niedziela, 30 lipca 2023

 

Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: «Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła". Powiadam wam: Tak samo w niebie* większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15, 3-7).

W Ewangelii wszystko dojrzewa do przyjęcia i przeżywania miłosierdzia. Wbrew pragmatycznej logice naszego świata, Bóg zwraca uwagę na detale-  zagubienie owieczki na pustyni i egzystującej na peryferiach owczarni. Duchowa wiosna i pękanie pączków duszy, to krajobraz poszukiwania i odnalezienia. Dotykam wyobraźnią kamienistego urwiska trapionego gorączką. „Człowiek chce uciec przed dręczącym problemem zła w sferę neutralną i tym zamaskować swoją zdradę Boga”(M. Bierdiajew). Otwieram oczy i widzę w ciemnej szczelinie, przerażoną owcę i pasterza uspokajająco kładącego dłoń na jej nerwowo rozkojarzoną głowę. Przerażenie, a po chwili zstępująca nań łaską i czułość, przenikają się, tworząc jakże wymowny obraz losu zamkniętego w sercu miłującego Boga. Ciepło Jego dotyku uspokaja i zdejmuje szatę lęku. „Nie mów, że jesteś słaby, powiedz że jesteś grzesznikiem !”- przekonywał św. Jan Chryzostom. Każdy jest dla Niego ważny, nawet wtedy kiedy roztrwonił nadzieje i naraził się na niebezpieczeństwo utraty życia. „Jakże tajemniczym chrztem są te łzy, które z trudem powstrzymujemy, kiedy twarz miłości pojawia się w naszym spojrzeniu, odsłaniając nam świat, o którym myśleliśmy, że być może został zniesiony, i do którego teraz czujemy, że należymy wszystkimi włóknami naszej istoty. Świat ducha i jakości, ciszy i jasności”(M. Zundel). Nawrócenie i radość Boga, porzucenie rozpaczy i droga powrotu, stanowią sens i najważniejsze przesłanie tej przypowieści. „Bracia nie bójcie się grzechu ludzkiego, miłujcie człowieka i w grzechu jego, albowiem jest to podobieństwo Bożej miłości i szczyt miłości na ziemi”- powie Dostojewski ustami starca Zosimy. Człowiek istota wolna i paradoksalnie dramatyczna, uwikłana w pokusie ucieczki i grzechu, zawsze jednak może odnaleźć ścieżkę do domu. „Pokuta człowieka jest ukoronowaniem nadziei Boga- pisał Ch. Péguy – Oczekiwanie na tę pokutę stało się źródłem nadziei w Bożym sercu, sprawiło, że narodziło się nowe uczucie, uczucie nie znane dotąd sercu samego Boga, Boga odwiecznie młodego. Ta pokuta była dla Niego, w Nim, ukoronowaniem nadziei. Ponieważ wszystkich innych Bóg kocha miłością. Tę jedną owieczkę Jezus umiłował także nadzieją.” To również parabola naszego życia i przewrotności; przesuwania granic wolności i testowania cierpliwości Tego, który domaga się od nas rozważnej i odpowiedzialnej wiary.  

środa, 26 lipca 2023

 

