środa, 29 listopada 2023

 

Na zewnątrz mróz i przyprószone śniegiem kontury miasta który przemierzając powolnym krokiem, półsennie w odmętach migotliwej aury, zmienia się wraz z ociężałością stawianych stóp i nachalnych muśnięć wiatru. Heidegger słusznie zauważył: „Tylko tam, gdzie jest widmo trwogi, jest szczęśliwość zadziwienia.” Zima posiada swoją niepowtarzalną atmosferę i wyostrza zmysły na inne odczucie świata, towarzyszących mu zapachów i kulcie ojczystego krajobrazu przechowywanego szczelnie w kapsule pamięci i serca. Zimno zamyka ludzi w kokonie domu, wypatrywanych źródeł ciepła i światła, obłaskawiających przytuleń bliskich, smaku herbaty której korzenny posmak pozostaje na długo po tym, jak następuje ciepło i cudowność błogostanu na kącikach ust, oraz wnętrza - przyśpieszającego natychmiastowość snu. To czas, kiedy wszystko spowalnia i poddaje się drobiazgowemu przeżywaniu chwil które odwlekane pośpiesznością i nerwowością, powracają w spokojnie przeżywanych pauzach. „Lecz słuchaj wielkiego powiewu, tej nieprzerwanej wieści, która kształtuje się z ciszy” – Rilke upominał swoje serce by słuchało Boga. Mechanizm wyobraźni zatrzymuje na delektacji rzeczywistości z której dopiero wybudzi się wieczność. „Uczynię miejsce dla siebie. Z tego krajobrazu”- wzdycham za poetą. Spoglądam na zimowy obraz Fałata i chciałbym się wznieść jak ów ptak nad pejzażem skutym śmiercią, po której rzeka, zapewne przeistoczy się w żywioł tętniącego życia i spulchni porowatą skórę ziemi. Wystarczy obudzić wyobraźnię; przemierzyć brodem rzekę, prężnymi krokami, przechodząc przez zmierzch ku nastaniu skąpanemu w słońcu świtu. Dzieci kochają zimę, przestrzenie puszystej bieli przepruwanej sankami, nartami, czy szklistości łyżew po skutych lodem jeziorach. Bezmiar radości przecinanej troskliwymi spojrzeniami rodziców, limitem czasu i przemoczeniem, po którym radość z doświadczenia ciepła, pozostawia najtrwalsze z kolekcjonowanych wspomnień dzieciństwa. Na powierzchni wymalowanego bielą świata, serce spowalnia, a oczy nasyca bezkres nieprzemierzonych dotychczas dróg i miejsc. „Musimy stać się dorośli, aby zrozumieć, że dorośli nie istnieją i że zostaliśmy wychowani przez dzieci, których zbroja naszego śmiechu uczyniła je fałszywie nietykalnymi”- pisał Ch. Bobin. Tylko dziecko potrafi dostrzegać poza zasłoną niepoznania i dorosłej racjonalności Boga, posyłającego uśmiechy i roztaczającego dźwięki na które zamknięte są uszy dorosłych. Znalazłem Boga w ornamentach lodu, szczelnie wypełniającego starą szybę witryny. Dostrzec Go w płatkach śniegu, opadających na głowy zamyślonych poważnie mędrców. Odkryć Go w uśmiechach innych dzieci których autentyczność spojrzeń jest najbliższa pierwszym zapatrzeniom w pięknie. Radość okaże się kruchą, jeśli o niej nie opowiemy dalej, jeśli nie postaramy się jej przekazać innym.  

niedziela, 26 listopada 2023

 

Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie… (Mt 24,42-51).

