Będzie
bowiem wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd i
nigdy nie będzie. Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z
powodu wybranych ów czas zostanie skrócony… Zaraz też po ucisku owych dni
słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i
moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna
Człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna
Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą.
Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z
czterech stron świata, od jednego krańca nieba aż do drugiego (Mt
24,15-35).
Dzisiejszą perykopę
Ewangelii przenika apokaliptyczne drżenie i nie pozostaje to bez wpływu na czytelnika
tego tekstu. Ludzkość nie jest niewolniczo zatrzymana w egzystencji, lecz
poddana drżeniu – natychmiastowemu zrywaniu pieczęci. Przejmujący w swojej
plastycznej konstrukcji opis, nie tyle jeży włosy na ciele, co potęguje
odczucie lęku przed mającą nastąpić katastrofą. Biologiczna harmonia świata
zostanie zachwiana, a nieskończoność dokona inwazji na materię, odsłaniając tym
samym zarys nowej ziemi i nowego nieba. Czas pod naporem
wieczności skurczy się, a człowiek przecierając tarczę zegara spostrzeże się,
iż nastała chwila nawiedzenia i pochwycenia. Uwspółcześniając trochę dramaturgię,
padnie Internet i nastanie chaos. Duchowa i intelektualna śmierć dotknie
szczególnie ludzi młodych- tak silnie zamkniętych w granicach tego świata. Cywilizacja
legnie w gruzach, nie pod wpływem wybuchu atomowego, lecz zstępującego ognia
miłości ! Jeżeli w przekonaniu Blocha historia jest ruchem, ewolucją, tętniącym
życiem społeczeństw w czasie, to władza nad tym wszystkimi uwarunkowaniami
zostanie zwrócona Bogu. „Historia nie może trwać przez czas nieokreślony, ani
zatrzymać się dowolnie… Wcześniej czy później sztuka, myśl, świadomość moralna
czy element społeczny zatrzymują się we własnych granicach i wówczas stają
przez nieubłaganym wyborem: czy ustalić się w błędnej i zarazem występnej
nieskończoności swej własnej immanencji, upoić się swoją czczością , lub wyjść
ponad swe własne duszące jej ograniczenie- i być odbiciem tego, co
transcendentne”(P. Evdokimov). Świat się musi zestarzeć, aby dostąpić przemienienia
i zbawienia. Gobelin paradoksów: nastanie ciemność i rozbłyśnie światło. Zabrzmi
dźwięk Paruzji z wydymanych przez
usta posłańców trąb. „W końcu historii ucieleśni się moc zła, kościół diabła…
Fałsz stworzenia, mniemającego o sobie, że jest bóstwem, będzie zniszczony, a
wywyższone będzie stworzenie, zgodnie z planem Bóstwa, tzn. kosmos”(M. Bierdiajew).
Czy będę godnym nieskończoności ? Tak postawione pytanie wzbudza postawę
zawierzenia lecz nie lęku; wiary w ostateczną moc miłosierdzia. „Chrześcijanin
żyje bowiem w dwóch światach- pisał Odo Casel- Według ciała i swojej
historycznej egzystencji żyje on w obecnym eonie,
w doczesności naznaczonej jeszcze ciężarem grzechu i wzdychającej do
zbawienia. Według Ducha jednak, tzn. według nadprzyrodzonej egzystencji, żyje
już w królestwie Chrystusa, w przyszłym świecie pod panowaniem Bożym.”
Eschatologia jest nasycona chrystologią. Przesłanie Ewangelii wtajemnicza nas w
najwyższą rzeczywistość życia które zaczyna się przy drzewie poznania, a kończy
przy „lśniącym krzyżu poprzedzającym przyjście Króla”(Cyryl Jerozolimski).
Dzieło Boga odnajduje swoje zwieńczenie w spektakularnym akordzie końca i
zarazem początku. W tym naglącym oczekiwaniu Pana pozostaje chrześcijanom
nieprzedawnione pouczenie Mistrza Eckharta: „Niech nam wszystkim Bóg dopomoże
iść za Nim, tak by On nas doprowadził do siebie, tam gdzie Go poznamy
naprawdę.”