się wszystkiego co „niezbędne w dziedzinie wiary.” Już na samym początku liturgicznego dramatu Eucharystii, zaraz po zakończeniu błagalnej ekteni, rozbrzmiewa pierwsza antyfona Psalmu 102, zwana inaczej typika: „Błohosłowi, dusze moja, Hospoda, błohosławien jesi, Hospodi...” Wywodzi się ona najprawdopodobniej ze starożytnej tradycji palestyńskiej, odmawiano ją pierwotnie przed przyjęciem Świętych Darów. W swoim komentarzu do Boskiej Liturgii bizantyjski myśliciel Mikołaj Kabasilas wyjaśnia następująco ów moment: „Już pierwsze słowa psalmu, w najodpowiedniejszy sposób deklarują, iż wychwalanie Boga jest dobrem. To fundament, którego wierni muszą być świadomi przed śpiewem jakiegokolwiek hymnu. Kiedy prorok mówi o wychwalaniu Najwyższego, rozumie pod tymi słowami dziękczynienie i śpiew hymnów.” Trzeba zaznaczyć, że osnową liturgii jest dość powszechnie ubrana w kształt melodii treść wyśpiewanych podniośle psalmów. „Śpiew psalmów jest dziełem mocy niecielesnych”- mówi nam Filokalia. Dusza w sposób wertykalny wchodzi w mistyczny dialog z Tym, który jest źródłem błogosławieństwa i najwyższej chwały. Biblijne teksty rozbrzmiewają w charyzmatycznym uniesieniu rozmodlonej wspólnoty, przenikając poza mury świątyni, orientując tym samym człowieka ku przychodzącemu Chrystusowi. „Z Chrystusem niebo zstępuje na ziemię, a duszę wzrusza wizja świata niebiańskiego”(św. Grzegorz). Człowiek- słowo i wewnętrzna dyspozycja, stają się częścią „dramatu zbawienia” przekraczającego wymiar czasu i miejsca. „Podczas Liturgii przez jej moc sakralną zostajemy pozostawieni w punkcie, w którym wieczność krzyżuje się z czasem i w którym stajemy się rzeczywiście współcześni wypadkom biblijnym od Stworzenia, aż do Paruzji” (P. Evdokimov). Tak więc „wszystko pochodzi od Tego, który czyni nas uduchowionymi przez zjednoczenie z Nim- pisał św. Bazyli Wielki- zrozumienie tajemnic, pojęcie spraw zakrytych, rozdzielanie charyzmatów, uczestniczenie w życiu nieba, śpiewanie w chórze anielskim..., wreszcie najwyższy upragniony cel: stanie się Bogiem.” Kiedy wyśpiewujemy Błogosław, duszo moja Pana, wchodzimy w radosne uniesienie Oblubienicy i Matki ofiarowanego na ołtarzu Baranka. Kościół wznosząc śpiew uwielbienia staje się Orantką przyobleczoną w szatę świetlistości nadchodzącego Królestwa.

czwartek, 24 maja 2018


Mk 14, 22-25

W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, Jezus, gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił napoju z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić będę go nowy w królestwie Bożym».

Dłonie człowieka dotykają sakramentalnego Ciała Boga. „We wszystkich kulturach, w których pokarm pochodzi od Boga lub Go zawiera, obecna jest także idea, że człowiek spożywając coś, co boskie, przyswaja sobie boskość. Odżywianie staje się sposobem ulepszania siebie, uwznioślania, procesem, który zaczynając od materii, przemienia i wywyższa człowieka” (C. Rise). W liturgii Kościół wszystkimi zmysłami doświadcza obecności Tego, który nas spoglądających oczami serca przeistacza w Siebie. „Spożywasz Mnie. I nie ty przemieniasz mnie w siebie, jak czynisz to z pokarmem dla swego ciała, lecz ty przemienisz się we mnie”- usłyszał w duszy św. Augustyn. Bierzcie, jedzcie i pijcie- codzienna czynność spożywania materii świata, staje się rytuałem upamiętnienia i podtrzymania żaru miłości w duszach wierzących. „Smakuję, zatem wiem,” jak mawiał Wilhelm z Saint- Thiery. Chrystus prowadzi ludzkość w kierunku Mistycznej Wieczerzy, gdzie Niebo schodzi w samo centrum duszy i rozbłyskuje pierwocinami Królestwa. Anafora- oznacza podniesienie otaczającego nas świata i człowieka który jest jego reprezentantem. W liturgii Kościół przeżywa ciągłe „dzisiaj”- w sposób misteryjny wchodząc w rzeczywistość Wieczernika i stając naprzeciw Chrystusa komunikującego swoich przyjaciół Świętymi Darami. „W tym chlebie żyje ukryty Duch- pisał św. Efrem- który nie może być spożyty. W Twym winie płonie ogień, który nie może być wypity. Duch  w Twym chlebie, ogień w Twym winie są wielkimi cudami, jakie przyjmują nasze usta.” Eucharystia staje się nie tylko „pokarmem nieśmiertelności” sycącym człowieczy głód, ale czyni ludzi piękniejszymi niż są w rzeczywistości. Piękno to pochodzi z dokonującego się w niewytłumaczalny sposób zjednoczenia. Ciało Chrystusa- Mistyczne Piękno. Ciało człowieka- piękno otrzymanego daru.

wtorek, 22 maja 2018


Ga 6, 14

Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.

