Czas wakacji sprzyja
głębokim, choć niepozbawionym spokojnego tonu rozmyślaniom na tematy związane z
naszą współczesnością i kształtem przyszłości w podmuchu tak wielu toczących
się spraw. Miotanie człowieka pochłoniętego panoramą gór. Od dwóch lat
spoglądamy z perspektywy polskiej w kierunku nieprzewidywalnej w swoich planach
Rosji. Wszystko swędzi na powierzchni i nie wiadomo jak zażegnać dziejące się
kryzysy. „Nasze klucze do Rosji są zardzewiałe od nowości. Zdążyły zardzewieć,
zanim zostały użyte”- pisał niegdyś Wodziński w kontekście twórczości Dostojewskiego
i zalegających w kulturze tego kraju, światła i cieni, a nade wszystko mroku- przez
który wiele spraw, zdaje się nieostre i poznawczo zatarte. Nasze myślenie o
przeciwniku ze wschodu jest nabrzmiałe od stereotypów, a przecież ta
rzeczywistość jest niestereotypowa. Oni doskonale wiedzą jaki będzie kolejny
krok, jaki kształt powinna przybrać wojna ze światem zachodu. „Nie praca, nie
Bóg, nie religia, lecz naga przemoc określa rosyjską „poczwę”- zasadę
samookreślania się Rosjan”(P.Nowak). Można patrzeć na tak złożoną rzeczywistość
oczami Dymitra Karamazowa z powieści i dostrzegać zakulisowo obrazy spalonych
miast i wsi, sczerniałe pnie, przerażone kobiety niosące na ręku płaczące dzieci,
czy dłonie starców układające cegły zdewastowanych murów w których utkwiły odłamki
bomb. „Dlaczego ludzie są biedni, dlaczego biedny jest dzieciok, dlaczego nagi
step, dlaczego nie obejmują się, nie całują, dlaczego nie śpiewają pieśni
radosnych…” Dlaczego, powraca niczym mantra, budząc w umyśle obrazy, które
cywilizowany świat wypiera i szybko zdusza w zarodku, wyrażając w zderzeniu ze
szkłem kamery, współczucie w splocie westchnień pozbawionych smaku. Świat idiotyczny
i wywrócony do góry nogami w którym milcząca zaduma wydaje się potężniejsza niż
słowa bez pokrycia. Z tymi obrazkami zgrzytają nasze polskie krajobrazy z
zadowolonymi z siebie Ukraińcami dla których nasz azyl, stał się domem z
którego nawet siłą nie da się już nikogo skłonić do powrotu, ponieważ
zachłysnęli się „dobrobytem” zachodu- który lada chwila odbije im się czkawką. Nic
już nie jest jak wczoraj, a na pewno jutro będzie inne, niż nasze dzisiaj- konstatacja
oczywista, choć warta przypomnienia. „Każdy człowiek jest formą uporu, to
znaczy ideą. A ty chciałbyś zaznać smaku idei, usłyszeć jej głos. I zobaczyć
jej uśmiech”- szkicował na pożółkniętych stronach notatnika Noica. Europa
przeżywa swoje konwulsje, jakby miała się na nowo narodzić lub przedterminowo i
embrionalnie skonać. Wszędzie jakieś punkty zapalne, zmęczenie i
niezadowolenie. Ulice francuskich miast płoną od rozgoryczenia obywateli i
agresywności imigrantów dla których Europa stała się urojoną „ziemią obiecaną.”
Ziemia drży pod stopami przechodniów zaglądających w pustkę portfela. Wszystko
wymyka się z pod kontroli, a brukselska kuratela zdaje się egzystować w świecie
równoległym- jakby na innym biegunie w kompletnej i ociemniałej obojętności. „W
krajach Zachodu człowiek również odsprzedaje wolność, ale odsprzedaje ją
abstrakcyjnej i niewiele wartej konstytucji. Kawałkowi papieru, który nie gwarantuje
mu niczego”(R. Przybylski). Spoglądamy na Rosję z dozą pogardy, diagnozując, iż
za lada moment się rozpadnie na jakieś peryferyjne państewka, a jej „car” zamieni
dyktaturę w prymat wolności. Miałkie złudzenia, równie komiczne jak zachodnia
wolność i szacunek wobec jednostki borykającej się z uwierającym duszę-
niepewnym losem i pracą aż do śmierci. To złudzenie się zatrze, jak marny
rysunek wykonany na piasku. „Człowiek to istota paradoksalna, sam dla siebie
jest zagadką i lęka się rozwiązania zagadki swego istnienia”(P. Evdokimov). Jakże
trudno jest polemizować ze majakami świata które są jedynie mizerną próbą
scalania czegoś, co już jest utracone i w kategoriach temporalnych wczorajsze. „Albo
sens świata i przekreślenie jednostki albo sens dla jednostki z przekreśleniem
racjonalności świata”- dylematy znudzonych życiem intelektualistów. Cioranowskie
sylogizmy rozgoryczenia przez które przenika wątły płomyk nadziei. „Nigdy dotąd
ludzie nie byli do siebie tak podobni i tak wzajemnie obcy- ciągle aktualną
zdaje się diagnoza Thibona- I nigdy też nie byli połączeni ze sobą więzami
równie sztucznymi i nieludzkimi. Ludzkość przypomina dziś ciało, którego
rozpadające się organy podobne są do metalowych nitów.” Czekamy jutra które
wychyli się zza oparów absurdu i obojętności. Bóg uczyni kolejny dzień
człowiekowi i przedłoży go jako zadanie do zrealizowania. Jaki będzie tego
efekt ? Trudno powiedzieć.