piątek, 3 lutego 2023

 

Za oknem deszcz ze śniegiem daje nikłe odczucie zimy której piękno i mroźna aura pozostała jedynie w dziecięcych wspomnieniach. Tylko marzenia potrafią unosić w miejsca, gdzie najpiękniejsze odczucia pozostają w jakiś sposób dziewicze- nieporuszone przez muśnięcie czasu. W istocie upływ czasu nie ma większego znaczenia. Jak powiada starzec Zosima, bohater powieści Bracia Karamazow, „korzenie naszych myśli i uczuć tkwią nie tu, lecz w innych światach.” Nie trzeba być artystą, żeby afirmować piękno w najdrobniejszych detalach chropowatej, i jakże często zwiotczałej egzystencji. Choć zachwyty pozostają ulotne, to nasycają duszę szczęściem i pozwalają wzlatywać ponad banalność codzienności, obarczonej garbem codziennych trosk i nerwowością miasta- wyczekującego natychmiastowego wytchnienia i ciszy. Człowiek żyje najintensywniej wtedy, gdy nie przestaje szukać i zdumiewać się sprawami nad którymi inni przechodzą od tak, do porządku dziennego- mijając je niezauważenie. Na życie składają się drobne zdumienia; poruszenia w których tętni energia życia i zdolność do kontemplacji w znaczeniu potencjalnie mistycznym. „Urosłem wewnątrz łzy. Przez lśniące okno widziałem świat pełen światła”- pisał Ch. Bobin. Zachwyt pozwala oderwać się od grozy świata, broczących krwią stygmatów, którymi opieczętowuje paskudnie wszystko wojna. Nawet pod najbardziej mroczną warstwą historii, można dostrzec blask kolejnego świtu z którego wyłania się zarys Raju. „Chrześcijaństwo to styl życia – sposób bycia w świecie, który jest prosty, bez przemocy, dzielony i pełen miłości. Jednak zrobiliśmy z tego ustaloną "religię" i uniknęliśmy samej zmiany stylu życia. Można być wojowniczym, chciwym, rasistowskim, samolubnym i próżnym przez większą część historii chrześcijaństwa i nadal wierzyć, że Jezus jest "osobistym Panem i Zbawicielem.” Świat nie ma już czasu na takie głupoty. Cierpienie na Ziemi jest zbyt wielkie”- pisał R. Rohr. Pięknego Boga i szlachetnego człowieka można odnaleźć w miejscach które płochliwe umysły nazywają granicami piekła, pustką na kształt wchłaniającej wszystko „czarnej dziury.” Nie inteligencja i spryt wydobywa istoty z chaosu życia, lecz wiara i miłość której ostatecznym tchnieniem jest piękno, złożone niczym liturgiczny pocałunek na ustach świata. Wczoraj prowadziłem intensywną konwersację z moim przyjacielem, mnichem z monasteru, który zaniepokojony a zarazem podekscytowany, wymieniał ze mną myśli dotyczące odnowy życia duchowego w wielu obszarach prawosławia. Odparłem, że odnowa zaczyna się od miejsca w którym się jest, żyje i oddycha powietrzem. Mistrz Eckhart twierdził, iż „duchowości nie można się nauczyć, uciekając od świata, uciekając od rzeczy lub pozostając w samotności i oddalając się od świata. Musimy raczej nauczyć się wewnętrznej samotności, gdziekolwiek lub z kimkolwiek jesteśmy. Musimy nauczyć się przenikać rzeczy i znajdować w nich Boga.” Klasztor nie może być "przystankiem autobusowym," lecz „górą” na którą się wędrowiec wspina i widząc ze szczytu krajobraz, pragnie tam pozostać na zawsze. Najłatwiej jest żyć Bogiem tam, gdzie nas nie ma, kiedy potykamy się o wyimaginowane pragnienia, tworząc rzeczywistości alternatywne, dopasowane na miarę dla nas. Tego typu myślenie jest u podstaw wadliwe, ono nie rodzi się ze zdumienia- pulsowania żaru w arteriach serca. To jedynie miraż, obciążony mnóstwem aktywności, aby tylko nie wejść do królestwa własnego wnętrza, aby porzucić miejsce w którym On nas pragnie dla siebie. Człowiek jakże często jest zainfekowany pokusą bycia dla siebie i samostanowienia o przyszłości której kształt rzeźbi jedynie żywioł wolności.