Lecz
Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu
(Łk 2,19).
Ostatni dzień
kalendarzowego roku nastraja do drobiazgowej refleksji. Obarczony oddechem
wczorajszego dnia nieudolnie i po omacku próbuję w duchu szkicować zarys swojej
przyszłości, choć wydaje się to zadaniem karkołomnym i skazanym na
niepowodzenie. Natłok myśli za moment przerwie eksplozja sztucznych ogni i
zgiełk karnawałowych pląsów. Każda chwila jest wyczekiwaniem i drżeniem za
czymś, czego uparcie pragniemy, wytrwale wypatrujemy. Czasami wyśnione marzenia
się spełniają i pozwalają się posiąść, ukonkretnić, dać promyk zadowolenia. Mówimy
„czas płynie,” gdy odnosimy się do ciągłych zmian w naszym życiu albo w
społeczeństwie, w którym żyjemy. Wydzierając karty kalendarza i rozpoznając
zmieniające się cykle, czas zatacza koło, biegnąc od świtu ku nocy - od życia
nasyconego treściami codzienności - ku śmierci w której znajduje swoje
ziszczenie. „Życie jest powtórzeniem i na tym polega piękno życia”(S.
Kierkegaard). Czy jest to „wieczny powrót do tego samego”- jakby tego chciał
Zaratustra Nietzschego ? Egzystencja wciągnięta w krąg „wiecznego powrotu,”
ostatecznie próbuje zerwać ogniwo powtarzalności i wychylić się ku światu w
którym przemijanie, stanie się nikłym wspomnieniem bytu obarczonego
koniecznością cierpienia i śmierci. „Boża dobroć pochłonie zło, życie wieczne
zabsorbuje śmierć, a szczęśliwość nieszczęście”- będzie nas przekonywał
średniowieczny myśliciel Eriugena. Indywidualna historia jest wychylona ku
tajemnicom które obwieszcza upływ czasu. „Człowiek religijny żyje w dwóch
rodzajach czasu; ważniejszy, święty czas oferuje paradoksalny aspekt czasu
okrężnego, odwracalnego, odzyskiwalnego i stanowi jakąś formę mitycznej
wiecznej teraźniejszości, do której człowiek okresowo powraca za pomocą
rytuałów”(M. Eliade). Liturgia chrześcijańska staje się przestrzenią
przekraczania czasu- wielką anamnezą i partycypacją w wieczności na chwilę,
święta tęsknotą za byciem w Bogu. „Serce mędrca zna właściwy czas” (Ekl 8,6).
Tylko współczesny człowiek jest tak zaabsorbowany sobą, że nie potrafi dostrzec
pulsującego pod stopami drżenia wieczności. „Rak postępu” odbiera wielu z nas
radość dziecka wyczekującego świetlistego poranka. Nasza obecność na ziemi jest
zgoła przebywaniem lub jak kto woli, przebywaniem na chwilę. „Czasownik paroikein – przebywać w mieście jak
cudzoziemiec - oznacza sposób, w jaki każdy chrześcijanin zamieszkuje świat, a
co za tym idzie – sposób w jaki doświadcza czasu mesjańskiego”(G. Agamben). Jakże
potrzeba nam innej sfery świadomości, pozwalającej pojąć, iż Wieczność jest
esencją naszej natury ! Dobrze to zrozumiała Maryja, której spojrzenie przenika
poza zasłonę czasu i widzi już ostateczny blask spełnienia. Na ikonie Matki Bożej Włodzimierskiej, oczy
niewiasty patrzą w głębię naszego jestestwa, przenikając ją na wskroś i
podążając ku światu wyrwanego z objęć ludzkiej zachłanności i ciemności. „Ciało
świata ma stać się w człowieku, pod palącą pieczęcią Bożego obrazu, prawdziwym
obliczem, czystą różnicą przejrzystości, czyli ikoną”(O. Clement). Niewiasta
Baranka, a wraz z Nią Kościół, pragnie wypowiedzieć swoją gotowość na spotkanie
z Obecnością której uwiarygodnieniem jest kruche ciało Dziecka przytulającego
się z miłością do policzka matki.