Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone
pochodnie. A wy podobni do ludzi oczekujących swego Pana, kiedy z uczty
weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi
owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam
wam: przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał.
Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak
zastanie. A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie
złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie
gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.
Chrześcijaństwo zostaje
zaproszone do postawy czujności i gotowości na przyjście Pana. Tylko nieustanna
świadomość adwentu, stawia ludzi wierzących w perspektywie przyszłości, której
centralnym momentem będzie Parousia- triumfująca
obecność, przybycie i objawienie się Chrystusa- połączone z odnowieniem człowieka
i świata (wyobrażam sobie to wydarzenie jako wielką iluminację oślepiającego
światła). W jednym ze swoich listów św. Paweł napisał, że powinniśmy spieszyć
się w życiu, albowiem czas jest zwodniczy (1Kor 7,29). „Wszystkie dni naszego
życia przeżywamy tak, jak gdybyśmy w pośpiechu i niedbale przepisywali „na
brudno” nasze dzieje, planując że, pewnego dnia przepiszemy ten „brudnopis” na
czysto. Żyjemy tak z roku na rok, nie dokonując dokładnie i w pełni tego, czego
możemy dokonać. Usprawiedliwiamy się, przy tym, że przyjdzie na to czas.
Wmawiamy sobie: później coś jeszcze w tym życiu osiągnę; można będzie zrobić to
później; któregoś dnia przepiszę to na czysto…” (A. Bloom). Widać w tych
słowach potrzebę przeżywania swojego życia w perspektywie nadejścia Pana. Tak
porządkować swoje życie, aby się później nie zdziwić i nie zawstydzić; wiele chciałem uczynić- a
wszystko to, okazało się słomianym zapałem. Obraz chrześcijanina z zapaloną
lampą w dłoni i przepasanymi biodrami, wyraża błogosławione napięcie- wypełnione
miłością Oblubienicy Kościoła do swojego Umiłowanego. Powinniśmy sobie
nieustannie uświadamiać prawdę, iż żyjemy w eonie eschatologicznym, który
odmierzany za pomocą naszych ziemskich zegarów przybliża nas ku aktualizacji
Dnia Pańskiego, który dokonuje się „teraz”- przekraczając ową błogosławioną
chwilę, poczuciem „opóźniania się”. Bóg przekracza nasz czas, dowodząc, że
chwila Jego nadejścia, nie jest możliwa do uchwycenia i zaprognozowania. Czasami
Bóg się spóźnia, aby sprawdzić czy potrafimy na Niego, cierpliwie czekać. Mamy
czuwać i przeżywać życie w wierności Panu i pokornemu poddaniu się mądrości
Ewangelii- która usuwa z serc poczucie lęku i objawia nadzieję zmartwychwstania
i nowego świata. Czuwanie, nie polega na założeniu rąk i wpatrywaniu się w
niebo; jest maksymalnym przeżywaniem egzystencji, która uobecnia tu i teraz
Królestwo Boże. Czuwanie opromienione światłem lampy, do której dolewa się
systematycznie oliwę wiary. Hilary z Poitiers nazywa lampę „promieniującym
światłem duszy, oświetlonej sakramentem Chrztu Świętego”. Dla pierwszych
chrześcijan czas Wielkiego Postu, był sposobnością wyczekiwania nadejścia
Chrystusa. Katechumeni w pierwotnym Kościele przygotowując się poprzez
skrutynia i wtajemniczani w symbole wiary, byli określani mianem- oświeconych.
Kiedy następowała Wigilia Paschalna- Noc Paschy, młodzi atleci wiary zwracając
się ku Wschodowi wyznawali wiarę w Pana, a następnie przyjmując chrzest i
wychodząc po stopniach z sadzawki chrzcielnej, przyoblekali białe szaty-
symbolizowały one udział w chwale przemienionego Chrystusa, o którym opowiadał
fragment z Ewangelii przywołujący scenę przemienienia Pana na górze Tabor
(zapowiedź zmartwychwstania). Ta orientacja ciała ku Chrystusowi, stanowiła
wyraz tęsknoty za światłością, której nie zasłoni żaden zachód (czyli działanie
złych mocy). Chrystus zatem jawi się jako wiecznie wschodzące słońce drugiego
stworzenia. Objaśniają to symboliczne przyodzianie w światłość, katechezy Ojców
Kościoła. „Od kiedy wyszedłeś ze chrztu, przyoblekasz się w olśniewającą szatę.
Jest ona znakiem tego świetlistego świata, rodzaju życia, w którym
uczestniczysz dzięki symbolom. Kiedy rzeczywiście otrzymasz zmartwychwstanie i
przyodziejesz się w nieśmiertelność i niezniszczalność, nie będziesz już
potrzebował takich szat”. Święty Grzegorz z Nyssy, pisze o przyobleczeniu w
Chrystusa, porzuceniu grzesznego człowieka, oraz duchowym przemienieniu-
zajaśnieniu światłem: „Kto, widząc na nim szatę Pana błyszczącą jak słońce, tę,
która Go okrywała czystością i nieskazitelnością wówczas, gdy wyszedł na górę
Przemienienia, chciałby znów sięgać po łachmany pijaka i bezwstydnika”. Chrześcijanin
staje się człowiekiem, którego dusza zostaje rozświetlona blaskiem wiary. Wspólnota
Kościoła w noc zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią i demonem, proklamowała
ogarniające wszystko życie- światło emanujące z pustego grobu i otchłań piekła
rozświetloną zstąpieniem Zwycięzcy. Chrześcijanie przeniknięci radością Paschy,
wyczekiwali tylko jednego- nadejścia Syna Człowieczego. Za trzy tygodnie
będziemy celebrować w naszych wspólnotach tę samą chwilę podniosłej radości-
może to będzie już ostatnia „ziemska liturgia”. A my wbrew pesymizmowi świata,
ciągle żyjemy nadzieją i trwamy na modlitwie wołając: Marana Tha !