wtorek, 31 stycznia 2023

 

Pochwalony bądź, Panie, z wszystkimi swymi stworzeniami, przede wszystkim z szlachetnym bratem naszym, słońcem, które dzień stwarza, a Ty świecisz przez nie, i jest piękne i promienne w wielkim blasku- Twoim, Najwyższy, jest wyobrażeniem… To fragment z Fioretti Biedaczyny z Asyżu do którego ochoczo powracam, kiedy za oknem aura nie sprzyja rozmyślaniu i opisywaniu świata dalekiego od świetlistości tak silnie znamionujących wielkich ludzi ducha. Jak łakome dziecko spoglądam na świat i chciałbym móc dostrzec w nim okruchy dobra, wbrew napawającej dreszczem chimeryczności, przyczajonej obojętności i zła. „Jesteśmy gałęzistymi myślami, które kwitną na ścieżkach ogrodów myślowych”- przykuła moją uwagę w zakurzonym tomiku, myśl nadrealisty Desnosa. Refleksja o rzeczywistości jest obarczona promienną radością lub uwierającym umysł strachem. Jakże często teolog jest zagubiony na drogach przebrzmiałych modeli, ścieżek którymi podąża pełen zniecierpliwienia i zaułków za którymi niewiele można dostrzec. Chciałbym widzieć świat zatopiony w oceanie miłości, jakim postrzegali i czuli go mistycy, rozłupujący jądro czasu, aby móc widzieć we wszystkim Boga. „Fascynują mnie wyłącznie prawdy niesprawdzalne: piękno, miłość, Bóg na samym szczycie i we wszystkich śladach swej tajemnicy, odciśniętych na każdym poziomie stworzenia…”(G. Thibon). Kiedy otwieram książki w mojej obciążającej strop bibliotece, czuję się spowinowacony z myślicielami których los nie pozostawił obojętnym na głowienie się nad najbardziej zawiłymi tajemnicami egzystencji. Jestem ich dalekim krewnym, zdolnym do płodności duszy i reminiscencji- tkanej nieudolnie materią rzuconego na wiatr słowa. Wtedy jestem bliski wyznaniu Dostojewskiego i utożsamiam się z nim w całej rozciągłości mojej spękanej duszy: „Bóg zsyła mi czasem chwile, w których jestem absolutnie spokojny. W owych chwilach kocham ludzi i dochodzę do wniosku, że inni mnie kochają. W takich chwilach ukształtowałem w sobie symbol wiary, w którym wszystko jest dla mnie jasne i święte. Ów symbol jest bardzo prosty, oto on: wierzyć, że nie ma nic piękniejszego, głębszego, sympatyczniejszego, rozumniejszego, odważniejszego od Chrystusa, i z żarliwą miłością powiadać sobie, że nie tylko nie ma, lecz być nie może. Więcej, gdyby ktoś mi udowodnił, że Chrystus jest poza prawdą i rzeczywiście byłoby tak, że prawda jest poza Chrystusem, to wolałbym pozostać z Chrystusem niż z prawdą.”