O prawosławiu tak wiele
mówi liturgia i ikona, te dwie jakże estetyczne i mistyczne rzeczywistości
dostarczają niezapomnianych przeżyć i stanowią kwintesencję chrześcijaństwa
ludycznego, przenikniętego pięknem i drganiem wieczności. „Gdy wychodzi z
cerkwi, gdzie we wspólnocie stołu miłości, we wszystkich swych bliźnich widzi
braci”- czytam u Gogola w medytacjach nad Boską Liturgią. Prawosławni modląc
się zawsze mają skierowany wzrok na ikony- malarstwo modlitwy i świetliste
okna, przez które próbują podglądać świat zanurzony w Bogu. To kształtuje zbiorową
duszę narodu poderwaną muśnięciem Ducha i wykarmioną przez wieki tęsknotą za wyłaniającym
się ikonopu Obliczem Miłości dotykalnej i zbawiającej. „Drewniana deska staje
się żywym organem, miejscem spotkania miedzy Stwórcą a ludźmi”- pisał Kiriejewski.
Oczy mimowolnie chłoną świętość zstępującą na podobieństwo światła migotliwej
lampady lub wotywnej świecy. Dla wiernych ikona, to coś więcej niż tylko
pobożne malarstwo, czy jakieś dewocyjne uzupełnienie religijnej tradycji domowej
przestrzeni. Ikona to obecność i postrzegalne zmysłami przedstawienie
Chrystusa, Bogurodzicy i świętych których bliskość przybiera szczególny wymiar współbytowania
i współegzystowania na granicy dwóch światów. W ikonie dokonuje się wyznanie
wiary pomiędzy Patrzącym na mnie i mną odpowiadającym na blask zapraszającego
do modlitewnej wymiany spojrzeń. „Ogromne, nieruchome oczy widzą świat
nadprzyrodzony. Najistotniejsze w twarzy jest spojrzenie rozświetlone od wewnątrz
przez Boży płomień, a spoczywający na nas wzrok jest wzrokiem ducha”(P.
Evdokimov). Dialog wyłania się z milczącego trwania naprzeciw. Jakże po dziś
dzień wydają się urokliwe chłopskie chaty, stanowiące część topografii krain od
Grecji po Ruś, gdzie w sercu domowego zacisza znajdują się święte ikony-
otulone haftowanymi ręcznikami; przeniknięte wonią kadzidła i wytarte od ust
składających na nich pocałunki. Spoglądam na obraz Maksimowa pt. Czerwony zakątek w chacie, gdzie artysta
przenosi nas do drewnianej izby, której diagonalną oś perspektywy wyznacza
święty kąt. Jakby artysta chciał zaprosić widza do wejścia w przedwieczorny
czas modlitwy. „W ciemnych zakątkach izb stoją stare ikony jakby kamienie
milowe Pana Boga, a blask małego światełka wychodzi poza ich ramy jak dziecko
błąkające się w gwieździstej nocy. Ikony te są jedynym punktem stałym, niezawodnym
znakiem na drodze, i żaden dom nie może się bez nich obejść” – pisał w swoich wspomnieniach
z Rosji Rilke. Wszystko przenika atmosfera modlitwy i błogosławionego bezruchu
w którym jedynie ikony zaczynają żyć swoim życiem. Trzy tygodnie temu
otrzymałem ikonę Zmartwychwstania Chrystusa, wydobytą z pod gruzów
zbombardowanego domu na Ukrainie. Milczący świadek okrucieństwa i śmierci.
Zachowała się cała, stanowiąc opowieść o historii ciągle oczekującej na blask przemienia
ludzkich dusz.