On
wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z uschniętej ziemi
(Iz 53,20.W każdy piątek Wielkiego Postu przemierzam wzrokiem malarską wizję Pasji
którą zatrzymała dla nas sztuka. Ikonografia bizantyjskiego Wschodu równie
ekspresyjnie i głęboko potrafi ukazywać wymiar cierpienia jak utkwiony wzrokiem
w cierpiącym Chrystusie Zachód. Miał rację Roger Scruton mówiąc że „sztuka ma
zdolność odkupienia naszego życia poprzez znalezienie piękna w najgorszym
aspekcie rzeczy.” Liturgia śmierci ! Opowiada o tym samym, ale rozkłada inaczej
akcenty. Można powiedzieć że większość motywów pasyjnych bardzo silnie ciąży w
kierunku Paschy- owego świetlistego
przeobrażenia i triumfu Życia. Kiedy byłem u początku fascynacji „sztuką
prawosławną” to najmocniejsze wrażenie wywołał we mnie fresk z kościoła Matki
Boskiej w Studenicy, ukazujący scenę Ukrzyżowania
(I poł XIII). Przedstawienie
skąpane w ferii cudownej chromatyki niosącej ponad powiewem czasu, bogactwo
bizantyjskiej symboliki. Człowieczeństwo naznaczone dramatem opuszczenia, a zarazem
emanujące siłą przemienionej obecności zatopionego w śnie śmierci Odkupiciela. W
kontekście tego wyobrażenia, niezwykle wymownie brzmią słowa hymnu Teofanesa
„Gdy Kościół zobaczył Ciebie na krzyżu, Ciebie, Syna Sprawiedliwego, to spełnił
swoje zadanie i zawołał jak należało: Chwała Ci, o Panie, chwała Twojej mocy.” Z
tych szeroko rozpostartych ramion Ukrzyżowanego uderza odbiorcę jakaś
niewyobrażalna siła przyciągania; błogosławiona czułość Boga zagarniająca świat
w akcie heroicznej miłości. Świadkami tej sceny zatopionej w gwieździstym
błękicie nieba są: Matka i Przyjaciel- Oblubienica i Uczeń- powierzeni sobie
nawzajem, w ogromnej komunii, czyniącej Kościół miejscem obmytym z brudu i
zmartwychwstałym. Maryja i Jan- zatopieni w ciszy odkrywają granice
wyniszczenia i triumfu. Twarz Maryi liryczna i dramatyczna utrwala niczym
pergamin wszystkie cierpienia matek które musiały udźwignąć wydanie własnych
dzieci objęciom śmierci. Głowa Apostoła pełna od wezbranych emocji, ciąży ku
dłoni, niczym naczyniu w którym można zamknąć, czy schować swój bój bezradności
i rozstania. Sama postać Chrystusa poddana urokliwej stylizacji. Ciało obnażone
i wydłużone, poddane esowatemu wygięciu- niczym tanecznemu rozwibrowaniu. Głowa
opada na ramiona, a kaligraficznie oddane pukle włosów rozdzielają się
podwójnie, dając wrażenie czegoś na kształt ornamentu. Oczy zamknięte sugerują,
że poddany śmierci Bóg wszedł w zbawienny sen śmierci. Należą one już do nieba,
nie do ciała w którym są osadzone. Życie jak możesz umrzeć ? On czeka na
przebudzenie w strudze światła przeszywającego kamienną komorę grobową- post factum crucis. Biodra okrywa piękne
i ciążące ku dołowi perizonium- tkanina nie pozwalająca uczynić do końca z
Chrystusa – „niewolnika bez twarzy”- poddanego wstydliwym i odzierającym z
godności spojrzeniom tłumu. „Jego cień okrywa góry a ziemia pełna jest Jego
chwały”- powie św. Augustyn. Krew sącząca się z Jego ran zrasza kamień Golgoty
i budzi ze snu Adama, pierwszego wydanego władzy śmierci. Chcemy wraz z
Klemensem z Aleksandrii wołać: „Bądź pochwalone światło ! Dla nas, którzy
byliśmy pogrzebani w ciemności i uwięzieni w cieniu śmierci, zajaśniało światło
z nieba, jaśniejsze od słońca i słodsze od życia.”