środa, 29 marca 2023

 

Drobne kroki czasu przecierają przestrzeń ku poznaniu tajemnic, jakie odsłania pełna rozterek natura. W pękaniu ziemi i pąkach rodzących kwiaty, oświetlone za dnia słońcem, a nocą przyprószone mrozem- szkicują reliefy przygodności w której nieuniknioność wpisany jest ludzki los. Mizerna wiosna przemycająca wątle prawdę o przebudzeniu i kiełkowaniu życia, schowanego za zewnętrznością bytu- pejzażu złaknionego światła wnętrza. „Raj jest rozproszony, wiem o tym- rozmyślał Yves Bonnefoy- A naszym ziemskim zadaniem, rozpoznać jego kwiaty rozsiane wśród ubogich traw.” Poza zasłoną myśli można usłyszeć z oddali śpiew zwiastujący poranek Życia. Jakże bliskie w tym miejscu wydają się słowa poetki: „to jest mój dom – wiatr świszcze w szparach świata […] nie zostawiam śladów jestem bruzdą. Którą żłobi wiejący z zewnątrz wiatr.” W charczących myślach przenikających przez umysł, drży tęsknota za ukrytym Bogiem. Oczy pękają niczym łupina orzecha. Patrzę na Niego i rozpoznaję mojego Mistrza. Proszę o jałmużnę nadziei ! Chwytam się Jego skrawka szaty, będąc złamanym w pół jak kobieta z Ewangelii albo trędowaty, którego paskudne rany przestają cuchnąć. „To, co widzimy, zmienia nas. To, co widzimy, objawia nas, chrzci, daje nam nasze prawdziwe imię.” Wklęsłość i bezradność teologii ustępującej miejsca mistyce chwili, spontaniczności i drganiu w szczelinach duszy, zakamarkach gęsto umeblowanego wiedzą intelektu. Książkowa argumentacja zostaje przeszyta cierniem apofazy. Spotkanie z Obecnością jest zawsze niewyrażalne dla myśli i jakiejkolwiek, choćby najbardziej spójnej argumentacji. Homo viator staje się homo Paschalis.. Postać ludzka w krainie pustynnego piasku, dostrzegająca w oddali studnie zapomnianych już patriarchów i szczyt góry z której Przedwieczny potrafi pochwycić proroków i uczynić z nich charyzmatycznych mediatorów wielkich spraw. Nomada przykłada ucho do ziemi i słyszy ten sam, pierwotny głos, budzący z cząsteczek do istnienia świat. „Bóg wycofuje się, pozostawiając człowiekowi krążenie w próżni"( M. Blanchot). Przykłada ucho do skały i słyszy trzeszczenie materii i huk zwalonego kamienia na którym odbija swoje stopy Zmartwychwstały. Poszukiwać Go, wbrew wszechobecnej pokusie nihilizmu i negacji. Szukać mozolnie i opadać z sił. Ścierać pot z czoła dłonią otoczoną piaskiem. Przedzierać się zygzakiem przez szczyty wydm, zaczynając porzucać to, co jest zbędne i uciążliwe. Kiedy ochłoniesz w wątpliwościach i rozterkach, odnajdziesz drogę i stajesz się istotą eucharystyczną. Glinianym dzbanem napełnionym po brzegi miłością.  Istotą uchrystusowioną. „Nie szukaj absolutu - powiada Gaspar - On jest w tobie”

niedziela, 26 marca 2023

 

Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić (J 11, 11).

Naszą cywilizację znamionuje zmęczenie i nicość połączona z panicznym wypieraniem śmierci ze świadomości i horyzontu ludzkiego wzroku. O wartości człowieka świadczy jego postawa do śmierci- umiejętności rozstania z tym światem. Ewangelia próbuje rzucić światło na okowy frustracji, przerażenia i próżni którą może jedynie wypełnić struga światła detonująca szczeliny zaryglowanych grobów. „Człowiek jest najsmutniejszym ze zwierząt. Ilekroć próbuje dzwonić do radości, zawsze odzywa się pomyłka”- udziela nam druzgoczącej lekcji o człowieku Tomasz Merton. Z tego zasklepienia w egzystencjalnej pustce, z tych pomyłek i ucieczek, może wyprowadzić człowieka jedynie Ten, którego miłość i łzy, są wstanie zawrócić przyjaciela z wędrówki przez bramę śmierci. „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój… Udzielam wam mego ducha po to, byście ożyli”(Ez 37, 12-14). Pieczara i odór rozkładu drażniący trzewia, może stać się najszlachetniejszą wonnością- symfonią przebudzonych przez słońce eterycznych kwiatów i ziół- czyniące z pieczary miejsce drugich narodzin. „Konieczne było przywrócenie zmarłemu ciału uczestnictwa w ożywczej sile Boga. Otóż ożywczą siłą Boga jest Słowo, jedyny Syn”- objaśnia nam św. Cyryl z Aleksandrii. Chrystus wydobył Łazarza z przestrzeni chłodu, osamotnienia, obwieszczając tym samym moc zmartwychwstania. Przyczynkiem wszystkiego jest miłość Boga do człowieka, poruszenie inicjujące akt boskiej ingerencji. „Miłość nie może nie zwyciężyć śmierci. Ten, kto prawdziwie kocha, jest zwycięzcą śmierci”(M. Bierdiajew). Wyjdź na zewnątrz !- słowo skierowane do mnie. Wyjdź na zewnątrz rozpaczy i grobu własnych grzechów. „Czyż nie zmieszał się Chrystus nad grobem Łazarza- pyta św. Augustyn- również po to, aby i ciebie nauczyć, że i ty musisz zadrżeć, gdy widzisz siebie zgnębionego i miażdżonego ogromem grzechów ? Przyjrzałeś się sobie, uznałeś się za winnego i powiedziałeś sobie: Zgrzeszyłem, ale Bóg mi przebaczył… To drżenie daje nadzieję na zmartwychwstanie.” Sonia pełna miłosierdzia i wiary prostytutka dokonała duchowego wstrząsu w duszy mordercy Raskolnikowa. Przeczytała mu fragment Ewangelii o wskrzeszeniu Łazarza, aby chorobliwą wolność mordercy przeobraziła łaska Boga w pokutę i uznanie swojej winy. Nie ma tu naiwnego sentymentalizmu, lecz jedynie droga ku nowemu życiu. „Bóg nie ma słowa, którym mógł powiedzieć istocie przez siebie stworzonej: nienawidzę cię”(S. Weil). Władza miłości jest większa niż objęcia śmierci. „Z otchłani moich nieprawości przyzywam otchłań niezgłębionego Twego miłosierdzia.” Ten który jest Życiem przekracza ludzką sprawiedliwość i pozwala, aby Zmartwychwstanie zwyciężyło nawet w duszach największych grzeszników !

