Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli
usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą. Jak Ojciec ma życie w
sobie samym, tak również dał to Synowi: mieć życie w sobie. Dał Mu władzę wykonywania
sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym. Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem
godzina, kiedy wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Jego: i ci, którzy
pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie do życia; ci, którzy pełnili złe
czyny – na zmartwychwstanie do potępienia.
Przez całe wieki w centrum
zainteresowania wrażliwych ludzi, obdarzonych odrobiną talentu malarskiego- była
scena Sądu Ostatecznego; stanowiła temat ważny, interesujący i inspirujący tak
bardzo, że wyobraźnia musiała się często, uzbrajać w okowy pokory. Chyba nie
było takiego okresu w sztuce, gdzie artyści nie mocowaliby się z tematem
apokaliptycznego końca dziejów świata. Zmieniały się tylko szczegóły- elementy
składowe- dominanty w tak trudnym dla ludzkiej percepcji temacie. Słowa
Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii wydają się również tajemnicze, enigmatyczne,
spowalniające pracę umysłu; a zarazem paradoksalnie- sprawiające, że serce bije
szybciej, a ciekawość w zawrotnym tempie pokonuje marazm. „Sztuka nie odtwarza
tego, co widzialne, ale czyni widzialnym”- pisał Paul Klee. Im bliżej dzieło
sztuki związane jest ze sferą eschatologiczno-apokaliptyczną, tym bardziej
prawdopodobna i mocno pojemnościowa jest jego sfera symboliczna. Tego, co
znajduje się w przepowiadaniu Chrystusa- co, odsłania przyszłość w sposób
zawoalowany, niejasny, naszymi zmysłami pojąć nie sposób (co nie znaczy, że
trzeba porzucać poszukiwania). Ciekawość kulminacyjnego momentu historii jest
tak wielka, że pomimo nieporadności malarskiej wizji; plastyczna impresja uchyla
mistyczną kurtynę, przez którą można uchwycić prześwity, lub drobne-
rozproszone, niczym molekuły, refleksy innego świata. Sąd Ostateczny- jawi się
jako wielkie „teatrum” Boga. Dramaturgia skonstruowana z mnóstwa atrybutów i
środków wyrazu. Z jednej strony budzi uzasadnioną trwogę, z drugiej zaś,
radość- bowiem kulminacyjnym momentem jest wieczne przebywanie z Bogiem
(przynajmniej dla części „śmiertelników”). We wszystkich scenach Sądu- może
zobaczyć w centrum zasiadającego Syna Człowieczego. Prawa strona zastrzeżona
jest dla raju i błogosławionych, a lewa dla piekła i potępionych. Tak jak w
scenach ukazujących ukrzyżowanie Chrystusa- prawa strona odpowiada życiu
wiecznemu i sugeruje jego boskość, lewa wskazuje na jego życie doczesne.
„Skruszony łotr po prawej spogląda z nadzieją na Odkupiciela w górze, natomiast
zatwardziały łotr po lewej odwraca głowę.” Wróćmy do sceny sądu. Mamy tu
reminiscencję niezwykle mądrych słów: „o zmierzchu naszego życia będziemy
sądzeni wedle miłości, wedle tego, co kochaliśmy na ziemi”. Urzeka mnie
szczególnie scena sądu nad światem, wymalowana według wzoru wschodniego-
bizantyjskiego. Chrystus siedzący na tęczy, lub tronie, wyciągający ręce, aby
pozdrowić błogosławionych i odtrącić
potępionych; po obu stronach Zbawiciela ukazane zostają postaci Marii i św.
Jana Chrzciciela (Deesis). Chrystus jest sędzią, który rozpościera ręce niczym
arcykapłan w arcyliturgicznym geście triumfu; lub jako Orant prezentujący swoje
przebite dłonie, przez które Ojciec ma
ogląd wszystkiego, aby dokonać finalnego aktu sprawiedliwości. U stóp
apokaliptycznego Baranka umiejscowieni zostają protoplaści rodzaju ludzkiego-
Adam i Ewa. Możemy zaobserwować również wypływającą z pod tronu rzekę ognia-
rozpruwającą całość obrazu na pół. Ten wijący się niczym wąż ogień, niszczy
wrogów Boga. Pod postacią Chrystusa stoi tron z narzędziami męki Pańskiej, a
anioł zwija gwiaździste niebo jako zwój- jakby chciał zawrzeć je w prenatalnym
momencie aktu stworzenia. Martwych budzi dmący w trąbę anioł, powstają oni ze
swych grobów na sąd. Budzą się przerażeni i totalnie zdezorientowani. Trąba
jest symbolicznym zwiastunem zmartwychwstania. „Sam bowiem Pan zstąpi na hasło
i na głos archanioła i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną
pierwsi” (1 Tes 4,16). Następnie ważone są dusze. „Zważono cię na wadze i
okazałeś się zbyt lekki” (Dn 5,27). W tej fantasmagoryjnej ekspresji- potępieni
zostają zrzuceni do piekła; a finalnym akordem szczęścia, staje się scena zbawionych
przez aniołów ku górze. Ich nagrodą staje się Raj. „W krainie życia będę
widział Boga”. Aniołowie na widok błogosławionych mieszkańców nieba tańczą z
radości, dmąc nieprzerwanie w trąby. Taniec odkupionych staje się symbolicznym
obrazem powrotu do edenicznej szczęśliwości. „Po powrocie do swego boskiego
źródła człowiek będzie uczestniczyć w chorus
angelorum, korowodzie aniołów. Sąd to nic innego jak wizja całego
człowieka- ponieważ przy całkowitym objawieniu się Boga, pozostaje tylko
wieczna miłość. W tej ikonograficznej wizji dotarcia człowieka do punktu Omega, wszystko
zostaje przeniknięte nadzieją na ocalenie. Pomimo jasnego podziału na
zbawionych i potępionych, dla nas pozostaje przestrzeń dla nadziei i modlitwy: „Jestem
obrazem Twojej niewypowiedzianej chwały, chociaż noszę blizny grzechów. Zmiłuj
się na swoim stworzeniem, Władco, oczyść mnie z Twego miłosierdzia i daj mi
upragnioną ojczyznę, czyniąc mnie na nowo mieszkańcem Raju”. Zawsze pozostaje miejsce
dla nadziei i ocalenia, że w miłosiernych oczach Syna Człowieczego- odbije się
obraz zbrukanego ciemnością człowieka, który może po raz pierwszy doświadczy
miłości. Zakończę to rozważanie fragmentem rozmowy dzieci z powieści
Dostojewskiego „Bracia Karamazow” ,
które pytają o przyszłe zmartwychwstanie. „Panie Karamazow !- zawołał Kola. Czy
słusznie religia twierdzi, że wszyscy zmartwychwstaniemy i zobaczymy się
wszyscy, i zobaczymy Iluszeczkę ? Na pewno zmartwychwstaniemy, na pewno się
zobaczymy i wesoło, radośnie opowiemy sobie nawzajem, co było- na poły z
uśmiechem, a na poły z zachwytem, odpowiedział Alosza”.