środa, 29 listopada 2023

 

Na zewnątrz mróz i przyprószone śniegiem kontury miasta który przemierzając powolnym krokiem, półsennie w odmętach migotliwej aury, zmienia się wraz z ociężałością stawianych stóp i nachalnych muśnięć wiatru. Heidegger słusznie zauważył: „Tylko tam, gdzie jest widmo trwogi, jest szczęśliwość zadziwienia.” Zima posiada swoją niepowtarzalną atmosferę i wyostrza zmysły na inne odczucie świata, towarzyszących mu zapachów i kulcie ojczystego krajobrazu przechowywanego szczelnie w kapsule pamięci i serca. Zimno zamyka ludzi w kokonie domu, wypatrywanych źródeł ciepła i światła, obłaskawiających przytuleń bliskich, smaku herbaty której korzenny posmak pozostaje na długo po tym, jak następuje ciepło i cudowność błogostanu na kącikach ust, oraz wnętrza - przyśpieszającego natychmiastowość snu. To czas, kiedy wszystko spowalnia i poddaje się drobiazgowemu przeżywaniu chwil które odwlekane pośpiesznością i nerwowością, powracają w spokojnie przeżywanych pauzach. „Lecz słuchaj wielkiego powiewu, tej nieprzerwanej wieści, która kształtuje się z ciszy” – Rilke upominał swoje serce by słuchało Boga. Mechanizm wyobraźni zatrzymuje na delektacji rzeczywistości z której dopiero wybudzi się wieczność. „Uczynię miejsce dla siebie. Z tego krajobrazu”- wzdycham za poetą. Spoglądam na zimowy obraz Fałata i chciałbym się wznieść jak ów ptak nad pejzażem skutym śmiercią, po której rzeka, zapewne przeistoczy się w żywioł tętniącego życia i spulchni porowatą skórę ziemi. Wystarczy obudzić wyobraźnię; przemierzyć brodem rzekę, prężnymi krokami, przechodząc przez zmierzch ku nastaniu skąpanemu w słońcu świtu. Dzieci kochają zimę, przestrzenie puszystej bieli przepruwanej sankami, nartami, czy szklistości łyżew po skutych lodem jeziorach. Bezmiar radości przecinanej troskliwymi spojrzeniami rodziców, limitem czasu i przemoczeniem, po którym radość z doświadczenia ciepła, pozostawia najtrwalsze z kolekcjonowanych wspomnień dzieciństwa. Na powierzchni wymalowanego bielą świata, serce spowalnia, a oczy nasyca bezkres nieprzemierzonych dotychczas dróg i miejsc. „Musimy stać się dorośli, aby zrozumieć, że dorośli nie istnieją i że zostaliśmy wychowani przez dzieci, których zbroja naszego śmiechu uczyniła je fałszywie nietykalnymi”- pisał Ch. Bobin. Tylko dziecko potrafi dostrzegać poza zasłoną niepoznania i dorosłej racjonalności Boga, posyłającego uśmiechy i roztaczającego dźwięki na które zamknięte są uszy dorosłych. Znalazłem Boga w ornamentach lodu, szczelnie wypełniającego starą szybę witryny. Dostrzec Go w płatkach śniegu, opadających na głowy zamyślonych poważnie mędrców. Odkryć Go w uśmiechach innych dzieci których autentyczność spojrzeń jest najbliższa pierwszym zapatrzeniom w pięknie. Radość okaże się kruchą, jeśli o niej nie opowiemy dalej, jeśli nie postaramy się jej przekazać innym.