Uważna i rozważna lektura książek pozwala czytelnikowi powracać do wczorajszego dnia, destylować czas, który się wyczerpał a jednocześnie wyrzeźbił wydarzeniami i kotłującymi się pod ich naporem ideami, jakieś trwale obecne archipelagi- miejsca samotni i refleksji- intelektualnej degustacji, okraszonej łuną zstępującego nań gwałtownie światła. „W organizmie cywilizacji płyną niezliczone krople atramentu, każdy jej postęp bierze w jednej z nich swój początek, tak samo wszystko, co składa się na nasze życie duchowe: wiedza i przesąd, obraz świata i urojenie. Jesteśmy tworami książek- i tych, które znamy, i znacznie więcej tych, których nie poznamy nigdy. Przeczytali je za nas nasi przodkowie, tak samo to, co my przeczytamy, wejdzie w myśli i uczucia naszych następnych pokoleń”(J. Parandowski). Pod powierzchnią dobrze oswojonego przez nas świata, drzemie coś na kształt wspomnienia które niczym sen powraca i nie daje spokoju. Jakże urzeka mnie bywanie częścią fabuły, gdzie wyobraźnia zaczyna buzować od nadmiaru obrazów które następnie zapadają beztrosko w pamięć i w niej żyją obłaskawiająco. Literatura jest w pewnym sensie wehikułem czasu. Przemieszczamy się w niej do innych krain, jakże często piękniejszych od tej którą codziennie rozpoznają nasze zaspane od nadmiaru trosk oczy. Potrzebujemy powrotów do przeszłości, aby lepiej zrozumieć, gdzie się obecnie znajdujemy i jaki powinno się obrać dalszy kierunek drogi. „A jednak nie bądź taki pewny- pouczał Nabokov – że dowiesz się z ust teraźniejszości, jak wyglądała przeszłość.” Zanim się narodzi świat przyszłości, muszą go scalić partykuły wczorajszego dnia, niesione w podmuchach wolności i uśmiechach ledwie zarysowanych twarzy. „Poprzez pamięć odtwarzamy minioną przeszłość, umarłą, oddaloną od nas, która, jak się wydaje, odeszła w jakąś ciemną otchłań”- pisał M. Bierdiajew. Słowa z krawędzi ust i głębin serca utkane na szeleszczących stronnicach papieru, płodzą i wyśpiewują historię, która zawsze ma coś ważnego do powiedzenia. Między literami jest aż nazbyt powietrza, aby w pauzach, spostrzec się, że człowiek jest częścią czego zgoła większego- być może wspanialszego- bowiem rozbrzmiewa w nim symfonia wieczności. Wbrew utartym konwencjom, ludzie chwytają za pióro, obarczają palcami klawiaturę komputera i piszą, aby ułamki nicości, przekuć na świat do którego pragną wpuścić innych. „Mamy tylko jedno życie i piszemy je, żyjąc nim. Wymazywanie jest naszymi ranami, ale wszystko jest zachowane”(Ch. Bobin). Mówię mojej znajomej, iż wchodząc do mojej domowej biblioteki, może nakarmić się kurzem zalegającym na półkach lub wiedzą która spacerujące po omacku dzieci- przemienia w mędrców. Mówi się, że sztuka obrazu i patrzenia ma swój początek w urokliwej historii córki garncarza Butadesa, która to zakochana w pewnym młodzieńcu, gdy ten musiał wyjechać w dalekie strony, obrysowała na ścianie kontur jego cienia. Ten jakże miłosny gest, nie tylko stoi u genezy malarstwa, ale wyraża ukrytą tęsknotę i chęć unieśmiertelnienia kogoś najważniejszego na świecie. Podobnie jest ze słowami tworzącymi stronnice książki, są one cieniami i odpryskami za pomocą których jakaś część ludzkiej duszy, pokonuje lęk przed zapomnieniem i przejściem w niebyt. Być może kiedyś, u kresu drogi, wyszeptam bezbronnie i bezceremonialnie za poetą: „jestem spokojny trzeba się pożegnać… moje ciało przybiera kolor ziemi,” aby następnie „widzieć mojego Pana Okiem Serca.”

niedziela, 23 lipca 2023

 