Ja Go widzę ukrzyżowanego i nazywam Go Królem- tak miał powiedzieć o Chrystusie przytwierdzonym do ramion krzyża św. Jan Chryzostom. Chrześcijaństwo w percepcji wiary jest „przytulone” do drzewa na którym Bóg potwierdził swą miłość do człowieka. W tym znaku wielu ludzi w chwilach udręki, prześladowania, katuszy dostrzegało ocalenie. Krzyże rytowane na ścianach miejsc ludzkiej kaźni, w odosobnieniu i izolacji; przestrzeniach brutalnego przerywania tchnienia życia, ludzkiego krzyku stłumionego terrorem ideologicznych totalitaryzmów. Pojęcie krzyża zawiera w sobie tak wiele specyfikacji znaczenia i zastosowania kiedy prześledzimy sobie mądre słowniki czy leksykony. Krzyże męczenników zrobione z kawałków drewna, splecione rzemykiem, schowane niczym drogocenna rzecz. Krzyże, o których rozprawiają znawcy kultury i sztuki- klasyfikując je w historycznych kontekstach i stylistycznych przeobrażeniach. Krzyż jako moduł architektury, czy przedmiot zawieszony na szyi, zatrzymujący w pamięci misterium Odkupienia. Krzyże odciskające na sobie ducha przemijających epok i ludzkich- religijnych uniesień i zmagań z ościeniem grzechu. Jeden z bohaterów Sołożnicyna, postawił ważne pytanie: „Po, co żyje człowiek ? Dla miłości oczywiście... Czyż jest jeszcze coś w życiu poza miłością ?” Człowiek wypowiadający te słowa myślał o przyjemnych doznaniach ciał, tak ja współcześnie myśli nasza skupiona na sobie i krótkowzroczna cywilizacja. Istnieje jeszcze inny wymiar miłości, której świadectwem jest Krzyż- narzędzie kaźni i chwalebnego triumfu Chrystusa. Z tym znakiem trudno dialogować, można go przyjąć lub odrzucić. „Czas nocy dla świata, czyli czas biedy dla świata- pisał M. Heidegger- kiedy to braku Boga nie uznajemy za brak.” Krzyż zawsze przypomina o miłości Boga i staje się dla ludzkości znakiem osądu sumienia. Teolog M. Flick wyróżniał trzy wymiary w Krzyżu Chrystusa. Jest w nim aspekt „inwokacyjny,” przyzywający, a co za tym idzie oczekiwanie ze strony człowieka cierpiącego i grzesznego. Jest również wymiar „proklamacyjny,” głoszący królewskość zbawczą Chrystusa, który zwycięża grzech, śmierć i demona. Istnieje jeszcze trzeci wymiar „parenetyczny,” odnoszący się do naśladowania i odpowiedzi człowieka- ucznia, włączonego w przemieniony wymiar krzyża. Poruszyły mnie kiedyś przeczytane słowa amerykańskiego artysty Wiliama Congdona -przedstawiciela ruchu action painting, kiedy po długich poszukiwaniach odkrył swoje życie w chrześcijaństwie: „Spotkanie z Chrystusem pozwala mi odkryć, że Jego dramat na krzyżu jest również moim. A to prowadzi mnie do Ukrzyżowanego przez powrót do postaci- postaci, której nigdy nie można już zobaczyć ani namalować oddzielonej od krzyża... W Ukrzyżowanym spotkane ciało jest moim własnym ciałem, bolejącym nad grzechem, ciałem tak przenikniętym bólem, iż nie da się już odróżnić ciała od cierpienia.” Ale to cierpienie równocześnie zostaje przemienione blaskiem wielkanocnego triumfu. Bóg króluje z drzewa życia – tak jak Go ukazują prawosławne krzyże. Na nich nie przestaje On być Kyriosem, który „tańczy swój kosmiczny taniec triumfu.”


poniedziałek, 21 maja 2018


Dzień po Pięćdziesiątnicy spojrzenie Kościoła przechodzi na Maryję, „Matkę Boga naszego. Czcigodniejszą od Cherubinów i Chwalebniejszą bez porównania nad Serafinów, która bez skazy zrodziła Boga Słowo.” Pierwsza chrześcijanka, a zarazem najdoskonalsze „naczynie łaski” w którym została zdeponowana przeobfitość darów. Niewiasta z Nazaretu tak ściśle związana z Duchem Świętym: pokorna, uległa, transparentna, piękna w otwartości wiary. Czerpiąc ze słów świętego Jana Kronsztadzkiego, można powiedzieć, że w Maryi Bóg stał się przyjętym i wszystkim: prawdą, oświeceniem, bogactwem, życiem i oddechem. „Jeżeli Duch Święty- Panagion- Osoba, personalizuje świętość Bożą, to Maryja- Panagia- personalizuje świętość ludzką” (P. Evdokimov). W Niej dokonuje się pierwsze- najbardziej charyzmatyczne zstąpienie Ducha. Tchnienie zrodzenia, Duch, według wyrażenia S. Bułgakowa, jest „macierzyństwem hipostatycznym.” Dlatego też dziewicze macierzyństwo Theotokos jest, według Tradycji, obrazem twórczego w swoim działaniu Ducha Świętego. Syryjski poeta Balaj, posługując się starotestamentalnymi obrazami przyrównuje Bogurodzicę do krzaku gorejącego, słupa obłoku, drabiny Jakubowej, Arki Przymierza. Święty Ambroży w katechezie sakramentalnej uczyni w tym duchu interpretacyjnym odwołanie chrystologiczne: „Czyż słup świetlisty nie przedstawia samego Chrystusa Pana, który usuwa mroki niewiary, a do serc ludzkich wlewa światło prawdy i łaski.” Czyż nie przez Nią przechodzi Ogień Bóstwa- Chrystus Światłość Świata ? Doświadczenie świetlistości ! Przez Ducha Świętego stała się Ona Theotokos. Wyraża to również ikona znaku znana jako Krzak Gorejący. Księga Wyjścia podaje, że w czasie, gdy Mojżesz pasł owce przy górze Horeb, „ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu” (Wj 3,2). Ten obraz został zinterpretowany przez Ojców Kościoła w duchu maryjnym; dopatrywano się subtelnej analogii pomiędzy krzewem, który stał w płomieniach, ale nie spłonął, a dziewictwem Matki Bożej. Hermeneia z Athosu zachowała dla nas urokliwą interpretację tego przedstawienia: „Mojżesz rozwiązuje swe sandały. Otoczony jest owocami, a przed nim widać gorejący krzew ciernisty w którym objawia się Święta Dziewica z Dzieciątkiem.” Na przykład w hirmosie 9 pieśni kanonu 3 tonu jutrzni poniedziałku czytamy: „Na Górze Synajskiej widział Ciebie w krzaku Mojżesz, któraś bez spalenia ogień Bóstwa poczęła w łonie, Daniel widział Ciebie jako górę nietkniętą ludzką ręką, jako zakwitłą laskę pokolenia Dawida widział Ciebie Izajasz.” Szczególnie zdumiewające są w ikonografii, jak również w hymnografii akcenty położone na tajemnicę Krzaku Gorejącego. Mamy tu ewidentne nawiązanie do pierwszej Pięćdziesiątnicy jaką było Zwiastowanie- ocienienie i zejście ognia w łono Najświętszej. Ponieważ w jej łono wszedł Pan, łono to jest „święte,” to znaczy dostępne tylko Bogu. Dlatego chrześcijaństwo obdarza Maryję chwałą, którą oddają słowa: Theopretes dóksa- „chwała odpowiadająca Bogu.” Nie chodzi tu o kult człowieka- kobiety, ale uwielbienie w Niej miejsca wcielenia- uobecnienia Chwały Bożej. Kościół kontempluje Oblubienicę Baranka i Kościoła jako miejsce teofaniczne- „Wieczernik,” „Tabernakulum,” „Gołębicę zwiastującą życie”- Stojącą pośród płomieni i niespalającą się, Nieskalaną, przyobleczoną świetlistością zstępującego w mocy przeobrażenia Ducha.


niedziela, 20 maja 2018


Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też jakby języki ognia, które się rozdzielały, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić... (Dz 2,1-11).