piątek, 24 marca 2023

 

Szlak wielkopostnej wędrówki został przetarty. Szum drzew oliwnych, figowców i gałązek palmowych tańczy z oddali, otulony wiatrem z południa. Radosną improwizacją aniołów stróżów obwieszczających porzucenie smutku i ascezy. Artysta wziął grudę gliny i zlepił mnie na nowo, scalił pęknięcia mojej duszy i usunął szpetne skazy. Zretuszował wytarte piękno ! Napełnił brzusiec winem błogosławieństwa. Położył błoto na oczy i obmył je wodą z sadzawki tęskniących. Zażyła bliskość z Chrystusem upokorzonym i konającym została zacieśniona. Otwarły się miłosne rany, aby w ich mięsistej głębi spoczęły ludzkie grzechy zwątpienia i niedowierzania. Bezkres zaczął śpiewać dziękczynną pieśń ocalenia, wydobytą z jękliwych ust poczciwego Mojżesza. Spotkałem Mistrza na pustyni mojej codzienności, kiedy odpoczywał na skraju oazy w cieniu terebintów, gdy bezszelestnie przypatrywał się karawanom niedowiarków i głupców o zastygłych sercach. Zapytał „Czy jestem spragniony ?” Odparłem skinieniem głowy twierdząco. W uchu mi kołata, niczym tykanie zegara, prorocza intuicja Dostojewskiego: „nie jest wstanie człowiek popełnić grzechu tak wielkiego, iżby wyczerpał nieskończoną miłość Bożą.” Teraz trzeba wdrapać się na szczyt góry, aby móc z niej dostrzec ostatnie i najważniejsze akordy tego czasu łaski. Wyrwać paliki namiotu, zwinąć tobołki pokutne i ruszyć do przodu ze skarbem wiary. Dostrzec Ziemię Obiecaną do której należy wejść nie z impetem, lecz z pokorą odkupionego i niezasłużenie obłaskawionego człowieka. „On jest Prawdą. W Królestwie udręki Go szukajcie. Przyjdziecie do miasta wielkiego, które na wasz powrót czekało latami”- pisał W.H. Auden. Te słowa uzewnętrzniają ukrytą w urwiskach świata tęsknotę, która obudzona i poderwana do lotu, przeprowadza, pomimo zawiłości historii dzieci świtu, przez wąwóz zwątpienia, pozwalając  antycypować święto Paschy. W wizji Ezechiela Bóg „wygląda niby ogień”(8,2), na Górze Tabor staje się obleczonym w światło- Widzialnym- wbrew odwiecznie uświadomionej i wyrytej na kamieniach milowych niewidzialności. „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił ?” Pozostaje jeszcze spojrzenie na Golgotę i Grób, tam dźwięk zbutwiałego drewna i kamienny cios- skropione zostaną krwią wydanego śmierci Baranka. „Sens Golgoty tkwi nie w ubóstwieniu cierpienia, ale w jego przezwyciężeniu”(M. Bierdiajew). Wszystkie tak wypowiedziane impresje, pozwalają świadomości duchowej rozszyfrować egzystencję i otrzeć się o cud. „W tym jest prawdziwy dowód na to, że chrystianizm jest czymś boskim”(S. Weil). Wszystko musi zastygnąć na moment, aby móc poddać się namacalności rezurekcyjnego zwycięstwa. „Nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”(Ga 2,20).

wtorek, 21 marca 2023

 

Jakub podniósł się i poszedł do krainy synów Wschodu. I rozejrzał się dokoła. A była tutaj studnia na polu, a trzy stada owiec leżały obok niej; albowiem u studni tej pojono stada. A usta studni zawarte były Wielkim kamieniem… Z ust studni usunął kamień i napoił owce Labana, brata matki swojej (Rdz 29,1-3; 11). 