Kto spożywa moje ciało i krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim… A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”(J 6, 55-69). Dwa kluczowe fragmenty wyjęte z niedzielnej Ewangelii, a dokładnie okruchy katechezy Chrystusa, wygłoszonej do tłumów w Kafarnaum, tuż przed cudem rozmnożenia chlebów i ryb. Pochylam się nad tymi słowami i drży we mnie spostrzeżenie świętego Augustyna, „iż za ciasny jest dom mojej duszy, byś do niego mógł wstąpić.” Niegodność zmieszana z pragnieniem. Grzeszność napotykająca świętość. Wybrakowanie i kruchość z tak wielką potrzebą nasycenia- nakarmienia się Bogiem. „Chleb, który Jezus łamie – pisze św. Ambroży – oznacza w sposób mistyczny słowo Boże, które rozdzielane pomnaża się. On daje nam swoje słowa, które jak chleby, rozmnażają się w naszych ustach, gdy je smakujemy.” W świecie głuchym, autystycznym i skupionym na tym, co dotykalne, a zarazem nihilistyczne- potrzebujemy obecności Tego, który staje się komunią miłości, przenikającą szczeliny naszej roztargnionej duszy. „Posilcie mnie plackami z rodzynek, wzmocnijcie mnie jabłkami, bo chora jestem z miłości”(Pnp 2,5). Kiedy człowiek wymawia słowo, ono natychmiast staje się przeszłością; ulotnością wczorajszego dnia. Natomiast słowo Boga stwarza, uobecnia, uzdrawia, czyni Sakrament- OBECNOŚĆ. Wobec tego Cudu, uginają się kolana, a czoło dotyka posadzki w najbardziej pokornym akcie uniżenia. Chciałbym, aby moja dusza ugięła się pod ciężarem owoców, które z takim pietyzmem wyśpiewywała zakochana dziewczyna z Pieśni nad Pieśniami. Mamroczę pod nosem słowa Symeona Nowego Teologa: „Nie pozwolę, aby cuda te zostały okryte milczeniem.” W liturgii poza szczelnymi ramami czasu i miejsca, dokonuje się dotknięcie i przyjęcie tego, co święte- Boskich Tajemnic Wiary. Wychodzisz z otchłani i wchodzisz w światło, gdzie słowa  ustępują wyobraźni wnętrza: Milczący Wieczernik ! Przebity bok Baranka. Obfitość rzeki życia. Trzaskanie światła w ciemnościach ludzkiego ciała, i ten najbardziej zdumiewający akord - Zmartwychwstanie. „W śmiertelnej czasowości ciała jedna kropla wieczności daje pełnię chwili, w której nasze żyły napełniając się istnieniem”(O. Clement). Bóg przychodzi niepostrzeżenie, poza medialnym szumem świata i jego chorobliwych natręctw. Jedynie spostrzeżony przez niezmącony niczym wzrok dziecka, obłaskawiony oczami starców, trzymających chleb na spracowanych dłoniach i widzących w nim już przedsmak wieczności. „Należę do Ciebie jestem Twoja - lecz kim jestem. Nie pragną znać siebie jak tylko w Twoim świetle które ożywia. Śpiesz się z wyryciem Twojego Oblicza na mojej twarzy. Aby nie znalazła się bezkształtna w Twojej obecności”- wyraża to czułość poetyckiego uniesienia Raissy Maritain. Miłość jest przebudzeniem Oblubienicy Kościoła w której żyłach płynie krew Boga. Wybiegającej na pola, chorej z radości, zbierającej kwiaty, składającej pocałunki ziemi, szukającej Umiłowanego w zakamarkach miejsc, które spowite są łuną szczęścia i śpiewem skowronka.

środa, 19 lipca 2023

 