Królu Niebieski, Pocieszycielu Duchu Prawdy, Który wszędzie jesteś i wszystko napełniasz. Skarbnico dóbr i życia Dawco, przyjdź i zamieszkaj w nas, i oczyść nas od wszelkiej nieczystości, i zbaw o Dobry, dusze nasze

Zielone Świątki- to było jak trzęsienie ziemi: niespodziewane, paraliżujące, zatrzymujące dech w piersiach mężczyzn zabarykadowanych w Wieczerniku przed możliwymi prześladowaniami. Hagia- Pneuma- Panhagion- Zoe- zstąpiło niczym lawa z krateru nieba wszystko czyniąc napełnionym ogniem i światłem. Wszystko zostaje przeniknięte łaską, wszystko drży, wibruje, budzi się w ogromnym oddechu życia, jak dziecko z tysiącem uśmiechów, jak szum który podrywa wody morza czyniąc z nich nieokiełznany żywioł, namiętność która rzuca ku sobie w objęcia kochanków. To spektakularne wydarzenie utrwalone na kartach najstarszego apostolskiego świadectwa, pozwala nam pośrednio poczuć atmosferę tej prawdziwie doświadczonej i zinterpretowanej w duchu wiary historii. Świadectwo wzmacnia naszą wiarę, że „istnieje owocne doświadczenie Absolutu” (J. Maritain). Tak bardzo przełomowa chwila wydobywa z łona rozczarowania, lęku i zwątpienia, ludzi napełnionych mocą; przekonanych o sile Chrystusowej Obietnicy. W pieczęci charyzmatycznej miłości, „Bóg złączył się z człowiekiem na wieki”(Ch. Peguy). Człowiek i świat stał się przenikniętym energiami Królestwem Bożym- Soma pneumatikón. W oczach apostołów zabłysło niestworzone światło, a cudowna woń świętości uwiodła ich zmysły i przyoblekła w zbroję odwagi. Tajemnica działania Ducha jest tajemnicą przeobrażenia samego człowieka. „Przebóstwienie jest duchowym wzrastaniem, które dokonuje w Kościele Duch przez zbawczy akt Chrystusa” (N. Nissiotis). Odtąd cała teologia łaski stanie się doktryną o przebóstwieniu- o „nowym stworzeniu” rozgrzanym do czerwoności człowieku wiary poruszającym się w przestrzeni obecności Trójcy Świętej. Tak więc w Pentekoste  nie czcimy osobno trzeciej Boskiej Osoby, lecz świętujemy Trójjedynego Boga, który przez zesłanie Ducha czyni Kościół uświęconym i przeobrażonym. Święty Grzegorz Teolog pisał: „Stary testament głosił Ojca w sposób zupełnie wyraźny, Syna raczej jakby przez zasłonę. Nowy Testament ukazał nam Syna całkiem jasno, ale bóstwo Ducha Świętego tylko zaznaczył. Teraz wreszcie Duch Święty między nami przebywa wyraźniej, objawiając nam prawdę o sobie.” Wszystko zostaje od środka przeniknięte pięknem: człowiek, przyroda, kultura..., stając się odzwierciedleniem „niebiańskiego życia na ziemi.”

sobota, 19 maja 2018


Bez Ducha Świętego Bóg jest daleko, Chrystus pozostaje w przeszłości, Ewangelia pozostaje martwą literą, Kościół jest tylko organizacją, władza- dominacją, misja- propagandą, liturgia- niczym więcej, jak tylko wspomnieniem, życie chrześcijańskie moralnością niewolnika. Ale w Duchu Świętym: kosmos jest zmartwychwstały i wzdycha w bólach rodzenia Królestwa, Zmartwychwstały Chrystus jest tutaj, Ewangelia jest mocą życia, Kościół ukazuje życie Trójcy, władza jest posługą wyzwalania, misja jest Pięćdziesiątnicą, liturgia- pamiątką i zapowiedzią, ludzkie działanie jest przebóstwione.  Ignatios z Laodycei

czwartek, 17 maja 2018


Jak mamy zamknąć Twoją ranę, kiedy to sam Bóg się otwiera ! Tym pytaniem zawartym w Inno del Sacro Cuore Claudela rozmyślam o tej przeogromnej „transfuzji miłości” która dokonała się na ołtarzu Krzyża. Chrystus „wyciągnął święte ręce na drzewie i rozwinął w ten sposób dwa skrzydła, prawe i lewe, wzywając do siebie wszystkich, którzy w Niego wierzą, i chroniąc ich jak kwoka pisklęta” (św. Hipolit). Bok, dłonie i nogi Baranka zostały ugodzone, a z nich niczym z nabrzmiałych fontann wytrysnęło Źródło Miłości- Duch Święty. „W ranach swoich ukryj mnie”- to ekstremalne pragnienie bycia w Bogu; miłosne upojenie, afirmacja życia w krwiobiegu Kościoła. Te rany stają się schronieniem i emanacją największej miłości Boga do człowieka. Rozpieczętowany włócznią Longina bok otwiera Raj. Zatem ze swojego żebra Chrystus utworzył Kościół. Zmartwychwstanie i wieczność stają się możliwe do osiągnięcia. Ciekawie to komentuje J. Moltmann- „właśnie Jego śmierć na krzyżu za nas nadaje istotnego znaczenia Jego zmartwychwstaniu przed nami.” Miłujący ludzkość Pelikan otwiera swoją pierś i składa daninę krwi- effusio sanguinis. „Podobnie jak pelikan, który rani swoją pierś, Ty, o Logosie, ożywiłeś swoje martwe dzieci, skrapiając je kroplami życiodajnego źródła.” Ojcowie Kościoła, a wraz za nimi średniowieczni redaktorzy fizjologusów, w tym głęboko ujmującym obrazie dostrzegali metaforę ofiary eucharystycznej, w której Chrystus stał się Miłością Ukrzyżowaną- oddając własną krew za nasze zbawienie. „A On w milczeniu jak umierający Baranek, otwiera dla was żyły w bezmiarze uczucia”- pisał M.A. Germano. Z ran odniesionych w boju zostaje zapoczątkowana Pięćdziesiątnica; serce pęka z nadmiaru miłości stając się miejscem przebłagania, oczyszczenia i przebóstwienia. Przyglądam się Krzyżowi ze św. Franciszkiem z Kościoła w Arezzo (XIII w.) Franciszek pije Miłość; całuje i głaszcze rany swego Mistrza. Krew niczym strumień spływa obficie wypełniając nie tylko jego usta i duszę, ale również napełnia szeroki rękaw habitu Biedaczyny. Święty staje się ziemią zroszoną darem Miłości. „Gdybym Cie poprosił, żebyś mnie przytulił i otworzył usta pokryte zakrzepłą krwią; gdybym zawołał, jak się woła kochanka, zostałbyś, czy uciekłbyś ode mnie ?” (G. Testori). Każda Eucharystia w której uczestniczy chrześcijanin jest spożywaniem Owocu z Krzyża, drogocennym zbieraniem kropel krwi, pokarmem Ducha- „Raj na ziemi, uczta Nowej Jerozolimy.”

środa, 16 maja 2018


J 17,20-26

 W czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: „Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś...