Czuwanie – to stan, który Chrystus nieustannie zaleca uczniom i również nam przesypanym w innej klepsydrze czasu i miejsca. Człowiek jakże często jest istotą ospałą, gdzie prawda oczu utraciła swój blask, a zmysł powonienia nie wyczuwa już zapachu Raju. „Noc każe mi trwać w pogotowiu”- powie poeta Renard. Kyrios jest blisko ! – obwieszcza markotnie, lecz nie bez przekonania Kościół zepchnięty na margines zaganianej, obojętnej i zajętej sobą codzienności. „Święty przychodzi z góry… Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia jest pełna Jego chwały”(Ha 3,3). Zatem czuwanie przenika adwentową tęsknotę i czyni jakąkolwiek refleksję teologiczną, otwartą na zdumienie chwilą, która może okazać się ostatecznym pochwyceniem w miłości i zachwytem wobec którego słowa są jednie przebłyskiem czegoś niewyrażalnego i ulotnego. „Nie lękaj się przyjścia twego Boga, nie lękaj się Jego przyjaźni- pouczał swoją owczarnię św. Augustyn- On nie stłamsi ciebie gdy przyjdzie. Raczej wywyższy ciebie.” Człowiek oczekujący to ten, który potrafi wznieść w sobie i wokół siebie przestrzeń spokoju i ciszy, oddzielić świat pozorów od tego, co natychmiastowe i obłaskawiające. To ktoś, pozbawiony pokusy znieczulenia się i ucieczki od egzystencji uwierającej, ciężkiej i budzącej lęk. Wchodzi w ciszę nocy i pozwala w jej wnętrzności zajaśnieć rozbłyskowi światła. Choć źrenice oczu spowija cień snu, to serce czuwa – poddane drżeniu miłości na wieść o mogącym nadejść Oblubieńcu. „O północy zaś powstań, obmyj ręce i znów pomódl się. Jeśli obecna jest twoja żona, módlcie się razem”(Hipolit Rzymski). W podobnym tonie o domu czuwania i modlitwy wskazuje św. Jan Chryzostom: „Niech Twój dom będzie kościołem; wstań w środku nocy. W nocy dusza jest czysta, lżejsza. Zachwycaj się twoim Mistrzem. Jeśli masz dzieci, obudź je i niech przyłączą się do ciebie we wspólnej modlitwie.” Przebudzenie to czuwanie starotestamentalnych proroków i mądrych panien z przypowieści, zaopatrzonych w lampy oliwne – łaskę Ducha Świętego, która jest cudowną odpowiedzią na wiarę i pokorę. Parousia, na którą każdy musi być przygotowany bez zbędnych dywagacji i zabezpieczeń. Chrześcijanin wchodzi w noc tak, jakby szedł na spotkanie jutrzenki, po drodze mierząc się w boju z zaczajonymi ukradkiem wrogami i kłębowiskiem demonów, próbujących skutecznie opóźnić i uprzykrzyć moment nawiedzenia, spotkania i obdarowania. Ten stan „bezsenności” i ocierania się o niebezpieczeństwo, pozwala wierzącym odkryć dwa oblicza ludzkości „ludzi o obliczach aniołów oraz ludzi noszących maskę bestii”(św. Grzegorz z Nyssy). Przesłanie Ewangelii rezonuje z jeszcze większą siłą i przepruwa zdruzgotaną duszę świata, czyniąc najdrobniejszy skrawek czasu – eonem wieczności. „Dlatego stale musimy zmieniać myślenie, na nowo się budzić, powstawać ze snu, byśmy całkowicie czujnym duchem weszli w misterium”- pisał Odo Casel. Jakże wielu z ludzi z ignorancją i perfidnym odrzuceniem postawi Chrystusowi pytanie starego inkwizytora z powieści Dostojewskiego: „Po cóżeś przyszedł nam przeszkadzać ?” Tylko tych, co czuwali, poderwie z łoża miłość i słodkobrzmiący głos Kogoś bliskiego. „I już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światła lampy ani światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi”(Ap 22,5).

 

 

wtorek, 21 listopada 2023

 

Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny (Łk 1,49). Miejsce Maryi w pobożności prawosławnej jest szczególne, tak w wymiarze liturgicznym, jak i prywatnym kulcie rodziny, czy indywidualnych osób czczących w licznych wariantach ikon Jej wizerunek i szeptając ustami rozliczne modlitwy poświęconej najbardziej uprzywilejowanej wśród Świętych. Pierwsze miejsce w odbieraniu modlitw i czci zajmuje pod Chrystusie Bogurodzica. W Ewangeliach życie Maryi przebiega w tajemniczym ukryciu przed ludźmi; wszystko staje się pełnym czułości oczekiwaniem na moment Zwiastowania i Wcielenia. Uobecnienie kobiecości i macierzyństwa, napełnionego Duchem i świętością, czyniąc kosmos i naturę naznaczoną pierwiastkiem żeńskim: „Ziemio błogosławiona, błogosławiona Oblubienico Boga. Ty, która zrodziłaś ziarno nie zasiane, Zbawiciela świata.” Jej pojawienie się i wybór ze strony Najwyższego, jest rozbłyskiem nadziei w sercu poddanej kaprysom czasu historii i umiejscowionego w niej zagubionego człowieka. Starożytność chrześcijańska w tak wielu figurach Starego Testamentu dostrzegała osobę Tej, której powołanie i misja, będzie odzwierciedlała troskę i zbawczy akt działania Boga. Jest Ona arką zbawienia Noego i drabiną, której wizję miał patriarcha Jakub – jako Ta, przez którą niebo zstąpiło na ziemię. Jest Ona krzakiem gorejącym, który swoim ułomnym wzrokiem dostrzegał Mojżesz wspinając się na szczyt góry. Naczyniem z manną w Arce Przymierza – tabernakulum Miłości, czy laską Aarona, która zakwitła stając się latoroślą – owocem daru i duchowej wiosny. „Wielka świętość Dziewicy Maryi stanowi tajemnicę pełne łaski działania Bożego i Kościół prawosławny zawsze wyznawał tę tajemnice, wielbiąc ją jako szczyt przebóstwienia”(W. Saryczew). Wyrażają tę prawdę liczne ikony i tytuły odzwierciedlające jakże ludzkie, przyobleczone w artystyczne wizje i słowa uwielbienie: Nowa Ewa, Raj, Gołębica, Czuła Dziewica, Pełna łaski, Wskazująca Drogę, Dziewica Znaku, Pocieszenie, Wzruszenie, Nowe Niebo, Ucieczka Grzesznych, Oczyszczenie serca złego, Słodkie Pocałowanie, Współczująca, Najświętsza, Nieskalana, Błogosławiona, Najczystsza, Dawczyni Boga. Bogurodzica, uświadamia wierzącym, że ich życie jest darem i wyzwaniem. Wiarą odnajdującą swoją nieustanną odnowę w mozolnie powtarzanym fiat. W jakże pełnej poetyckiego uniesienia i piękna modlitwie oddaje ludzi w ręce Opiekunki Dionizy Pseudo- Areopagita: „Pragnę, aby Twój obraz odbijał się bez przerwy w zwierciadle dusz i zachowywał je w czystości aż do skończenia wieków, aby podniósł tych, którzy są zgięci do ziemi, i aby dawał nadzieję i radość wszystkim tym, którzy czczą i naśladują ten wieczny model Piękna.” Miłosierdzie Matki otwiera poranioną cierniem grzechów ludzkość na przeobfitą miłość Syna. „To, co się zrealizowało cieleśnie w Maryi, ma miejsce w sposób analogiczny w każdej oczyszczonej duszy”- pisał św. Grzegorz z Nyssy. Dzisiaj w liturgii przywołujemy moment wprowadzenia Maryi do Świątyni. To wydarzenie wyraziście i z właściwą teologiczną precyzją objaśnia nam św. German: „Tak wprowadzono Córę Bożą. Staje Ona przy rogach ołtarza miedzy rodzicami a kapłanem, który Ją umacnia błogosławieństwem. Rodzice mówią do kapłana: „Przyjmij Ją, ma Ona otrzymać niebieski, niepojęty ogień; ma być mieszkaniem Syna i Słowa Ojca, jedynego Boga. Ona usunęła skazę naszej bezpłodności; wprowadź Ją do ołtarza ! Ona ma nas wprowadzić na starą stolicę raju, Ona zwalczy moc śmierci, przyczynę naszej bojaźni i tyranię piekła, Ona przykryje obrabowaną w Edenie naszą naturę… Witaj, Maryjo, łaski pełna, świętsza od świętych, wyższa od nieba, sławniejsza od Cherubinów, czcigodniejsza od Serafinów, większa od wszystkich stworzeń !”

niedziela, 19 listopada 2023

 

W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki! (Mt 3,1-3).

Z pustyni- miejsca naznaczonego tremendum et fascinans, rozbrzmiewa tektoniczne przesłanie, że „Bóg jest oszałamiająco bogatą rzeczywistością”(F. Hügel). Na ziemi błogosławieństwa i przekleństwa rezonuje nawoływanie Anioła Pustyni, jakim jest święty Jan Chrzciciel. Intrygujący mężczyzna, pierwowzór pustelnika i ulubiony bohater sztuki, która tak chętnie próbowała unaocznić jego pełne szaleństwa i bezkompromisowości życie. Szelest jego skrzydeł przenika karawanę czasu i zaprasza do wyjścia ku Źródłu. Jego katecheza wstrząsa ludzką obojętnością, wycofaniem i zatrzymaniem się w świecie pozorów, ponieważ z niewiarygodną siła przyciągania nakreśla obraz Boga ukrytego i nadchodzącego: „Boga najczulszych spotkań i Boga, który doświadcza ukrzyżowaną samotnością”(A. Pronzato). Miejsce odludne staje się gościnne dla grzeszników których wiedzie nadzieja na odkupienie win i szansa na przemianę własnego życia. Istnieją jakże budujące świadectwa starożytnych mnichów, mówiące o tym jak dzięki modlitwie, pustynia stawała się miejscem zstępującej strugi światła. „Boska Światłość jest darem przeżycia mistycznego. Jest widzialnym znamieniem boskości, mocami, przez które Bóg się udziela i objawia tym, którzy oczyścili swe serca”(W. Łosski). Przemienienie i tęsknota- dwa słowa klucze stojące u początki adwentowej drogi łaski. Dopóki człowiek nie osiągnie wewnętrznego pokoju, to będzie smagany piaskiem i wiatrem pustyni. Miał rację święty Hieronim: „Pustynia miłuje ludzi nagich.” Być ogołoconym ze wszystkiego i gotowym na zwiastowanie jak Maryja w zaciszu nazaretańskiego domu. Trzeba przyłożyć ucho „do ziemi, by móc usłyszeć szmer ukrytych źródeł i niewidocznego kiełkowania”(J. Maritain). Dopiero wtedy pustynia otworzy swoje spękane szczeliny i stanie się krainą pragnienia; oazą kroczących po śladach Zbawiciela. „Nadejdzie znów świat i światło dzienne. Słoneczne ciepło jak krew zacznie krążyć w ciałach. Nawet przymykając oczy, będziecie wiedzieli, że was zamieszkało…”(A. Exupery). Potrzebujemy światła które wschodzi na horyzoncie pustyni. Pan, którego zwiastuje Prorok w wielbłądziej skórze, przychodzi z mocą życia, aby otworzyć nasze zaryglowane od środka twierdze i uczynić wszystko nowym. Człowiek ma stać się, jak powie Claudel „nową świątynią, której lamp nie zgasi, ni diamentowych sklepień nie rozdzieli gniew szatana.”

