Umarł
żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został
pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka
Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i
poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język,
bo strasznie cierpię w tym płomieniu»…( Łk 16,19-31).
W świecie w którym
wszystko wydaje się na sprzedaż, tak naprawdę nie ma nic. Dzisiejsza parabola
demaskuje ludzką zachłanność i odsłania kulisy społecznej niesprawiedliwości
dotykającej każdego okresu historii i uwikłanego w niej człowieka. Chrystus
wbrew pojawiającym się opiniom, nie głosi rewolucji ploretariackiej w której to
klasa uciskana- będąca na marginesie życia- wstaje z kolan i podnosi protest
przeciwko bogatym wyzyskiwaczom. Bóg jest subtelniejszy w swojej mądrości i
przenikliwości, niż chcieliby tego zabarwieni socjalizmem teologiczni
dyletanci. Istnieją tacy którzy twierdzą, iż „chrześcijaństwa nie interesuje
żaden program przemiany świata i nie ma też żadnych propozycji odnośnie reform
politycznych i społecznych”(R. Bultmann). Sens przypowieści jest zgoła inny i
na pewno nie proklamuje cnoty komunizmu chrześcijańskiego. Ewangelia wsączona w
marksizm to utopijnie szatański bunt mas. Przypowieść jest przestrogą przed
nadmiernym prymatem „mieć” nad „być.” Człowiek pozbawiony wewnętrznej głębi,
staje się istotą niezaspokojoną- tak silnie uwikłaną w destrukcyjnych
mechanizmach hedonistycznej egzystencji, pod warstwą której jest przerażająca
umysł ciemność. Szatow powiada w Biesach
do Mikołaja Stawrogina: „Pan zatracił zdolność rozróżniania dobra i zła…”
Bogacz ma zamknięte serce na ludzką tragedię i dlatego duchowo bankrutuje. Oczy
ubogich to najpiękniejszy krajobraz jaki przynosi wolność. Nie potrafi dostrzec
w swoim obliczu zachłanności i bezduszności. Jego zachłanne dłonie zaciskają
pieniądz jako narzędzie dominowania nad innymi. „Czyż nie jesteś łupieżcą,
skoro to, co otrzymałeś we władanie, czynisz osobistą twoja własnością ? Czy
ten, co obdziera z szat ubranego będzie nazywał się rabusiem, a ten, co nie
przyodziewa nagiego, choć może to uczynić, zasługuje na inną nazwę ? Do
łaknącego należy chleb, który ty zatrzymujesz; do nagiego szata, którą ty
chowasz w skrzyni; do bosego obuwie, które u ciebie pleśnieje; do
potrzebującego należą pieniądze, któreś zachował. To ty krzywdzisz tylu, iluś
mógł obdarzyć”- nauczał św. Bazyli Wielki. Hałaśliwość i nieprzyzwoitość
istnienia bogacza, skutecznie zamyka mu drzwi do wieczności. To perspektywa
eschatologiczna wysuwa się na pierwszym miejscu, a potwierdzeniem jej jest
postać ubogiego Łazarza, znajdującego ostatecznie swoje miejsce na „łonie
Abrahama.” Bierdiajew twierdził, że „człowiek w swoim wymiarze głębi łączy się
nie tylko z czasem, ale także z wiecznością. Jeśli człowiek jest całkowicie
wrzucony w czas, jeśli nie istnieje w nim nic z wieczności i dla wieczności, to
obraz człowieka, osoby, nie może zostać zachowany.” W tym świecie, który marzy
tylko o bogactwie, pięknie i młodości, śmierć nadchodzi niezapowiedzianie i
ukradkiem, jak przyczajony złodziej pod ukradkiem nocy. Rzeczywistość odwrócona
i brak spłaty długu miłości. Bogacz zatopił się w konwulsji śmierci i otchłani,
widząc w ułamku sekundy całe swoje paskudne życie. Nie ma już nad nim kontroli.
Umiera spragnienia i samotności, zdany na kaprys boskiej sprawiedliwości i
miłosierne westchnienie Łazarza.