Poszukiwanie jedności stało się jednym z ważnych postulatów współczesnego człowieka. Szukać jedności w sobie, świecie, z ludźmi; urzeczywistniać dar jedności w Kościele rozdartym podziałami i uprzedzeniami- łaknąć Misterium Komunii. Osobisty powrót do Chrystusa jest równocześnie ocalaniem świata od niepamięci, hermetyczności i egoizmu. „Jedyną siłą, która porządkuje chaos naszej duszy, jest wolne i całkowite zaakceptowanie Chrystusa jako jedynej zasady determinującej nasze życie psychiczne i duchowe”- przekonywał W. Iwanow. Moja relacja do Boga zawsze będzie miała odzwierciedlenie w postawie wobec innych; postawie scalającej lub wykluczającej. Jedność zawsze zakłada od siebie i tych innych dar bezwarunkowej, pięknej oraz przeobrażającej wydarzenie spotkania w miłość. „Bóg może wszystko, prócz tego, by zmusić człowieka do miłości”- powtarzali wiele razy Ojcowie Kościoła. Pragnienie Jezusa jest fundamentalne, bowiem nie istnieje chrześcijaństwo autentycznie przeżywane bez pierwszego kroku człowieka i serca zdolnego kochać. „Im ciemniej wokoło- pisała Edyta Stein- tym bardziej powinniśmy otworzyć serce na światło, które pochodzi z wysoka.” Dar komunii ogrzany w zstępującej mocy Parakleta musi zostać wydobyty z pod powierzchni krótkowzroczności, zniechęcenia, banalności, zasiedziałych wyobrażeń i teologicznej- nachalnej dominacji w sporze o prawdę. Blask prawdy pojawia się tam gdzie człowiek legitymuje się miłością. Każdy z nas został wybrany przez Jezusa, naznaczony modlitwą pragnienia i rozświetlony płomieniem Ducha Świętego. Chodzi zatem o chrześcijaństwo epikletyczne- energetyczne w mocy przyzywania. „Trzeba usłyszeć wzdychania Ducha. Tylko zjednoczenie w tym samym kielichu uzdolni nas do składania świadectwa o zmartwychwstaniu” (O. Clement). Duch przyzywany w czasie liturgii przeistacza dary eucharystyczne, jak również przeobraża wspólnotę w najbardziej „ekumeniczne” środowisko zbawienia. Ten drugi naprzeciw mnie, staje się moim umiłowanym bratem. Duch Święty jest wielkim Nauczycielem Miłości. On zapewnia charisma veritatis chrześcijaństwu wypełnionemu pragnieniem urzeczywistniania komunii. Modlitwa Pana nie może zostać zlekceważona, przemilczana, zmarginalizowana za cenę ochrony własnych konfesyjnych interesów. Musi zapalić wierzących, poruszyć ich wolę bycia razem, aby stali się agape. Zatem wołam słowami aleksandryjskiej anafory: „Niech pobłogosławi z wysoka ten chleb i ten kielich, i da nam jedność, abyśmy spożywali i uczestniczyli w świętym misterium. Módlmy się przez Nim, aby zesłał swoją łaskę na tę ofiarę i aby udzielił nam wspólnoty Ducha Świętego.”

poniedziałek, 14 maja 2018


Duchu Najświętszy, Ogniu niebieski. Duchu Najświętszy, w językach ognia Apostołów schodzący. Duchu najświętszy, grzechy całego świata wypalający. Duchu Najświętszy, kamienie serca roztapiający..., słowami Akatystu modli się Kościół oczekując i antycypując wydarzenie Pięćdziesiątnicy w liturgii. Te kilka dni poprzedzające Zstąpienie Ducha Świętego jest szczególnym- duchowym przygotowaniem na odnowienie w sobie człowieka nowego, przemienionego na wskroś prześwietlonego. „Bóg jest Duchem”- mówił sam Chrystus, przekraczającym przestrzeń i czas, rozpieczętowujący skamieniałe ludzkie serca i burzący mury wrgości. „Jakiż jest skutek i rezultat czynów Chrystusa- pytał M. Kabasilas- Nie jest to nic innego jak zstąpienie Ducha Świętego w Kościele.” Nazywa się Go Darem par excellence. Największy Dar jaki człowiek może otrzymać i który całkowicie zaspokaja głód duszy. „Duchu Święty. Duchu Boga żywego. Ty tchniesz na to, co w nas ułomne i kruche. Sprawiasz, że nawet z naszych zranień wytryskuje woda żywa. I przez Ciebie dolina łez staje się miejscem, skąd wypływa źródło”- modlił się tymi słowami Brat Roger z Taize. Dlatego być duchową osobą w pierwotnym Kościele znaczyło nade wszystko „narodzić się powtórnie” z Ducha (J 3,3). Będący incognito zstępuje w świat czyniąc go miejscem uobecnienia Chrystusa i Jego łaski. „Wiatr, który wieje o północy, zamiata ze sobą opadłe liście... Życie w podmuchach czasu odrywa od duszy i unosi nasze okrzyki, westchnienia, na wpół myśli i na wpółuczucia” (W. Roznanow). Babel- symbol bezbożności, rozkrzyczenia i negacji, staje się przestrzenią scaloną, odkupioną, charyzmatycznie poderwaną ku górze. „Zbawienie polega na przyjęciu Ducha Świętego”- twierdził filozof J. Lacroix. Doskonale to stwierdzenie rozumieli dawni chrześcijanie odkuwając z kamienia pełne impresji rzeźbiarskie formy, czyniąc z nich żywą opowieść wiary. Przyglądam się ilustracjom romańskich płaskorzeźb oplatających narożny filar krużganka Santo Domingo de Silos. Podwójne kapitele- niczym teologiczny traktat wizualizują najważniejsze prawdy wiary. Dwie sceny: Zwiastowanie i Pięćdziesiątnica ukazują doniosłą rolę Parakleta w ekonomii zbawienia człowieka i świata. „Zrozumieć dzieło- rozmyślał A. Malraux- to wyrażenie równie mętne jak „zrozumieć człowieka.” Nie miał racji ów krytyczny badacz otaczającej go kultury. Istnieją bowiem takie wytwory ludzkich rąk z których emanuje siła wiary- akord eschatologicznej pełni. „Tylko Duch, jeśli tchnie w glinę, może stworzyć człowieka.”