czwartek, 16 listopada 2023

 

A wy miejcie się na baczności. Wydawać was będą sądom i w synagogach będą was chłostać. Nawet przed namiestnikami i królami stawać będziecie z mego powodu, na świadectwo dla nich. Lecz najpierw musi być głoszona Ewangelia wszystkim narodom (Mk 13,9-10).

Powody, dla których nie powinno się narzekać na otaczającą mnie rzeczywistość jest wiele, pomimo tak uświadomionej wrażliwości, pozwolę sobie na kilka szorstkich uwag. Jestem wolny od osądu i nienawiści i nie szukam wrogów, lecz jedynie spoglądam na wszystko przez soczewkę człowieka wiary. Ludzie to istoty paradoksalne, marionetkowe i groteskowe. Na naszym polskim poletku politycznym toczy się istotnie konflikt i nie pozostaje to bez wpływu na ludzkie relacje i codzienność, która wraz z pojawieniem się nowych twarzy w parlamencie, miała dokonać pewnego rodzaju risorgimento. Odnowy nie będzie, jedynie rewolucja i chaos. Wyizolowanie i jakaś forma podporządkowania swoim pragnieniom i interesom. Każdy każdego będzie rozliczał za wszystko, a istotne sprawy ludzi pozostaną na marginesie, przykryte politycznymi awanturami i pazernym dzieleniem łupów. Potężne pieniądze za które będzie można kupić rząd dusz, mogą jedynie odebrać wolność i zniszczyć głębiny serca. Demaskowanie iluzji wymaga odwagi ! Mogę być uważany za fałszywego proroka lub chwilowego mizantropa, ale nic nie zmieni się na lepsze, a być może będzie jeszcze gorzej – co niebawem duża część społeczeństwa odczuje na własnej skórze, a nade wszystko w jakości życia i szczupłości portfeli. Budowanie na piasku zawsze kończy katastrofą, a wszelkie mrzonki o dobrobycie, stają się jedynie pustymi i nic nieznaczącymi hasłami za którymi to, stoi tani populizm i pokusa manipulacji mas. Liberalny kurs władzy, sprowadzi nas ponownie do roli europejskich niewolników na poletku obcych wpływów i zakulisowych interesów, redukujących naszą Ojczyznę do niemieckiego landu – pracującego w pocie czoła na sukces obcych sił. Nowa rasa „demokratów i kapitalistów” - sowicie opłacanych akolitów, dopilnuje tego procesu erozji i z uśmiechem na twarzy sprzeda rodowe srebra za przysłowiowe trzydzieści srebrników. Obecność ludzi tak silnie związana z systemem komunistycznym lub przynajmniej jego odpryskami w nowoczesnym kostiumie, piętrzy poczucie niepokoju i nie wieści świetlanej przyszłości. Bruksela zaciera ręce, ponieważ nikt już nie będzie stawiał oporu wobec liberalnej strategii i uwłaczających rozumowi i moralności ideologii, wywracających rzeczywistość do góry nogami. Każda głupota zostanie przyklaśnięta gremialnie i będzie wprowadzana tak, aby przeformatować myślenie i zburzyć wszystko to, co stanowi opór i wyrasta z ludzkiego ducha i sumienia. Najbardziej odczują to wierzący, wygnani na peryferia wraz ze swoim Bogiem na którego zamyka się oczy i próbuje uczynić reliktem urojonej historii podszytej lękiem rzekomo „sfrustrowanych niewolników.” Miał rację Clément pisząc: „Istnieje historia Boga. Wykluczony ze swego stworzenia przez zwątpienie i kłamstwo Adama, którym jesteśmy my wszyscy, On czekał, aby na nowo sakramentalnie stworzyć świat…”  Jaką trzeba kierować się przenikliwością intelektu i serca, aby zrozumieć zapętlone w czasie jutro. „Jesteśmy przecież wykonawcami testamentu ludzi, którzy byli przed nami – pisał Herbert – i jeśli go nie zrealizujemy, to będzie prawdziwa, bo moralna klęska.” Diagnozowanie przyszłości przyprawia o zawrót głowy i wskrzesza dalekosiężny pesymizm. Osobiście próbuję z odprysków codzienności składać możliwie przewidywalny scenariusz w którym chrześcijanin będzie musiał przyjąć taką, a nie inną postawę wobec buzującej rzeczywistości i wyskakującej z niej możliwych zagrożeń. Przeżywam teraz pytania o które rozbijam się za każdym razem, kiedy przychodzi mi tłumaczyć zawiłości świata i zapętlone dylematy ludzkich wyborów. Dobór słów – wydaje się nie adekwatny, ociężały wobec narastającego w świecie relatywizmu i zła. Fałszywi mesjasze, ogniska wojen, polityczne rozdarcia i społeczne niepokoje, przyprawiają o zawrót głowy i piętrzą niepewność do której przyznaje się coraz więcej ludzi. Spero, ut intelligam (mam nadzieję, abym zrozumiał) harmonijnie współbrzmi z amo, ut intelligam. Być może jedynie miłość, pozwala zrozumieć ukryte sensy, zawiłe ludzkie drogi, odarte z mądrości wybory, prowadzące na manowce akty w których porzucenie wolności- staje się pułapką bez wyjścia. Jestem realistą którego duszę nawadnia mądrość Ewangelii i doświadczenie pokoleń proklamujących autorytet Boga nad zmurszałą i obłąkaną samowolą ludzi, stawiających nieświadomie krok ku dolinom absurdu i krajobrazom piekła. Jakże silne wydają się kontrasty pomiędzy ciemnością i jasnością, nie pozwalając na pozycję rozkroku, czy prostego kompromisu. W świecie rozmytych wartości i podkopanych autorytetów, wszystko staje się regresem, pustką i jałową pustynią, odraczającą zbawienie na kiedy indziej. Adwent jest czasem przebudzenia – świtu – z którego wyłania się Ten, który gwałtownie rozdziera niebiosa i serca wątpiących. Kończąc, zapytam za milczącymi i kierującymi swój wzrok ku górze prostaczkami: Czy znajdzie się choć jeden wierzący którego ramiona uniosą ten świat ?