Spotkanie Jakuba z Rachelą przy studni w najpiękniejszym z tłumaczeń jakie znam, a które plastycznością słowa oddał Brandstaetter. „Nowy Testament kryje się w Starym- twierdził św. Augustyn- Stary wyjaśnia się w Nowym.” Jakże wszystko drga na kartach Ewangelii kiedy Chrystus przychodzi w spiekocie dnia do studni i odsłania prawdę grzesznej kobiecie z Samarii. „Wciąż napotykamy zwyczajne działania patriarchów przy studniach”(Orygenes). To prozaiczna świętość nieprzerwanie dziejącej się historii zbawienia. Tak sobie myślę, że Kościół w tym czasie pokuty, zdejmuje z ust kamień i pozwala nam odczuć świeżość i napojenie, zaczerpnięte z sakramentalnego Źródła. Brak wody na krawędzi warg jest zapowiedzią agonii duszy. Stąd powtórny katechumenat przez który jest przeprowadzany człowiek wiary, aby będąc spragnionym pić, mając rozchylone usta w świetlistości przebudzenia, oświecenia i zmartwychwstania. Studnia odnaleziona pośród piaszczystych pustyń, zgiełku miasta, postrzępionych ludzkich myśli, oschłości duszy- czekającej zbawienia- nawilżenia wiecznością. Ciało, nieopisywalna materia obmyta z kurzu przebytej pielgrzymki; wyżłobiona samozaparciem i miłosnym zachwytem. Człowiek wydobyty z pułapek świata i brzucha ziemi opasanego kamiennymi klińcami, zanurzający w nadziei wiadro i prostujący się w łaknieniu wody, wytryskującej z boku nowego Adama. Drzewo Życia znowu zakwita owocami wiosny, a z pod jego wiązkowych korzeni wytryskują zdroje dla chrześcijan- strudzonych wędrowców. „Sadzawka jest narzędziem Trójcy dla zbawienia wszystkich ludzi”(Dydym Ślepy).Chrzest jawi się jako wielkie misterium wtajemniczenia i przebóstwienia. Zstąpienie w wody śmierci i utopienie w nich starego człowieka, a następnie wynurzenie- zmartwychwstanie w Żyjącym. „Zanurzony w wodzie stałeś się rybą”- powie św. Ambroży- a ιχθυς jest figurą Chrystusa. Woda chrzcielna rodzi pisciculi, czyli ryby w odmętach wód. Studnia w której łonie rodzą wyznawcy,  naznaczeni sakramentalną pieczęcią wiary. Dopóki istnieje źródło, dopóty trwa żywa wiara !

niedziela, 19 marca 2023

 

A Jezus, nauczając w świątyni, zawołał tymi słowami: «I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam z siebie; lecz prawdomówny jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie.  Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał» (J 7,28-29).

Otwieram okno. Świeże powietrze rozedrgane promieniami słońca zapowiada wiosnę. Czytam po raz kolejny spostrzeżenia zapisane na marginesie przeznaczonego na niedzielną liturgię słowa. Drukowanymi literami nakreślona myśl do której powracałem wielokrotnie: „Poznać Go !” Ewangelia odsłania nam oblicze Boga objawiającego się w Jezusie Chrystusie. „Obym nie usłyszał głosu, który by odpowiedział, że mnie nie zna, lecz racz rozpalić zagasłą pochodnię mojego umysłu, mnie ślepcowi, dzięki Twemu światłu”(N. Snorhali). Dla Żydów  poznanie Maszaiah- Pomazańca Jahwe było obwarowane nawarstwiającymi się przez wieki wyobrażeniami i teologicznymi meandrami myśli, wyrastających ze znojnego wysiłku nad lekturą Starego Testamentu. Nie poderwał ich z klęczek wicher jak żyjących wczoraj proroków. Ludzie zastygli, o sposobie dedukowania, nasyconym cierpkością uprzedzeń i ślepotą oczu. Nie potrafili przeskoczyć ciężaru tradycji i jednotorowości interpretacji świata oraz dynamicznej w nim obecności Tego, który poruszał strunami dusz i cięciwą czasu. „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać ?”(Łk 7,20). Tłumy niosły w sobie obraz Mesjasza i Wojownika, zaradzającego ówczesnej sytuacji politycznej i rozprawiającego się mieczem z wrogami Narodu Wybranego. „A myśmy się spodziewali, że On miał wyzwolić Izraela”(Łk 24,12). Marzenie o kimś potężnym stało się ziemską utopią i przesłaniało właściwy ogląd rzeczywistości zbawczej. Stąd tak wielki opór w przyjęciu prawdy o Miłości ucieleśnionej w pokornym Cieśli z Nazaretu. W starożytnym midraszu ze zbioru Jalkut Jesaja odnajdujemy jakże wymowny fragment: „Pokolenia, które przyjdą- powiedział do Mesjasza Pan- zgotują ci smutny los. Będziesz dla nich jak owca prowadzona do rzeźni. Czy przyjmujesz ten los ? A Mesjasz odpowiedział: Niech przeze mnie cały Izrael będzie zbawiony. Niechaj przeze mnie wszyscy będą zbawieni. Niechaj nawet ci, którzy narodzą się martwi, będą zbawieni. Z radością przyjmuję mój los.” Czy nieznany autor midraszu miał świadomość, że kreśląc wizerunek oczekiwanego przez Żydów Mesjasza, odsłania zarys Ikony Nauczyciela, który przez krzyż i zmartwychwstanie dokona zbawienia świata ? Namaszczony przez skandujący tłum, kiedy wjeżdżał do Jerozolimy- a kilka dni później zostanie odarty z człowieczeństwa- stanie się niewolnikiem skazanym na śmierć, wyszydzonym i oplutym Królem triumfującym z Drzewa Życia. On jest Chrystusem i zarazem Bogiem ! Rozumiał to nawet Renan, próbując Go odrzeć z nimbu tajemniczości i boskości: „Bóg nie przemawia do Jezusa jak do kogoś stojącego na zewnątrz; Bóg jest w Nim, On czuje, że jest Bogiem, a to, co mówi o swoim Ojcu, wysnuwa z własnego serca. Żyje w łonie Ojca poprzez złączenie trwające w każdej chwili.” Chrześcijański Bóg to Bóg którego oblicze odsłania się w tym drugim- najdoskonalszym Pięknie jakim jest Chrystus. „Ponieważ Chrystus jest doskonałą Miłością, jego życie na ziemi nigdy nie może stać się życiem z przeszłości. Jest On obecny dla całej wieczności. Wtedy On był sam i grzechy ludzi niósł jako jedną całość, samotnie. Ale w śmierci wziął nas wszystkich do Swego dzieła. Dlatego Ewangelia jest z nami teraz obecna; możemy wejść do wnętrza Jego poświęcenia”- przekonywała Maria z Normanby. Jesteśmy w połowie wielkopostnej drogi. Na pytania postawione na początku, próbuje się odpowiedzieć w przypływie natychmiastowej wolności i szczęścia. Przypatruję się Chrystusowi z obrazu Chagalla i rozumiem wydźwięk medytacji Clementa: „Istnieje historia Boga. Wykluczony ze swego stworzenia przez zwątpienie i kłamstwo Adama, którym jesteśmy my wszyscy, On czekał, aby na nowo sakramentalnie stworzyć świat…”