niedziela, 13 maja 2018


Jego wniebowstąpienie jest naszym uwielbieniem- pisał św. Efrem Pieśniarz. Od samego początku chrześcijaństwo było głoszeniem radosnej obecności Pana. W Kościele starożytnym cała Pięćdziesiątnica była świętowaniem wniebowstąpienia, określano to wydarzenia jako analempsis- „wzięcie”- „Gdy dopełniały się dni Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy” (Łk 9,51). „Ta analempsis obejmuje nie tylko wniebowstąpienie, lecz całe wywyższenie lub zabranie Pana z tego świata, to znaczy Jego najgłębsze uniżenie na Krzyżu, które wszak było konieczne dla Jego wywyższenia”. Jak echo powracają w tym miejscu Chrystusowe słowa skierowane do uczniów: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony” (Mt 23,12). „Nikt nie wstąpił do nieba tylko ten, który zstąpił z nieba” (J 3,13). Święty Augustyn świetnie komentuje misterium tego wydarzenia, wkładając w usta Chrystusa przesłanie nadziei dla wierzących: „Bądźcie moimi członkami, jeśli chcecie wstąpić do nieba. W tym przeto zbieramy siły, tym żyjemy wszystkimi pragnieniami. O tym rozmyślajmy na ziemi, czy będziemy w niebiosach”. Przesłanie jest jak najbardziej czytelne; skoro Pan wstąpił do nieba, to tam jest nasza Ojczyzna do której w trudach egzystencji zmierzamy. Co z tej tęsknoty za innym wymiarem bytowania wyraża sztuka chrześcijańska, obnażając najbardziej głębokie tęsknoty za spotkaniem z Panem. Ikonografia kościołów, na Wschodzie i Zachodzie, stanowi ukazanie tajemnicy wniebowstąpienia w wymiarze całego Kościoła- pewnego sensus fidei. Pantokrator zdobiący apsydy bazylik, jest Tym wywyższonym przez Ojca, wraz z którym manifestuje swoją boską i życiodajną moc. „Wniebowstąpienie zakończy się wtedy- pisał o. Corbon, gdy wszystkie członki Jego Ciała zostaną przyciągnięte do Ojca i ożywione Jego Duchem”. Czyż nie taki jest sens odpowiedzi, którą aniołowie udzieli mężom z Galilei: „Dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo ? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjedzie tak samo jak widzieliście Go wstępującego do nieba”. Wniebowstąpienie jest paschalnym działaniem Chrystusa, który wszystko napełnia, jak również nieustannie odchodzi i przychodzi pozostawiając ślady swojej obecności. Te ślady obecności możemy odnaleźć w ikonie święta. Wraz z kontemplacją spowitego chwałą Chrystusa, dokonuje się podniesienie naszego człowieczeństwa, percepcji ludzkiego ducha- sur sum corda ! Tak jak podaje nam przekaz Ewangelii, tak wraz za nim podąża wyobraźnia ikonograficzna, próbująca uchwycić Chrystusowe „odejście”. Na ikonie cały Kościół zgromadzony na górze Oliwnej trwa w modlitewnym oczekiwaniu. Chrystus jako głowa Kościoła, Maryja- jego figurą, apostołowie- jego fundamentami. Na wszystkich ikonach Wniebowstąpienia wznoszący się ponad obłoki Chrystus przedstawiony jest w chwale i majestacie, w którym przyjdzie na końcu czasów, kiedy rozpocznie się eschatologiczny czas Paruzji. „Wznoszącego się Chrystusa, wspieranego przez dwóch aniołów, otacza krąg sfer kosmicznych, w którym promieniuje Jego chwała. Barwy szat anielskich odtwarzają barwy szat apostołów. Są to aniołowie Wcielenia, którzy podkreślają, że Chrystus opuszcza ziemię razem ze swoim ciałem i przez to nie oddziela się od ziemi i od wiernych, związanych z Nim przez Jego krew. Chrystus wyciąga prawą rękę w geście błogosławieństwa, a w lewej trzyma zwój Pism. Jest On źródłem łaski- błogosławieństwa i słowa- nauczania. Theotokos zajmuje miejsce centralne, jest osią grupy umieszczonej na pierwszym planie. Jej postać odcina się od białego tła szat anielskich. „Czcigodniejsza od Cherubinów i bez porównania chwalebniejsza od Serafinów’, stanowi od zawsze wytyczone centrum, w którym skupiają się światy anielski i ludzki, ziemia i niebo… Matka Boża, figura Kościoła, zawsze przedstawiana jest pod Chrystusem. Występuje w podwójnej roli: jako „orantka” wobec Boga, jest tą, która oręduje, jako „przeczysta”, wobec świata, jest świętością Kościoła”(P. Evdokimov). Apostołowie podzieleni na dwie grupy, otaczają Maryję- nową Ewę, tworząc tym samy doskonały krąg- jako symbol Kościoła którego zadaniem jest manifestacja Królestwa Bożego. „Z nieruchomością postaci Matki Bożej kontrastują gesty apostołów, wyrażające zdumienie, uwielbienie i zachwyt. Najbliżej Maryi zostali wyeksponowani św. Piotr i św. Paweł.” (ks. M. Janocha). Wszystkich spowija atmosfera rozmodlenia, spokoju i uwielbienia, gdyż tam ból rozstania łączy się z radością obecności w Duchu Świętym. Rozradowali się uczniowie, ponieważ teraz ich wiara jest doskonała i ich duch otwarty  na zrozumienie tajemnic Chrystusa, już wiedzieli że przez Wniebowstąpienie otworzył bramy Nieba, a tym samym każdy z nich otrzymał zaproszenie aby tam wejść.

czwartek, 10 maja 2018


Ps 98  

Śpiewajcie Panu pieśń nową,
albowiem uczynił cuda.
 

Wczorajszy dzień był dla mnie naznaczony oczekiwaniem i gwałtownym wzruszeniem połączonym z euforią spokojnie zstępującego szczęścia. Błogosławię Boga za wielkie i drobne dzieła jego miłości. Chyba nie ma większego szczęścia i poczucia dumy jak przyjście na świat dziecka- narodziny syna są wydarzeniem przełomowym; odważę się to napisać- mistycznym. Wielogodzinne oczekiwanie przeniknięte nową, świeżą refleksją o życiu i człowieczeństwie. Wczoraj przyszedł na świat mój syn Serafin. Otrzymał imię od jednego z najbardziej fascynujących świętych prawosławia, świętego Serafina z Sarowa- „Płomienny.” Tym, co najbardziej uderzało wszystkich mających z nim kontakt, była promieniująca z ojca Serafina radość. To było świadome „naznaczenie” imieniem naszego dziecka. Życie tego rosyjskiego mistyka opromienione było radością paschalną, głęboką wiarą w Chrystusa Zmartwychwstałego. „Chrystus zmartwychwstał radości moja !” – tak ów święty starzec pozdrawiał każdego napotkanego człowieka na swojej drodze. Dlatego pragnęliśmy naszemu dziecku nadać imię Serafin, aby jego życie było anielskie, przepełnione światłością i przeobrażeniem. „Przemienienie, dzięki któremu piękniejsi są ci, którzy są piękni”. Pozwolę sobie na bardzo osobistą refleksję. Zawsze wydawało mi się, że poród w odbiorze mężczyzny jest czymś trudnym, jakimś zmierzeniem z czymś tak nowym, oszałamiającym i naznaczonym cierpieniem, że odpycha. Doświadczyłem czegoś zgoła innego, radosnego wyjścia życia- naznaczonego uśmiechem żony, jej miłości w kondensacji bólu, potu i łez. Miał rację Novalis mówiąc, że „dziecko to uwidoczniona miłość.” W pierwszym spojrzeniu, uśmiechu i poruszeniu dziecka zstępuje niebo, przyprawiając o zawrót głowy, potwierdzając miłosny akt Boga- Jego wyjście w stronę człowieka i świata. Mały człowiek jest dowodem tej wielkiej miłości rozlewającej się w serce świata, czyniąc go napełnionym łaską. Nie sposób pisać tych słów bez emocji oraz poczucia wdzięczności wobec Boga. Pozostaje ze słów spleść modlitwę dziękczynienia: Ty jesteś Bogiem działającym cuda !

poniedziałek, 7 maja 2018


J 15, 26

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Gdy przyjdzie Paraklet, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku.