Po dość długiej rozłące z moimi czytelnikami, powróciłem po wakacyjnych wędrówkach do domu. Już stałą tradycją mojego wypoczynku jest porzucenie zbędnego balastu jakim jest komputer, aby dosłownie wsłuchać się w poetykę świata i w siebie samego. Uciekam z miasta skupionego na pracy, pieniądzach i rozrywce. Przemierzyłem setki kilometrów z rodziną, docierając do miejsc które uprzednio na mapie zakreśliłem piórem i opatrzyłem lapidarną adnotacją: „Nie byłem tam. Warto się wybrać.” Naszym celem były góry. Wbrew udeptanym przekonaniom, wcale nie zakopiańskie szlaki, lecz Pieniny z magnetyzującym duszę spokojem i nie aż tak ludnym krajobrazem. Zabrałem ze sobą kilka książek i dynamizującą umysł ciekawość, aby poznawać nowe miejsca z intrygującą niecierpliwością dziecka, pozostawiając ogromny margines na zachwyt nad „najlepszym z możliwych światów.” Odkryć świat jako sakrament- miejsce teofaniczne- błogosławione, wydzierane z drapieżnej dłoni homo destructor. Nagle odkrywasz, że świat stworzeń zanurzony w pokoju i harmonii- dzieli się nią z człowiekiem, hojnie obłaskawiając zmysły. „Otóż świat jest trójwymiarowy, posiada szerokość, głębokość i wysokość”- kreślił słowem Witz. Ta kolorowość i barwność odczuć, zapełniła płótna samotników zahipnotyzowanych pięknem grani, dźwiękiem potoków i ukwieconych hal. Uciekasz od egzystencji w której jesteś nieustanne podpatrywany, profilowany i zasypywany „śmieciami szczęścia.” Już teraz pojmuję pełną melancholii miłość dziewiętnastowiecznych artystów i poetów do gór. Kasprowicz, Staff, Tetmajer, Witkiewicz, Wyczółkowski, Ślewiński- ci, najbardziej rozpoznawalni ludzie pióra i pędzla. Dotykalność istnienia… Ich smakowanie najdrobniejszych szczegółów, dzięki którym dusza zestraja się z pulsem żywiołów. Tak wyostrzone dla oka pejzaże, przechodzą w te wewnętrzne w których wiara kiełkuje z nieprawdopodobną wręcz siłą zdumienia i blasku. Bliskie mi stały się słowa świętego Antoniego: „Chcesz spotkać Boga, uciekaj od ludzi.” Istnieją takie chwile skupienia w których czas topnieje, a uciążliwa droga na szczyt staje się pragnieniem porównywalnym z tym, które doświadcza wędrowiec przez piaszczyste – pustynne wydmy. „Jeżeli człowiek nie założy sobie w sercu, że tylko on sam i Bóg jest na świecie, nie znajdzie pokoju”- czytam u Ojców Pustyni. Doświadczenie samotności i szepty natury, przeistaczają się w obopólny dialog istnień w Istniejącym. „Milczy- pisał M. Laroche- kto wychodząc od ciszy, rezygnuje, by afirmować swoją egzystencję.” Kamienista droga, szum potoków i drzew, zielone hale wydeptane przez stada owiec i krów, przenika jakaś beztroska, tak dziwnie obca człowiekowi pośpiesznej nowoczesności. Kiedy tracisz zasięg w telefonie, zaczynasz rozumieć, że jesteś zdany na kaprysy pogody i wzniesienia które obmywa pot spadający z czoła. Praży słońce, za chwilę krawędzie gór pokrywają się pierzyną mgły i rozbłyskują pioruny, konfrontując z żywiołem śmierci. W tej metafizycznej dramaturgii najważniejsza jest droga i przemierzający ją człowiek. W czasie przerw kładłem głowę na kamieniu lub kawałku zwalonego pnia i czytałem krótki ustęp Ewangelii. Człowiek zostaje zaczarowany tym, co niedotykalne- namacalność nadprzyrodzoności. Majestat przyrody pozwala pojąć mądrość Boga, Jego zatrzymanie na drobiazgach – przestrzeniach za horyzontem których wyłania się kontur Wiecznego Królestwa. Spękana dłoń dotyka oczy i uszy, jakby niedowierzając mistyce chwili. Obcujesz z pięknem i „idziesz tam, gdzie śpiewowi nigdy nie brak tchu, gdzie świat jest już tylko jednym podstawowym dźwiękiem ciągniętym w nieskończoność, jedną struną światła dźwięczącą we wszystkim, wszędzie.” Wchodzisz na szczyt i zaczynasz współuczestniczyć w tym, co dane było osiągnąć uczniom Chrystusa, zanurzonym w świetle Taboru. „Spotkasz mnie za rogiem, gdzie światłość zbliża się, ja będę tam, przysięgam- będę tam…” (Lindisfarne). Dostrzegasz ciało świata poddane drganiu światła, oczekujące na finalne przeistoczenie w Bogu. Stoisz w onieśmieleniu i euforii i nie chcesz zejść do świata z jego prozaiczną ociężałością. Schodzę ścieżką w dół i przekonuję się, że wdrapywanie się miało przyjemniejszą nutę, niż schodzenie. Pod drodze drewniana chata i małżeństwo sprzedające własnoręcznie zrobione sery. Wnętrze izby przenika zapach sosnowych desek i żywicy, a kącie krasnyj ugoł z ikoną prostodusznie i po ludowemu namalowanego Chrystusa. Jestem u siebie pomyślałem i napełniony Obecnością ruszyłem do miejsca noclegu. „Niech ten, kto szuka nie przestaje, aż znajdzie, a gdy znajdzie, niech będzie zadziwiony”(M.R. James). Powroty do przywykłej od schematów codzienności, zawsze są trudne. Pozostają jednak drobne impresje, których siła skłania do powrotów w miejsca cudowne i przeniknięte towarzyszeniem Kogoś, kto wędrowanie i przepowiadanie piękna świata, uczynił prostoduszną mądrością Ewangelii.