czwartek, 16 marca 2023

 

Czy żyjemy w przededniu totalnej wojny ? Tak sformułowane pytanie dręczyło umysły ludzi poprzedniego stulecia. Boję postawić kolejny krok myślom. To udrętwienie myśli, powraca dzisiaj w nowej odsłonie historycznej, napędzając poczucie niepewności i lęku. „Prawie nikt nie chce być tą pierwszą osobą, która zabije sto milionów ludzi”- twierdził Herman Kahn. Tyrania zemsty może okazać się większa, niż pojemność ludzkiego serca. Żyjemy w czasie ideologicznych burz i przededniu koszmaru larwalnie wzrastającego ku uzewnętrznieniu. Budzą się coraz to nowe demony, szarpiące nadwyrężoną ludzką wolnością. Czytelnik po przeczytaniu dwóch strof pomyśli z niewzruszoną pewnością: „O czym on bredzi. Co za fatalista.” Kryzys obecnej chwili zawiera się w niewiadomych których zakleszczenie, nikt nie potrafi rozsupłać. Moloch budzi się ze snu i nie wiadomo kiedy zacznie pożerać swoje dzieci ! Putin lub któryś z jego następców z łatwością może wpaść w przypływie bezradności na wolny wybór globalnego samobójstwa. Będzie kierować się logiką odwetu i kary wymierzonej już nie tylko w jednego przeciwnika, ale we wszystkich mniej lub bardziej uwikłanych w konflikt. Pomyśli skrycie: „Skoro możemy przegrać na jakimś odcinku wojnę, to niech wraz z nami przegrają ją również inni.” Nawet jeśli świat jest kurtuazyjny w swoich negocjacjach, to nie jest wstanie zapobiec destrukcji ludzkości na skutek nuklearnego ataku agresora. Impuls. Śmierć pojawia się bez ostrzeżenia, ukradkiem i spektakularnie. Wojna atomowa tym różni się od konwencjonalnej, iż nie chodzi w niej o zniszczenie możliwie kilku budynków mieszkalnych i przeoranie pociskami arterii miejskich. Nie ma gwałtów i naruszenia cielesności w sposób psychologicznie i fizycznie bezpośredni. Wszystko dzieje się falowo, bez osobistego sentymentu. Nie ma tu łez i krzyku dzieci zatopionych w patologii ludzi drorosłych. To działanie na wyniszczenie- masowe i odbierające milionom ludzi możliwość jakiegokolwiek ratunku przed przerażającym i natychmiastowym unicestwieniem. Globalna zbrodnia dziejąca się w klika minut od podjęcia desperackiej decyzji naciśnięcia guzika i odpalenia uzbrojonego pocisku. Moment rozbłysku i potężna siła ognia spalającego wszystko, co napotka na drodze. Tutaj już nie ma wygranych, są jedynie spopielone i bezbronne ciała, których otwarte usta wydały ostatni krzyk rozpaczy. Odruch ludzkiej bezradności „skrywający w sobie cierpienie, które dotyka krzyczącego, albo jest znakiem protestu przeciwko nieczułemu losowi”(R. Przybylski). Deszcz kurzu i kwasu opadający na bruzdy rozszarpanej ziemi. Wojny nuklearnej nie można wygrać ! Pozostają jedynie zgliszcza, z pod których ocali się jedynie reszta istnień, gotowa przelać na strzępy papieru ogrom tego dramatu. Ocalić prawdę o piekle od zapomnienia i w imię przestrogi dla innych. „Pogodzić się z losem w tym znaczeniu, że robi się to, do czego się nie ma głębokiego przekonania, albo że się przyzwala, aby inni postępowali podobnie, i nie starać się o to, aby na najwyższym szczeblu własnego, dobrze przeegzaminowanego sumienia panowała spoistość, znaczy, że się nie żyje życiem prawdziwym”(D. Dolci). Chrześcijaństwo wbrew różnym naciskom, powinno stać po stronie miłości. To jedyne wypróbowane oręże. Wszyscy kręcimy się dokoła i nie wiemy jaki będzie kształt jutra. Jesteśmy odpowiedzialni za każdy podmuch myśli, sądów i czynów, nawet wtedy kiedy wydaje nam się, iż jesteśmy na pozycji niewidocznej i niesłyszalnej z góry mrówki. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie, nawet jeśli miota naszym umysłem pokusa porzucenia innych i ocalenia tylko siebie. „Grzesznicy zawsze pragną tego, czego brak odczuwają w sobie- pisał F. Fénelon- a dusze przepełnione Bogiem pragną tylko tego, co już posiadają.” Nie możemy na sekundę przestać być czujnymi i napełnionymi wiarą w triumf człowieczeństwa przenikniętego mądrością sekundującego światu Boga. „Chrześcijanie powinni przede wszystkim bronić prawdy, a nie potęgi, gdyż tylko prawda pozwoli im rozkwitnąć w świecie”(M. Bierdiajew). Rozkwitnąć i zażegnać katastrofy. Wyrazem bohaterstwa jest postrzegać świat jako dobry, jednocześnie nie abstrahując od dziejącego się na jego obrzeżach piekła. Tkać życie nadzieją na dzień w którym ostatecznie miłość zwycięży nad nienawiścią i złem.