Jeżeli można spojrzeć na teologię w sposób fragmentaryczny, to pneumatologia- czyli myślenie o Duchu Świętym zdaje się najbardziej zawiłą intelektualnie przygodą. Jest to poruszanie się w gąszczu zawiłych niedopowiedzeń, poza pojęciowych ozdobników, barwnych porównań, słownych impresji duszy. „Wszystko ukrywa jakąś tajemnicę. Wszystko jest zasłoną, która ukrywa Boga” (B. Pascal). Chrześcijanin powinien posiąść umiejętność odkrywania śladów lub jak mówił J. Riviere „tropów” Boga. Nawet język sztuki- oscylując w kręgu nieporadnie zebranych symboli i barwnych obrazów- nie potrafił sobie do końca poradzić z Tchnieniem Jahwe, który nieustannie zapładnia ogniem mury nowotestamentalnego Wieczernika i jako Święty Ikonograf wypisuje w duszach ludzkich twarz przemienionego i spowitego energiami Chrystusa. Dobrze określił to Hans urs von Balthasar: „On jest nie znany poza Słowem.” Po wypełnieniu misji Chrystus powraca do Ojca, aby Duch zstąpił osobowo- „Ten, który znajduje się przy nas.” Średniowieczny człowiek miał większą wrażliwość i posiadał łatwość symbolicznego myślenia; widział więcej i dotykał duszą najbardziej niedostrzegalnych obszarów Boskiej aktywności. Potwierdza to powszechnie cytowany tekst przypisywany św. Ambrożemu- „wszelka prawda, niezależnie od tego, kto ją wypowiada, pochodzi od Ducha Świętego.” To utwierdza nas w przekonaniu że człowiek wczorajszy potrafił najbardziej żmudne dociekanie umysłu poddać pokornie działaniu łaski. „Tajemnica nie znajduje się ani w środku, ani na końcu nauki. Lecz istnieje ona dla tych, którzy patrzą na świat z innego punktu widzenia aniżeli naukowy.” Duch zstępuje na Kościół czyniąc go przemienionym i uobecniającym Zmartwychwstałego Pana. „Zaprawdę- twierdził św. Bazyli Wielki- stworzenie nie posiada żadnego daru, który nie pochodziłby od Ducha Świętego.” Myślę, że wielu współczesnych chrześcijan porusza się na powierzchni i nie potrafią uchwycić wewnątrz i na zewnątrz przenikającej mocy Parakleta. Nie chodzi tu wspólnotową euforię i emocjonalne uniesienia grup pentakostalnych. Chodzi o postawę przyzywania i zdobywania Ducha Świętego- jak twierdził św. Serafin z Sarowa. „Dzisiejszy człowiek pogrążony w świecie betonu, techniki, zaprogramowanego życia, bezwzględnej konkurencji odczuwa potrzebę posiadania wnętrza, osobistego sanktuarium, a zaraz potrzebę komunii z innymi ludźmi”- pisał Y. Congar. Trzeba zatem odkryć drogę prostoty wiary, wejść w opromienioną blaskiem przestrzeń obecności Tego, który usunął z serc uczniów jakikolwiek cień wątpliwości i dał im Obietnicę Ojca. „Gdzie jest Duch Pański- tam wolność” (2 Kor 3,17). W dynamice miłości Trójcy Świętej- schodzi w świat i glebę ludzkiego serca Duch, rozlewając deszcz błogosławieństw: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22). Duch potrafi wskrzesić to, co wydaję się zmierzać ku unicestwieniu, czyniąc za każdym razem duchową wiosnę- zmartwychwstanie i antycypując nadejście Królestwa Bożego.  „Królestwo Boże to Duch Święty, prosimy Ojca, aby sprawił, żeby On w nas spoczął.” Tak jak Duch zstąpił na człowieczeństwo Chrystusa, tak również zstępuje na nasze czyniąc je przeobrażonym i wprowadzonym w wymiar ontologicznej świętości. Wraz Pięćdziesiątnicą „zaczyna się królestwo Ducha, w którym Bóg jest naprawdę poznany jako Duch.”    

niedziela, 6 maja 2018


Dz 10, 44-45

Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga.  

Obietnica Ojca- Paraklet- Ten, który jest Pocieszycielem, Obrońcom, Trzecią Osobą Boską wstawiającą się za nami. Oczekiwanie na zstąpienie Ducha Świętego w darach i charyzmatach, napełniało młody Kościół świeżością i nadzieją. To niezgłębiona tajemnica nieustannej żywotności Kościoła; tak jak Duch unosił się na wodami w czasie aktu Boskiej kreacji, tak spoczywa na wspólnocie wierzących- czyniąc wiarę płodną i odważną w każdym momencie historii. To nic innego jak macierzyńska rola Ducha Świętego, wyraża się przez receptywność i życiodajność. „Ze wszystkich Osób Boskich jest On tą, która w sposób szczególny została nam „dana”. Jest On Darem Bożym par excellence i od tego bierze swe imię. W Trójcy Świętej jest On Miłością; to także jest jedno z imion własnych. Ale te określenia przystają matce bardziej niż jakiemukolwiek innemu i w jakiś sposób określają matkę. Nikt na ziemi nie jest tak nam „dany” jak nasza matka, i ona uosabia miłość w tym, co jest najbardziej bezinteresowne, wielkoduszne i oddane”(A. Lemonnyer). Takim Go wymalował Rublov na słynnej ikonie Trójcy. Kobiecy, smukły, czarujący młodzieniec, pełen matczynego spojrzenia- tajemniczy. „Trzeci anioł, najbardziej lekki i uduchowiony, kobiecy niemal, jest świadkiem dialogu dwóch pozostałych, pochyla głowę na znak zgody z nimi"- pisał Ałpatov. Żar Ognia, który na ikonie Zwiastowania z Novogrodu, schodzi niczym lawa (nasienie Boga)- napełniając łono Dziewicy Życiem. Ten, o którym można opowiadać tylko na sposób symboliczny, zostaje dane Kościołowi. Pneuma- tchnienie, wiatr muskający zielone liście drzew. Miłość przenikająca przez materialne mury świątyń, urzeczywistniająca moc sakramentów i użyźniająca glebę ludzkich serc. Chrystus, doskonale przewidział czas prześladowań, trudności oraz męczeństwa. Tylko ofiarowana Miłość, mogła podtrzymywać żar w duszach uczniów. „I chociaż niszczeje w nas człowiek zewnętrzny, jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z każdym dniem” (2 Kor 4,16). Dlatego Kościół w chwilach największych prób, pokornie przyzywał Pocieszyciela. Święty Symeon Nowy Teolog-   mistyk, który namacalnie odczuwał działanie Ducha pisał: „Nie boję się śmierci, bo ją przezwyciężyłem. Nie wiem, co to takiego smutek… I ja bez przerwy nocą i dniem widzę światłość”. Pozostawiam na koniec tego rozważania modlitwę Sorena Kierkegarda: „W naczyniu kruchej gliny my, ludzie, niesiemy Najświętszego. Ale kiedy Ty, o Duchu Święty, mieszkasz w człowieku, to mieszkasz w tym, co jest nieskończenie niskie. Ty, Duch świętości, mieszkasz w nieczystości i brudzie; Ty, Duch mądrości, mieszkasz w głupocie; Ty Duch prawdy, mieszkasz w kłamstwie ! O zamieszkaj we mnie na stałe… Obyś pewnego dnia upodobał sobie w tym mieszkaniu, które sam sobie przygotowałeś w nieczystościach, złości i kłamstwie mojego serca”.