niedziela, 9 lipca 2023

 

Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy» (Mt 22, 34-40).

Znam wielu ludzi którzy szukają w Biblii natchnienia, a jeszcze inni na sposób jurydyczny próbują układać pod jej wersety własne życie. Biblia staje mapą, busolą, czy przewodnikiem po zawiłych przygodach życia. „Powstałaś z gorącego oddechu Pana. Z Jego rozpalonego tchnienia. Z Jego Głosu, będącego istotą, zalążkiem i kiełkiem wszechbytu… Księgo, do której codziennie wracam. Coraz uboższy o świat. I coraz bogatszy. O ciebie… Kosmiczny monologu Boga”- pisał R. Brandstaetter w Hymnie do Biblii. Pozwalam tym słowom w sobie drżeć, utożsamiam się z ich zapachem, aby stanąć w sercu Boga i odkryć swoją własną drogę ku horyzontom wiary. W Kamiennych Tablicach z Synaju i wykaligrafowanych drżącą dłonią człowieka strofach Boga, jaśnieje Jego święte Prawo- wibrujące w ponad strugami deszczu, gwałtownych huraganów i ociężałością człowieka uciekającego przed jego błogosławionym brzemieniem. Złóg martwego języka i serca człowieka, zostaje napełniony pierwszym i najważniejszym przykazaniem zwoju Tory: „Słuchaj, Izraelu. Pan jest naszym Bogiem- Panem Jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich sił”(Pwt 6,4-5). Ta podniosła fraza, stała się najgłębszym wyznaniem wiary narodu wybranego. Rytuał wierności i modlitewne westchnienie, orientowało w wieczór szabatu każdego, połączonego węzłem tradycji i wspólnoty etnicznej Żyda. W to Shema Israel – wprowadza Chrystus żar miłości bliźniego, czyniąc go najdoskonalszym wypełnieniem szacunku i miłości wobec Przedwiecznego. Miłość jest personalistyczna. Zawiera się w tym porzucenie hermetycznej religijności, nacechowanej wyższością wobec obcości i dostrzeżenie tych innych- jako autentycznych braci w Bogu. „Widziałeś twego brata ? Widziałeś Boga.” Największe niebezpieczeństwo dla świata, to obecność ludzi uśmiercających na dnie własnego serca płomyk miłości. Istota wypierająca miłość, skazuje siebie na dręczącą duszę samotność. Piekło doczesnego sukcesu rygluje bramę serca. Wiarę mierzy się wielkością serca i wychodzeniem naprzeciw tym, wobec których istnieje pokusa odrzucenia, pominięcia, niezauważenia lub co gorsze, zawłaszczenia. „Nasz Stworzyciel dał nam miłość jako wyraz naszego ludzkiego oblicza”- twierdził św. Grzegorz z Nyssy. Człowiek Ewangelii to istota życzliwa do wszystkich, zdolna do okazywania przebaczenia, uchrystusowiona, potrafiąca wznosić mosty pomiędzy wąwozami inności i niezrozumienia. „Miłość jest umiłowaniem obrazu Bożego w człowieku, a obraz Boży jest w każdym człowieku, nawet najbardziej upadłym i grzesznym. I miłość do obrazu Bożego w człowieku jest miłością nie tylko do tego, co Boże, ale do tego, co człowiecze. Trzeba kochać nie tylko Boga w człowieku, ale także człowieka w Bogu”(M. Bierdiajew). Radość poznania prawdziwego Boga, rodzi się z miłości do nieprzyjaciół i akceptacji rozsianych na krętej drodze krzyży, będących potwierdzeniem tego stanu rzeczy. „Osoba jest czymś więcej, bo Obecnością kochającą, byt jest pełnią, gdyż jest przejrzysty dla tej Obecności, a ta Obecność przychodzi do nas w suwerennej swojej Miłości”(O. Clement). Człowiek spotyka Żyjącego w miłości !

