niedziela, 21 kwietnia 2024

 

Rzekła do Niego kobieta: „Panie, daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać” (J 4,5-42). Wielokrotnie próbowałem wyobrazić sobie scenę spotkania Chrystusa z Samarytanką. Przesuwa mi się w pamięci wiele obrazów malarskich, których wspólnym wyróżnikiem jest atmosfera niepowtarzalnej intymności i spontaniczności. W Ewangelii większość obrazów wypełniają szczelnie kłębiący się ludzie, którzy z ciekawości lub z chęci zobaczenia cudu cisną się wokół osoby Jezusa. Spotkanie przy studni wskazuje na bardzo indywidualne podejście Boga do człowieka. Samarytanka nic o przypadkowo napotkanym mężczyźnie nie wie, nawet jest zaskoczona i skrepowana Jego obecnością. Nie może się już wycofać i wrócić z niczym do domu. Pokazanie się w innej porze dnia byłoby dla niej niebezpieczne; już nie tylko poszybowałyby przykre słowa z ust innych kobiet, a może nawet kamienie poleciałby w jej kierunku. Chrystus doskonale zna jej historię. Wie czym się zajmuje, jaki jest jej status społeczny, a co najbardziej zaskakujące zna myśli ludzi na jej temat. Jest osaczona i musi skonfrontować się z prawdą. Nie można czerpać wodę ze „studni życia” przy jednoczesnym zakłamywaniu własnego życia. Jest grzeszna i potrzebuje „źródła wody żywej”. Nagle uświadamia sobie że jest w niej ktoś, kto zna ją od wewnątrz. „Skrucha wypływa z poznania prawdy” (T.S. Eliot). To spotkanie uświadamia nam niezwykle uniwersalne przesłanie. „Grzech pokrywa obraz Boga w człowieku nieczystością i zasłania go. Obraz Boga zostaje przykryty innym obrazem, który jest obrazem zwierzęcym, diabelskim. Pokuta oczyszcza i odnawia obraz. Cnota nadaje mu blask i piękno” (T. Spidlik). Chrystus wprowadza nieznajomą i bezimienną niewiastę w nawrócenie; bez tego dyskusja o obecności Boga w tym, czy innym miejscu jest tylko stratą czasu. Tą świątynią jest serce człowieka- miejsce spotkania, nawiedzenia, nasycenia życiem. Już Platon pisał: „Kto dąży do piękna, ten naśladuje tego, kto jest najpiękniejszy. Kto miłuje dobro, ten szuka tego, kto jest dobrem…” Piękno, Dobro, Miłosierdzie stoi przed nią- w bliskości o której mogli sobie pomarzyć Prorocy włóczący się za Bogiem, czy wdrapujący się na wysokie góry, aby choć przez chwilę poczuć obecność Niepoznawalnego. Ile jest dzisiaj takich ludzi, którzy mówią że nie są spragnieni. Czy ich pragnienie Źródła wyschło ? Przy studni czeka Pan także na współczesne samarytanki. One doskonale wiedzą, że źródło istnieje, i szukają je, ale zapomniały, że bije ono z Tego, który nieustannie prosi, aby dać Mu pić. Źródło nie jest czymś urojonym, to człowiek jest zagubiony i zdezorientowany, ciągle przychodząc nie w porę. On ciągle czeka przy studni- Bóg tęskniący za człowiekiem. Dzisiaj Jego studnia jest Kościół- „miejsce pokrzepienia”- locus refrigerii- przedsmak Raju nawodniony miłością Zbawiciela. Kiedy nas swojej drodze życia spotka się Chrystusa, to pozostawia się swój dzban na brzegu studni i biegnie się ile tylko sił w nogach i piersiach, aby wykrzyczeć innym: „Czyż On nie jest Mesjaszem ?” Cerkiew tradycji bizantyjskiej stawia przed nasze oczy jeszcze jedną grzesznicę, której Bóg daje łaskę nawrócenia i świętości. Jest nią prostytutka i opętana przez demony Maria Egipcjanka. Będąc w Jerozolimie, kierowana ciekawością, poszła za wszystkimi do świątyni Zmartwychwstania Pańskiego. Gdy próbowała przekroczyć próg, jakaś niewidzialna siła nie pozwalała jej tego uczynić. Zrozumiała wówczas, iż nie jest godna by wejść do środka. Zapłakała widząc głębię swego upadku. Zrozpaczona podniosła oczy i nad wejściem zobaczyła Maryję. Zawołała do Niej: „Skoro Twój Syn mnie odpycha, Ty mnie przyjmij! Pozwól mi ujrzeć drzewo, na którym dokonało się także moje zabawienie!” Wyrażąjąc skruchę za grzechy młodości, Maria udała się na pustynię, gdzie w samotności, poście, modlitwie i łzach spędziła czterdzieści osiem lat. Pustynia i źródło Wody Życia, zrodziło ją jako amma, czyli duchową matką zagubionych i spragnionych Boga. Mnich Zosima znalazł jej martwe i wyrzeźbione ascezą ciało, które strzegły lwy. Spoczywała z rękami złożonymi na piersiach i z twarzą zwróconą ku wschodowi, a u wezgłowia, na piasku, znajdował się napis: „Pochowaj tu, ojcze Zosimo, ciało pokornej Marii, oddaj proch prochowi. Módl Boga za mnie, zmarłą w miesiącu kwietniu, w pierwszy jego dzień, po przyjęciu Świętych Sakramentów”.