A
Jezus, nauczając w świątyni, zawołał tymi słowami: «I Mnie znacie, i wiecie,
skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam z siebie; lecz prawdomówny jest Ten,
który Mnie posłał, którego wy nie znacie.
Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał»
(J 7,28-29).
Otwieram okno. Świeże
powietrze rozedrgane promieniami słońca zapowiada wiosnę. Czytam po raz kolejny
spostrzeżenia zapisane na marginesie przeznaczonego na niedzielną liturgię
słowa. Drukowanymi literami nakreślona myśl do której powracałem wielokrotnie:
„Poznać Go !” Ewangelia odsłania nam oblicze Boga objawiającego się w Jezusie
Chrystusie. „Obym nie usłyszał głosu, który by odpowiedział, że mnie nie zna,
lecz racz rozpalić zagasłą pochodnię mojego umysłu, mnie ślepcowi, dzięki Twemu
światłu”(N. Snorhali). Dla Żydów
poznanie Maszaiah- Pomazańca
Jahwe było obwarowane nawarstwiającymi się przez wieki wyobrażeniami i
teologicznymi meandrami myśli, wyrastających ze znojnego wysiłku nad lekturą
Starego Testamentu. Nie poderwał ich z klęczek wicher jak żyjących wczoraj
proroków. Ludzie zastygli, o sposobie dedukowania, nasyconym cierpkością
uprzedzeń i ślepotą oczu. Nie potrafili przeskoczyć ciężaru tradycji i
jednotorowości interpretacji świata oraz dynamicznej w nim obecności Tego,
który poruszał strunami dusz i cięciwą czasu. „Czy Ty jesteś Tym, który ma
przyjść, czy też innego mamy oczekiwać ?”(Łk 7,20). Tłumy niosły w sobie obraz
Mesjasza i Wojownika, zaradzającego ówczesnej sytuacji politycznej i
rozprawiającego się mieczem z wrogami Narodu Wybranego. „A myśmy się
spodziewali, że On miał wyzwolić Izraela”(Łk 24,12). Marzenie o kimś potężnym
stało się ziemską utopią i przesłaniało właściwy ogląd rzeczywistości zbawczej.
Stąd tak wielki opór w przyjęciu prawdy o Miłości ucieleśnionej w pokornym
Cieśli z Nazaretu. W starożytnym midraszu ze zbioru Jalkut Jesaja odnajdujemy jakże wymowny fragment: „Pokolenia, które
przyjdą- powiedział do Mesjasza Pan- zgotują ci smutny los. Będziesz dla nich
jak owca prowadzona do rzeźni. Czy przyjmujesz ten los ? A Mesjasz
odpowiedział: Niech przeze mnie cały Izrael będzie zbawiony. Niechaj przeze
mnie wszyscy będą zbawieni. Niechaj nawet ci, którzy narodzą się martwi, będą
zbawieni. Z radością przyjmuję mój los.” Czy nieznany autor midraszu miał
świadomość, że kreśląc wizerunek oczekiwanego przez Żydów Mesjasza, odsłania zarys
Ikony Nauczyciela, który przez krzyż
i zmartwychwstanie dokona zbawienia świata ? Namaszczony przez skandujący tłum,
kiedy wjeżdżał do Jerozolimy- a kilka dni później zostanie odarty z
człowieczeństwa- stanie się niewolnikiem skazanym na śmierć, wyszydzonym i
oplutym Królem triumfującym z Drzewa
Życia. On jest Chrystusem i zarazem Bogiem ! Rozumiał to nawet Renan, próbując
Go odrzeć z nimbu tajemniczości i boskości: „Bóg nie przemawia do Jezusa jak do
kogoś stojącego na zewnątrz; Bóg jest w Nim, On czuje, że jest Bogiem, a to, co
mówi o swoim Ojcu, wysnuwa z własnego serca. Żyje w łonie Ojca poprzez
złączenie trwające w każdej chwili.” Chrześcijański Bóg to Bóg którego oblicze
odsłania się w tym drugim- najdoskonalszym Pięknie jakim jest Chrystus.
„Ponieważ Chrystus jest doskonałą Miłością, jego życie na ziemi nigdy nie może
stać się życiem z przeszłości. Jest On obecny dla całej wieczności. Wtedy On
był sam i grzechy ludzi niósł jako jedną całość, samotnie. Ale w śmierci wziął
nas wszystkich do Swego dzieła. Dlatego Ewangelia jest z nami teraz obecna;
możemy wejść do wnętrza Jego poświęcenia”- przekonywała Maria z Normanby.
Jesteśmy w połowie wielkopostnej drogi. Na pytania postawione na początku,
próbuje się odpowiedzieć w przypływie natychmiastowej wolności i szczęścia.
Przypatruję się Chrystusowi z obrazu Chagalla i rozumiem wydźwięk medytacji
Clementa: „Istnieje historia Boga. Wykluczony ze swego stworzenia przez
zwątpienie i kłamstwo Adama, którym jesteśmy my wszyscy, On czekał, aby na nowo
sakramentalnie stworzyć świat…”