poniedziałek, 13 listopada 2023

 

Wczorajszą niedzielą liturgią, prawosławie zachodnie rozpoczyna coroczną wędrówkę ku Misterium Wcielenia.  Prorocy widzą przychodzącego Wybawcę i proklamują Jego nadejście: „Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło”(Lb 24,17). Ewangelia zaprasza nas do spotkania Boga i zamieszkania w Nim. „Od Abrahama do Maryi Duch Święty cierpliwie przygotowuje preliturgię Słowa, Jego ukrytą prothesis”(J. Corbon). Oto rozpoczyna się Adwent, sześć tygodni prowadzących w stronę spotkania z Obecnością ! „Czemu nie dowieść, że Bóg jest tym, który nadejdzie, który przez całą wieczność ma nadejść, że jest czasem przyszłym, dojrzałym owocem drzewa, którego my jesteśmy liśćmi. Czy nie sądzicie, że wszystko, co się dzieje, jest jakimś początkiem ? Czy nie jest też początkiem Boga ?”(R.M. Rilke). Życie człowieka rozpina się na cięciwie czasu i przechodzi na sposób młodzieńczy ku dynamizmowi przyjścia i nawiedzenia- ciszę Betlejemskiej Nocy i szczelinę grobu w którego zalegającej szczelnie ciemności, nastąpi eksplozja światła- triumf Apokaliptycznego Baranka. Odnawia się czas i historia napełniając porowate bukłaki upojenia, winem Królestwa Niebieskiego, zwiastując tym samym radość obecności Oblubieńca. Kościół przygotowuje się na spotkanie Tego, który wypełnia świat podmuchem swojej miłości i wznieca w głębi ludzkiego jestestwa „rozpaczliwe przyciąganie.” Tak lapidarnie sformułowana tajemnica jest zawsze „stara i nowa zarazem, stara w figurze, nowa w rzeczywistości”(Meliton z Sardes). Adwent to również świt Paruzji którą chrześcijanie wypatrują i której podniosłość, próbują zgłębić rozległością umysłu i odnową serca. Jak twierdził Pasierb: „Bóg zbliża się często do ludzi poddanych próbie pustyni” i żywiołowi codzienności uwikłanej w nieustannym utrudzeniu pośpiechem i negacją. Adwent to czas zbawienia; scalenia glinianych i zmurszałych od obojętności naczyń duszy. „Teraz bowiem bliższe jest nasze zbawienie niż wówczas, gdy uwierzyliśmy”(Rz 13,11). To przestrzeń fides de non visis, aby na powrót stać się dzieckiem wiary- którego beztroskie i malownicze wzruszenie wyraża się w gościnnym okrzyku ust: Marana tha !

