Czy żyjemy w przededniu
totalnej wojny ? Tak sformułowane pytanie dręczyło umysły ludzi poprzedniego
stulecia. Boję postawić kolejny krok myślom. To udrętwienie myśli, powraca dzisiaj
w nowej odsłonie historycznej, napędzając poczucie niepewności i lęku. „Prawie
nikt nie chce być tą pierwszą osobą, która zabije sto milionów ludzi”-
twierdził Herman Kahn. Tyrania zemsty może okazać się większa, niż pojemność
ludzkiego serca. Żyjemy w czasie ideologicznych burz i przededniu koszmaru
larwalnie wzrastającego ku uzewnętrznieniu. Budzą się coraz to nowe demony,
szarpiące nadwyrężoną ludzką wolnością. Czytelnik po przeczytaniu dwóch strof
pomyśli z niewzruszoną pewnością: „O czym on bredzi. Co za fatalista.” Kryzys
obecnej chwili zawiera się w niewiadomych których zakleszczenie, nikt nie
potrafi rozsupłać. Moloch budzi się ze snu i nie wiadomo kiedy zacznie pożerać
swoje dzieci ! Putin lub któryś z jego następców z łatwością może wpaść w
przypływie bezradności na wolny wybór globalnego samobójstwa. Będzie kierować się
logiką odwetu i kary wymierzonej już nie tylko w jednego przeciwnika, ale we
wszystkich mniej lub bardziej uwikłanych w konflikt. Pomyśli skrycie: „Skoro
możemy przegrać na jakimś odcinku wojnę, to niech wraz z nami przegrają ją
również inni.” Nawet jeśli świat jest kurtuazyjny w swoich negocjacjach, to nie
jest wstanie zapobiec destrukcji ludzkości na skutek nuklearnego ataku
agresora. Impuls. Śmierć pojawia się bez ostrzeżenia, ukradkiem i
spektakularnie. Wojna atomowa tym różni się od konwencjonalnej, iż nie chodzi w
niej o zniszczenie możliwie kilku budynków mieszkalnych i przeoranie pociskami
arterii miejskich. Nie ma gwałtów i naruszenia cielesności w sposób
psychologicznie i fizycznie bezpośredni. Wszystko dzieje się falowo, bez
osobistego sentymentu. Nie ma tu łez i krzyku dzieci zatopionych w patologii
ludzi drorosłych. To działanie na wyniszczenie- masowe i odbierające milionom
ludzi możliwość jakiegokolwiek ratunku przed przerażającym i natychmiastowym unicestwieniem.
Globalna zbrodnia dziejąca się w klika minut od podjęcia desperackiej decyzji
naciśnięcia guzika i odpalenia uzbrojonego pocisku. Moment rozbłysku i potężna
siła ognia spalającego wszystko, co napotka na drodze. Tutaj już nie ma
wygranych, są jedynie spopielone i bezbronne ciała, których otwarte usta wydały
ostatni krzyk rozpaczy. Odruch ludzkiej bezradności „skrywający w sobie
cierpienie, które dotyka krzyczącego, albo jest znakiem protestu przeciwko
nieczułemu losowi”(R. Przybylski). Deszcz kurzu i kwasu opadający na bruzdy
rozszarpanej ziemi. Wojny nuklearnej nie można wygrać ! Pozostają jedynie
zgliszcza, z pod których ocali się jedynie reszta istnień, gotowa przelać na
strzępy papieru ogrom tego dramatu. Ocalić prawdę o piekle od zapomnienia i w
imię przestrogi dla innych. „Pogodzić się z losem w tym znaczeniu, że robi się
to, do czego się nie ma głębokiego przekonania, albo że się przyzwala, aby inni
postępowali podobnie, i nie starać się o to, aby na najwyższym szczeblu
własnego, dobrze przeegzaminowanego sumienia panowała spoistość, znaczy, że się
nie żyje życiem prawdziwym”(D. Dolci). Chrześcijaństwo wbrew różnym naciskom,
powinno stać po stronie miłości. To jedyne wypróbowane oręże. Wszyscy kręcimy
się dokoła i nie wiemy jaki będzie kształt jutra. Jesteśmy odpowiedzialni za
każdy podmuch myśli, sądów i czynów, nawet wtedy kiedy wydaje nam się, iż
jesteśmy na pozycji niewidocznej i niesłyszalnej z góry mrówki. Jesteśmy
odpowiedzialni za siebie, nawet jeśli miota naszym umysłem pokusa porzucenia
innych i ocalenia tylko siebie. „Grzesznicy zawsze pragną tego, czego brak
odczuwają w sobie- pisał F. Fénelon- a dusze przepełnione Bogiem pragną tylko
tego, co już posiadają.” Nie możemy na sekundę przestać być czujnymi i
napełnionymi wiarą w triumf człowieczeństwa przenikniętego mądrością
sekundującego światu Boga. „Chrześcijanie powinni przede wszystkim bronić
prawdy, a nie potęgi, gdyż tylko prawda pozwoli im rozkwitnąć w świecie”(M.
Bierdiajew). Rozkwitnąć i zażegnać katastrofy. Wyrazem bohaterstwa jest
postrzegać świat jako dobry, jednocześnie nie abstrahując od dziejącego się na
jego obrzeżach piekła. Tkać życie nadzieją na dzień w którym ostatecznie miłość
zwycięży nad nienawiścią i złem.