wtorek, 14 marca 2023

 

Żyjemy w czasach kryzysu i deformacji, wypełnieni po brzegi hałasem i bylejakością. „Człowiek jest gotów zostać bogiem, a zamiast tego często okazuje się bałwanem. W ten często sposób boimy się poznać własne kairosi i zaakceptować je”(T. Merton). Wszystko jest kotłowaniem i naporem słów, wobec których jedyną osłoną jest wycofanie się i próba odnalezienia oazy ciszy. Przerażającą cechą naszej codziennej egzystencji jest łatwość z jaką przyjmujemy informacje płynące ze świata. Kolportowane opinie napotkane na chodniku,  nachalnie docierające do nas przez kioskową- bulwarową prasę, ekran telefonu lub komputera. Labirynt informacji w którym z łatwością można zabłądzić ! Tak szybko dajemy prawdę pogłoskom, plotkom, pomówieniom, zapierającym dech w piersi pikantnym opowieściom – będącym niczym huragan- tratujący wszystko, co napotka pod drodze. „Rzucony w świat, zbuntowany i nieodpowiedzialny człowiek absurdu nie ma nic do usprawiedliwienia”(J.P. Sartre). Paradoksalnie uśmierca siłę autorytetów, pośród których wzrastał i zasysał soki istnienia. Natłok komunikatów psuje smak życia i odziera z wypadkowych określających jej jakość i wartość. Brakuje nam dystansu i spokoju, potrafiącego ratować w chwilach natychmiastowych erupcji i niepewności. Zwalniamy naszą wolność z segregacji wiedzy która do nas dociera różnymi kanałami i obezwładnia. Pozbawieni należytej wyobraźni i poczucia niebezpieczeństwa, wpadamy do głębokiej studni słów, niosących jedynie pożogę i śmierć. Trzeba nieustannie uczyć się człowieczeństwa dojrzałego i krytycznego. Być człowiekiem spójnym- zintegrowanym wewnętrznie- zachowującym zawsze i wszędzie trzeźwość umysłu i mądrego serca. „Jeśli człowiek jest tajemniczy- pisze René Le Trocquer- to może dlatego, że na pierwszy, rozumowy rzut oka przedstawia się on jako jednostka ontologiczna dostatecznie zwarta, z którą możemy się złączyć, którą możemy przeniknąć, nie wyczerpując jej jednak nigdy, i która odsyła nas do czegoś bardziej wewnętrznego. Tajemnica ma bowiem to do siebie, że nie niweczy zrozumiałości, lecz stanowi jej podstawę.” Ludzie ducha wnoszą optymizm jutra, wbrew błędnemu kołu otaczającego ich przeświadczenia o przeciętności i fałszu epoki w której dane jest im żyć. Podpisuje się pod zdaniem Alberta Camus: „Są dwie skuteczności: skuteczność tajfunu i skuteczność ziarna.” Kiełkowanie prawdy. Czasami trzeba zmienić ogniskową i uchwycić sprawy takimi jakimi są, a nie jakimi nam się wydają lub jakimi ludzie zarozumiali i o mętnych obliczach, chcą nam je przedstawiać. Wielu ludzi zachowuje się jak bieguni, uciekając przed spadającymi zewsząd problemami, a nade wszystko sobą samym. Karmią się trocinami bruku i przyklaskują namiętnie widowisku fałszu i różnej maści głupoty. „Obcy staje się człowiekowi ethos nadziei- pisał J. Tischner- Człowiek zamiast kroczyć swoją drogą, czuje się zmuszony szukać gdzieś w przestrzeni kryjówki dla siebie, W kryjówce chroni się przed światem i przed innymi… Miejsce, na którym stoi,  otacza ścianą lęku. Ku wszystkim ludziom zbliżającym się do kryjówki kieruje podejrzenie, że zbliżają się po to, by go okraść i zniszczyć.” Sparaliżowany wewnętrznie rozpada się, choć pragnie zbawienia. Otrząsnąć się z lęku i wyjść na zewnątrz. Człowiek, aby być prawdziwym człowiekiem musi być każdą cząstką własnego bytu wychylony ku Prawdzie i Misterium !  Powinien jak powie natchniony poeta „Przepalać słowem serca ludzi”- czyniąc świat odrobinę muśniętym łaską.  

niedziela, 12 marca 2023

 

Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata» (6, 49-51).