piątek, 4 maja 2018


Ps 57  

Serce moje jest mocne, Boże,
mocne jest moje serce,
zaśpiewam psalm i zagram.

Kiedy człowiek mówi: „wierzę” wyraża to również za pomocą najdoskonalszego organu, jakim jest głos. Człowiek tworzy piękno w tym, co realizuje. Modlitwa wydobywającą z przepastnej głębi duszy staje się słowem wyśpiewanym – tkaniną melizmatów- utkaną w chwili duchowej ekscytacji, zdumienia, mistyki. W kulturze istnieje jakiś trudny do opisania ślad transcendencji, piękna przeobrażonego w modlitwę głębi; umuzycznienia- duchowego dialogu człowieka stającego naprzeciw Boga. „To sztuka- twierdził rosyjski mistyk i wizjoner Biełyj- przyniesie nowe życie i ocalenie ludzkości.” Świat jest tak bardzo rozkrzyczany i roztargniony, że potrzebuje wejść w ciszę; tylko z milczenia może wydobyć się subtelny dźwięk budzący ten niedostrzegalny na pierwszy rzut oka stan świętości. „Moje milczenie jest małą rzeczą- mówił Abba Eulogiusz- Niemowlęta bowiem krzyczą, ludzie światowi mówią, mnisi milczą. Ale święci śpiewają.” W gregoriańskim śpiewie odkrywam linearyzm czasu i strzelistość gotyckich katedr wychylonych ku wieczności. Symbol scholastycznego rozumu i intelektualnej ciekawości człowieka wiary. W prawosławnej tradycji liturgicznej, śpiew odgrywa niezwykle ważną rolę- przemienia zmysł słuchu. Nie tylko potrafi wzruszyć odbiorców dogłębnie, ale otworzyć „przestrzenie łaski.” Tak również my, niczym aniołowie z bizantyjskich fresków nadstawiający uszu i próbujący uchwycić niebiańską muzykę sfer, w której Chrystus- niczym piękny Orfeusz z zstępuje w otchłanie świata, aby byty przemienić siłą miłosnego dźwięku. To siła śpiewu i piękno mozaik tak intensywnie zadziało w duszach oraz umysłach wysłanników księcia Włodzimierza, że po powrocie na Ruś, wyznali: „My zaś nie możemy zapomnieć piękna tego.” Świątynia w której postawili swoje stopy była przestrzenią przemienionego kosmosu- mieszkaniem- „Błogosławionym Królestwem”. Liturgia wyśpiewana staje się szkołą uszlachetnionej modlitwy- anabasis człowieka i katabasis Boga. „Chrześcijaństwo jest religią liturgiczną. Kościół jest przede wszystkim wspólnotą nabożeństwa”- przekonywał G. Florovsky. W liturgii prawosławnej dogmatyczne treści wiary ożywione zostają siłą słowa wyśpiewanego. Hymnografia zabarwiona echem dawnych wieków, staje się teologią dźwięku. Stichery ożywiają Ciało- czyli wspólnotę rozmodlonego Kościoła, czyniąc go miejscem teofanicznym i kerygmatycznym; wyśpiewanym hymnem na cześć Trójcy Świętej. Śpiew- najdoskonalszy instrument ludzki, powoduje charyzmatyczne przebudzenie.  Radosne antyfony budzą człowieka ze snu „marazmu i duchowej śmierci”, ku Życiu które powoduje sejsmiczne drganie duszy. „Najczystszy i najbardziej tajemniczy element kultury, muzyka- twierdził P. Evdokimov- w kulminacyjnym punkcie rozkwita i stawia nas przed Absolutem.”

czwartek, 3 maja 2018


Przez Wschód i Zachód sławiona. Matko rodziny chrześcijańskiej, daj nam uciszenie rozdarć pośród dzieci Twoich, daj nam braterską jedność pod płaszczem Twej opieki. Abyśmy zjednoczeni wszyscy w jednym Kościele, jednymi ustami śpiewali Tobie: Wesel się, Radości wszechświata !