środa, 8 listopada 2023

 

W świecie obarczonym masową komunikacją, tęsknota za spotkaniem z tym drugim staje się parabolą ludzkiego losu. Historia pęcznieje na naszych oczach, a demony podziału miotają czasem i wydarzeniami, czyniąc je wyboistą drogą na której piętrzą się liczne próby i wyzwania. „Wieczna ruchliwość” – to słowa Bielińskiego, upatrującego w materii życia, ruch i przeszywający zewsząd ból. Rezonuje również we mnie zdanie Prousta: „Miejsca, któreśmy znali, należą nie tylko do świata przestrzeni, w który wstawiamy je dla większej wygody. Były one jedynie cienką warstwą pośród wrażeń tworzących nasze ówczesne życie…” Jutro jest niepewne, tak jak mgliste jest pragnienie pokoju w narodach których dłonie zaciskają się do odwetu i walki. Nadszedł czas rzucania kamieni, a nie zrywania kwiatów i wpinania ich zgrabnie w odrzwia gościnnych domów – tak ochoczo niegdyś przyjmujących bezimiennych wędrowców. Spacerujemy z brawurą po krawędzi otchłani, nie zdając sobie sprawy z możliwego niebezpieczeństwa. Odtąd tak długo, jak długo pozostajemy w świadomości względnego spokoju i niedotyczącego nas nieszczęścia innych, idealizujemy z byt wiele z własnego życia i przywdziewamy kostium nieporuszonej pewności o jutro, które zdaje się aż nazbyt płoche i ostatecznie kruche w dramatycznym biegu dziejów. Lepsza jest przesadność tej fatalistycznej nuty, niż złudzenie świętego spokoju po którym może zdarzyć się nieprzewidziane, a co zatrważające umysł- najgorszy z możliwych scenariuszy. W różnych miejscach na świecie wybuchają konflikty zbrojne które nie pozostają bez wpływu na życie w innych przestrzeniach, nawet tych z pozoru bezpiecznych. Wojna rozszerza swe kręgi, niczym kamień uderzający z impetem o taflę wody- powodując je wzburzenie i poruszenie. Być może słowa tak ciężko kreślone, potrafią wydobywać zagubionych i otwierać ich umysły i dusze na łaskę ocalenia; podnoszącej posady świata nadziei. Nawet w naszej polskiej rzeczywistości, ciągła polityczna kotłowanina, wojna dwóch światów, wartości, przekonań i postaw. Za nim rozdało się ludziom karty do głosowania na tą, czy inną partię, należało uprzednio zrobić rzetelny test z historii; aby obudzić w zaspanych i otumanionych powierzchownością zmian- olbrzyma świadomości wychylonego ku prawdzie. „Nie ma alternatywy – pisał Turczyński – trzeba przejść ten wąski przesmyk pomiędzy lodem a ogniem, aby nie zginąć we mgle nagłego przyboru rzeczy niewidzialnych, których fala uderza i zagrania, unosząc myślący szczątek pośród innych śmieci tego świata – kosmiczna cząstka wyrwana z kontekstu spodziewanego jutra; cień wypalonego płomienia…” Być może wielu powinno złożyć pocałunek ziemi, aby ona przebaczyła, a wraz z nią i człowiek skrzywdzony i głodny miłości. Ontologiczna nędza ludzka, potrzebuje nasycenia, napełnienia, przemieniając się w poryw ku dobru i szlachetności postaw. Duchowość przebudzenia i zmartwychwstania ! Tylko ludzie wierzący potrafią z właściwą sobie wrażliwością spoglądać na świat, nie będąc przygniecionymi jego ciężarem i stając się uzdolnionymi do odkrywania drzemiących w nim sekretów Boga. „Historia staje się odtąd historią ognia, który Chrystus przyszedł rzucić na ziemię, a który nie przestaje rozpalać dusz; jest historią światłości, ekonomią Ducha Świętego”(O. Clement). Droga nieustannych oddaleń i powrotów w których to dokonuje się tempus operando redimentes. Kiedy Anioł Apokalipsy obwieszcza, że „czasu już więcej nie będzie-” to ma na myśli, że chwile odmierzane naszymi ziemskimi zegarami- odnajdą swój najgłębszy sens i spełnienie w tajemnicy wieczności. Tym, co nadaje temu przekonaniu moc, jest niewzruszona wiara. Stopy chrześcijanina mocno stąpają po ziemi, ale dusza, wyrywa się ku niebiańskim przestworzom. Stąd jakiekolwiek niepokoje i nieprzychylne wiatry współczesności, nie są wstanie zmącić tej świętej tęsknoty. „Prawdziwe chrześcijaństwo ma zbyt głębokie korzenie, aby mogło obawiać się wstrząsów czy likwidacji”- diagnozował w ubiegłym wieku Eliade. Chrześcijanie są obywatelami nieba, uświęcając czas i przestrzeń, otwierając powierzchowność na głębię istnienia która drga w Bogu. Modlą się nieprzerwanie: „Niech przyjdzie łaska i przeminie ten świat !”

niedziela, 5 listopada 2023

 

Będzie bowiem wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd i nigdy nie będzie. Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z powodu wybranych ów czas zostanie skrócony… Zaraz też po ucisku owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą. Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od jednego krańca nieba aż do drugiego (Mt 24,15-35).