W sercu pustyni można autentycznie zatęsknić za chlebem podtrzymującym substancję naszego ciała. „Otwórz szeroko usta, abym je napełnił”(Ps 81,11). Można zatęsknić za spichlerzem, którego ziarna wyprażone w słońcu i następnie zmielone w żarnach dają czystą mąkę z której wyrośnie ciasto na chleb. Zapach wypieku wyrzeźbionego w temperaturze Ognia. Ewangeliczny bochen jest wyzwaniem rzuconym rozumowi, strawą przekraczającą przenikliwość zmysłów. „Kto żywi wszechświat- pyta św. Augustyn- jeżeli nie Ten, który z kilku ziaren wyprowadza żniwo.” My dzieci nowoczesności, jesteśmy aż nazbyt racjonalni, aby łaknienie zaprowadziło nas do Wieczernika, aby wiara rozświetliła pośród zalegających mroków twarz Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Wierzymy w siłę pieniądza, sprytu, władzy, seksu, w protekcję możniejszych od nas, ale w okruchy chleba w których zawiera się synteza wieczności i miłości ? „Cud tworzy w nas wołanie o powietrze. Wieczność zostaje tam pochłonięta z prędkością światła w przestrzeni nagle opróżnionej ze wszystkiego.” Kiedy Bóg łamie w dłoniach chleb, to spękane od pragnienia ludzkie usta szeptają: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba.” Kościół potrzebuje nasycenia Życiem. Świat go potrzebuje jak nigdy dotąd, stąd erupcja Życia - Eucharystia. „Liturgia jest kultycznym misterium Chrystusa i Kościoła”(O. Casel). Baranek wywyższony, połamany, ale niepodzielony, daje życie tym, którzy przychodzą Go spożywać. „Chodźcie do nas- tutaj są prawdziwe Misteria !” – przekonywali pogan Ojcowie Kościoła. Orygenes napisał: „Pascha trwa do dziś”, a wtórując mu św. Jan Chryzostom głosi „Chrystus nie dał nam bowiem nic zmysłowego, lecz duchowe w rzeczach dostrzegalnych zmysłami.” Tutaj pustynia staje się miejscem obdarowania- Ucztą prostaczków i Oazą Miłosierdzia. Przemianą w Tego, którego się z wiarą spożywa. „Pożywamy Cię, Panie, i pijemy nie po to, aby Cię spożyć, lecz aby żyć dzięki Tobie”(św. Efrem). W tym posiłku Królestwa dokonuje się przebóstwienie każdego włókna naszego bytu. „Od tej pory mój grzech, moja śmierć, moja pustka rozpaczliwie tęskniąca za miłością, to nieprzeniknione serce, ów obraz, który powinien promieniować blaskiem Jego oblicza… Ten głód Boga żywego, szukającego człowieka w pierwszym raju, zaspokaja Komunia”(J. Corbon). To nakarmienie otwiera na wieczność. Ciało staje się świątynią przenikniętą w każdej szczelinie światłem i miłością. Oblubienicą w radosnym uścisku z Umiłowanym swej duszy ! Kończę to rozważanie przepiękną modlitwą Cyryllonasa: „Twoja ręka trzyma świat. I kosmos spoczywa w Twojej miłości. Twoje ciało życia trwa w sercu Twego Kościoła.”

 

piątek, 10 marca 2023

 

