wtorek, 27 grudnia 2022

 

Na Wschodzie bez zmian. Ukraińskie miasta ciągle są bombardowane i plądrowane. Nawet świąteczna aura nie zatrzymała na chwilę marszu putinowskiej hordy, a co paradoksalne wzmogła militarną aktywność okupanta. Kiedy w wigilijny wieczór wraz z rodziną zasiadałem przy suto zastawionym stole, czułem jakiś wewnętrzny dyskomfort i obezwładniający apetyty na świętowanie smutek bezradności. Nie wszyscy mają tyle szczęścia, aby cieszyć się obecnością bliskich, ciepłym posiłkiem i rozrzuconymi obficie pod choinką prezentami. Na zewnątrz świata wszystko kipi jak w kotle z którego lada chwila może coś eksplodować. Wojna na Ukrainie, napięcia w Kosowie i u bram Tajwanu wielki czerwony smok jakim są Chiny, nie wróży nic dobrego i przysparza powodów do obaw. Nawet słowa Ewangelii mówiące o perypetiach świętej Rodziny zdają się jakieś bardziej bliskie, jakby dziejące się za rogiem ulicy na której brakuje miejsca na schronienie dla Życia. „Świat w dalszym ciągu dąży do samobójstwa i łudzi się, że nic się nie stanie”- przemknęło mi w głowie zdanie Remarque. Jedynie chrześcijaństwo pozornie będące w zapaści, wciąga w siebie dylematy kruchej rzeczywistości, aby nadać im zgoła inny sens i otworzyć na misterium Obecności. Lux fulgebit hodie, lux nova. Wiara przenikająca miałkość ludzkiej egzystencji podpowiada, że jutro może być piękniejsze niż dzisiaj. Smutek miesza się z radością jak w treściach ludowych pastorałek śpiewanych po dziś dzień z emocjonalnym rozrzewnieniem. Miłość jest silniejsza niż śmierć. Światło zwycięża ciemność. Człowieczeństwo bierze górę nad zezwierzęceniem. Tego się trzymajmy i nigdy nie traćmy nadziei w siłę dobra. Pewien zdeklarowany ateista przy stole u bliskiej mi rodziny, stwierdził z właściwą dla siebie pewnością i intelektualną nonszalancją: „Kościół to najbardziej plugawa instytucja”(myślał o rzymskim katolicyzmie). Choć w sercu poczułem się dotkniętym i wywołanym do tablicy, zbyłem to jednak milczeniem. Pomyślałem przewrotnie, że to najbardziej grzeszna instytucja w której wbrew zakusom toczącego ją zła, ciągle wyrastają z jej gleby kwiaty świętości. Miejsce świtu po udręczonej ciemnością nocy. Prostytutka którą Baranek obmywa swoją miłością ! Ciężko polemizować z kimś, kto stoi na zewnątrz i nigdy nie poznał od środka rzeczywistości o której z taką pogardą orzeka i ośmiela się toczyć bój. Czasami Bóg robi uniki przed ludźmi którzy chcieliby zasiąść na tronie Jego sprawiedliwości i ferować wyrokami bez porycia w miłości. Kościół to „gołębica” która pomimo zagubienia i zranienia podrywa się do lotu, aby zatrzymać w sobie blask wschodu Słońca. Czas narodzenia Pańskiego przypomina nam, że Bóg kocha wszystkich- bez wyjątku- nawet tych, którzy chcieliby jego obecność sprowadzić do wytworu przerażonej, czy poddanej nudzie ludzkiej wyobraźni. Znajduję Boga nawet w ateiście który pluje mi w twarz !