Czcimy
Ciebie, który miłujesz ludzi, patrząc na ikonę Twego fizycznego oblicza; za jej
pośrednictwem, o Zbawco, udziel nam, twoim sługom, możliwości wejścia do Edenu
Zazwyczaj jestem
niezwykle krytyczny wobec współczesnych ikon, które próbuje się włączyć w
szeroko rozumiany nurt malarstwa figuratywno- abstrakcyjnego. Bywają jednak
mile zaskakujące wyjątki w przestrzeni sztuki sakralnej. W Świętolipskim
Muzeum, została zorganizowana czasowa wystawa pt. Nowa Ikona, będąca pokłosiem Międzynarodowych Warsztatów
Ikonopisania w Nowicy. Jedna z oglądanych przeze mnie prac, zatrzymała moją uwagę;
było w tej wizji coś intrygującego, porywającego, charyzmatycznego i nie pozwalającego
przejść dalej. Odkryłem w tej pracy coś z intuicji Gogola: „Toteż spojrzenie
widzącego artysty postrzega to, czego obiektyw lub oczy innych nie widzą; z
całego obiektu wydziela on prawdę percypowaną zmysłowo, która jest ciągle
piękna jako prawda.”Mam na myśli ikonę ukazującą św. Łukasza Ewangelistę przy
pracy, autorstwa Sviatoslava Vladyki. Charyzmatyczny etos pracy malarza którego
dłoń prowadzi Anioł natchnienia, a światło- które wyraża złote tło staje się
świetlistą rozpiętą na podobraziu tkaniną z której wyłania się obrys twarzy spoglądającego
wnikliwie Chrystusa. Jest to szlachetna próba odwołania się do najstarszej-
legendarnej tradycji w której to św. Łukasz miał być pierwszym i natchnionym
pisarzem ikon. Sens tego przepowiadania jest teokaliczny. Nie chodzi tu o jakąś
konstrukcję historyczną momentu zaistnienia obrazu, ponieważ takie
przepowiadanie byłoby czymś z gruntu fałszywym. Bowiem sam Łukasz, był
człowiekiem wychowanym w kulturze żydowskiej- wrogiej jakiemukolwiek przedstawianiu
Boga w wizerunku. Jednakże słowami Ewangelii najpiękniej odmalował historię
Wcielenia Boga i Jego uobecnione Piękno. „Tylko ikona- pisał J.L. Marion- odsyła
przez dostrzeżona rzeczywistość ku niewidzialnej osobie, wzywa do przechodzenia
na drugą stronę niewidzialnego zwierciadła i do wchodzenia w oczy ikony.” Ikona
jest zatem teologiczną wizją i niesie przesłanie dla każdego chrześcijanina, który
powinien w centrum własnego poznania odkrywać pełne miłości, zbawiające oblicze
Boga. Powraca tu pytanie, które kiedyś postawił francuski myśliciel Olivier
Clement: „Twarze: skąd pochodzą, skąd bierze się ciało, czasami przeniknięte
światłem, które nie jest światłem słonecznym ?” Po raz kolejny odkrywamy prawdę
o chrześcijaństwie które jest „religią twarzy”- kontemplacją
Bogoczłowieczęństwa. „Dusza, która została w pełni oświecona przez
niewypowiedziane piękno jaśniejącej chwały oblicza Chrystusa i napełniona
Duchem Świętym, cała jest okiem, cała jest światłością, cała obliczem”- pisał w
homilii Makary Wielki. Powołaniem człowieka jest spoglądać w twarz Boga.
Widzieć oczy w których odbija się blask świata przemienionego. Nie bez przyczyn
Dostojewski w swojej powieści poddał się ekspresji ikonograficznej wkładając w
usta starca Zosimy słowa skierowane do Aloszy: „Błogosławię cię często w duchu
z powodu twego ukrytego oblicza.” Patrząc na Oblicze, sami stajemy się obliczem-
ikoną Ikony !