Dzisiejszą perykopę Ewangelii przenika apokaliptyczne drżenie i nie pozostaje to bez wpływu na czytelnika tego tekstu. Ludzkość nie jest niewolniczo zatrzymana w egzystencji, lecz poddana drżeniu – natychmiastowemu zrywaniu pieczęci. Przejmujący w swojej plastycznej konstrukcji opis, nie tyle jeży włosy na ciele, co potęguje odczucie lęku przed mającą nastąpić katastrofą. Biologiczna harmonia świata zostanie zachwiana, a nieskończoność dokona inwazji na materię, odsłaniając tym samym zarys nowej ziemi i nowego nieba. Czas pod naporem wieczności skurczy się, a człowiek przecierając tarczę zegara spostrzeże się, iż nastała chwila nawiedzenia i pochwycenia. Uwspółcześniając trochę dramaturgię, padnie Internet i nastanie chaos. Duchowa i intelektualna śmierć dotknie szczególnie ludzi młodych- tak silnie zamkniętych w granicach tego świata. Cywilizacja legnie w gruzach, nie pod wpływem wybuchu atomowego, lecz zstępującego ognia miłości ! Jeżeli w przekonaniu Blocha historia jest ruchem, ewolucją, tętniącym życiem społeczeństw w czasie, to władza nad tym wszystkimi uwarunkowaniami zostanie zwrócona Bogu. „Historia nie może trwać przez czas nieokreślony, ani zatrzymać się dowolnie… Wcześniej czy później sztuka, myśl, świadomość moralna czy element społeczny zatrzymują się we własnych granicach i wówczas stają przez nieubłaganym wyborem: czy ustalić się w błędnej i zarazem występnej nieskończoności swej własnej immanencji, upoić się swoją czczością , lub wyjść ponad swe własne duszące jej ograniczenie- i być odbiciem tego, co transcendentne”(P. Evdokimov). Świat się musi zestarzeć, aby dostąpić przemienienia i zbawienia. Gobelin paradoksów: nastanie ciemność i rozbłyśnie światło. Zabrzmi dźwięk Paruzji z wydymanych przez usta posłańców trąb. „W końcu historii ucieleśni się moc zła, kościół diabła… Fałsz stworzenia, mniemającego o sobie, że jest bóstwem, będzie zniszczony, a wywyższone będzie stworzenie, zgodnie z planem Bóstwa, tzn. kosmos”(M. Bierdiajew). Czy będę godnym nieskończoności ? Tak postawione pytanie wzbudza postawę zawierzenia lecz nie lęku; wiary w ostateczną moc miłosierdzia. „Chrześcijanin żyje bowiem w dwóch światach- pisał Odo Casel- Według ciała i swojej historycznej egzystencji żyje on w obecnym eonie, w doczesności naznaczonej jeszcze ciężarem grzechu i wzdychającej do zbawienia. Według Ducha jednak, tzn. według nadprzyrodzonej egzystencji, żyje już w królestwie Chrystusa, w przyszłym świecie pod panowaniem Bożym.” Eschatologia jest nasycona chrystologią. Przesłanie Ewangelii wtajemnicza nas w najwyższą rzeczywistość życia które zaczyna się przy drzewie poznania, a kończy przy „lśniącym krzyżu poprzedzającym przyjście Króla”(Cyryl Jerozolimski). Dzieło Boga odnajduje swoje zwieńczenie w spektakularnym akordzie końca i zarazem początku. W tym naglącym oczekiwaniu Pana pozostaje chrześcijanom nieprzedawnione pouczenie Mistrza Eckharta: „Niech nam wszystkim Bóg dopomoże iść za Nim, tak by On nas doprowadził do siebie, tam gdzie Go poznamy naprawdę.”

