wtorek, 16 kwietnia 2024

 

O prawosławiu tak wiele mówi liturgia i ikona, te dwie jakże estetyczne i mistyczne rzeczywistości dostarczają niezapomnianych przeżyć i stanowią kwintesencję chrześcijaństwa ludycznego, przenikniętego pięknem i drganiem wieczności. „Gdy wychodzi z cerkwi, gdzie we wspólnocie stołu miłości, we wszystkich swych bliźnich widzi braci”- czytam u Gogola w medytacjach nad Boską Liturgią. Prawosławni modląc się zawsze mają skierowany wzrok na ikony- malarstwo modlitwy i świetliste okna, przez które próbują podglądać świat zanurzony w Bogu. To kształtuje zbiorową duszę narodu poderwaną muśnięciem Ducha i wykarmioną przez wieki tęsknotą za wyłaniającym się ikonopu Obliczem Miłości dotykalnej i zbawiającej. „Drewniana deska staje się żywym organem, miejscem spotkania miedzy Stwórcą a ludźmi”- pisał Kiriejewski. Oczy mimowolnie chłoną świętość zstępującą na podobieństwo światła migotliwej lampady lub wotywnej świecy. Dla wiernych ikona, to coś więcej niż tylko pobożne malarstwo, czy jakieś dewocyjne uzupełnienie religijnej tradycji domowej przestrzeni. Ikona to obecność i postrzegalne zmysłami przedstawienie Chrystusa, Bogurodzicy i świętych których bliskość przybiera szczególny wymiar współbytowania i współegzystowania na granicy dwóch światów. W ikonie dokonuje się wyznanie wiary pomiędzy Patrzącym na mnie i mną odpowiadającym na blask zapraszającego do modlitewnej wymiany spojrzeń. „Ogromne, nieruchome oczy widzą świat nadprzyrodzony. Najistotniejsze w twarzy jest spojrzenie rozświetlone od wewnątrz przez Boży płomień, a spoczywający na nas wzrok jest wzrokiem ducha”(P. Evdokimov). Dialog wyłania się z milczącego trwania naprzeciw. Jakże po dziś dzień wydają się urokliwe chłopskie chaty, stanowiące część topografii krain od Grecji po Ruś, gdzie w sercu domowego zacisza znajdują się święte ikony- otulone haftowanymi ręcznikami; przeniknięte wonią kadzidła i wytarte od ust składających na nich pocałunki. Spoglądam na obraz Maksimowa pt. Czerwony zakątek w chacie, gdzie artysta przenosi nas do drewnianej izby, której diagonalną oś perspektywy wyznacza święty kąt. Jakby artysta chciał zaprosić widza do wejścia w przedwieczorny czas modlitwy. „W ciemnych zakątkach izb stoją stare ikony jakby kamienie milowe Pana Boga, a blask małego światełka wychodzi poza ich ramy jak dziecko błąkające się w gwieździstej nocy. Ikony te są jedynym punktem stałym, niezawodnym znakiem na drodze, i żaden dom nie może się bez nich obejść” – pisał w swoich wspomnieniach z Rosji Rilke. Wszystko przenika atmosfera modlitwy i błogosławionego bezruchu w którym jedynie ikony zaczynają żyć swoim życiem. Trzy tygodnie temu otrzymałem ikonę Zmartwychwstania Chrystusa, wydobytą z pod gruzów zbombardowanego domu na Ukrainie. Milczący świadek okrucieństwa i śmierci. Zachowała się cała, stanowiąc opowieść o historii ciągle oczekującej na blask przemienia ludzkich dusz.