Na Wschodzie bez zmian. Ukraińskie
miasta ciągle są bombardowane i plądrowane. Nawet świąteczna aura nie
zatrzymała na chwilę marszu putinowskiej hordy, a co paradoksalne wzmogła militarną
aktywność okupanta. Kiedy w wigilijny wieczór wraz z rodziną zasiadałem przy suto
zastawionym stole, czułem jakiś wewnętrzny dyskomfort i obezwładniający apetyty
na świętowanie smutek bezradności. Nie wszyscy mają tyle szczęścia, aby cieszyć
się obecnością bliskich, ciepłym posiłkiem i rozrzuconymi obficie pod choinką
prezentami. Na zewnątrz świata wszystko kipi jak w kotle z którego lada chwila
może coś eksplodować. Wojna na Ukrainie, napięcia w Kosowie i u bram Tajwanu
wielki czerwony smok jakim są Chiny, nie wróży nic dobrego i przysparza powodów
do obaw. Nawet słowa Ewangelii mówiące o perypetiach świętej Rodziny zdają się
jakieś bardziej bliskie, jakby dziejące się za rogiem ulicy na której brakuje
miejsca na schronienie dla Życia. „Świat w dalszym ciągu dąży do samobójstwa i
łudzi się, że nic się nie stanie”- przemknęło mi w głowie zdanie Remarque. Jedynie
chrześcijaństwo pozornie będące w zapaści, wciąga w siebie dylematy kruchej
rzeczywistości, aby nadać im zgoła inny sens i otworzyć na misterium Obecności.
Lux fulgebit hodie, lux nova. Wiara
przenikająca miałkość ludzkiej egzystencji podpowiada, że jutro może być piękniejsze
niż dzisiaj. Smutek miesza się z radością jak w treściach ludowych pastorałek
śpiewanych po dziś dzień z emocjonalnym rozrzewnieniem. Miłość jest silniejsza
niż śmierć. Światło zwycięża ciemność. Człowieczeństwo bierze górę nad zezwierzęceniem.
Tego się trzymajmy i nigdy nie traćmy nadziei w siłę dobra. Pewien zdeklarowany
ateista przy stole u bliskiej mi rodziny, stwierdził z właściwą dla siebie
pewnością i intelektualną nonszalancją: „Kościół to najbardziej plugawa
instytucja”(myślał o rzymskim katolicyzmie). Choć w sercu poczułem się
dotkniętym i wywołanym do tablicy, zbyłem to jednak milczeniem. Pomyślałem
przewrotnie, że to najbardziej grzeszna instytucja w której wbrew zakusom
toczącego ją zła, ciągle wyrastają z jej gleby kwiaty świętości. Miejsce świtu
po udręczonej ciemnością nocy. Prostytutka którą Baranek obmywa swoją miłością
! Ciężko polemizować z kimś, kto stoi na zewnątrz i nigdy nie poznał od środka
rzeczywistości o której z taką pogardą orzeka i ośmiela się toczyć bój. Czasami
Bóg robi uniki przed ludźmi którzy chcieliby zasiąść na tronie Jego
sprawiedliwości i ferować wyrokami bez porycia w miłości. Kościół to „gołębica”
która pomimo zagubienia i zranienia podrywa się do lotu, aby zatrzymać w sobie blask
wschodu Słońca. Czas narodzenia Pańskiego przypomina nam, że Bóg kocha
wszystkich- bez wyjątku- nawet tych, którzy chcieliby jego obecność sprowadzić do
wytworu przerażonej, czy poddanej nudzie ludzkiej wyobraźni. Znajduję Boga nawet w ateiście który pluje mi w twarz !