 

czwartek, 6 lipca 2023

 

Czas wakacji sprzyja głębokim, choć niepozbawionym spokojnego tonu rozmyślaniom na tematy związane z naszą współczesnością i kształtem przyszłości w podmuchu tak wielu toczących się spraw. Miotanie człowieka pochłoniętego panoramą gór. Od dwóch lat spoglądamy z perspektywy polskiej w kierunku nieprzewidywalnej w swoich planach Rosji. Wszystko swędzi na powierzchni i nie wiadomo jak zażegnać dziejące się kryzysy. „Nasze klucze do Rosji są zardzewiałe od nowości. Zdążyły zardzewieć, zanim zostały użyte”- pisał niegdyś Wodziński w kontekście twórczości Dostojewskiego i zalegających w kulturze tego kraju, światła i cieni, a nade wszystko mroku- przez który wiele spraw, zdaje się nieostre i poznawczo zatarte. Nasze myślenie o przeciwniku ze wschodu jest nabrzmiałe od stereotypów, a przecież ta rzeczywistość jest niestereotypowa. Oni doskonale wiedzą jaki będzie kolejny krok, jaki kształt powinna przybrać wojna ze światem zachodu. „Nie praca, nie Bóg, nie religia, lecz naga przemoc określa rosyjską „poczwę”- zasadę samookreślania się Rosjan”(P.Nowak). Można patrzeć na tak złożoną rzeczywistość oczami Dymitra Karamazowa z powieści i dostrzegać zakulisowo obrazy spalonych miast i wsi, sczerniałe pnie, przerażone kobiety niosące na ręku płaczące dzieci, czy dłonie starców układające cegły zdewastowanych murów w których utkwiły odłamki bomb. „Dlaczego ludzie są biedni, dlaczego biedny jest dzieciok, dlaczego nagi step, dlaczego nie obejmują się, nie całują, dlaczego nie śpiewają pieśni radosnych…” Dlaczego, powraca niczym mantra, budząc w umyśle obrazy, które cywilizowany świat wypiera i szybko zdusza w zarodku, wyrażając w zderzeniu ze szkłem kamery, współczucie w splocie westchnień pozbawionych smaku. Świat idiotyczny i wywrócony do góry nogami w którym milcząca zaduma wydaje się potężniejsza niż słowa bez pokrycia. Z tymi obrazkami zgrzytają nasze polskie krajobrazy z zadowolonymi z siebie Ukraińcami dla których nasz azyl, stał się domem z którego nawet siłą nie da się już nikogo skłonić do powrotu, ponieważ zachłysnęli się „dobrobytem” zachodu- który lada chwila odbije im się czkawką. Nic już nie jest jak wczoraj, a na pewno jutro będzie inne, niż nasze dzisiaj- konstatacja oczywista, choć warta przypomnienia. „Każdy człowiek jest formą uporu, to znaczy ideą. A ty chciałbyś zaznać smaku idei, usłyszeć jej głos. I zobaczyć jej uśmiech”- szkicował na pożółkniętych stronach notatnika Noica. Europa przeżywa swoje konwulsje, jakby miała się na nowo narodzić lub przedterminowo i embrionalnie skonać. Wszędzie jakieś punkty zapalne, zmęczenie i niezadowolenie. Ulice francuskich miast płoną od rozgoryczenia obywateli i agresywności imigrantów dla których Europa stała się urojoną „ziemią obiecaną.” Ziemia drży pod stopami przechodniów zaglądających w pustkę portfela. Wszystko wymyka się z pod kontroli, a brukselska kuratela zdaje się egzystować w świecie równoległym- jakby na innym biegunie w kompletnej i ociemniałej obojętności. „W krajach Zachodu człowiek również odsprzedaje wolność, ale odsprzedaje ją abstrakcyjnej i niewiele wartej konstytucji. Kawałkowi papieru, który nie gwarantuje mu niczego”(R. Przybylski). Spoglądamy na Rosję z dozą pogardy, diagnozując, iż za lada moment się rozpadnie na jakieś peryferyjne państewka, a jej „car” zamieni dyktaturę w prymat wolności. Miałkie złudzenia, równie komiczne jak zachodnia wolność i szacunek wobec jednostki borykającej się z uwierającym duszę- niepewnym losem i pracą aż do śmierci. To złudzenie się zatrze, jak marny rysunek wykonany na piasku. „Człowiek to istota paradoksalna, sam dla siebie jest zagadką i lęka się rozwiązania zagadki swego istnienia”(P. Evdokimov). Jakże trudno jest polemizować ze majakami świata które są jedynie mizerną próbą scalania czegoś, co już jest utracone i w kategoriach temporalnych wczorajsze. „Albo sens świata i przekreślenie jednostki albo sens dla jednostki z przekreśleniem racjonalności świata”- dylematy znudzonych życiem intelektualistów. Cioranowskie sylogizmy rozgoryczenia przez które przenika wątły płomyk nadziei. „Nigdy dotąd ludzie nie byli do siebie tak podobni i tak wzajemnie obcy- ciągle aktualną zdaje się diagnoza Thibona- I nigdy też nie byli połączeni ze sobą więzami równie sztucznymi i nieludzkimi. Ludzkość przypomina dziś ciało, którego rozpadające się organy podobne są do metalowych nitów.” Czekamy jutra które wychyli się zza oparów absurdu i obojętności. Bóg uczyni kolejny dzień człowiekowi i przedłoży go jako zadanie do zrealizowania. Jaki będzie tego efekt ? Trudno powiedzieć.

