Jan
im tak odpowiedział: „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie
znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u
Jego sandała” (J 1, 27).
Święty Jan Chrzciciel to
najbardziej transparentna i odważna postać Nowego Testamentu. Jego świadectwo,
działanie i postawa- z naszego punktu widzenia była naznaczona ryzykiem a nawet
szaleństwem. On sam jest bezkompromisowy, maksymalnie autentyczny… Ktoś
prawdzie uwolniony do brzemienia czasu i całkowicie zanurzony w strumieniu
wieczności ! Nie waha się wyciągnąć ręki w kierunku Jezusa, choć doskonale
zdaje sobie sprawę, że przy Nim jest tylko piaskiem pustyni, wątłą trzciną
ugiętą pod naciskiem wiatru i światła. W postawie Proroka streszcza się
mądrość- tak bardzo inspirująca, że Ojcowie Pustyni będą z niej czerpać pełnymi
garściami: „Bracie, kto chce zbawić się i pragnie stać się dzieckiem Bożym,
powinien zdobyć wielką pokorę, uległość, posłuszeństwo i panowanie nad
językiem”. Dla wielu ludzi szukających drogi prawdy jest znakiem – ikoną
„ptaka” wzlatującego na przestrzenią ludzkiego zagubienia i pustki. Bezmiarem
intrygującej siły, kruszącej kamienne serca i dokonującej wyłomu tam, gdzie
wszystko spowił mrok. Dzięki Niemu zaczynamy postrzegać świat jako chwilę, czy
ułudę oddalonego gdzieś horyzontu, za widnokręgiem którego wszystko przenika
inny wschód słońca. Świat nadmiaru staje się nawiedzeniem i rozdziera zaklęty
krąg śmierci. Jego wielkość mierzy się zdumiewającą pokorą i przenikliwością,
której współczesny terapeuta nie zdołałby udźwignąć. W jednej chwili potrafi
zamilknąć i usunąć się w cień. Stać się gliną zamkniętą w dłoniach
Przedwiecznego, czy ciszą, po której zstępuje Ogień. Historia Jezusa z Nazaretu
naznacza bezpośrednio życie Proroka, jak również tych którzy po nim będą
przeniknięci podobnie wyczuwalną tęsknotą i temperaturą wiarą. „Królestwo Boże
to królestwo Bogoczłowieczeństwa, w nim rodzi się ostatecznie Bóg, a człowiek
rodzi się w Bogu, urzeczywistnia się ono w duchu – pisał M. Bierdiajew – W
Synu, Boskim Człowieku, w Boguczłowieku zawiera się cały ludzki ród, cała
ludzka wielość, każde ludzkie oblicze.” Adwent pogłębia w nas tęsknotę za
Obecnością, owo napięcie „już i jeszcze nie” – drganie jestestwa obdarowanego i
przebóstwionego. „Bóg wprawdzie mieszka w tych wszystkich bodźcach, siłach,
procesach, stanach wewnętrznych człowieka. I w jakiś sposób się w nich objawia,
ale zarazem one go zakrywają. Radość serca, głęboki ból, światło poznania,
owszem, to są obrazy Boga. Ale i tu Bóg się wymyka, jest czymś innym”(R.
Guardini). Jedyne, co możemy zrobić to przyjąć postawę Jana Chrzciciela.
Nasłuchiwać szeptu pustyni, orientować duszę ku zaskakującym przypływom łaski,
nagłym zdumieniom po których przychodzi długo i mozolnie oczekiwane spotkanie.
Jakże napawa otuchą intuicja Cyryla Jerozolimskiego: „Przeminą rzeczy widzialne
i przyjdzie to, na co czekamy i co jest piękniejsze.”