Pisałem przedwczoraj o słowiańskiej duszy wrażliwej na świat natury; upatrującej w ziemi świętość i macierzyńskość. Jeden z najsłynniejszych kompozytorów Rachmaninov, przywiązany do wschodniej obrzędowości i miłości do Ojczyzny pisał: „Rosjanie są silniej przywiązani do ziemi niż ludzie innych narodów. Wynika to z wrodzonej skłonności do spokoju, ciszy, miłości do natury, a może też z pragnienia samotności. Wydaje mi się, że każdy Rosjanin ma coś z pustelnika.” My Polacy, nie mamy aż tak kontemplatywnej duszy, ale jest w nas miłość do ziemi. Jest w nas miłość do Matki, Jej pośredniczącej roli. Może dlatego ikona Madonny Częstochowskiej- Królowej Polski wzbudza przez wieki historii taką hiperbolę uczuć. Ziemia jest Matką i Maryja jest Matką przygarniającą pod swój płaszcz opieki zagubione dzieci. W twarzy Madonny odbija się piękno ziemi zroszonej łzami całych pokoleń. Tyle wspaniałych książek napisano o cnotach Maryi. Opiewano Jej kobiecość, akcentowano walory bezgranicznego oddania i głębię wiary. Czy ktoś napisał o Jej twarzy ? A przecież jak mówił Terrien „Syn Boży uczynił Kościół na obraz swej Matki.” Ikona Czarnej Madonny ma najpiękniejszą twarz matki. Twarz jest wyrazistym traktatem teologicznym- który należy czytać, wzrokiem i sercem. Belting w Historii twarzy, pisał o twarzy jako najbardziej indywidualnej części ciała i elemencie tożsamości człowieka. W Jasnogórskim wizerunku całe pokolenia przyglądały się twarzy Matki; dostrzegając objawienie piękna, czułości, macierzyństwa, spokoju, ufności... Nie zabrakło tam również cienia strapienia i bólu. „Matka Boża to czarna ziemia nasza, i wielka w tym radość człowieka”(F. Dostojewski). Żadna inna ikona nie wyraża lepiej duchowych przeżyć jakie zatrzymują się na twarzy Maryi, wypisanej w kolorze ziemi. Tu zdają się szczególnie wybrzmiewać słowa św. Grzegorza Palamasa: „Chcąc stworzyć obraz piękna absolutnego i okazać jasno aniołom i ludziom moc swojej sztuki, Bóg zaprawdę uczynił Maryję najpiękniejszą. Połączył w Niej piękno, które rozdzielił innym stworzeniom, i uczynił Ją wspólną ozdobą wszystkich bytów widzialnych i niewidzialnych, a raczej połączył w Niej całą doskonałość boską, anielską i ludzką, delikatne piękno, ozdobę dwóch światów...” Dziewica typu Hodegetria, „Ta, która wskazuje drogę”, o „twarzy czarnej jak namioty patriarchów”- piastująca na rękach Zbawiciela świata, ogarniająca spojrzeniem ludzkie historie i troski. Oblicze Matki- oczy ciemne jak węgle, przenikliwe i wypełnione miłością, można w nich dostrzec wieczność. Usta delikatne i wąskie jakby szeptające Ewangelię nadziei adresowaną wprost dla prostaczków i potłuczonych przez życie. Na twarzy dwie blizny- stygmat ludzkiej bezmyślności i niewiary. Maryja uczestniczy w tej liturgii uwielbienia w milczeniu: zachowuje dokładnie w pamięci to, co Jej się wydarzyło, i stara się zrozumieć znaczenie tych wydarzeń. Tego wizerunku nie sposób zapomnieć, utrwala się w zbiorowej pamięci narodu i indywidualnych osób. „Znam na pamięć jasnogórskie rysy..., wiem po ciemku, gdzie twarz Twoja i koral, gdzie Twa rana, Dzieciątko i berło. Ręką farby sukni odgadnę- złote ramy, cyprysowe drewno- lecz dopiero gdzieś za swym obrazem żywa jesteś i milczysz ze mną”- wzdychał poetycko ks. Twardowski. Z twarzy tak wiele możemy powiedzieć o kimś innym- nawet nieznanym, jeszcze nieobarczonym społeczną projekcja stereotypów. Z twarzy Maryi można wyczytać tak wiele, a nade wszystko ciepło matczyne zagarniającego tak silnie wszystkich, którzy znajdą się w promieniu Jej bliskości. Matka każdego z nas, mówiąca przyciszonym głosem, miarowo: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.”

wtorek, 1 maja 2018


Ps 145, 10-11

Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła
i niech Cię błogosławią Twoi wyznawcy.
Niech mówią o chwale Twojego królestwa
i niech głoszą Twoją potęgę.

Moim ulubionym miesiącem którego urokliwie wyczekuję wydzierając karty ściennego kalendarza jest maj. Może jestem dziecinnie sentymentalny, ale wszystkie najpiękniejsze wspomnienia prowadzą moją pamięć ku tej przestrzeni czasowej. Na zewnątrz świat staje się barwnym kobiercem kwiatów, zapach bzów unoszący się w powietrzu zaprasza do przeistoczenia zmysłów. Powracają mi w pamięci słowa poetyckiego uniesienia Stachury: „A teraz maj dokoła maj wyświęca ogrody. I cały ja i cały ja zanurzony w Jordanie pogody... Śpi w twoim wnętrzu chłopiec. W chłopcu pierwszy zachwyt poznaje. Z Twoich ziaren wyrosną sady. Strudzonemu pielgrzymką ulżyj dodaj wiary.” Miesiąc ten- pełen witalności i kolorytu nasuwa skojarzenie z mityczną Arkadią- idealną krainą, miejscem nieśmiertelnej wiosny. W barwnym transie przyrody dostrzegam przeczucie i fascynację pięknem świata, utrwaloną w obrazach Claude Moneta, Yuria Obukhova, Jeana Francois Milleta, czy wychylonych ku słońcu krajobrazach Vincenta van Gogha. Oczy, które zatrzymują dla siebie czule obrazy potrafią stać się modlitwą wdzięczności, jak u Pana Cogito Herberta: „Panie dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny a także za to że pozwoliłeś mi w niewyczerpanej dobroci swej być w miejscach które nie były miejscami mojej codziennej udręki.” Nagle wszystko, co dobre piękne- od łąk umajonych i ptaków improwizujących muzykę nieba staje się hymnem pochwalnym na cześć Tego, który wprowadza rzeczywistość w przejrzystość łaski i czas odkupiony- naznaczony muśnięciem nowego eonu. „Jeśli świat staje przed człowiekiem jako objawienie Boga, zadaniem człowieka jest twórcze rozszyfrowanie tego objawienia, uczynienie ontologicznego wielbienia Boga przez rzeczy wielbieniem świadomym... Człowiek jest „mikrokosmosem,” który przyjmuje siebie, zagęszcza, jednoczy stopnie bytu stworzonego, i w ten sposób może poznać świat od wewnątrz.” To właśnie teologia prawosławna potrafi z tak wielką wrażliwością spoglądać na świat i widzieć w niej przestrzeń teofaniczną- wychyloną ku Bogu. „Prawosławie jest religią bardziej kosmiczną niż chrześcijaństwo zachodnie- pisał M. Bierdiajew- Ani katolicyzm, ani protestantyzm nie zdołały w pełni wyrazić kosmicznego charakteru Kościoła jako Chrystusowego Ciała... Kościół jednak to również kosmos przeniknięty Chrystusem; działanie łaski Ducha Świętego obejmuje wszechświat stworzony. Wcielenie Chrystusa posiada również znaczenie kosmiczne, kosmogoniczne; oznacza ono jakby nowe stworzenie, nowy dzień stworzenia świata.” To w słowiańskiej literaturze człowiek który upada pod ciężarem najstraszniejszych grzechów, upada na ziemię, czyniąc pokajanie i całując materię- niczym matkę z której wytryskuje dar życia. Słowiańska wrażliwość na grzech i zmartwychwstanie w powieściach Dostojewskiego, kieruje uwagę na duchowe piękno Ewangelii; jej moc przeobrażenia człowieka i świata. Tutaj rodzi się nadzieja na pojednanie całego stworzenia z Bogiem. Opowiadają o tym święci przeniknięci duchem współczucia i odpowiedzialności za każde źdźbło trawy, zwierzęcia, wody i powietrza. Starzec Sylwan mówił, że wszystko zostało stworzone, żeby służyć człowiekowi, ale że jednocześnie człowiek ma obowiązek troszczyć się o wszelkie stworzenie. „Wyrwać roślinę- to nie grzech, ale serce, które nauczyło się kochać, współczuje wszelkiemu stworzeniu, nawet najdrobniejszemu listkowi.” Zadaniem człowieka współczesnego staje się potrzeba odkrycia świętości świata w którym kiełkuje już ziarno przyszłego zmartwychwstania.