wtorek, 4 lipca 2023

 

Od rana chodzę niespokojny. Mój przyjaciel w czasie mojej krzątaniny jest operowany na serce. Wydany w ręce lekarzy, a nade wszystko Opatrzności. Takie momenty są jak gwałtowane otrzeźwienie i towarzyszy im zupełnie inna ciężkość myśli i uczuć. Nie jest autorem swojego bólu, stając się ofiarą przychodzącego gwałtownie cierpienia i choroby. W życiu człowieka ilość możliwych do przyswojenia emocji ma swoją granicę. Przychodzi taki dzień, kiedy „człowiek nie może znieść czasu”(H. Michaux). Biegun samotności u którego brzegu uczepia się rozpacz. Naprzeciw tego kiełkuje charyzmat przenikniętego optymizmem towarzyszenia. Wszystko się dramatycznie dłuży, a oczekiwanie na dobrą wieść jest uporczywie rozwlekłe. Milczące przestrzenie oczekiwania na cud- iskrę życia- tańczącą linię na ekranie kardiomonitora. Kiedy nadchodzi wiadomość, jest ona jak odpływ fali zalewającej rozsiane klify. Dech życia lub zaśnięcie. Obecność może stać się nieobecnością- jakkolwiek zagmatwanie to może brzmieć. Tak ubogiej w słowa refleksji towarzyszy pewnego rodzaju traumatyczna idea śmierci. Ona  istnieje i jest przypadłością człowieka. „Śmierć to nicość, życie – to radość”(J. Dehu). W tej sinusoidzie wypadkowych, pozostaje modlitewny szturm do Nieba. Modlitwa utkana z bezradności którą spowija nadzieja, że wszystko jest ostatecznie w rękach Przedwiecznego. Nie ma okna na nic, lecz wejście w zupełnie inne- twórcze odczucie sensu istnienia. Po eksploatacji ciała, przychodzi moment na przebudzenie duszy. „Migdałowiec zaczyna bielić się płatkami. Powinniśmy zgromadzić się wokół niego, by nauczyć się uśmiechu”(P.A. Jourdan). Przychodzi sms: „operacja przebiegła bez komplikacji.” Wszystko staje się dziękczynieniem !