 

czwartek, 2 listopada 2023

 

Prorokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: Wyschłe kości słuchajcie słowa Jahwe ! (Ez 37,4). Świadomość śmierci wygnana na peryferia życia, powraca w listopadowe dni, pod maską zewnętrznej obrzędowości za pomocą której człowiek bezrefleksyjnej nowoczesności próbuje jej obecność oswoić, wygładzić, uczynić przystępną dla racjonalizującego tak wiele spraw umysłu. Tłumy przechodniów forsują bramy cmentarzy, czyniąc z nich coś na kształt oswojonego i zamieszkanego miejsca. „Czyż zakazane słowo: śmierć nie jest monosylabą, niewymawialną, nie dającą się nazwać ani wyznać, którą przeciętny człowiek przywykły do mówienia między wierszami musi wstydliwie ukryć w pewnych właściwych a zgodnych z obyczajem omówieniach”(V. Jankelevitch). W wielu społecznościach pamięć o zmarłych pielęgnowana w przestrzeni cmentarza, została zastąpiona idiotyczną i guasi rozrywkową zabawą w hallowen. Trupia i wampiryczna maskarada, ocierająca się o okultyzm, podkopała ducha wielu pięknych i zakorzenionych w liturgicznym misterium funeralnych praktyk chrześcijaństwa. Naiwna strategia oszukiwania śmierci w kulturze masowej, zakrawa jedynie na płytki spektakl z pograniczna horroru i komedii. Za kulisami pełnego parodii i szyderczego uśmiechu, nie zawiera się nic – pustka połączona z wydestylowaną sztucznie głupotą, opakowaną w wymyślnych strojach krzykliwie narzucającej się czerni. Lucyferyczna błazenada pod której warstwą chrupoczą odpryski świata na opak. Chrześcijaństwo próbuje z różnym efektem stawiać tamę tym praktykom, akcentując pełną nadziei i modlitwy postawę pamięci o tych którzy odeszli na drugą stronę Raju. Jakże niewielu z nas potrafi poszybować myślami wyżej, rezygnując z własnego „ja”, by odnaleźć się w tęsknocie za światem wolnym od błahych wyobrażeń i determinizmów. „Odpoczynek naszych praprzodków był głębokim snem, a ich ruch – zawrotnym tańcem”(J.G. Hamann). W konfrontacji ze śmiercią spowijającą ciała bliskich, tak wiele pewników i projekcji blaknie, otwierając percepcję na tunel światła, szczelinę, granicę niepoznania, horyzont, za którego wyłania się dłoń kogoś nieprawdopodobnie bliskiego. „Znajdować to wiedzieć” – włożył ten promyk mądrości Exupery w usta pustynnego mędrca i wędrowcy. Słyszeć pęknięcie kamienia i ruch ziemi z pod której wstają wybudzeni przyjaciele Oblubieńca. Pierwsi wyznawcy Chrystusa pozdrawiali się słowami: „Pamiętaj o śmierci” a brzmienie tego pozdrowienia napełniało ich łaską i intensywnością świadków wychylonych ku światłości zmartwychwstania. To fascynujące, że lękowi zasypiania, towarzyszy nadzieja na przebudzenie. „Narodził się dla Nieba”- tak wczesnochrześcijańska sztuka proklamowała moment przekroczenia progu śmierci i stałości czuwania przy grobie współwyznawców, wierząc bez zawahania w carnis resurrectionem. „Dziecko zmierza do dorosłości, a dorosły zmierza do śmierci. Oto teza, jaką głosi świat. Oto jego nędzna myśl o tym, co żyje: światełko, które dygocze u swego zarania i potem już tylko słabnie”(Ch. Bobin). Chrześcijanin wbrew śmierci i pesymizmowi jutra, spogląda temu żywiołowi w oczy, oczyszczając świat z brudu rozkładu i lęku przed natychmiastowym unicestwieniem i zatrzymaniem wskazówki zegara. „Człowiek duchowy należy już do świata, w którym nie ma ziemskiej śmierci, ponieważ jego korzenie nie tkwią już w świecie przemijającym, lecz w świecie niebiańskim- pisał M.M. Davy – Wkracza w wieczność, porzuca to, co przemija, rodzi się w nim radość, entuzjazm i poczucie wiecznej młodości, Starość nie dosięga człowieka wewnętrznego…” Historia to ruch ku górze i radość wstępowania ku nowemu niebu i nowej ziemi. „Tu milknie wszelki język. Eschatologiczna perspektywa to nie tylko perspektywa nieprzewidywalnego końca świata, jest to również perspektywa każdej chwili życia. W każdej chwili życia trzeba kończyć ze starym światem i rozpoczynać nowy świat. W tym jest oddech Ducha. Eon kresu jest odsłonięciem Ducha”(M. Bierdiajew). W ikonografii prawosławnej symbolicznym wyobrażeniem śmierci jest ciemność, oddana głuchą czernią. Ciemność jako symbol nocy powtarza się w licznych fragmentach Biblii i komentarzach Ojców Kościoła. Kiedy zstępuje Chrystus w Otchłań, śmierć drży i poddaje się sile życia: „Teraz pod ziemią skryłeś się słońce, i nocą śmierci zostałeś okryty, ale zajaśniałeś, najjaśniejszy Zbawco.” Tu jest początek wieczności w której odnajduje swoje miejsce ludzki cień, proch, kości na powrót obleczone w ciało, ale ciało chwalebne – rezurekcyjnie przeistoczone.