wtorek, 13 grudnia 2022

 

Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jakby trąby mówiącej: „Co widzisz w księdze napisz…”(Ap 1, 10). W czasie mojego kilkudniowego pobytu na Ukrainie, kiedy wertowałem Biblię natrafiłem na słowa z Apokalipsy świętego Jana. Rozmyślałem nad rzeczywistością jakże odmienną od tej w której dane jest nam normalnie i względnie spokojnie egzystować. Na strzępach papieru ułożonych na kolanie notowałem odczucia i ubierałem je w kostium lapidarnych słów. Nie będą relacjonował pobytu z pozycji reportera, lecz jedynie człowieka obserwującego ludzkie twarze i czytającego z nich zgoła więcej, niż może udźwignąć serce. Dopóki poruszamy się na powierzchni tego świata, zło wydaje się silniejsze i mutuje się w swojej zachłanności śmierci. Jakże trudno jest zakomunikować innym odczucia które w tamtych chwilach mi towarzyszyły. Nie będę relacjonował cudzych słów, ponieważ między nimi rysuje się radość i ból, rozpacz i nadzieja, niepewność i wiara w jutro przynoszące powiew wolności. W ciszy zimy którą zastałem na Ukrainie, w głębokim milczeniu mroźnych nocy, zobaczyłem ludzi których modlitwa jest donośnym wołaniem- ektenią otwierającą miłosierne serce Boga. Jeden z żołnierzy na przejściu w Medyce, spostrzegłszy mnie w stroju duchownym, uśmiechnął i w tym bezszelestnym dialogu zrodziła się jakaś nić porozumienia; współodczuwania spraw naprawdę ważkich. Można poczuć się bezradnym i nieużytecznym, widząc ludzi kierujących się ku granicy; słysząc płacz dzieci owiniętych kocami i niesionymi niczym drogocenny dar ku ziemi obiecanej. „Są takie miejsca w naszym sercu, które jeszcze nie istnieją, i trzeba, aby przeniknęło je cierpienie po to, aby były”- przypomina nam Leon Bloy. Poczułem się spóźnionym uczniem Chrystusa, który przespał moment praktycznego miłosierdzia. „Pozostań z nami, bo dzień ma się ku zachodowi”- zwracałem się słowami uczniów zdruzgotanych lękiem, a następnie przenikniętych ciepłem obecności pośród nich Mistrza w Emaus. „Pozostań z nami” - kiedy gasną światła miast i kordony wojsk szczelnie rozstawionych na trajektoriach ulic, wyczekują kolejnego wschodu słońca. „Pod rozłożonym skrzydłem śniegu kiełkują zalążki, tętnią ukryte źródła, śpią zwierzęta w norach. Pozór śmierci kryje życie- pisał Mauriac- Okres pozbawiony miłości uzbraja nas w przyjęcie nieopowiedzianego objawienia.” Dane mi było spędzić kilka dni w monasterze Pantelejmona pod Lwowem. Brak ciepła, prądu i wody, nie był powodem do rozterek, lecz próbą wiary wojownika którego oddech splata się z oddechem mnichów ze spokojem przyjmującym trud niewygody przekutej na błogosławieństwo. Słowa młodzieńca w podrasniku, próbującego umyślnie zatuszować bolesną wiadomość o śmierci ojca na froncie. Jego łzy schowane pod powiekami twardości. Przytuliłem go i nie byłem wstanie wydobyć z siebie żadnego pocieszenia. Panorama jakże inna od tej którą mam na co dzień.  Nocną mgłę i siarczysty mróz, przerywał z oddali hałas przelatujących helikopterów i wycie bezpańskich psów biegnących w oddali lasu. W cerkwi paliły się lampady, a modlitwa postrzyżonych mnichów, czyniła z tego miejsca przestrzeń czuwania i gotowości na przyjęcie cudu. „Panie Jezu Chryste, Synu Boży. Zmiłuj się nade mną.” Trwałość uczucia religijnego, niezwyciężonego dla powierzchownej spekulacji, zwiastuje bankructwo wojny i przywraca wiarę w człowieka. „Odtąd w Chrystusie przestrzeń śmierci zmienia się w przestrzeń Ducha, ciężar lęku staje się brzemieniem wiary, a przez wiarę Boże światło napełnia człowieka” (O. Clement). Uświadomiłem sobie, iż los świata zależy od mojej umiejętności bycia wrażliwym na sprawy wobec których inni przyjęli postawę oswojenia, obojętności, czy wyparcia. W rzeczywistości dotkniętej wojną, wszelka najbardziej błaha kalkulacja okazuje się grzechem przeciw miłości bliźniego. Misterium ludzkich wyborów !