Przez
Wschód i Zachód sławiona. Matko rodziny chrześcijańskiej, daj nam uciszenie
rozdarć pośród dzieci Twoich, daj nam braterską jedność pod płaszczem Twej opieki.
Abyśmy zjednoczeni wszyscy w jednym Kościele, jednymi ustami śpiewali Tobie:
Wesel się, Radości wszechświata !
Pisałem przedwczoraj o
słowiańskiej duszy wrażliwej na świat natury; upatrującej w ziemi świętość i
macierzyńskość. Jeden z najsłynniejszych kompozytorów Rachmaninov, przywiązany
do wschodniej obrzędowości i miłości do Ojczyzny pisał: „Rosjanie są silniej
przywiązani do ziemi niż ludzie innych narodów. Wynika to z wrodzonej
skłonności do spokoju, ciszy, miłości do natury, a może też z pragnienia
samotności. Wydaje mi się, że każdy Rosjanin ma coś z pustelnika.” My Polacy,
nie mamy aż tak kontemplatywnej duszy, ale jest w nas miłość do ziemi. Jest w
nas miłość do Matki, Jej pośredniczącej roli. Może dlatego ikona Madonny
Częstochowskiej- Królowej Polski wzbudza przez wieki historii taką hiperbolę
uczuć. Ziemia jest Matką i Maryja jest Matką przygarniającą pod swój płaszcz
opieki zagubione dzieci. W twarzy Madonny odbija się piękno ziemi zroszonej
łzami całych pokoleń. Tyle wspaniałych książek napisano o cnotach Maryi.
Opiewano Jej kobiecość, akcentowano walory bezgranicznego oddania i głębię
wiary. Czy ktoś napisał o Jej twarzy ? A przecież jak mówił Terrien „Syn Boży
uczynił Kościół na obraz swej Matki.” Ikona Czarnej Madonny ma najpiękniejszą
twarz matki. Twarz jest wyrazistym traktatem teologicznym- który należy czytać,
wzrokiem i sercem. Belting w Historii
twarzy, pisał o twarzy jako najbardziej indywidualnej części ciała i
elemencie tożsamości człowieka. W Jasnogórskim wizerunku całe pokolenia
przyglądały się twarzy Matki; dostrzegając objawienie piękna, czułości,
macierzyństwa, spokoju, ufności... Nie zabrakło tam również cienia strapienia i
bólu. „Matka Boża to czarna ziemia nasza, i wielka w tym radość człowieka”(F.
Dostojewski). Żadna inna ikona nie wyraża lepiej duchowych przeżyć jakie
zatrzymują się na twarzy Maryi, wypisanej w kolorze ziemi. Tu zdają się
szczególnie wybrzmiewać słowa św. Grzegorza Palamasa: „Chcąc stworzyć obraz
piękna absolutnego i okazać jasno aniołom i ludziom moc swojej sztuki, Bóg
zaprawdę uczynił Maryję najpiękniejszą. Połączył w Niej piękno, które
rozdzielił innym stworzeniom, i uczynił Ją wspólną ozdobą wszystkich bytów
widzialnych i niewidzialnych, a raczej połączył w Niej całą doskonałość boską,
anielską i ludzką, delikatne piękno, ozdobę dwóch światów...” Dziewica typu Hodegetria, „Ta, która wskazuje drogę”,
o „twarzy czarnej jak namioty patriarchów”- piastująca na rękach Zbawiciela
świata, ogarniająca spojrzeniem ludzkie historie i troski. Oblicze Matki- oczy
ciemne jak węgle, przenikliwe i wypełnione miłością, można w nich dostrzec
wieczność. Usta delikatne i wąskie jakby szeptające Ewangelię nadziei
adresowaną wprost dla prostaczków i potłuczonych przez życie. Na twarzy dwie
blizny- stygmat ludzkiej bezmyślności i niewiary. Maryja uczestniczy w tej liturgii
uwielbienia w milczeniu: zachowuje dokładnie w pamięci to, co Jej się
wydarzyło, i stara się zrozumieć znaczenie tych wydarzeń. Tego wizerunku nie
sposób zapomnieć, utrwala się w zbiorowej pamięci narodu i indywidualnych osób.
„Znam na pamięć jasnogórskie rysy..., wiem po ciemku, gdzie twarz Twoja i
koral, gdzie Twa rana, Dzieciątko i berło. Ręką farby sukni odgadnę- złote
ramy, cyprysowe drewno- lecz dopiero gdzieś za swym obrazem żywa jesteś i
milczysz ze mną”- wzdychał poetycko ks. Twardowski. Z twarzy tak wiele możemy
powiedzieć o kimś innym- nawet nieznanym, jeszcze nieobarczonym społeczną
projekcja stereotypów. Z twarzy Maryi można wyczytać tak wiele, a nade wszystko
ciepło matczyne zagarniającego tak silnie wszystkich, którzy znajdą się w promieniu
Jej bliskości. Matka każdego z nas, mówiąca przyciszonym głosem, miarowo:
„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.”