On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z uschniętej ziemi (Iz 53,20.W każdy piątek Wielkiego Postu przemierzam wzrokiem malarską wizję Pasji którą zatrzymała dla nas sztuka. Ikonografia bizantyjskiego Wschodu równie ekspresyjnie i głęboko potrafi ukazywać wymiar cierpienia jak utkwiony wzrokiem w cierpiącym Chrystusie Zachód. Miał rację Roger Scruton mówiąc że „sztuka ma zdolność odkupienia naszego życia poprzez znalezienie piękna w najgorszym aspekcie rzeczy.” Liturgia śmierci ! Opowiada o tym samym, ale rozkłada inaczej akcenty. Można powiedzieć że większość motywów pasyjnych bardzo silnie ciąży w kierunku Paschy- owego świetlistego przeobrażenia i triumfu Życia. Kiedy byłem u początku fascynacji „sztuką prawosławną” to najmocniejsze wrażenie wywołał we mnie fresk z kościoła Matki Boskiej w Studenicy, ukazujący scenę Ukrzyżowania (I poł XIII). Przedstawienie skąpane w ferii cudownej chromatyki niosącej ponad powiewem czasu, bogactwo bizantyjskiej symboliki. Człowieczeństwo naznaczone dramatem opuszczenia, a zarazem emanujące siłą przemienionej obecności zatopionego w śnie śmierci Odkupiciela. W kontekście tego wyobrażenia, niezwykle wymownie brzmią słowa hymnu Teofanesa „Gdy Kościół zobaczył Ciebie na krzyżu, Ciebie, Syna Sprawiedliwego, to spełnił swoje zadanie i zawołał jak należało: Chwała Ci, o Panie, chwała Twojej mocy.” Z tych szeroko rozpostartych ramion Ukrzyżowanego uderza odbiorcę jakaś niewyobrażalna siła przyciągania; błogosławiona czułość Boga zagarniająca świat w akcie heroicznej miłości. Świadkami tej sceny zatopionej w gwieździstym błękicie nieba są: Matka i Przyjaciel- Oblubienica i Uczeń- powierzeni sobie nawzajem, w ogromnej komunii, czyniącej Kościół miejscem obmytym z brudu i zmartwychwstałym. Maryja i Jan- zatopieni w ciszy odkrywają granice wyniszczenia i triumfu. Twarz Maryi liryczna i dramatyczna utrwala niczym pergamin wszystkie cierpienia matek które musiały udźwignąć wydanie własnych dzieci objęciom śmierci. Głowa Apostoła pełna od wezbranych emocji, ciąży ku dłoni, niczym naczyniu w którym można zamknąć, czy schować swój bój bezradności i rozstania. Sama postać Chrystusa poddana urokliwej stylizacji. Ciało obnażone i wydłużone, poddane esowatemu wygięciu- niczym tanecznemu rozwibrowaniu. Głowa opada na ramiona, a kaligraficznie oddane pukle włosów rozdzielają się podwójnie, dając wrażenie czegoś na kształt ornamentu. Oczy zamknięte sugerują, że poddany śmierci Bóg wszedł w zbawienny sen śmierci. Należą one już do nieba, nie do ciała w którym są osadzone. Życie jak możesz umrzeć ? On czeka na przebudzenie w strudze światła przeszywającego kamienną komorę grobową- post factum crucis. Biodra okrywa piękne i ciążące ku dołowi perizonium- tkanina nie pozwalająca uczynić do końca z Chrystusa – „niewolnika bez twarzy”- poddanego wstydliwym i odzierającym z godności spojrzeniom tłumu. „Jego cień okrywa góry a ziemia pełna jest Jego chwały”- powie św. Augustyn. Krew sącząca się z Jego ran zrasza kamień Golgoty i budzi ze snu Adama, pierwszego wydanego władzy śmierci. Chcemy wraz z Klemensem z Aleksandrii wołać: „Bądź pochwalone światło ! Dla nas, którzy byliśmy pogrzebani w ciemności i uwięzieni w cieniu śmierci, zajaśniało światło z nieba, jaśniejsze od słońca i słodsze od życia.”

niedziela, 5 marca 2023

 

A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł naprzeciw niego, rzucił się mu na szyję i ucałował go
(Łk 15,20).

Jest to jeden z najpiękniejszych, a równocześnie najbardziej poruszających wewnętrznie fragmentów Ewangelii. Mamy tu zderzenie dwóch światów które wymagają nie tylko wnikliwego odczytania, ale nade wszystko percepcji serca. Jak twierdził Paul Ricoeur „nigdy ten, kto interpretuje, nie zbliży się do tego, co mówi tekst, jeżeli nie będzie żył w aurze interpretowanego tekstu.” Pierwiastek dobra i zła, grzechu i miłosierdzia, przenika na powierzchnię słów przytoczonej przez Chrystusa przypowieści. Wiele razy próbowałem odtworzyć w wyobraźni drogę syna, opuszczającego w pośpiechu dom z sakiewką zawieszoną u pasa tuniki i rozmyślającego o powabach tego świata. Wybiegł tak szybko w świat, nie zważając na czyhające na niego niebezpieczeństwa. Blask i pokusa posiadania, utopiona w złudnej wolności tak szybko odsłoni kulisy rynsztoka do którego można się raptownie stoczyć. Wbrew logice przyzwoitości i przewidywalności, wdepnie w koryto ześwinienia i obrzydzenia. Zacznie gnić jak stronki młócone zębami wieprzy. Bezczelny głupiec tułający się pomiędzy kasynami, karczmami, a domami publicznymi- uszczuplającymi wymuszoną- nie słusznie należną mu część majątku. Ewangelia pozwala nam zrozumieć prawdziwą naturę grzechu; życie pełnie cieni i niebezpieczeństwa. Bycie w amoku i eksploatowanie przyjemności, aż do granic duchowego obłędu. Nieprzytomność umysłu i rozpacz duszy. Można stać na skraju świata i mętnie spoglądać, jak życie mija w oddali. Opamiętanie przychodzi dopiero później. Sięgnięcie dna, uruchamia strumień łez i tęsknotę za domem. Powstanie z kolan to nie wszystko. Zagubiony syn stał się mężczyzną dotkniętym stygmatem błędu. Roztrzaskana doszczętnie dusza rozpoczyna monolog- pertraktacje, której przedmiotem jest żyć lub umrzeć: „Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem !” Tak powtarzał setki razy, aż język zastygł mu w gardle. Kiedy okrzepł, natychmiast wyruszył w drogę. Z młodzieńca opuszczającego pielesze domu, stał się śmierdzącym bezdomnym którego się omija z daleka. Dialektyka pychy ustępuje miejsca łasce i kiełkującej świadomości ocalenia. „Skrucha- czytam u św. Tichona- jest to żal po Bogu, który jak mawiał apostoł, skruchę tę zamienia w zbawienie.” Ostateczną konsekwencją skruchy jest motywacja do powrotu i pokajanie. Zobaczyć gest Ojca, który rozpościera w akcie miłości swoje ramiona, wychodzi na drogę z tęsknotą, wyczekując swojego zagubionego- zniszczonego przez grzechy- dziecka. „Przekreśl księgę moich win i zapisz imię moje w księdze życia i miej litość nad Twoimi stworzeniami i nade mną, tak bardzo grzesznym”- modlił się Nerses Snorhali. Pocałunek, przytulenie, wzruszenie i eksplozja miłości, która czyni chrześcijaństwo wrażliwym na przebaczenie, to wielkość wypływająca z pełnego miłosierdzia serca Boga. Chrześcijaństwo mierzy się otwartymi ramionami, rozległością serca, źródłem łez które przynoszą oczyszczenie i wskrzeszają na nowo do życia. Ile to razy w naszym życiu zranieni jesteśmy grzechem, zagubieni, pełni buntu i wewnętrznej pychy. Przechodząc przez dramat upadku, potykając się o swoje iluzje szczęścia, w pewnym momencie przypominamy sobie, że On nas autentycznie kocha i się nami nie brzydzi. Bóg ciągle wychodzi cierpliwie na drogę i wygląda naszego powrotu, bo wie że jesteśmy poranieni i pełni lęku. Kiedy duma, pycha i egoizm się wyczerpią pozostanie tylko tęsknota za Miłością. Święty Ambroży wypowiedział taki zdumiewający pogląd: „Bóg stworzył człowieka i wówczas odpoczął mając wreszcie kogoś, komu może przebaczyć grzechy". Te słowa stanowią wielką  ekonomię miłosierdzia.  Odnaleźć w sobie marnotrawne dziecko. Odnaleźć dom Ojca !