niedziela, 2 lipca 2023

 

Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: «Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!» Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. i nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy» (J 10,24-30).

Przeżywanie pytań to codzienność Ewangelii w której ludzka niecierpliwość próbuje dotrzeć do prawdy i napełnić nią porozdzierane w drodze bukłaki. „Jesteśmy bliżej Boga, kiedy zadajemy pytania, niż kiedy myślimy, że znamy odpowiedzi"(A. J. Heschel). Nawet owce które poznały Pasterza, nie pozostają w idyllicznym bezruchu, chcą poddać się promieniowaniu Obecności. Pragną sycić się mądrością i nadzieją Bogaczłowieka, posługującego się łagodną perswazją i szkicującego na piasku, zarys optymistycznego jutra. Wydaje się, że Jezus nigdy nie zaprzeczył publicznie, iż jest Mesjaszem, być może uważając to za równoznaczne z przeznaczeniem, że w ogóle jest Odkupicielem zwiastującym świat sprawiedliwości i miłosierdzia. „To jest wierny Pasterz. Mówi się o Tobie: Ty jesteś Księciem Izraelitów, Panem ziemi... Synem Najwyższego, Synem Świętego Boga... i łaskawą Szekinah”(Zohar). Pomazańca (Christos) potrafią rozpoznać ci, których oczy są pełne ognia, a uszy spowija bezbrzeżna cisza. Prostaczkowie zajmujący ostatnie miejsca i nieprzepychający się na czoło napierającego zewsząd ciekawskiego sensacji tłumu. Powiedziałem do migdałowca: "Bracie, opowiedz mi o Bogu. I zakwitło drzewo migdałowe.” Jakimi zmysłami potrafimy choć odrobinę doświadczyć i pojąć Tego, na słowo którego uciszyła się burza, drżą demony, niewidomy odzyskał wzrok, a dziewczyna zatopiona w śmierci- przebudziła się do życia ? Ten, który pozwala natrętnemu tłumowi błądzić po manowcach własnej wolności, objawia się nie jako zbrojne ramię Izraela- rewolucjonista z karabinem w dłoni, lecz odziane w szatę miłości- nieskończone Dobro i Piękno. „Nie możemy zmienić rzeczywistości, mówi bliski mi bizantyjski mistyk – zmieńmy więc oko, które widzi rzeczywistość.” Żydzi usłyszeli o Proroku przychodzącym zbawić człowieka i chwycili za kamienie, aby nie burzył ich świętego spokoju. Świat naszego ducha przeżywa zawał, ponieważ zepchnął pamięć o Bogu na peryferia, czyniąc wszystko projekcją, majakiem,  obłąkaniem i potrzebą bezsilnych ludzi. Tak narzucona logika nihilizmu jest skazana na porażkę, bowiem w wyczekiwanym Mesjaszu dokonuje się synteza rozproszenia i nieskończoności, paradosks naszej wolności i zagubienia, stanowiący przynaglenie do odnalezienia jak zagubiona z przypowieści owca. Ostatni akord Apokalipsy jest proklamacją triumfu Mesjasza i Zbawiciela: „Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a ON będzie BOGIEM Z NIMI”(21,3).