czwartek, 27 sierpnia 2020


Czcimy Ciebie, który miłujesz ludzi, patrząc na ikonę Twego fizycznego oblicza; za jej pośrednictwem, o Zbawco, udziel nam, twoim sługom, możliwości wejścia do Edenu

Zazwyczaj jestem niezwykle krytyczny wobec współczesnych ikon, które próbuje się włączyć w szeroko rozumiany nurt malarstwa figuratywno- abstrakcyjnego. Bywają jednak mile zaskakujące wyjątki w przestrzeni sztuki sakralnej. W Świętolipskim Muzeum, została zorganizowana czasowa wystawa pt. Nowa Ikona, będąca pokłosiem Międzynarodowych Warsztatów Ikonopisania w Nowicy. Jedna z oglądanych przeze mnie prac, zatrzymała moją uwagę; było w tej wizji coś intrygującego, porywającego, charyzmatycznego i nie pozwalającego przejść dalej. Odkryłem w tej pracy coś z intuicji Gogola: „Toteż spojrzenie widzącego artysty postrzega to, czego obiektyw lub oczy innych nie widzą; z całego obiektu wydziela on prawdę percypowaną zmysłowo, która jest ciągle piękna jako prawda.”Mam na myśli ikonę ukazującą św. Łukasza Ewangelistę przy pracy, autorstwa Sviatoslava Vladyki. Charyzmatyczny etos pracy malarza którego dłoń prowadzi Anioł natchnienia, a światło- które wyraża złote tło staje się świetlistą rozpiętą na podobraziu tkaniną z której wyłania się obrys twarzy spoglądającego wnikliwie Chrystusa. Jest to szlachetna próba odwołania się do najstarszej- legendarnej tradycji w której to św. Łukasz miał być pierwszym i natchnionym pisarzem ikon. Sens tego przepowiadania jest teokaliczny. Nie chodzi tu o jakąś konstrukcję historyczną momentu zaistnienia obrazu, ponieważ takie przepowiadanie byłoby czymś z gruntu fałszywym. Bowiem sam Łukasz, był człowiekiem wychowanym w kulturze żydowskiej- wrogiej jakiemukolwiek przedstawianiu Boga w wizerunku. Jednakże słowami Ewangelii najpiękniej odmalował historię Wcielenia Boga i Jego uobecnione Piękno. „Tylko ikona- pisał J.L. Marion- odsyła przez dostrzeżona rzeczywistość ku niewidzialnej osobie, wzywa do przechodzenia na drugą stronę niewidzialnego zwierciadła i do wchodzenia w oczy ikony.” Ikona jest zatem teologiczną wizją i niesie przesłanie dla każdego chrześcijanina, który powinien w centrum własnego poznania odkrywać pełne miłości, zbawiające oblicze Boga. Powraca tu pytanie, które kiedyś postawił francuski myśliciel Olivier Clement: „Twarze: skąd pochodzą, skąd bierze się ciało, czasami przeniknięte światłem, które nie jest światłem słonecznym ?” Po raz kolejny odkrywamy prawdę o chrześcijaństwie które jest „religią twarzy”- kontemplacją Bogoczłowieczęństwa. „Dusza, która została w pełni oświecona przez niewypowiedziane piękno jaśniejącej chwały oblicza Chrystusa i napełniona Duchem Świętym, cała jest okiem, cała jest światłością, cała obliczem”- pisał w homilii Makary Wielki. Powołaniem człowieka jest spoglądać w twarz Boga. Widzieć oczy w których odbija się blask świata przemienionego. Nie bez przyczyn Dostojewski w swojej powieści poddał się ekspresji ikonograficznej wkładając w usta starca Zosimy słowa skierowane do Aloszy: „Błogosławię cię często w duchu z powodu twego ukrytego oblicza.” Patrząc na Oblicze, sami stajemy się obliczem- ikoną Ikony !