 

środa, 1 marca 2023

 

Ego eimi autos. Będąc posłusznym słowom które się we mnie rodzą, staram się za ich pomocą opisywać świat w momencie natychmiastowego zdumienia lub mimowolnej irytacji- paroksyzmu  chwili- „teraz.” Świat przetrawiony i skonfrontowany z mądrością Biblii, poddany filozoficznej obróbce myśli i mimowolnych dialogów z napotkanymi na drodze ludźmi. Dla człowieka wiary każdy moment życia jest pasją podróżnika przemierzającego odległe miejsca i otwierającego oczy na inność zstępujących na niego raptownie poruszeń. Nasz świat jest ciekawy, a za jego tylnymi drzwiami zawsze odsłania się jakiś kontur Raju, który napawa nadzieją i poczuciem kiełkującego szczęścia. Nie jestem fantastą, czy naiwnym marzycielem szukającym uparcie i na siłę raju obok tak intensywnie wezbranych obrzydliwości naszego świata, czy kloaczności ludzkich postaw. Żyjemy w miastach, w rodzinach, poddani krzątaninie codziennych obowiązków zawodowych. Ale te miejsca nie są naszym „więzieniem” lecz przestrzenią w której wyczekujemy poruszenia- impulsu, aby natychmiastowo i bez oporów przekroczyć próg. „Czas mija. W wieku dwudziestu lat tańczymy w środku świata. Po trzydziestce wędrujemy w kółko. W wieku pięćdziesięciu lat chodzi się po obwodzie, unikając patrzenia zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz. Później to już nieważne, przywilej dzieci i starców, jeden jest niewidoczny.” Myślę, że człowiek potrzebuje punktu zaczepienia- Krainy Piękna w której schronienie mogą odnaleźć ci, których poderwał szum wiatru i blask wschodzącego na horyzoncie słońca. Nigdy nie przeżyłem jakiegoś intelektualnego wstrząsu który zachwiałby moją wiarą w sensowność istnienia i przenikającego wszystko Boga. Mogę spokojnie wyznać za Tillichem, Bóg mnie „nieuchronnie obchodzi.” Nigdy nie czułem się bezdomnym w mojej wierze, czy osamotnionym w moim szybowaniu duszy. Konflikt między rozumem i wiarą jest mi obcy, stąd osobiście boleję nad tymi ludźmi którzy rozmieniają czas na tak zawiłe i zaangażowane dywagacje. „Stanem szczęścia nie nazywa Bóg kilku wiadomości o Nim, lecz własną obecność w człowieku”- pisze św. Grzegorz z Nyssy z myślą o fragmencie Ewangelii w którym jest mowa, a właściwie pogodne zapewnienie: „przyjdziemy do Niego, i będziemy u Niego przebywać”(J 14,23). Pomimo chropowatości świata i cienia śmierci który rozszerza swoje kontury, to zawsze pozostaje poszukiwanie prawdy i pulsowanie życia wewnątrz wychylonych ku górze bytów- przestrzenie przesycone promieniami Wschodu. Pionowe i poziome linie egzystencji tworzą „Krzyż przywracający życie” z którego wydobywa się pieśń paschalnego triumfu: „Chrystus zmartwychwstał !” Krzyk naszej istoty zostaje uspokojony, a radość przechodzi przez arterie serca. „Zadanie synów człowieczych polega na odrodzeniu życia, a nie tylko na usunięciu śmierci”- przekonywał Fiodorow. Człowiek poruszający się na granicy dwóch światów „mieć” i „być” zmuszony jest mimowolnie do nieustannego wybierania. Ten drugi wybór- trochę na przekór mentalności ogółu- otwiera na Misterium, spotkanie tego, co nieopisywalne: „Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem”(Hi 42,5).